piątek, 24 października 2014

18. Mamy mało czasu.

Moja odwaga w momencie zniknęła. Nie chciałam mówić mojej mamie prawdy. Za bardzo się bałam tego, że będzie kazała mi jechać do domu, dlatego postanowiłam nie mówić jej za dużo..
- Co? - mruknęłam, udając, że nie wiem o czym mówi.
- Czyj to był samochód? - powtórzyła swoje pytanie - Mówiłaś, że idziesz się spotkać z Samem, a z tego co wiem, on nie ma takiego auta..
- Wiem.. jego.. um kolega.. odwiózł mnie - uśmiechnęłam się i odłożyłam telefon na stół.
- Kolega? - zmarszczyła czoło - Wydaję mi się, że widziałam gdzieś ten samochód.. - oparła się tyłem o półkę.
- Cóż - położyłam palec pod brodę, udając, że się nad czymś zastanawiam - Może dlatego, że to jest pojazd.. a pojazdy poruszają się po drodze, tak jak ty i...
- Dobra, dobra, Grace - oblizała powoli usta - Nie mam zamiaru się kłócić, po prostu.. spotkałaś się dzisiaj z Samem, tak?
- No tak - pokiwałam głową i usiadłam przy stole, stukając palcami o blat stołu.
Nie kłamałam. Przecież widziałam się dzisiaj z Samem. Z Justinem też, ale w tym momencie, nie pytała mnie o to.
- Wierzę ci - położyła ścierkę, którą trzymała w dłoni na stół i usiadła obok mnie - A tak w ogóle co u niego słychać? Pamiętam go jeszcze z..
- Z czasów, kiedy mieszkałaś ze mną i tatą i liczyliśmy się tylko my dla ciebie? - zapytałam cicho.
- Grace, wiesz, że to nieprawda.. nic się nie zmieniło od tamtego czasu - pokiwała przecząco głową.
- Czyli Ted dla ciebie się nie liczy? - przegryzłam wargę.
- Grace..  on też jest bardzo..
- Jasne, wszystko rozumiem - wzruszyłam ramionami - Czyli ojca już nie kochasz?
- Oczywiście, że..
- To dlaczego go zdradziłaś? - westchnęłam - No dlaczego? Zniszczyłaś wszystko, dosłownie wszystko.
- Kochanie.. wiem, że..
- Właśnie nie! Nic nie wiesz, nie masz pojęcia jak się czułam, jak się czuję - syknęłam.
- Już nic na to nie poradzę.. - mruknęła - Wiem, że to moja wina, ale..
Nie dokończyła, ponieważ wstała i pobiegła do łazienki, trzymając się za brzuch. Czekałam paręnaście minut, ale nie wychodziła z toalety, zaczęłam się trochę martwić, dlatego bez zastanowienia podeszłam do drzwi i zapytałam:
- Heej.. um wszystko w porządku?
- Tak, tak, idź na górę - odpowiedziała i usłyszałam spuszczanie wody.
Westchnęłam i poszłam do swojego pokoju, chwytając pidżamę z łóżka i kierując się prosto do łazienki. Zamknęłam drzwi na klucz i ściągnęłam ubrania, zostając w samej bieliźnie. Zmyłam makijaż, umyłam zęby i przemyłam twarz zimną wodą. Zsunęłam majtki oraz odpięłam stanik i weszłam pod prysznic. Gorąca woda zaczęła parzyć moje ciało, kiedy niespodziewanie z moich oczu wypłynęły łzy, które mieszały się z wodą prysznicową. Możecie myśleć, że jestem wredna w stosunku do mojej mamy, ale to nie jest do końca prawda.. ja po prostu mam żal. O wiele rzeczy. Za każdym razem, kiedy chce z nią spokojnie porozmawiać widzę ten wszystkie złe rzeczy, które popełniła. Wiem, że to jest niesprawiedliwe, że tak ją oceniam, ponieważ każdy z nas popełnia błędy, ale moja rodzicielka popełniła ich za dużo, zdecydowanie za dużo. Zniszczyła wszystko co miałam, szczęśliwą rodzinę. To bolało. I do tego dołożyło się rozwalenie małżeństwa rodziców Justina. Tego jest za wiele. Nie potrafię mieć z moją mamą dobrego kontaktu, dla mnie to jest po protu niemożliwe. A jeśli chodzi o jej nagłe wybiegnięcie do łazienki to albo próbowała uniknąć tematu, albo naprawdę źle się poczuła i musiała z niej skorzystać. Ostatnio była z Tedem w chińskiej restauracji, więc może właśnie to jej zaszkodziło.
Otarłam łzy, namydliłam ciało czekoladowym żelem, a na włosy nałożyłam truskawkowy szampon. Spłukałam się szybko i owinęłam niebieskim ręcznikiem. Wysuszyłam włosy suszarką, założyłam pidżamę i ruszyłam szybkim krokiem do pokoju, kładąc się na łóżku. Owinęłam się kocem i momentalnie poczułam, że pieką mnie policzki, ponieważ przypomniała mi się cholernie żenująca sytuacja. Nie wierzę, że to zrobiłam. Powinnam spłonąć w piekle. Sama nie wiem dlaczego się na to zdecydowałam.. chyba chciałam pokazać Justinowi, że jest dla mnie ważny. Ale teraz.. nawet nie chce mu się pokazywać na oczy. To będzie dziwne rozmawiać z nim po tym co zrobiłam. A w mojej głowie ciągle odbijały się słowa Justina z dzisiejszego wieczoru:
Za niedługo ja będę sprawiał ci przyjemność i obiecuję ci, że będziesz głośno krzyczeć moje imię.
To nie może się zdarzyć, nie dam rady. Tak, to prawda. Zrobiłam mu loda, ale nie musiałam się wtedy rozebrać, a jeśli on chce żebym paradowała przed nim nago to się grubo myli. To co robiliśmy jeszcze wcześniej było przez ubrania, więc to zupełnie co innego. Przytuliłam się mocniej do poduszki i z mieszanymi uczuciami zasnęłam.

