poniedziałek, 29 grudnia 2014

26. Zejdź mi z oczu.

- Nie piszę z nim! - momentalnie wstałam z łóżka i stanęłam naprzeciwko Justina.
Chłopak ciągle wpatrywał się w mój telefon i czytał kolejne sms-y.
- Grace, on ci groził! - pokręcił głową i spoglądnął na mnie - Miałaś zamiar mi o tym powiedzieć?
- Miałam zamiar.. oczywiście, że miałam - wymamrotałam - Po prostu byłam pewna, że to mu się znudzi. Że zaraz przestanie.
- Ale nie przestał - powiedział Justin ze złością.
- Wiem o tym.
Bawiłam się materiałem koszulki i wpatrywałam się w swoje bose stopy. Nie wiedziałam co powiedzieć. Czy przeprosić? Właściwie nie miałam obowiązku powiedzenia mu o tych sms-ach. One były tylko i wyłącznie do mnie. Wiem, że Justin jest moim chłopakiem i w sumie powinien o tym wiedzieć, ale nie chciałam go martwić.
- Wiesz, że związek polega na zaufaniu? - zapytał cicho - Myślałem, że jesteś ze mną szczera.
- Bo jestem! - krzyknęłam.
- Właśnie widzę - zaśmiał się cynicznie.
Zmarszczyłam brwi i popatrzyłam mu prosto w oczy. Nie wierzyłam, że to mówi. Przecież to on nie był ze mną szczery. To on ukrywał przede mną, że sprzedaje narkotyki i inne gówna oraz to, że bierze udział w nielegalnych wyścigach.
- Justin, przepraszam. Powinnam była ci o tym powiedzieć..
- Zejdź mi z oczu - warknął i przeszedł obok mnie, szturchając mnie ramieniem.
- Co? - zapytałam zdezorientowana i obróciłam się w jego stronę.
Właśnie usiadł na łóżku i ciągle wpatrywał się w moją komórkę.
- Słyszałaś, wyjdź stąd - syknął, nie patrząc na mnie.
Przegryzłam wnętrze policzka i popatrzyłam w sufit. Próbowałam się uspokoić, ale jak widać na marne, ponieważ moje serce biło nienaturalnie szybko i nie mogłam uspokoić swojego oddechu.
- W takim razie oddaj mi mój telefon - warknęłam i zacisnęłam zęby.
Pewnie bym się teraz rozpłakała. W takich sytuacjach zawsze płaczę i to jest cholernie wkurzające, ponieważ pokazuje swoje emocje. Daje satysfakcję innej osobie, widzi, że ma na mnie wpływ, że boli mnie to co mówi. Ale postanowiłam się zmienić. Już nie mam zamiaru tego robić. Będę silna i koniec z użalaniem się nad sobą przy innych ludziach.
- Nie ma mowy - pokręcił głową - A wiesz co mnie wkurwia najbardziej? - kiedy nic nie odpowiedziałam, chłopak dokończył - Właśnie dostałaś wiadomość z pytaniem czy już mnie przekonałaś, że mam nie startować w wyścigu w grudniu.
- Justin, ja..
- Wczoraj pytałaś się o ten wyścig! Więc dzisiaj pewnie chciałaś mnie przekonać, abym nie startował, prawda? I to, że wyszłaś do mnie nago było częścią planu?! - krzyknął.
- Nie, jasne, że nie! To był wypadek. A z tym wyścigiem to dla twojego dobra! - syknęłam i przegryzłam wargę.
- Co ci Luke powiedział? Jak przekonał moją własną dziewczynę, żeby była przeciwko mnie? - zapytał i i uniósł swoje krzaczaste brwi.
- Nie jestem przeciwko tobie! - próbowałam się bronić.
- No powiedz czym ci zagroził? - zapytał, śmiejąc - Że wsadzi ci kutasa w dupę? Przestraszyłaś się? - zapytał, sztucznie się uśmiechając.
Te słowa bolały. Cholernie bolały, ale wiedziałam, że na nie zasługuję. Nawet nie miałam siły się unosić. Nie chciałam krzyczeć, denerwować się. Justin miał w pełni rację i dobrze o tym wiedziałam. Mogłam mu powiedzieć o tych wszystkich wiadomościach, ale jednak tego nie zrobiłam.
 Uśmiechnęłam się delikatnie i mruknęłam:
- Nie - pokręciłam głową - Tym, że uszkodzi ci hamulce w aucie i możesz zginąć na miejscu - powiedziałam na wydechu.
Jego twarz trochę złagodniała. Zerknął na mnie z żalem w oczach. Nie mam pojęcia, czy to był żal do mnie, czy może żal do samego siebie.
Chwyciłam swoje majtki, które leżały na podłodze i wyszłam z pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi i wsunęłam na siebie dolną bieliznę. Westchnęłam cicho i zeszłam po schodach na dół.
Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Usiadłam niezręcznie na kanapie i głęboko oddychałam.
Zastanawiałam się co Justin miał na myśli mówiąc "Zejdź mi z oczu". Czy chce żebym poszła już do domu? Czy może chodziło o to, żebym po prostu teraz mu nie przeszkadzała i nie denerwowała go jeszcze bardziej? Z nudów włączyłam telewizor i przeskakiwałam z kanału na kanał. Nie mogłam się wygodnie usadowić. Ciągle się wierciłam i z nerwów obgryzałam paznokcie.Chciałam iść do Justina, spróbować porozmawiać, jeszcze raz przeprosić, ale za każdym razem, kiedy postanawiałam wstać z sofy, moje ciało nie mogło wykonać żadnego ruchu. Cholernie się bałam. Nie chciałam wkurzać go jeszcze bardziej, wiedziałam, że jest teraz zły, więc nie mogłam się przełamać i iść do niego. Nie chciałam żeby znowu na mnie wybuchnął (chociaż ma do tego w pełni prawo).
Po jakiejś godzinie bezsensownego wpatrywania się w telewizor, postanowiłam, że pójdę do Biebera. Przeproszę go ponownie, a jeśli on tego nie przyjmie to pójdę do.. Tak, właśnie. Gdzie pójdę? Do domu na pewno nie. Nie ma mowy. Właściwie mogłabym przenocować u Alex albo Sama. Właśnie w takich chwilach można poznać, czy ma się prawdziwych przyjaciół, czy też nie.
Kiedy już miałam wstać z kanapy, usłyszałam trzask drzwi, który dobiegł z góry. Momentalnie moje serce zaczęło szybciej bić i poczułam nieprzyjemne ukłucie w brzuchu. Podłoga zaskrzypiała, a na schodach pojawił się Justin. Złapałam z nim kontakt wzrokowy i gdy miałam się uśmiechnąć, on szybko to przerwał i pokręcił zawiedziony głową.
Już nie miał na sobie szarych spodni dresowych. Założył jasne rurki i o rozmiar za dużą, białą koszulkę. Na jego lewej ręce pojawił się złoty zegarek, a na szyi łańcuszek.
- Justin, możemy porozmawiać? - zapytałam i wstałam z kanapy.
- Teraz nie mam czasu - odparł bez emocji i przeszedł przez salon, kierując się do kuchni.
Poszłam za nim, a kiedy otworzył lodówkę i wyciągnął z niej sok, znowu zaczęłam:
- Potrzebuję pięciu minut, proszę.. - wymamrotałam, przegryzając dolną wargę.
Miałam nadzieję, że da mi te pieprzone pięć minut. Chciałam wyjaśnić to wszystko. Nienawidzę się z nim kłócić, jednak los sprawia, że robię to coraz częściej.
- Wychodzę - warknął i zrobił łyk soku.
- Justin, no proszę cię.. - westchnęłam - Czemu nie możesz..
- Cześć - mruknął i poszedł do przedpokoju.
Ruszyłam za nim i zobaczyłam, że ubiera buty.
- Gdzie idziesz? - zapytałam.
Kiedy nic nie odpowiedział, znowu zaczęłam:
- Czyli teraz się nie będziesz do mnie odzywał? Świetnie - syknęłam - To oddaj mi mój telefon.
- Potem - odpowiedział szybko i wyszedł z domu.
Miałam ochotę rozwalić wszystkie meble w tym domu. Kopnąć cokolwiek by się dało, jednak wiedziałam, że tym rozzłościłabym Justina jeszcze bardziej, dlatego głęboko westchnęłam i pobiegłam na górę. Na łóżku leżał laptop Biebera dlatego włączyłam go i zaczęłam wchodzić na różne portale. Starałam się zabić nudę. Gdyby był tu Justin miałabym mnóstwo pomysłów byleby tylko spędzić z nim miło czas, jednak samej.. chciałam, aby czas szybko minął i żeby Justin wrócił do domu. Nie miałam pojęcia gdzie jest. Właściwie podejrzewałam, że pojechał do Luke'a. Tylko po co? Co on chce zrobić? Czy ma już jakiś plan? W mojej głowie było mnóstwo pytań, jednak nie potrafiłam na nie odpowiedzieć. Mogłam się jedynie domyślać. Cały dzień spędziłam na nic nie robieniu. Właściwie to czekałam. Ciągle zerkałam przez okno. Miałam nadzieję, że Bieber zjawi się lada chwila. Jednak kiedy zegar pokazywał 22:00 zaczęłam się martwić. Dzisiejszego dnia nic nie jadłam. Mój żołądek był pełen emocji i nie miałam na nic ochoty. W ogóle nie czułam głodu. Chciałam tylko do niego zadzwonić, jednak nie miałam telefonu. To sprawiło, że denerwowałam się jeszcze bardziej i nie potrafiłam przestać o nim myśleć.
Pogasiłam wszystkie światła na dole i szybkim krokiem poszłam do łazienki. Wzięłam szybką kąpiel, nie miałam ochoty na relaksowanie się w wannie pełnej piany. Chciałam tylko, żeby Justin wrócił cały i zdrowy. Kiedy założyłam koszulkę i bokserki chłopaka, weszłam na jego łóżko i owinęłam się kołdrą. Nie miałam tutaj swoich czystych ubrań, więc musiałam chodzić w jego. Właściwie lubiłam to robić, jego ciuchy były o wiele wygodniejsze od moich. Próbowałam zająć czymś swoje myśli, jednak prędzej czy później i tak myślałam o nim. Nie miałam na to wpływu. Na łóżku ciągle się wierciłam i nie potrafiłam zasnąć. Z nudów już nawet zaczęłam liczyć owce, jednak to też nie pomagało. Zasnęłam dopiero o 3:00 nad ranem z głową pełną myśli.

Obudziło mnie ciche chrapanie. Momentalnie podniosłam się do pozycji siedzącej i popatrzyłam w lewo. Obok mnie leżał Justin. Uśmiechnęłam się szeroko, ponieważ był tutaj. Cały i zdrowy.
- Jesteś - szepnęłam cicho, jednak chłopak musiał to usłyszeć, ponieważ zaczął powoli otwierać oczy.
Przetarł oczy i spoglądnął na mnie, ale nic nie powiedział. Po prostu wstał z łóżka i zaczął ubierać spodnie dresowe. Przyjrzałam mu się bliżej i wtedy zobaczyłam, że jego dolna warga jest opuchnięta. Podeszłam do chłopaka i stanęłam naprzeciwko niego.
- Nic ci nie jest? - zapytałam cicho i dotknęłam jego ust - Boli?
- Trochę - westchnął i lekko się uśmiechnął - Ale nie chcesz wiedzieć jak Luke wygląda - zaśmiał się pod nosem, a potem spoważniał - Nie masz się już czym martwić. Przysięgam, że on już nie będzie cię niepokoił.
- Co mu zrobiłeś? - zapytałam, czując lekką ulgę.
- Po prostu z nim porozmawiałem - odpowiedział z lekkim uśmiechem na ustach.
- Właśnie widzę - pokręciłam głową i przejechałam kciukiem po jego dolnej wardze.
Chłopak odsunął moją dłoń, a potem chwycił mój telefon, który leżał na półce i mi go podał.
- Proszę - mruknął - I w sumie powinnaś pogadać z mamą. Ciągle do ciebie dzwoni.
- Teraz muszę zrobić co innego - westchnęłam - Przepraszam - powiedziałam szybko, a potem stanęłam na palcach i przycisnęłam swoje usta do jego.
Chłopak na początku nic nie zrobił. Widocznie był zaskoczony moim zachowaniem, albo zastanawiał się nad tym czy ciągle się na mnie gniewa. Jednak po chwili odpowiedział na pocałunek i położył swoje dłonie na moich bokach, a ja chwyciłam jego brodę i starałam się go do siebie przybliżyć jeszcze bardziej. Uwielbiam jego usta, były tak cholernie miękkie i delikatne. Smakował jak mięta, czyli idealnie.
Kiedy oderwałam się od niego, popchnęłam go lekko na łóżko. Wiedziałam, że muszę mu to wynagrodzić. Chciałam spędzić ten czas z nim. Tylko z nim. Musiałam mu pokazać jak bardzo mi na nim zależy.
- Takiej ciebie nie znałem - chłopak się zaśmiał, a po chwili dodał - Nie żeby mi to przeszkadzało.
Uśmiechnęłam się lekko i usiadłam okrakiem na chłopaku. Spokojnie leżał na łóżku i czekał na to co się wydarzy. Zaczęłam składać mokre pocałunki na jego szyi, co chwila ocierając się o niego, na co cicho jęczał. Powoli czułam jak coś pode mną rośnie. Uwielbiałam to, ponieważ wtedy wiedziałam, że umiem go podniecić. Przegryzłam wargę i ściągnęłam koszulkę, którą miałam na sobie. Siedziałam na nim w samych bokserkach i patrzyłam mu głęboko w oczy. Widziałam w nich pożądanie oraz podniecenie. Przejechałam dłonią po jego klatce piersiowej, a potem chwyciłam materiał bokserek. Lekko się zawahałam. W mojej głowie pojawiło się mnóstwo myśli. Czy chce to zrobić? Czy jestem gotowa? Czy to wszystko nie przywoła tych cholernych wspomnień? Czy dam radę? Ufałam Justinowi, do tego nie miałam żadnych wątpliwości. Wiedziałam, że przenigdy by mnie nie skrzywdził, ale jednak gdzie głęboko w głowie siedziała mi ta jedna myśl, która nie pozwala mi tego zrobić. Nie chciałam znowu poczuć tego uczucia. W głowie miałam już zapisane, że to jest złe, że to tylko ból i cierpienie. Z moich myśli wyrwał mnie głos Justina:
- Boże, tak cholernie chce w ciebie wejść - jęknął i przejechał dłonią po moich brzuchu oraz przycisnął swoje krocze do mojego.
Jęknęłam na to uczucie. Musiałam to zrobić. Nie, nie musiałam. Chciałam tego. W końcu  trzeba się przełamać. Trzeba pokonać swoje słabości.
Podniosłam się trochę, żeby ściągnąć bokserki. Chwyciłam kawałek materiału, i kiedy już miałam to zrobić... usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Nieeee - warknął Justin - Nie teraz. Zupełnie o tym zapomniałem.
- O czym? - zapytałam zdezorientowana i wstałam z łóżka.
Chłopak ubrał koszulkę i chwycił się za krocze. Widziałam tam duże wybrzuszenie. Założyłam szybko ubrania, które miałam na sobie w dniu wyścigu i przeczesałam włosy dłonią, otarłam pot z czoła i czekałam na jego odpowiedź.
- O czym zapomniałeś? - zapytałam już lekko poirytowana.
- Będziemy mieli gościa. Na całą noc - odpowiedział szybko - Idź im otworzyć, a ja pójdę do łazienki - wskazał brodą na swoje krocze i wyszedł z pokoju.
Moje serce zaczęło szybciej bić. Nie wiedziałam co ma na myśli. Kto ma niby tutaj nocować? Zaczęłam się trochę stresować. Czy to jakaś dziewczyna? Boże..
Kiedy dzwonek znowu zadzwonił, pobiegłam po schodach na dół i stanęłam przed drzwiami. Przejrzałam się szybko w lustrze. Na szczęście nie wyglądałam jakbym miała właśnie zamiar uprawiać seks. Pokręciłam  głową i otworzyłam drzwi.
Ku mojemu zaskoczeniu, zobaczyłam.. dwie dziewczyny. Uśmiechnęłam się lekko i poczułam, że moje ciało ogarnia duża ulga.
- Dzień dobry - powiedziałam do mamy Justina.
- Cześć, kochanie - uśmiechnęłam się szczerze i lekko mnie przytuliła.
- Hej, Jazzy - kiwnęłam głową i wzięłam ją na ręce, a dziewczynka objęła moją szyję i wtuliła się we mnie.
Pattie trzymała w ręku różowy plecak, a po chwili położyła go na ziemi i poprawiła swój szal oraz ściągnęła okulary przeciwsłoneczne.
- A gdzie Justin? - zapytała.
- Um, on się.. kąpie - wymamrotałam, lekko speszona.
- A tak. Mówił ci, że Jazzy zostaje u niego na noc? - oblizała powoli usta i czekała na moją odpowiedź.
- Nie, ale cieszę się z tego powodu - kiwnęłam głową - Jazzy na pewno nie będzie się z nami nudzić.
- Na pewno - zaśmiała się - Justin kazał mi odpocząć i powiedział, że zajmie się swoją siostrą.
- Aw, to uroczo z jego strony - przytuliłam mocniej dziewczynkę, a potem postawiłam ją na podłodze - W takim razie życzę miłego odpoczynku.
- Dziękuje, kochanie - uśmiechnęła się - Jazzy ma wszystko w plecaku. Jest tam pidżama, szczoteczka, zabawki. Wzięła też jakieś kolorowanki i swoje ulubione bajki. Jakbyście czegoś nie wiedzieli to dzwońcie. Jak przyjdę po nią jutro rano.
- Właściwie to chyba możemy ją odwieźć - odpowiedziałam - Nie sądzę, że to będzie jakiś problem.
- A nie, nie trzeba - założyła kosmyk swoich włosów za ucho - Jutro rano musimy pogadać.
- Um.. w porządku - przegryzłam wnętrze policzka z nerwów.
- A ty mam nadzieję, że śpisz w gościnnych pokoju? - zapytała z uśmiechem na ustach.
- Oczywiście - kiwnęłam głową.
Nie mogłam powiedzieć jej prawdy. Zresztą niczego złego nie zrobiliśmy... jeszcze.
- W takim razie do jutra -  mruknęłam.
- Do zobaczenia - pożegnała się ze mną i pogłaskała Jazzy po główce - Bądź grzeczna - zwróciła się do swojej córki i wyszła z domu.
Spoglądnęłam na dziewczynkę. Miała zrobionego warkocza na boku i różowe getry oraz białą koszulkę z jakąś postacią z bajki.
- Jesteś głodna? - zapytałam cicho.
- Nie - pokręciła głową, chwyciła swój plecak i pobiegła w stronę sofy.
Usiadłam obok dziewczynki i przyglądałam się jej poczynaniom. Zaczęła wyciągać ze swojej torby kolorowanki oraz zabawki i kładła je na stole.
Po chwili przyszedł Justin, zbiegł po schodach i kucnął obok dziewczynki.
- Cześć, księżniczko - powiedział wesołym tonem i wziął ją na ręce.
Patrzyłam na nich z czystą przyjemnością, wyglądali razem tak słodko. Bieber podrzucił ją parę razy w powietrze, a potem usiadł na kanapie i posadził ją sobie na kolanach.
- Chcecie kolorować ze mną kolorowanki? - zapytała wesołym tonem i wyciągnęła z plecaka kredki.
- Jasne - odpowiedzieliśmy w tym samym czasie i zaśmialiśmy się cicho.
Dziewczynka położyła na stole kredki oraz kolorowanki i zrzuciła z niego niepotrzebne zabawki.
- Jazzy.. - westchnął Justin - Nie rób tutaj syfu.
Skarciłam chłopaka wzorkiem, a jego młodsza siostra odpowiedziała:
- I tak już tutaj jest.
Zaczęłam się głośno śmiać, a Bieber pacnął mnie lekko w czoło.
- No co? - starałam się uspokoić swój napad śmiechu - Mówi prawdę.
- Siedź cicho - mruknął chłopak i zaczął kolorować smoka na zielono.
Uśmiechnęłam się i wróciłam do swojego zajęcia. Po parunastu minutach malowania, włączyłam telewizor i przełączyłam na kanał muzyczny. Muzyka leciała w tle, a rodzeństwo kolorowało dalej.
- Justin? - zapytałam cicho.
- Mhm? - mruknął, nie patrząc na mnie.
Był nieźle zaangażowany w dokładne pokolorowanie rysunku.
- Jak chcesz to mogę tu posprzątać - wzruszyłam ramionami - Twoja mama jutro przychodzi, więc fajnie by było jakby było tutaj czysto.
- Naprawdę ci się chce? - zerknął na mnie z niedowierzaniem.
- No tak - zaśmiałam się.
- Dzięki - pocałował mnie w czoło i lekko się uśmiechnął.
Kiwnęłam głową i pobiegłam na górę. Zaczęłam od jego sypialni. Poukładałam wszystkie rzeczy na półkach, brudne ubrania wrzuciłam do kosza na pranie i pościeliłam łóżko. W łazience powiesiłam czyste ręczniki i  w każdym pokoju przewietrzyłam. Włączyłam swój telefon do ładowania i pobiegłam na dół. W kuchni pochowałam czyste naczynia do półek, a brudne włożyłam do zmywarki. Przejechałam mokrą ściereczką po blatach, a kiedy to zrobiłam poszłam do łazienki, powiesiłam tu również czyste ręczniki i poukładam równo żele pod prysznic. Na koniec został mi salon. Wszystkie puszki, które walały się na podłodze wrzuciłam do kosza, a ubrania dałam do prania. Nuciłam pod nosem piosenkę, która leciała właśnie w telewizji i poukładałam równo poduszki na sofie. Zauważyłam, że Justin mi się przygląda, dlatego mruknęłam:
- Co?
- Nic - westchnął i lekko się uśmiechnął - Po prostu pasujesz mi tutaj. Zachowujesz się jakby to był twój dom, czujesz się tutaj tak.. swobodnie. Wyglądamy trochę jak rodzina - zaśmiał się cicho - Podoba mi się to.
Przegryzłam dolną wargę i mimowolnie uśmiechnęłam się na jego słowa. To było cholernie urocze. Właściwie też się tak poczułam. Wyglądaliśmy i zachowywaliśmy się trochę jak rodzina. Kiedy dom był już w miarę ogarnięty, usiadłam obok nich i zauważyłam, że już nie kolorują.
- To co teraz robimy? - zapytał Justin, głaskając dziewczynkę po głowie.
- Chodźmy na dwór. Masz piłkę? - zapytała Jazzy i pisnęła wesoło.
- Myślę, że powinienem mieć - odparł i poszedł ubrać buty, a potem wyszedł z domu.
Razem z Jazzy również ubrałyśmy buty i wyszłyśmy na zewnątrz. Poszłyśmy na tyły ogrodu i czekałyśmy, aż chłopak wróci. Słońce mocno grzało, było bardzo ciepło, ale chłodny wiatr sprawiał, że nie czułam tego aż tak. Po chwili Justin przyszedł do nas z piłką do koszykówki. Podał ją siostrze, a ta wymamrotała:
- Stańcie w kółku - zaśmiała się - Będziemy rzucać do siebie.
Jakąś godzinę spędziliśmy na rzucaniu do siebie. Kiedy Jazzy była już trochę znudzona, postanowiliśmy, że pójdziemy do domu. Usiedliśmy w salonie i wpatrywaliśmy się w siebie. Byłam ciekawa na co dziewczynka  ma teraz ochotę.
- Jestem trochę głodna - mruknęła i chwyciła się za brzuch - Grace, umiesz gotować?
- No, kochanie - zaśmiał się Justin - Ugotujesz nam coś?
Otworzyłam szerzej oczy, ponieważ.. nie, lepiej nie.
- Nie ma mowy - odparłam szybko - Nie chce was otruć - zaśmiałam się cicho.
- To co powiecie na pizzę? Możemy zamówić - powiedział Justin, na co jego siostra głośno pisnęła.
- Uwielbiam pizzę - zaśmiała się wesoło i pobiegła na górę po telefon Justina.

