sobota, 27 września 2014

15. Nie wyjdziesz stąd dopóki się nie pogodzimy.

 I don't know just how it happened,
I let down my guard...
Swore I'd never fall in love again but I fell hard.
Guess I should have seen it coming,
caught me by suprise...
I wasn't looking where i was going,
I fell into your eyes.
(Nie mam pojęcia jak do tego doszło,
na chwilę straciłam czujność.
Przysięgłam, że nigdy więcej się nie zakocham, jednak wpadłam całkowicie.
Powinnam widzieć na co się zanosi
i nie dać się zaskoczyć...
Nie patrzyłam dokąd zmierzam
i zatraciłam się w Twoich oczach.)*

Obudziła mnie piosenka, która sygnalizowała, że ktoś dzwoni. Otworzyłam niechętnie oczy i kiedy miałam zamiar sięgnąć po telefon, dobrze mi znany głos wyrwał mnie z zaspania:
- Wyłącz to.
Otworzyłam szerzej oczy i podniosłam się do pozycji siedzącej. Popatrzyłam na chłopaka, który leżał obok mnie na plecach. Jego oczy były ciągle zamknięte, a blond grzywka swobodnie opadała na czoło, miał lekko rozchylone usta. Jego klatka piersiowa była przykryta białą kołdrą.
Przeczesałam ręką włosy i sięgnęłam po telefon, który leżał na półce obok łóżka. Odrzuciłam połączenie, nie patrząc na to kto dzwoni. Moja głowa lekko pulsowała, ale nie było aż tak źle, ponieważ wczoraj nie wypiłam za dużo. Przetarłam dłonią twarz i popatrzyłam na swoje ciało.
- O mój Boże - pisnęłam.
Byłam przykryta pościelą, ale nie miałam na sobie ubrania, byłam w samej granatowej bieliźnie, którą wczoraj założyłam. Rozglądnęłam się po pokoju i kiedy znalazłam to czego szukałam, rzuciłam się z prędkością światła do krzesła przy biurku, na którym leżał biały, bawełniany t-shirt.
- Co to ma znaczyć? - warknęłam do zaspanego Justina.
- Grace, spokojnie - wymamrotał chłopak, opierając się na łokciach - Wytłumaczę Ci to..
- No ja myślę - przymrużyłam lekko oczy.
- Chodź tutaj - wskazał na miejsce obok siebie.
- Nie - pokiwałam przecząco głową.
- Proszę, kochanie. Chodź tutaj - uśmiechnął się łobuzersko.
- Dzisiaj kochanie, wczoraj dziwka - powiedziałam, patrząc na swoje stopy.
- Ja.. - pokręcił głową z niedowierzaniem - Mamy sporo do wyjaśnienia.
- Sporo - powtórzyłam.
Justin popatrzył na mnie błagalnym wzrokiem, dlatego westchnęłam i poszłam w stronę łóżka. Usiadłam naprzeciwko chłopaka, który podniósł się do pozycji siedzącej. Patrzyliśmy na siebie w niezręcznej ciszy. Nie wiedziałam co mam powiedzieć, Justin najwyraźniej też, ponieważ parę razy otworzył buzię, a potem ją zamknął. Po krótkiej chwili ciszy odezwał się:
- Przepraszam - popatrzył na mnie.
- Justin.. - mruknęłam - To nie chodzi o twoje pieprzone przeprosiny - patrzyłam na swoje dłonie, które spoczywały na moich kolanach - Nie potrzebuje tego.
Po paru minutowej ciszy, Justin powiedział:
- Kochanie - uśmiechnął się - Spójrz na mnie.
Pokiwałam przecząco głową i zachłannie wpatrywałam się w moje ręce. Nie chciałam na niego patrzeć, nie potrafiłam. To było okropne, że z jego ust padło słowo 'dziwka' w stosunku do mnie. Sądzę, że na to nie zasłużyłam. Powiedział to z taką łatwością jakby mówił o pogodzie czy wczorajszym obiedzie. I to mnie bolało.
- No popatrz na mnie - mruknął. Kiedy nic nie zrobiłam, przybliżył się do mnie i położył palec wskazujący i kciuk pod moją brodę, dzięki czemu uniosłam głowę i spoglądnęłam na jego karmelowe oczy - Gniewasz się na mnie? - zapytał.
- Um.. nie wiem. Po prostu.. wielu rzeczy nie rozumiem - wymamrotałam.
- Spróbuje Ci wszystko wytłumaczyć - przejechał kciukiem po mojej brodzie, a potem położył ręce na swój brzuch.
- Dlaczego spędziłam u Ciebie noc? I jakim cudem byłam w samej bieliźnie? - zapytałam, marszcząc czoło.
- Wczoraj byłem w klubie.. - przeczesał ręką swoje włosy - I zobaczyłem Cię tam. Leżałaś na sofie. Taka bezbronna, niewinna, więc postanowiłem zabrać Cię do mnie - uśmiechnął się.
- A dlaczego byłam półnaga? - skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
- Cóż.. stwierdziłem, że będzie Ci niewygodnie w ubraniu, dlatego..
- Rozebrałeś mnie - stwierdziłam.
- Ale nie protestowałaś.. - uniósł ręce w geście obronnym.
- Bo spałam! - powiedziałam, śmiejąc się.
- Racja - odparł - Śmiejesz się, to dobry znak, księżniczko - przegryzł dolną wargę.
- Chyba dziwko - poprawiłam go.
- Grace, przestań. Przecież wiesz, że nie miałem tego na myśli - pokręcił głową.
- Ale jednak to powiedziałeś - spoglądnęłam na niego.
- Po prostu.. zdenerwowałem się - westchnął - Nie spodobało mi się to, że spędzałaś czas z Samem.
- Przecież to mój przyjaciel - oblizałam usta.
- Wiem - odparł - Ale niedawno przychodziłaś na to osiedle do mnie, do mojego bloku. A tym razem było inaczej i to mnie wkurwiło, bo nie wiedziałem co tam.. robicie - podrapał się niezręcznie po karku - Więc stałem jak idiota pod jego blokiem i zastanawiałem się czy wejść, czy nie. Kiedy się w końcu zdecydowałem, wpadłem na Ciebie - powiedział.
- Przecież niczego nie robiliśmy - odpowiedziałam.
- Wierzę Ci - odparł spokojnie.
- Byłeś wtedy.. zazdrosny - wymamrotałam.
- Nie, po prostu.. nie lubię się dzielić tym, co jest moje - wetschnął.
- Nie jestem twoja - otworzyłam szerzej oczy.
- Jeszcze nie - uśmiechnął się szeroko.
Byłam zdziwiona tym co powiedział, ale męczyło mnie jeszcze jedno pytanie:
- Pamiętasz ten czas, kiedy pojechałam na wakacje? - zapytałam.
- Tak - odparł.
- Nie martwiłeś się o mnie? - zacisnęłam usta w cienką linię - Nic Ci o tym nie mówiłam, a ty w tym czasie zadzwoniłeś tylko raz.
Byłam naprawdę ciekawa odpowiedzi na to pytanie.
- Grace - zaczął się śmiać.
- No odpowiedz - westchnęłam.
- Pewnie, że się martwiłem - wzruszył ramionami - Więc poszedłem do Ciebie, ale nikt mi nie otwierał. Twoja sąsiadka mi powiedziała, że pojechaliście na dwa tygodnie do Turcji, więc byłem spokojny.
Wymamrotałam ciche 'aaaa' i myślałam nad kolejnym pytaniem.
- A ostatnie parę dni? - zmarszczyłam brwi - Nie odpisywałeś na moje wiadomości, nie odbierałeś moich telefonów, nie tęskni..
- Hej! - przerwał mi, kładąc swój palec wskazujący na moich ustach - Wiem o tym. Byłem naprawdę zajęty. Miałem sporo do zrobienia.. ale nie mów, że nie tęskniłem, bo tego nie wiesz - uśmiechnął się.
- Nie sądzę, że.. - zaczęłam.
- Tęskniłem.
Po krótkiej chwili odezwałam się:
- Wytłumacz mi o co chodziło z Samem - powiedziałam poważnym tonem - I twoimi kolegami - dodałam.
- Nie mogę tego zrobić, przykro mi - oblizał usta.
- Justin, muszę wiedzieć - - westchnęłam.
- Nic nie musisz - odpowiedział momentalnie.
Wtedy stwierdziłam, że to będzie dobry moment, aby się spytać o broń.
- W takim razie zadam Ci inne pytanie. Po co Ci pistolet? - mruknęłam.
- Co? - wrzasnął, kaszląc.
- Słyszałeś - uśmiechnęłam się słabo.
- Grace, skąd.. czy Ty grzebałaś w moich rzeczach?! - wrzasnął.
- Nie, ja nie.. oczywiście, że nie - plątałam się we własnych słowach.
- Kurwa, wiedziałem, że nie mogę Ci ufać - wstał z łóżka i kopnął w krzesło, które się przewróciło.
Miał na sobie szare spodnie dresowe, które nisko opadały w kroku.
- Oczywiście, że możesz - również wstałam z łóżka, oparłam się o ścianę - Nie grzebałam w Twoich rzeczach.. tylko..
- Po prostu znalazłaś broń w mojej szafie? Nie, to wcale nie nazywa się grzebaniem - odparł sarkastycznie.
Kiedy nic nie mówiłam, podszedł do mnie. Czułam, że robi mi się naprawdę gorąco, ponieważ nie byłam pewna do czego jest zdolny.
Chwycił mnie za nadgarstki i zaczął je mocno ściskać. W jego oczach nie było żadnych emocji, pustka. Patrzył na mnie z obrzydzeniem i to mnie cholernie bolało. Patrzyłam w bok i starałam się powstrzymać płacz, który nadchodził wielkimi krokami.
- Przestań - pisnęłam - To boli!
Chłopak tylko mocniej chwycił moje nadgarstki.
- Justin! - szarpałam się.
Wtedy chłopak jakby się ocknął, bo pokręcił głową i mnie puścił, usiadł na łóżku, przecierając czoło ręką. Osunęłam się pod ścianą i kiedy mój tyłek uderzył o panele, przyciągnęłam kolana do klatki piersiowej i położyłam na nich swoją głowę, otulając się ramionami. Nie wytrzymałam i zaczęłam płakać, tego było za wiele. Po jakichś 10 minutach poczułam, że ktoś mnie głaszcze opuszkami palców po ręce.
- Nie dotykaj mnie - powiedziałam przestraszonym głosem.
- Grace, ja.. - zaczął chłopak.
- Nawet mnie nie przepraszaj - wyszeptałam.
 Nie chce otrzymywać przeprosin , które nic dla niego nie znaczą.
Kiedy poczułam, że chłopak owija swoje ramiona wokół mojego drobnego ciała, momentalnie go odepchnęłam i przeszłam na czworaka na drugi koniec pokoju. Usłyszałam, że podłoga zaskrzypiała, co oznaczało, że Justin jest obok mnie.
- Boisz się mnie - wymamrotał.
Kiedy nic nie powiedziałam, znowu się odezwał:
- Nie chce żebyś się mnie bała - zrobił chwilę przerwy - Chce żebyś przy mnie czuła się bezpiecznie.
- Coś Ci to nie wychodzi - odpowiedziałam z żalem.
- Ale się staram - westchnął - Mogę Cię przytulić?
Nic nie odpowiedziałam, tylko pociągnęłam nosem. Czułam się okropnie, ponieważ Justin źle mnie osądził, przecież nie grzebałam w jego rzeczach, nie pozwolił mi się wytłumaczyć.
Po chwili chłopak wtulił się we mnie, ale ja ani drgnęłam. Nie chciałam żeby mnie przytulał, ale nie potrafiłam go odepchnąć. Czy się bałam? Sama nie wiem. Myślę, że nie mógłby mnie skrzywdzić, ale w pewnym momencie byłam pewna, że mnie uderzy.. jednak nie zrobił tego. Moje uczucia były mieszane.
- Chce już iść - wymamrotałam cicho.
- Przykro mi, skarbie, ale to niemożliwe - oblizał usta - Nie wyjdziesz stąd dopóki się nie pogodzimy.
Westchnęłam cicho, przetarłam ręką oczy i spoglądnęłam na chłopaka, który właśnie oparł się plecami o szafę i wyprostował nogi. Przyciągnął mnie do siebie, więc siedziałam okrakiem na jego nogach, dokładnie powyżej kolan.
- Skąd wiesz o broni? - zapytał, lustrując mnie wzrokiem.
- Nie grzebałam w Twoich rzeczach - popatrzyłam na chłopaka, który przeszywał mnie swoim spojrzeniem, dlatego od razu spuściłam wzrok - To było w ten dzień, kiedy.. - zrobiłam chwilę przerwy - Otworzyłam się przed Tobą. Poszedłeś po picie, a mi było zimno, więc.. postanowiłam pożyczyć od Ciebie bluzę.. to był przypadek. Gdybym wiedziała, że znajdę tam coś takiego, to.. nigdy bym tam nie zaglądała.