Promienie słońca obudziły mnie przed 10:00. Westchnęłam i wzięłam laptopa z biurka, kładąc się ponownie na łóżku. Postanowiłam, że zadzwonię na skypie do Nicki. Powinnam z nią porozmawiać, myślę, że i ja i ona tego potrzebujemy. Odebrała po paru sygnałach. Siedziała na sofie, a z tyłu niej była fototapeta, na której widniał Nowy York. Włosy spięła w koka i miała na sobie miętowy podkoszulek. Wyglądała jakby dopiero co wstała, tak jak ja.
- Heej! - uśmiechnęłam się szeroko - Jak tam? Wszystko w porządku?
- Taak, jest okay - mruknęła.
Wiedziałam, że będzie smutna, ale starałam się jakoś ją rozweselić, dlatego uśmiechałam się szeroko do ekranu, robiąc głupie miny. Kiedy siostra patrzyła na mnie jak na idiotkę, stwierdziłam, że to nie ma sensu, więc przybrałam poważną postawę i zaczęłam:
- Powiedziałaś swojej mamie? - przeczesałam ręką włosy.
- Tak - uśmiechnęła się blado - Wiesz.. to nas do siebie zbliżyło, ciągle ze sobą rozmawiamy.. moja mama stara się mnie zrozumieć.. jest naprawdę dobrze. O wiele lepiej, przynajmniej nie przypomina mi się to wszystko, tak często..
- Taak.. - uśmiechnęłam się blado - Cieszę się, że jest tam lepiej.
W tym momencie wpadłam na pomysł. Postanowiłam, że dam niezłego kopa Michaelowi, jako 'nagrodę' za swoje zachowanie. Chociaż w sumie, mogłabym poprosić Justina o pomoc albo pożyczyć od niego broń i... dobra, stop. Założę się, że skończymy na tym, że z nim porozmawiam, ale naprawdę chciałabym to zrobić dla Nicki i uświadomić temu chłopakowi jakim jest dupkiem. Zapamięta mnie na długo, obiecuję Wam to.
- A jak tam z Bieberem? - zapytała Nicki, sugestywnie poruszając brwiami.
Robiłam mu wczoraj loda.
- Hm.. a ogólnie to dobrze się czujesz? - uśmiechnęłam się.
- Nie udawaj, że..
- Dobrze się czujesz, to fantastycznie! - zaśmiałam się cicho - Ja też się nieźle trzymam.
- Grace, no! Powiedz chociaż czy coś razem zrobiliście.. - zrobiła minę smutnego psiaczka.
- Zrobiłam mu wczoraj loda - powiedziałam szybko i się rozłączyłam.
Zamknęłam laptopa i położyłam się na łóżku. Boże, powiedziałam jej. Nie wierzę, że to zrobiłam. W sumie zostawiłam ją z wieloma pytaniami, na które nigdy nie pozna odpowiedzi. Pewnie zastanawia się gdzie to się stało, jak, kiedy i w ogóle. Cóż, muszę ją zawieść, ponieważ nic jej nie powiem. To za bardzo żenujący i wstydliwy jak dla mnie temat.
Stwierdziłam, że pójdę na dół coś zjeść, ponieważ jestem bardzo głodna. Założyłam moje puchowe, różowe skarpetki i pobiegłam do kuchni. W przedpokoju stała moja mama, ubrana w eleganckie ubranie oraz Ted w garniturze, zakładali właśnie buty.
- Idziecie do pracy? - mruknęłam.
- Tak, kochanie - uśmiechnęła się - Zrobisz sobie śniadanie?
- Mhm - kiwnęłam głową - Mamo, dobrze się już czujesz? Jesteś strasznie blada - stwierdziłam.
Wyglądała naprawdę źle, widać było, że starała się to zamaskować podkładem, ale ja wszystko zauważę.
- Tak, tak, wszystko jest okay - musnęła usta błyszczykiem i poprawiła swój szalik - My już wychodzimy, do zobaczenia.
- Pa - uśmiechnęłam się blado - Muszę zjeść sama śniadanie.. smutno tak bez Nicki. Tęsknie za nią.
- Myślałem, że nie bardzo się lubicie - wtrącił się do rozmowy Ted.
- Trochę się zmieniło.. - przeczesałam ręką włosy, a mężczyzna pokiwał tylko głową i wyszedł, obracając w ręce kluczyki, a kiedy moja mama poprawiła koka na czubku głowy, również wyszła. Więc.. zostałam sama w domu. Ruszyłam do kuchni i otworzyłam lodówkę, wyciągając z niej mleko, nalałam je do miski i wsypałam płatki. Chwyciłam łyżkę i wróciłam z powrotem do pokoju. Położyłam się na łóżku i zaczęłam spożywać posiłek. Inni na moim miejscu na pewno zorganizowali jakieś spotkanie ze znajomymi w domu, paląc trawę i pijąc alkohol, ale nie ja. Mi wystarczy moje łóżko, laptop, jedzenie i najlepiej jakiś dobry film. Uśmiechnęłam się szeroko, ponieważ wiedziałam, że dzisiejszy dzień właśnie tak spędzę, kiedy niespodziewanie zadzwonił mój telefon. Spoglądnęłam na niego i zobaczyłam, że dzwoni Alex. Przejechałam palcem po ekranie i przyłożyłam komórkę do ucha.
- Halo?
- Cześć, Grace! - przywitała się - Musimy się dzisiaj zobaczyć.
- Czemu, coś się stało? - zapytałam zdziwiona.
- Nie, jasne, że nie - zaśmiała się - Po prostu za tobą tęsknie, dawno się nie widziałyśmy. Chce to nadrobić.. no chyba, że ty nie chcesz?
- Jasne, że chce. To co chcesz dziś robić? - oblizałam łyżkę i przykryłam się bardziej kocem.
- Proponuję nockę u mnie. Babci nie ma, a Zayn nie powinien nam przeszkadzać, a jak coś, to wyrzuci go za drzwi i będzie spał na leżaku w ogrodzie - odparła podekscytowana - A po za tym musisz mi opowiedzieć jak spędziłaś noc po naszym ostatnim wypadzie do klubu..
- Nie ma co mówić, nic się wtedy nie wydarzyło..
- Chcesz mi opowiedzieć wszystkie szczegóły? O mój Boże, no dobrze, widzimy się o 19:00 u mnie - i się rozłączyła.
Zaśmiałam się na jej głupie zachowanie i zanurzyłam ponownie łyżkę w płatkach z mlekiem.
***
Całe popołudnie spędziłam na nic nie robieniu. Oglądałam telewizję, siedziałam na laptopie i słuchałam muzyki. Trochę posprzątałam pokój, więc to i tak cud jak na mnie. Przed 18:00 poszłam pod prysznic i ubrałam się w szare spodnie dresowe i czarną koszulkę z nadrukiem, a na stopy wsunęłam stopki. Postanowiłam, że nie będę się malować, w końcu to babski wieczór, więc nie muszę się jakoś specjalnie stroić. Do plecaka spakowałam jedzenie, poduszkę i parę filmów DVD. Założyłam trampki i wyszłam z domu, nie żegnałam się z mamą, ponieważ spała w sypialni, a Ted był w ogrodzie i kosił trawnik. Włożyłam słuchawki do uszu i puściłam pierwszą piosenkę z mojej ulubionej listy. Szłam szybkim krokiem, a po paru minutach, kiedy znalazłam się w parku, miałam dziwne wrażenie, że ktoś za mną idzie. Obróciłam się i wpadłam na Justina, który szeroko się uśmiechał.
- Co ty robisz? Śledzisz mnie? - zapytałam cicho i wyciągnęłam słuchawki z uszu.
- A może to ty mnie śledzisz? - poruszył sugestywnie brwiami.
- Przecież to ty za mną szedłeś - zmarszczyłam brwi i poprawiłam mojego koka na czubku głowy.
- Racja - zaśmiał się cicho - Nie no.. przechodziłem akurat i cię zobaczyłem, gdzie idziesz? - zapytał.
- Do przyjaciółki na noc - odparłam.
- Mogę się dołączyć? - chwycił mnie za rękę - Wiesz, może.. zaliczymy jakiś trójkącik?
- Boże, przestań! - pokręciłam głową, na jego bezczelne słowa, a moje policzki zrobiły się czerwone.
- No chyba, że wolisz co innego.. - uśmiechnął się - Wczoraj było naprawdę dobrze, chętnie bym  to powtórzył, zaparkowałem samochód niedaleko, więc..
- Justin! - warknęłam i rozglądnęłam się, żeby sprawdzić, czy nikt tego nie słyszał, ale na szczęście nikogo tu nie było.
- Czerwienisz się - zaśmiał się głośno - Proszę cię, to dopiero początek, zrobimy o wiele więcej, niż ci się wydaję.
- Musze iść - mruknęłam - Cześć! - pomachałam w jego kierunku.
- Do zobaczenia - oblizał usta, cmoknął mnie w policzek i odszedł w innym kierunku.
Kiedy przeszłam przez park, spojrzałam jeszcze raz na sms-a, którego wysłała mi Alex z jej adresem zamieszkania. Po paru minutowym spacerze, znalazłam się przed jej domem. Był to mały, skromny budynek o białych ścianach i ogrodem z wieloma kwiatami. Przeszłam przez furtkę i zapukałam do drzwi, a po paru sekundach zjawiła się Alex z turbanem na głowie.
- Hej - uśmiechnęła się.
- Cześć - odwzajemniłam gest i weszłam do środka.
W przedpokoju ściągnęłam buty, a potem poszłam za przyjaciółką do kuchni.
Była dość nowoczesna, mocno oświetlona. Meble miały brązowy kolor, a ściany pomalowane były na ciemnozielono.
Usiadłam na wysokim krześle i położyłam plecak pod nogi. Wpatrywałam się w Alex, która wyjmowała z półek słodycze, mnóstwo słodyczy.
- Jeszcze zrobię popcorn! - krzyknęła radośnie i poszła w stronę mikrofalówki.
Miała na sobie czarny dres i białą podkoszulkę na ramiączkach. Włosy upięła w luźnego koka, a na stopach miała kapcie w kształcie królika. Wyglądała uroczo.
- Pomóc Ci w czymś? - zapytałam.
- Nie, nie trzeba. Zaraz pójdziemy na górę, do mojego pokoju i włączymy jakiś film.
- Okay, chcesz coś konkretnie obejrzeć? - oparłam łokcie na blacie i przyglądałam się działaniom przyjaciółki.
- Nie wiem. Może jakiś horror? - zaproponowała.
- Nie ma mowy! Po ostatnim horrorze, nie mogłaś spać i ciągle się do mnie przytulałaś. I kazałaś mi sprawdzić czy nic w niej nie siedzi w szafie! Nigdy więcej nie chce tego powtarzać - zaśmiałam się.
- Oj tam, to było dawno, myślę, że już dojrzałam do oglądania tego rodzaju filmów - powiedziała i otworzyła paczkę żelek, biorąc jednego do buzi.
- Wątpię - odparłam cicho, jednak Alex tego nie usłyszała.
Kiedy popcorn był już gotowy, do kuchni wszedł Zayn, brat mojej przyjaciółki.
- O! Grace, cześć - uśmiechnął się szeroko.
Spoglądnęłam na niego i od razu poczułam, że moje policzki zrobiły się czerwone.
Zayn miał na sobie tylko i wyłącznie białe bokserki w czerwone paseczki. Momentalnie spojrzałam w dół i zobaczyłam lekkie wybrzuszenie w miejscu krocza, dlatego bez zastanowienia skupiłam swój wzrok na czymś innym.
- Jezus Maria! Ubierz się, człowieku - warknęła Alex.
- Jestem u siebie - wzruszył ramionami i zaczął nalewać sobie soku do szklanki.
- Rozumiem, że chcesz się pochwalić przed Grace.. - Alex uśmiechnęła się lekko w kierunku brata - Ale nie masz czym, naprawdę.
Chłopak spiorunował wzrokiem siostrę i uderzył ją z łokcia w brzuch.
- To chociaż ty sobie na mnie popatrz, bo założę się, że nigdy nie będziesz miała chłopaka, więc nie będziesz miała takich widoków - odpowiedział siostrze i wyszedł z kuchni.
- Jeszcze zobaczymy - pokręciła głową i prychnęła.
- Rodzeństwo - zaśmiałam się cicho - Kocham wasze kłótnie.
- Chodźmy na górę - dziewczyna chwyciła wszystkie słodycze i ruszyła w stronę swojego pokoju.
Wzięłam plecak oraz parę misek z jedzeniem i dotrzymywałam jej kroku.
Szłyśmy korytarzem o jasnych, beżowym ścianach, a kiedy znalazłyśmy się na końcu, Alex otworzyła drzwi i weszła, a ja zaraz za nią. Znalazłyśmy się w jej pokoju, który był śliczny. Miała jasnożółte ściany z wieloma plakatami, obrazami i zdjęciami. Po lewej stronie stało duże łóżko, na którym było pełno płyt DVD, obok półeczka z zieloną lampką i czarnym budzikiem. Dalej stała szafka z płytami CD i ozdobami oraz figurkami. Naprzeciwko łózka było biurku, na którym leżało pełno książek, a obok niego duża, szara sofa, na której prawdopodobnie będę spała. Na środku pokoju leżał kolorowy dywan, więc położyłam tam plecak.
- To jaki film oglądamy? - wyciągnęłam z torby słodycze i położyłam je na środku pokoju, Alex zrobiła to samo.
- Może najpierw pogadamy? Naprawdę chciałabym się dowiedzieć co się zdarzyło..
- Alex! - przerwałam jej.
- No co? - wzruszyła ramionami - Jestem ciekawa.
- Ugh, dobra. Miejmy to z głowy - westchnęłam - Co chcesz wiedzieć? - chwyciłam ciasteczko i spoglądnęłam na telefon.
- Z kim? - zapytała momentalnie.
- Nie znasz... - mruknęłam.
- Skąd wiesz? - zmarszczyła brwi - Znam wszystkich w okolicy.
- A co mam ci podać? Jego adres zamieszkania czy może pesel? - uśmiechnęłam się sztucznie.
- Hmm.. może zacznijmy od imienia i nazwiska - pokręciła głową z rozbawieniem.
- Justin Bieber - spoglądnęłam na nią, żeby zobaczyć jej reakcję, jednak nie była jakaś zaskakująco dziwna, dlatego odetchnęłam z ulgą. Przynajmniej ona nie słyszała historyjek o tym, że chłopak posiada broń, w porównaniu do mojej mamy. Ale po chwili skrzywiłam się, ponieważ dziewczyna zareagowała.. inaczej niż się spodziewałam.
Otworzyła szerzej oczy, a ciastko, które właśnie włożyła do ust, wypadło na podłogę.
- Naprawdę? - zapytała zdziwiona.
- Taaaaak - przeciągnęłam - Co w tym dziwnego? Coś z nim jest nie tak?
- Nie, nie o to chodzi. W sumie go nie znam - wzruszyła ramionami - Ale on jest mega przystojny. Jest taki awwwww - zaśmiała się - Jak takie ciasteczko.
Zaczęłam się głośno śmiać, ponieważ gdyby Justin to usłyszał, na pewno by się zdenerwował. Nie sądzę, że byłby zadowolony z tego co powiedziała Alex. Z resztą jaki chłopak chciałby być nazywany ciasteczkiem? No właśnie.
- Mhm - przegryzłam wargę, czekając na kolejne pytanie.
- No to... co robiliście? - zapytała wyczekująco.
- Dobra, no to na początku się..
- Czekaj! - szepnęła.
- Co jest? - spoglądnęłam na nią zdezorientowana.
Naprawdę chciałam mieć to już za sobą. To nie był dla mnie komfortowy temat, dlatego chciałam go zamknąć jak najszybciej się da, jednak ona mi to ciągle utrudniała.
Alex podeszła do drzwi i momentalnie je otworzyła.
- Auuuu! - krzyknął Zayn, który teraz leżał pod drzwiami, trzymając się za policzek.
- Jak śmiałeś podsłuchiwać?! - wrzasnęła dziewczyna.
Zaczęłam się głośno śmiać, ponieważ kochałam ich, naprawdę. Ich kłótnie były tak bezsensowne, a zarazem zabawne.
- Nie podsłuchiwałem, ja tylko..
- No co?! - krzyknęła Alex.
- Sprawdzałem tylko.. czy w tym miejscu.. podłoga tutaj.. um skrzypi - podrapał się niezręcznie po karku.
- Kurwa, i co? Skrzypi? - zapytała, piorunując go wzrokiem.
- Nie, na szczęście nie. To ja może już pójdę.. - i poszedł na dół.
Kiedy Zayn wyszedł, Alex trzasnęła drzwiami i usiadła obok mnie.
- On chciał usłyszeć co mówisz o..
- Wiem - pokiwałam głową - Na szczęście nic nie powiedziałam..
- Tak, ale teraz już go nie ma. To co robiliście z Justinem? - zapytała cicho, niemal szeptem.
- Wtedy nie uprawialiśmy seksu.. to był jakby suchy seks. Przez bieliznę, takie ocieranie się - powiedziałam zażenowana.
- Jak słodko - uśmiechnęła się - Też chce chłopaka! - westchnęła i oparła się o łóżko.
Potem zajadałyśmy się smakołykami i opowiadałyśmy sobie swoje historie, które zdarzyły się w ostatnim czasie. Naprawdę brakowało mi Alex i naszych bezpośrednich rozmów. Przy niej czułam się tak znakomicie, jakbyśmy były tylko my i nasze problemy. Nikt inny się nie liczył. Nie potrzebujemy kogoś innego, świetnie się razem dogadujemy i to nam wystarcza. Mogłabym całe wakacje spędzić z nią na rozmawianiu o byle czym. Właściwie nie mam żadnego problemu z wymyślaniem tematu przy niej, natomiast z innymi ludźmi tak. Stresuje się, ponieważ nigdy nie wiem co powiedzieć, a przy niej tak nie jest. Zawsze mam coś do powiedzenia. Dlatego tak lubię spędzać z nią czas. Kiedy nie miałam już siły dłużej rozmawiać, mruknęłam:
- Obejrzymy teraz jakiś film?
- Jasne, mogę wybrać? - zapytała z nadzieją.
- Pewnie - wzruszyłam ramionami i usadowiłam się wygodnie na łóżku.
Po minucie Alex do mnie dołączyła i zaczęłyśmy oglądać 'Bling Ring'. Kiedy chciałam zobaczyć, która jest godzina, zauważyłam, że mój telefon jest rozładowany, ale nie chciało mi się iść po ładowarkę, więc stwierdziłam, że wytrzymam bez komórki te dwie godziny.
Wtuliłam się mocniej w poduszkę i zaczęłam oglądać. Alex leżała obok mnie i.. dopiero teraz zauważyłam, że zasnęła. Ona jest naprawdę dziwna, przecież sama wybrała ten film i zasnęła już po 15 minutach oglądania go, natomiast mnie on bardzo zainteresował, więc nie miałam zamiaru przerywać go.Uśmiechnęłam się i zaczęłam patrzeć na monitor komputera.
Po parunastu minutach do pokoju wbiegł Zayn i Sam.
- Sam? - zapytałam zdziwiona i potarłam czoło - Co ty tu robisz?
- Grace, proszę cię. Musisz uciekać - powiedział szybko.
- Co? Dlaczego? - zmarszczyłam nos.
Siedziałam i wpatrywałam się w Sama, nie wiedziałam o co mu chodzi. Byłam kompletnie zdziwiona jego nagłością. I w ogóle co on tu robił? Skąd wiedział gdzie jestem? Jak znalazł adres Alex?
- Luke.. on tu jedzie. Pokłócił się z Bieberem i stwierdził, że to będzie jego kara. Gwałt na tobie. On chce się do ciebie dorwać.. proszę cię, chodźmy stąd! Mamy mało czasu... rusz się!