***
Wieczorem, kiedy trzeba było iść już spać, mieliśmy mały problem z Jazzy, ponieważ ona ciągle chciała się bawić.
- Księżniczko, na dzisiaj wystarczy - westchnął Justin i starał się złapać dziewczynkę, która ciągle mu uciekała.
Przyglądałam się tej sytuacji z rozbawieniem. Chłopak nie mógł jej złapać, właściwie już nie miał siły gonić, był zmęczony, natomiast jego siostra miała tyle energii, że sama w to nie wierzyłam. Nie miałam pojęcia skąd ją bierze.
- Musisz iść się już umyć, a potem spać - powiedział chłopak i w końcu ją złapał.
- Ale ja chce się jeszcze bawić! - pisnęła i starała się wydostać z jego uścisku - Albo chociaż obejrzeć jakaś bajkę..
- Już oglądałaś - zaśmiał się Justin i chwycił jej plecak - Idziemy się myć.
- Co? - zapytała zdezorientowana dziewczynka - Nie możesz mnie myć! - wrzasnęła.
- Czemu? - zapytał zdziwiony chłopak i zerknął na nią.
- Jesteś chłopakiem... - zaśmiała się cicho i pokręciła główką.
- No to co? - uśmiechnął się - Jestem twoim bratem.
- Ale ja nie chce - znowu zaczęła mu się wyrywać.
- Nie możesz iść sama się myć - mruknął już lekko zirytowany.
- To mogę iść z Grace! - wrzasnęła - Ona jest dziewczyną.
- No chyba jest - mruknął Justin, za co oberwał ode mnie poduszką w głowę.
Popatrzyłam na nią ze zdziwieniem i tylko kiwnęłam głową. To było miłe, że chciała abym to właśnie ja ją umyła.
- No to chodźmy - przegryzłam wnętrze policzka i podeszłam do nich.
Kiedy Justin odstawił siostrę na podłogę, chwyciłam ją za rękę i przewiesiłam sobie przez ramię jej różowy plecak. Poszłyśmy na górę do łazienki i zamknęłam drzwi. Włączyłam wodę w wannie i zaczęłam wyciągać z jej torby pidżamę, dziecięcy żel oraz szczoteczkę. Wyciągnęłam z półki czysty ręcznik i położyłam go na blacie. Dziewczynka zaczęła myć zęby, a ja przyglądałam jej się. Była taka urocza.
- Długo jeszcze? - powiedziała i popluła się.
- Uh, a ile zazwyczaj myjesz zęby? - zapytałam.
- 3 minuty - powiedziała i wypluła pastę.
- To jeszcze chwilkę - westchnęłam i spojrzałam na Jazzy, która kiwnęła głową.
Kiedy wypłukała wodą jamę ustną, zaczęła ściągać swoje ubranka, a potem pomogłam jej wejść do wanny. Podałam jej żółtą kaczkę, którą chwyciła i wrzuciła do wody. Po chwili wypłynęła na powierzchnię i przemieszczała się powoli.
Usiadłam na zamkniętej ubikacji i zapytałam:
- Dobrze się dzisiaj bawiłaś?
- Tak - kiwnęła głową - Lubię się bawić z tobą i Justinem.
- To miłe - zaśmiałam się - My też się z tobą lubimy bawić.
- Będę do was przychodzić częściej - uśmiechnęła się - Dobra?
Kiwnęłam głową. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi, na co Jazzy pisnęła przestraszona.
- Spokojnie - zaśmiałam się - To tylko Justin.
Podeszłam do drzwi  i uchyliłam je lekko, tak aby chłopak niczego nie zauważył.
- Długo jeszcze? - mruknął - Nudzi mi się.
- 10 minut - odpowiedziałam z uśmiechem - Wiesz co? Coraz bardziej lubię twoją siostrę. Jest przesłodka.
- Możemy sobie zrobić podobną - zaśmiał się, na co moje policzki się zaczerwieniły.
- Przestań! - pacnęłam go dłonią - Jeszcze Jazzy usłyszy.
- Trudno - wzruszył ramionami - Ale mówię poważnie. Jak już położymy ją spać, to musimy dokończyć to co zaczęliśmy rano.. - poruszył sugestywnie brwiami i cmoknął mnie w usta.
Uśmiechnęłam się i, kiedy zamykałam drzwi, usłyszałam jego głos:
- Proszę, pospieszcie się!
Zaśmiałam się cicho i chwyciłam żel oraz gąbkę.
- To teraz musisz się umyć. Zrobisz to sama czy ci pomóc? - zapytałam.
- Sama - uśmiechnęła się dumie - Jestem już duża.
- Okay - kiwnęłam głową - W takim razie masz - i podałam jej żel oraz gąbkę.
Kiedy dziewczynka się umyła i wypłukała, wypuściłam wodę z wanny i owinęłam ją w ręcznik. Gdy wytarła się do sucha, ubrałam ją w pidżamę i rozpuściłam jej włosy.
- Mogę iść na barana? - zapytała, uśmiechając się.
- Ja tu nie widzę żadnego barana - rozglądnęłam się wokół pomieszczenia.
- Hm.. - zaczęła się zastanawiać - No to nie będziesz moim baranem. Będziesz moim rumakiem, okay? - pisnęła wesoło.
- Niech będzie - kiwnęłam głową i wzięłam ją na plecy.
Jak wyszłyśmy z łazienki, ruszyłyśmy do gościnnego pokoju. Tam już czekał Justin.
- W końcu - westchnął i wziął dziewczynkę na ręce - Umyta?
- Tak - odpowiedziała i przytuliła się do niego.
Położył ją na łóżku i owinął kołdrą, zapalił małą lampkę i pocałował ją w czoło.
- Dobranoc, księżniczko - szepnął.
- Ale mi się nie chce spać - jęknęła niezadowolona.
- Jest już późno - westchnął.
- Pa, Jazzy - mruknęłam i wyszłam z pokoju zaraz za Justinem.
Chłopak zamknął za nami drzwi i poszedł szybkim krokiem w stronę swojej sypialni.
- W końcu sami - westchnął i dotknął mój policzek.
- Ty chyba nie myślisz, że teraz to zrobimy? - zapytałam zdezorientowana.
- A czemu nie? - zmarszczył czoło.
- Przecież Jazzy jest w pokoju obok! - krzyknęłam szeptem.
- Będziemy cicho - mruknął i zaczął składać pocałunki na moim policzku, a potem na szyi.
Zaczął ją ssać i co chwila przegryzać. Wiedziałam, że jutro będę musiała chodzić w rozpuszczonych włosach, żeby zakryć malinki przed jego mamą.
Popchnął mnie lekko na łóżko i usiadł na mnie okrakiem. Zaczął obmacywać mnie przez koszulkę, aż w końcu wsunął swoje dłonie pod nią. Malował różne wzorki na moim ciele, co sprawiało, że przez moje ciało przechodził miły dreszcz. Nie kontrolując tego co robię, otarłam się o niego. Chłopak uśmiechnął się i poruszył zabawnie brwiami, po czym położył dłonie na moim kroczu i lekko je ścisnął.
Podniosłam się do pozycji siedzącej i przycisnęłam swoje usta do jego. Kiedy pociągnęłam jego dolną wargę w dół, a moje ręce znalazły miejsce pod jego koszulką, usłyszałam kroki bosych stóp. Momentalnie oderwałam się od Justina i starałam się uspokoić swój oddech. Położyłam się jak najdalej od Biebera i czekałam na to co teraz zrobi Jazzy. Czy pójdzie do łazienki? A może przyjdzie do nas? Zamknęłam oczy i nasłuchiwałam. Po chwili do sypialni weszła młodsza siostra chłopaka i wślizgnęła się na łóżko.
- Mogę z wami spać? - zapytała cicho.
- Jasne - powiedziałam głosem pełnym emocji.
Moje ciało ciągle były podniecone i nie bardzo wiedziałam jak się uspokoić. Miałam wielką ochotę poczuć w sobie chłopaka, jednak nie było mi to dane.
Justin jęknął z niezadowolenia i powiedział:
- Jazzy, tutaj nie ma miejsca - syknął - Będzie ciasno.
- Justin - westchnęłam, starając się, aby był milszy dla swojej siostry - Zmieścimy się.
- Jak chcesz to możesz iść do tamtego pokoju, a ja zostanę z Grace - odpowiedziała i przytuliła się do mnie.
Zaśmiałam się niemo i przytuliłam się do dziewczynki. Chłopak pokręcił głową i położył się obok nas. Po chwili wszyscy zaczęliśmy zapadać w sen.

Obudził mnie dzwonek do drzwi. Jazzy i Justin jeszcze spali. Wiedziałam, że nie mają zamiaru wstawać. Westchnęłam z niezadowoleniem i pobiegłam na dół.  Ogarnęłam lekko włosy i otworzyłam drzwi. Stała tam Pattie. Jak zawsze była uśmiechnięta.
- Dzień dobry - przywitałam się grzecznie - Jazzy jeszcze śpi.
- A Justin?
- Też - kiwnęłam głową i już miałam zamknąć za nią drzwi, kiedy kobieta mnie zatrzymała.
- Poczekaj..
- Co się stało? - zapytałam lekko zdezorientowana.
- Mówiłam ci, że musimy pogadać, prawda? - uśmiechnęłam się lekko.
- No tak - przegryzłam wnętrze policzka i założyłam kosmyk swoich włosów za ucho.
- Pójdę po Justina i pogadamy w czwórkę.. - mruknęła.
- W czwórkę? - zapytałam z szeroko otwartą buzią.
- Twoja mama też chce z wami pogadać. Czeka na dworze - powiedziała, uśmiechając się pocieszająco.





Na początku małe przeprosiny! Rozdział miał być wczoraj, ale niestety się nie wyrobiłam. Mam nadzieję, że miło spędziliście Święta :D A teraz życzę Wam udanego sylwestra i szczęśliwego Nowego Roku. A jak Wam się podoba rozdział? Wyraźcie swoją opinię w komentarzach ♥ Byłoby mi miło jakbyście się rozpisali, ponieważ uwielbiam czytać Wasze komentarze. To nieźle motywuje! xxx
Jeśli to przeczytałaś, skomentuj!
A jeśli chcesz być informowana, to zapraszam do zakładki INFORMOWANI.
35 komentarzy = kolejny rozdział. 
Do następnego x
#Klaudia

