sobota, 23 maja 2015

41. A dokładniej gdzie?

Grace's POV

- To ja panie zostawię.. - powiedział Justin i szybko wyszedł z pokoju.
 Bo przecież wsparcie chłopaka jest najważniejsze, prawda?
- Mamo - westchnęłam cicho - Wiesz, źle zrozumiałaś...
- Grace, przestań. Dosyć tych sekretów. Musisz mi powiedzieć prawdę. Co się dzieje, skarbie? - zapytała z naciskiem.
Moje serce przyspieszyło swoje bicie. Wiedziałam, że Justin wyszedł dlatego, żebym mogła mamie wszystko opowiedzieć. On chce żebym w końcu wyznała jej wszystkie moje tajemnice. Ale to okropne uczucie, nie tylko dla mnie, ale też zapewne dla mojej mamy. Nie będzie jej miło. Poczuję do mnie żal, że dowiedziała się przypadkiem, a właściwie to z przymusu.
Jęknęłam pod nosem i zdobyłam się na szczerość. Postanowiłam, że teraz albo nigdy. Właściwie nie było tak trudno. Słowa same wypadały z moich ust. Nie kontrolowałam tego; widocznie potrzebowałam takiej rozmowy.
- Gdzie on teraz jest? - to było pierwsze pytanie jakie usłyszałam, po tym kiedy jej wszystko opowiedziałam.
- Sam jest w areszcie - przegryzłam wnętrze policzka.
- Grace... nie wierzę, ja po prostu w to nie wierzę - po jej policzkach zaczęły spływać łzy - Jak mogłam być taka głupia? Dlaczego nie zauważyłam, że po tamtej imprezie... byłaś jakaś inna? Zachowywałaś się jak nie ty. Przepraszam, naprawdę przepraszam. Wiem, że to dla ciebie nic nie znaczy, ale jest mi przykro. Byłam zajęta rozwodem i tymi wszystkimi sprawami. Przeprowadzka, nowe życie. Ale nie zapomniałam o tobie. Ja po prostu się zagubiłam. Chciałam być szczęśliwa i przez to sprawiłam, że ty przeżywałaś piekło. Czy ojciec o tym wszystkim wiedział?
- Nie - pokręciłam głową.
- W takim razie kto o tym wszystkim wiedział? - oblizała spierzchnięte usta.
- Nikt - odparłam, a później dodałam - To znaczy Justin dowiedział się o tym wszystkim na początku wakacji...
- Zaufałaś bardziej chłopakowi, którego znałaś zaledwie parę dni, a nie własnej matce? - otworzyła szeroko usta i wypalała dziurę w mojej głowie.
Odwróciłam wzrok. Było mi głupio.
- Wiem, przepraszam, mamo. Po prostu... on miał coś takiego w sobie, że potrafiłam się przed nim otworzyć. Nie wiem sama co sobie myślałam... Na ciebie byłam cholernie wściekła, bo zdradziłaś tatę, zniszczyłaś naszą rodzinę - już miała mi przerwać, ale uciszyłam ją gestem ręki - Wszystko przemyślałam. Właściwie dzięki Justinowi i teraz już wiem, że pewnie w tym wszystkim jest też wina taty. Nie chce mówić źle o zmarłej osobie, ale widocznie nie opiekował się tobą jak należy skoro.. znalazłaś sobie kogoś innego - odparłam i zerknęłam na nią.
- Dziecko... nawet nie wiesz jak się cieszę, że doszłaś do takich wniosków. Myślałam, że będziesz mnie za to obwiniać do końca życia. Ten chłopak ma na ciebie lepszy wpływ niż myślałam...
- Wiem - uśmiechnęłam się delikatnie.
- Ale nadal nie mogę w to wszystko uwierzyć. Przecież znałam Sama od tak dawna, to taki dobry chłopiec. Pozory mylą.. - westchnęła.
- Mamo? Czy Justin mógłby u mnie dzisiaj nocować? - zapytałam na jednym wydechu.
- A szkoła? - założyła kosmyk włosów za ucho.