Po paru minutach chłopak postanowił przerwać tą niezręczną ciszę. Przez ten czas widocznie zastanawiał się nad tym co mu powiedziałam i to analizował.
- Dobrze, wierzę Ci - mruknął - Ale.. wiesz, że Cię nie skrzywdzę?
Nie byłam pewna co do odpowiedzi. Miałam pewne wątpliwości, dlatego zaczęłam się nad tym zastanawiać.
- Księżniczko, wiesz to, prawda? - chwycił mnie w talii i patrzył głęboko w oczy.
- Kiedyś byłam tego pewna.. - zaczęłam.
- Nic się nie zmieniło od tamtego czasu - zmarszczył brwi.
- Po co Ci ta broń? - westchnęłam.
- Do obrony - wzruszył ramionami.
-  Przed kim? - mruknęłam - Wytłumacz mi to.
- Grace, tu nie ma nic do tłumaczenia. To są raczej.. moje sprawy - odparł.
- Wiem, że to są twoje sprawy, ale skoro.. często się widzimy to nie sądzisz, że powinnam o tym wiedzieć? - przegryzłam dolną wargę.
- Nie - uśmiechnął się.
To zaczynało się robić naprawdę denerwujące, nic mi nie chciał mówić, a skoro znalazłam tą broń, to powinnam coś wiedzieć, prawda?
- Wychodzę - warknęłam.
Już miałam wstawać, kiedy chłopak przytrzymał mi ręce, więc nie miałam możliwości ani drgnąć.
- Czekaj - oblizał usta - Nie masz się o co martwić, nie używam tej broni, jeśli nie mam potrzeby. Chodzi o to, że.. nie ze wszystkimi tutaj mam dobry kontakt i wiesz.. jeśli ktoś chciałby wyrównać ze mną rachunki czy coś takiego, to będę przygotowany.
- Mhm - pokiwałam głową - A jeśli ja Cię zdenerwuje..?
- Boże, nie! Jak mogłaś nawet tak pomyśleć? - zacisnął usta w cienką linię - Jesteś moją księżniczką, nie będziesz przeze mnie cierpieć. Obiecuję.
Kąciki moich ust wyraźnie się podniosły, a na policzki wkradł lekki rumieniec.
- To miłe. Ale nie obiecuj czegoś, czego nie możesz dotrzymać. Nie wiesz co będzie..
Nie dokończyłam, ponieważ chłopak cmoknął mnie w usta.
- Zdecydowanie za dużo mówisz.
Wzruszyłam ramionami i cicho się zaśmiałam.
- Chciałabyś pójść ze mną do kina? - zapytał Justin - Wiesz.. musimy się trochę oderwać od tego wszystkiego i iść na najzwyklejszą w świecie randkę.
- Randkę? - powtórzyłam zdziwiona.
- Tak - oblizał usta - Chcesz?
- Jasne - uśmiechnęłam się szeroko.
- Dziś wieczorem? - zapytał.
- Dobrze - zgodziłam się  - To do zobaczenia, bo muszę już iść - westchnęłam - Miałam być w domu koło 1:00, a jest.. - spoglądnęłam na swój telefon komórkowy - 10:00 - dokończyłam - Policzymy się później, a teraz daj mi się ubrać.
- Co? - skrzywił się - Każesz mi wyjść z mojego pokoju?
- Tak - zaśmiałam się.
- Przecież już Cię widziałem.. - zaczął.
- Juuuustin - powiedziałam melodyjnie.
- Racja - wyciągnął palec wskazujący w górę - Jeszcze bym się na Ciebie rzucił, a tego byśmy nie chcieli.
Wstał, chwycił szarą koszulkę, pospiesznie ją ubrał i wyszedł z pokoju, mamrocząc ciche 'ja tam bym chciał'. Ściągnęłam koszulkę chłopaka, rzuciłam ją na łóżko i przebrałam się w swoją wieczorną sukienkę. Chwyciłam telefon i stwierdziłam, że moje buty powinny być w przedpokoju, dlatego poszłam w tamtym kierunku. Ubrałam szpilki i zaglądnęłam do salonu, w którym siedział chłopak i patrzył przez okno.
- Wychodzę, do zobaczenia - uśmiechnęłam się i już miałam wychodzić, kiedy głos Justina mnie zatrzymał:
- Nie chciałabyś się przebrać w coś mojego? - wskazał na swoje ubranie - Będzie Ci wygodniej..
- Nie, nie trzeba. Jest okay.
- Ta sukienka jest naprawdę za krótka, odwiozę Cię - sięgnął po kluczyki i przeszedł obok mnie.
Sprawnie ubrał buty i grzecznie otworzył mi drzwi. Powiedziałam ciche 'dziękuje' i wyszłam z mieszkania.
- Gdzie twoja mama? - zapytała, schodząc po schodach.
- W pracy.
Po paru minutach drogi dotarliśmy na parking. Kiedy znalazłam się w samochodzie, Justin włączył radio i przekręcił kluczyk w stacyjce, wyjeżdżając na ulicę. Jechaliśmy w milczeniu. Byłam wpatrzona w widoki za oknem, patrzyłam na przechodniów i pobliskie budynki. Nie chciałam wracać do domu, byłam pewna, że moja mama będzie naprawdę zła, ponieważ już drugi raz nie wróciłam na noc do domu. Bałam się tego. W myślach miałam już najgorsze scenariusze tego co może mnie zaraz spotkać.
- Już jesteśmy - powiedział Justin.
Odpięłam pas i zobaczyłam swój dom. Auto mamy i Teda stało na podjeździe, co oznaczało, że są w domu.
Cholera, bardzo źle.
Kiedy już miałam wychodzić z samochodu, Justin chwycił mnie za rękę i przeciągnął na swoją stronę, przez co siedziałam na nim.
- Wyglądasz naprawdę pięknie - oblizał dolną wargę.
- Dziękuje - poczułam, że mały rumieniec wkradł się na moje policzki, co mnie lekko zdenerwowało, bo nie lubiłam, gdy tak się działo - Muszę już iść.. ktoś z rodziny może wyjść w każdym momencie z domu..
- To drzewo zasłania mój samochód - wskazał za szybę - Więc nikt nas nie zobaczy. A jeśli ktoś wyjdzie z domu, to Cię ostrzegę - uśmiechnął się i chwycił mnie za boki, przyciągając do siebie tak blisko, jak to było możliwe. Potem zaczął ocierać się swoim nosem o mój i przycisnął swoje usta do moich. Uwielbiałam, kiedy to robił. To było tak nagłe, że w pierwszym momencie nie odpowiadam na pocałunek zbyt zdezorientowana tym. Ale po chwili, kiedy mój mózg już zarejestrował co się stało, staram się, aby ta bliskość sprawiała mi i Justinowi jak najwięcej przyjemności. Chłopak oblizał moją dolną wargę, a kiedy rozchyliłam usta, momentalnie znalazł się w środku mojej buzi i szukał mojego języka. Toczyliśmy namiętną walkę między sobą. Moje serce biło szybciej niż powinno i czułam, że w samochodzie robi się coraz cieplej. Justin oderwał się ode mnie i zaczął składać mokre pocałunki na mojej szyi, ssąc i przegryzając ją co chwilę. Kiedy jęknęłam, Justin wymamrotał ciche 'kurwa'. Momentalnie się odwróciłam i zobaczyłam Teda, który wychodził z domu z trzema workami śmieci w ręce. Kontenery były zaraz obok samochodu, dlatego wiedziałam, że jeśli nic nie zrobię, to zostanę złapana. W mgnieniu oka zsunęłam się z jego kolan i znalazłam się na podłodze samochodu. Moja głowa była naprzeciwko jego krocza, ale starałam się nie zwracać na to uwagi. Skuliłam się jeszcze bardziej, a ręce położyłam na swoich kolanach.
- Księżniczko. - zaczął Justin.
- Mhm? - mruknęłam.
- Jeśli chcesz mi zrobić loda to wystarczy powiedzieć.. pojedziemy w jakieś ustronne miejsce i...
- Justin, przestań! - jęknęłam, czując się coraz bardziej zażenowana.
- O kurwa - krzyknął.
- Co?!
- On tu idzie i patrzy w moim kierunku - wymamrotał - Musisz się bardziej schować.
Chłopak momentalnie chwycił mnie za głowę i przybliżył ją jeszcze bardziej do swojego krocza. Byłam tak bardzo zdenerwowana, że Ted może coś zobaczyć, dlatego nie protestowałam i grzecznie siedziałam. Po paru minutach się odezwałam:
- Ugh, poszedł już? - wetschnęłam.
- Tak, jakieś 2 minuty temu, ale ta pozycja mi odpowiada - zaśmiał się.
- Co-kurwa! - wstałam momentalnie i usiadłam na swoim miejscu, chwyciłam za klamkę i wyszłam z auta. Kiedy już miałam zamknąć drzwi, chłopak odezwał się:
- Ale widzimy się wieczorem?
Przymrużyłam oczy i zacisnęłam usta w cienką linię.
- Czyli tak - odpowiedział na swoje pytanie.
Westchnęłam i zamknęłam drzwi jego samochodu. Szybkim krokiem ruszyłam w stronę domu, nie obracając się za siebie. Usłyszałam tylko pisk opon, a potem weszłam do przedpokoju, ściągnęłam szpilki i pobiegłam do mojego pokoju. Kiedy chciałam się położyć na łóżku, coś, a raczej ktoś mnie zatrzymał. Nicki stała przy oknie i patrzyła na mnie z wyraźnym zdenerwowaniem.
- Ubieraj pidżamę! - szepnęła.
- Po co? - zapytałam zdezorientowana.
- Teraz - pociągnęła mnie w stronę szafy i rzuciła we mnie białymi spodenkami oraz niebieską koszulką. Zdziwiona ściągnęłam sukienkę, rzuciłam ją na dno szafy i przebrałam się w pidżamę.
- Masz najwspanialszą siostrę na świecie - mruknęła zadowolona i zaczęła czochrać moje włosy.
- O co Ci..
- Grace! - wrzasnęła moja mama, która właśnie weszła do pokoju - Już wstałaś, jak dobrze. Zjesz śniadanie?
Pokiwałam przecząco głową i usiadłam na łóżku.
- Jak będziesz głodna to zejdź na dół - mruknęła i wyszła.
- O co chodzi? - zmarszczyłam czoło.
- Twoja matka nie wie, że nie było Cię na noc w domu - podniosła wyżej brwi - A wszystko dzięki mnie. Kryłam Cię - zaśmiała się.
- O mój Boże, tak? Nie wierzę - zaczęłam się śmiać - Ale zaraz, zaraz. Gdzie jest haczyk?
- Jaki haczyk? - oblizała usta.
- Przecież nie zrobiłabyś tego bezcelowo...
- No dobra. Chciałam Ci po prostu podziękować - przeczesała ręką swoje włosy.
- Za co? - zapytałam zdziwiona.
- Zdecydowałam się, że nie usunę.. um dziecka - uśmiechnęła się słabo - Rozmawiałam z Michaelem. On chce się zająć mną.. nami - poprawiła się - A to dzięki Tobie, bo zaczęłam się zastanawiać nad tym wszystkim. A gdyby nie Ty to.. - zaszkliły jej się oczy.
- Spokojnie - wstałam z łóżka i podeszłam do dziewczyny - Tak się cieszę.. - powiedziałam, przytulając ją.
- Dziękuje - zamknęła mnie w niedźwiedzim uścisku.
- Nie dziękuj - uśmiechnęłam się.
- Ja już pójdę - mruknęła zawstydzona dziewczyna - Nie chce żebyś widziała mnie w takim stanie - przetarła ręką oczy i wyszła z pokoju.
Byłam naprawdę szczęśliwa. Nicki zmądrzała i będzie miała dziecko. Jestem dumna z Michaela, który tak powiedział. W pewnym sensie bałam się, że oleje moją siostrę i nie będzie chciał tego dziecka, ale tak się nie stało. Na szczęście.
Wyciągnęłam z szafy bieliznę, czarne spodnie dresowe, szarą koszulkę z napisami i poszłam do łazienki. Zrzuciłam z siebie pidżamę i wskoczyłam pod prysznic. Kiedy gorąca woda parzyła moje ciało, namydlałam je malinowym żelem. Kiedy zaczęłam wmasowywać kokosowy szampon w skórę głowy, pomyślałam o mojej mamie. Byłam naprawdę wdzięczna Nicki. Sądzę, że gdyby moja rodzicielka wiedziała, że nie byłam całą noc w domu byłaby zła i nie puściłaby mnie na dzisiejszą randkę z Justinem. Mam nadzieję, że będzie fajnie i spędzimy miło czas. Stresowałam się trochę tym spotkaniem, nie wiedząc czemu. Znając siebie to pewnie strzelę jakąś gafę. Mam dziwne przeczucie, że coś się tam stanie. Westchnęłam i oczyściłam umysł z tych myśli. Spłukałam ciało, wytarłam się w puchowy ręcznik i ubrałam wcześniej przygotowane ubranie. Wychodząc z łazienki, poszłam do kuchni, bo trochę zgłodniałam.