niedziela, 21 grudnia 2014

25. Twoje ciało należy do mnie.

- Skończyłeś? - zapytałam Justina, który właśnie zamknął maskę swojego samochodu.
- Mhm - przytaknął i wytarł brudne od smaru ręce w ścierkę.
Uśmiechnęłam się lekko i podeszłam do chłopaka. Nie wyglądał na zmartwionego. Był szczęśliwy. Uśmiech z jego twarzy nie schodził nawet na minutę. To sprawiło, że poczułam się źle, ponieważ te wyścigi sprawiały mu tyle frajdy, a ja chciałam go od tego odciągnąć.
- Heej! - usłyszałam dobrze mi znany głos.
Odwróciłam głowę i ujrzałam Alex, która biegła w moją stronę. Jej długie, czarne włosy były spięte w wysokiego koka na czubku głowy, a na siebie nałożyła krótkie, jeansowe spodenki i czerwoną koszulę w kratę, czarne trampki za kostkę oraz złoty zegarek dopełniały jej strój.
- Cześć - przywitałam się i mocno ją przytuliłam.
- Cieszę się, że przyjechałaś - odpowiedziała i uśmiechnęła się dumnie.
- A gdzie Zayn? - zapytałam, rozglądając się.
Teraz było już tutaj więcej osób, ale atmosfera ciągle mnie przytłaczała. Nie lubiłam tego miejsca, jednak starałam się tego nie okazywać.
- Gdzieś tam - wskazała palcem za siebie - Sprawdza jeszcze samochód.
- Nie wiedziałam, że on też się ściga - mruknęłam z lekkim żalem.
- Teraz już wiesz! - pisnęła wesoło i podeszła bliżej auta Justina, aby je obejrzeć.
Spoglądnęłam na chłopaka, który wytarł dłonie w swoje spodnie i objął mnie w pasie.
- Muszę iść - powiedział cicho.
- Gdzie? - zapytałam przerażona.
Nie wyobrażałam sobie, że mogłabym zostać w takim miejscu zupełnie sama. Fakt, jest tutaj też Alex, ale to właśnie Justin sprawia, że czuję się bezpiecznie.
- Idę potwierdzić mój udział w wyścigu - mruknął i lekko się ode mnie odsunął - Poczekaj tu na mnie, dobrze?
Kiedy kiwnęłam głową, chłopak cmoknął mój policzek i ruszył przed siebie. Westchnęłam cicho i podeszłam do Alex, która właśnie skończyła oglądać jego samochód.
- Jest cudowny! - krzyknęła.
- Justin? Wiem o tym.. - zaczęłam, ale mi przerwano.
- Co? Mówię o aucie - zaśmiała się - Justin na pewno też, ale jego samochód to miazga. Nie zdziwię się jak wygra.
- Taa - mruknęłam zrezygnowana - A tak właściwie jaka jest nagroda?
- Każdy z uczestników musi dać wyznaczoną kwotę pieniędzy. Wygrany zgarnia wszystko - wytłumaczyła poważnym tonem, a ja tylko przytaknęłam, więc dziewczyna wyciągnęła telefon i zaczęła coś na nim pisać.
Po chwili wrócił Justin. W ręku trzymał jakąś kartkę, którą szybko schował do samochodu. Nie pytałam o to. Właściwie nie zwróciłam na to uwagi. Byłam bardziej zajęta tym, że zaraz rozpocznie się wyścig.
- Wygram to - powiedział Bieber i położył swoje dłonie na moich policzkach - Dla ciebie.
- Nie, Justin - pokręciłam głową - Nie chcę żebyś tego robił dla mnie. W ogóle nie chce żebyś tego robił. Po prostu wyjdź z tego cały i zdrowy. Tylko o to proszę, jasne?
- Jasne - uśmiechnął się lekko - Będziesz pierwszą dziewczyną do której podejdę, jak przejadę metę - szepnął mi do ucha.
- No i chyba jedyną - zmarszczyłam brwi i wpatrywałam się w niego.
- Racja - zaśmiał się cicho.
Uśmiechnęłam się i przycisnęłam swoje usta do jego. Owinęłam ręce wokół jego szyi, aby być jeszcze bliżej chłopaka. Po chwili polizał moją dolną wargę, dlatego rozchyliłam usta najbardziej jak potrafiłam. Jego język znalazł się w mojej buzi i szukał mojego. Kiedy go odnalazł, zaczęliśmy toczyć namiętną walkę między sobą. Nie wiem czy to były tylko moje odczucia, ale Justin jakby chciał mnie uspokoić. To miało mi dać siłę na czas, kiedy go nie będzie.
Naszą intymną chwilę przerwał męski głos:
- Uczestników zapraszamy na start. Wyścig zaraz się rozpocznie - powiedział ktoś przez megafon.
- Nie denerwuj się za bardzo - powiedział Justin, kiedy oderwał się ode mnie i pogłaskał mój policzek, a po chwili wsiadł do swojego samochodu i podjechał kawałek.
Stanęłam bliżej Alex i zaczęłam wpatrywać się w ustawiające się auta na starcie. W brzuchu poczułam nieprzyjemny ucisk, kiedy zauważyłam Luke'a, Sama i Camile stojących przy drzewie. Westchnęłam i przytuliłam się do ciemnowłosej, a ta momentalnie mnie objęła.
- Ile trwa ten cały wyścig? - zapytałam roztrzęsionym głosem.
- Muszą przejechać 1 kółko wokół tej dzielnicy. To jakieś 3 minuty, jak się pospieszą - odpowiedziała i znowu wyciągnęła swój telefon, po czym wystukała na nim odpowiedź.
- Z kim tak piszesz? - zapytałam i starałam się zobaczyć nadawcę, ale niestety na marne, ponieważ dziewczyna momentalnie odsunęła ode mnie komórkę.
- Z nikim ważnym - mruknęła wymijająco i spoglądnęła na samochody - Mam nadzieję, że Zayn da sobie radę.
- Na pewno da - oblizałam usta i przycisnęłam się mocniej do Alex.
Po chwili usłyszałam głos mężczyzny, który mówił przez megafon:
- Trzy! Dwa! Jeden! Start! I ruszyli!
Przegryzłam wnętrze policzka i wpatrywałam się w wyjeżdżające z piskiem opon samochody. Właściwie to skłamałabym, gdybym  powiedziała, że patrzyłam na wszystkie auta. Mój wzrok był skupiony tylko i wyłącznie na Justinie. Dopiero teraz poczułam jak cholernie się denerwuje. Mój żołądek był wypełniony najróżniejszymi emocjami, które sprawiały, że miałam ochotę zwymiotować. Przełknęłam nerwowo ślinę i ostatni raz spojrzałam na białe Lamborghini, które skręciło w pierwszy zakręt. Był na równi z pomarańczowym samochodem. Nie mam pojęcia do kogo należał, ale jechali bardzo blisko siebie.
Po paru sekundach usłyszałam znudzony głos Alex:
- Muszę siku - westchnęła - Zaraz wracam.
- A gdzie jest łazienka? - zapytałam momentalnie - Pójdę z tobą.
- Tutaj nie ma łazienki - zaśmiała się cicho i pokręciła głową - Idę w krzaki.
- Ach, dobrze - mruknęłam - W takim idź i się pospiesz.
Alex obróciła się na pięcie i poszła w stronę drzew. Nie patrzyłam już na nią. Czekałam tylko na Justina, który musi do mnie wrócić. Cały i zdrowy. Musi, obiecał mi. 
Kiedy wpatrywałam się w drogę, z której miał wyjechać Bieber, zobaczyłam dwie postacie idące w moim kierunku. Przegryzłam nerwowo wargę i skupiłam swój wzrok na dwóch chłopakach. Kiedy zdjęli kaptury, rozpoznałam ich twarz. Momentalnie poczułam nieprzyjemny ucisk w brzuchu, a przez całe moje ciało przeszedł dreszcz. Gdy zrobili dwa kroki w przód, ja zrobiłam trzy w tył. Widząc moje zachowanie, cicho się zaśmiali.
- Nic ci nie zrobimy, chcemy tylko pogadać - mruknął Luke i chwycił mnie za ramię.
 Nie szarpałam się ani nie wołałam o pomoc. Właściwie to nie wiem czemu. Chyba byłam ciekawa, tego co mają mi do powiedzenia.
Kiedy odeszliśmy trochę od tłumu ludzi, Jaxon zaczął:
- Wiem, że Justin jest dla ciebie ważny i nie chcesz, żeby cokolwiek mu się stało, dlatego słuchaj..
- Mamy dla ciebie pewną propozycję - dołączył Luke - O ile wiesz, kolejny wyścig jest w grudniu. Nie możesz dopuścić do tego, aby Justin wziął w nim udział.
- Niby czemu? - zapytałam zdziwiona.
Właściwie to też nie chciałam, aby brał w nim udział, ale oni mieli na pewno inne powody niż martwienie się o niego.
- Dziwnym trafem mógłby mieć uszkodzone hamulce czy coś takiego - odpowiedział z uśmiechem Jaxon.
- A chyba nie chciałabyś żeby zginął na miejscu, prawda? - zaśmiał się gorzko Luke - Sądzę, że nie, dlatego radzę ci. Trzymaj Biebera z dala od wyścigów.
- Czemu to robicie? - otworzyłam szerzej usta i wpatrywałam się w nich z obrzydzeniem.
- Takie mamy zlecenie. Nasz szef zawsze zajmuję drugie miejsce, dlatego.. - zaczął Jaxon, ale jego przyjaciel mu przerwał.
- Zamknij się, kurwa - warknął - Nie twój interes, słońce - zwrócił się do mnie - A teraz stąd spadaj i pamiętaj o tym co ci powiedzieliśmy.
Przegryzłam wnętrze policzka i pobiegłam w stronę tłumu ludzi, którzy zaczęli wrzeszczeć i klaskać. Przepchałam się przez wszystkich, dzięki czemu byłam na samym przodzie. W oddali zauważyłam dwa auta, jechały z zawrotną prędkością w naszą stronę. Przymrużyłam oczy i zauważyłam.. białe Lamborghini Justina oraz pomarańczowy samochód  z czarnymi pasami po bokach. Jechali cholernie blisko siebie, co mnie przeraziło. Żułam dolną wargę, a w moim brzuchu czułam nieprzyjemne ukłucia. Czekałam na to co się wydarzy.
Auta zbliżały się coraz szybciej i szybciej, a kiedy pomarańczowy samochód lekko odjechał od Justina, a następnie sam w nie mocno uderzył, moje serce na moment się zatrzymało. Zamknęłam oczy, nie będąc w stanie na to patrzeć. Po chwili otworzyłam je i zobaczyłam, że Justina właśnie wjechał na metę, a tamten samochód wpadł do rowu. Zmarszczyłam brwi w zdziwieniu. Ciągle wpatrywałam się w pomarańczowy samochód, starałam się zobaczyć kto to jest. Kto chciał zrobić krzywdę mojemu chłopakowi? Niestety nie było mi to dane, ponieważ widok zasłonił mi Justin. Momentalnie się uśmiechnęłam, a Bieber mocno przycisnął swoje usta do moich, dlatego bez wahania odpowiedziałam na pocałunek.
- Mówiłem, że wygram - powiedział, kiedy oderwał się ode mnie - Obiecałem ci to.
- Dziękuje - szepnęłam i wtuliłam się w jego klatkę piersiową.
- A teraz idę po nagrodę - krzyknął wesoło i pobiegł w stronę mężczyzny, który trzymał w ręku megafon.
Odetchnęłam z ulgą, ponieważ moje wszystkie złe przeczucia odeszły. Nie było tak źle, jednak.. słowa Luke'a i Jaxona dotarły do mnie bardzo dobrze i jestem pewna, że nie pozwolę mu wystąpić w kolejnym wyścigu. Wiem, że to grudzień. Już mnie tutaj nie będzie, ale.. może tata zgodzi się, abym spędziła święta właśnie tutaj? I wtedy Justin nie pojedzie w wyścigu. Zrobię co w mojej mocy, aby był bezpieczny.
Starałam się zobaczyć, kto wysiada z pomarańczowego samochodu, ale niestety nic nie widziałam. Ludzie mi wszystko zasłaniali. Inni kierowcy też już się powoli zjeżdżali. Każdy chciał się znaleźć przy swoich znajomych, przez co zrobił się kompletny chaos. Odszukałam wzrokiem samochód Justina i stanęłam obok niego.
Po chwili chłopak wrócił z jakimś druczkiem i schował go do tylnej kieszeni spodni.
- Jedziemy? - zapytałam cicho.
- Tak - uśmiechnął się lekko - Właściwie teraz jest organizowana impreza w klubie, ale założę się, że nie masz na nią ochoty..
- Uh.. - wymamrotałam - Jeśli ty chcesz to mogę pojechać. Masz prawo świętować swoje zwycięstwo.
Chłopak wyglądał jakby się zastanawiał, a po chwili mruknął:
- Wolę spędzić ten czas z tobą. Jedziemy do mnie?
- Jasne - uśmiechnęłam się szeroko i wsiadłam do jego samochodu.
Kiedy zapinałam pasy, zauważyłam, że parę osób podchodzi do Justina, gratuluje mu i przybija piątki. Gdy objęła go blondynka o długich nogach, poczułam ucisk w moim sercu. Jednak kiedy Justin nawet jej mocno nie przytulił, tylko lekko poklepał po plecach i wsiadł do samochodu, uśmiechnęłam się w duchu.
Mam najwspanialszego chłopaka na świecie.
- Wygrałem, wygrałem, wygrałem.. - zaśpiewał Justin, kiedy wjechał na drogę.
- Wiem o tym - zaśmiałam się - Jestem z ciebie dumna.
Justin pokiwał głową i zaczął w skupieniu prowadzić samochód, dlatego nie przeszkadzałam mu. Włączyłam radio i wpatrywałam się w przednią szybę. Miałam wielką ochotę zaglądnąć do schowka i zobaczyć co jest na kartkach, które blondyn prawdopodobnie ukrywał przede mną. Jednak nie mogłam zrobić tego teraz. Nawet gdybym miała okazję i byłabym sama, nie zaglądnęłabym tam. To grzebanie w cudzych rzeczach. Nie chciałabym aby on zrobił mi coś takiego, dlatego ja nie mogę być taka ciekawska.
Westchnęłam i ułożyłam się wygodniej w fotelu. Nuciłam pod nosem piosenkę, a za każdym razem, kiedy patrzyłam na Justina, który się uśmiechał miałam w brzuchu motylki. Gdy on jest szczęśliwy, ja również.
Droga minęła dość szybko. Wiedziałam, że będę musiała porozmawiać z Justinem o tym jak zachowałam się dzisiejszego dnia w moim domu. Trochę się bałam, ponieważ.. właściwie mam nadzieję, że pozwoli mi u siebie zamieszkać. Chociaż na chwilę. Nie mam zamiaru wracać do mojej pieprzonej matki. Wyraziła się jasno. Pokażę, że ją słucham i już nigdy nie wrócę do domu.
- Nad czym tak myślisz? - zapytał Justin i odpiął pas.
- Ogólnie - odpowiedziałam wymijająco, również odpięłam pas i wyszłam z samochodu.
Chłodne powietrze uderzyło w moje ciało, dlatego szybkim krokiem ruszyłam w stronę drzwi. Kiedy Justin zamykał bramę, poczułam wibrację w kieszeni, dlatego wyciągnęłam komórkę i zobaczyłam, że mam 15 nieodebranych połączeń od mamy.
- Pieprzyć to - syknęłam i wyłączyłam telefon.
Gdy wkładałam urządzenie z powrotem do swoich spodni, Justin otworzył mi drzwi, dlatego weszłam i ściągnęłam w przedpokoju buty. W domu było ciepło i przytulnie, więc momentalnie się uśmiechnęłam. Panujący tutaj nieporządek również mi pasował. Sama nie uwielbiałam sprzątać, dlatego rozumiałam chłopaka.
- Jesteś zmęczony? - zapytałam, kiedy stanęliśmy obok schodów.
- Nie - wzruszył ramionami - A ty?
- W sumie to też nie - uśmiechnęłam się.
- To co chciałabyś robić? - zapytał i poszedł w stronę kuchni.
Obserwowałam każdy jego ruch. Patrzenie na niego sprawiało mi cholerną przyjemność, a myśl 'on jest moim chłopakiem' powodowała wybuch miliona motylków w moim brzuchu. Justin wyciągnął z lodówki butelkę wody i zrobił parę łyków.
- Daj mi się napić - mruknęłam i wyciągnęłam dłoń w jego stronę.
- Nie, kochanie - zaśmiał się i pokręcił głową.
Zmarszczyłam brwi w zdziwieniu i zrobiłam krok w jego stronę, dlatego on zrobił krok w tył. Zaśmiałam się i zaczęłam iść w stronę kuchni. Zatrzymałam się zaraz przy blacie stołu, Justin stał naprzeciwko mnie.
- Złap mnie, księżniczko - powiedział z uśmiechem na ustach i zaczął biegnąć w stronę schodów.
Po chwili już był na górze, dlatego pobiegłam za nim, a kiedy usłyszałam jak zamyka drzwi swojej sypialni, lekko się uśmiechnęłam.
Szłam wolnym krokiem przez korytarz, a gdy nacisnęłam klamkę i pchnęłam drzwi, trochę się przestraszyłam. W pokoju było ciemno i nigdzie nie widziałam Justina. Weszłam wgłąb pokoju, a kiedy usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi, moje serce zaczęło bić 2 razy szybciej niż powinno. Poczułam owijające się wokół mnie ramiona, dlatego odetchnęłam z ulgą. Justin zaczął się śmiać i wziął mnie na ręce.
- Bałaś się? - szepnął mi do ucha.
- Co? Niby czego? - prychnęłam - Wiedziałam, że tu jesteś - wzruszyłam ramionami.
- Tak? To dlaczego twoje serce bije strasznie szybko? - położył mnie na swoim łóżku i dotknął swoją dłonią moją pierś.
- Bo.. cóż, nie lubię ciemności - odpowiedziałam i przegryzłam nerwowo wargę.
- Jaaasne, w takim razie zapalę lampkę - odparł z uśmiechem i obrócił się w stronę półki.
Po chwili w pokoju było już jasno, ponieważ małe światełko padało z  kąta pokoju.
- Dziękuje - mruknęłam i przytuliłam się do chłopaka.
- Powtórzę pytanie. Co chcesz robić? - zapytał z uśmiechem na ustach i zaczął składać mokre pocałunki na mojej szyi.
- Um.. przytulać się! - pisnęłam wesoło i odsunęłam go lekko od siebie.
- Przytulać? - powtórzył rozbawionym tonem - Jeśli tego chcesz to w porządku - westchnął - Masz wodę - podał mi plastikową butelkę, a ja pokręciłam głową.
- Już mi się nie chce pić - mruknęłam i wtuliłam się w niego mocniej.
- Jesteś niemożliwa - zaśmiał się i rzucił picie na podłogę.
Justin objął mnie ramieniem, a ja położyłam głowę na jego klatce piersiowej. Nasze nogi były ze sobą splątane, przez co było mi strasznie ciepło. Jego organizm dawał mi niezwykłe gorąco.
- Justin? - mruknęłam po chwili ciszy.
- Hm?
Jego dłoń głaskała moje plecy, więc delektowałam się tym uczuciem. Sprawiał, że zapominałam o wszystkim i liczył się tylko i wyłącznie on.
- Kto jechał w pomarańczowym samochodzie? - zapytałam ściszonym głosem.
- Grace, serio chcesz rozmawiać o wyścigu? - wymamrotał w moje ucho.
- Nie - pokręciłam głową.
Wiedziałam, że rozmowa na ten temat zazwyczaj prowadzi do kłótni, dlatego wolałam nie ryzykować.
- No właśnie - oblizał wargi i cmoknął mnie w czoło - Nie przejmuj się tym.
- Justin, ale on chciał... nie! On nie chciał. On to zrobił. Wjechał w ciebie. Jestem tak cholernie wdzięczna Bogu za to, że właśnie on za to zapłacił, a nie ty..
- Kochanie, przestań - mruknął pocieszająco - Takie są właśnie wyścigi. Nie rozmawiajmy o tym.
- W porządku. Ale jeszcze jedno pytanie.. czy ty masz zamiar startować kolejnych wyścigach? - zapytałam na wydechu.
- Uh, skąd wiesz, że są kolejne? - przestał mnie głaskać i spoglądnął na mnie lekko zdezorientowany.
- A są? - zapytałam.
- No tak - westchnął - Pewnie wezmę w nich udział. Ale jest jeszcze sporo czasu.  A teraz ja mam do ciebie pytanie. Co miałaś na myśli mówiąc, że straciłaś dach nad głową? - podniósł swoją lewą brew w pytaniu.
- To nieważne - przegryzłam wnętrze policzka.
- Ważne, ważne - powiedział pewnym siebie tonem - No mów.
- No bo.. pokłóciłam się z moją matką i właściwie. Dobra, to była trochę moja wina. Bo wiesz, ciągle chodziłam zła. Przez te wyścigi byłam nieźle zestresowana i całą swoją złość wyrzuciłam na moją mamę. Niechcącą.. - westchnęłam i przytuliłam go mocniej.
- Ale nadal nie rozumiem co to ma do stracenia dachu nad głową.. - mruknął zdezorientowany.
- No bo zabroniła mi się z tobą widywać i powiedziała, że jeśli teraz wyjdę, to mogę już nie wracać - powiedziałam, a mój głoś się załamał.
Po moim policzku spłynęła łza, więc zacisnęłam zęby. Starałam się nie pokazywać swoich emocji, ale to było silniejsze ode mnie. To naprawdę bolało. Słowa mojej mamy były jak nóż wbity w serce. Jednak udawałam, że mnie to w zupełności nie obchodzi. Nie wiem czy mi to wychodziło. Chyba nie, sądząc po tym, że moje policzki były mokre od łez.
- Shh, nie płacz, kochanie - powiedział pocieszająco Justin - Na pewno nie miała tego na myśli. Dobrze wiesz, że w nerwach mówi się różne rzeczy..
- Ale ona tak naprawdę powiedziała. Wiem to. Nie widziałeś jej wzroku, ona naprawdę chciała żebym się wyniosła - westchnęłam i schowałam swoją twarz w zagłębieniu jego szyi.
- Grace, zaufaj mi - powiedział cicho i ponownie zaczął mnie głaskać po plecach - Ona naprawdę nie miała tego na myśli. Nawet nie wiesz ile ja rzeczy powiedziałem swojej matce, chociaż tak nie myślałem. Po prostu chciałem, żeby cierpiała. W tamtym momencie, oczywiście. A potem tego żałowałem i starałem się zrobić wszystko, żeby się pogodzić. Wiadomo, wybaczyła mi, ale i tak wiem, że ciągle pamięta to co jej powiedziałem.
- Ale ja nie chcę do niej wrócić - wymamrotałam przez łzy - Naprawdę nie chce. Nienawidzę jej..
- Shhh.. nie mów tak - westchnął i przytulił się do mnie mocniej.
Nawet nie wiedząc, kiedy zasnęłam. Było mi tak cholernie dobrze, ale jednocześnie źle. Dobrze, ponieważ byłam w ramionach mojego chłopaka i czułam się bezpiecznie, a źle, bo w głowie ciągle widziałam Jaxona i Luke'a, którzy chcą skrzywdzić Justina oraz moją mamę, która nie akceptuje naszego związku.

