piątek, 23 stycznia 2015

29. Brzmi ciekawie.

Ostatni raz zerknęłam w stronę odjeżdżającego auta i przymrużyłam oczy. Byłam pewna. To był ten samochód z wyścigu.
Wyciągnęłam telefon z kieszeni i wystukałam numer Alex. Odebrała po drugim sygnale.
 - Zapomniałam czegoś? - usłyszałam głos dziewczyny.
- Uh, nie. Nie o to chodzi - powiedziałam szybko - Jesteś bezpieczna?
- No.. tak - odparła zdziwiona.
- A kto po ciebie przyjechał?
Moje serce zaczęło szybciej bić. Bałam się odpowiedzi na to pytanie. Chwyciłam mocniej telefon i czekałam.
- Czemu pytasz? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Po prostu odpowiedz - warknęłam już lekko zdenerwowana.
- Jeju, spokojnie - westchnęła - Zayn, a co?
Zmarszczyłam brwi w zdziwieniu. To trochę jasne, że przyjechał po nią brat, no bo niby kto inny? Ale czy to on brał udział w wyścigu? Czy to chciał zepchnąć Justina z drogi?
- Nie, nic - pokręciłam głową - To cześć.
 Wiedziałam, że z Zaynem jest bezpieczna, więc nie musiałam już o nic więcej pytać. Byłam pewna, że Alex zdziwiła się trochę moim telefonem, ale nie miałam wyboru. Musiałam sprawdzić kto po nią przyjechał.
Zapaliłam lampkę nocną i położyłam się wygodnie na łóżku. To jeszcze nic nie znaczy. Brat Alex mógł pożyczyć komuś swój samochód podczas wyścigu. Niby dlaczego on chciał coś zrobić Justinowi? Przecież o ile się nie mylę, to są dobrzy kumple.
Westchnęłam i przymknęłam oczy. Po chwili zasnęłam.
- Ej..
Poczułam jak coś wbija mi się w żebra.
- Jezu, zostaw. Daj mi spać - jęknęłam i wtuliłam się mocniej w poduszkę.
Nie miałam pojęcia czego moja mama chce, ale to mogło poczekać do jutra, prawda?
- Obiecałaś, że zadzwonisz - usłyszałam cichy szept przy uchu.
- O mój Boże! - wrzasnęłam.
Gdy podnosiłam się do pozycji siedzącej, zaczęłam machać rękami. Właściwie nie wiem po co. Było dość ciemno i trochę się bałam. Po za tym właśnie się obudziłam i byłam kompletnie zdezorientowana.
Gdy tak machałam rękami, niechcąca szturchnęłam lampę. Chciałam ją złapać, ale wyszło na to, że sama spadłam z łóżka. Więc teraz siedziałam na podłodze z bolącym tyłkiem.
Zerknęłam na lampę, ale na szczęście się nie potłukła. Spadła na dywan. Uśmiechnęłam się w duchu, po czym zauważyłam, że nade mną klęczy Justin.
Moje serce przyspieszyło swoje bicie do maksimum. Przegryzłam nerwowo wargę i próbowałam ogarnąć tą sytuacje.
Jakim cudem on tutaj jest?
Jak wszedł do mojego domu?
Gdzie jest mama i Ted?
- Obiecałaś, że zadzwonisz - powtórzył roześmianym głosem.
- Bardzo zabawne - jęknęłam i przetarłam twarz dłonią - Wiem, zapomniałam. Zasnęłam i tak jakoś wyszło.
- W porządku - wzruszył ramionami - Dlatego tutaj jestem.
- Jak tutaj wszedłeś? - zapytałam zdziwiona.
- Drzwiami - odparł bez emocji, za co miałam ochotę klepnąć go w czoło.
- Ale kto ci otworzył? - zmarszczyłam brwi.
- Sam wszedłem. Drzwi były otwarte, a widziałem, że w twoim pokoju świeci się światło, więc miałem pewność, że jesteś - uśmiechnął się lekko.
- A mama już jest? Widziałeś auto na podjeździe? - zasypywałam go pytaniami.
- Nie - pokiwał przecząco głową.
Oblizałam usta i zaczęłam się zastanawiać jakim cudem mogłam zostawić otwarte drzwi. Racja, myślałam, że mama z Tedem zaraz wrócą, ale coś ich musiało zatrzymać. Uh, to trochę nieodpowiedzialne.
Ale teraz nie miałam czasu nad tym myśleć, ponieważ Justin się do mnie przybliżył i położył dłonie na moich biodrach.
- Co ty robisz? - zapytałam zdziwiona i już chciałam zrzucić jego dłonie z mojego ciała, kiedy przybliżył swoją twarz do mojej.
- Jak już mówiłem, obiecałaś, że zadzwonisz, ale tego nie zrobiłaś - szepnął - Więc przyszedłem do ciebie, bo chce się  pogodzić - uśmiechnął się delikatnie i przybliżył się do mnie jeszcze bardziej.
Już czułam jego gorący oddech na swoich wargach, już miałam sama przycisnąć swoje usta do jego, kiedy się opamiętałam.
- Zostaw - powiedziałam i wstałam z podłogi.
Usłyszałam jak chłopak coś mamrocze pod nosem, jednak nie było to zrozumiane.
- Chcesz iść na spacer? - zapytał i również wstał.
- Nie bardzo. Mam zostać w domu i... - zaczęłam, ale mi przerwał.
- Świetnie. Cieszę się, że się zgadzasz - uśmiechnął się lekko - No to chodź - chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę drzwi.
W sumie to nie protestowałam. Po prostu szłam za Justinem i nic nie mówiłam. Na dole ubrałam buty i jeszcze raz rozejrzałam się po mieszkaniu. Faktycznie nikogo nie było. Nie miałam pewności, kiedy mama z Tedem przyjadą, ale może zdążę wrócić przed ich przyjazdem?
Wyszłam na zewnątrz i zamknęłam za sobą drzwi. Schowałam klucz do kieszeni i zerknęłam na Justina, który bacznie mi się przyglądał.
- Idziemy? - zapytałam lekko speszona i odwróciłam wzrok.
- Tak - kiwnął głową i już miał mnie złapać za rękę, kiedy schowałam ją do kieszeni.
Chłopak cicho westchnął i zaczął iść, więc starałam się dotrzymać mu kroku.
Widziałam, że się stara. Wiedziałam, że żałuje, ale nie mam zamiaru być taka "łatwa". To co zrobił było okropne i jedno głupie przepraszam, nie spowoduje, że mu wybaczę.
Szliśmy w stronę plaży. Uśmiechnęłam się lekko, ponieważ.. tak, to trochę romantyczne.
Kiedy poczułam, że idziemy już po piasku stanęłam w miejscu i ściągnęłam buty. Chwyciłam je do ręki i dogoniłam Justina.
Na plaży nie było ludzi. Tylko my, sami. Porozkładano tutaj pełno leżaków, więc chłopak usiadł na jednym z nich i przesunął się w prawo, więc kiwnęłam głową i zajęłam miejsce obok niego.
Wsłuchiwałam się w szumiące morze i fale, które uderzały o brzeg. Zerknęłam na Biebera, który patrzył przed siebie i cicho wzdychał. Jakby zastanawiał się nad tym co ma mi zaraz powiedzieć.
- Słuchaj, wiem, że jesteś zła i.. - zaczął, ale mu przerwałam.
To nie chodziło o to. On mnie w tej chwili nie rozumiał, więc postanowiłam mu to wszystko przedstawić z mojej perspektywy.
- Justin - westchnęłam - Nie jestem zła, nie o to chodzi. Po prostu przez ciebie mam kolejny uraz. Sprawiłeś, że znowu to poczułam.. że wszystkie wspomnienia wróciły. Nie jestem zła. Wtedy byłam kompletnie przerażona i teraz.. też się boję. Skąd mam wiedzieć, co zrobisz, kiedy znowu będziesz pijany? Przecież nie możesz mi obiecać, że nigdy nie będziesz pił alkoholu. Ja po prostu nie chce żeby taka sytuacja zdarzyła się ponownie.
- Takie coś nie zdarzy się ponownie. Obiecuję - powiedział i obrócił się w moją stronę.
Patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Oblizałam powoli dolną wargę i szepnęłam:
- Dobrze wiesz, że nie możesz mi tego obiecać - pokręciłam głową ze zrezygnowaniem.