- Mogłabym jutro też nie iść? Nadrobię zaległości. Po prostu potrzebuję trochę odetchnąć, wszystko przemyśleć. Ta sytuacja sprawiła, że nie mogę się na niczym skupić.
- W porządku - kiwnęła głową - Ale śpi na podłodze. Przyniosę mu potem kołdrę i poduszki.
- Mamoooooo - przeciągnęłam.
- Nie ma mowy! - krzyknęła i wyszła z pokoju.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Właściwie nie było tak trudno. Cieszę się, że wszystko sobie wyjaśniłyśmy.
Po chwili do pokoju wszedł Justin. Jego twarz wyrażała zaciekawienie.
- I co? - zapytał od razu.
- Hm... - uśmiechnęłam się lekko i rzuciłam się na niego - Dziękuje.
Oplotłam rękami jego szyję i cmoknęłam go w policzek.
- Czyli rozmowa nie była taka straszna? Ale powiedziałaś wszystko? - badał swoim spojrzeniem moją twarz.
- Tak.
- Na pewno? Że wszystko-wszystko? - uśmiechnął się szeroko.
- Tak, Justin - zaśmiałam się - Gdyby nie ty to nigdy bym jej nie powiedziała. Jesteś cudowny! - przejechałam kciukiem po jego kości policzkowej - Jeśli chcesz to możesz dzisiaj u mnie nocować.
- Naprawdę? - na jego usta wkradł się ten pewny siebie uśmiech - A twoja mama....
- Zgodziła się - mruknęłam - Będzie naprawdę świetnie - jeździłam palcem po linii jego szczęki - Ale śpisz na podłodze.
- Co? Żartujesz sobie, prawda?
Jego wzrok mówił "Zabić cię teraz czy potem?"
- Jeju, ciesz się, że możesz spać w moim pokoju - przegryzłam dolną wargę.
- Och, jestem wniebowzięty, naprawdę - przewrócił oczami.
Pokręciłam głową i pacnęłam go w ramię.
- Coś wymyślimy - wzruszyłam ramionami.
Cały dzień spędziliśmy na oglądaniu filmów. Zauważyłam, że co chwilę się rozglądam, jakbym sprawdzała czy nikt za mną nie stoi. To przerażające. 
Wieczorem w drzwiach pojawiła się moja mama z kołdrą i poduszkami. Rzuciła wszystko na podłogę i zerknęła na nas podejrzliwie.
- Jutro z samego rana jadę do pracy, więc nie będę was budzić. Dobranoc - rzuciła.
- Dobranoc, mamo - uśmiechnęłam się.
- Dobranoc, proszę pani - powiedział Justin.
- Zostawić otwarte drzwi? - zapytała.
- Nie, możesz zamknąć - odparłam.
Starałam się być poważna, ale naprawdę miałam ochotę wybuchnąć śmiechem. Widziałam, że jest jej ciężko, ale starała się zachowywać normalnie. To dla niej zdecydowanie trudne, że śpi u mnie chłopak.
- W twoim pokoju jest strasznie duszno, Grace.. - zacisnęła usta w cienką linię.
- W takim razie uchylę na chwilę okno - odparłam, a ta pokręciła głową i wyszła z pokoju, zamykając drzwi.
Zaczęłam chichotać, a Justin podszedł do mnie i przyciągnął mnie do siebie.
- Jesteś teraz cała moja - wymamrotał i przycisnął swoje usta do moich.
- Zawsze jestem - wtrąciłam, odrywając się od jego ust.
Uśmiechnął się delikatnie i zaczął ciągnąć moją dolną wargę w dół. Bawiłam się jego włosami na głowie i lekko za nie ciągnęłam.
- Ale zakładam, że kiedy moja mama usłyszy nawet najmniejszy dźwięk to wparuje do pokoju i weźmie cię jako pierwszego do odstrzału - parsknęłam śmiechem.
- Będziemy cicho - szepnął mi do ucha i zaczął gładzić moje plecy.