***
- Halo? - mruknęłam do słuchawki telefonu.
Była godzina 18:00, a ja siedziałam przy biurku i przeglądałam Twittera. Tą czynność zakłócił dzwonek mojego telefonu.
- Ty żyjesz! - wrzasnęła radośnie Alex.
Ten krzyk sprawił, że odsunęłam komórkę od ucha, bo w innym przypadku mogłabym ogłuchnąć.
- Tak, żyję. Ty też żyjesz. Wszyscy się cieszymy - mruknęłam.
- Wiesz jak się martwiłam? - zapytała dziewczyna - Myślałam, że zostałaś porwana przez jakiegoś typa, że potrzebujesz pomocy, że ktoś Cię zgwałcił i nie możesz wrócić bezpiecznie do domu.
Że ktoś Cię zgwałcił - to zdanie zaczęło przywracać wspomnienia. Znowu zaczęłam wszystko sobie wyobrażać. Przypominałam sobie każdy szczegół z tego wieczoru. Czułam, że łzy mimowolnie napływają mi do oczu.
- Gdzie byłaś?! - wrzasnęła Alex, zniecierpliwiona tym, że nie odpowiadałam.
- Ja.. - pokręciłam głową - U kolegi.
- Świetnie, ja tu się o Ciebie zamartwiam, a Ty spędzasz cudowną noc z jakimś chłopakiem - westchnęła - Nie mogłaś mi powiedzieć, że wychodzisz z imprezy?
- Szukałam Cię.. - mruknęłam - Dzięki za troskę, ale wszystko jest okay. Muszę kończyć, cześć.
Już miałam się rozłączyć, kiedy usłyszałam głos Alex:
- Nie myśl, że tak to zostawię! Chce znać każdy szczegół z ostatniej nocy.
Kliknęłam czerwoną słuchawkę i udawała, że tego nie słyszałam. Wiedziałam, że prędzej czy później będę musiała jej wszystko opowiedzieć, ale wolę później.
Miałam jeszcze trochę wolnego czasu, dlatego weszłam na Instagrama i wrzuciłam zdjęcie z Turcji, które zrobiła mi Nicki swoim telefonem, a w domu mi je wysłała.