- Grace, ty nie wiesz wszystkiego - podrapał się niezręcznie po karku - Po prostu na tej imprezie.. wciągnąłem jakieś gówno i przez to byłem taki nerwowy, jasne? Wiesz, że normalnie się tak nie zachowuje - wytłumaczył się i przegryzł dolną wargę.
- W sensie, że narkotyki? - zapytałam, a moje oczy rozszerzyły się do maksymalnej wielkości.
- Tak - kiwnął głową.
- Justin! - krzyknęłam - Przecież od tego można się uzależnić. Chcesz skończyć jak..
- To była tylko jedna kreska. Chciałem się trochę zrelaksować, ale to sprawiło, że byłem wkurwiony jeszcze bardziej. I nerwowy. I nie panowałem nad sobą. Już wiem, żeby nigdy niczego nie brać od Jaxona. Tylko on ma takie gówno. Nie mam pojęcia skąd on je wytrzasnął.
- Czyli.. nie zrobisz tego więcej, prawda? - zapytałam cicho i skrzyżowałam ręce na piersi.
- Nie, spokojnie - uśmiechnął się - Mieszanka alkoholu i tego gówna to nie był dobry pomysł. Teraz już to wiem i przepraszam, że to właśnie ty najbardziej na tym ucierpiałaś.
Kiwnęłam głową i odwróciłam wzrok. Teraz wpatrywałam się w morze i zastanawiałam się nad tym wszystkim. Wiedziałam, że teraz ja muszę coś powiedzieć.
- To chyba teraz moja kolej - westchnęłam - W takim razie przepraszam za to, że tak naskoczyłam na Michaela i, że wtrącam się w nie swoje sprawy. W sumie mogę powiedzieć, że wtedy też nie panowałam nad sobą. Oczywiście nie z powodu narkotyków - uśmiechnęłam się lekko - Po prostu.. działałam pod wpływem chwili. Wiem, że nie czułeś się komfortowo w tamtej sytuacji, więc jeśli chcesz to mogę iść do niego i go przeprosić.
- Nie sądzę, że to konieczne - westchnął - Z tego co wiem wyjeżdża jutro.
- Co? Gdzie? - zapytałam zaciekawiona.
- Do Nicki - odparł - Przez ciebie, tak myślę. A może dzięki tobie?
- Ale jedzie, bo chce do niej wrócić czy może chce ją przeprosić? - założyłam kosmyk włosów za ucho i czekałam na odpowiedź.
- Nie wiem - wzruszył ramionami - Okaże się za jakiś czas.
Przegryzłam wnętrze policzka i co chwilę zerkałam na Justina. Kiedy chłopak to zauważył zaśmiał się pod nosem i rozłożył swoje ramiona.
- No chodź tutaj.
Kiwnęłam głową. Usiadłam na nim okrakiem i wtuliłam się w niego.  Owinęłam ręce wokół jego szyi, a chłopak położył swoje dłonie na moich plecach. Po chwili oddalił mnie od siebie na długość swoich ramion i powoli przybliżał swoją twarz do mojej. Czułam jego gorący, miętowy oddech na swoim policzku. Serce zaczęło mi być szybciej  i nie mogłam uspokoić swojego oddechu.
Po kilku sekundach, które były dla mnie wiecznością, delikatnie przycisnął swoje wargi do moich. Uśmiechnęłam się przez pocałunek i przybliżyłam się do niego jeszcze bardziej. Kiedy pociągnęłam jego dolną wargę w dół, usłyszałam dzwonek telefonu.
Chłopak jęknął i przerwał to co zaczęliśmy. Wyciągnął komórkę z kieszeni i kliknął zieloną słuchawkę. Przyciągnął mnie do siebie, więc położyłam brodę na jego ramieniu i wsłuchiwałam się w rozmowę.
- Tak? - zapytał.
Bawiłam się jego koszulką i wdychałam jego niesamowity zapach.
- Nie, nie ma mnie w domu - odpowiedział Justin.
Teraz ktoś mówił po drugiej stronie linii.
- Jezu, na plaży jestem - jęknął cicho - Wcale nie jest tak późno..
Zaczęłam się zastanawiać z kim może rozmawiać. Ale nikt konkretny nie wpadł mi na myśl.
- Mamo, rozumiem. Za niedługo przyjadę..
Uśmiechnęłam się delikatnie. To tylko Pattie. Ale po sekundzie mój uśmiech zniknął, kiedy zdałam sobie sprawę, że Justin musi iść.
- Dobrze, pospieszę się, cześć.
Chłopak schował telefon do kieszeni, więc wstałam z jego kolan.
- Musisz już iść? - zapytałam zawiedziona.
- Niestety - westchnął i również wstał z leżaka.
Chłopak chwycił mnie za rękę i zaczął mnie prowadzić w stronę domu.
- Cieszę, że już wszystko zostało wyjaśnione - powiedział, kiedy zatrzymaliśmy się przed furtką.
- Ja też - kiwnęłam głową.
Zerknęłam w stronę ogrodu. Auta nie było na podjeździe co oznaczało, że mama i Ted ciągle są na kolacji służbowej.
Popatrzyłam na jezdnię i w dali zobaczyłam ciemnozielony samochód. Serce podskoczyło mi do gardła.
- Mam jeszcze chwilę, żeby.. - zaczął Bieber, ale mu przerwałam.
- Justin, moja mama tu jedzie! Patrz, samochód - pokazałam ręką w kierunku nadjeżdżającego auta - Zobaczymy się potem - powiedziałam szybko i pocałowałam go w policzek - Miałam być w domu, więc lepiej pójdę. Pa!
Pobiegłam w stronę domu i prędko otworzyłam drzwi. Ostatni raz zerknęłam w stronę chłopaka, ale jego już nie było. Kiedy zamykałam za sobą drzwi, usłyszałam jak auto wjeżdża na podjazd.
Zdążyłam.

Justin's POV

Szedłem w stronę mojego dawnego mieszkania i ciągle zastanawiałem się nad tym co było takie pilne, że musiałem skrócić swoje spotkanie z Grace. Mama miała głos dość zmartwiony, ale nie chciałem pytać co się dzieje. Wiedziałem, że ta rozmowa nie jest na telefon i, że powie mi w domu co się dzieje.
Przechodząc przez park, wyciągnąłem z kieszeni paczkę papierosów i wyciągnąłem jednego peta. Podpaliłem go i już po chwili zaciągnąłem się nim mocno, po czym wypuściłem idealne kółko.
Przyspieszyłem trochę, ponieważ byłem naprawdę ciekawy co kobieta ma mi do powiedzenia.
Kiedy stanąłem przed swoim blokiem, wyrzuciłem niedopalonego papierosa, po czym przydeptałem go podeszwą buta. Wszedłem na klatkę schodową i po paru minutach znalazłem się pod moim mieszkaniem.
Zapukałem do drzwi, ponieważ nie miałem klucza.
Po chwili otworzył mi Jaxon. Nie witając się z nim, wszedłem do przedpokoju i ściągnąłem buty. Nasze relację były teraz dość.. napięte. Jestem na niego zły, ponieważ stara się być dokładnie taki sam jak ja. Chce pracować z Lukiem i zarabiać w podobny sposób, ale to nie jest dobry pomysł. Jest na to wszystko za młody i za głupi. Łatwo go wykiwać, a Luke może to wykorzystać w każdej chwili, jednak mój brat nie może tego zrozumieć. Woli siedzieć w klubach z Lukiem niż się uczyć. Nie żebym był lepszy, ale on to co innego. Jest młodszy, więc powinien mnie słuchać. Ale jak łatwo się domyślić, nie robi tego.
Westchnąłem, kiedy Jaxon wszedł do swojego pokoju i szybkim krokiem ruszyłem do kuchni. Tam zazwyczaj jest mama i tym razem również się nie pomyliłem. Usiadłem na krześle przy stole i wpatrywałem się w jej plecy. Była odwrócona tyłem i właśnie coś gotowała.
- Cześć - mruknąłem cicho.
Kobieta po chwili się obróciła i obdarzyła mnie smutnym spojrzeniem. Momentalnie moje serce przyspieszyło swoje bicie. Moja mama zazwyczaj była radosna. Nawet jeśli stało się coś złego, ona i tak zawsze starała się zobaczyć w tym jakieś dobre strony. Podziwiałem ją za to. Ale teraz.. wyglądała na przybitą. To sprawiło, że zacząłem się martwić jeszcze bardziej. Jej mina oznaczała, że stało się coś złego. Westchnąłem i wbiłem w nią swoje spojrzenie. Czekałem aż coś powie. Moje podejrzenia padły na to, że coś się stało z tatą albo, że straciła pracę.