Obudziłam się przez szum wody, który dobiegał z łazienki. Obróciłam się na drugi bok i zauważyłam, że leżę sama w łóżku. Westchnęłam i podniosłam się do pozycji siedzącej. Czułam się naprawdę nieświeżo, dlatego postanowiłam, że również pójdę się umyć. Justin był w łazience na dole, co oznaczało, że mam całą wannę na górze dla siebie.
Uśmiechnęłam się w duchu i wstałam z łóżka. Szybkim krokiem poszłam do łazienki i włączyłam wodę. Kiedy spoglądnęłam w lustro, przestraszyłam się. Wczorajszej nocy płakałam, więc mój tusz był kompletnie rozmazany. Westchnęłam i wsadziłam twarz pod wodę. Przemyłam się parę razy, a kiedy nie było już ani trochę brudu, ściągnęłam ubrania i wskoczyłam do wanny. Wiedziałam, że w spodniach mam telefon. Chciałam go włączyć i sprawdzić kto do mnie dzwonił. Właściwie, gdy widziałam tyle nieodebranych połączeń od mamy.. to sprawiło, że poczułam się trochę ważna. Wiedziałam, że jej na mnie zależy, ale to dzwonienie pokazywało, że w to uwierzyłam. Momentalnie sięgnęłam po komórkę, która znajdowała się na podłodze i ją włączyłam. Powiadomienia zaczęły przychodzić, a uśmiech nie schodził z mojej twarzy. Mama dzwoniła jakieś 30 razy w ciągu nocy. Zastanawiałam się czy oddzwonić.. ale jednak.. za każdym razem, kiedy chciałam to zrobić w głowie miałam jej słowa. Jeśli teraz wyjdziesz, to możesz już nie wracać. Nie wiem ile czasu minęło, ale naprawdę długo zastanawiałam się nad tą decyzją. Pokręciłam głową i zacisnęłam zęby w złości. Nie oddzwonię, nie ma mowy. Niech się pieprzy. Mam w dupie to czy się martwi.
Gdy namydliłam się żelem Justina, szybko się spłukałam i wyszłam z wanny. Chciałam się owinąć ręcznikiem, ale.. nie było. Rozglądnęłam się jeszcze raz, ale nigdzie go nie widziałam. Posprawdzałam wszystkie półki, ale tam też nie było. Świetnie. Jestem cała mokra i bez ręcznika. Westchnęłam i położyłam wszystkie swoje ubrania na półce, chwyciłam do ręki telefon i wyszłam z łazienki.
- Justin! - zawołałam.
Nikt nie odpowiadał, dlatego spróbowałam jeszcze raz:
- Justin?! - krzyknęłam i zaglądnęłam do sypialni, ale tam go nie było.
Nie słyszałam już szumu wody dobiegającego z dołu, co oznaczało, że wziął już prysznic. Kiedy wyszłam z sypialni, usłyszałam jego głos:
- Co chcesz?
Jest na dole - było pierwszą myślą, która wpadła mi do głowy. Westchnęłam i spoglądnęłam w dół na swoje ciało. Czy mogę tak wyjść i zapytać się o ręcznik? To byłoby niezręczne, ale przecież.. już widział moje ciało, więc co za różnica? Po za tym nie wiem czemu, ale niedawno, kiedy patrzył na mnie i komplementował moje ciało to czułam się cudownie. Sprawiał, że byłam doceniana i miałam ochotę pokazywać mu siebie za każdym razem, kiedy tylko chciał. Przegryzłam wargę ze zdenerwowania. Czy jestem na to gotowa? Tak. Chce żeby znowu mnie taką zobaczył. W mojej głowie słyszałam mały głosik, który mówił 'uwielbiasz go kusić'. Cóż, taka była prawda. Naprawdę byłam zdziwiona swoim nagłym zachowaniem, ale już postanowiłam. Położyłam komórkę na stoliku, który znajdował się na korytarzu i ruszyłam dzielnym krokiem w stronę schodów. Zamknęłam oczy i odetchnęłam głęboko. Kiedy znalazłam się na najwyższym schodku, otworzyłam oczy i zauważyłam Justina, dlatego szybko zapytałam:
- Mogę dostać jakiś ręcznik?
Uśmiechnęłam się lekko. Bieber siedział na stole w kuchni i wyglądał na zszokowanego. Czy dobrze? Właśnie nie.. był jakby zawstydzony, dlatego zmarszczyłam brwi w zdziwieniu i spoglądnęłam na niego, czekając na to co powie. Jednak siedział cicho, tylko wpatrywał się przed siebie, dlatego podążyłam za jego wzrokiem i wtedy zobaczyłam... jakiś chłopak siedział naprzeciwko niego i wpatrywał się we mnie z wymalowanym szokiem i podnieceniem na twarzy. Rozchyliłam usta ze zdziwienia i poczułam, że moje policzki są momentalnie gorące. Nie mówiąc nic, odwróciłam się na pięcie i pobiegłam do jego pokoju. Z moich oczu napłynęły łzy, ręce zaczęły się trząść, a w brzuchu poczułam nieprzyjemne ukłucia. Założyłam na siebie jego koszulkę, która leżała na krześle, położyłam się na łóżku i owinęłam kołdrą. Nie mam pojęcia co to był za chłopak. Nigdy nie widziałam go wcześniej.. chociaż może był na wczorajszym wyścigu, ale nie jestem pewna. Miał brązowe loki i tego samego koloru oczy. Był trochę wyższy od Justina. Westchnęłam i uderzyłam się otwartą dłonią w czoło. Dlaczego muszę być taka głupia? Co mi strzeliło do głowy? Pokręciłam głową i zacisnęłam mocniej zęby. Nie chciałam płakać. Właściwie to nie był powód do płaczu, ale czułam się niezręcznie, cholernie niezręcznie. Nie miałam pojęcia jak zareaguje Justin. Czy będzie zły? A może mnie pocieszy? Otarłam pojedynczą łzę z policzka i westchnęłam cicho.
- Ta, jasne. Siema - usłyszałam głos Justina z dołu.
Przez moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Wiedziałam, że teraz będzie chciał mnie zobaczyć. Schowałam się głębiej w kołdrze i patrzyłam na zamknięte drzwi. Usłyszałam skrzypienie schodów. To sprawiło, że przestraszyłam się jeszcze bardziej. Te sekundy trwały wieczność. Zacisnęłam ręce w pięści i czekałam, aż chłopak wejdzie do pokoju. Po chwili drzwi się uchyliły, a w sypialni znalazł się Bieber. Był zły, widziałam to.
- Grace, co ci strzeliło do głowy?! - wrzasnął na cały dom.
- Skąd mogłam wiedzieć, że ktoś jest na dole? - zapytałam spokojnie, chociaż miałam ochotę wybuchnąć.
Też byłam zła. Nie na niego. Na siebie.
- Nie słyszałaś dzwonka do drzwi? Albo że z kimś rozmawiam?! - krzyknął - O ile mi wiadomo, nie gadam ze sobą, więc to chyba jasne, że ktoś był na dole.
- Naprawdę nie słyszałam - starałam się usprawiedliwić - Po za tym czemu się tak denerwujesz? Nic się takiego nie stało! Nie wrzeszcz na mnie!
Właściwie stało się. Czułam się trochę jak dziwka. Nie wierzyłam, że ten chłopak widział całe moje ciało, ale przecież to był tylko wypadek. Gdybym wiedziała to na pewno nie zeszłabym tak ubrana. A raczej nieubrana. 
Po tych słowach twarz Justina trochę złagodniała. Westchnął i podrapał się niezręcznie po karku. Przegryzłam wnętrze policzka i czekałam na to co zrobi. Nie byłam pewna czy nadal jest zły, ale jak na razie wolałam się nie odzywać.
Chłopak podszedł do mnie i usiadł obok mnie na łóżku.
- Jasne, masz rację. Poniosło mnie, ale zrozum. Twoje ciało należy do mnie.. nikt nie ma prawa go widzieć, ani dotykać. Tylko ja mogę..
- Wiem, Justin ...
Usłyszałam dźwięk, który sygnalizował, że dostałam sms-a. Pokręciłam głową i chciałam dokończyć to co mówiłam:
-  Tylko ty możesz mnie...
I znowu ten denerwujący dźwięk. Westchnęłam i podniosłam się do pozycji siedzącej.
- Przyniosę ci go to możesz odebrać wiadomość - powiedział chłopak i wyszedł z sypialni.
- Możesz ją przeczytać! - krzyknęłam - To pewnie od mamy.
Ale potem przypomniało mi się, że przecież dostaje też sms-y od Luke'a. Moje serce przyspieszyło swoje bicie do maksimum. Przegryzłam dolną wargę, miałam nadzieję, że ta wiadomość to tylko jakaś durna reklama albo coś takiego.
Kiedy Justin wszedł do pokoju z telefonem w ręku i wpatrywał się jego ekran, moje serce się załamało. Jego mięśnie się napięły, a twarz  się skrzywiła.
- Skąd masz numer Luke'a?! - wrzasnął - Czy ty do kurwy nędzy z nim piszesz?!



Cześć kochani! Na samym początku chciałabym wszystkim życzyć Wesołych Świąt! Mam nadzieję, że spędzicie je w rodzinnym gronie ♥ A co do rozdziału, jak Wam się podoba? Wyraźcie swoją opinię w komentarzach, bo jest to dla mnie cholernie ważne i tylko dzięki niej mam ochotę pisać kolejny rozdział
Jeśli to przeczytałaś, skomentuj!
A jeśli chcesz być informowana, to zapraszam do zakładki INFORMOWANI.
35 komentarzy = kolejny rozdział. 
Do zobaczenia x
#Klaudia

niedziela, 14 grudnia 2014

24. Jeśli teraz wyjdziesz, to możesz już nie wracać.

Kiedy czytałam tego sms-a moje ręce zaczęły się trząść, a serce przyśpieszyło bicie do maksimum. Położyłam telefon na półce i spoglądnęłam na Justina, który smacznie spał. Westchnęłam i wstałam z łóżka, gdy ubrałam moją koszulę i majtki, zaczęłam iść w stronę łazienki. Gdy szłam korytarzem nie kontrolowałam łez spływających po mojej twarzy. Ktoś może powiedzieć, że przesadzam, ale to co czułam w tym momencie było nie do opisania.
Przymknęłam cicho drzwi i spoglądnęłam w lustro. Mój makijaż był całkowicie rozmazany, dlatego wzięłam papier toaletowy i zaczęłam zmywać go wodą. To było trochę trudne, ale Justin na pewno nie miał mleczka do demakijażu, więc nawet nie zaglądałam do półek. Kiedy moja twarz była już czysta, usiadłam na zamkniętej ubikacji. Przetarłam dłonią mokre od łez policzki i patrzyłam na ścianę. Ta wiadomość sprawiła, że teraz wiem do czego jest zdolna Camila. Te całe zadania podczas gry w butelkę nie były przypadkowe. Ona zrobiła to specjalnie. Chciała pokłócić mnie i Justina, a najgorsze jest to, że wciągnęło w to też mojego przyjaciela. Nawet Sam jest przeciwko mnie. Wiedziałam, że muszę powiedzieć mamie o moim związku z Justinem. Nie ma innej możliwości, ponieważ gdyby zrobiłaby to Camila, byłaby wściekła. Lepiej żebym ja to załatwiła. Muszę zdążyć zanim ona to zrobi. Ale z drugiej strony.. czy warto? Jeśli teraz nie zerwę z Justinem to ta dziewczyna zrobi coś innego. Może nawet gorszego. Czy jest sens walczyć? Wiadomo, zależy mi na Bieberze, ale wiem, że ona się nie podda. Zrobi wszystko żeby nas rozdzielić i bardzo dobrze pokazała to dzisiejszego dnia. A jeśli powiem mamie o tym, że jestem z Justinem, to.. czy zrobi mi coś tak okropnego i spakuje moje walizki i zawiezie do ojca? Czy jest do tego zdolna? Na początku mnie ostrzegała, ale przecież to co zakazane, jest najlepsze, prawda? Tak czy inaczej, muszę jej powiedzieć. Postaram się zrobić to jak najlepiej potrafię i właściwie nie muszę zbytnio kłamać. Justin jest cudowny i nie zrobił mi nic złego. W porównaniu do innych osób. Ale tak cholernie boję się jej o tym powiedzieć. Tak samo Bieberowi. On myśli, że moja mama wie, że się z nim spotykam. A jeśli się spotkają, to co zrobi Justin? Przecież to właśnie moja rodzicielka zniszczyła małżeństwo jego rodziców. Tak cholernie mi za nią wstyd.
Kiedy uspokoiłam swój oddech, znowu wybuchnęłam głośnym płaczem. To wszystko było tak trudne. Nie chciałam dawać satysfakcji Camili, a przede wszystkim stracić Justina. Ale również bałam się powiedzieć mamie o naszym związku, a także jej reakcji.
Zatkałam dłonią usta, żeby nie obudzić Justina moim szlochem. Miałam tak dużo wyjść z tej chorej sytuacji, ale nie miałam pojęcie, którą wybrać. Wszystkie wydawały mi się beznadziejne.
Po chwili usłyszałam ciche kroki. Otworzyłam szerzej oczy i rozglądnęłam się po łazience. Chciałam się schować, ale potem pomyślałam, że to beznadziejny pomysł. Przecież świeci się tu światło, więc wiadomo, że tutaj jestem. Przetarłam szybko twarz i spoglądnęłam na drzwi. Po paru sekundach usłyszałam ciche pukanie i dźwięk otwieranych drzwi. Do łazienki wszedł Justin w szarych spodniach dresowych. Nie patrzyłam na niego. Nie potrafiłam. Byłam już pewna swojej decyzji i bałam się jego reakcji. Zamknęłam oczy, czując wzrok chłopaka na sobie. Po chwili poczułam głaskanie na mojej nodze, ale nadal nie otwierałam oczu. Nie reagowałam na nic.
- Co jest? - zapytał cicho - Zrobiłem coś nie tak?
Poczułam ukłucie w sercu. On myśli, że to jego wina, że płaczę przez niego. Prawda jest zupełnie inna, ale nie mogę pokazać mu tego sms-a.
- Nie - szepnęłam i pokręciłam przecząco głową.
- To czemu płaczesz? - zapytał.
Poczułam jak głaska mój policzek. Delektowałam się jego dotykiem, ale po chwili opamiętałam się i odsunęłam jego dłoń.
- Nie rób - mruknęłam i otworzyłam oczy.
Chłopak kucał na podłodze, pomiędzy moimi nogami. Kiedy nawiązałam z nim kontakt wzrokowy, poczułam nieprzyjemny ucisk w moim brzuchu. W jego oczach widziałam smutek i zdezorientowanie jednocześnie. Odwróciłam wzrok, ale nie na długo, ponieważ jego dłoń złapała moją brodę i zmusiła do popatrzenia na niego.
- Co się stało? - zapytał, marszcząc czoło.
- Nic - westchnęłam i zamrugałam mocniej oczami, żeby powstrzymać łzy, które chciały się z nich wydostać - Po prostu.. to się nie uda - powiedziałam szybko.
Wiele osób pewnie myśli, że się poddałam. Ale ja po prostu nie mam siły na walkę. Nie mam szans z Camilą i dobrze o tym wiem. Ona prędzej czy później i tak się dorwie do Justina, więc lepiej odpuścić teraz niż wpaść głęboko w to gówno. Potem nie będę mogła się z tego wydostać i będzie boleć 2 razy mocniej niż teraz.
- Co się nie uda? - mruknął - Czekaj, bo nie za bardzo rozumiem. Jesteśmy razem jakąś godzinę, a ty ze mną zrywasz?
- No bo.. - oblizałam powoli usta - To się nie uda. Tyle.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Plątałam się we własnych słowach. Nie miałam dobrego wytłumaczenia i w tej chwili nie potrafiłam nic powiedzieć, co by go przekonało.
- Mówisz bez sensu - pokręcił głową - Kochanie, co się stało? Przecież widziałem jak się cieszyłaś, kiedy powiedziałem, że jesteś moją dziewczyną. Skąd ta nagła zmiana? - patrzył mi głęboko w oczy i czekał na odpowiedź.
- Justin, nie zrozumiesz tego - przyłożyłam dłoń do czoła, żeby jakoś się ochłodzić - Możesz mnie odwieść do domu?
- Nie ma mowy - oparł od razu - Jutro mi to wyjaśnisz, dobrze? Porozmawiamy na spokojnie, a teraz chodź. Pójdziemy spać, jesteś zmęczona - powiedział spokojnie i wyciągnął dłoń w moim kierunku.
Spoglądnęłam na niego, a kiedy kiwnął zachęcająco głową, chwyciłam jego rękę i wstałam z ubikacji. Kiedy znaleźliśmy się na korytarzu, chciałam skręcić do gościnnego pokoju. Właściwie nie wiem czemu to zrobiłam. Czułam się jakbym była śledzona. Jakby Camila widziała każdy mój ruch, więc wolałam nie spędzić kolejnej nocy z Justinem.
- Idziemy do mojego pokoju - odparł stanowczo i objął mnie w pasie, pchając w stronę jego sypialni.
Nic nie odpowiedziałam. Tylko szłam przed siebie, nie patrząc na nic. Widok przed oczami mazał się przez kolejne łzy. W tym momencie poczułam to. Poczułam, że mu na mnie zależy. W innym razie naprawdę odwiózłby mnie do domu i olał wszystko. Z tego właśnie powodu byłam cholernie szczęśliwa, ale również zmartwiona. Ten związek nie wyjdzie, jeśli Camila będzie starała się go zniszczyć.
Weszliśmy na jego łóżko, Justin owinął siebie i mnie kołdrą, a kiedy chciałam lekko się od niego odsunąć, mocno przycisnął mnie do swojej piersi. Nie mówiłam nic, po prostu zamknęłam oczy i starałam się jak najszybciej zasnąć.

Obudziłam się, ponieważ coś gilgotało mnie po brzuchu. Otworzyłam niechętnie oczy i zobaczyłam ręce Justina, które wędrowały po moim ciele.
- Dzień dobry - odparł wesołym tonem i cmoknął mnie w czoło.
Patrzyłam na niego lekko zdezorientowana. Zachowywał się jakby nie było wczorajszej sytuacji. Uwielbiałam jego pozytywne nastawienie do życia, ale w tym momencie nie miałam nastroju na nic. W głowie ciągle odtwarzał mi się ten sms od Camili. Byłam pewna, że to od niej. Jej imię zaczyna się na 'C', a tak właśnie się podpisała. Wiedziałam, że ma nade mną kontrolę i jest o jeden krok wyżej ode mnie.
- Dzień dobry - odparłam nieśmiało i otuliłam się mocniej kołdrą.
Zapadła niezręczna cisza. Wiedziałam, że Justin chce to wyjaśnić. Chce się dowiedzieć, o co mi wczoraj chodziło, ale nie naciskał.
- Wiesz, że musimy pogadać, kochanie? - zapytał i przegryzł wnętrze policzka.
- Wiem - odparłam.
- To wyjaśnisz mi o co ci wczoraj chodziło? - zapytał łagodnie i ciągle masował mój brzuch.
- Uh.. jasne - mruknęłam i poprawiłam grzywkę, która opadała na moje oczy - Więc.. chodziło o to, że jestem tutaj tylko na wakacje. I.. co się stanie potem? Jak będę musiała wyjechać? I tak będziemy musieli się pożegnać. Nie chce tego. Po co się angażować w coś, co i tak trzeba skończyć? Lepiej zakończyć to teraz.. - powiedziałam na jednym wydechu.
W nocy nie mogłam za bardzo spać. Starałam się wymyślić coś co brzmiałoby naprawdę wiarygodnie. To był najlepszy pomysł. Zresztą to była czysta prawda. Co będzie jak wyjadę? Trzeba będzie się pożegnać. A założę się, że za miesiąc byłabym już nieźle zaangażowana w ten związek.
- Kochanie.. - mruknął i przytulił się do mnie - Więc to o to chodziło.. - westchnął i przeczesał swoje włosy ręką - Masz trochę racji, ale nie do końca. Zostaną wspomnienia, prawda? Cudowne wspomnienia, ich się nie da zapomnieć. Wykorzystajmy ten czas jak najlepiej. Póki tutaj jesteś - szepnął mi do ucha.
W tym momencie znowu mnie zagiął. Czy w dobrym znaczeniu? Też, ponieważ coraz bardziej nie chce się od niego oddalać. Chociaż próbuję to i tak mi to nie wychodzi. To coś jak magnez, przyciąga mnie do siebie.
- Masz rację - powiedziałam pewnym siebie głosem.
Jego słowa poprawiły mi humor. Przez ten miesiąc będziemy się użerać z Camilą, a potem.. wyjadę. Chociaż przez sierpień zaczerpnę życia i dzięki Justinowi będę miała wspomnienia, których nigdy nie zapomnę. Kiedy będę siedziała sama, w swoim pokoju, nie będę miała na nic ochoty, to właśnie wtedy przypomnę sobie wszystkie sytuacje związane z Bieberem. I te lepsze i te gorsze.
- Wiem, kochanie - odpowiedział i pocałował mnie w usta.
Uśmiechnęłam się lekko i pogłaskałam go po policzku. Jego obecność, sprawiała, że czułam się cholernie bezpiecznie. I to mi się podobało.
Po jakichś 15 minutach leżenia usłyszałam jego głos:
- Wiesz, gdzie jutro jedziemy?
Zamknęłam oczy, żeby przypomnieć sobie co jutro robimy, a kiedy mój mózg wpadł na pewien pomysł, poczułam nieprzyjemny ucisk w brzuchu.
- Wyścig - powiedziałam bardziej do siebie niż do niego.
- Tak - przytaknął i pogłaskał mnie po ramieniu - Jesteś moją motywacją, wiesz?
- Justin, czy muszę.. - zaczęłam, ale mi przerwał.
- Kochanie, obiecałaś - zaśmiał się cicho - Nie możesz tego odwołać.
- Justin, mi nie jest do śmiechu - prychnęłam - A co jeśli zdarzy się wypadek samochody? Albo ktoś kogoś potrąci? To nie na moje nerwy..
- Czemu ty zawsze przewidujesz wszystko co najgorsze? - zapytał z żalem, ciągle głaskając moje ramię.
- Martwię się - odpowiedziałam cicho.
- O mnie? - zapytał z uśmiechem, sugestywnie poruszając brwiami.
- To nie jest śmieszne! - powiedziałam głośniejszym tonem - Tak, o ciebie. Tylko i wyłącznie o ciebie. Nie chce żeby coś ci się stało..
- Nic mi się nie stanie - westchnął - Nie robię tego pierwszy raz. Nie zachowuj się jakby to była dla mnie jakaś nowość. To nie jest pierwszy i nie ostatni wyścig, w którym wezmę udział - odparł, wzruszając ramionami.
- Nie ma szans, żebym cię odciągnęła od tego pomysłu? - zapytałam, przegryzając dolną wargę.
- Nie. To moja pasja, zrozum - mruknął.
- Wolałabym, żebyś zbierał znaczki - powiedziałam.
Chłopak się cicho zaśmiał, a po chwili jego gorący oddech uderzył o moje ucho:
- Wszystko będzie dobrze, nie martw się na zapas.
Łatwo ci mówić.