Podobało mi się. Właściwie nie mam za dużo zdjęć, ale gdybym wzięła swój telefon, mogę się założyć, że pamięć w telefonie byłaby już dawno zapełniona. W końcu postanowiłam, że zacznę się już zbierać. Włożyłam na siebie czarne getry, dłuższą, bordową koszulę i skórzaną kurtkę. Poszłam do łazienki, rozczesałam włosy, dzięki czemu luźno opadały na moje ramiona. Nałożyłam tusz na rzęsy, oczy podkreśliłam eylinerem, a usta musnęłam wiśniowym błyszczykiem. Wypsikałam się moimi ulubionymi perfumami i poszłam do siebie. Do małej, czarnej torebki wrzuciłam telefon, portfel i chusteczki. Zbiegłam po schodach na dół i ubrałam czarne botki.
- Mamo? - zawołałam.
- Hm? - wyszła z salonu, lekko zaspana.
- Idę do kina, wrócę przed 23:00 - uśmiechnęłam się.
- Dobrze, miłej zabawy - odpowiedziała i zniknęła w drzwiach salonu.
 Po chwili usłyszałam skrzypienie sofy, co oznaczało, że się położyła. Musiała być naprawdę zmęczona, bo zawsze się pytała z kim wychodzę, na jakim film, czy wzięłam pieniądze... Pewnie za dużo pracuje.
Zaczęłam układać swoje włosy przed lustrem, kiedy otrzymałam sms-a. Wyciągnęłam telefon i go przeczytałam:
Justin:
Jestem już pod Twoim domem.
Uśmiechnęłam się i wyszłam. Z daleka zauważyłam białe auto chłopaka, więc ruszyłam szybkim krokiem w jego stronę i wsiadłam do niego. Pachniało tam męskimi perfumami i miętą. Spoglądnęłam na Justina, który siedział i opierał się rękami o kierownicę. Miał na sobie jeansowe rurki, czerwonoczarną koszulę w kratę i skórzaną kurtkę. Butów nie widziałam.
- Cześć - uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek.
- Hej - oblizał usta i zaczął prowadzić samochód.
- Na jaki film idziemy? - zapytałam podekscytowana.
- Zobaczysz - zaśmiał się, widząc mój zapał - Myślę, że Ci się spodoba.
Chłopak włączył radio, najwyraźniej nie chciał ze mną rozmawiać, bo muzyka leciała naprawdę głośno. Zaczęłam poruszać głową w rytm piosenki, co chwilę spoglądając na Justina, który był zamyślony. Kiedy zaczęłam się zastanawiać, nad czym tak myśli, chłopak odezwał się:
- Jesteśmy.
Odpięłam pas i wyszłam z samochodu. Justin zrobił to samo i podbiegł do mnie, żeby zamknąć drzwi.
- Postaram się je zamknąć delikatnie - parsknęłam śmiechem.
- Wolę zrobić to sam - zaśmiał się.
- W takim razie na jaki... - zaczęłam.
- Chodź! Musimy porozmawiać - Justin szczerze się uśmiechnął.
Chłopak chwycił mnie za rękę i pociągnął przez parking, prowadząc mnie na tyły parkingu.
- Hej, gdzie idziemy? - zapytałam, ale on nie zwracał na mnie uwagi.
Zatrzymał się przy murku, wspiął się na niego i podał mi rękę. Zrobiłam to samo, zgrabnie się podciągnęłam i takim oto sposobem siedziałam obok niego. Przed nami widniało dobrze oświetlone centrum handlowe, a za nami słyszałam szum jeżdżących samochodów.
- Po co mnie tutaj przyprowadziłeś? - zapytałam, marszcząc nos.
- Chciałem pogadać - spoglądnął na mnie i się przybliżył.
- To już wiem - mruknęłam - Ale o czym?
- Wiesz.. pierwsza sprawa jest um.. dość przytłaczająca, ale druga.. raczej nie - zaśmiał się cicho.
- To zacznij od pierwszej - przegryzłam wargę.
- Dobrze - pokiwał głową - Chce pojechać do Twojego rodzinnego miasta, do klubu, w którym um.. no wiesz. Zostałaś.. Tam sprawdzę kamery, przecież musiały coś nagrać..
- Justin, nie - skrzywiłam się.
Nie chce żeby tam jechał. On będzie rozgrzebywał stare rany, a to boli. Pewnie, że chciałabym się dowiedzieć kim on jest, ale tak naprawdę co mi to da? Nie będę potrafiła spojrzeć mu w oczy. To będzie cholernie żenujące. Nie chce tego.
- Grace, przemyślałem to. Wiem co robię - był pewny siebie.
- Nie chce żebyś.. - zaczęłam.
- Księżniczko, nie pytam co chcesz. Ja nawet nie pytałem o pozwolenie, bo go nie potrzebuje. Po prostu powiedziałem Ci o tym, żebyś była świadoma tego, że chce go znaleźć i..
- Nie kończ - poprosiłam - Wiem, że chcesz dobrze, ale..
- Nie ma żadnego 'ale'. Robię to dla Ciebie, dla twojej godności, jasne?
Po chwili ciszy mruknęłam:
- Jasne.. może masz rację.
- A teraz druga sprawa - zaśmiał się.
- Słucham - uśmiechnęłam się.
Chłopak chwycił mnie za rękę i posadził na swoich kolanach, prostując przy tym swoje nogi.
- Wiesz.. nawet nie wiem jak to się stało, ale lubię Cię. Nawet bardzo - oblizał usta - Pamiętasz ten dzień, w którym poszłaś do Sama?
- Tak - odpowiedziałam.
- Byłem wtedy tak cholernie zazdrosny. To było dziwne, bo nawet nie byliśmy razem. Ale ja czułem taką potrzebę.. chce żebyś była moja. Tylko i wyłącznie moja. Chce żebyś była moją księżniczką. Dlatego pytam.. czy chciałabyś..?
- Bieber! - ktoś wrzasnął.
Odwróciłam wzrok i popatrzyłam na dwóch chłopaków idących w naszym kierunku. Momentalnie wstałam z niego i usiadłam obok Justina (bardziej za nim, ale nieważne).
- Kurwa - mruknął chłopak, chwytając mnie za rękę.
Nieznane osoby podchodziły do nas, były coraz bliżej.. kiedy pobliska lampa uliczna oświetliła ich twarze poznałam ich. Ten pierwszy to był chłopak z parku, zlękłam się na jego widok, natomiast drugi chłopak był znacznie niższy od niego. Kiedy podszedł bliżej zobaczyłam jego twarz. Miał jasne włosy i ciemne oczy, wyglądem przypominał Justina. To musiał byś jego brat, byłam tego pewna. Było już ciemno, a wiatr zaczął wiać coraz mocniej.
- Masz to? - zapytał blondyn z parku.
- Możemy to załatwić potem - spoglądnął na mnie.
- Nie. Zamawiałem..
- Kurwa, Luke! Jutro to załatwimy - warknął.
- Czemu nie teraz? - zapytał rozbawiony.
- Po prostu stąd idź - popatrzył nerwowo na mnie, a potem na niego.
- Nie powiedziałeś jej? Niegrzeczny Bieber - zaśmiał się Luke.
- O czym? - zapytałam zaciekawiona.
- O niczym - warknął Justin - Idziemy już - wstał i pociągnął mnie lekko.
- O czym mi nie powiedziałeś? - zmarszczyłam czoło.
- Grace, potem Ci to wyjaśnię. Nie słuchaj ich i chodź - popatrzył na mnie błagalnym wzrokiem.
Rozglądnęłam się nerwowo w momencie, w którym blondyn z parku odezwał się:
- Bieber jej nie powiedział - zaśmiał się.
- No o czym?! - krzyknęłam.
- Luke, nie waż się - Justin przymrużył oczy.
- Szczerość jest bardzo ważna, nie sądzisz Bieber? - zapytał Luke.
- Zamknij mordę - pociągnął mnie za rękę, ale ja ani drgnęłam, chciałam usłyszeć co tamten chłopak ma mi do powiedzenia.
Popatrzyłam na chłopaka wyczekująco, ale nie spodziewałam się tego co usłyszałam:
- Bieber sprzedaje prochy - powiedział radośnie.