- No mów co się dzieje - powiedziałem już lekko zirytowany.
Wiedziałem, że powinienem być teraz dla niej wsparciem, ale najpierw musiałem się dowiedzieć co się stało.
- Justin.. - zaczęła cicho - Mamy problem - mruknęła i usiadła naprzeciwko mnie.
- Mamo, proszę cię, mów jaśniej - oparłem dłonie o blat stołu i nerwowo stukałem nogą o podłogę.
- Chodzi o Jazzy - odpowiedziała.
Zacisnąłem dłonie w pięści. Szczerze? To mogło być najgorsze co powiedziała. To może zabrzmieć bardzo chamsko, ale wolałbym, żeby chodziło o mojego ojca czy Jaxona. Ale nie o Jazzy. Nie o moją małą księżniczkę.
- Gdzie ona jest? - zapytałem momentalnie i oblizałem usta.
- W swoim pokoju. Przez ostatni czas ciągle łzawiły jej oczy - szepnęła cicho - Skarżyła mi się, że czasem niewyraźnie widzi.. więc poszłam z nią do okulisty i.. - zaczęła szlochać.
- Mamo, spokojnie. Mów dalej - zachęciłem ją i zamrugałem nerwowo oczami.
- Wykryto u niej jaskrę* - powiedziała.
- Czy to nie jest tylko u starszych ludzi? - zapytałem nerwowo.
- Ona ma wrodzoną jaskrę. Lekarka mówiła, że może się rozwinąć zaraz po urodzeniu, jak również u starszych dzieci - wymamrotała i schowała twarz w dłoniach - Justin, ona może stracić wzrok.
Moje ręce zaczęły się trząść. Przebiegłem dłonią po włosach i westchnąłem.
- Można to jakoś leczyć? - zacisnąłem usta i czekałem na odpowiedź.
- Ona musi przejść operację - mruknęła.
- Mamo, spokojnie. No to będzie miała operację i wszystko będzie dobrze - odparłem.
Dziwiłem się, że mój głos się nie załamał. Ciągle zaciskałem ręce i głęboko oddychałem. Nie mogłem sobie wyobrazić Jazzy leżącej w szpitalu. Pokręciłem głową i zerknąłem na mamę.
- Justin, to nie jest takie proste - mruknęła - Ja nie mam pieniędzy na tą operację. A ona.. ona może stracić wzrok, a ja nie mogę nic zrobić.
Poczułem, że do oczu napływają mi łzy. Zacisnąłem usta w cienką linię i zapytałem:
- Ile to kosztuje?
- Nie mamy takich pieniędzy.. - zaczęła, ale jej przerwałem.
- Mów ile! - wrzasnąłem.
Kobieta popatrzyła na mnie ze łzami w oczach. Nie powinienem się tak zachować, ale miałem już dosyć. Nie codziennie dowiaduje się, że moja siostra może stracić wzrok.
- Potrzebujemy jakieś 10 tysięcy - westchnęła i ponownie zaczęła szlochać.
- Jestem w stanie zorganizować takie pieniądze - odparłem pewnie.
- Justin, nie rób mi nadziei! Wiesz, że kredytu nam nie dadzą..  i tak już jesteśmy zadłużeni - pociągnęła nosem.
- Mamo, nie martw się. Obiecuję, że zdobędę te pieniądze. Ona nie straci wzroku, przysięgam - podszedłem do niej, po czym ją mocno przytuliłem - Przysięgam - powtórzyłem.
 Poszedłem w stronę pokoju Jazzy. Stanąłem przed jej drzwiami i zapukałem.
- Proszę! - usłyszałem głos dziewczynki.
Uśmiechnąłem się delikatnie i wszedłem do pokoju.
Miała różowe ściany oraz białe mebelki. Wszędzie były porozrzucane zabawki, a na biurko leżało pełno kredek i rysunków.
Jazzy siedziała na dywanie. Kiedy zerknąłem w jej stronę, uśmiechnęła się lekko.
- Co chcesz, Jaxon? - zapytała.
- To nie Jaxon - mruknąłem zrezygnowany - To Justin. Nie poznajesz swojego brata?
- Przepraszam - wymamrotała nieśmiało - Po prostu zamazało mi się przed oczami i..
- Nie przepraszaj, kochanie - uśmiechnąłem się delikatnie - Chodź tutaj.
Dziewczynka podeszła do mnie, więc mocno się w nią wtuliłem.
- Moja księżniczka - szepnąłem jej do ucha i zacisnąłem wargi - Co robisz? - zapytałem, kiedy odsunąłem się od niej.
- Rysuję - odparła radośnie - Chcesz zobaczyć?
- Pewnie - zgodziłem się.
Jazmyn chwyciła mnie za rękę i pociągnęła w kierunku biurka. Usiadłem na obrotowym krześle i zacząłem przeglądać jej rysunki. Na początku pokazała mi jak namalowała kota, psa, żyrafę i inne zwierzęta. Ale nie zwracałem na nie za bardzo uwagi. Zainteresował mnie jeden konkretny rysunek. 
- Kto to jest? - zapytałem cicho.
- To jest mama, tata, Jaxon, ty i ja - uśmiechnęła się - Ładnie, prawda?
- Bardzo ładnie - uśmiechnąłem się lekko i dotknąłem kciukiem kartki - Ale nie podoba mi się jedna rzecz..
- Jeju, wiem, że twoja głowa wyszła trochę krzywo, ale nie chciało mi się już jej poprawiać, bo leciała moja ulubiona bajka i..
- Nie o to chodzi, kochanie - zaśmiałem się - Dlaczego nie masz narysowanych oczu?
- Ja uh.. - westchnęła - Pani doktor powiedziała mamusi, że mogę stracić wzrok i..
- Daj mi kredkę. Najlepiej brązową, jak twoje śliczne oczy - kiwnąłem głową.
- Ale po co? - zapytała zaciekawiona.
- Po prostu mi ją daj - odparłem i czekałem, aż Jazzy zrobi to o co ją prosiłem.
Zaczęła szukać w piórniku odpowiedniej kredki, a kiedy już to zrobiła, podała mi ją. Chwyciłem ją do ręki i dorysowałem postaci, która była nią, duże, brązowe oczy.
- Nie stracisz wzroku, jasne? - zapytałem twardo i zerknęłam na dziewczynkę.
- Ale pani doktor powiedziała, że..
- Nie słuchaj jej. Wiem co mówię. Obiecuję, że nigdy nie stracisz wzroku - uśmiechnąłem się - Wierzysz mi?
- Tak - kiwnęła głową i się do mnie przytuliła - Dziękuje ci, Justin.
Przytuliłem ją mocniej, po czym szepnąłem:
- Jesteś moją małą księżniczką.

***
- Ja się będę już zbierał. Mam coś do załatwienia - powiedziałem do mojej mamy.
Dzisiejszy wieczór spędziłem z Jazzy. Bawiliśmy się lalkami, rysowaliśmy rysunki i oglądaliśmy bajki. Starałem się spędzić z nią jak najmilszy czas. Zapomniałem o wszystkim. Liczyła się tylko ona.
- Jeśli chcesz możesz zostać na noc - odparła mama i lekko się uśmiechnęła.
- Naprawdę dziękuje, ale nie. Cześć!
Wyszedłem z mieszkania i kiedy byłem już na dworze, wyciągnąłem z kieszeni telefon i zadzwoniłem do Luke'a.
- Co? - odezwał się chłopak po drugiej stronie linii.
- Chce się spotkać. Masz teraz czas? - zapytałem.
- Dla ciebie zawsze, Bieber. Jestem w Rude Boy, więc jak chcesz to wpadaj - zaproponował.
- W porządku, będę za jakieś pół godziny.
Rozłączyłem się i podszedłem do samochodu. Zaparkowałem go tutaj, zanim poszedłem do Grace. Wsiadłem do auta i oparłem czoło o kierownicę.
- Co ja robię? - szepnąłem do siebie, po czym odpaliłem samochód i wjechałem na jezdnię.
Po dwudziestu minutach znalazłem się pod klubem, w którym był Luke. Wysiadłem z mojego cudeńka i ruszyłem szybkim krokiem w stronę wejścia.
Wpuścili mnie od razu, wiedzą, że znam właściciela klubu i nie spodobałoby mu się gdybym musiał czekać na zewnątrz.