Owinęłam nogi wokół jego bioder i delektowałam się jego dotykiem. Zrobiło mi się cholernie gorąco. Chłopak chwycił mnie za tyłek i przeniósł na łóżko. Ułożył się pomiędzy moimi nogami i zaczął składać mokre pocałunki na mojej szyi.
Nie czułam się komfortowo. Za każdym razem, kiedy chciałam się przełamać coś stawało na mojej drodze. Tym razem ostatnia sytuacja z Sandersem nie dawała mi spokoju. Wiedziałam, że Justin nigdy by mnie nie skrzywdził, ale jakaś odraza we mnie siedziała. Nie potrafiłam nic z tym zrobić. Ale tym razem miałam dobrą wymówkę.
- Nie, Justin - pokręciłam głową - Matka jest w pokoju obok. Jeśli wejdzie tutaj to będzie niezręcznie...
- Ona nie wejdzie -mruknął - Co najwyżej ja  w ciebie - parsknął śmiechem, ale kiedy zauważył, że mi nie jest do śmiechu, spoważniał - Spokojnie, zrelaksuj się...
- Nie, nie potrafię, jeśli ona jest w pokoju obok.
- W porządku - ostatni raz cmoknął mnie w miejsce nad obojczykiem i zszedł z łózka.
Usadowił się na podłodze i zaczął układać poduszki.
- Przepraszam - westchnęłam, ale on nie odpowiedział - Pójdę się umyć.

*
Poczułam przyjemny dotyk na brzuchu. Otworzyłam powoli oczy i zobaczyłam, że Justin leży obok mnie.
- Dzień dobry - uśmiechnął się szeroko.
Byłam pewna, że będzie na mnie zły, jednak się myliłam. To dobrze.
- Dzień dobry - odparłam - Mama jest w domu?
- Nie, pojechała już do pracy - oblizał usta.
- Ach - westchnęłam i przytuliłam się mocniej do poduszki.
- Co robimy? - usłyszałam nad sobą szept.
- Ja chce jeszcze spać - mruknęłam.
Doskonale wiedziałam do czego zmierza. Udawałam, że jestem niewyspana i potrzebuję więcej snu, ale on się nie poddawał.
- No weź, za godzinę muszę już jechać - zrobił smutną minkę - Wykorzystajmy ten czas wspólnie, hm?
- Możemy razem poleżeć - odpowiedziałam.
- Grace, skoro twojej mamy nie ma to może...
Zawisnął nad moim ciałem i zaczął całować mnie po policzku, a potem schodził niżej. Starałam się jak cholera, żeby odpowiedzieć na pocałunki. Chciałabym żeby było miło. Naprawdę zależy mi na Justinie, ale nie potrafię.
Chłopak podwinął już moją koszulkę, a ja nie potrafiłam się ruszyć. W końcu się opamiętałam i odepchnęłam go lekko.
- Nie mogę.. - wymamrotałam - To za szybko, jeszcze parę dni Sam...
- Grace, musisz zrozumieć, że ja nie jestem Samem - jęknął.
-Wiem, doskonale o tym wiem, ale po prostu... znowu jestem na tym cholernym etapie. On mnie zniszczył, ja nie potrafię normalnie funkcjonować - wytłumaczyłam się.
- Zaufaj mi, a wszystko będzie dobrze - odsunął się ode mnie i głęboko wpatrywał się w moje oczy.
- Justin, ja ci ufam.. Jesteś jedyną osobą, którą darze prawdziwym zaufaniem, ale nie dam rady - przegryzłam wnętrze policzka.
- Skarbie, dasz radę - zerknął na mnie - Musisz się przełamać, a ja ci w tym pomogę.
- Justin, nie teraz. Za każdym razem, kiedy próbuje coś zrobić,  w tym kierunku to... nie wiem, po prostu nie potrafię się przełamać. Ciągle widzę jego twarz, ten przebiegły uśmiech. To za dużo - nawet nie zauważyłam, że po moich policzkach zaczynają spływać łzy.
- Mam ochotę zabić kutasa - warknął.