Siemka! Jak Wam się podoba rozdział? Wyraźcie swoją opinię w komentarzach.
Jeśli chcesz być informowana, to zapraszam do zakładki INFORMOWANI.
30 komentarzy = następny rozdział.
Jeśli to przeczytałeś, skomentuj.
O mój Boże, 37 000 wyświetleń! Nie wierzę! 
Dziękuje Wam wszystkim :))
Do następnego!
#Klaudia

sobota, 18 października 2014

17. Dzisiaj mi nie uciekniesz.

Miałam ochotę krzyczeć na cały dom, ale wiedziałam, że nie mogę tego zrobić. Nicki by mnie zabiła. Pamiętałam o tym, że jeszcze nie powiedziała ani Tedowi, ani mojej mamie o ciąży, dlatego starałam się zachować emocję w sobie.
Potrząsnęłam jej ramieniem, ale dziewczyna tylko lekko otworzyła oczy i zaczęła coś majaczyć pod nosem.
- Spokojnie, wszystko będzie dobrze - mruknęłam.
Byłam naprawdę zła. Nie tylko na nią, ale też na siebie. Gdzie byłam kiedy mnie potrzebowała? Wiedziałam, że stara się mnie odtrącić, ale przecież mogłam temu zapobiec. To nie musiało się tak stać. Ona mogła szczęśliwie urodzić dziecko i nie musiałaby kupować tych pieprzonych tabletek.
Co mam zrobić? Nie posiadam auta, więc nie mogę jej zawieść do szpitala, ale...
Justin.
On jest moją ostatnią deską ratunku. Jeśli mi pomoże, będzie moim wybawcą. Chociaż wątpię, że chciałby mi pomóc po tym co zrobiłam. Na początku go zwodziłam i starałam się umilić wieczór, a kiedy chłopak się podniecił, zostawiłam go. To nie było w porządku, ale naprawdę nie byłam w stanie tego zrobić. Nie mam pojęcia czy się bałam, czy może bardziej wstydziłam. To wszystko jest chore. Chciałabym zacząć współżyć i robić różne cudowne rzeczy, ale najwyraźniej w świecie się boję. I to nie jest normalny strach. Nie boję się rozebrać przed chłopakiem, nie o to chodzi. Mówię o pieprzonych wspomnieniach, które wracają każdego dnia. Nie chce poczuć tego ponownie. Wiem, że Justin nie chce mnie skrzywdzić  i nie zrobi mi nic złego, ale w mojej psychice to już jest zapisane.. to uczucie jest i zawsze będzie złe. U większości kobiet seks powinien sprawiać przyjemność, ale nie mi. Wiem, że kiedy będę już na tym etapie, aby zacząć się z nim kochać, to uczucie powinno mi sprawiać niesamowite doznania, ale tak nie będzie. Mój mózg jakby się przeprogramował. Moment włożenia, będzie mi przypominał tamten dzień i to świństwo, które ten człowiek mi zrobił. To naprawdę straszne, że przez głupotę tamtego chłopaka będę miała uraz do końca życia. I choćbym starała się najbardziej jak potrafię to i tak nie dam rady się przełamać. To wszystko jest chore.
Nie miałam wyboru, musiałam do niego zadzwonić. Może nawet zacząć się śmiać, ale niech mnie i Nicki po prostu zawiezie do szpitala. Westchnęłam, chwyciłam swój telefon i wybrałam numer Justina. Po 3 sygnałach odebrał.
- Cześć, zmieniłaś zdanie i masz zamiar mi pomóc? - zaśmiał się - To naprawdę było wredne, że mnie tak zostawiłaś. Następnym razem nie wypuszczę cię tak prędko, bo mam swoje potrzeby i..
- Justin, potrzebuje pomocy! - krzyknęłam szeptem, a pojedyncza łza spłynęła mi po policzku.
Ciągle wpatrywałam się w Nicki, która teraz zwijała się z bólu.
- Co się stało? - zapytał przerażony.
- Musisz nas zawieść do szpitala, Nicki.. ona.. wzięła tabletki i krwawi - powiedziałam - Proszę cię, zawieź nas do tego szpitala, ja umm.. wiem, że cię wcześniej tak zostawiłam, ale błagam, zrobię co chcesz, tylko..
- Już jadę - przerwał mi i się rozłączył.
Podbiegłam do umywalki i chwyciłam tabletki, schowałam je do kieszeni i podeszłam do Nicki. Myślę, że lekarz, który będzie ją badał, na pewno będzie chciał zobaczyć co wzięła. Objęłam dziewczynę ramieniem i podniosłam. Było naprawdę ciężko, ale Nicki opierała się na mnie.
- Musimy zejść na dół.. dasz radę, jasne? - szepnęłam.
Dziewczyna tylko pokiwała głową, a jej napuchnięte oczy od płaczu ciągle wpatrywały się w podłogę.Wyszłyśmy z łazienki i stanęłyśmy przed schodami. Popatrzyłam na nią zmartwiona natomiast Nicki kiwnęła głową na znak, że da radę. Szłam przed dziewczyną, żeby było jej łatwiej, a w razie gdyby się potknęła, zatrzymałaby się na mnie. Moje ręce były z tyłu, więc ją trzymałam. Schodziłyśmy bardzo powoli, ale gdy już stanęłyśmy przed drzwiami wyjściowymi, lekko się uśmiechnęłam, ponieważ najtrudniejsza droga była już za nami. Moje serce biło niemiłosiernie szybko, starałam się uspokoić oddech, ale to nic nie dawało. Byłam za bardzo zestresowana. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam zaparkowane na poboczu auto Justina, po paru sekundach silnik zgasł i chłopak wybiegł z niego. W mgnieniu oka znalazł się obok nas i spojrzał na Nicki z przerażeniem.
- Jakie tabletki wzięła? - zapytał.
- Poronne - odpowiedziałam i zamknęłam drzwi, ciągle trzymając dziewczynę.
- Ona...
- Tak - pokiwałam głową - Chodźmy.
Justin wziął na ręce Nicki i pobiegł w stronę samochodu, starałam się mu dorównać kroku. Kiedy znaleźliśmy się przy białym Lamborghini, otworzyłam tylne drzwiczki. Na szczęście to auto miało 4 miejsca, więc bez problemu usiadłyśmy z tyłu, chłopak usiadł za kierownicą i zaczął prowadzić samochód. Był zdenerwowany, widziałam to. Co chwilę przeczesywał ręką włosy i przegryzał wargę. Myślałam, że tylko ja mam takie nawyki, ale najwyraźniej nie byłam sama. Nicki siedziała po mojej prawej stronie i miała zamknięte oczy, ale ciągle jej twarz była skrzywiona co oznaczało, że nie straciła przytomności. Po paru minutach drogi byliśmy na miejscu. Tym razem byłam naprawdę wdzięczna, że jechał tak szybko. W tym przypadku liczyła się każda sekunda. Chłopak otworzył tylne drzwi i ponownie wziął moją siostrę na ręce. Wysiadłam z pojazdu, zamknęłam drzwi i pobiegłam w stronę szpitala, żeby otworzyć główne drzwi. Justin wszedł do szpitala, a tam w jednym momencie znalazło się wokół niego parę pielęgniarek i dwóch lekarzy. Dałam jednemu z nich tabletki, a ten uważnie im się przyjrzał, potem położyli Nicki na noszach i poszli z nią wgłąb korytarza.
Zaczęłam płakać. Byłam zła, smutna, zdenerwowana, zdezorientowana, zestresowana. Nie miałam pojęcia dlaczego to zrobiła. Przecież mówiła mi, że Michael się nią zaopiekuje, że wszystko będzie dobrze. Co się stało? Przecież nie mógł ot tak zmienić zdania. Usiadłam na krześle i rozglądnęłam się po otoczeniu. Po lewej stronie znajdowała się recepcja, za którą stała młoda blondynka o szczerym uśmiechu. Po prawej stronie był długi korytarz z wieloma drzwiami. W jednej z tych sal leżała Nicki.Ciągle się zastanawiałam czy zadzwonić do mamy i Teda. Powinni wiedzieć, ale przecież.. wiem, że ona nie chce żeby się dowiedzieli o tej ciąży, a gdy im powiem, będzie na mnie cholernie zła. Postanowiłam, że na razie nic im nie powiem. Tak będzie lepiej dla każdego z nas, przynajmniej nie będą się stresować w tym momencie. Ciągle byłam cała mokra, po tym jak wpadłam do jeziora, ale nie zwracałam na to najmniejszej uwagi, nie obchodziło mnie to jak wyglądam. Teraz liczyło się tylko zdrowie Nicki i jej dziecka. Siedząc na krześle, podciągnęłam nogi i oparłam głowę o kolana. Po chwili Justin usiadł obok mnie. Byłam mu tak cholernie wdzięczna. Gdyby nie on, nie wiem co by się stało. Musiałabym zadzwonić po pogotowie, a wtedy mama i Ted na pewno by się dowiedzieli, bo usłyszeliby dźwięk karetki.
- Dziękuje - szepnęłam i spoglądnęłam na chłopaka.
Nic nie odpowiedział, po prostu objął mnie ramieniem i przycisnął do swojej klatki piersiowej. Wtedy nie wytrzymałam i wybuchłam niekontrolowanym płaczem. W mojej głowie ciągle się odtwarzały najstraszniejsze scenariusze. Wyobrażałam sobie lekarza idącego w naszą stronę, który po chwili mówi 'Nicki nie żyje, robiliśmy wszystko co w naszej mocy, przykro nam'. Nie, tak się, kurwa, nie stanie. Ona jest za silna, da radę, wierzę w to. W pewnym sensie obwiniałam siebie, nie bez przyczyn, ponieważ to była moja wina. Gdybym powiedziała mamie o tym, że Nicki jest w ciąży na pewno by mi pomogła. Porozmawiała z nią jak kobieta z kobietą i wszystko wytłumaczyła. Pocieszyłaby ją i dzięki temu, moja siostra poczułaby się o wiele lepiej. Wtedy na pewno by tego nie zrobiła, jestem tego pewna.
- Nie płacz, wszystko będzie dobrze - mruknął Justin i pocałował mnie w czubek głowy.
- Właśnie, że nie - westchnęłam - To wszystko moja wina, gdybym z nią więcej rozmawiała, starała się jej to wszystko wytłumaczyć, po prostu jej pomóc, nie doszłoby do takiej sytuacji..
- Nie mów tak - oblizał powoli usta - To była jej decyzja, a ty nie mogłaś na nią wpłynąć. Widocznie tak się musiało stać.
W tej chwili nic mi nie pomagało, nieważne jakby ktoś mnie pocieszał, nie jest w stanie wywołać uśmiechu na mojej twarzy. To niemożliwe, jestem za bardzo zdenerwowana. Chce żeby lekarz do nas podszedł i powiedział, że wszystko jest już dobrze. To jedyne czego pragnę w tym momencie.
- Jak chcesz to możesz już iść - wtuliłam się w niego mocniej - Nie chce marnować twojego czasu.
Właściwie z tego co wiem, to Justin nie był blisko z Nicki, dlatego nie sądzę, żeby bardzo obchodziłoby go jej zdrowie. Wiem, że to brzmi bardzo źle, ale taka jest prawda. Ludzie, którzy dla nas nic nie znaczą, nie obchodzą nas.
- Nie, Grace. Poczekam tu z Tobą, nie chce żebyś była teraz sama - uśmiechnął się lekko w moim kierunku.
To zdanie mnie po prostu zagięło. Nie sądziłam, że będzie marnował swój czas na czekanie ze mną. Byłam bardzo wdzięczna, że spotkałam taką osobę jaką jest Justin. I ciągle nie rozumiałam dlaczego wszyscy się go czepiają. Nikt go dobrze nie zna, a ocenia. To mnie najbardziej denerwuje, ponieważ pozory mogą mylić. Justin w stosunku do mnie jest opiekuńczy, miły i szczery. Zaczęłam się zastanawiać nad tym, że to 'ukrywanie się' przed moją mamą jest męczące. Wiem, że Justin nie wie o tym, co moja rodzicielka o nim myśli, ale czas to wszystko zmienić. Chce żeby go poznała i zobaczyła jaki jest naprawdę. Ale z drugiej strony niby jak go mam przedstawić? Jako mojego dobrego przyjaciela? Znajomego? Chłopaka? Nie, to ostatnie na pewno nie. Porozmawiam z mamą jak tylko zobaczę, że zaczynamy czymś razem być. Wtedy nie będzie mnie to obchodziło, co o tym myśli moja matka, czy to akceptuje, czy też nie. To nie będzie ważne. Wiem, mówiła, że jeśli zacznę się z nim spotykać to pojadę do rodzinnego domu, ale ona tego nie zrobi, mam taką nadzieję, że nie jest do tego zdolna.
Chciałabym zacząć robić jakieś poważniejsze rzeczy z Justinem. W samochodzie zachowałam się bardzo dziecinnie, niestety zdaję sobie z tego sprawę, ale wtedy się przestraszyłam. Nadszedł czas, żeby to zmienić. Muszę się przed nim otworzyć i pozwolić mu dojść do siebie. Nie mogę ciągle żyć przeszłością, chce się zmienić na lepsze. Mam zamiar wprowadzić ten plan do swojego życia.
Całą noc siedzieliśmy przytuleni do siebie, nie odzywaliśmy się do siebie, właściwie w tej sytuacji nie było o czym rozmawiać. Ciągle myślałam o Nicki i o tym jak się czuję. Miałam nadzieję, że wszystko z nią okay, wierzyłam w to. Mimo, że nie byłam z nią bardzo blisko to jednak była moją przyrodnią siostrą, która jest dla mnie ważna. Koło 9:00 postanowiłam wysłać do mamy sms-a, żeby się nie martwiła i niczego nie podejrzewała.
Grace:
Hej, jestem z Nicki na wycieczce, nie martwcie się.
Wiedziałam, że to wszystko jest bez sensu, ale w tym momencie nie miałam innego planu. Musiałam ciągle kłamać, jednak wiedziałam, że za niedługo to wszystko się wyjaśni, Nicki im powie co się dzieje.
Parę minut po wysłaniu wiadomości, lekarz wyszedł z sali. Od razu się podnieśliśmy z krzeseł i ruszyliśmy z Justinem w jego stronę.
- Co z Nicki Merry? - zapytałam.
- A pani to..? - mruknął, poprawiając swoje okulary na nosie.
Miał może 35 lat, wyglądał dość młodo, ciemny blondyn z piwnymi oczami i paroma pieprzykami na prawym policzku.
- Siostra - odpowiedziałam.
- Z Nicki już lepiej, ale te tabletki, które wzięła.. one były bardzo niebezpieczne i to mogło się skończyć tragicznie dla niej, bo dla dziecka..
- Właśnie co z dzieckiem? - otworzyłam szerzej oczy.
- Proszę usiąść - kiedy posłusznie zajęłam miejsce, lekarz powiedział - Pani Merry straciła swoje dziecko, bardzo mi przykro - pogłaskał mnie lekko po ramieniu - Muszę już iść, obowiązki wzywają - i ruszył korytarzem.
Moje ręce zaczęły się trząść, a w oczach powoli zbierały łzy, to był szok.
- Przepraszam! - wrzasnęłam - Czy mogę się z nią zobaczyć?
- Pani siostra nie chce z nikim rozmawiać, ale proszę spróbować.. - mruknął i wszedł do sali na końcu korytarza.
Moje przypuszczenia się potwierdziły, nie w pełni, ale jednak. Zastanawiałam się jak ona się teraz czuję. Co będzie dalej? Czy da radę z tym żyć? Z myślą, że zabiła swoje własne dziecko? Nie rozumiałam tego wszystkiego, jak najszybciej potrzebowałam wyjaśnień, dlatego musiałam z nią porozmawiać.
Justin stał obok mnie i obejmował ramieniem, byłam wdzięczna, że był ze mną przez ten cały czas, bo sama nie dałabym rady.
- Pójdę do niej, dobrze? - mruknęłam i pogłaskałam go po policzku.
- Jasne, księżniczko, idź - uśmiechnął się lekko i z powrotem usiadł na krześle.
Zapukałam do drzwi, z których wcześniej wyszedł lekarz i weszłam do pomieszczenia. Znajdowało się w nim parę łóżek, ale tylko jedno było zajęte. Przez moją siostrę. Leżała tam i cicho płakała. Wiedziałam, że jest teraz kompletnie załamana, a to co zrobiła, będzie pamiętać do końca życia i jeden dzień dłużej.
Po prawej stronie wisiał mały telewizor na niebieskiej ścianie. W tym pokoju było czuć chłód i brak radości.
Nie wiedziałam co powiedzieć, jak zachować się w tej sytuacji..
- Hej - mruknęłam, ale dziewczyna nie odpowiedziała.
Nicki wyglądała źle, jej twarz była czerwona od płaczu, a w oczach widziałam tylko i wyłącznie ból oraz cierpienie. Ten widok był straszny.
Wzięłam taboret, który leżał przy oknie, położyłam go przy łóżku i usiadłam na nim. Cały czas starałam się nawiązać jakąkolwiek rozmowę, ale słabo mi to wychodziło. Nicki tylko płakała, a kiedy już się uspokoiła, znowu wybuchała płaczem. Po paru godzinach leżenia i płakania z nią, postanowiłam ponownie zacząć konwersację. Ona musiała mi to wszystko wyjaśnić i dobrze o tym wiedziała.
- Proszę Cię, porozmawiajmy.. - mruknęłam i pogłaskałam ją kciukiem po ręce.
- Nie chce, nie mamy o czym.. - westchnęła i wtuliła się w poduszkę.
- Nicki, musisz mi wszystko opowiedzieć - uśmiechnęłam się pocieszająco.
Moja siostra podniosła się do pozycji siedzącej, przeczesała ręką włosy i zaczęła:
- Co ci, kurwa, mam powiedzieć? Że miałaś rację? Tego chcesz? - warknęła, głośno oddychając.
- Wiesz, że nie o to mi chodzi.. chce po prostu poznać prawdę - mruknęłam.
- Nie mam zamiaru ci o tym mówić - westchnęła i spoglądnęła na mnie.
- Nicki, proszę Cię.. - oblizałam usta.
- No co chcesz wiedzieć?! - krzyknęła - Okłamałam cię, tyle. Michael mi wcale nie powiedział, że się nami zaopiekuje, on ma to wszystko w dupie. Myślisz, że łatwo mi było powiedzieć, że kazał mi spierdalać?! - warknęła - No właśnie.. - jej głos się załamał i znowu zaczęła płakać.
- Nicki, ja..
- Właśnie, Grace. Miałaś rację, miałaś tą pieprzoną rację! - płakała coraz głośniej.
- Shhh, shhh - szeptałam.
Ona była załamana, raz krzyczała, raz płakała. Było mi jej tak cholernie żal. Starałam się ją uspokoić, ale to było naprawdę trudne.