Wszedłem do środka i zacząłem rozglądać się po pomieszczeniu. W środku było pełno ludzi i wszyscy się świetnie bawili. Ale ja nie miałem ochoty na zabawę. Musiałem załatwić pewną sprawę.
Zacisnąłem dłonie w pięści i kiedy zauważyłam Luke'a przy jednym ze stolików, podszedłem do niego.
- Chodź na zewnątrz. Chce pogadać - syknąłem.
- Nie możemy załatwić tego tutaj? - zapytał lekko znudzony i przyciągnął do siebie jakąś brunetkę po czym bezczelnie ją obmacał.
- Nie - odparłem twardo.
- W porządku - uśmiechnął się ironicznie - No to chodź.
Ostatni raz ścisnął pośladek dziewczyny, po czym wstał z kanapy i poszedł za mną. Gdy znaleźliśmy się na zewnątrz klubu, zacząłem mówić:
- Potrzebuje pieniędzy.
- Jak każdy z nas, Bieber - uśmiechnął się cwanie.
- Po prostu mnie nie wkurwiaj, Bailey, chyba, że chcesz, żeby mój but znalazł się na twojej twarzy - warknąłem.
- Po co te nerwy? - zapytał Luke - Mów dokładniej o co ci chodzi.
- Chce teraz popracować za podwójną stawkę - powiedziałem - Mogę nawet sprzedawać w innym mieście, tylko naprawdę potrzebuje pieniędzy.
- A co? Czyżby twoja księżniczka tyle kosztowała? Grace, o ile się nie mylę? - zacmokał.
- Nie mieszaj jej w to - odparłem chłodno - Znajdzie się dla mnie jakieś zajęcie? Jak już mówiłem, chce pracować dwa razy więcej niż zwykle.
- Pogadam jeszcze z kim trzeba, ale sądzę, że tak - kiwnął głową - Załatwię ci to.
- Wolałbym sam pogadać z szefem - ostatnie słowo powiedziałem ze śmiechem.
Właściwie on nie był moim szefem. Po prostu zajmował się głównym zbieraniem klientów. Ja tylko dostarczałem narkotyki i brałem pieniądze. Właściwie nawet nie wiem kto jest moim szefem. To Luke z nim wszystko załatwia. Jest sprytny, nikt go nie wsypie, bo nikt nie wiem kto to jest. Oprócz Luke'a, oczywiście.
- Wiesz, że nie możesz - zaśmiał się Luke - Ale spokojnie, masz tą robotę.
- Kiedy zaczynam? - zapytałem.
- Jak tylko będę coś wiedzieć, zadzwonię do ciebie. Ale biorę 15%, w końcu to ja ci to załatwiam - wzruszył ramionami.
- Pojebało cię? Nie ma mowy - syknąłem.
- No to nici z naszej umowy - zaśmiał się po czym zaczął iść w kierunku klubu.
- Poczekaj! - krzyknąłem.
Chłopak się odwrócił i czekał na to co powiem.
- Mogę się zgodzić na 5% - warknąłem.
- 10% albo kończymy naszą rozmowę - odparł chłopak.
- Niech będzie - westchnąłem.
Luke kiwnął głową i zniknął w klubie. Usiadłem na ziemi i schowałem twarz w dłoniach. Wiedziałam, że wpakowałem się w jeszcze większe gówno niż byłem, ale nie miałem innego wyjścia.
Po chwili poczułem, jak ktoś położył swoją dłoń na moich plecach. Momentalnie się odwróciłem, a kiedy zoczyłem, że to Camila, uśmiechnąłem się lekko.
- A to ty - powiedziałem niezręcznie.
Dziewczyna kiwnęła głową i usiadła obok mnie.
- Podsłuchałam twoją rozmowę z moim bratem - szepnęła i uśmiechnęła się dumnie.
- Świetnie, coś jeszcze? - syknąłem.
- Tak, bądź milszy, bo chce ci pomóc - oblizała usta.
- A dokładniej? - zmarszczyłem brwi, ale byłem ciekawy co chce powiedzieć.
- Wiem, że potrzebujesz pieniędzy. A jaka to kwota? - przegryzła wargę.
To było troszeczkę seksowne.
-  Jakieś 10 tysięcy, a co? - obróciłem się w jej stronę i teraz patrzyłem na nią.
- Wiesz, że moja rodzina jest bogata  i uwierz.. znam swojego brata. Wiesz, że on ci nie pomoże. Pewnie ty odwalisz robotę, a on ci nie da nawet grosza. Ja mam lepszą propozycję.
- Możesz mówić trochę jaśniej? - przeczesałem ręką włosy.
- Jasne, już przechodzę do konkretów - kiwnęła głową - Zrobisz coś dla mnie, a ja dam ci te pieniądze. Czysty układ.
- Brzmi ciekawie. Ale co dokładniej miałbym zrobić? - dopytywałem.
- To w sumie nic strasznego... Może wydawać ci się dziwne, ale..
- No mów - zachęciłem dziewczynę.
- Prześpij się ze mną, a dam ci te pieniądze - uśmiechnęła się lekko i czekała na moją odpowiedź.
Otworzyłem szerzej usta i nie mogłem uwierzyć w to co powiedziała.
- Wyglądam ci na jakąś męską dziwkę? - warknąłem.
- Spokojnie. Przecież może być fajnie. Czysty seks, to nic takiego. Ty sprawisz mi przyjemność, ja tobie i jeszcze dostaniesz pieniądze. Z tego co wiem to ich potrzebujesz. Wiesz, zwróciłeś się o pomoc do mojego brata, musisz być nieźle zdesperowany.. A dla mnie to nie problem. Starzy nawet się nie zorientują, że kasa zniknęła z mojego konta. A jak coś to powiem, że byłam na zakupach.
- Camila, ja potrzebuje tych pieniędzy, ale nie sądzę, że to dobry pomysł - wahałem się.
- No błagam cię. Nie proszę cię o rękę, tylko o jedną, wspólną noc w łóżku. Nikt się nie dowie - ponownie przegryzła wargę.
- Nie wiem..
W tym momencie pomyślałem o Grace. Nie mogę jej tego zrobić.
- Zastanów się, okay? Dam ci czas - przybliżyła się, po czym cmoknęła mnie w policzek i odeszła.
To była trudna decyzja. Wiem, że Grace to moja dziewczyna i nie mogę jej skrzywdzić, ale jednak Jazzy jest moją małą księżniczką i obiecałem jej, że nie straci wzroku. A przecież Luke faktycznie może mnie wychujać. A z Camilą to tylko pieprzenie się. Niby czemu miałbym się nie zgodzić? Mało roboty, za dużą kasę. To dobry układ.

*Jaskra – grupa chorób oczu prowadząca do postępującego i nieodwracalnego uszkodzenia nerwu wzrokowego i komórek zwojowych siatkówki i co za tym idzie pogorszenia lub utraty wzroku (zawężenia pola widzenia).
Źródło: wikipedia.


Hejo! Rozdział jest wcześniej, mam nadzieję, że się podoba. Pierwszy raz pisałam z perspektywy Justina, wow. Nie wiem czy mi wyszło. Sami oceńcie. Komentujcie kochani, to dla mnie ważne i tylko dzięki temu pojawiają się kolejne rozdziały.
 35 komentarzy = następny rozdział
Widzimy się za tydzień! xxx
#Klaudia

sobota, 17 stycznia 2015

28. To był błąd.

Obudziłam się w łazience. Leżałam na zimnych kafelkach i nie miałam pojęcia co zrobić. Chciałam żeby to wszystko co wydarzyło się wczoraj było tylko snem, lecz prawda była inna.
Momentalnie podniosłam się z podłogi. Nie miałam zamiaru tutaj dłużej siedzieć. Nie wiem jakim cudem w ogóle zasnęłam. Kiedy zerknęłam na wyświetlacz telefonu moje ręce automatycznie zaczęły się trząść, a serce przyspieszyło swoje bicie. Była 10:30, co oznaczało, że Justin prawdopodobnie też się już obudził. Nie chciałam się z nim aktualnie widzieć. Nie miałam pojęcia co miałabym mu teraz powiedzieć. A co on chce zrobić? Czy ma zamiar mnie przepraszać, czy po prostu odpuści i pozwoli mi wyjść? Pytania nie dawały mi spokoju, ale wiedziałam, że jak najszybciej muszę znaleźć się w domu.