***
Właśnie siedziałam w samochodzie Justina, który zaparkował go przed moim domem. Nerwowo zaglądałam we wszystkie okna, aby upewnić, że nikt nas nie widzi.
- W takim razie przyjadę po ciebie jutro. Wyścig zaczyna się o 22:00 na opuszczonej dzielnicy. Musimy być wcześniej, ponieważ chce jeszcze posprawdzać samochód. Właściwie zrobię wszystko dzisiaj, a jutro już takie ostateczne poprawki.
- Mhm - kiwnęłam głową.
- Będę o 20:00, okay? - zapytał, zerkając na mnie.
 - Dobrze - wzruszyłam ramionami i odpięłam pas.
- Kochanie..? - mruknął i chwycił mnie za rękę.
- No co? - odparłam nie patrząc na niego.
Chłopak położył swoją drugą rękę na mojej piersi, dlatego obróciłam głowę w jego kierunku i zmarszczyłam brwi.
- Twoje serce bije strasznie szybko - odparł zmartwionym głosem.
- No co ty nie powiesz.. - mruknęłam - Zawsze jest tak kiedy się denerwuję.
- Jesteś zdenerwowana? - zapytał, głaskając moją dłoń.
- Bardziej zmartwiona, ale tak.. - odpowiedziałam, przegryzając wnętrze policzka.
- Wyścig jest dopiero jutro wieczorem, no proszę cię.. Będziesz chodzić cały dzisiejszy i jutrzejszy dzień taka struta? - zapytał, marszcząc brwi.
- Pewnie tak - włożyłam kosmyk włosów za ucho.
Cholernie się bałam i tak właściwie chciałam, żeby Justin to zobaczył. Może wtedy odpuściłby mi to i jednak zostałabym w domu? Tak samo on? Ale na nic takiego się nie zapowiadało, był nieugięty.
- To nie jest zdrowe.. - mruknął - Nie martw się.
- Czy to wszystko? - zapytałam lekko zirytowana.
Miałam dość jego 'nie martw się'. To sprawiało, że martwiłam się jeszcze bardziej i nie potrafiłam nic na to poradzić. 
- Tak - kiwnął głową i puścił moją dłoń - Widzimy się jutro.
- Wiem, jakbym mogła zapomnieć - odparłam z sarkazmem - Czyli teraz będziesz wypróbowywał swój samochód, tak?
- Mhm - oblizał powoli dolną wargę, czekając na to co powiem.
- W takim razie powodzenia - prychnęłam.
Wyszłam z samochodu, a kiedy już miałam zamknąć drzwi, usłyszałam jego głos:
- Wiesz, że jesteś dla mnie bardzo ważna?
Nie odpowiedziałam. Zamknęłam drzwiczki mocniej niż to było konieczne i zaczęłam iść w stronę domu. Kiedy byłam już na schodach, obróciłam się, żeby zobaczyć czy Justin tutaj ciągle jest. Ale nie było go. Pojechał.
Westchnęłam i otworzyłam drzwi. Ściągnęłam buty w przedpokoju i już miałam wejść na górę po schodach, kiedy zobaczyłam, że moja mama stoi za mną.
- Hej - wymamrotałam.
- Znowu się nie zrozumiałyśmy - warknęła - Cieszę się, że zostawiłaś karteczkę, że nie wrócisz na noc do domu. Ale co dalej? Nie mam pojęcia z kim jesteś i co robisz...
- Wyluzuj, mamo - westchnęłam - Nic mi nie jest.
- Ale mogło ci się coś stać.. - zaczęła, ale przerwałam jej.
- Czemu ty zawsze przewidujesz wszystko co najgorsze? - zapytałam, przekręcając głowę na bok.
Kiedy to powiedziałam, poczułam ucisk w brzuchu. To dokładnie te same słowa, które Justin wypowiedział do mnie. Świetnie, jestem jak moja matka. Pewnie Justin uważa mnie za jakąś histeryczkę. Westchnęłam i wpatrywałam się w moją mamą, która ciągle coś mówiła, ale nie zwracałam na to uwagi. Przestałam słuchać po słowach 'jesteś nieodpowiedzialna'. Czekałam tylko aż skończy, a kiedy zauważyłam, że jej buzia już się zamknęła, przytaknęłam i poszłam do swojego pokoju.
Usiadłam na krześle i zaczęłam wspominać dzisiejszy dzień. Właściwie był miło spędzony. Dzięki Justinowi, zapomniałam o jutrzejszym wyścigu, nie robiliśmy nic ciekawego, ale właśnie to sprawiło, że wszystkie złe myśli odstawiłam na bok.
Zerknęłam na telefon i zobaczyłam, że mam 15 nieodebranych połączeń od mamy.
- Eh.. - westchnęłam i pokręciłam głową.
Zapomniałam, że mam wyciszony głos. Schowałam telefon z powrotem do kieszeni, a potem zamknęłam oczy i starałam się jak najbardziej zrelaksować. Nie wychodziło mi to. Nie potrafiłam, kiedy wszystko mnie denerwowało. Nawet najmniejszy dźwięk, sprawiał, że miałam ochotę rozwalić ten cały pokój.
Ja tu teraz wariuje, a Justin świetnie się bawi, sprawdzając swój samochód. Pewnie próbuje jeździć jak najszybciej się da i czuję tą adrenalinę, w czasie kiedy ja mam ochotę zasnąć i się nie obudzić. Przyłożyłam dłoń do czoła. Było gorące. Otworzyłam okno, żeby przewietrzyć pokój i zaczerpnąć trochę świeżego powietrza. Była już 20:00. Dokładnie za 24 godziny przyjedzie Bieber i pojedziemy na ten wyścig. Na samą myśl o tym mój brzuch zaciskał się w nieprzyjemny sposób.
Po chwili usłyszałam dźwięk mojego telefonu. W moim mózgu narodził się cień nadziei. Chciałam, żeby to był Justin. Modliłam się o to. Miałam nadzieję, że dzwoni, aby mi powiedzieć, że jutrzejszy dzień spędzimy tylko razem. W jego domu. Bez aut. Bez stresu. Bez niebezpieczeństw.
Szybko wyciągnęłam komórkę z kieszeni i poczułam zawiedzenie, kiedy zobaczyłam, że dzwoni Alex. Przejechałam kciukiem po ekranie i przyłożyłam telefon do ucha.
- Halo? - mruknęłam.
- Cześć - usłyszałam jej głos - Co tam?
- W porządku - odparłam obojętnie - A u ciebie?
- Też - westchnęła - Jedziemy jutro razem na wyścig? - pisnęła z podekscytowaniem.
- Słucham? - zapytałam zdziwiona - Nie mów, że ty też o tym wiesz. Nie wierzę, że się cieszysz! Przecież to jest niebezpieczne!
- No błagam cię.. - wymamrotała - Trochę adrenaliny przyda mi się w życiu, prawda? Tobie też! - wrzasnęła.
Słyszałam drugi głos. Tak jakby ktoś jeszcze był w jej pokoju.
- Alex.. jesteś sama? - zapytałam.
- Um, nie. Jest tu też Zayn, a przy okazji on też się ściga! - pisnęła.
- Powiedz, że to jest bezpieczne i, że będziesz tam z nią - mruknął męski głos po drugiej stronie linii.
- Nie wierzę! - warknęłam - Alex, daj mi Zayna do telefonu! - krzyknęłam.
- Okay? - mruknęła, zdziwiona moją reakcją.
- Cześć, Grace - przywitał się szatyn - Jak już ci powiedziała Alex, musisz tam być i..
- Czy Justin kazał tobie i Alex do mnie zadzwonić? - parsknęłam śmiechem.
Oparłam się wygodniej o krzesło i położyłam nogi na biurku.
- Co? - zaśmiał się nerwowo - Nie, po prostu chce żebyś tam była, bo..
- Kazał ci prawda? Zayn, wiem, kiedy kłamiesz - odpowiedziałam zdenerwowana.
- Jezu, Grace. Masz tam być, będzie świetna zabawa. Do zobaczenia, skarbie! - krzyknął i usłyszałam szum.
- Jesteś? - zapytałam.
- Um, tak - usłyszałam głos Alex.
- Czy Zayn już poszedł? - prychnęłam.
- Mhm, Grace, posłuchaj. Nie gniewaj się na Justina, on.. - zaczęła, ale jej przerwałam.
- Świetnie! Czyli on ci kazał do mnie zadzwonić? - warknęłam.
- Prosił żebym cię trochę uspokoiła. On się martwi. Jego głos był przepełniony troską, kiedy ze mną rozmawiał. No weź! Musisz tam być. Dla niego.
- Mhm - pokręciłam głową - Cześć.
Rozłączyłam się szybko i pobiegłam do łazienki. Zrzuciłam z siebie ubrania i weszłam pod gorący prysznic. Kropelki wody mieszały się z moimi łzami. Dlaczego poprosił o to Alex i Zayna? Dlaczego nie zadzwonił do mnie sam? Tak bardzo potrzebowałam jego głosu. Wiem, że wcześniej zachowałam się jak suka. Byłam zła, ale teraz naprawdę chciałam usłyszeć ten jego głos, przepełniony troską. Umyłam się szybko i owinęłam ręcznikiem. Wrzucając brudne ciuchy do kosza na pranie, łzy ponownie pojawiły się na moich policzkach. Podrzuciłam moje majtki w misie i głośno prychnęłam. Wrzuciłam je szybko do kosza, starając nie przypominać sobie wczorajszego wydarzenia, które.. zbliżyło mnie i Justina do siebie. Pobiegłam szybko do pokoju, nie chcąc nikogo spotkać. Ubrałam pidżamę i wskoczyłam do łózka. Starałam się jak najszybciej zasnąć, ale kompletnie mi to nie wychodziło. Nie potrafiłam, ponieważ ciągle myślałam o nim. Co chwilę zerkałam na telefon i patrzyłam czy aby na pewno nie zadzwonił, albo chociaż nie napisał głupiej wiadomości. Ale nie zrobił tego. Czułam jakbym w brzuchu miałam kilogram ciężkich kamieni. Ciągle masowałam swój brzuch, starając się uspokoić. Ale nic nie pomagało.

***
Cały dzień chodziłam po domu bez celu. Nie miałam na nic ochoty. Jak nie leżałam to siedziałam, patrząc w ścianę. Martwiłam się coraz bardziej. Wiedziałam, że do 20:00 jest już blisko i, że za niedługo będę musiała pojechać z Justinem na wyścig. Westchnęłam głośno i postanowiłam, że zacznę się już zbierać. Kiedy wzięłam gorący prysznic, czułam się troszeczkę zrelaksowana. Miałam ochotę iść na ten wyścig w pidżamie. Nie miałam siły na wybór jakichkolwiek ubrań. Westchnęłam i przyglądałam się ubraniom wiszącym na wieszakach. Założyłam moją bieliznę (tym razem padło na majtki w słoniki) oraz białe stopki. Potem ubrałam długie, czarne getry i szarą bluzę z numerem 88. Poszłam do łazienki i rozczesałam moje włosy. Nałożyłam tusz na rzęsy, a usta musnęłam bezbarwną szminką. Popsikałam się perfumami i przeglądnęłam się ostatni raz w lustrze. Mama i Ted wrócili jakąś godzinę temu z pracy. Nie rozmawiałam jeszcze z nimi. Chwyciłam telefon do ręki i zbiegłam po schodach na dół. Kiedy ubierałam szare trampki przed kostkę, do przedpokoju weszła moja rodzicielka.
- Wybierasz się gdzieś? - zapytała szorstko.
- Nie, przebrałam się i pomalowałam, żeby posiedzieć w domu - prychnęłam.
- Oszczędź sobie tego sarkazmu, dobrze? - syknęła.
Kiedy już miałam coś odpowiedzieć, usłyszałam dźwięk, który sygnalizował, że przyszedł sms. Spoglądnęłam na mój telefon, ale nie miałam żadnej wiadomości. Moja mama zaczęła grzebać w swojej torebce, która leżała na półce. To jej telefon zabrzęczał.
Oblizałam usta i zawiązałam mocniej buty. Kiedy moja matka spoglądnęła na swoją komórkę jej oczy się rozszerzyły. Moje serce zaczęło bić szybciej. Nie wiedziałam o co chodzi.
- Czy coś się stało? - zapytałam cicho.
- Możesz mi powiedzieć co to jest?! - krzyknęła i pokazała mi swój telefon.
Było tam zdjęcie, dokładnie to samo, które dostałam wczoraj od Camili, a pod nim wiadomość:
Nieznany:
Pomyślałam, że powinna Pani wiedzieć co Grace wyprawia poza domem. Pozdrawiam i życzę miłego wieczoru.
Zacisnęłam zęby ze złości, ale starałam się nie pokazywać moich emocji. Wiedziałam, że Camila to zrobi, ale nie sądziłam, że tak szybko.
- Zdjęcie - odpowiedziałam na jej wcześniejsze pytanie.
- Wiem, że zdjęcie! - wrzasnęła - Mówiłam ci, że masz się z nim nie spotykać! Tylko o to prosiłam. A ty jak zwykle mnie nie posłuchałaś.. tylko liżesz się z nim na aucie!
- Jezu, tak wyszło. Gdybyś dała mi jakiś dobry powód do niespotykania się z nim to pewnie bym cię posłuchała! - krzyknęłam.
- Dałam ci dobry powód! Mówiłam, że ma broń i..
- Och, przestań! To nie o to chodzi. Wiem, że pieprzyłaś się jego ojcem i rozpierdoliłaś jego rodzinę! Wiem o tym. Wiem, że zdradziłaś Teda. Wiem o wszystkim, kurwa! Dlaczego nie możesz być jak inne matki na tym pieprzonym świecie? - wrzasnęłam - Tylko ty wszystkich zdradzasz, rzucasz i szukasz sobie nowych facetów. Jestem tak cholernie szczęśliwa, że nie odziedziczyłam tego po tobie! W porównaniu do ciebie jestem uczciwa i mam szacunek do ludzi.
- Jak się wyrażasz do matki? Panuj nad sobą! - syknęła - Nie będziesz się z nim spotykać.
- Nie będę? - parsknęłam śmiechem - Nie zabronisz mi.
- A właśnie, że to zrobię! - krzyknęła - A co? Teraz się do niego wybierasz? W takim razie odwołaj plany, bo zostajesz w domu.
- Chyba śnisz - zaśmiałam się - Nie mam zamiaru. Pójdę do niego czy ci się to podoba czy nie!
- Nie, Grace. Zostajesz w domu! - powiedziała stanowczo.
- Nie mam zamiaru - uśmiechnęłam się szeroko - Do zobaczenia!
Już miałam wyjść, kiedy poczułam mocny ucisk na nadgarstku.
- Nigdzie nie idziesz! - zatrzymała mnie moja mama.
- To, kurwa, patrz! - wrzasnęłam i wyrwałam się z jej uścisku.
Kiedy przeszłam przed próg domu usłyszałam jej głos:
- Jeśli teraz wyjdziesz, to możesz już nie wracać - mruknęła ze łzami w oczach.
- Nie mam zamiaru wracać - prychnęłam i pobiegłam w stronę ulicy.
Justina jeszcze nie było, dlatego biegłam w stronę jego domu. Po paru minutach usłyszałam dźwięk nowej wiadomości, dlatego pokręciłam głową ze zrezygnowaniem. i usiadłam na krawężniku. Odblokowałam telefon, a kiedy zobaczyłam, że to Luke, zacisnęłam zęby ze złości.
Luke:
Cieszę się, że będziesz na dzisiejszych wyścigach, ponieważ mamy do pogadania, słoneczko.
Jęknęłam i włożyłam kosmyk włosów za ucho. Schowałam telefon do kieszeni i czekałam na Justina. Po paru minutach zobaczyłam jego samochód, dlatego pomachałam mu. Chłopak zatrzymał się, więc wsiadłam do auta.
- Cześć - mruknęłam.
- Hej, kochanie - powiedział i cmoknął mnie w policzek - Jak się czujesz? - zapytał łagodnie.
- Zajebiście, właśnie straciłam dach nad głową - prychnęłam.
- Co? - zapytałam zdziwiony i wjechał z powrotem na ulicę.
- Nieważne, potem ci opowiem - wymamrotałam - A ty jak się czujesz? Jesteś gotowy?
- Tak - odparł pewnie - Z tobą na pewno wygram.
- Dla mnie się nie liczy, czy wygrasz, czy nie. Chce żebyś wyszedł z tego bez żadnego uszczerbku na zdrowiu, jasne? - zapytałam.
- Kochanie, chce to wygrać - uśmiechnął się lekko - Ale będę ostrożny. Dla ciebie.
Kiwnęłam głową i wpatrywałam się w przednią szybę. Po 30 minutach jazdy, znaleźliśmy się na opuszczonym osiedlu. Ściemniało się, co dawało straszną atmosferę. Naokoło było pełno opuszczonych domów, wszędzie graffiti, a zimny wiatr dopełniał to okropne miejsce. Siedziałam na przednim siedzeniu i wpatrywałam się w widok przede mną. Przed nami zaparkowane były już trzy sportowe auta, a naokoło nich były grupki ludzi.
- Czas zacząć zabawę - powiedział z uśmiechem Justin.
Przełknęłam głośno ślinę i wysiadłam z samochodu. Dzisiejszy wieczór będzie okropny, czuję to...


35 komentarzy = następny rozdział
#Klaudia




sobota, 6 grudnia 2014

23. Bo chce tu być z tobą. + WYNIKI

 *Ten rozdział dedykuje mojej przyjaciółce, która jest najlepsza, najpiękniejsza i najcudowniejsza na świecie. Dziękuje, że jesteś.*


Siedziałam w samochodzie Justina i wpatrywałam się w przednią szybę. Nie wiedziałam co zrobić.. chciałam podejść do Sama, ale z drugiej strony, przecież on może rozmawiać z kimkolwiek chce. Pogadam z nim później, bo dobrze wiem, że teraz pewnie jest na mnie zły. Wiem, że wcześniej go olałam, ale naprawdę nie lubię jeśli ktoś wpycha się w nieswoje sprawy.
Po paru minutach usłyszałam otwieranie drzwi, a do auta wszedł Justin. W rękach trzymał pudełko, które położył na tylne siedzenie. Włożył kluczyk do stacyjki i odpalił silnik. Po chwili jechaliśmy już po drodze. Oparłam głowę o okno i cicho westchnęłam.
- Nie wiesz czy może Camila zna Sama? - zapytałam, nie patrząc na chłopaka.
- Nie, raczej nie zna - mruknął - A co?
- Bo przed chwilą ze sobą rozmawiali - odpowiedziałam, marszcząc czoło.
Justin kiwnął głową, ale nie przejął się zbytnio sytuacją. Może po prostu przesadzam? Przecież mogli rozmawiać o czymkolwiek, a to, że podali sobie rękę o niczym nie świadczy. Właściwie wiele osób tak się wita czy żegna. Ale jednak.. Sam zawsze wszystkich przytula. Ugh, już sama nie wiem czy się tym przejmować, czy raczej nie. Dobrze wiem, że Camila coś planuje, ale przecież Sanders by jej nie pomógł. Jest moim przyjacielem i nie zrobi mi krzywdy, jestem tego pewna.
Po 5 minutach jazdy, Justin zatrzymał się przed moim domem, a ja się tylko modliłam, żeby właśnie teraz nie patrzyła przez okno moja mama albo co gorsza, nie wyszła z domu.
- Dziękuje za podwózkę - uśmiechnęłam się i cmoknęłam go w usta - Do zobaczenia.
- Cześć - odpowiedział i oblizał powoli dolną wargę.
Wyszłam z samochodu i zamknęłam drzwi (bardzo delikatnie). Justin pojechał w dół ulicy, a ja stałam i wpatrywałam się w dom. Na szczęście w żadnym oknie nie widziałam mamy ani Teda. Niestety ich auto stało na podjeździe co oznaczało, że nie są w pracy. Westchnęłam i ruszyłam przed siebie wolnym krokiem. Kiedy otwierałam drzwi moje serce biło niemiłosiernie szybko. Stresowałam się. Wiedziałam, że moja mama będzie chciała ze mną porozmawiać, a ja muszę ją przeprosić. Właściwie powiedziałam prawdę, ale możliwe że było to trochę za ostro, dlatego wolę to zrobić.
Ściągnęłam buty w przedpokoju, a kiedy usłyszałam dźwięk telewizora, zaczęłam kierować się w stronę salonu. Mama i Ted siedzieli na sofie, a kiedy zakaszlałam, ich oczy momentalnie skierowały się na moją osobę.
- Hej - mruknęłam.
- Dzieckooo - przeciągnęła moja mama - Jak tak można?
- Możemy porozmawiać? - zapytałam - Na osobności? - dodałam, zerkając na Teda.
Szatynka kiwnęła głową, dlatego poszłam po schodach na górę, do swojego pokoju. Stanęłam przed łóżkiem i zaczęłam się zastanawiać jak rozpocząć rozmowę.
- Grace, mam już tego dość - mruknęła cicho.
- Mamo..
- Nie przerywaj mi, mam dość tego, że ciągle wychodzisz na noc i na dodatek nie mówisz gdzie i z kim! - podniosła swój ton głosu.
- Wiem i przepraszam za to - odpowiedziałam, uśmiechając się lekko.
Wiedziałam, że się martwiła. Widziałam to w jej oczach, a po za tym jaka matka by się nie przejmowała? Miałam wtedy zły humor, dlatego nie powiedziałam gdzie idę, ale przecież byłam w bezpiecznych rękach i nic mi się nie stało.
- Chce mieć pewność, że już nigdy nie wyjdziesz z domu w nocy bez poinformowania mnie - powiedziała, kładąc ręce na swoich biodrach.
- Właściwie to nie wyszłam w nocy - broniłam się - Koło 17:00 poszłam do.. uh Sama, a potem zostałam na noc. Przecież wiesz, że to mój przyjaciel, mogę mu ufać. Nigdy mnie nie skrzywdził i tego nie zrobi, zrozum - uśmiechnęłam się, żeby jakoś załagodzić tą sytuację.
- Grace, ale nie powiedziałaś mi, że wychodzisz właśnie do niego. Skąd mogłam wiedzieć? - zmarszczyła brwi - Mogłaś zostawić kartkę..
- Następnym razem tak zrobię - westchnęłam - I przepraszam za to co wcześniej powiedziałam..
Kobieta uśmiechnęła się i kiwnęła głową, na znak, że się nie gniewa, dlatego podeszłam do niej i mocno się w nią wtuliłam.
- Za godzinę będzie obiad - powiedziała, a kiedy ją puściłam, wyszła z pokoju.
Wiedziałam, że nie wybaczyła mi stu procentach. Na pewno gdzieś w głębi serca pamięta to co jej powiedziałam. Takich rzeczy się po prostu nie zapomina. Tak jak ja do końca życia będę pamiętać to co zrobiła mi i tacie, tak ona będzie pamiętała to co jej powiedziałam. Tak już niestety jest.