Przez kolejne 3 dni przychodziłam do niej do szpitala, Justin też wpadał i rozmawiał z nią. Mama i Ted myśleli, że pojechała na parodniową wycieczkę w góry ze znajomymi. Nie chciała nic im mówić, rozumiałam to i zaakceptowałam. Nie chciałam naciskać, wiedziałam, że to jej decyzja, więc jeśli będzie chciała im powiedzieć to to zrobi, sama, bez mojej pomocy.
- Gotowa? - zapytałam, wchodząc do sali, w której przebierała się Nicki.
- Tak, chyba tak - mruknęła i zabrała wszystkie swoje  rzeczy z szafki, które jej ostatnio przyniosłam.
Ruszyliśmy w stronę recepcji, tam dziewczyna podpisała jakieś papiery i wyszła ze mną ze szpitala.
- Justin czeka na nas na parkingu - uśmiechnęłam się szczerze - Tam - pokazałam w kierunku chłopaka opierającego się o samochód.
- Mhm - pokiwała głową i ruszyła w tamtą stronę.
Justin miał na sobie czarne rurki i biały podkoszulek. Na szyję zawiesił złoty naszyjnik, a na rękę założył złoty zegarek, na stopach miał białe adidasy. Wyglądał świetnie, zresztą jak zwykle.
- Cześć - mruknął i uśmiechnął się w naszą stronę.
Nicki wsiadła do samochodu, a ja oplotłam jego szyję rękami i cmoknęłam w policzek.
- Hej - przegryzłam wargę - Jedziemy?
- Tak - pokiwał głową i otworzył mi drzwi swojego samochodu.
Po parunastu minutach znaleźliśmy się przed naszym domem, Nicki nie żegnając się wysiadła z auta i ruszyła w stronę drzwi wejściowych.
- To dla niej trudne.. - mruknęłam.
- Wiem, kochanie - uśmiechnął się - Pomożesz jej, prawda? Ona wygląda jakby się miała zaraz zabić.
- Przesadzasz.. - westchnęła - Ale postaram się spędzać z nią więcej czasu.
- Tylko nie zapomnij, że mnie też masz - zaśmiał się.
- Mam cię? - uniosłam brwi, szeroko się uśmiechając.
Chłopak przegryzł wargę, potarł ręką moje kolano i cmoknął w czoło.
- Idź już - powiedział.
- Nie chcesz, żeby sytuacja się powtórzyła? - zapytałam zażenowana.
Miałam na myśl nasze ostatnie bliższe spotkanie w samochodzie, z którego uciekłam.
- Taaa - zaśmiał się - Nie chce żebyś mnie takiego zostawiła, bo potem sam muszę sobie poradzić z.. moim problemem.
- Wynagrodzę ci to kiedyś, obiecuję - włożyłam kosmyk włosów za ucho i wysiadłam z samochodu.
Do domu szłam wolnym krokiem, miałam nadzieję, że Nicki właśnie rozmawia z moją mamą i Tedem i mówi im całą prawdę. Weszłam do przedpokoju, ściągnęłam trampki i zaglądnęłam do salonu, w którym wszyscy siedzieli.
- Tam było naprawdę świetnie, ale nogi mnie już bolały od tego ciągłego chodzenia po górach - zaśmiała się Nicki.
Kłamała. Myślałam, że powie im prawdę, ale nie mieszam się w to. To jest jej decyzja. Spiorunowałam ją wzrokiem, jako ostrzeżenie, że wszystko słyszę i ruszyłam do pokoju.
Przebrałam się w szare spodnie dresowe i czarny podkoszulek, a włosy spięłam w wysokiego koka na czubku głowy. Na stopy naciągnęłam puchowe skarpetki, chwyciłam laptopa z biurka i ułożyłam się wygodnie w łóżku. Była godzina 14:00, więc miałam jakąś godzinę do obiadu. Weszłam na facebooka i sprawdziłam powiadomienia, a po paru minutach otrzymałam wiadomość od Sama:
Sam Sanders:
Dawno się nie widzieliśmy..
Grace Meet:
Wiem, przepraszam, mam dużo na głowie.
Sam Sanders:
Chcesz się zobaczyć dzisiaj?
Nie miałam ochoty, wolałam zostać z Nicki, ale wiedziałam, że dawno się z nim nie widziałam, a po za tym Nicki musi sobie wszystko przemyśleć, sama.
Grace Meet:
Okay, gdzie i o której?
Sam Sanders:
16:00, centrum handlowe?
Grace Meet:
Może być, do zobaczenia.
Westchnęłam i odłożyłam laptopa na bok. Wstałam z łóżka i poprawiłam koka na głowie, potem ruszyłam w stronę pokoju Nicki, chciałam zobaczyć jak się czuję, czy czegoś nie potrzebuje. Zapukałam i weszłam.
- Hej, nie potrzebu..? - przerwałam - Co ty robisz?
 Nicki siedziała na podłodze i pakowała swoje rzeczy do walizki.
- Wyjeżdżam - odpowiedziała krótko i wrzuciła do torby jeansy.
- Dlaczego? - zapytałam zdziwiona.
- Za dużo wspomnieć, nie mam zamiaru codziennie oglądać ucieszonej mordy Michaela, który podrywa kolejne dziewczyny - mruknęła.
- Nicki, nie..
- To już postanowione, ale nie martw się. Będę pisać, dzwonić. Jesteś dla mnie ważna i jako jedyna.. no nie licząc Justina, wiesz o tej sytuacji - uśmiechnęła się słabo.
- Ja uh.. dobrze. Ted wie?
- Wie. Powiedziałam mu, że mam już dość wakacji w Blater i chce jechać do matki, zgodził się, powiedział, że nie będzie mnie tu trzymał na siłę - wstała i podeszła do szafy.
- Kiedy wyjeżdżasz? - zapytałam.
- Za 30 minut wyjeżdżamy, mój tata mnie odwiedzie. Naprawdę nie chce być w tym miejscu, mam stąd same złe wspomnienia, o których chce zapomnieć - poprawiła swoją grzywkę i schowała do torby parę swetrów.
- Rozumiem, nie mam zamiaru cię zatrzymywać, musisz odpocząć, z dala od tego miejsca.. - westchnęłam.
Nie byłam szczęśliwa z tego powodu, ona mnie po prostu zostawiała. Czułam to. Ale wiedziałam, że musi to wszystko przemyśleć i chciałaby uciec od tego wszystkiego, ale nie może, jeśli codziennie widzi tą miejscowość i Michaela.
Uśmiechnęłam się, podeszłam do niej i mocno ją przytuliłam.
- Ufam ci - mruknęła.
- Nie powiem o tym nikomu, możesz mi wierzyć - pogłaskałam jej plecy - Będę tęsknić, masz pisać, dzwonić, wysyłać listy..
- Wysyłać listy? - zapytała rozbawiona.
- Tak, właśnie tak, chce dostać do ciebie list! - krzyknęłam, na co dziewczyna się zaśmiała.
To był pierwszy moment, kiedy widziałam ją uśmiechniętą.
- Do zobaczenia, Grace - usiadła na łóżku.
- Do zobaczenia - i wyszłam z pokoju.
Poszłam do kuchni, w której gotowała moja mama. Po paru minutach podała mi obiad, w pośpiechu zjadłam makaron z mięsem, a potem poszłam na górę się przygotowywać.
Założyłam krótkie, czarne spodenki i zieloną koszulę w kratę. Chwyciłam czarną torebkę do której włożyłam najpotrzebniejsze rzeczy, a potem poszłam do łazienki. Wypsikałam się perfumami i poprawiłam makijaż. Włosy zostawiłam proste, bo nie miałam już czasu, żeby coś z nimi zrobić.
Zbiegłam po schodach i zawołałam:
- Idę z Samem na zakupy, wrócę wieczorem! - ubrałam trampki i wybiegłam z domu, nie czekając na odpowiedź.
***
Właśnie siedzieliśmy wraz z Sandersem w kawiarni, pijąc kawę i jedząc rogaliki z czekoladą. Chodziliśmy już po centrum parę godzin i wchodziliśmy do różnych sklepu, właściwie nic nie kupiliśmy, tylko oglądaliśmy. Nie miałam za dużo kasy, więc nie chciałam wydać jej na jakieś głupoty.
- Spędzamy ze sobą za mało czasu - mruknął i wziął gryza swojego rogala.
- Taa - uśmiechnęłam się, a po chwili dodałam - Z twoim okiem już lepiej.
- Tak, już prawię wszystko się zagoiło - odparł.
- Powiesz mi o co chodziło? Dlaczego oni ci to zrobili..? - zapytałam, popijąc kawę.
- Grace, miałaś odpuścić - westchnął.
Rozglądnęłam się po pomieszczeniu. Ta kawiarnia miała gust. Wszystko było w kolorach brązu, ale nie zlewało się. Na ścianach wisiało parę obrazków z ładnie ozdobionymi napojami oraz różnego rodzaju ciasta.
- Nie odpuszczę - uśmiechnęłam się szczerze.
- Zawsze mnie denerwujesz - pokręcił głową z rozbawieniem - Jesteś strasznie uparta.
- Uczę się od ciebie - zaśmiałam się.
Siedzieliśmy tu jeszcze godzinę i rozmawialiśmy o błahych sprawach. Było naprawdę miło. Sam ciągle mnie rozbawiał i czułam, że jednak potrzebowałam takiego spotkania z przyjacielem. Chociaż na chwilę zapomniałam o Nicki i jej problemach. A chłopak się zmienił, na lepsze oczywiście. Skończył ze swoimi nieprzyzwoitymi żartami, które były cholernie żenujące, nie dotykał mnie, kiedy nie chciałam, był miły, uprzejmy i się nie narzucał. Kiedy nasze talerzyki i filiżanki były puste, zasunęłam za sobą krzesełko i czekałam na Sama, który zapłacił za nasz podwieczorek.
Chodziliśmy po centrum bez żadnego celu, nie chciałam nic kupować, więc nie zależało mi do którego sklepu wejdziemy. Po paru minutach zatrzymałam się i zobaczyłam, że Justin stoi z kolegami po mojej prawej stronie. Był daleko, ale patrzył w naszym kierunku. Pomachałam mu, natomiast on nie zwrócił na to uwagi i rozmawiał nadal ze swoimi znajomymi.
Szłam obok Sama, który opowiadał mi o tym co robił przez ostatni tydzień.
- Ostatnio otworzyli nowy basen, musisz się tam ze mną wybrać - uśmiechnął się.
- Tak, na pewno tam razem pójdziemy - odwzajemniłam gest i szłam dalej.
Ciągle się zastanawiałam nad tym dlaczego Justin mi nie odmachał. O co chodziło? Nie miałam pojęcia. Może mnie nie zauważył? Tak, na pewno tak. Próbowałam sobie to wmówić, natomiast dobrze wiedziałam, że miałam z nim krótki kontakt wzrokowy.