To dziwne, bo kiedyś lubiłam ten dom, ale teraz po prostu się boję i nie chce w nim dłużej przebywać.
Po cichu otworzyłam drzwi od łazienki i wyszłam z niej. Uśmiechnęłam się w duchu, kiedy zobaczyłam, że drzwi od sypialni Justina są zamknięte.
Na pewno jeszcze śpi.
Westchnęłam cicho. Podeszłam szybkim krokiem w stronę schodów i stanęłam na ostatnim stopniu. Schowałam telefon do kieszeni i zerknęłam w dół. To co zobaczyłam sprawiło, że moje serce automatycznie przyspieszyło swoje bicie, a w gardle zaczęło mnie ściskać.
Justin siedział na kanapie w salonie i bacznie mi się przyglądał. W jego oczach widziałam żal, zawiedzenie, smutek. Poczułam, że do moich oczu napływają łzy. Nie byłam gotowa na rozmowę z nim.
Nie patrząc na nic, pobiegłam w stronę drzwi wyjściowych. Usłyszałam, że chłopak również wstał i zaczął za mną iść, ale nie zwracałam na to uwagi. Chciałam jak najszybciej ubrać buty i stąd uciec. Teraz akurat było mi ciężko to zrobić. Nie mogłam zawiązać sznurówek z powodu trzęsących się dłoni. Pokręciłam głową i zrezygnowałam z zawiązania butów. Stanęłam przed drzwiami i już miałam je otworzyć, kiedy poczułam ucisk na nadgarstku.
- Proszę, nie wychodź - szepnął chłopak.
- Zostaw - mruknęłam, wpatrując się w podłogę.
- Przepraszam - szepnął chłopak.
Jego głos jakby się załamał. Zacisnęłam wargi, żeby nie wybuchnąć płaczem i wyrwałam się z jego uścisku.
Położyłam dłoń na klamce, kiedy Justin znowu się odezwał.
- Wiesz, że nie chciałem - powiedział cicho - Nie wiem co mnie wczoraj napadło. Byłem pijany i po prostu.. nie panowałem nad sobą. Księżniczko, wiesz, że nigdy bym cię nie skrzywdził.
Przegryzłam wargę i powoli obróciłam się w jego stronę.
- Myślisz, że skoro byłeś pijany to to cię jakoś usprawiedliwia? - zapytałam - Zaufałam ci, do cholery. Tobie jednemu. Myślałam, że naprawdę jesteś w porządku, jednak się myliłam. Nawet ty chciałeś..
- Nic nie chciałem - pokręcił głową.
- Jeśli to miała być kara za to, że tak naskoczyłam na Michaela to muszę przyznać, że ci się udało. Możesz być pewny, że nie zapomnę tego do końca swojego życia - wymamrotałam, nie patrząc na niego.
- Grace, kochanie - wyciągnął powoli swoją dłoń w moją stronę - Naprawdę cię przepraszam. To się więcej nie powtórzy. Przecież wiesz, że jesteś dla mnie wszystkim i nigdy, przenigdy bym się nie skrzywdził.
- A wczoraj? Gdybym nie uciekła, to nawet nie wiesz jakby się to skończyło.
- Nie wracajmy do tego, dobrze? - uśmiechnął się delikatnie - Po prostu zapomnijmy o wczorajszym dniu.
- Zapomnijmy - powtórzyłam rozbawionym głosem - Nie wiem czy wiesz, ale to nie jest takie proste. Ja ci już po prostu nie ufam.
- Nie mów tak - przegryzł wnętrze policzka i schował dłonie do swoich kieszeni.
- Justin, ale taka jest prawda. Właściwie nie wiem czemu tak bardzo ci zaufałam. Byłeś jedyną osobą, której tak się zwierzałam. Ale już wiem, że to nie był dobry pomysł. 
- To był bardzo dobry pomysł - westchnął - Wyrzuciłaś to wszystko z siebie i jestem ci wdzięczny, że to właśnie ja byłem tym, któremu opowiedziałaś wszystko.
- To był błąd - odpowiedziałam momentalnie i wyszłam z domu.
Nie wytrzymałam i wybuchnęłam głośnym płaczem. Nie miałam już siły. Kiedy byłam przed bramką, usłyszałam wołanie Biebera:
- Grace, poczekaj! - jego głos był stanowczy, ale można było w nim wyczuć nutkę żalu - Proszę cię, wróć i porozmawiamy na spokojnie jeszcze raz!
Zamknęłam za sobą furtkę i nie patrząc na chłopaka, zaczęłam biegnąć w stronę domu. Nie zwracałam uwagi na ludzi, którzy się na mnie patrzyli, czy auta, które na mnie trąbiły, bo parę razy straciłam równowagę i o mało co nie wpadłabym na jezdnię. Nic nie miało znaczenia. Chciałam po prostu wymazać dzisiejszą noc z pamięci.
Gdy znalazłam się pod moim domem, wiedziałam, że zaraz dostanę karę. Ale właściwie.. cieszyłam się z tego powodu. Przynajmniej nie będę musiała wychodzić z domu, więc nie będę miała możliwości spotkania się z Justinem. Ale najlepiej jakby wzięli mi telefon. Znając siebie, sprawdzałabym co chwilę, czy nie napisał albo, czy nie zadzwonił. A jakbym nie miała komórki to musiałabym się zająć czymś innym.
Otarłam łzy z policzków i otworzyłam drzwi. Ściągnęłam buty w przedpokoju i poszłam wolnym krokiem do salonu, gdzie była moja mama.
W duchu poczułam lekki żal. Ale nie do niej. Do siebie. Bo tym razem ona miała trochę racji.
On chcę cię tylko wykorzystać.
Przypomniały mi się jej słowa, ale momentalnie wymazałam je z pamięci. 
- Hej - uśmiechnęłam się delikatnie - Zanim coś powiedz, wiem, że jesteś na mnie zła i wiem, że zawiodłam cię po raz kolejny, dlatego...
- Czy ty płakałaś? - zignorowała moje wcześniejsze słowa i podeszła do mnie.
- Nie - pokręciłam głową - To chyba jakaś alergia i..
- Grace, to przez niego, prawda? - patrzyła mi prosto w oczy, a ja.. Ja po prostu nie potrafiłam kłamać.
- Mamo, ale on nie jest zły - przegryzłam wnętrze policzka - On nie chciał. Wie, że zrobił źle.
- Ale co ci zrobił? - zapytała zaniepokojonym tonem - Grace, mów.
- Nic takiego - oblizałam usta - Po prostu trochę się.. pokłóciliśmy.
Wiedziałam, że gdybym powiedziała jej o tym, że próbował się do mnie dobrać to znienawidziłaby go jeszcze bardziej i wtedy nie dałaby mu żadnej szansy. A ja tego po prostu nie chciałam. W głębi duszy wiedziałam, że to naprawdę dobry człowiek,  a dzisiejszej nocy.. cóż, popełnił błąd. Ale ja też to zrobiłam. Tamtej nocy każdy z nas mógłby zachować się inaczej, ale czasu nie można cofnąć, prawda? Jestem zawiedziona zachowaniem Justina, ale ja również nie jestem bez winy. Wiem, że Bieber nie chciał tego zrobić, ale i tak nie mam zamiaru wybaczyć mu tak od razu. To jest niemożliwe.
- Ale o co? - zapytała cicho - Wyglądasz na przerażoną.. Dziecko, mów co się dzieje!
- Mamuś, spokojnie - uśmiechnęłam się delikatnie - Zwykła kłótnia, nic takiego.
- Ale jeśli będziesz chciała ze mną o tym porozmawiać to przyjdziesz, prawda? - westchnęła - Wiesz, że zawsze ci pomogę.
- Wiem i dziękuje - kiwnęłam głową - A teraz mogę iść wziąć prysznic? Czuję się naprawdę nieświeżo.
- Jasne, idź. Potem przyniosę ci śniadanie.
Uśmiechnęłam się  i ruszyłam szybkim krokiem do łazienki. Zrzuciłam z siebie brudne ubrania i stanęłam przed lustrem. Otworzyłam szeroko buzię i dotknęłam swojego nadgarstka, gdzie był siniak. Przejechałam opuszkami palców po nogach, gdzie również były zadrapania.
On nie chciał.
Byłam tego pewna. Widziałam to w jego oczach. Każdy z nas popełnia błędy, on nie jest wyjątkiem. Ważne, że żałuję. Ważne, że wie, że zrobił źle.