Zacisnęłam mocniej zęby, żeby nie wybuchnąć płaczem i przytuliłam się mocniej do poduszki.
- Posłuchaj mnie przez chwilę, dobrze? - przeczesał grzywkę dłonią.
Kiwnęłam posłusznie głową.
- Obiecuję, że dzięki mnie przestaniesz się bać, nie będziesz już w ogóle o nim myślała, przełamiesz się, nie będziesz miała problemu z.. tymi sprawami. Obiecuję ci to, tylko potrzebujemy czasu. Nic na siłę, razem damy radę, tak?
- Tak - odparłam - Justin?
- Tak, skarbie? - oblizał usta.
- Dziękuje, naprawdę dziękuje. Właściwie za wszystko. Za to, że tyle czekasz i ogólnie mnie znosisz - powiedziałam szczerze i wysiliłam się na uśmiech.
- To dla mnie zaszczyt - jego oczy się zaświeciły.
Zaśmiałam się cicho.
- Muszę już iść. Mam zawieść Jazzy na basen. Ma dzisiaj pierwszą lekcję pływania, ale jeśli chcesz to mogę cię jutro odebrać ze szkoły?
- To nie byłby dla ciebie problem? - wolałam się upewnić.
- Oczywiście, że nie. O której mam być? - cmoknął mnie w policzek.
- Kończę o piętnastej - odpowiedziałam - Tylko błagam, bądź na czas. Od jakiegoś czasu mam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Ale to wszystko przez Sama. Wiem, że to złudzenie, jednak proszę, bądź na czas, dobrze?
- Dobrze, obiecuję, że się nie spóźnię. Do zobaczenia - pocałował mnie czule w usta, a potem zatrzymał się na środku pokoju - Zamknij za mną drzwi na klucz.
- Jasne - kiwnęłam głową i wstałam z łóżka.

*
Ostatnią lekcją okazał się wf. Razem z Alex przebrałyśmy się już w strój i wyszłyśmy z szatni.
- Co dzisiaj robisz? - zapytała z uśmiechem.
- Przyjeżdża po mnie Justin i szczerze mówiąc to nie wiem co będziemy robić. A ty? - zawiązałam włosy w kucyka.
- Od razu po tej lekcji jadę do lekarza - westchnęła - Tak cholernie mi się nie chce.
- To coś poważnego? Po co jedziesz? - zmarszczyłam czoło.
- Zwykła kontrola, babcia mi kazała - jęknęła pod nosem.
- Ach, pozdrów ją w takim razie - uśmiechnęłam się lekko.
Przed wejściem na salę, zawiązałam jeszcze buty. Wszystkie dziewczyny ustawiły się w szeregu i czekałyśmy aż nauczycielka powie co mamy robić. Na początku była rozgrzewka, a potem grałyśmy w siatkówkę. To sprawiło, że kompletnie nie myślałam o tym co wydarzyło się ostatnio. Po prostu skupiłam się na grze i nie myślałam o niczym innym.
- Okej, dziewczyny, na dzisiaj koniec! Idźcie się przebrać.
Weszłyśmy powolnym krokiem do szatni. Zaczęłam ściągać tenisówki i zerknęłam na Alex, która już była gotowa.
- Mam wizytę o 15:20, więc nie chce się spóźnić - wytłumaczyła się.
- Okej, no to powodzenia! - krzyknęłam, a Alex wybiegła z szatni.
Kiedy założyłam już jeansy, podwinęłam jeszcze rękawy szarego swetra, ubrałam czarne trampki i wyszłam z szatni. Skoczyłam  jeszcze po kurtkę i wybiegłam ze szkoły.
Stanęłam na podwórku i zaczęłam rozglądać się za Justinem. Z tego co mi mówił wczoraj, to wiem, że wypożyczył samochód. Ma być koloru czarnego, ale nie zapamiętałam marki. Westchnęłam cicho i wyciągnęłam komórkę z kieszeni, żeby do niego zadzwonić, ale jak na złość była rozładowana. Znowu zaczęłam się rozglądać i... zobaczyłam kogoś, kogo nigdy w życiu nie chciałabym spotkać. Założyłam kaptur na głowę, ale on zmierzał w moim kierunku. Jakim cudem znalazł się tutaj? Dlaczego nie jest w jebanym areszcie?