Staliśmy obok fontanny i szliśmy powolnym krokiem, Sam teraz opowiadał mi o tym, że zaczął gotować i, że świetnie mu to wychodzi. Po chwili poczułam, że jego ręka znalazła się owinięta wokół mojej talii. Już miałam coś powiedzieć, kiedy zobaczyłam Justina idącego w naszą stronę.
- Sanders, nie dotykaj czegoś co nie jest twoje - warknął przez zaciśnięte zęby i stanął naprzeciwko nas.
Momentalnie strzepnęłam rękę Sama z mojego ciała i delikatnie się od niego odsunęłam.
- A co, może jest twoje? - zapytał rozbawiony.
- Żebyś wiedział - odpowiedział Justin, piorunując go wzrokiem.
- Mam do niej takie same prawa, jak ty - warknął Sam.
- Ty nie masz żadnych praw, Sanders - uśmiechnął się Justin - A teraz stąd spierdalaj, chyba, że chcesz, żeby twoje oko znowu wyglądało tak jak ostatnio. Widzę, że jeszcze się nie zagoiło po naszym ostatnim spotkaniu - zaśmiał się sarkastycznie.
 - Przyszedłem tu z nią, więc..
- Więc ją zostaw w spokoju - odpowiedział zachrypniętym głosem Justin i chwycił mnie za rękę.
- Grace.. - mruknął Sam.
- Zobaczymy się potem? - zapytałam, lekko zażenowana tą całą sytuacją.
Rozmawiali o mnie jak o jakiejś rzeczy, to było chore.
- Taa - spiorunował wzrokiem Justina i odszedł.
Justin pociągnął mnie w stronę wyjścia, więc posłusznie za nim poszłam. Po paru minutach spaceru, znaleźliśmy się obok jego samochodu.
- Mówiłaś, że chcesz spędzić czas z siostrą, a spotykasz się z nim - przymrużył lekko oczy.
- Taki był plan - pokiwałam głową - Ale Nicki dziś wyjechała..
- Co? - zmarszczył nos w zdziwieniu.
- No tak postanowiła - wzruszyłam ramionami - Rozumiem ją.
Chłopak pokiwał głową i objął mnie w talii. Nachylił się i dotknął moich warg swoimi. Jego usta były  tak cholernie miękkie. Pogłębiłam pocałunek i położyłam ręce na jego szyi. Chłopak oblizał moją dolną wargę, więc ją lekko uchyliłam. Bieber popchnął mnie na swój samochód i przycisnął całe swoje ciało do mojego, a jego język już szukał mojego. Kiedy go znalazł zaczęliśmy toczyć walkę o dominację. Jego ręce masowały moje boki, natomiast ja ciągnęłam go za końcówki włosów.
- Chodźmy do samochodu - mruknął przez pocałunek.
Pokiwałam głową i poczekałam aż Justin usadowi się pierwszy, potem usiadłam na nim okrakiem, zamknęłam drzwi samochodu i musnęłam jego usta. Oderwałam się od niego, żeby zaczerpnąć powietrza i lekko się uśmiechnęłam w jego stronę. Potem przypomniało mi się coś, co musiałam wyjaśnić.
- Rozmawiałeś o mnie jak o rzeczy - westchnęłam.
- Wydawało ci się - pokręcił głową i zaczął całować moją szyję.
- Justin, przestań - odepchnęłam go lekko - Nie rozumiem dlaczego tak traktujesz Sama, to mój przyja..
- On nim nie jest, nawet go tak nie nazywaj - oblizał usta.
- Skąd możesz o tym wiedzieć, przecież..
- Nie zbliżaj się do niego - westchnął.
- Justin nie możesz mi zabronić się z nim spotykać - pokręciłam głową.
- Nie zabraniam, po prostu proszę - uśmiechnął się.
- Ale to nie zmienia faktu, że mówiliście o mnie jak o rzeczy - przymrużyłam lekko oczy.
- To nie moja wina, że on trzyma łapy tam gdzie nie trzeba - odparł i przycisnął swoje usta do moich.
Wiedziałam, że teraz ani on, ani ja nie mamy ochoty na rozmowę, oboje chcieliśmy czegoś spróbować, czułam to.
Całował moją skórę na szyi, co jakiś czas ssąc ją i przegryzając. Wiedziałam, że za niedługo będę miała tam parę malinek. Będę musiała się ukrywać przed mamą.. chociaż.. nie, na pewno nie. Mam to w dupie, a ona musi to zaakceptować.
- Dzisiaj mi nie uciekniesz -  położył ręce na moje pośladki i zaczął je lekko masować.
- Nie ucieknę, obiecuję - jęknęłam.
Justin przysunął fotel do tyłu, żebyśmy mieli trochę więcej miejsca. Wiedziałam, że to jest ta chwila, w której muszę się przełamać. Chce to zrobić. Nie tylko dla niego, ale też dla siebie. Chce pokazać, że jestem cholernie silna i mogę wszystko przezwyciężyć. Zeszłam z niego i uklęknęłam na podłodze auta.
- C-co ty robisz? -  zająknął się.
- Muszę zrobić coś, czego ostatnio nie dokończyłam, prawda? - uśmiechnęłam się zadziornie i chwyciłam pasek jego spodni.
Chłopak bez zastanowienia podniósł swój tyłek, więc powoli rozpięłam pasek jego spodni i rozporek, a potem pociągnęłam jego spodnie w dół. Zatrzymały się przy kolanach, a ja czułam się coraz bardziej speszona, ale wiedziałam, że nie mogę przestać. Nie teraz, kiedy to zaszło tak daleko. Miał na sobie czarne bokserki od Calvina Kleina, a wybrzuszenie w nich coraz bardziej rosło. Bez zastanowienia położyłam rękę na jego kroczu i zaczęłam je lekko masować. Moje serce biło cholernie szybko, a adrenalina buzowała w żyłach. Starałam się to zrobić jak najlepiej, żeby nie zawieść Justina. Masowałam jego członka przez bokserki, co chwilę lekko go ściskając. Potem spoglądnęłam na chłopaka. Miał wysoko podniesioną głowę i zamknięte oczy. Wyglądał jakby delektował się moim dotykiem, a uśmiech nie schodził mu z twarzy, dlatego stwierdziłam, że mu się podoba. W aucie robiło się coraz bardziej gorąco, w tym momencie byłam wdzięczna, że jest ciemno, ponieważ jest małe prawdopodobieństwo, że ktoś by nas zobaczył. Wiedziałam, że to jest już ten moment, kiedy powinnam ściągnąć jego bokserki, dlatego chwyciłam ich skrawek i głęboko odetchnęłam, potem spoglądnęłam na Justina i je zsunęłam. Nie chciałam tam patrzeć. Bałam się, stresowałam, byłam po prostu jak z waty, nie mogłam się ruszyć.
- Heej - uśmiechnął się Justin, widząc moje speszenie - To nic takiego - pogładził kciukiem moją brodę - Spójrz w dół.
Mój wzrok zjeżdżał coraz niżej, aż w końcu ujrzałam penisa Justina. Moje oczy momentalnie się rozszerzyły i czułam, że robię się coraz bardziej czerwona. Jego członek był już gotowy, ponieważ stał na baczność. Uśmiechnęłam się lekko i delikatnie nachyliłam, nie odrywając od niego wzorku. Czy był duży? Według mnie tak. Nie mam żadnego porównania, ale gdy sobie pomyślałam, że mam coś tak wielkiego wziąć do buzi, to się przeraziłam. Przecież to się nie zmieści - pomyślałam.
Jednak nie miałam czasu na zastanawianie się nad tym, ponieważ Justin czekał. Głęboko odetchnęłam i chwyciłam jego końcówkę do buzi. Zaczęłam ją powoli lizać, a z ust chłopaka wydobywały się jęki. To naprawdę pomagało, ponieważ miałam jakąś świadomość, że mu się podoba i, że robię mu dobrze. Owinęłam usta wokół jego penisa i po chwili poczułam jego ręce z tyłu mojej głowy, które popychały lekko mnie w kierunku jego członka. Byłam wdzięczna, ponieważ nadawał mi tempo i było mi o wiele łatwiej.
- Kurwa, Grace - jęknął.
Poruszał moją głową w przód i w tył, a mój język wirował wokół jego penisa. Starałam się go wziąć jeszcze bardziej, przez co Justin znowu jęknął. Jego krzyki sprawiały, że czułam się coraz pewniej, dlatego nie przestawałam.
- Zaraz dojdę - mruknął.
Po paru sekundach, jego penis zaczął mocniej pulsować, a po chwili wystrzeliło z niego nasienie. Poczułam ciepłą, słoną mazie w ustach. Nie chciałam tego wypluć, to byłoby dziwne, dlatego bez zastanowienia, połknęłam to. Jego penis zaczął wiotczeć, więc się odsunęłam i usiadłam na fotelu obok.
Chłopak nałożył na siebie bokserki i spodnie, a potem westchnął.
- Boże, to było niesamowite - powiedział - Ile wcześniej robiłaś lodów?
- Ja ugh.. zero - mruknęłam zażenowana i spoglądnęłam w szybę.
- Co? Naprawdę? To co dopiero będzie, jak poćwiczysz i...
- Przestań - schowałam twarz w dłoniach i czułam, że robię się coraz bardziej czerwona.
- Nie wstydź się, księżniczko - uśmiechnął się - Za niedługo ja będę sprawiał ci przyjemność i obiecuję ci, że będziesz głośno krzyczeć moje imię.
- Możemy już jechać? - zapytałam cicho.
- Bardzo głośno - powtórzył i się zaśmiał - Tak, jedźmy - nachylił się, cmoknął mnie w usta i przekręcił kluczyk w stacyjce.
Jechaliśmy w ciszy, byłam cholernie zażenowana tą całą sytuacją i nie wiedziałam co powiedzieć, jak się zachować. Czułam, że moje policzki mnie pieką, a serce nadal mocno biję. Ciągle się stresowałam, chociaż nie było czym. Kiedy zaparkował auto przed moim domem, już miałam z niego wysiąść, kiedy chłopak mnie zatrzymał i chwycił za łokieć.
- Proszę cię.. nie mów, że się wstydzisz - uśmiechnął się delikatnie.
- Nie, ja..
- Grace, przecież widzę. Nie ma się czego wstydzić. To normalne, jasne? - zaśmiał się cicho.
- Mhm - pokiwałam głową - Do zobaczenia - mruknęłam.
- Pa, księżniczko.
Wysiadłam z samochodu i ruszyłam w stronę domu. Uśmiechałam się sama do siebie, bez powodu. To było dziwne. W przedpokoju ściągnęłam buty i już miałam wejść po schodach na górę, kiedy zatrzymał mnie głos mojej mamy, który dobiegał z kuchni.
- Czyj to był samochód?