Przerażało mnie to coraz bardziej. Broniłam go w swoich myślach, chociaż tak naprawdę powinnam go nienawidzić. To sprawiało, że zaczęłam się coraz bardziej zastanawiać nad tym co do niego czuję. Jest dla mnie cholernie ważny, ale się go boję. Wiem, to dziwne.
Westchnęłam i weszłam pod prysznic. Gorąca woda relaksowała moje ciało, a ja po cichu nuciłam moją ulubioną piosenkę. Musiałam się uspokoić. Nie mogłam ciągle się tym wszystkim zadręczać. Namydliłam swoje ciało, a potem porządnie się opłukałam. Owinęłam się zielonym ręcznikiem i szybkim krokiem poszłam w stronę mojego pokoju. Ubrałam bawełniane szorty i zwykłą koszulkę z krótkim rękawem. Dzisiejszy dzień zamierzałam spędzić na leżeniu i myśleniu. Po paru minutach do pokoju weszła moja mama i dała mi śniadanie. Wiedziałam, że się martwi, ale nie mogłam nic więcej jej powiedzieć. Chociaż raz w życiu chciałam dostać karę, chciałam mieć szlaban, dla świętego spokoju. Miałam nadzieję, że zostanę odseparowana od ludzi i życia codziennego, ale nie.. tym razem nie oberwało mi się. To trochę śmieszne. Uśmiechnęłam się delikatnie i położyłam się wygodniej na łóżku.
On by tego nie zrobił. Jestem jego dziewczyną i jestem dla niego najważniejsza.
Moje myśli niekontrolowanie powracały do Justina. Ciągle myślałam, co by było gdybym jednak nie zaczęła się bronić. Czy on byłby w stanie mnie skrzywdzić?
Nie, na pewno nie.
A co jeśli...
Nie!
Już sama nie wiedziałam co o tym myśleć. Moje serce zaczynało bić dwa razy szybciej, kiedy wyobrażałam sobie to zdarzenie. Z nerwów ciągle obgryzałam paznokcie. Postanowiłam, że wejdę na facebooka. Właściwie nie miałam nic innego do roboty. Podłączyłam słuchawki do telefonu i weszłam na stronę główną. Zaczęłam przeglądać zdjęcia, które wyświetlały mi się na tablicy. Starzy znajomi ze szkoły, którzy tak naprawdę mnie nie lubią. Jestem z nimi tylko na 'cześć' i tyle. Dodawali zdjęcia jak leżą nad basenem i się opalają. Po chwili zobaczyłam, że dostałam nową wiadomość. Kiedy przeczytałam jego imię, momentalnie moje serce podskoczyło do gardła. Prędko otworzyłam ją i przeczytałam:
Justin Bieber:
Wiem, że jesteś na mnie zła. Rozumiem, ale wiesz, że nie chciałem, prawda? Cholera, ufasz mi. Jestem tego pewien. 
Co powinnam odpisać? Przegryzłam wargę z nerwów i wystukałam odpowiedź:
Grace Meet:
Wiem, że nie chciałeś.
Odpowiedź przyszła po paru sekundach.
Justin Bieber:
W takim razie spotkaj się ze mną, teraz. Proszę cię.
Pokręciłam głową i wtuliłam się mocniej w poduszkę.
Grace Meet:
Nie mogę. Potrzebuję czasu. Mam nadzieję, że rozumiesz.
Wylogowałam się z facebooka i odłożyłam telefon na półkę.
Zamknęłam oczy i starałam się zasnąć, ale nie wychodziło mi to. Każdy najmniejszy dźwięk sprawiał, że się rozbudzałam. Po prostu leżałam z zamkniętymi oczami i starałam się chociaż na chwilę zdrzemnąć. Nie wiem ile czasu minęło. Może godzina? Może dwie? A może 15 minut? Usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Mamooo, proszę, otwórz! - krzyknęłam, ale nie otrzymałam odpowiedzi.
Dzwonek ciągle dzwonił. Jęknęłam i niechętnie wstałam z łóżka. Zeszłam powoli na dół i wolno otworzyłam drzwi. Zerknęłam w tamtą stronę i zobaczyłam Justina.
Stał lekko zgarbiony i wpatrywał się w swoje buty. Dłonie trzymał w kieszeniach swoich spodni.
Moja pierwsza myśl to była jeeeej, przyszedł, żeby mnie ponownie przeprosić. Stara się. Teraz muszę mu wybaczyć. Zależy mi na nim i nie mogę udawać, że tak nie jest. Mam za mało czasu. Chce się nim nacieszyć póki mogę. W końcu jestem tu na wakacjach, więc musimy spędzić razem jak najwięcej wspólnych chwil.
- Cześć, Grace - mruknął i spojrzał na mnie.
Jego wzrok był.. kompletnie nieobecny. Wygląd jak nie Justin. Jego karmelowe oczy były cholernie ciemne. Prawie czarne. Zmarszczyłam brwi w zdziwieniu.
- Czy wszystko w porządku? - zapytałam zdziwiona.
- Jasne - odpowiedział i uśmiechnął się szeroko.
Ale jego uśmiech był dziwny.. Nie taki szczery jak zawsze. To było cholernie sztuczne, wręcz ironiczne.
- Skarbie, tęskniłem - mruknął i wszedł do domu.
Oblizałam usta i zamknęłam za nim drzwi. Nie wiedziałam co mam teraz zrobić. Chłopak wpatrywał się we mnie jakbym była jakimś.. jedzeniem? Jakby chciał się zaraz na mnie rzucić, naprawdę.
- Um, na pewno wszystko okay? - wymamrotałam.
- No tak - zaśmiał się - Ale wiesz co? - podszedł do mnie bliżej i podniósł palcami mój podbródek.
- Co? - mruknęłam.
- Wiesz po co przyszedłem? - uśmiechnął się lekko.
- Żeby.. żeby mnie przeprosić? - zająknęłam się.
- Nie, kochanie - pokręcił głową - Chciałbym dokończyć to co wczoraj zacząłem, ale tym razem zrobię to na pewno - powiedział i objął mnie w pasie.
Moje serce zaczęło cholernie szybko bić, a oczy rozszerzyły się maksymalnie. Nie wierzyłam w to co się właśnie dzieje. Chłopak zaczął nachalnie całować moją szyję i maniakalnie zdejmować moje ubrania. Piszczałam, wrzeszczałam, krzyczałam, ale ten tylko zatkał dłonią moje usta.
- MAMO! Błagam, pomóż mi! - wołałam.
- Nikt ci nie pomoże, kochanie - mruknął i ściągnął ostatnią część mojej garderoby, a potem sam zsunął swoje spodnie z bokserkami, przybliżył się do mnie  jeszcze bardziej i...
- Grace, obudź się! Grace, słyszysz? - usłyszałam zaniepokojony głos mojej mamy.
- Boże, co się dzieje? - zapytałam i podniosłam się do pozycji siedzącej.
- Miałaś koszmar - powiedziała cicho - Wołałaś o pomoc i..
- Ah, tak. Już jest wszystko w porządku - odpowiedziałam i przyłożyłam dłoń do klatki piersiowej.
- Dziecko, powiedz mi co się dzieje? Mówiłaś przez sen, że.. - pokręciła głową.
- Co mówiłam? - zaczęłam się dopytywać.
- "Justin, nie rób tego! Błagam cię, ja nie chce!" - zacytowała i spojrzała na mnie z żalem.
- To był tylko zły sen. Nic poważnego. Już jest okay - starałam się jakoś wytłumaczyć - A ty gdzieś idziesz? - zapytałam zdziwiona.
Mama miała na sobie elegancką sukienkę i była już wymalowana.
- Biznesowe spotkanie, idziemy na nie z Tedem, ale jeśli chcesz to zostanę z tobą i..
- Nie trzeba - uśmiechnęłam się uspokajająco.
- Na pewno? To nie jest problem, żebym...
- Mamo, przestań. Dam sobie radę. Idź i baw się dobrze. Ja obejrzę sobie jakiś film - powiedziałam i przetarłam twarz dłonią.
- No dobrze, w takim razie idę, bo nie chce się spóźnić. Ale w razie czego dzwoń, dobrze? - pogłaskała  mnie opiekuńczo po czole i zmarszczyła brwi - Chyba masz gorączkę.
- Sprawdzę potem temperaturę - kiwnęłam głową - A teraz już idź.
- No dobrze, do zobaczenia - ucałowała moje czoło i wyszła z pokoju.