- Cześć! - zawołał, a mi opadła szczęka.
Jakim cudem Sam może tak po prostu się ze mną witać? Spojrzeć mi w oczy?
Podszedł do mnie jeszcze bliżej. Zerknęłam na zegarek na ręce, była już 15:15. Justin obiecał, że się nie spóźni! Obiecał, cholera! Tak go prosiłam..
- Czego chcesz? - warknęłam.
- Przechodzimy od razu do konkretów? - zaśmiał się cicho.
- Tak w ogóle co ty tutaj robisz? Jakim cudem...
- Nie sądziłem, że ci policjanci to aż tacy debile. Nie tak trudno było uciec - wzruszył ramionami.
- Więc czego ode mnie chcesz? - przegryzłam wnętrze policzka - Dlaczego nie możesz mnie zostawić w spokoju?!
Rozglądałam się nerwowo po okolicy w poszukiwaniu auta Justina.
- Jest sprawa. Musisz odwołać zeznania - wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów i zapalił jednego.
- Co? Nie ma mowy! Nie przekonasz mnie, więc stąd idź - wycedziłam przez zęby.
Nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy, ciągle patrzyłam na swoje buty.
- Słuchaj albo odwołasz zeznania i dam ci spokój albo powiesz jak było naprawdę i...
- Skończysz w więzieniu - dokończyłam za niego.
- Możliwe, ale pamiętaj, że kiedyś z niego wyjdę, a za dobre sprawowanie może nawet wcześniej niż ci się wydaję i wtedy nie będzie już tak miło. Zemszczę się, ale nie tylko na tobie. Ucierpią wszyscy twoi bliscy, możesz być tego pewna - położył rękę na moim policzku i zaczął go gładzić.
Odskoczyłam jak oparzona.
- Już nigdy więcej mnie nie dotkniesz - syknęłam.
Łzy cisnęły mi się do oczu. Zacisnęłam mocniej zęby.
- Pomyśl nad tym, jeszcze pogadamy! - krzyknął i odszedł w przeciwnym kierunku.
Stałam w miejscu jeszcze przez parę minut i myślałam nad tym wszystkim. Moje serce biło niewyobrażalnie szybko, a ręce zaczęły się trząść. To niemożliwe. Dlaczego on mnie tak cholernie krzywdzi?
Po chwili podjechał czarny samochód. Justin zatrąbił na mnie dwa razy, dlatego podbiegłam do niego i wsiadłam do auta.
- Cześć, skarbie. Jak ci minął dzień? - wyjechał z parkingu - Zastanawiałem się nad tym co możemy dzisiaj robić i proponuję lodowisko. Co ty na to? Weźmiemy Jazzy i...
- Zawieź mnie do domu - syknęłam i zapięłam pas.
Justin spojrzał na mnie zdziwiony.
- Ej, co jest? - zmarszczył czoło.
- Nic, po prostu zawieź mnie do domu - westchnęłam.
Chłopak jak na złość zatrzymał się na poboczu.
- Najpierw powiedz mi co się stało - mruknął i obrócił się na siedzeniu w moją stronę.
- Dlaczego się spóźniłeś? Tak cholernie cię prosiłam, żebyś był na czas! Dobrze wiesz, że się boję, mówiłam ci, że mam wrażenie, że jestem obserwowana, a ty robisz coś co sprawia, że coraz mniej ci ufam!
Wyrzuciłam z siebie wszystko. Nie miałam pojęcia co myśleć po tym co powiedział mi Sam.
- Hej, przepraszam, dobra? Matka zadzwoniła do mnie w ostatniej chwili i poprosiła, żebym zawiózł Jazzy do koleżanki, dlatego...
- Trzeba było najpierw przyjechać po mnie, a potem po Jazzy. Umówiliśmy się, tak? - w moich oczach zbierały się łzy.