*Avicii - Addicted To You ft. Audra Mae

Cześć Kochani! Jak widzicie ten rozdział jest znacznie dłuższy od poprzednich, podoba Wam się? x Mamy 01:18 i ledwo żyje, ale chciałam go teraz dodać. Mam nadzieję, że docenicie moją pracę i skomentujecie. Rozdziały jak zawsze będą się pojawiać co tydzień, ale tym razem mam taką prośbę..
30 komentarzy = kolejny rozdział.
Nie chciałam tego robić, ale niestety zmusiliście mnie, ponieważ informuje ponad 30 osób, a pod ostatnim rozdziałem było tylko 20 komentarzy. Dlatego proszę! Zróbcie to dla mnie. SKOMENTUJCIE ♥
Jeśli chcesz być informowana, zapraszam do zakładki INFORMOWANI.
Dziękuje za 26,000 wyświetleń.
Do następnego!
#Klaudia
PS Rozdział miał być wcześniej, ale komputer był w naprawie, także wiecie.

czwartek, 11 września 2014

Informacja

 Hej! Wiem, że rozdział 15 ma być jutro, ale niestety plany trochę się zmieniły, ponieważ wyjeżdżam do Włoch na tydzień. Dzisiaj muszę się jeszcze spakować, więc rozdziału nie dam rady napisać, a jutro jeszcze idę do szkoły i na pogrzeb, więc też nie będę miała możliwości. Pewnie, że mogłabym wrzucić jakiś rozdział, który byłby napisany na szybko, do dupy i nie uszczęśliwiałby mnie, ale nie chce. Wole się skupić i napisać coś świetnego, co satysfakcjonowałoby wszystkich. Na wakacjach na pewno będę pisać, dlatego wrócę z czymś mega! Tylko potrzebuje czasu. Mam nadzieję, że zaczekacie kochani! To nie będzie długo.. jak wrócę, będę miała sporo nadrabiania. (czyt. szkoła) Ale rozdziały będą już na kartkach, dlatego wystarczy to tylko przepisać. Warto czekać, ponieważ od dłuższego czasu szykuje coś.. zaskakującego! Także do zobaczenia. 
#Klaudia 
PS Dziękuje za 21,426 wyświetleń :))