***
Właśnie siedziałam na łóżku i słuchałam piosenek Taylor Switf, kiedy zadzwonił mój telefon. Niechętnie sięgnęłam po niego, ale kiedy przeczytałam kto dzwoni, momentalnie się uśmiechnęłam. Przejechałam kciukiem po ekranie i przyłożyłam komórkę do ucha.
- Hej, Justin - powiedziałam.
- Cześć, kochanie - przywitał się - Widzimy się jutro?
- Jasne - powiedziałam i położyłam się wygodniej na łóżku - Gdzie i kiedy?
- Jutro jest organizowana sierpniowa impreza, dlatego...
- Co?! - krzyknęłam do słuchawki.
- No sierpniowa impreza - powtórzył rozbawionym tonem - Jutro jest 1 sierpnia, zapomniałaś?
- Ja.. ugh - mruknęłam - Jakoś strasznie szybko zleciał mi ten miesiąc.
- No cóż, może dlatego, że to właśnie ja zajmuje twój czas? - zaśmiał się.
- Tak, pewnie tak - powiedziałam rozbawionym tonem, chociaż tak naprawdę nie miałam powodów do śmiechu - Kto tam będzie?
- Pewnie Michael, Ryan, Rose, Emily, Camila. Z osób, które znasz to tylko oni, ale pewnie przyjdzie więcej ludzi - odpowiedział.
- Okay - westchnęłam.
- To widzimy się jutro. Koło 18:00 przyjadę po ciebie - mruknął.
- Jasne, do zobaczenia - pożegnałam się i szybko rozłączyłam.
Zmarszczyłam czoło w zdziwieniu i dla pewności spoglądnęłam na kalendarz. Faktycznie.. dzisiaj jest 31 lipiec, co oznacza, że jestem tu już miesiąc. Naprawdę szybko to zleciało. Ale najbardziej boli mnie to, że będę musiała wrócić do rodzinnego miasta. Wiadomo, tęsknie za ojcem, ale jednak.. tam nie mam żadnych przyjaciół, nie licząc Sama. Potrzebuje przyjaciółki, która mieszka właśnie tutaj. Chciałabym nadal spędzać czas z Alex, jest cudowną osobą i nie chce jej opuszczać. Tak samo Justin. Za nic w świecie nie chce wyjeżdżać, za bardzo się do niego przywiązałam. Ale chłopak nie przejął się tym, że jestem tutaj już miesiąc. Widocznie dla niego to tylko wakacyjne zauroczenie. Do moich oczu momentalnie napłynęły łzy. Świetnie, cholernie nie chciałam tutaj jechać, a teraz nie chce wracać. Ale może to i dobrze? Przecież zupełnie nie dogaduję się z mamą, może jestem dla niej tylko problemem? Na pewno jestem uciążliwa, dlatego lepiej żebym wróciła do ojca. Ale znowu.. tutaj mam ludzi, dla których chce żyć. Gdybym tutaj została miałabym przyjaciółkę i możliwego, że chłopaka, ale znowu.. straciłabym Sama, bo przecież on też jest tutaj tylko na wakacjach. A może poprawiłabym relacje z mamą? Cóż, wydaję się, że jest to niemożliwe, ale gdybym naprawdę się postarała.. A jeśli wrócę to będę spędzać czas z tatą, który jest dla mnie najważniejszy, ciągle będę miała kontakt z Samem, ale znowu.. stracę najlepszą przyjaciółkę i Justina. Wszędzie coś zyskam, ale również stracę. Westchnęłam i opadłam na poduszki. Po jakichś 15 minutach leżenia, usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
- Tak? - zapytałam, patrząc na sufit.
Drzwi się otworzyły, dlatego zerknęłam w ich stronę. Do pokoju wszedł Ted, a w prawej ręce trzymał białą kopertę.
- Rano przyszedł listonosz i przyniósł to - podał mi mały pakunek.
- Dziękuje - uśmiechnęłam się.
Kiedy Ted wyszedł, spoglądnęłam na adresata. To od Nicki. Momentalnie go otworzyłam i zaczęłam czytać:

Hej, Grace.
Właściwie to nigdy nie pisałam listu. Wiem, dziwne, ale taka jest prawda. Serio, nie mam pojęcia co tutaj napisać. Czuję się jak gówno, nie mogę przestać o tym wszystkim myśleć. 
Ciągle zastanawiam się co by było gdybym jednak nie wzięła tych tabletek. Możliwe, że byłabyś szczęśliwsza niż teraz. Naprawdę nie chce żyć ze świadomością, że zabiłam swoje dziecko. To okropne. Ledwo tu wytrzymuje, wprawdzie moja mama strasznie mi pomaga, więc jestem jej cholernie wdzięczna, tylko dlatego jeszcze żyję, jest dla mnie dużym wsparciem. A co do tego kutasa, chuja, pierdolonego sukinsyna palanta, czyli Michaela to.. cóż, ciągle o nim myślę. I wiesz co jest najgorsze? Że nie jestem na niego zła, bo to wszystko moja wina. Mogłam się nie przejmować tym co mi powiedział. Przecież tyle dzieci nie ma ojca i jakoś żyją, dają sobie radę. Wszystko spieprzyłam, jestem temu winna, dlatego teraz płacę za swoje grzechy. Ale wiesz co mi pomaga? Kościół. Wiem, że teraz pewnie jesteś zdziwiona, bo parę lat temu sama bym nie pomyślała, że mogłabym co niedzielę chodzić do niego z uśmiechem na twarzy. To wszystko mi naprawdę pomaga. Dzięki tym wszystkim kazaniom powoli się podnoszę, chociaż tak naprawdę wiem, że nie powinnam żyć na tym świecie. Zabiłam swoje dziecko, jestem morderczynią. Dobrze o tym wie, ale staram się poprawić. Tylko tyle mogę zrobić. 
To wszystko co chciałam Ci napisać. Nie musisz odpisywać na ten list. Nie chce użalania się nade mną. Chciałam tylko, żebyś wiedziała jak się teraz czuję. Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko dobrze i, że układa Ci się z Justinem. To cudowny chłopak i pamiętaj, walcz o niego! xxx
Pozdrawiam, Nicki.
PS Widzisz, że już nie przeklinam? Powstrzymuje się, masz być ze mnie dumna!

Czytając to, miałam ochotę się rozpłakać. Myślałam, że jest już z nią o wiele lepiej. Właściwie to dobrze wiem, że o takich rzeczach się nie zapomina, ale ona ciągle się obwinia. Chciałabym odpisać, ale dobrze wiem, że współczułabym jej i użalałabym się nad nią. A Nicki tego nie chce, więc tego nie zrobię.
Schowałam list z powrotem do koperty i włożyłam go do półki. To wszystko przypomniało mi o Michaelu. Muszę z nim pogadać. Chce żeby poczuł się winny, bo według mnie to wszystko jego wina. Gdyby przyjął wiadomość o dziecku z uśmiechem i radością na pewno moja siostra urodziłaby je. Byliby szczęśliwą rodziną. A przez jego głupotę stało się inaczej niż miało być.
Ponownie położyłam się na łóżku i nawet nie wiedząc kiedy, zasnęłam.

Obudziłam się o 11:30. Wiedziałam, że przed spotkaniem z Justinem, muszę pogadać z Samem i wyjaśnić dlaczego rozmawiał z Camilą, dlatego założyłam puchowe skarpetki na stopy i niechętnie wstałam z łóżka. Zbiegłam po schodach na dół i ruszyłam do kuchni. W domu było cicho, co oznaczało, że mama i Ted są w pracy. Wyciągnęłam z lodówki jogurt, a z drewnianej szafki pieczywo. Przekroiłam bułkę na pół, położyłam ją na talerz i chwyciłam do ręki plastikową butelkę z piciem. Usiadłam przy stole i zaczęłam jeść śniadanie. Kiedy już to zrobiłam, włożyłam talerz do zlewu, a opakowanie po jogurcie wyrzuciłam. Postanowiłam, że wezmę prysznic, bo czułam się nieświeżo. Wczoraj wieczorem wcześnie zasnęłam i nawet nie zdążyłam się umyć. Poszłam do łazienki i zrzuciłam z siebie brudne ubrania oraz bieliznę. Otworzyłam kosz na pranie i stanęłam jak najdalej od niego. Zwinęłam rzeczy w kulkę i jednym ruchem rzuciłam je w tamtą stronę.
- Rzut za 2 punkty! - wrzasnęłam, kiedy trafiłam.
Momentalnie się uśmiechnęłam, zamknęłam kosz i poszłam pod prysznic. Namydliłam się kokosowym żelem, a na włosy nałożyłam brzoskwiniowy szampon. Kiedy się spłukałam, zakręciłam kurek z gorącą wodą i wyszłam. Chwyciłam beżowy ręcznik, który wisiał na kaloryferze i owinęłam się nim. Włosy rozczesałam i wysuszyłam, następnie przemyłam twarz zimną wodą i umyłam zęby. Poszłam do pokoju i otworzyłam szafę. Wyciągnęłam z niej majtki w różowe misie oraz biustonosz w niebieskie kwiatki.
- Ugh, muszę kupić jakąś seksowną bieliznę - westchnęłam, kiedy oglądałam moje cholernie dziecinne figi.
Kiedyś nie zwracałam na to uwagi, ale czas to zmienić, bo przecież spotykam się z Justinem. Kiedy będę już gotowa, zaczniemy robić jakieś nieprzyzwoite rzeczy, więc muszę iść na zakupy. Niestety wszystkie jednokolorowe staniki i majtki były w praniu, dlatego warknęłam do siebie i ubrałam to co miałam. Dla pewności zaglądnęłam jeszcze raz do szafy, ale do wyboru miałam majtki w słoniki, dlatego zrezygnowałam z tego pomysłu. Nałożyłam na siebie krótkie, czarne spodenki i włożyłam do nich niebieską koszulę w kratę, zapinaną na guziki. Do kieszeni wrzuciłam telefon i poszłam do łazienki. Włosy spięłam w kucyka, a na rzęsy nałożyłam tusz, oczy podkreśliłam eyelinerem, usta musnęłam błyszczykiem, a na całej twarzy rozprowadziłam lekki podkład. Na koniec wypsikałam się moimi ulubionymi perfumami i poprawiłam na ręce bransoletkę, którą dostałam od Justina. Nigdy jej nie ściągam, przynosi mi szczęście. Zbiegłam po schodach na dół i ubrałam czarne trampki przed kostkę. Kiedy już miałam wychodzić, przypomniałam sobie moją ostatnią rozmowę z mamą, dlatego westchnęłam i chwyciłam kartkę ze stołu oraz czarny marker. Napisałam dużymi literami : Idę na imprezę i pewnie nie wrócę na noc do domu, jak coś to dzwoń. Teraz nie może mieć do mnie pretensji, że nie powiedziałam gdzie idę, a z kim to już nieważne. A co do tej nocy to tak na wszelki wypadek, ponieważ nie wiem jak potoczą się sprawy z Justinem. Wychodząc z domu, zamknęłam drzwi na klucz i schowałam go do kieszeni. Na dworze było dość ciepło, słońce raziło mnie prosto w twarz, dlatego przymrużyłam oczy i zaczęłam iść w stronę bloku Sama. Trochę się stresowałam, nie byłam pewna co mi odpowie. Nie wiedziałam jak zareaguje.. a co jeśli będzie kłamał i powie, że nie zna żadnej Camili? Wtedy będę pewna, że coś przede mną ukrywa. Westchnęłam i przyśpieszyłam kroku. Chciałam mieć już tą rozmowę za sobą.
Po paru minutach znalazłam się przed blokiem Sandersa. Z przyzwyczajenia popatrzyłam w stronę starego bloku Justina, ale nikogo znajomego tam nie znalazłam. Zadzwoniłam na domofonie pod mieszkanie Sama i czekałam. Po chwili usłyszałam jego głos:
- Tak?
- Tu Grace, otworzysz? - zapytałam.
- Uh.. jasne, moment - wymamrotał.
Po minucie odblokował drzwi, więc powoli weszłam i ruszyłam szybkim krokiem na 8 piętro. Serio, nie chciałabym tutaj mieszkać. Za dużo schodów jak dla mnie. Mogliby zrobić chociaż windę. Co ze starszymi ludźmi, którzy tutaj mieszkają? Na pewno jest im ciężko.
Sam stał przed swoim mieszkaniem, na klatce schodowej. Miał na sobie tylko szare spodnie dresowe, a jego włosy były w kompletnym nieładzie.
- Co tu robisz? - zapytał zaspanym głosem.
- Jezu, obudziłam cię? - wymamrotałam cicho, a kiedy chłopak przytaknął, dodałam - Trudno, jakoś nie jest mi ciebie żal, popołudniu się nie śpi.
- Jak ja za tobą tęskniłem - powiedział z sarkazmem.
Prychnęłam i weszłam do salonu. Wszędzie były puste butelki po alkoholu oraz pudełka po ciastkach czy innych słodyczach.
- Świetnie, zorganizowałeś imprezę i mnie nie zaprosiłeś? - zmarszczyłam nos w zdziwieniu.
- To była męska impreza - wymamrotał chłopak, pocierając tył głowy.
- Jaaasne- przeciągnęłam - A tamte stringi? - wskazałam palcem na bieliznę, która leżała obok szafy - Do którego z twoich kolegów należą?
- A tak w ogóle po co przyszłaś? - zapytał, siadając na sofie.
- Unikaj tematu, unikaj - zaśmiałam się - Mam sprawę.. a raczej pytanie.
- No? - oblizał usta.
Usiadłam naprzeciwko chłopaka na fotelu i bacznie mu się przyglądałam. Skacowany Sam to śmieszny Sam, uwierzcie.
- Znasz taką dziewczyną w czarnych włosach? Duże brązowe oczy? Wielki tyłek? - zapytałam.
- Nie kojarzę - mruknął, nie patrząc mi w oczy.
Świetnie, znam na tyle chłopaka, że wiem, kiedy kłamię. On nie potrafi tego robić, zawsze rozgląda się na wszystkie strony.
- Nazywa się Camila Bailey - syknęłam.
- Nie znam - wzruszył ramionami - Coś jeszcze?
- Nie, nic - zmierzyłam go wzrokiem.
Nienawidziłam tego, kiedy mnie kłamał. I jeszcze robił to tak nieumiejętnie. Nie miałam pojęcia dlaczego to robi, zapewne Camila mu coś o mnie nagadała. Super, jeszcze by tego brakowało, żeby jakaś obca osoba skłóciła mnie z moim najlepszym przyjacielem.
- W takim razie już pójdę - uśmiechnęłam się słabo i wyszłam bez pożegnania.
Nie miałam ochoty na dłuższą rozmowę z nim. W tym momencie był.. obrażony? Tak, chyba tak. Zawsze się tak zachowuje, kiedy ma do mnie o coś pretensję. Wiem, że nie zachowałam się w porządku, wtedy przy Justina aucie, ale przecież to była.. trudna sytuacja. W każdej chwili mógł się zjawić Luke. Bałam się, najwyraźniej w świecie się bałam i chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu, w bezpiecznym miejscu.
Kiedy wyszłam na podwórko, miałam jeszcze trochę czasu do imprezy, dlatego postanowiłam, że pójdę do Justina. Stąd do jego nowego domu jest jakieś 25 minut drogi, dlatego nie opłaca mi się kupować biletu na autobus, a tak właściwie to nie wzięłam pieniędzy, więc nie mam wyboru.
Zaczęłam iść chodnikiem w tamtą stronę. Uwielbiałam tędy chodzić, droga była betonowa, gładka, bez żadnych dziur, a naokoło znajdował się piękny las. Słońce nie dało rady przebić się przed gęste korzenie drzew, dlatego był tutaj ciągły cień. Dla mnie to i lepiej, bo przecież nikt nie lubi chodzić w słońcu.
Po paru minutowym spacerze, znalazłam się przed domem Biebera. W ogrodzie stało jego auto co oznaczało, że jest tutaj. Spojrzałam na zegarek w telefonie, była 15:04. Do naszego spotkania miałam jeszcze 3 godziny, ale w sumie i tak nie mam nic do roboty, więc wolę spotkać się z nim wcześniej. Założę się, że sierpień minie dokładnie tak szybko jak lipiec, więc nie chcę marnować żadnej godziny.
Zadzwoniłam na dzwonek przy furtce, a po chwili Justin wyszedł z domu. Miał na sobie czarne spodnie dresowe i białą podkoszulkę, z tego co widziałam na jego szyi wisiał srebrny łańcuch.
- Hej! - pomachałam mu.
Justin się uśmiechnął i podszedł, żeby otworzyć mi bramkę. Weszłam do jego ogrodu i momentalnie się do niego przytuliłam. Jak zwykle, pachniał nieziemsko, dlatego schowałam głowę w zagłębieniu jego szyi i wdychałam jego perfumy.
- Chodź - powiedział i pociągnął mnie w stronę drzwi wejściowych.
Ruszyłam za chłopakiem, a kiedy przekroczyłam próg domu, ściągnęłam buty. Wchodząc dalej, potknęłam się o puszkę po pepsi, dlatego zaczęłam się rozglądać po podłodze. Wszędzie walały się ubrania, pudełka i butelki po piciu. Westchnęłam i zaczęłam przekraczać wszystkie przeszkody, a kiedy dotarłam do kanapy, wygodnie na niej usiadłam.
- Co robisz? - zapytałam, spoglądając na chłopaka.
- Właściwie to nic ciekawego - wzruszył ramionami - Akurat oglądałem telewizję.
Po chwili Justin usiadł na sofie, a mnie ułożył między swoimi nogami. Popatrzyłam na telewizor, leciał jakiś serial, ale nie zwracałam na niego uwagi. Dłonie chłopaka wędrowały po moim brzuchu, kiedy zastanawiałam się jak powiedzieć mu o Camili i Samie. Tylko.. właściwie to nie wiedziałam co mam powiedzieć. Przecież nic takiego nie widziałam, to są jedynie moje podejrzenia.
- Wiesz co? - zaczęłam.
- Hmm? -  mruknął chłopak i oparł swoją brodę o moją głowę.
- Byłam dzisiaj u Sama i on powiedział, że nie zna żadnej Camili - zmarszczyłam czoło - A przecież widziałam ich razem pod blokiem.. Okłamał mnie.
- Może ma swoje powody - odparł, bagatelizując sprawę.
- To znaczy? - spoglądnęłam na chłopaka, nie bardzo rozumiejąc co ma na myśli.
- Wiesz.. może są ze sobą, a on nie chce cię denerwować - westchnął.
- Tak myślisz? - otworzyłam szerzej oczy w zdziwieniu.
Nie wyobrażałam sobie Sama i tej dziewczyny razem. Jakoś.. nie pasowali do siebie. Sanders to naprawdę świetny chłopak. Jest miły, sympatyczny, troskliwy, szczery (nie licząc tego jednego razu, kiedy mnie okłamał) i słodki, a Camila? Cóż, wredna, przebiegła suka. Nie mogę pozwolić, żeby byli ze sobą. Przecież ona go zniszczy. Nie mam zamiaru patrzeć jak mój najlepszy przyjaciel się stacza.
- Tak - westchnął - Ale szczerze? Nie bardzo mnie to interesuje. Skoro Bailey znalazła sobie chłopaka to chyba dobrze, nie? W końcu się od niej uwolnię.
- Masz rację - uśmiechnęłam się.
Z jednej strony cieszyłam się, że dziewczyna zakręciła się wokół Sama, bo zostawi mnie i Justina w spokoju, ale jednak.. co z moim przyjacielem? Zresztą to duży chłopiec, przecież nie mogę go pilnować. Nie jestem jego matką. A po za tym sama nie lubię jak ktoś wtrąca się w moje życie, więc dlaczego robię dokładnie to samo? Powinnam wziąć przykład z Justina. Jego nie obchodzi z kim się kto spotyka. Muszę trochę wyluzować.
Westchnęłam i skupiłam się na oglądaniu telewizji, co chwila zerkając na delikatnie masujące mnie dłonie chłopaka. Po jakichś 15 minutach leżenia, Bieber objął mnie mocniej, co mnie lekko zdziwiło, bo zauważyłam, że robi tak wtedy, kiedy się denerwuje i boi się, że mu ucieknę, dlatego obróciłam głowę w lewo i czekałam na jego reakcje.
- Wiesz co jest pojutrze? - szepnął mi do ucha.
- Środa - odpowiedziałam i położyłam dłonie na swoim brzuchu.
- Uh, wiem, że środa - mruknął - Więc nikt ci nie powiedział..
Momentalnie się wyrwałam z jego uścisku i usiadłam naprzeciwko niego.
- O czym? - zapytałam zaciekawiona.
- Na początku sierpnia organizowane są wyścigi - uśmiechnął się lekko i potarł kciukiem moją dłoń.
- I co w związku z tym? - przekręciłam głowę w jego stronę, czekając na odpowiedź.
On chyba nie myślał, że mam zamiar pojechać z nim na te wyścigi? W dodatku o ile się nie mylę, takie coś jest nielegalne. Nie chce mieć problemów z prawem. Ale nie mogę zakazać Justinowi startowaniu w nich, w końcu to jego sprawa, nie mogę nic zrobić. Gdybyśmy byli razem to co innego. Wtedy miałabym wytłumaczenie, że się o niego martwię i nie chce żeby stała mu się krzywda. A teraz? Oczywiście, myślę to samo, ale nie mogę mu tego powiedzieć. Co jeśli mnie wyśmieję? Powie, że jestem żałosna.W końcu auta to jego pasja, a ja nie przepadam za nimi. Nie mam pojęcia jak takie wyścigi wyglądają, ale jestem pewna, że chłopcy i szybkie samochody to naprawdę mieszanka wybuchowa.
- Chciałem żebyś pojechała tam ze mną - odpowiedział, ciągle głaszcząc mnie po ręce.
- Żartujesz sobie? - podniosłam brwi w zdziwieniu - Niby po co?
- Żebyś mi kibicowała - odparł, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
Cóż, może dla niego była, ale nie dla mnie. Nie mam zamiaru patrzeć jak się ściga. Zeszłabym tam na zawał. Przecież to jest cholernie niebezpieczne. Niby mam na to patrzeć? Jak osoba na której mi zależy wsiada za kierownicę, wciska pedał gazu i jedzie najszybciej jak potrafi, żeby zdobyć jakąś głupią nagrodę? Pewnie chodzi o pieniądze, wiem, że Justina nie ma ich za dużo, ale przecież można zarobić je w inny sposób.
- Nie jadę - mruknęłam - Nie ma mowy.
- Ale dlaczego? - zmarszczył czoło w zdziwieniu.
- Nie interesują mnie takie rzeczy - odparłam krótko.
- Takie rzeczy? - powtórzył rozbawionym tonem - Czyli moje hobby?
- Justin.. wiesz, że nie o to chodzi - próbowałam mu to jakoś wyjaśnić - Cieszę się, że masz swoje zainteresowanie, ale po co mnie w to mieszać?
- Nie chce cię w to mieszać.. - westchnął - Ostatnio zająłem drugie miejsce, a może gdybyś teraz tam była, to miałbym motywację do wygrania?
- Na pewno zajmiesz pierwsze miejsce bez mojej pomocy - uśmiechnęłam się lekko.
- Grace, ale co ci szkodzi? - zachęcał mnie.
Kiedy nic nie odpowiedziałam, chłopak przybliżył się do mnie. Jego twarz była zaraz naprzeciwko mojej. Czułam jego oddech na moich ustach. Po chwili poczułam jak głaska swoim kciukiem mój policzek.
- Zgódź się - oblizał powoli usta.
- Nie - brnęłam w zaparte.
- Nie lubię jak jesteś tak uparta - pokręcił głową.
Przesunęłam się na sofie, żeby być jak najdalej od Justina. Jego spojrzenie i dotyk mnie dekoncentrowały. Wiedziałam, że nie chcę tam jechać, dlatego musiałam być pewna swojej odpowiedzi.
- Nie namawiaj mnie, bo i tak nie pojadę, nie ma szans - odpowiedziałam spokojnie.
- Zrobimy tak.. wybierzesz się tam ze mną i..
- Nie ma mowy! - syknęłam.
Nie chciałam tam jechać, za bardzo się bałam. Nie o siebie. O Justina. I to mnie coraz bardziej przerażało, bo pierwszy raz poczułam coś takiego. Miałam potrzebę troszczenia się o niego, nie panowałam nad tym.
- Posłuchaj mnie - powiedział łagodnie - Pojedziesz tam, a jeśli ci się nie spodoba to już nigdy cię o to nie poproszę. No weź, chociaż zobacz jak takie wyścigi wyglądają. Pomyśl sobie, że jak już wygram to ty będziesz pierwszą osobą, do której podejdę i z radości cię pocałuje - zaśmiał się, przegryzając wargę.
- Brzmi kusząco - szepnęłam, przybliżając się do niego - Ale tak naprawdę to możesz mnie pocałować w każdej chwili.
- Grace.. - westchnął - Jeden raz, nawet nie wiesz jak takie coś wygląda..
- Dobra - zgodziłam się - Raz pojadę, a potem już dasz mi spokój?
- Tak - uśmiechnął się i cmoknął mnie w czoło.
- Nie wierzę, że to robię, ja przecież zejdę tam na zawał - powiedziałam przerażona.
- Nie przesadzaj - chłopak się zaśmiał i przytulił się do mnie.
Po pierwsze.. muszę poćwiczyć nad asertywnością. Ale z drugiej strony jeśli teraz na to pojadę, to już będę miała spokój i drugi raz nie będzie mógł mi kazać na to jechać, bo obiecał, że mnie o to nie poprosi. Sądzę, że to uczciwy układ.A przynajmniej zobaczę jak te wyścigi wyglądają.