Hej! Ten rozdział wyszedł mi dłuższy niż myślałam, ale to chyba dobrze, nie? Bo każdy z nas lubi czytać takie rzeczy :D No więc jak Wam się podoba Grace w takiej odsłonie? Poradziła sobie? Jak oceniacie ten rozdział? Może chcecie więcej takich scen? Proszę, wyraźnie w komentarzu swoją opinię. TO DLA MNIE WAŻNE. Jeśli przeczytałaś ten rozdział, to tak bardzo ładnie proszę: SKOMENTUJ. Sprawisz, że będę z siebie dumna i uśmiech nie będzie schodził z mojej twarzy przez cały dzień :) 
Jeśli chcesz być informowana to zapraszam do zakładki INFORMOWANI. 
Dziękuje za 34,100 wyświetleń.
Widzimy się za tydzień, cześć!
#Klaudia

sobota, 11 października 2014

16. Nie nachylaj się tak..

Stałam w miejscu i wpatrywałam się w Luke'a. Chciałam coś powiedzieć, cokolwiek, ale nie mogłam otworzyć buzi. Czułam się jakby ktoś odebrał mi mowę. Momentalnie wyrwałam rękę z uścisku Justina i wypuściłam głośno powietrze.
- To my już pójdziemy - powiedział Jaxon, wkładając ręce do kieszeni swoich spodni.
- Tak, pójdziemy - potwierdził Luke, głośno się przy tym śmiejąc - Powodzenia, Bieber! - machnął ręką w stronę Justina i zacmokał.
Patrzyłam na oddalających się chłopaków, a w brzuchu poczułam nieprzyjemne ukłucie. Wiedziałam, że zostałam sam na sam z Justinem. Nie chciałam z nim rozmawiać, nie miałam zamiaru słuchać jakichś pieprzonych wyjaśnień. Nie byłam nawet zła o to, że sprzedaje narkotyki. Wiadomo, to był dla mnie wielki szok, ale bardziej martwiłam się o niego. Zastanawiałam się czy sam nie bierze tego gówno, ale najbardziej bolało mnie to, że mi o niczym nie powiedział. Żyłam w nieświadomości. Przecież w każdej chwili mógł mi czegoś dosypać. Chociaż tego nie zrobił.. jak na razie.. W głowie odbijało mi się kolejne pytanie. Dlaczego sprzedaje prochy? Czemu nie może znaleźć sobie jakiejś normalnej, legalnej pracy?
Chłopak stał za mną, nie widziałam go, ale słyszałam jego ciężki oddech. Wpatrywałam się w centrum handlowe przede mną. W oknach widziałam ludzi robiących zakupy. Nie byli niczego świadomi, nie wiedzieli co ja tutaj przeżywam. Chciałabym tak beztrosko kupować sobie ciuchy, ale niestety. Los przygotował dla mnie zupełnie coś innego. Chłopaka, który sprzedaje narkotyki.
Westchnęłam i nerwowo przegryzłam wargę. Nie chciałam się obracać, w pewnym sensie bałam się, że chłopak potwierdzi to co powiedział Luke, ale w głębi serca miałam nadzieję, że zaprzeczy i powie, że jego kolega to wszystko zmyślił. Niestety ta długa, niekomfortowa cisza utwierdzała mnie w przekonaniu, że Luke mówił prawdę.
- Powiedz coś - mruknął po chwili.
Nic nie mówiłam, ponieważ ciągle zastanawiałam się nad tym wszystkim. Próbowałam sobie to wszystko poukładać w głowie. Wiatr wiał we wszystkie strony, przez co moje włosy były w kompletnym nieładzie.
Justin chwycił mnie za łokieć i obrócił w swoją stronę. Spotkałam się z jego karmelowymi oczami, które wypalały we mnie dziurę. Spuściłam głowę i mruknęłam:
- Nie sądzisz, że to właśnie ty powinieneś coś powiedzieć?
Chłopak przeczesał ręką włosy i wpatrywał się w swoje buty. Długo się zastanawiał nad tym co powiedzieć, aż w końcu zaczął:
- Nie chciałem żebyś dowiedziała się o tym w ten sposób..
- A czy do kurwy nędzy miałeś zamiar kiedykolwiek mi o tym powiedzieć?! - wybuchnęłam.
Nie miałam już siły udawać, że mnie to nie dotknęło i nie zrobiło na mnie żadnego wrażenia.
- Oczywiście - oblizał powoli dolną wargę - Ale nie teraz. Nie wtedy, kiedy miało być dobrze. Mieliśmy iść na normalną randkę i miło spędzić czas. Ale nie. Zawsze coś się musi stać.
- Zauważ, że wszystkie złe rzeczy dotyczą ciebie - warknęłam - Ja nie mam nic wspólnego z narkotykami, tylko ty.
- Teraz wszystko zwalasz na mnie - odpowiedział przez zaciśnięte zęby - Zobacz, że wiele rzeczy dzieje się przez ciebie i twoje dziecinne zachowanie.
- Moje dziecinne zachowanie? - powtórzyłam, kręcąc głową.
- Kurwa, tak! - krzyknął - Zawsze masz o coś do mnie pretensję, chociaż tak naprawdę nie powinno cię to obchodzić. To moje gówniane życie, więc co za różnica czy sprzedaje prochy, czy też nie? To nie twoja sprawa. Nie robię tego przy tobie, więc w czym tkwi problem? To zachowanie jest dziecinne.
- Oh, mam prawo się tak zachowywać. A wiesz czemu? Bo jestem dzieckiem! Myślałam, że spotykając się z młodszą dziewczyną, będziesz tego świadomy, że nie jestem jak inne dziewczyny, z którymi umawiałeś się dotychczas - powiedziałam poirytowana - Nawet nie zauważyłeś, że staram się być dojrzalsza. Dla ciebie, dla ciebie, kurwa. Ale jeśli ty tego nie zauważasz to widocznie nie mam po co się starać - warknęłam - I przepraszam, że jestem zaskoczona tym, że sprzedajesz narkotyki. Przecież to nic takiego, to jest tylko nielegalne - prychnęłam - Rób co chcesz, ja mam to w dupie, nie wciągniesz mnie w to, nie ma mowy.
- Czy kiedykolwiek próbowałem cię w to wciągnąć? Nie - odpowiedział na swoje pytanie, patrząc na mnie z wyrzutem.
- Może miałeś taki zamiar - przymrużyłam lekko oczy.
- Czy ty siebie słyszysz? - pokręcił głową z niedowierzaniem.
Westchnęłam i ruszyłam przed siebie. Wiedziałam, że dzisiaj nic nie wyjaśnimy. Byłam za bardzo zdenerwowana, tak samo on. Jednym słowem - emocje brały nad nami górę. Niestety.
- Gdzie idziesz? - usłyszałam pytanie Justina.
Zatrzymałam się i odpowiedziałam sarkastycznie:
- Do kina - uśmiechnęłam się - No do domu.. a jak myślisz?
- Skoro cię tu przywiozłem, to muszę cię odwieźć - mruknął, podszedł do mnie i chwycił mnie za nadgarstek.
Zaczęłam się szarpać, bo naprawdę nie chciałam z nim jechać. Potrzebowałam samotności, ciszy. Tak trudno to zrozumieć?
- Wrócę sama, nie jestem dzieckiem - otworzyłam szerzej oczy na wypowiedziane wcześniej słowa - A właściwie to nim jestem.. - wyrwałam się z jego uścisku i zaczęłam iść w innym kierunku.
- Własnie, dlatego wsiądź do tego pieprzonego samochodu i pozwól mi cię odwieźć. Nawet w takich chwilach jak ta, ja.. nie chce żeby coś ci się stało - westchnął i lekko mnie popchnął w kierunku auta.
Chłopak kliknął przycisk na kluczyku, dzięki czemu samochód się otworzył. Weszłam do niego, trzaskając drzwiami (niechcący), zapięłam pas i wpatrywałam się w boczną szybę. Po chwili Justin usiadł obok mnie, włożył kluczyk do stacyjki i zaczął prowadzić samochód. Jechał szybko, ale w tej sytuacji, nie miałam zamiaru kazać mu zwolnić. Po paru minutach drogi, zatrzymał się na poboczu. Popatrzyłam zdezorientowana na niego, jednak ten tylko westchnął i obrócił się w moim kierunku. Spoglądnęłam za szybę i ujrzałam ciemny las. Świetnie, czuję się o wiele bezpieczniej.
- Dlaczego...
- Musimy sobie coś wyjaśnić - odparł, nie czekając na dokończenie mojego pytania - Nie stresuj się, przecież nic ci nie zrobię.
- Mhm - mruknęłam.
Siedzieliśmy w bardzo niezręcznej ciszy. Nie mogłam tego wytrzymać, w głowie siedziało mi jedno, cholerne pytanie, na które musiałam znać odpowiedź.
- Dlaczego to robisz? - zapytałam cicho.
- Co? - zapytał zdziwiony.
- No wiesz co.. - odpięłam pas i odwróciłam się w jego stronę - Dlaczego sprzedajesz prochy? Chcesz się wpakować w to całe gówno?
- Już to zrobiłem - mruknął - Nie zrozumiesz tego..
- Justin.. - westchnęłam.
- Chce się po prostu pogodzić - uśmiechnął się lekko.
- Chce po prostu poznać prawdę - odparłam szorstkim tonem.
- Nie dogadamy się - oznajmił.
- Widocznie nie - wzruszyłam ramionami i pokręciłam głową.
Siedzieliśmy w tym pieprzonym aucie równą godzinę. Nikt się do siebie nie odzywał. Zastanawiałam się nad tym jak chłopak rozmawiał ze mną przed kinem. To było coś w rodzaju.. wyznania miłości. Powiedział, że był zazdrosny o Sama, to naprawdę słodkie. Chciałabym wrócić do tamtej chwili, ale niestety.. to jest niemożliwe. Tą idealną chwilę zepsuł Luke. Szczerze? Wolałam o tym nie wiedzieć. Justin widocznie miał rację, nie mówiąc mi o tym. Chociaż.. prędzej czy później i tak bym się o tym dowiedziała. Kłamstwo ma krótkie nogi i każdy z nas doskonale o tym wie.
- Dobra.. - zaczął Justin - Porozmawiajmy na spokojnie.
- To dobry pomysł - pokiwałam głową.
- Porozmawiajmy jak dorośli ludzie - mruknął.
- Nie mogę, przecież jestem dzieckiem - przymrużyłam oczy.
- Nie zaczynaj, dobrze wiesz, że prawda jest inna. Nie miałem tego na myśli, jesteś naprawdę dojrzała jak na swój wiek. Przecież gdyby było inaczej, nie spotykałbym się z tobą, nie?
- Chyba - mruknęłam i się uśmiechnęłam.
- Nie chyba, tylko na pewno - zaśmiał się pod nosem.
- Justin - powiedziałam poważnie - Dlaczego sprzedajesz..? Odpowiedz na to pytanie, proszę.
- Grace, czy ty zawsze wszystko musisz wiedzieć? Nie lepiej żebyś to po prostu zaakceptowała i nie wdawała się w szczegóły?
- Nie - wzruszyłam ramionami.
- Niech ci będzie - westchnął ze zrezygnowaniem - Robię to tylko i wyłącznie dla pieniędzy. Sam nie biorę, nie musisz mnie nawet o to pytać.
- Ale przecież jest tyle innych prac..
- W tej się zarabia naprawdę dużo.
- Ale..
- Mówiłem, że nie zrozumiesz.. - oblizał powoli usta.
- Rozumiem, już ci nie będę przerywać, przepraszam. Kontynuuj - pokazałam gestem ręki, żeby mówił dalej.
- Dobrze wiesz, jak mieszkam. To osiedle nie jest odpowiednie dla Jazzy i mojej mamy. A odkąd mój ojciec odszedł.. z kasą jest coraz gorzej. Przecież nie mogę stać i przypatrywać się mojej ciężko pracującej matce, nie? Wiem, że tego nie zrozumiesz. Jesteś za młoda i nie mówię tego w złym sensie. Po prostu twoi rodzice dają ci wszystko pod nos. Ja tak nie mam. Ale uzbierałem już sporo pieniędzy, więc za niedługo się przeprowadzimy.
- Ja.. um.. cieszę się - wymamrotałam - To dobrze, że będziecie mieszkać w lepszych warunkach, ale przecież ja tez nie mam wszystko podkładane pod nos..
Już miałam mu powiedzieć, że było mi naprawdę ciężko, kiedy moi rodzice się rozwodzili, ale na szczęście w porę się zatrzymałam. Przecież Justin miał dokładnie taką samą sytuację, więc nie miałam nawet prawa o tym wspominać.
- Rozumiem Cię - pokiwałam głową, uśmiechając się - Na twoim miejscu, też bym tak postąpiła. Jestem tego pewna. A tak w ogóle.. to co z twoimi firmowymi ubraniami i tym cholernie drogim samochodem? - wskazałam palcem na pojazd - Skoro nie masz pieniędzy, to jak..?
- Za zarobione przeze mnie pieniądze kupuje te ubrania, a auto.. teoretycznie samo na siebie zarabia - zaśmiał się cicho.
- Co? Co to znaczy? - zmarszczyłam nos.
- No wiesz.. w sumie to nic takiego.
- Tylko nie mów, że bierzesz udział w jakichś nielegalnych wyścigach samochodowych - zaczęłam się głośno śmiać.
Kiedy chłopak mi nie zawtórował, spoglądnęłam na niego. Zachłannie wpatrywał się w kierownicę, trochę zmieszany.
- O mój Boże - przyłożyłam rękę do swoich ust - Powiedz, że to nieprawda i zacznij się śmiać, proszę..
- Nie mogę - pokręcił głową i podrapał się po karku.
- Przecież to jest niebezpiecznie, możesz przez to zgin..
- Ale to jest nic trudnego. Chłopcy w tym mieście nie potrafią się ścigać, uwierz. Dlatego najczęściej, to ja wygrywam i zgarniam wszystkie pieniądze. Szybki sposób na zarobienie kasy - wzruszył ramionami.
Moje serce zaczęło bić szybciej, a ręce lekko trząść. Nie mogłam w to uwierzyć. To właśnie tym samochodem, Justin bierze udział w jakichś pieprzonych wyścigach.. dla pieniędzy. Gdybym miała, to sama oddałabym mu wszystkie moje pieniądze, żeby tylko przestał się ścigać. Zależało mi na nim. Ale niestety nie posiadam dużej sumy pieniędzy, a od taty ani mamy nie mogę pożyczyć.. musiałabym się im tłumaczyć, po co mi aż tyle, a to jest za bardzo ryzykowne. Niestety, nie mogę mu pomóc.
- To tym autem się ścigasz? - zapytałam, chociaż dobrze znałam odpowiedź i dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego, jak głupie było to pytanie.
- Nie mam innego - uśmiechnął się.
Przytaknęłam i położyłam ręce na swoich kolanach. Chłopak jedną ręką opierał się o kierownicę, a drugą trzymał się fotela.
- Wszystko wyjaśnione? - zapytał.
- Tak.. chyba tak - odparłam cicho.
- To dobrze. Ale mam nadzieję, że wiesz, że nie możesz nikomu o tym powiedzieć? Nikomu - podkreślił - Ufam ci.
Poczułam dziwne ukłucie w brzuchu, kiedy wypowiedział ostatnie zdanie,a przez mój kręgosłup przeszedł przyjemny dreszcz. Wiedziałam, że nie mogę go zawieść, dlatego bez żadnego namysłu odpowiedziałam:
- Nikomu nie powiem - uśmiechnęłam się szczerze - A tak w ogóle.. możemy już jechać? Tu jest naprawdę strasznie.
- Strasznie - powtórzył rozbawionym tonem - Boisz się? - mruknął i dźgnął mnie palcem w policzek.
- Tak - zaśmiałam się cicho - Jedźmy.
- Przy mnie nic ci nie grozi - odparł i przekręcił kluczyk w stacyjce.