- No tak, ale to było tylko parę minut. Zresztą pewnie nie czekałaś długo, bo musiałaś się jeszcze przebrać po wfie..
- Sam był pod szkołą! - wyrzuciłam ręce w powietrze.
- Co? - jego oczy się rozszerzyły - Mówisz poważnie?
- No nie, kurwa, żartuje - parsknęłam ironicznym śmiechem.
- Może ci się wydawało, może to nie był on..
- Czy ty robisz ze mnie wariatkę? - zapytałam.
Poczułam jak robi mi się słabo. On mi nie wierzy? Myśli, że sobie to wymyśliłam?
- Nie miałem tego na myśli, po prostu pomyślałem, że może ci się wydawało...
- Jeszcze nie zwariowałam. Po prostu zawieź mnie do domu, proszę - odetchnęłam głęboko i usiadłam wygodniej w fotelu.
Justin już nic nie powiedział, tylko włożył kluczyk do stacyjki i zaczął się kierować w stronę mojego domu. Gdy znaleźliśmy się na miejscu, już miałam wysiąść z samochodu, ale chłopak chwycił mnie za rękę.
- Grace, przepraszam...
- Wsadź sobie w dupę swoje przeprosiny. Poprosiłam cię o jedną rzecz, żebyś był na czas, a ty mnie zawiodłeś. Naprawdę dzięki.
- Robisz aferę z niczego! - krzyknął.
- Z niczego? - powtórzyłam zdziwionym tonem.
- Okej, był tam i co z tego? Patrzył się na ciebie, przyglądał ci się? Przecież nic ci nie stało. Wiem, że powinienem być na czas, ale pomyślałem, że poczekasz z Alex czy coś.
- Alex poszła do lekarza - mruknęłam.
- Proszę, odpuść. Nic ci nie zrobił. Nie groził ci ani nie dotknął cię ponownie...
- Jesteś tego pewny? - zapytałam.
- Co to znaczy? - skrzywił się.
Wyszłam z samochodu i zaczęłam się kierować w stronę drzwi.
Usiadłam na sofie i miałam ochotę walnąć się w twarz. Naskoczyłam na Justina może nawet za bardzo, ale cholera! Gdyby przyjechał na czas to nie spotkałabym się z Samem, a wtedy nie znałabym jego planów. Co mam zrobić? Przecież nie chce żeby coś się stało komukolwiek z moich bliskich, ale nie mam zamiaru znowu odpuszczać. On musi zapłacić za swoje czyny. Nie chce żeby to wszystko co mi zrobił upiekło mu się.
Westchnęłam cicho i zaczęłam przypominać sobie wczorajszą rozmowę z Justinem:
- Naprawdę mam tego dość. Chciałabym się stąd wyrwać.. chociaż na chwilę - szepnęłam mu do ucha.
- A dokładniej gdzie?
- Nie mam pojęcia, najlepiej daleko stąd. Chciałabym odpocząć od tych wszystkich problemów - westchnęłam cicho.
- Właściwie to możemy gdzieś pojechać - wzruszył ramionami.
- Taaa, to tylko moje skryte marzenie - zaśmiałam się pod nosem.
- Dlaczego marzenie? - zerknął na mnie podejrzliwie.
- Już to widzę jak moja matka zgadza się na wyjazd z chłopakiem. Poza tym jest rok szkolny, nie ma mowy, że opuszczę lekcje - westchnęłam.
- A konkretniej to jak sobie wyobrażasz ten wyjazd? W sensie, że w góry czy może nad morze? - uśmiechnął się lekko.
- Skoro już ci zdradziłam moje marzenie, to chyba mogę je opisać - parsknęłam śmiechem - Najchętniej to pojechałabym nad jezioro. Nocowalibyśmy w jakimś małym, drewnianym domku - założyłam kosmyk włosów za ucho - Wyobraź sobie jak mogłoby być cudownie.
- Wyobrażam sobie i naprawdę mi się podoba...
- No nie? - oblizałam usta - Chodzimy na spacery wokół zamarzniętego jeziora...