sobota, 6 września 2014

14. Już myślałem, że zostaniesz u niego na noc.

- Nie wierzę - szepnęłam do siebie.
To nie mógł być Justin. Chciałam udawać, że nie widziałam tych tatuaży, ale jednak.. Prawda była inna. W tym momencie nie miałam czasu na zastanawianie się nad tym.
Podbiegłam do Sama, który leżał pod murkiem i trzymał się za krwawiący brzuch, jego oczy były zamknięte. Uklęknęłam przy nim i położyłam jego głowę na swoich kolanach.
- Ej! - potrząsnęłam jego ramieniem - Popatrz na mnie.
Kiedy nic nie zrobił, zaczęłam klepać dłonią jego policzki.
- Obudź się! - krzyknęłam.
Chłopak niechętnie otworzył oczy i wyglądał jakby ta czynność była dla niego torturą.
- Musimy jechać do szpitala - szepnęłam.
Już miałam wyciągać telefon, kiedy Sam odezwał się:
- Nie, Grace - powiedział zachrypniętym głosem - Idźmy do mnie.
- Co? Żartujesz sobie? Nigdzie nie pójdziesz w takim stanie - westchnęłam.
- Zaufaj mi - chłopak zaczął powoli się podnosić.
Przerzuciłam sobie reklamówkę przez ramię i pomogłam mu wstać.
- To daleko stąd? - zapytałam.
Nie miałam pojęcia, gdzie mieszka, dlatego trochę się martwiłam czy aby na pewno dotrzemy bezpiecznie do celu.
- Parę minut - odpowiedział, kaszląc.
Szliśmy wolnym krokiem, podtrzymywałam chłopaka, dzięki czemu lepiej mu się szło, ale kiedy znaleźliśmy się na osiedlu, zamarłam.
- Co jest? - przymrużył lekko oczy.
- Um.. nic - pokręciłam głową - Chodźmy.
Nie miałam pojęcia, że Sam mieszka na tym samym osiedlu co Justin. Mieszkał dokładnie naprzeciwko bloku Biebera. Ale w tym momencie nie było to ważne, nie chciałam o nim myśleć. Musiałam skupić się na moim przyjacielu i jego zdrowiu. Kiedy znaleźliśmy się przed drzwiami, które prowadziły na klatkę schodową, zapytałam:
- Gdzie masz klucze?
- W kieszeni - wychrypiał.
Sięgnęłam ręką do spodni chłopaka i je wyciągnęłam. Włożyłam klucz do zamka i go przekręciłam, dzięki czemu znaleźliśmy się na klatce schodowej.
- Które piętro? - uśmiechnęłam się.
- Szóste - wetschnął.
Rozglądnęłam się w poszukiwaniu windy, ale niestety.. nie było jej.
- W takim razie chodź.
Nie powiem, że było to łatwe. Co chwilę zatrzymywaliśmy się, żeby Sam mógł odetchnąć. Po 10 minutach znaleźliśmy się przed drzwiami jego mieszkania. Chłopak podał mi inny klucz, więc szybko włożyłam go do zamka, przekręciłam i otworzyłam drzwi. Weszliśmy od razu do salonu.
Ściany były żółte, a wykładzina koloru beżowego. Na samym środku pokoju stał szklany stolik, a wokół niego dwie jasne kanapy i fotel. Po lewej stronie wbudowano w ścianę drewniane półki, w których poukładano książki. Zaraz obok salonu znajdowała się kuchnia. Meble były koloru białego, natomiast ściany czarnego. Na blacie leżało mnóstwo gazet, a obok lodówki tykał czarny zegar. Mieszkanie było urządzone w nowoczesnym stylu.
- Gdzie chcesz usiąść? - zapytałam.
- Chodźmy do mojego pokoju - wymamrotał.
Pokiwałam głową, odłożyłam klucze i reklamówkę ze słodyczami na stolik. Ruszyliśmy w stronę sypialni chłopaka. Szliśmy mocno oświetlonym korytarzem, który miał białe kafelki i granatowe ściany. Po prawej stronie było duże, prostokątne lustro i szafka na buty, a po lewej białe drzwi, który najprawdopodobniej prowadziły do łazienki. Na samym końcu korytarza  były otwarte drzwi, przeszliśmy przez nie i znaleźliśmy się w pokoju o ciemnozielonych ścianach i brązowych panelach.
Po środku było duże łóżko z czarną pościelą, po jednej stronie była drewniana półeczka, na której leżała lampka nocna i budzik. Naprzeciwko łóżka był telewizor plazmowy, powieszony na ścianie. Po lewej stronie w kącie było biurko, a na nim pełno książek i laptop. Po prawej stronie była duża szafa, a obok niej drewniane krzesło. Wszędzie były porozrzucane ubrania i puszki po pepsi, typowe. Poprowadziłam chłopaka w stronę łóżka i dzięki mnie, położył się na nim.
- Pójdę po apteczkę - stwierdziłam - Masz ją, prawda? - wolałam się upewnić.
Sam pokiwał głową, więc ruszyłam w stronę łazienki. Kiedy otworzyłam drzwi, zobaczyłam ładną, skromną toaletę.
Naprzeciwko mnie była biała umywalka z dużym lustrem, po lewej ubikacja, a po prawej duża wanna, w kącie za drzwiami była pralka, a na niej poukładane ubrania. Pod umywalką była półeczka, dlatego szybko do niej sięgnęłam i zaczęłam wszystko z niej wyciągać. Kiedy znalazłam czerwone pudełeczko z białym krzyżem na zielonym tle, wyciągnęłam ją, chwyciłam ręcznik, namoczyłam go w wodzie i ruszyłam do pokoju. Usiadłam na łóżku, obok Sama i otworzyłam apteczkę. Koszulka chłopaka była z krwi, dlatego powiedziałam:
- Zdejmij bluzkę.
Chłopak próbował to zrobić, ale coś mu nie wyszło, bo zaplątał się w niej.
- Eh, czekaj, pomogę Ci - zaśmiałam się.
Sam uniósł ręce do góry, dzięki czemu mogłam ją łatwo ściągnąć. Zaczęłam wpatrywać się w każde miejsce na jego ciele. Krew sączyła się z miejsca obok pępka, miał tam duże rozcięcie. Nad lewym nadgarstkiem skóra była mocno przecięta. Natomiast twarz.. była najgorsza. Śliwa pod prawym okiem, już się formowała. Lewą skroń miał przeciętą, tak samo wargę, która była już opuchnięta. Jednym słowem, wyglądał tragicznie. Nie byłam zaskoczona, kiedy zobaczyłam jego nagą klatkę piersiową, ponieważ kiedyś często chodziliśmy razem na basen, więc jestem oswojona z tym widokiem.
Zaczęłam przecierać wszystkie rany, mokrym ręcznikiem, a chłopak tylko otwierał i zamykał oczy. Przemyłam rany wodą utlenioną, co chwilę, spoglądając na chłopaka, który syczał z bólu. Wiem, że go to bolało, ale starałam się jak najlepiej to wykonać. Chociaż raz opłaciło się chodzenia na zajęcia pierwszej pomocy. Wzięłam opatrunek z pudełeczka i owinęłam nim rany na brzuchu i ręce. Na skroń nakleiłam plaster, a potem spoglądnęłam na śliwę pod okiem.
- Masz jakiś lód w zamrażarce? - uśmiechnęłam się słabo.
- Nie wiem, zobacz.
Westchnęłam i ruszyłam w stronę kuchni. Kiedy już miałam sięgać do zamrażalki, mój telefon zaczął wibrować. Z niechęcią wyciągnęłam go z kieszeni i zobaczyłam, że dzwoni Justin. Schowałam telefon i wyciągnęłam worek z lodem z zamrażalki. Wróciłam do pokoju i przyłożyłam go do oka Sama. Ten tylko odetchnął. Po chwili chłopak sam sobie go przykładał, więc nie miałam nic do roboty. Mój telefon cały czas wibrował, ale nie zwracałam na to uwagi. Zaczęło mi burczeć w brzuchu, dlatego grzecznie przeprosiłam i poszłam do salonu, w którym zostawiłam reklamówkę z jedzeniem. Kiedy już po nią sięgałam, mój telefon znowu zaczął wibrować. To się robiło coraz bardziej wkurzające. Wyciągnęłam go, nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam do ucha.
- Czego chcesz? - warknęłam.
- Księżniczka łaskawie odebrała telefon - powiedział bez humoru.
- Słucham?
Byłam naprawdę zdziwiona. Do kurwy nędzy to on nie obierał ode mnie telefonów, nie odpisywał na wiadomości i jeszcze ma do mnie pretensje? Wszystko to co chciałam mu wygarnąć, zaczęło się we mnie kumulować. Wiedziałam, że zaraz wybuchnę i byłam pewna, że ta rozmowa nie będzie przyjemna. Ani dla mnie, ani dla niego.
- Dobrze, że słuchasz - zaśmiał się - Czemu nie odbierałaś? - zapytał.
- Bo miałam ważniejsze rzeczy na głowie - odpowiedziałam szorstko.
- Grace, nie denerwuj mnie. Nie lubię kiedy ktoś mnie olewa - powiedział zachrypniętym głosem.
- Hm, wiesz co? Też tego nie lubię, a jednak Ty to robiłeś przez ostatnie dni - wymamrotałam z żalem.
- Nieważne. Gdzie jesteś? - mogę się założyć, że w tej chwili przeczesał ręką swoje włosy.
- Nie powinno Cię to obchodzić - warknęłam.
- Grace, do cholery! Powiedz mi gdzie jesteś - jego głos był stanowczy.
- Nie powiem - uśmiechnęłam się szeroko, chociaż wiedziałam, że nie mógł tego zobaczyć.
Byłam z siebie naprawdę dumna. Cieszę się, że umiem mu się przeciwstawić. Niech nie myśli, że jestem jakąś kukiełką, którą można sterować.
- Jesteś u siebie w domu? - podkreślił słowo 'siebie'.
- Dlaczego pytasz? - wiedziałam, że moje pytania będą go jeszcze bardziej drażnić.
- Chce się spotkać - odparł.
- Ale ja nie chce.
Według mnie.. dobrze mu odpowiedziałam. Niech nie myśli, że jestem na każde jego zawołanie. Kiedy ja chciałam się spotkać, on nie miał czasu. Cóż, rolę się odwróciły.
- Dlaczego nie? - zapytał z wściekłością.
- Bo mam ważniejsze rzeczy do zrobienia - usiadłam na sofie i oparłam się o jej zagłówek.
- Takie jak..? - nie dawał za wygraną.
- Hm.. niech pomyślę - udawałam, że się zastanawiam - Opatrywanie ran mojego przyjaciela, który został pobity przez Ciebie i twoich kolegów?! - warknęłam.
- Co? Ja.. - nie dokończył, bo mu przerwałam.
- Nie udawaj idioty! Widziałam Cię - powiedziałam z wyrzutem.
- Niemożliwe - powiedział niepewnie - A co z..?
- Kominiarką? - dokończyłam za niego - Wiem, że ją miałeś, ale zapomniałeś o tym, żeby zakryć ręce, ponieważ widziałam twoje tatuaże - uśmiechnęłam się w duchu, bo chociaż raz, byłam sprytniejsza od niego, a kiedy nic nie odpowiadał, dodałam - Więc wiem.
- Grace, ja - zatrzymał się, bo pewnie zastanawiał się co ma powiedzieć.
- No co? Zastanawia mnie jedno, co on Wam zrobił?! - wrzasnęłam.
- Więc teraz jesteś u niego.. ale Grace, to nie twoja sprawa - zrobił chwilę przerwy - Nie mieszaj się w to.
- Justin, jak mam się nie mieszać, skoro to jest mój przyjaciel? - przegryzłam wargę.
- Przyjaciel? - powtórzył z rozbawieniem - Grace, nie rozśmieszaj mnie. Ten przyjaciel, który zabawiał się z jakąś dziewczyną, w czasie kiedy zostałaś zgwałcona?
I wtedy nie wytrzymałam. Rozłączyłam się i rzuciłam telefon na stół. Miałam ochotę się rozpłakać, ryczeć jak małe dziecko, ale nie pozwoliłam żadnej łzie spłynąć z moich oczu. Wspomnienia wracały niczym ponownie odtwarzany film.
Impreza. Sam. Korytarz. Obcy chłopak. Wyjście na zewnątrz. Murek. Przygwożdżenie do ściany. Gwałt. 
W moim brzuchu robiło się naprawdę nieprzyjemnie, miałam wrażenie, że zaraz zwymiotuję. Potrząsnęłam głową, żeby pozbyć się tych okropnych myśli. i wypuściłam powietrze. Chwyciłam reklamówkę ze słodyczami i pobiegłam do Sama. Chłopak ciągle leżał na łóżku i próbował dosięgnąć pilota, który leżał na ziemi. To wyglądało naprawdę komicznie. Uśmiechnęłam się i sięgnęłam po niego. Usiadłam na łóżku, włączyłam telewizor, wyciągnęłam wszystko z reklamówki i otworzyłam chipsy.
- Chcesz? - zapytałam.
Sam pokiwał głową, więc zaśmiałam się zaczęłam go karmić. To było naprawdę zabawne, bo za każdym razem, kiedy skupiłam się na telewizorze, dzióbnęłam chłopaka w nos albo w oko chipsem.
- Grace, skup się - zaśmiał się.
- Przepraszam - przegryzłam wargę - Jak się czujesz? - zapytałam z troską - Powinieneś przykładać jeszcze lód..
- Nie trzeba, jest dobrze. Dzięki Tobie - odpowiedział.
- Tak właściwie o co im chodziło? O jakich pieniądzach mówili? - zapytałam z ciekawością.
- Grace, nieważne Nie mieszaj się w to - uśmiechnął się słabo.
Ugh, wypowiedział te same słowa co Justin.
- Dobrze - westchnęłam.
Wiedziałam, że nic więcej mi nie powiem, dlatego odpuściłam. Sam taki był.. uparty i nawet ja nie potrafiłam wyciągnąć od niego informacji.
- Co oglądamy? - zapytał.
- Cokolwiek chcesz - odparłam.
- Harry Potter? - zaśmiał się.
- Jak za dawnych czasów.. - uśmiechnęłam się na tą myśl - Nadal masz oryginalne płyty?
Chłopak pokiwał głową i wskazał na biurko. Faktycznie, leżało na nim mnóstwo filmów. Kiedy zastanawiałam się jaką część wybrać, zapytałam:
- Z tego co pamiętam.. miałeś mieszkać u dziadków?
- Taak - przeciągnął - Ale stwierdzili, że nie wytrzymają ze mną tyle czasu, dlatego wynajęli mi to - wskazał brodą na pokój.
- Ładnie tu - szczerze skomplementowałam.
- Dzięki. To która część? - wziął chipsa do buzi.
- Co powiesz na Komnatę Tajemnic? - przegryzłam dolną wargę.
- Wiedziałem! - zaśmiał się - Zawsze ją wybierasz..
Wzruszyłam ramionami i włożyłam płytę do odtwarzacza DVD. Spoglądnęłam na chłopaka, wyglądaj lepiej niż wcześniej, ale i tak było widać, że ktoś go pobił. Śliwa robiła się coraz bardziej sina, a warga nadal była spuchnięta. Zgasiłam światło i usiadłam obok chłopaka.
- Jeśli chcesz możesz się przytulić - zaproponował.
- Nie, dzięki - przeczesałam ręką włosy - Nie chce Cię skrzywdzić.. twoje rany są jeszcze świeże.
- Nie przesadzaj - uśmiechnął się - Chodź tu.
Położyłam się obok Sama i wtuliłam w jego nagą klatkę piersiową. Położyłam czekoladę na jego ciele i zaczęłam oglądać telewizor, co jakiś czas wkładając kostkę czekolady do buzi.