Droga minęła naprawdę ekspresowo, ale nie dlatego, że Justin szybko jechał. Po prostu dużo rozmawialiśmy i się śmialiśmy. Mimo tego, że wyobrażałam sobie inaczej ten wieczór to i tak spędziłam go miło, ponieważ on był ze mną. W jego towarzystwie czuję się bezpiecznie.
Kiedy chłopak skręcił w prawo i był już jakieś 2 minuty drogi do mojego domu, obróciłam się w jego stronę, dotknęłam jego ramienia i mruknęłam:
- Zatrzymaj się.
Nie pytając o nic, zatrzymał się na poboczu i spojrzał na mnie.
- Grace, coś się stało? - zapytał, marszcząc czoło.
- Nie, po prostu nie chce żeby moja mama cię zobaczyła - odpowiedziałam zażenowana.
Było mi z tym cholernie źle, ale wiedziałam, że nie mogę mu powiedzieć prawdy. Nawet nie wiem czy wie, kim jest moja mama. Osobą, która rozwaliła jego rodzinę - odpowiedziałam na swoje pytanie. Nie chciałam się go pytać, o to czy o tym wie. Za bardzo się bałam tego, że mnie przez to zostawi. Właściwie, nie jesteśmy nawet razem, ale mówię to w tym sensie, że nie będziemy się spotykać. A tego bym nie chciała. Za bardzo go polubiłam.
- Dlaczego? - kontynuował.
- Ja.. powiedziałam jej, że idę do kina z kumpelą i to byłoby podejrzane, gdyby przywiózł mnie chłopak - westchnęłam.
- Czemu nie powiedziałaś jej, że spotykasz się ze mną? - pokręcił głową z rozbawienia.
- Nie znasz jej, ona jest nadopiekuńcza - skłamałam - Nie pozwala mi się spotykać z chłopakami. Za bardzo się martwi.
- Jak chcesz, to mogę z nią pogadać i zapewnić, że..
- Nie! - krzyknęłam, a potem zaśmiałam się nerwowo - Nie trzeba, ale zastanowię się nad tym. Obiecuję.
Wiedziałam, że kłamałam. Czułam się z tym źle, ale co miałam mu niby powiedzieć? Że moja matka zabroniła mi się z nim spotykać? Wyśmiałby mnie i moją mamę.
- Uwierz, że potrafię przekonywać ludzi..
- Wierzę - uśmiechnęłam się - Ale na razie nie trzeba, sama to załatwię, jest okay.
- Dobrze - wzruszył ramionami.
Od niechcenia spoglądnęłam na telefon, a kiedy zobaczyłam godzinę, momentalnie zesztywniałam. Była 23:59. Moje serce zaczęło bić szybciej, ponieważ znowu zawiodłam moją mamę. Nie zjawiłam się w domu na czas, ponownie. Ale dzisiaj wydarzyło się naprawdę dużo, dlatego zupełnie nie kontrolowałam czasu. Wiedziałam, że tym razem mama się wścieknie. Jednak nie miałam żadnych nieodebranych połączeń, to dobry znak.
- Jezu, jak późno - przeczesałam ręka włosy - Dziękuje za dzisiaj, cześć - musnęłam jego policzek i wysiadłam z samochodu.
Biegłam szybkim truchtem, co chwilę spoglądając na telefon. Kiedy znalazłam się przed drzwiami mojego domu była 00:04. Ta 5 z w-fu należała mi się, jestem tego pewna. Zaśmiałam się w duchu i weszłam do domu. Ściągnęłam buty i po cichu weszłam wgłąb korytarza. Zaglądnęłam do salonu, w którym na sofie leżała moja mama. Telewizor był włączony, co oznaczało, że zasnęła przed nim. Chwyciłam pilot, który znajdował się na stoliku i wyłączyłam go. Podniosłam koc, który leżał na ziemi i przykryłam nim moją mamę. Trzymała się za brzuch i miała lekko zmarszczoną minę. Źle się czuła.. zrobiło mi się jej żal, ale wiedziałam, że kiedy śpi to nie odczuwa, aż tak bólu.
Westchnęłam i wyszłam z pokoju, wchodząc pod schodach do łazienki. Zrzuciłam z siebie ubrania i weszłam pod prysznic. Włączyłam wodę i zaczęłam wmasowywać czekoladowy żel w ciało. Spłukałam się szybko, wyszłam spod prysznica i owinęłam się ręcznikiem. Zmyłam makijaż, umyłam zęby i poszłam w stronę pokoju Nicki. Chciałam z nią pogadać. Wiedziałam, że jestem do tego zobowiązana, aby opiekować się nią i jej przyszłym dzieckiem. Chciałabym pójść jutro na zakupy i kupić jakieś ubranka dla jej maluszka, myślę, że to dobry pomysł, aby zacząć kupować mu różne rzeczy, dlatego chce z nią o tym pogadać. Zapukałam i weszłam do pokoju. Na łóżku leżała Nicki i spała, nie chciałam jej budzić, dlatego uśmiechnęłam się, ponieważ wyglądała uroczo, kiedy spała i wyszłam. Po przejściu korytarza, znalazłam się w swoim pokoju. Ubrałam pidżamę i wskoczyłam do łóżka, otulając się kołdrą. Byłam strasznie zmęczona. Dzisiejszy dzień dużo zmienił w moim życiu, ale nie mam zamiaru oddalać się od Justina albo go odrzucać. W pełni go rozumiem, ponieważ chce pomóc matce. Jestem z niego cholernie dumna, chociaż nie pochwalam sposobu w jaki zarabia pieniądze. Z uśmiechem na ustach przeniosłam się do krainy snu.
***
Była godzina 19:30, a moja mama i Ted ciągle pracowali. Nicki wyszła do przyjaciółki i powiedziała, że na razie nie chce kupować żadnych ubranek, dlatego nie naciskałam. Leżałam samotnie w łóżku, słuchając piosnek. Za oknem była piękna pogoda, słońce mocno świeciło, a na niebie nie było żadnej chmurki. Kiedy usłyszałam dźwięk, który sygnalizował, że dostałam sms-a z niechęcią wyczłapałam się z łóżka i ruszyłam w kierunku biurka, na którym leżał telefon. Ściszyłam radio i przeczytałam treść wiadomości:
Justin:
Spróbuj się wyrwać z domu o 23:00. Chce Ci pokazać pewne miejsce. 
Pokręciłam głową i odpisałam:
Grace:
Nie ma mowy, moja mama się nie zgodzi. Nie możemy spotkać się trochę wcześniej..?
Na odpowiedź czekałam chwilę.
Justin:
Nie. Dasz radę, wierzę w Ciebie. Widzimy się o 23:00 pod Twoim domem, przyjadę po Ciebie.
Westchnęłam i wystukałam odpowiedź:
Grace:
Co to za miejsce? Czemu jesteś taki tajemniczy?
Bałam się, nie wiedziałam gdzie chce mnie zabrać o tak późnej porze. Miałam tylko nadzieję, że nie pojedziemy na te całe nielegalne wyścigi. To, że to zaakceptowałam, to nie znaczy, że mam zamiar na to patrzeć.
Justin:
Zobaczysz, księżniczko.
W moim brzuchu poczułam przyjemne ukłucie. Uwielbiałam, kiedy mnie tak nazywał.
Wyłączyłam radio i zeszłam na dół. Poszłam do kuchni, otworzyłam lodówkę i wyciągnęłam z niej karton soku pomarańczowego. Szybkim krokiem udałam się do salonu, gdzie się wygodnie położyłam na kanapie i włączyłam telewizor. Czas spędziłam na ciągłym przełączaniu programów, ponieważ nie mogłam znaleźć nic ciekawego. Mamy i Teda ciągle nie było. Zdecydowanie za dużo pracują. Wiem, że wyszli z domu koło 16:00, ale według mnie to i tak za długo siedzą w tej firmie. Popatrzyłam na zegar, wiszący na ścianie, wskazywał 22:00. Wyłączyłam tv i poszłam do swojego pokoju. Stanęłam przed szafą i zaczęłam się zastanawiać co mam ubrać na to spotkanie. Nawet nie wiem gdzie jedziemy. Zdecydowałam się na kwiecistą spódnicę, a do tego czarną bokserkę. Myślę, że ten strój jest odpowiedni na każdą okazję. Poszłam do łazienki, gdzie rozczesałam swoje włosy i nałożyłam lekki podkład. Potem musnęłam usta wiśniowym błyszczykiem, nałożyłam tusz na rzęsy, a oczy podkreśliłam eyelinerem. Do torebki spakowałam telefon i pieniądze i szybkim krokiem znalazłam się w przedpokoju. Ubrałam czarne trampki za kostkę i wyszłam przed dom. Zamknęłam drzwi na klucz i schowałam go do kieszeni. Stanęłam przed bramką i czekałam na Justina. Pierwszy raz byłam wcześniej niż on, przez co uśmiechnęłam się w duchu. Rozglądnęłam się po okolicy, było już ciemno, a lampy uliczne oświetlały drogę. Wiał lekki wiatr, ale było ciepło. To właśnie był urok lata. Wieczory (a raczej noce) były bardzo przyjemne. Po paru minutach zobaczyłam samochód Justina, jadący w moim kierunku, kiedy zatrzymał się przed moim domem, wsiadłam do niego. Justin siedział na miejscu pasażera, a w buzi trzymał papierosa. Miał na sobie jeansy i szarą koszulę bez rękawów. Wyrzucił peta za okno i cmoknął mnie w czoło.
- To gdzie jedziemy? - zapytałam.
- Zobaczysz, księżniczko, zobaczysz - uśmiechnął się.
Westchnęłam i spoglądnęłam za szybę. Podczas podróży autem, uwielbiałam patrzeć przez szybę. To mnie uspokajało i relaksowało. Po jakichś 15 minutach Justin wjechał w ciemny las, przez co na moim ciele pojawiła się gęsia skórka.
- Co tu robimy..? - mruknęłam.
- Chce Ci coś pokazać.
Zatrzymał się w środku lasu i wysiadł z samochodu. Ja nie miałam zamiaru tego robić. Czy mu ufałam? Pewnie, ale w tym momencie po prostu się bałam.
Chłopak otworzył od mojej strony drzwi i się uśmiechnął:
- Nie wysiadasz? - zaśmiał się.
- Ja.. umm. - westchnęłam i wstałam ze swojego miejsca.
Ucieszyłam się, że nie zabrałam szpilek, ani żadnych butów na obcasie, ponieważ to by było naprawdę niekomfortowe. Justin patrzył na mnie z troską i widocznie zobaczył moją niepewność, bo powiedział:
- Nie bój się - pogłaskał mnie kciukiem po policzku - Nic ci nie zrobię.
Pokiwałam głową i się słabo uśmiechnęłam. Bieber chwycił mnie za rękę i poprowadził wgłąb lasu. Co chwilę potykałam się o wystające korzenie, ale nie przewróciłam się. Za każdym razem, kiedy byłam pewna, że znajdę się na ziemi, Justin mocniej mnie przytrzymywał. Po jakichś 5 minutach drogi, trochę się zniecierpliwiłam, dlatego zapytałam:
- Długo jeszcze?
Ale moje pytanie było zbędne, bo chłopak odsunął krzak i pozwolił mi iść przodem. Byłam zaskoczona tym widokiem. W błękitnym jeziorze odbijał się blask księżyca, a drewniano most był otoczony zielonymi roślinami. To miejsce było.. magiczne.
Bez zastanowienia ruszyłam w stronę mostu i usiadłam na nim, opuszczając nogi, przez co wisiały bezwładnie.
- Tu jest pięknie - uśmiechnęłam się szeroko.
- Wiem, dlatego pokazuję ci to miejsce - zaśmiał się i usiadł obok mnie.
Most nie był wysoko, jezioro znajdowało się jakieś niecałe 2 metry w dół. Gdybym chciała iść dalej, poszłabym do lasu, z tego co widziałam, dróżka właśnie tam prowadziła.
Obróciłam się w stronę Justina i chciałam mu pokazać jak bardzo jestem wdzięczna za to, że pokazał mi to miejsce. Nachyliłam się i dotknęłam jego warg. Chłopak przycisnął mocniej swoje usta do moich, a potem oblizał moją dolną wargę. Rozchyliłam usta, żeby mógł znaleźć się bliżej mnie. Bez zastanowienia znalazł się w środku mojej buzi i toczył namiętną walkę z moim językiem. Serce biło mi niemiłosiernie szybko, ale podobało mi się to. Nie chciałam tego przerywać, lecz musiałam zaczerpnąć powietrza. Oderwałam się od niego i zaczęłam głośno oddychać. Kiedy już ustabilizowałam swój oddech, chciałam więcej. Ponownie się do niego przybliżyłam i musnęłam jego wargi.
- Nie nachylaj się tak.. - mruknął przez pocałunek Justin.
Ale ja chciałam być jeszcze bliżej niego i nawet nie wiem kiedy, osunęłam się. Spadając w dół, usłyszałam słowa chłopaka:
- Bo wpadniesz do wody.
Byłam przygotowana na to, że zaraz wpadnę do brudnej, zimnej wody. Moje ciało zanurzyło się całe i uderzyła we mnie fala zimna. Pod wodą było cholernie lodowato, dlatego bez zastanowienia wypłynęłam na powierzchnie. Zaczerpnęłam powietrza i usłyszałam głośny śmiech Justina.
- Nie wierzę - zaśmiał się jeszcze głośniej.
- To uwierz - odpowiedziałam i potrząsnęłam głową.
- Tylko nie zgub majtek, tak jak ostatnio - wybuchnął niekontrolowanym śmiechem i chwycił się za brzuch.
- Ugh, zabawne. A teraz pomóż mi - wyciągnęłam rękę w jego stronę.
Miałam plan. Chciałam go wciągnąć do wody i pocałować go. Tak jak jest na tych wszystkich romantycznych filmach, ale niestety nie udało mi się. Kiedy chłopak wyciągnął rękę w moją stronę, momentalnie chciałam go pociągnąć, ale miał więcej siły, dlatego bez trudu znalazłam się znowu na moście.
- Wiedziałem, że będziesz przeze mnie mokra, ale nie sądziłem, że tak szybko - zaśmiał się.
- Serio, jest ci do śmiechu? Zaraz zobaczymy - uśmiechnęłam się szyderczo i zaczęłam się do niego przybliżać - No chodź tu, przytul mnie.
Chłopak zaczął się powoli oddalać, ale złapałam go i mocno przytuliłam przez co stał się mokry. Zaśmiałam się i oparłam czoło na jego klatce piersiowej.
- Musimy już iść, nie chce żebyś się przeziębiła - mruknął, całując mnie we włosy.
- Nic mi nie będzie - przegryzłam wargę, tuląc się do niego.
- Jestem starszy i mądrzejszy, chodź - odsunął mnie od siebie i chwycił za rękę.
Do auta szliśmy w komfortowej ciszy, nikt nic nie mówił, ale sądzę, że ten wieczór był udany. Chociaż był naprawdę krótki to i tak będę go wspominać do końca życia. Wsiadłam do samochodu i oparłam głowę o szybę. Zamknęłam powieki i zaczęłam powoli zasypiać.