Otarłam pod z czoła i przewróciłam się na drugi bok.
To był tylko zły sen.
To wszystko mnie tak strasznie przerażało. Po tamtej pamiętnej nocy, kiedy zostałam skrzywdzona, miewałam takie sny codziennie. Nie chce żeby to się powtórzyło. Nie dałabym rady, gdyby to znowu powróciło.
Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Na początku pomyślałam, że to z Justin z tego snu, ale zaraz potem zdałam sobie sprawę, że to pewnie mama czegoś zapomniała. Wstałam z łóżka i pobiegłam na dół, nawet nie patrząc kto stoi, zapytałam:
- Czego zapomniałaś?
Ale moim oczom nie ukazała się mama, ale...
- Alex? - zapytałam zdziwiona - Czemu płaczesz?
Dziewczyna patrzyła na mnie z lekkim przerażeniem. Jej makijaż był rozmazany od płaczu a twarz opuchnięta od płaczu.
- Wchodź i mów co się dzieje - powiedziałam szybko i pociągnęłam dziewczynę za rękaw.
- Chodzi o Michaela - westchnęła i otarła mokre od łez policzki.
- Zerwał z tobą? - zapytałam, a w brzuchu poczułam nieprzyjemne ukłucie.
Teoretycznie to była moja wina. To przeze mnie ją zostawił. To ja mu namąciłam w głowie. I teraz moja przyjaciółka przeze mnie cierpi.
- Nie do końca - pokręciła głową i starała się uspokoić swój oddech - Powiedział, że potrzebuje czasu, że musi coś załatwić..
- Alex, to przecież nie znaczy, że cię zostawił. Wróci co ciebie jak tylko to coś załatwi - uśmiechnęłam się delikatnie - Chodź, pójdziemy do kuchni - zaproponowałam.
Alex ruszyła za mną wolnym krokiem i usiadła przy stole. Ja zrobiłam to samo i i zaczęłam stukać paznokciami o blat.
- Jak ktoś mówi, że potrzebuje czasu to zazwyczaj kończy się to rozstaniem - jęknęła - Nie zauważyłaś? To znaczy, że się waha. A jeśli ktoś nie jest pewny, to znaczy, że związek  nie ma sensu. I tak prędzej czy później ze mną zerwie.
- Heej, nie mów tak - westchnęłam.
- Nie powiedział mi wszystkiego - oblizała powoli dolną wargę i przymknęła lekko oczy - Nie wiem o co chodzi z Nicki. Co on jej zrobił? Dlaczego teraz się tak dziwnie zachowuje?
Zerknęłam w bok i zaczęłam się zastanawiać co powinnam zrobić. Nie mogłam powiedzieć jej całej prawdy. Przecież ona załamałaby się do końca. Nie chce żeby cierpiała. Zresztą ja nie powinnam być osobą, która powiedziałaby jej o tym. To powinien być Michael. On to zrobi najlepiej. O ile w ogóle to zrobi. Czasami lepiej żyć w nieświadomości niż dowiedzieć się czegoś takiego. Przynajmniej w tym przypadku tak sądzę.
- Wiesz, to było nic takiego - westchnęłam - Po prostu.. on chodził z Nicki, a potem ją zostawił. Tyle, nie przejmuj się. Ale jestem pewna, że jak tylko przemyśli te parę spraw to do ciebie wróci. Alex, jesteś dla niego ważna. Widzę to.
- Ale on..
- Nie ma żadnego 'ale' - uśmiechnęłam się szeroko - Wszystko będzie dobrze. Jestem tego pewna. Ale wiesz co? Ja dzisiaj też nie mam humoru. Dobrze się składa, obydwie jesteśmy kompletnie załamane, dlatego mam pomysł. Zjemy duuużo czekolady i obejrzymy jakąś beznadziejną komedie romantyczną, co ty na to? - zerknęłam na dziewczynę.
- Jestem za - odpowiedziała i po raz pierwszy się zaśmiała.
Kiwnęłam głową i odeszłam od stołu. Zaczęłam wyciągać z półek najróżniejsze słodycze, a Alex bacznie mi się przyglądała.
- Co? - zapytałam lekko speszona.
- A tak właściwie to co się stało, że ty jesteś załamana? - zmarszczyła brwi - Coś z Justinem?
- To nie jest ważne - uśmiechnęłam się - Naprawdę nie chce o tym rozmawiać.
- Grace.. wiesz, że czasami trzeba się wyżalić. To pomaga - oparła łokcie o blat stołu i czekała na moją odpowiedź.
- Wiem, ale po prostu.. to nie jest takie ważne - odpowiedziałam machinalnie i zaczęłam kłaść jedzenia na tacy.
W głowie ponownie zaczął mi się odtwarzać tamtej wieczór. Nie mogłam zapomnieć jak Justin nachalnie mnie całował. Jak ocierał się o mnie, wbrew mojej woli. Jak chciał ściągać moje ubrania, bez mojej zgody.
Przestań, on nie chciał...
W głowie powtarzałam sobie te słowa, ale zaraz potem myśli wracały gdzie indziej.
Ale jednak próbował to zrobić...
- Chodźmy! - uśmiechnęłam się delikatnie i chwyciłam tackę.
Alex ściągnęła buty, a potem poszła za mną do mojego pokoju. Usiadłam wygodnie na łóżku i włączyłam laptopa.
- Wybierz jakiś film, a ja jeszcze pójdę do łazienki, okay? - zapytałam.
- W porządku - dziewczyna włożyła do ust kostkę czekolady i zaczęła przeglądać filmy.
W łazience zerknęłam do lustra. Właściwie nie wyglądałam tak źle. Nie było widać już żadnego śladu po tym, że płakałam. Uśmiechnęłam się do lustra, ale.. ten uśmiech nie był taki jak zwykle. Był sztuczny i to mnie bolało. To właśnie Justin sprawiał, że szczerze się uśmiechałam, że byłam szczęśliwa, a teraz.. No właśnie.
Załatwiłam swoją potrzebę, a kiedy umyłam ręce, poczułam wibrację w kieszeni. Powycierałam ręce w ręcznik i wyciągnęłam telefon.
Dzwonił Justin.
Odebrać czy nie? Kiedy już miałam kliknąć zieloną słuchawkę, schowałam telefon do kieszeni. Teraz chce spędzić czas z Alex. Zresztą nie chce z nim rozmawiać przez telefon. Jeśli mamy się pogodzić, to lepiej to zrobić prosto w twarz.
Pobiegłam do pokoju i zauważyłam, że Alex się lekko uśmiecha, co oznaczało, że znalazła naprawdę dobry film.
- Masz coś? - zapytałam i usiadłam obok niej.
- Mhm - mruknęła i kliknęła play.
Tak więc po jakichś 10 minutach oglądania, mój telefon znowu zaczął wibrować. Alex zerknęła na mnie i pokazała ręką, że mogę odebrać.
- To Justin, nie chce z nim...
- Odbierz - powiedziała stanowczo - Jeśli nie dla niego, to chociaż dla mnie.
- Co? Nieee...
- Dla mnie - powtórzyła i zatrzymała film.
Westchnęłam cicho i wyciągnęłam komórkę z kieszeni. Przejechałam palcem po ekranie i przyłożyłam telefon do ucha?
- Um.. tak? - zapytałam niezręcznie.
- Grace, proszę cię. Spotkaj się się ze mną - usłyszałam jego delikatny głos po drugiej stronie linii.
- Teraz naprawdę nie mogę. Jestem zajęta i..
- Jeśli chce to spotkaj się z nim - szepnęła Alex - Rozumiem, pójdę do siebie. Chce żebyś się z nim pogodziła.
- Grace, z kim tam jesteś? - zapytał Justin, a jego ton zrobił się zimny i lekko urażony - Czy ty.. nie mów, że jesteś u Sama?
- Nie, spokojnie - oblizałam powoli usta i dodałam - Alex jest u mnie.
- Ah, no dobrze - usłyszałam ciche westchnienie - W takim razie jak już będziesz sama to zadzwoń, dobrze? - zapytał - Chce się z tobą pogodzić. Kochanie, nie możesz się na mnie gniewać. Jestem twoim chłopakiem i wiesz, że nigdy w życiu bym cię nie skrzywdził. To wczoraj nie powinno mieć miejsca. Kurwa, wiem, że jesteś wrażliwa i przeżywasz to bardziej niż powinnaś, ale musisz mi uwierzyć. Zależy mi na tobie i chce to naprawić, jasne?