Kiedy film się skończył, wstałam z łóżka i zaczęłam sprzątać papierki po słodyczach.
- Możesz zostać na noc - uśmiechnął się - Kiedyś często u mnie nocowałaś..
- Kiedyś.. - powtórzyłam - Wiem, ale moja mama na pewno się nie zgodzi. Miałam ostatnio.. nieprzyjemną sytuację, więc nie mam zamiaru nawet się jej o to pytać.
- Szkoda - wydął dolną wargę -  Ale wiesz, że nie mogę Cię odprowadzić?
- Wiem, ale nie przejmuj się - wzruszyłam ramionami - Umiem dojść do domu - zaśmiałam się - Trzymaj się.
- Cześć - odpowiedział i sięgnął ręką po pilota.
Wyszłam z pokoju, ubrałam buty i wybiegłam z mieszkania. Schodząc po schodach, zobaczyłam, że mam jedną, nieodebraną wiadomość. Byłam pewna, że to moja mama, ale pomyliłam się.
Alex:
Idziemy jutro na imprezę? Mamy tyle do obgadania!
Kiedy już wyszłam z bloku, chciałam szybko wystukać odpowiedź, ale nie zrobiłam tego, ponieważ wpadłam na kogoś i mój telefon wypadł mi z ręki. Szybko znalazłam się na ziemi, żeby zobaczyć czy nie potłukł się, nie patrząc na nieznaną mi postać. Na szczęście był cały, włożyłam baterię i go włączyłam, nakładając obudowę. Wstałam z chodnika i już miałam odchodzić, kiedy przypomniałam sobie o osobie, na którą wpadłam. Najpierw popatrzyłam na dobrze mi znane Supry, potem czarne rurki i szarą bluzę z kapturem. Nie chciałam patrzeć na jego twarz, ale wiedziałam, że muszę to zrobić. Podniosłam wzrok i ujrzałam Justina. Był wkurzony. Tylko dlaczego? Przecież to on na mnie wpadł.
- Co tu robisz? - wrzasnęłam.
- Mógłbym spytać o to samo - odparł spokojnie.
- Z tego co wiem, twój blok jest tam - wskazałam palcem za chłopaka - Więc czego tu szukasz?
- Z tego co wiem, twój dom jest tam - wskazał palcem za mnie - Parę ulic stąd. Więc czego tu szukasz? - kiedy nic nie odpowiadałam, dodał - Kurwa, skończmy to. Wiem, że byłaś u niego. Po co? - wrzasnął.
- To nie twoja sprawa - położyłam ręce na biodrach.
- Grace, nie wkurwiaj mnie. Już myślałem, że zostaniesz u niego na noc - warknął.
- A wiesz.. myślałam nad tym - uśmiechnęłam się.
- To nie jest zabawne - powiedział bez humoru - W ten sposób pokazujesz, że jesteś zwykłą dziwką.
- Może nią jestem - odpowiedziałam, a moje serce zabiło szybciej, niż powinno.
Przechodząc, szturchnęłam go ramieniem. Nie patrzyłam na niego. Nie potrafiłam, nie chciałam. To było okropne.. nic z tego nie rozumiałam. Dlaczego tak się wkurzył? To chyba normalne, że nie zostawiłam Sama w takiej sytuacji, musiałam mu pomóc. To, że ludzie zostawiają mnie w chwili kiedy ich potrzebuje to jedna sprawa, ale ja nie mam zamiaru taka być. Westchnęłam i szłam szybkim krokiem. Było dość zimno, wiatr sprawiał, że moje włosy były w kompletnym nieładzie. Gwiazdy na niebie oświetlały mi drogę, tak jak pobliskie lampy uliczne. Kiedy byłam już  w parku, zobaczyłam chłopaka siedzącego na ławce. Miał blond włosy i był ubrany na czarno. Nie widziałam jego twarzy, ponieważ trzymał ją nisko spuszczoną. Gdy przechodziłam obok niego, już miałam się spytać czy wszystko w porządku, ale wtedy popatrzył na mnie.
Zobaczyłam te oczy.
- Słoneczko? Zgubiłaś się? - zapytał, uśmiechając się.
To był ten głos.
To on kazał Justinowi i temu drugiemu chłopakowi pobić Sama.
Kiedy zaczął wstawać z ławki, bez zastanowienia ruszyłam w stronę domu. Biegłam ile sił w nogach. Raz się potknęłam i kiedy byłam pewna, że upadnę, szybko chwyciłam się pobliskiej gałęzi, dzięki czemu utrzymałam równowagę. Słyszałam za sobą tupot ciężkich butów, ale starałam się skupić i myśleć racjonalnie. Biegłam coraz szybciej, a kiedy minęłam park, wpadałam w nieznane mi uliczki, po to żeby go zgubić. Kiedy w końcu znalazłam się na opuszczonej ulicy, nie słyszałam już tupotu butów za sobą. Rozglądnęłam się wokół siebie i na szczęście nikogo nie było. Odetchnęłam z ulgą i poszłam szybkim krokiem w stronę domu. Za każdym razem, kiedy usłyszałam jakiś śmiech albo nadjeżdżający samochód, czułam, że moje serce bije dwa razy szybciej niż normalnie, a ręce zaczynają się trząść. Ale to wszystko, to były fałszywe alarmy. Kiedy stałam przed moim domem, czułam jakbym znalazła się w najbezpieczniejszym miejscu na Ziemi. Otworzyłam drzwi, ściągnęłam buty i rzuciłam je pod półkę.
- Jestem już w domu! - krzyknęłam do rodziny, która oglądała telewizor w salonie - Idę spać!
Pobiegłam do pokoju, wzięłam pidżamę i ruszyłam do łazienki. Rozczesałam włosy, zmyłam makijaż i umyłam zęby. Ściągnęłam ubrania i wrzuciłam je do kosza na pranie. Wskoczyłam pod prysznic i zaczęłam wmasowywać w ciało żel czekoladowy. Nie mogłam w to uwierzyć.. dlaczego ten chłopak mnie gonił? Czemu mu tak bardzo zależy na mnie? I co mu powiedział wtedy Justin, że odpuścił? A co do Biebera mam mieszane myśli. Jestem na niego zła, bo po pierwsze, przypomniał mi o niechcianym wspomnieniu przez telefon i nazwał dziwką. Może mi się należało, ale w tamtym momencie nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Byłam za bardzo zdezorientowana i wkurzona. Kiedy opłukałam ciało, wyszłam spod prysznica, powycierałam się puchowym ręcznikiem, ubrałam pidżamę i ruszyłam w stronę pokoju. Opadłam na łóżko i w mgnieniu oka zasnęłam.