- Albo kochamy się przy płomieniach z kominka, hm? - zaczął masować moje biodro.
- Mhm, podoba mi się - uśmiechnęłam się szeroko - Marzenie...
Na moje usta wkradł się uśmiech. Zaczęłam sobie wyobrażać, że naprawdę wyjeżdżamy na parę dni. Szkoda, że mogę sobie to wszystko jedynie wyobrazić. Gdy wracam do rzeczywistości mam ochotę coś sobie zrobić. Dlaczego to wszystko musi być takie trudne? Nie dość, że Sanders zrobił mi tyle krzywd, to nie odpuszcza.
Postanowiłam, że przed przyjazdem mamy z pracy zrobię jeszcze zadanie na jutro. Gdy skończyłam geografię, napisałam jeszcze wypracowanie na angielski i spakowałam się na jutro do szkoły.
Mama przyjechała wieczorem. Nie sama, a pudełkiem z pizzą. Mój humor momentalnie się poprawił. Usiadłyśmy przed telewizorem i zaczęłyśmy jeść posiłek.
- Jak było w szkole? - zapytała, kiedy przełknęła kęs pizzy.
- Nawet okej, dostałam 4 z fizyki - wzruszyłam ramionami.
Mama kiwnęła głową i wróciła do oglądania telewizora. Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Zerknęłam za okno, było już ciemno. Kto by przychodził do nas o tak późnej porze? Poszłam cichym krokiem przez korytarz i zerknęłam przez judasz w drzwiach kto to.
Justin.
Wróciłam do mamy i usiadłam obok niej na kanapie.
- Dlaczego nie otwierasz? - zapytała zdziwiona.
- To Justin, a ja naprawdę nie chce z nim teraz rozmawiać - westchnęłam.
- Grace, nie można tak ignorować ludzi, to nie w porządku - pokręciła głową - Idź powiedzieć, że jesteś zajęta..
- Nie, mamo! To jeszcze gorzej - zrobiłam łyk wody - Zadzwonię do niego jutro. Po prostu muszę coś przemyśleć. A wiem, że jak przyjdzie to nie będę miała takiej możliwości.
Tak konkretnie to myślę o "propozycji" Sandersa, o ile mogę to tak w ogóle nazwać. Muszę się nad tym wszystkim porządnie zastanowić. Sama.
- To nie ma znaczenia. Nie wolno tak ignorować innych ludzi. Otworzę mu i powiem, że cię nie ma albo, że się źle czujesz - westchnęła.
- Chcesz kłamać? Myślisz, że to lepsze od ignorowania? - zapytałam.
- Nie, to nie jest lepsze. W takim razie otworzę mu i powiem, że nie chcesz  z nim rozmawiać - wzruszyła ramionami - Wtedy nie będę kłamać ani nie będę go ignorować.
Wstała z kanapy, a mi zmroziło krew w żyłach.
Nie zrobi mi tego... Prawda?
Oczekiwanie na nią dłużyło się w nieskończoność. W końcu weszła do salonu z jakąś kartką w ręce.
- Co to? - zapytałam zaciekawiona.
- Justina nie było, ale wsunął przez drzwi jakiś bilet - zerknęła na mnie podejrzliwie.
- Bilet? - powtórzyłam zdziwionym tonem.
Chwyciłam go do ręki i bacznie obejrzałam. Już wiem co to...
Justin zarezerwował domek nad jeziorem w czasie ferii zimowych na tydzień.
- Nie wierzę - szepnęłam do siebie.



Hej! Tak bardzo was przepraszam, że tyle musieliście czekać na ten rozdział, ale już jest. Prawda jest taka, że mój tyłek był zbyt leniwy, żeby usiąść przed komputerem i napisać porządny rozdział.  Teraz wszystko już wraca do normy i co tydzień będzie nowy :) Mam nadzieję, że Wam się podoba!
Zależy mi na waszej opinii, dlatego skomentujcie misie! Proszę ♥
40 komentarzy = następny rozdział
Do zobaczenia! x
#Klaudia