***
- Jesteś już gotowy?! - krzyknęłam, ubierając buty.
- Tak, już schodzę! - usłyszałam wołanie Justina z góry.
Była już 17:40, dlatego jeśli nie chcielibyśmy się spóźnić, musimy już jechać. Całe popołudnie spędziliśmy na leżeniu przed telewizorem i przytulaniu się. Nikt nie wspominał o wyścigach, więc nie było niepotrzebnych sprzeczek. Stanęłam przed lustrem i postanowiłam, że rozpuszczę włosy. Ściągnęłam gumkę z włosów i założyłam ją na ręką, przeczesałam je dłonią, żeby jakoś wyglądały, a kiedy usłyszałam skrzypienie schodów, odwróciłam się w ich stronę.
Justin schodził po nich powolnym krokiem. Miał na sobie trzy czwarte, szare spodnie i czarną podkoszulkę. Na lewej ręce założył srebrną bransoletkę, a jego włosy były wciąż mokre, po prysznicu, który właśnie brał.
- Jedziemy? - spytałam, zerkając na chłopaka.
Bieber przytaknął, dlatego otworzyłam drzwi i wyszłam na podwórko. Chłodny wiatr uderzył w moją twarz. Po porannym słońcu nie było żadnych śladów, jednak nie było zimno. Powoli się ściemniało.
Ruszyłam w kierunku auta, a kiedy Justin je otworzył, weszłam do niego. Patrzyłam przez szybę jak otwiera bramę, a potem wchodzi do samochodu i wyjeżdża z piskiem opon.
Po chwili wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów, zapalił jednego, a kiedy mocno się zaciągnął, sięgnęłam ręką w jego stronę.
- Co? - zapytał, wypuszczając dym.
- No daj - uśmiechnęłam się, próbując wyrwać mu z rąk peta.
- Nie - pokręcił głową i pacnął mnie w rękę.
- No heeej! - skrzywiłam się - Czemu nie?
- Nie lubię jak palisz - wzruszył ramionami, ponownie się zaciągając.
- Żartujesz, prawda? - zapytałam, unosząc brwi ze zdziwienia.
Poprawiłam się wygodniej na siedzeniu i próbowałam zrozumieć jego tok myślenia.
- Nie - powiedział całkiem poważnie - Niby czemu?
- Przecież sam palisz - syknęłam, patrząc w przednią szybę.
- Wiem - westchnął - Ale ty jesteś za młoda.
- Za młoda? - zaśmiałam się ironicznie - Wcześniej ci to nie przeszkadzało..
- Grace, to dla twojego zdrowia - mruknął - Jak będziesz miała pozwolenie od rodziców, to będę ci dawał za każdym razem.
Musiałam wykorzystać tą okazję. Chociaż raz mi się zdarzyła, dlatego odpowiedziałam pewnie:
- Będziesz mi dawał za każdym razem, ciekawie - poruszyłam sugestywnie brwiami.
Chłopak się zaśmiał z mojego podtekstu seksualnego, ale po chwili spoważniał i powiedział:
- Mówię serio, masz przestać palić. Jak będziesz starsza to okay, ale nie teraz.. niszczysz swoje zdrowie.
- To co? Mam ci przynieść karteczkę od mamusi z pozwoleniem na palenie? - syknęłam.
- Czemu nie? - uśmiechnął się szeroko, mocno się zaciągając.
- To nie jest śmieszne - warknęłam.
- Ale ja nie żartuję - wzruszył ramionami i zatrzymał się na czerwonym świetle.
Prychnęłam i nie odzywałam się już do końca podróży. Nie bardzo rozumiałam o co mu chodzi. Wiem, że to niezdrowe, ale jakim prawem mówi mi, że mam tego nie robić, skoro sam jest nałogowym palaczem? To bez sensu. Gdyby powiedział, że on też przestanie to czemu nie, ale w takiej sytuacji.. A po za tym nie miałam pojęcia, że on nie lubi jak palę. Właściwie nie robię tego przy nim, tylko czasem, jak on wyciąga paczkę, ale tylko wtedy..
Kiedy zaparkował przed plażą, wysiadłam z samochodu i ruszyłam szybkim krokiem w stronę unoszącego się dymu. Uwielbiałam ognisko i byłam wdzięczna, że Bieber mnie tutaj zaprosił.
Po chwili poczułam mocny ucisk na nadgarstku. Obróciłam się i zobaczyłam Justina, który patrzył na mnie błagalnie.
- No nie mów, że się obraziłaś - westchnął.
- Nie - wzruszyłam ramionami, patrząc mu w oczy.
Rozglądnęłam się dookoła, żeby nie patrzeć na niego. Akurat widok był piękny. Stałam na dość ciepłym piasku, a po prawej stronie były poukładane żółte parasolki oraz leżaki. Za Biebrem szumiało mnóstwo drzew przez silny wiatr. W oddali było słychać muzykę, co oznaczało, że impreza się już zaczęła.
- Przecież widzę - mruknął - Nie miałem nic złego na myśli, to dla twojego dobra - uśmiechnął się lekko i pogładził kciukiem moją dłoń.
- Wiem. Masz prawo poprosić mnie, żebym przestała palić, ale nie kazać. To przesada - odparłam spokojnie i wyrwałam mu się z uścisku.
- Okay, może masz rację. Źle się wyraziłem, ale to nie zmienia faktu, że chce dobrze dla ciebie.
- Impreza już się zaczęła - mruknęłam i obróciłam się na pięcie.
Jakieś 10 metrów przed morzem było rozpalone ognisko. Naokoło niego siedziała grupa nastolatków, śpiewając i tańcząc. Podeszłam bliżej i przyjrzałam się wszystkim. Parę osób kojarzyłam. Ryan, Michael, Emily, Rose, Camila i.. Sam.
Co on tutaj robi? Jeszcze niedawno czuł się okropnie po wczorajszej imprezie..
- Hej - krzyknęłam do znajomych i usiadłam obok Sandersa.
Parę osób przywitało się ze mną, a kiedy Justin podszedł do ogniska zerknął na mnie i Sama, ale nic nie powiedział tylko zaczął rozmawiać z Ryanem. Kiedy Sam zaczął mi mówić o tym, że już się lepiej czuje, zobaczyłam chłopaka siedzącego obok Camili.
To był Jaxon.
Ale jego twarz była dość.. opuchnięta. Miał pełno śladów zadrapań. Wzdrygnęłam się na ten widok, wiedząc, że to przez Justina. Westchnęłam i już nie patrzyłam w tamtym kierunku. Postanowiłam skupić się na rozmowie z przyjacielem.
- A ty co dzisiaj robiłaś? - zapytał z uśmiechem.
- Nic ciekawego - wzruszyłam ramionami - Ale cieszę się, że tutaj przyszłam. Uwielbiam ten nastrój.
Chłopak przytaknął i objął mnie ramieniem. Nie czułam się zbyt komfortowo, ale nie protestowałam, ponieważ wiedziałam, że to przyjacielski gest. A jeśli chodzi o Justina to w ogóle nie patrzyłam w jego stronę. Wiem, że to on mnie tutaj zaprosił i tak właściwie powinnam spędzać ten czas z nim, ale cóż.. nie miałam ochoty.
- Chcesz się czegoś napić? - zapytał szatyn.
- Sok - odpowiedziałam.
- Sok? - powtórzył rozbawionym tonem - Co się stało ze starą Grace?
- Nie mam ochoty na alkohol - wzruszyłam ramionami.
- No co ty.. - zaśmiał się - Wiem, że chcesz. Przyniosę ci.
Westchnęłam i zaczęłam wpatrywać się w płomienie ognia. Po paru minutach przyszedł Sam z dwoma kubkami. Nie miałam pojęcia co to było, ale przyłożyłam plastik do ust i zrobiłam duży łyk. Ostra ciecz przeszła przez moje gardło, na to uczucie wzdrygnęłam się, ale po chwili znowu zrobiłam łyk napoju.
Patrząc w ognisko, zobaczyłam Justina siedzącego po drugiej stronie. Bacznie mi się przyglądał. Wręcz.. piorunował mnie wzrokiem. Westchnęłam, a kiedy dopiłam resztkę, położyłam kubek obok siebie. Nie czułam się lepiej, to była za mała ilość, żeby poprawiła mi nastrój. Ale nie miałam zamiaru się dzisiaj upijać, dlatego nie prosiłam o więcej.
 Po spędzonej godzinie na plaży dziewczyna, której nie znałam, krzyknęła:
- Zagrajmy w butelkę!
Wszyscy zaczęli klaskać i usiedli w kółku, zaraz obok ogniska. Brunet, którego imienia nie znałam, przyniósł butelkę z coli, położył ją na środku i mocno zakręcił. Wypadło na Emily.
- Pytanie czy wyzwanie? - zapytał chłopak.
- Pytanie - wzruszyła ramionami szatynka i zrobiła łyk swojego napoju.
Była już nawalona, dlatego wiedziałam, że jeśli dostanie jakieś krępujące pytanie, bez problemu na nie odpowie. Szatyn dobrze wiedział, że nie może przepuścić tej okazji, dlatego szyderczo się uśmiechnął i zapytał:
- Czy kiedykolwiek masturbowałaś się myśląc o kimś z obecnych tu ludzi?
Światło od ogniska, oświetlało twarz Emily, dlatego zauważyłam, że na jej policzki wkradł się lekki rumieniec.
- Cóż.. - dziewczyna udawała, że mocno się nad czymś zastanawia - Wiadomo, że tak! - krzyknęła, a wszyscy inni wybuchnęli głośnym śmiechem.
Taa, nie chciałam tego wiedzieć.
Po chwili dziewczyna mocna zakręciła butelką i wypadło na Camilę. Westchnęłam i patrzyłam dalej w płomień ognia.
- To co? Pytanie czy wyzwanie? - zapytała z uśmiechem blondynka.
- Pytanie - odpowiedziała dziewczyna z uśmiechem.
- W takim razie.. czy jest tutaj osoba, którą chciałabyś przelecieć?
Cóż za kreatywne pytania. Zauważyliście, że za każdym razem, kiedy gra się w butelkę to padają tylko i wyłącznie zboczone albo intymne pytania? Tak było i tym razem.
- Hm.. - Camila oblizała powoli usta, obróciła swoją głowę w kierunku Justina i uśmiechnęła się szeroko - Jasne, że tak.
Moje serce zaczęło szybciej bić, a w brzuchu poczułam nieprzyjemne ukłucie. Bieber odpowiedział jej szczerym uśmiechem, na co miałam ochotę wszystkim w tym miejscu porządnie przyjebać. Na zewnątrz byłam oazą spokoju, nie dałam po sobie nic poznać.
Camila zerknęła na mnie, widocznie chciała zobaczyć moją reakcję, ale na szczęście siedziałam cicho i nic nie mówiłam, nawet nie poruszałam twarzą. Po prostu patrzyłam prosto w ogień.
Dziewczyna lekko zakręciła butelką.. po jednym obrocie zatrzymała się na Samie.
- Pytanie czy wyzwanie?
- Jak wszyscy pytania, to ja też - zaśmiał się i przytulił mnie mocniej.
- Okay - westchnęła, a po chwili namysłu zapytała - Gdybyś miał pocałować jakąś dziewczynę z tego otoczenia, to kto by to był? Wiesz, ta która ci się najbardziej podoba.
- Więc.. - Sanders oblizał powoli dolną wargę, a ja czekałam tylko aż powie 'Camila', ale to co usłyszałam, nie było tym czego się spodziewałam - Wiadomo, że Grace.
Otworzyłam szerzej buzię i popatrzyłam na Sama, który uśmiechał się szeroko i zaczął kręcić butelką. Ale nie zwracałam na to uwagi. Bałam się.. nie wiedziałam po co to powiedział. Przecież jesteśmy tylko przyjaciółmi.. to szatynka mu się podoba, nie ja, więc dlaczego tak odpowiedział?
Po chwili dopiero wpadł mi do głowy pewien pomysł. Powiedział, że chciałby mnie pocałować, chociaż tak naprawdę myślał o Camile, ale nie chciał się zdradzić. Może jeszcze nie są jeszcze na tym etapie, aby mówić otwarcie o swoich uczuciach? Tak, pewnie tak.
Westchnęłam i przytuliłam mocniej przyjaciela. Po paru pytaniach i wyzwaniach, znowu losowała Camila. Nie patrzyłam na nią, nie miałam ochoty patrzeć na jej okropną twarz, a zwłaszcza ten ironiczny i fałszywy uśmiech. Nie wierzę, że chciałaby przelecieć Justina.
Dziewczyna zakręciła mocno i.. znowu wypadło na Sandersa. Prychnęłam z nudów. Naprawdę te wszystkie pytania nie były ciekawe, ciągle gadali o seksie albo o masturbacji. Nie bardzo miałam ochotę odpowiadać na tak żałosne pytania. Uważam, że to osobista sprawa i tak naprawdę nie powinno ich to interesować.
- Wyzwanie? A może pytanie? - mruknęła dziewczyna z uśmiechem, wiedziałam, że miała już coś przygotowane, widziałam to po jej minie.
- Wyzwanie - odpowiedział chłopak, również się uśmiechając.
Ciągle na siebie patrzyli i uśmiechali się w ten sam ironiczny sposób. O co chodziło? Nie mam pojęcia.
- Musisz pocałować Grace - powiedziała i wypiła łyk swojego napoju.
- Słucham?! - krzyknęła, patrząc ze złością na dziewczynę.
- No przecież mówił wcześniej, że to właśnie ciebie chce pocałować, więc dajmy mu się wykazać - wzruszyła ramionami.
Zerknęłam na Justina, który nagle się spiął i patrzył na mnie oraz Sandersa złowrogo. Pokiwałam przecząco głową, nie mogłam się zgodzić. Przecież to przyjaciel, z nim nie mogę się całować. To mnie trochę.. obrzydza?
Sam nachylił się i szepnął mi do ucha:
- Zgódź się. To tylko i wyłącznie przyjacielski pocałunek - wzruszył ramionami.
- Tylko? - wolałam się upewnić.
- No tak. Krótki, niewinny pocałunek. Pokażmy im, że nie jesteśmy słabi - przegryzł wargę.
- No dobra - kiwnęłam głowa.
Chłopak nachylił się nade mną i przycisnął swoje usta do moich. Odpowiedziałam na pocałunek, ale po chwili go przerwałam. W końcu miało być krótko, racja? Ludzie naokoło zaczęli klaskać i gwizdać. Wzruszyłam ramionami i lekko się uśmiechnęłam. A kiedy złapałam wzrok Justina.. poczułam się głupio. Patrzył na mnie z żalem i złością jednocześnie. Odwróciłam głowę szybko i zaczęłam patrzeć w otaczający mnie piasek. Nie patrzyłam już na Biebera.
Po chwili poczułam wibracje w telefonie. Pewnie sms od mamy - pomyślałam. Ale kiedy przeczytałam nadawcę, moje serce automatycznie zaczęło szybciej bić, a w brzuchu poczułam nieprzyjemny ucisk.
Luke.
Bałam się przeczytać tą wiadomość, ale jednak ciekawość wzięła nade mną górę. Wyświetliłam sms-a i szybko go przeczytałam:
Luke:
Pamiętaj, widzę twój każdy krok. Unikaj ciemnych uliczek, kochanie.
Wzdrygnęłam się i szybko schowałam komórkę do kieszeni. Tak bardzo chciałam, żeby ten sms był jednak od mamy z pytaniem, jak się bawię czy coś takiego. Ale niestety. To nie było to.
Sam chwycił butelkę, ale ledwo ją zakręcił. Tak jakby chciał, żeby wypadło właśnie na nią. Camila szeroko się uśmiechnęła i zanim Sam cokolwiek powiedział, dziewczyna się odezwała:
- Wyzwanie.
- Okay - mruknął chłopak i zaczął się zastanawiać - W takim razie wybierz jakąś osobą, którą chciałabyś pocałować. Może to być chłopak, ale również może być dziewczyna. Nie wiem co wolisz - zaśmiał się cicho - Ale wiesz.. ten pocałunek ma być namiętny. Najlepiej z języczkiem!
Dziewczyną kiwnęła głową i zerknęła na Justina. Ręce, które włożyłam pomiędzy nogi, zaczęły się trząść. Zrobiło mi się niedobrze.
Ona nie może tego zrobić. On nie może mi tego zrobić.
A po chwili pomyślałam, że przecież zrobiłam dokładnie to samo. Przypatrywałam się całej sytuacji ze strachem. Czekałam na to co się stanie.
- Wybieram Justina - powiedziała Camila.
Blondyn kiwnął głową, a kiedy dziewczyna podeszła do niego i usiadła obok niego, uśmiechnął się. Szatynka nachyliła się i przycisnęła swoje usta do chłopaka.
Miałam ochotę zwymiotować. To wyglądało okropnie. Oni.. wręcz się jedli. Wstrzymałam oddech, kiedy Camila jeszcze bardziej pogłębiła pocałunek. Myśl, że to właśnie ja całowałam usta Justina jeszcze dzisiejszego dnia, sprawiał, że moje serce rozpadało się na drobne kawałeczki. W środku umierałam, ale na zewnątrz tylko przypatrywałam się tej sytuacji. Kiedy skończyli, wtuliłam się w ramię Sama i patrzyłam jak ponowne zaczęła się zabawa, w którą nie miałam ochoty już grać.
Po chwili stwierdziłam, że nie wytrzymam. Mój humor był kompletnie zepsuty, dlatego szepnęłam do Sama:
- Idę już do domu.
- Jasne, jak chcesz - wzruszył ramionami i zaczął pić swojego drinka.