***
- Dlaczego nie odpisałaś na mojego sms-a? - zapytała mnie Alex.
Oglądanie filmu, przerwała mi moja dawna przyjaciółka, która do mnie zadzwoniła. Była już 18:00, a ja nie zrobiłam niczego pożytecznego, cały dzień się nudziłam i rozmyślałam, chciałam pogadać z Nicki, ale dziewczyna jak zwykle mnie unikała i wyszła z domu. To wszystko sprawiło, że zapomniałam odpisać Alex.
- Przepraszam.. nie miałam czasu - wymamrotałam.
- Okej - westchnęła - To co? Chcesz iść na imprezę? - zapytała.
- Jasne - uśmiechnęłam się - O której i gdzie?
- O 19:30 przed klubem 'Rude Boy'. Może być? - zaproponowała.
- Pewnie, wiem gdzie to jest. W takim razie do zobaczenia - i się rozłączyłam.
Postanowiłam, że zacznę już się zbierać. Stanęłam przed szafą i zdecydowałam się na czarną sukienkę. Była wykonana z czarnej koronki i sięgała mi przed kolana. Wsunęłam ją na siebie i poszłam do łazienki. Postanowiłam, że włosy lekko pofaluje. Kiedy były już gotowe, założyłam czarną opaskę na głowę i zaczęłam się malować. Nałożyłam lekki podkład i tusz na rzęsy, potem musnęłam usta wiśniowym błyszczykiem, a oczy podkreśliłam eyelinerem. Wypsikałam się moimi ulubionymi perfumami i poszłam na dół. Na szczęście mojej mamy i Teda nie było, poszli na jakąś kolację, więc nie musiałam się nikomu tłumaczyć. Ubrałam czarne szpilki i wyszłam z domu. W moich butach szło mi się naprawdę niewygodnie, a klub wcale nie był tak blisko, ale jakoś dałam radę. Po 15 minutach drogi byłam już na miejscu. Był to biały budynek, przed którym stali ochroniarze. Neonowy szyld z napisem 'Rude Boy" rzucał się w oczy. Po paru minutach zauważyłam Alex, idącą w moim kierunku. Jej włosy były spięte w koka na czubku głowy, a czerwona sukienka, dobrze podkreślała jej ciało.
- Cześć! - uśmiechnęła się szeroko.
- Hej - przytuliłam ją mocno - To co? Idziemy?
- Jasne - wzruszyła ramionami.
Chciałam się spytać jak wejdziemy, bo przecież nie jesteśmy jeszcze dorosłe, ale dziewczyna ruszyła pewnym siebie krokiem, więc dotrzymywałam jej kroku. Kiedy miałam już stanąć w kolejce, Alex ominęła wszystkim i poszła do ochroniarza. Ten tylko pokiwał głową i nas wpuścił. Zszokowana spojrzałam na nią, a ta tylko uśmiechnęła się szeroko i odpowiedziała:
- Mój wujek jest właścicielem klubu.
Pokiwałam głową i poprawiłam swoją sukienkę, ponieważ była trochę za wysoko. Kiedy weszłyśmy do pomieszczenia od razu uderzył we mnie zapach potu i alkoholu. Uśmiechnęłam się i ruszyłam za Alex. Usiadłyśmy na sofie, a po paru minutach podszedł do nas barman. Było widać, że zna dziewczynę, bo uśmiechał się do niej bardzo szczerze.
- To co zawsze, dwa razy - odparła moja dawna przyjaciółka.
Chłopak pokiwał głową i za jakieś 2 minuty przyszedł z dwoma kolorowymi drinkami. Kiedy zaczęłam go pić, dziewczyna pociągnęła mnie za rękę, dzięki czemu znalazłyśmy się na parkiecie. W tle leciała piosenka Rihanny - SOS. Zaczęłyśmy poruszać się w rytm muzyki. Podniosłam ręce do góry i mocno nimi poruszałam, a biodrami kołysałam na lewo i prawo. Za jakiś czas zobaczyłam Alex tańczącą z przystojnym brunetem, dlatego wzruszyłam ramionami i zaczęłam tańczyć sama. Po paru minutach przyłączył się do mnie miły blondyn o zielonych oczach. Chwycił mnie w talii, a ja położyłam ręce na jego klatce piersiowej. Takim oto sposobem spędziłam wieczór właśnie z nim. Przetańczyłam z blondynem parę piosenek, a potem razem piliśmy drinki i sporo rozmawialiśmy. To miało wyjść trochę inaczej, bo miałam spędzić czas z Alex, ale nie narzekam, bo ten chłopak był naprawdę uroczy. Po paru godzinach zgubiłam go, więc poszłam usiąść na sofę. Nie miałam siły napić się drinka ani nawet wstać i iść do toalety, po prostu czułam, że odpływam do krainy snu. Po jakimś czasie poczułam owijające się wokół mnie ramionami, ale nie miałam siły otworzyć oczu, dlatego wtuliłam się w nieznaną mi postać. Potem buchnęło we mnie zimne powietrze, co oznaczało, że jestem na dworze, a następnie poczułam, że ktoś usadza mnie na tylnym siedzeniu swojego auta, ale byłam tak zmęczona, że nie zastanawiałam się nad tym. Kiedy usłyszałam dźwięk zapalającego się silnika, zasnęłam nieświadoma całej sytuacji.


Cześć kochani! Na samym początku chciałabym wszystkich przeprosić, ponieważ rozdział miał być w czwartek, a mamy sobotę. Dlatego bardzo przepraszam, ale nie miałam w ogóle weny. Wrzesień zaczął się okropnie. Wszyscy dobrze wiedzą, że zaczęła się szkoła, ale w tym momencie nie mówię o nauce czy o nauczycielach, ale o uczniach. Ten tydzień był naprawdę ciężki i dziwię się, że to wszystko wytrzymałam, ale na szczęście mam ludzi, którzy mnie wspierają. Cały czas chodziłam wkurwiona, smutna.. sama nie wiem. Ale wiadomo, że ten blog nie jest o mnie, dlatego już się nie wyżalam. Według mnie rozdział jest do dupy, niezbyt mi się podoba. To miało wyjść inaczej.. ale nie dałam rady. Cóż, mam nadzieję, że chociaż Wam się minimalnie podoba. Jeśli chcesz być informowany/a to zapraszam do zakładki INFORMOWANI. 
Jeśli przeczytałeś/aś ten rozdział to proszę, skomentuj. TO DLA MNIE WAŻNE.
Ogólnie zaraz stuknie 20 000 tysięcy wyświetleń! Za co serdecznie dziękuje. Do następnego!
#Klaudia