- Księżniczko, jesteśmy już pod twoim domem, wstawaj - mruknął mi do ucha.
- Yhm - westchnęłam i otworzyłam oczy.
Justin siedział obok mnie i wpatrywał się w moje usta. Ziewnęłam i odpięłam pas.
- Mam pomysł - zaśmiałam się.
Wstałam z siedzenia i usiadłam okrakiem na chłopaku. Przybliżyłam się do niego i cmoknęłam go w usta. Chłopak położył ręce na moim brzuchu i pogłębił pocałunek. Rozchylił usta, więc wykorzystałam okazję i znalazłam się w środku jego buzi. Położyłam ręce na jego głowię i wplątałam palce w jego włosy, ciągnąc za końcówki.
Kierownica wbijała mi się w plecy, dlatego niespokojnie się poruszyłam i poprawiłam pozycję. Poruszyłam się jeszcze raz, żeby zbliżyć się do chłopaka i nie obijać o kierownicę. Justin zesztywniał, a potem zaczął się śmiać.
- Co jest? - zapytałam zdezorientowana.
- Popatrz w dół.
Spoglądnęłam niżej i zobaczyłam wybrzuszenie w spodniach chłopaka.
- Ja.. umm.. Boże.
- Trzeba było się tak nie wiercić - uśmiechnął się.
- Przepraszam? - mruknęłam.
- Nie przepraszaj, po prostu coś z tym zrób - wzruszył ramionami.
- Słucham? - otworzyłam szerzej buzię.
- No przecież to twoja wina - zaśmiał się i otarł się swoim nosem o mój.
Moje serce zaczęło bić szybciej, a oddech się przyśpieszył. Nie byłam gotowa na robienie mu loda ani obciąganie. Nie, nie chciałam. Bałam się, wiedziałam, że nie dam rady tego zrobić.
- Nie mogę, przepraszam - mruknęłam i spoglądnęłam na chłopaka przepraszającym wzrokiem - Muszę iść, pa - i wysiadłam z samochodu.
Kiedy zamykałam drzwi, usłyszałam wołanie chłopaka:
- Heeej, nie zostawiaj mnie tak!
Ale nie zwracałam na to uwagi. Wiedziałam, że to będzie za trudne dla mnie. Nie jestem na to gotowa, po prostu. To co robiliśmy wcześniej było przez ubrania, a teraz jeśli miałabym zobaczyć penisa Justina to nie sądzę, że dobrze by się to skończyło. Za dużo pieprzonych wspomnieć.
Weszłam do domu i ściągnęłam swoje trampki. Ciągle byłam cała mokra, dlatego wiedziałam, że jak najszybciej muszę się znaleźć pod gorącym prysznicem. W domu było ciemno, co oznaczało, że każdy z domowników już śpi. Westchnęłam i poszłam do swojego pokoju po pidżamę. Potem zapaliłam światło i weszłam do łazienki. Położyłam krótkie spodenki i koszulkę na pralce. Przemyłam twarz zimną wodą i spoglądnęłam na blat półki. Były na nim tabletki. Chwyciłam je do ręki i przeczytałam na głos:
- Tabletki poronne - mój głos się załamał.
Spojrzałam w lustro, najpierw zobaczyłam swoje odbicie, ale w dali, dokładnie za mną, leżała nieprzytomna Nicki, z wielką plamą krwi pomiędzy nogami. Moje ciało zesztywniało, a oddech się zatrzymał, serce biło niemiłosiernie szybko i czułam, że zaraz wyskoczy mi z piersi. Rzuciłam tabletki na bok i podbiegłam do niej.
- Nicki! - krzyknęłam - Dlaczego to zrobiłaś, kurwa?

Hejo! Po pierwsze: bardzo, bardzo, bardzo Was przepraszam za takie opóźnienie, ale miałam naprawdę dużo nauki i nie miałam czasu na napisanie rozdziału. Obiecuję, że to się zmieni i kolejne rozdziały będą się już pojawiać w normalnych terminach (co tydzień) :) Jak Wam się podoba rozdział? Czekam na szczere opinie x Jeśli to przeczytałaś, to proszę Cię, skomentuj! 
35 komentarzy = kolejny rozdział.
Wiem, że dacie radę, a nawet nie wiecie jak każdy komentarz motywuje, dlatego do dzieła! 
Jeśli chcesz być informowana zapraszam do zakładki INFORMOWANI.
Dziękuje za 30,800 wyświetleń :OOOO
Do następnego, misie!
#Klaudia