Wstałam i otrzepałam się z piasku, zaczęłam iść w stronę parkingu. Właściwie nie wiem po co. Po prostu nie mogłam iść do domu. Za bardzo się bałam, wiedziałam, że muszę unikać ciemnych uliczek, a wracanie samej to naprawdę nie jest dobry pomysł. Było już ciemno, a szum drzew nie pomagał w uspokojeniu mojego organizmu. Wręcz przeciwnie, bałam się coraz bardziej.
Po chwili usłyszałam kroki, zerknęłam w tamtą stronę i zobaczyłam.. Justina. Szedł wolnym krokiem, patrząc na swoje buty. Kiedy stanął naprzeciwko mnie, podniosłam się z chodnika i zaczęłam patrzeć mu prosto w oczy.
- Czego tu szukasz? - syknęłam.
- Ciebie - odpowiedział spokojnie.
- Znalazłeś mnie.. w takim razie możesz już sobie iść - uśmiechnęłam się sztucznie.
- Odwieźć cię do domu? - zapytał cicho.
- Odwieźć cię do domu? - powtórzyłam rozbawionym tonem - Kurwa, nie! Idź sobie stąd. Mam dość ciebie i twojego zachowania.
- Mojego zachowania? Chciałbym ci przypomnieć, że to ty pierwsza pocałować Sandersa! - krzyknął.
- To był krótki, niewinny pocałunek! - warknęłam - Nie lizałam się z Camilą, w porównaniu do ciebie!
Te słowa ledwo przeszły przez moje gardło. Moje serce waliło jak młotem, a w brzuchu czułam dziwne ukłucia.
- Gdybyś nie pocałowała Sama, nigdy bym czegoś takiego nie zrobił - wzruszył ramionami.
- Aa.. świetnie. Czyli to była taka kara dla mnie, tak? - zapytałam ze sztucznym uśmiechem - Z resztą mam to w dupie. Nie wiem czy widziałeś, ale Camili się podobało. W takim razie idź do niej, po co tu ze mną stoisz?
- Bo chce tu być z tobą - odpowiedział, nie patrząc mi w oczy.
- Ale ja nie chce - odpowiedziałam krótko - Nienawidzę tego wszystkiego! - krzyknęła, a po moim policzku spłynęła łza.
To wszystko się skumulowało. Już nie mówiłam tylko o Camili, ale też o tym pieprzonym sms-ie. Luke sprawiał, że naprawdę zaczynałam się bać własnego cienia.
Bieber podszedł do mnie i otarł kciukiem łzę. Nie patrzyłam na niego, nie potrafiłam. Jeszcze przed chwilą całował się z Camilą, ja z Samem, a teraz stoimy obok siebie i dotykamy się. To wszystko jest chore. Przed oczami ponownie zobaczyłam blondyna liżącego się z tą suką. W moich oczach momentalnie zebrały się łzy, dlatego musiałam stąd jak najszybciej odejść. Nie chciałam rozkleić się przed nim.
Odsunęłam jego dłoń i zaczęłam iść przez parking. Postanowiłam, że pójdę na na przystanek i pojadę do domu autobusem. Nie mam pieniędzy, ale trudno. Pojadę na gapę.Kiedy byłam już przy aucie Biebera, poczułam, że ktoś mnie obejmuje w talii.
- Jezu, puść! - syknęłam - Już ci mówiłam, idź do Camili, ja pójdę do Sama i nie ma problemu!
To nie była prawda. Nie chciałam iść do Sandersa, nigdy nie patrzyłam na niego inaczej niż na przyjaciela, ale nie mogłam pozwolić na to, żeby Justin zobaczył, że mi na nim zależy.
Kiedy uścisk się nie poluzował, zaczęłam się wyrywać i kopać chłopaka gdziekolwiek natrafiłam. Nie chciałam żeby mnie dotykał, obejmował..
- Uspokój się! - krzyknął i postawił mnie na ziemi.
Już miałam uciec, kiedy zobaczyłam, że byłam w pułapce. Oparł mnie o swój samochód  i położył ręce po obu stronach mojej głowy. Już się nie wyrywałam, tylko patrzyłam  w jego karmelowe oczy.
- Chcę wyjaśnić tą dziwną sytuację - powiedział i przybliżył się jeszcze bardziej - Czujesz coś do mnie? Cokolwiek?
Nie odpowiedziałam, urwałam kontakt wzrokowy i patrzyłam w dal. Czy coś do niego czułam? Pewnie, ale nie mam zamiaru mu się do tego przyznać. To chłopak powinien pierwszy wyznać dziewczynie miłość.. nie na odwrót.
- No odpowiedz.. szczerze - dodał.
- Co to za różnica? - prychnęłam i zerknęłam na chłopaka.
- Chce wiedzieć - odparł spokojnie, a jego gorący oddech uderzył o mój policzek.
- Może tak, może nie - mruknęłam.
- Wiem, że tak - uśmiechnął się szeroko - Wariatko, przecież ja do ciebie też coś czuję - zaśmiał się.
Justin oblizał usta i przywarł swoje ciało do mojego. Po chwili poczułam jego usta na swoich. Na początku nie odpowiedziałam na pocałunek. Brzydziłam się jego ustami. Nie byłam zaskoczona, ale do końca nie wiedziałam, czy tego chcę. Jednak potem przypomniałam sobie wszystkie miłe wspomnienia związane z tym chłopakiem, dlatego przycisnęłam mocniej usta do Justina. Blondyn uśmiechnął się szeroko i oblizał moją dolną wargę, owinęłam ręce wokół jego szyi, a kiedy poczułam, że jego ręce wędrują po moich pośladkach, fala podniecenia odwiedziła moje ciało. Jęknęłam, a kiedy ścisnął je mocniej, owinęłam nogi wokół bioder chłopaka. Justin podniósł mnie i naparł na mnie jeszcze mocniej. Kiedy nasze języki toczyły namiętną walkę, chciałam się poprawić, ale niechcącą otarłam się o krocze chłopaka, na co głośno jęknął. Kiedy zaczął składać pocałunki na mojej szyi, wiedziałam już czego chce.
- Jedźmy do ciebie - westchnęłam.
Chłopak uśmiechnął się szeroko, a jego oczy błysnęły nadzieją. Wyciągnął z kieszeni kluczyki i otworzył pospiesznie samochód. Usiadłam na miejscu pasażera, a on na miejscu kierowcy i po chwili jechaliśmy już drogą. Podróż minęła cholernie szybko, ale nie dlatego, że miło nam się rozmawiało.. ponieważ wcale nie rozmawialiśmy. Po prostu Justin jechał tak szybko, jakby się paliło. Pierwszy raz poczułam się jak na jakimś.. wyścigu? O mój Boże, tak! I najgorsze było to, że podobała mi się ta adrenalina, która buzowała w moich żyłach.
Kiedy wjechaliśmy przez bramę, chłopak wysiadł prędko z auta, a mnie wręcz z niego wyciągnął. Zamknął swoje Lamborghini i wziął mnie na ręce. Uśmiechnęłam się i czekałam, aż otworzy drzwi. Kiedy to zrobił, trzasnął nimi i wniósł mnie po schodach na górę. Parę razy się potknął, pewnie dlatego, że zasłaniałam mu drogę, a moje pocałunki go dekoncentrowały.
Po chwili wpadł do swojego pokoju z zawrotną prędkością i położył mnie na łóżku, a po chwili naparł na mnie całym swoim ciałem. Zaczął odpinać guziki mojej koszuli, a kiedy odepchnęłam go lekko, popatrzył na mnie zdziwiony.
- Żaluzje.. - mruknęłam cicho.
Chłopak westchnął i podszedł do okna, żeby je zasłonić. Wolałam mieć pewność, że nikt nas nie zauważy. To miała być nasza intymna chwila i nie mam zamiaru przejmować się jakimiś wścibskimi sąsiadami. Kiedy Justin wrócił, uśmiechnęłam się lekko i pozwoliłam mu na zdjęcie mojej koszuli. Po chwili poczułam, że moje policzki się zaczerwieniły, ale nie dlatego, że leżę tutaj półnaga, tylko dlatego, że mam na sobie tą okropną bieliznę. Westchnęłam, ale miałam nadzieję, że Justin nic nie powie. W pokoju paliła się tylko mała lampka przy biurku, która dodawała nastroju, a także sprawiała, że przynajmniej coś widziałam. Wyciągnęłam ręce w górę, żeby ściągnąć koszulkę Justina, kiedy to zrobiłam rzuciłam ją na drugi koniec pokoju. Ponownie złączyłam nasze usta razem, a kiedy jego ręce zaczęły dotykać wewnętrznej strony moich ud, podniecenie w moim ciele wzrosło do maksimum. Przejechałam palcem po jego klatce piersiowej i szeroko się uśmiechnęłam. Chłopak odpiął rozporek moich spodenek i zaczął je delikatnie zsuwać z mojego ciała. Moje policzki ponownie przybrały czerwony kolor, a serce biło strasznie szybko. W brzuchu czułam przyjemne ukłucia, ale tylko czekałam na jakiś głupi komentarz blondyna.
- Awww - zaśmiał się, dotykając gumkę moich majtek - Jakie słodkie misie.
- Przestań - westchnęłam - Nie psuj chwili.
- Te misie to takie małe ochroniarze, muszą bronić skarb, który jest pod nimi - zaśmiał się i potarł swoim nosem o mój.
- Eh, zamknij się - mruknęłam i pocałowałam go namiętnie.
Kiedy zaczął całować mój dekolt, odpięłam rozporek jego spodni i zaczęłam je ciągnąć w dół. Po chwili sam je zdjął i teraz leżał na mnie w samych czarnych bokserkach.
- Pamiętasz, jak mówiłem ci, że ci się odwdzięczę? - szepnął mi do ucha - Teraz jestem ten moment.
Uśmiechnęłam się lekko i kiwnęłam głową. Jego dłonie zaczęły dotykać moje piersi. Potem znalazły miejsce na moich plecach i jednym, zwinnym ruchem ściągnął ze mnie stanik. Czułam się strasznie zażenowana. W końcu to pierwszy raz kiedy mnie widzi bez biustonosza. Chłopak przycisnął swoje usta do moich piersi i zaczął je całować. Następnie wziął do buzi mój sutek i zaczął go ssać. Jego ręce wędrowały po moich brzuchu. Jęknęłam z przyjemności, a kiedy popatrzyłam w dół, zobaczyłam, że penis Justina jest już gotowy, ponieważ stał na baczność. Chłopak przeniósł się do mojej twarzy pocałowałam mnie lekko w policzek. Patrzyłam mu głęboko w oczy, a kiedy jego palce zahaczyły o skrawek moich majtek moje serce zaczęło szybko bić.
- Przepraszam cię, kochanie - mruknął.
- Ja też przepraszam - uśmiechnęłam się lekko i pogłaskałam go po policzku.
Ale tak naprawdę nie byłam zła. Myślę, że on też nie. Zachowywaliśmy się jakby nie było dzisiejszej sytuacji z Camilą i Samem.
Chłopak odsunął się ode mnie na małą odległość i powoli zaczął ściągać moje majtki ciągle patrząc w moje oczy.
- Sory, misie - zaśmiał się - Ale dzisiaj ja się zajmę waszym skarbem - szepnął mi do ucha.
 Zaśmiałam się cicho, a po chwili moja dolna bielizna leżała w kącie pokoju. Justin kucnął nade mną zaczął powoli rozkraczać moje nogi. Moje policzki były gorące, a kiedy przypatrywałam się blondynowi, robiłam się coraz bardziej podniecona.
Pocałował wnętrze moich ud, potem zaczął składać mokre pocałunki na moich brzuchu, następnie podbrzuszu. Ciągle omijał miejsce, gdzie tak naprawdę chciałam go poczuć. Wiedziałam, że mogę mu zaufać. Byłam pewna, że nie zrobi mi krzywdy. Wszystkie złe wspomnienia odrzuciłam na bok. Teraz byłam tylko ja i Justin, którego tak bardzo pragnęłam.
Kiedy złożył soczysty pocałunek na mojej łechtaczce, jęknęłam głośno z przyjemności, wtedy głowa Justina znalazła się zaraz przy niej.
- Jesteś tylko i wyłącznie moja - szepnął.
- A ty mój - mruknęłam.
- Tak - przytaknął - Więc.. teraz jesteś moją dziewczyną, co? - zapytał, zerkając na mnie.
Kiedy kiwnęłam głową, Bieber uśmiechnął się szeroko i wrócił do wcześniejszych działań. Ponownie mnie pocałował w tamtym miejscu, przejechał językiem wzdłuż mojego sromu, od ujścia pochwy po samą łechtaczkę. Położyłam ręce na jego głowie i starałam się go przycisnąć do siebie jak najbliżej. Rozchylił palcami moje płatki, a po chwili czułam jego język wszędzie. To było tak cholernie przyjemne, że jęczałam za każdym razem, kiedy jego język posuwał się coraz dalej. Zassał mocną moją łechtaczkę, a po chwili ją puścił i ponownie polizał. Zrobił tak kilka razy, a kiedy czułam się coraz lepiej, jego twarz znalazła się naprzeciwko mojej. Zdziwiona jego poczynaniami zmarszczyłam brwi, ale ten tylko pocałował mnie w usta. Odpowiedziałam na pocałunek, a po chwili poczułam jak coś we mnie wchodzi. Oderwałam się od chłopaka i zerknęłam w dół. Palec chłopaka wędrował we mnie. To było tak jakby dokładnie mnie zwiedzał. Po chwili dołożył jeszcze jeden palec, na co jęknęłam z przyjemności. Za każdym razem kiedy to robiłam, uśmiechał się. Był z tego zadowolony, cieszył się, że sprawia mi przyjemność. Jego palce czułam coraz lepiej, ponieważ wkładał je coraz głębiej i mocniej. Zginał je w środku mnie, po to żeby zaraz je wyprostować.
- O mój Boże! - krzyknęłam, kiedy czułam, że jestem już blisko.
Moje całe ciało wrzało, było mi cholernie gorąco, serce biło niemiłosiernie szybko, a w brzuchu co chwilę czułam przyjemne ukłucia.
 Po paru pchnięciach jego palcami, poczułam jak cholernie dobre uczucie kumuluje się w środku mnie. Właśnie tam, gdzie pragnęłam tego najbardziej. Mój żołądek zaczął się zaciskać z przyjemności, a po chwili poczułam się jakbym wybuchnęła. Tam w dole, osiągnęłam szczyt i kiedy orgazm przeszedł przez moje ciało, jęknęłam głośno i zacisnęłam nogi wokół szyi Justina, delektując się tym uczuciem. W rękach trzymałam kołdrę, mocno ją ściskałam i relaksowałam się tym uczuciem. Zamknęłam oczy, kiedy Justin powoli wylizywał moje soki.
Po chwili uwolniłam chłopaka z uścisku i położyłam się wygodniej na łóżku. Moje serce waliło jak młotem, starałam się uspokoić po moim orgazmie. Westchnęłam cicho i próbowałam przywrócić mój oddech do normalnego stanu. Justin wyszedł z pokoju i poszedł do łazienki. Domyślam się co tam robił. Wiedziałam, że zajmie mu to chwilę, dlatego weszłam pod kołdrę i przytuliłam się mocniej do poduszki.
Po paru minutach chłopak wszedł do pokoju i położył się obok mnie. Owinął swoje ramiona wokół mnie, a ja czułam się trochę zakłopotana, ponieważ leżałam kompletnie naga, a on się do mnie przytulał i powoli zasypiał. Mogłabym chociaż założyć majtki.. ale nie chciałam go budzić, dlatego siedziałam cicho i stwierdziłam, że to co robiliśmy wcześniej było bardziej żenujące niż leżenie nago. Usłyszałam powolny oddech Justina, chłopak się nie ruszał, co oznaczało, że już śpi. Podniosłam się lekko żeby sięgnąć po telefon. Kiedy znalazłam moje spodenki, które leżały obok łóżka, wyciągnęłam z nich komórkę i zobaczyłam, że mam jedną nieodebraną wiadomość. Strzelam na Sama albo mamę, uśmiechnęłam się delikatnie, ale kiedy zobaczyłam, że to mms od nieznanego numeru  napięłam się. Zerknęłam na zdjęcie, byłam to ja i Justin przy samochodzie jak się całujemy. Czyżby Sam robił sobie ze mnie żarty? Kiedy przeczytałam wiadomość pod zdjęciem, moje ręce zaczęły się trząść, a serce zaczęło bić niemiłosiernie szybko.
Nieznany:
Jeśli nie zerwiesz z Justinem, twoja matka zobaczy to zdjęcie. C.




Cześć! Na samym początku chciałabym wszystkim życzyć udanych mikołajek x Mam nadzieję, że miło je spędzicie. Podoba Wam się nowy rozdział? Z racji, że musieliście czekać tydzień dłużej, rozdział także jest dłuższy i chyba trochę się w nim dzieje, nie? xd Tak w ogóle jestem cholernie zawiedziona tym, że do konkursu zgłosiły się tylko dwie osoby. No serio? Myślałam, że skoro czytacie to ff to chyba potraficie powiedzieć co Wam się w nim najbardziej podoba. No, ale nieważne. To po prostu nauczka dla mnie żeby nie robić takich rzeczy. Bardzo dziękuje dwóm dziewczyną, których komentarze były naprawdę kreatywne i zrobiło mi się ciepło na sercu, kiedy je czytałam x Dzięki, misie! Kartkę zgarnia @DopeShawtyBitch oraz @myprettyKlaudia Napisałam do Was na tt x 
Jeśli to przeczytałaś, skomentuj!
A jeśli chcesz być informowana, to zapraszam do zakładki INFORMOWANI.
35 komentarzy = kolejny rozdział.
Do zobaczenia!
#Klaudia

PS Mam zamiar zrobić z przyjaciółką zwiastun reklamujący tego bloga!