Nic nie mówiłam. Po prostu zaciskałam usta coraz mocniej, żeby nie wybuchnąć głośnym płaczem.
- Grace, jesteś tam? - mruknął Justin.
- Tak - odpowiedziałam łamiącym się tonem.
- Obiecaj mi, że do mnie zadzwonisz - powiedział mocnym tonem, a ja poczułam, że łzy wypływają z moich oczu.
Zaczęłam cicho szlochać. Właściwie nie wiem czemu. Byłam smutna i szczęśliwa w jednym momencie. Smutna, ponieważ to wczoraj nie miała prawda się zdarzyć, a szczęśliwa, bo Justin się tak cholernie starał. Walczył o mnie, a ja to doceniam.
- Sh.. proszę cię. Nie płacz już nigdy więcej - usłyszałam jego kojący głos - Kurwa, nawet nie wiesz jak bardzo chce cię teraz trzymać w ramionach i uspokajać. Chce cię mieć przy sobie.
- Zadzwonię później, obiecuję - mruknęłam cicho i się rozłączyłam.
Alex patrzyła na mnie z lekkim zdziwieniem, ale również smutkiem.
- Kochanie.. co się dzieje? - zapytała cicho i podeszła do mnie.
A ja wybuchnęłam jeszcze głośniejszym płaczem.
Kochanie.
Tak mnie nazywa Justin. Mój chłopak, który jest dla mnie najważniejszy.
- Ja go kocham i nienawidzę jednocześnie - zaśmiałam się histerycznie i usiadłam na podłodze.
Tak więc dzisiejszy wieczór spędziłyśmy na pocieszaniu siebie nawzajem. Albo razem histerycznie szlochałyśmy, albo śmiałyśmy się jak opętane. Gdyby ktoś na nas patrzył z boku, powiedziałby, że jesteśmy psychiczne. To pewne.
Potem stwierdziłyśmy, że dokończymy oglądać film. Ale nie mogłam się na nim skupić. Ciągle myślałam o Justinie. To było chore. Wyobrażałam sobie jak spędzamy razem nasz wolny czas. Jak jestem szczęśliwa. Uśmiechałam się w duchu. W moich myślach wszystko było idealne i wspaniałe. Szkoda, że tak nie jest w prawdziwym życiu.
- Ja już się będę zbierać - usłyszałam głos Alex, który wybudził mnie z zamyślenia.
- Odprowadzić cię? - zaproponowałam.
- Nie, nie trzeba - uśmiechnęła się delikatnie - Ma mnie kto odwieźć. Zaraz tu będzie.
- Okay - kiwnęłam głową - Wiesz. trzymaj się. I pamiętaj, że wszystko będzie dobrze.
- Ty tak samo - odpowiedziała i pocałowała mnie w policzek - I cokolwiek zrobił, wybacz mu - szepnęła i wyszła z pokoju.
Stwierdziłam, że nie będę zamykać za nią drzwi. Mama z Tedem i tak za chwilę powinni przyjechać. Podeszłam do okna i wpatrywałam się w Alex, która właśnie wychodziła z mojego ogrodu, a potem..
Stanęła przed pomarańczowym samochodem i poprawiła swoją koszulkę.
Moja pierwszą myślą było..
Kto był kierowcą i dlaczego Alex dobrowolnie do tego auta wsiadła?




Hej!  Tak więc, przepraszam za takie opóźnienie, ale to wszystko wina szkoły. Teraz poprawiałam ostatnie oceny i tak jakoś wyszło, że nie miałam wgl. czasu dla ff. Ale rozdział już jest, mam nadzieję, że Wam się podoba. Czekam na długie komentarze xxx 
35 komentarzy = następny rozdział
Do następnego!
#Klaudia

niedziela, 4 stycznia 2015

27. Puszczaj mnie.

- Nie, nie, nie - momentalnie pokręciłam głową - Nie mam z nią o czym rozmawiać. Wszystko już jest wyjaśnione. Nie wiem co moja mama ci powiedziała, ale ja mam swoje powody, żeby być jak najdalej od niej, naprawdę.
Rozglądnęłam się nerwowo i szybkim krokiem poszłam po schodach do pokoju Justina. Razem ze swoją siostrą jeszcze spali. To był uroczy widok, jednak nie miałam czasu na zachwycanie się. Weszłam na łóżko i poklepałam chłopaka po ramionach.
- Justin, wstawaj - westchnęłam - No już, szybko..
- Co jest? - zapytał zaspanym głosem.
- Nasze mamy są na dole - syknęłam i ponownie go poklepałam.
Chłopak otworzył oczy i przetarł ręką twarz.
- Po co? - jęknął zirytowany.
- Nie wiem po co - przegryzłam wnętrze policzka  i wpatrywałam się w niego.
Podniósł się do pozycji siedzącej i wyszedł spod kołdry. Ubrał czarne spodnie dresowe i białą koszulkę. Ostatni raz zerknął na Jazzy, która smacznie spała, a po chwili spojrzał na mnie. Zapewne zauważył moją zdenerwowaną minę, ponieważ mruknął:
- Wszystko będzie okay - uśmiechnął się delikatnie - Twoja mama na pewno chce dla ciebie dobrze.
- Nie sądzę - pokręciłam głową i wstałam z łóżka - Na pewno chce nas rozdzielić.
- Grace, kochanie - podszedł do mnie i pogładził mnie po policzku - Załatwimy to. Pamiętaj, jesteś moja i nie pozwolę, żeby ktoś mi cię odebrał, jasne?
Kiwnęłam twierdząco głową, a w brzuchu poczułam przyjemny ucisk. Chłopak dał mi krótkiego całusa w usta i splótł nasze palce razem. Był to gest, który sprawił, że poczułam się o wiele lepiej. Jakby chciał mieć mnie przy sobie i nikomu nie oddać. Wyszliśmy powoli z jego sypialni i wolnym krokiem kierowaliśmy się na dół. Justin szedł pierwszy i mnie ciągnął.
Gdy znalazłam się na ostatnim stopniu schodów zauważyłam Pattie i moją mamę. Siedziały razem na kanapie i po chichu dyskutowały. Westchnęłam i ścisnęłam mocniej rękę chłopaka. Po chwili usiadł na fotelu naprzeciwko kobiet i wciągnął mnie na swoje kolana. Ciągle patrzyłam na swoje stopy, nie potrafiłam spojrzeć na swoją mamę. A może i nie chciałam? Czułam ciągły ból w sercu. Za każdym razem, kiedy o niej myślałam, przypominały mi się słowa, które skierowała do mnie w dniu wyścigu.
- Więc.. - zaczęła niezręcznie Pattie - Rozmawiałam z twoją mamą - zwróciła się do mnie - To nie jest dobry pomysł, abyś mieszkała u Justina i..
- Ale ja u niego nie mieszkam. Zapytałam się Justina czy mnie przenocuje i się zgodził - odezwałam się.
Poczułam głaskanie na udzie, momentalnie się uśmiechnęłam. Dotyk chłopaka sprawiał, że czułam się zrelaksowana i coraz mniej się denerwowałam.
- Słuchaj.. to nie zmienia faktu, że musisz wrócić do domu - ciągnęła Pattie - Jesteś za młoda, żeby mieszkać u chłopaka. Nikt nie mówi, że nie możecie się spotykać..
- Właśnie o to chodzi - wymamrotałam - Moja mama nie pozwala mi się spotykać z Justinem.
Kobieta zerknęła na moją mamę i kiwnęła głową, żeby coś powiedziała. Po chwili się odezwała:
- Rozmawiałam z mamą Justina i zrozumiałam coś. Nie mogę zabraniać ci się z nim spotykać. Cieszę się, że masz tutaj znajomych, ale i tak musisz wrócić do domu. Nie możesz u niego mieszkać - powiedziała mocnym głosem.
- Ale dlaczego nie? - westchnęłam - Tutaj jest lepiej. Lepiej niż u ciebie.
- Grace.. - mruknęła Pattie - Przestań. Nie zachowuj się tak.. - oblizała powoli wargi - Twoje miejsce jest w domu z mamą. Powinnaś się cieszyć. Widzisz, że sytuacja się zmieniła. Teraz nie ma żadnego problemu, możesz spotykać się z Justinem, kiedy chcesz. Ale nocowanie u niego? Odpada. Jesteś za młoda, a ty Justin - zwróciła się do swojego syna - Dlaczego mi nie powiedziałeś, że Grace uciekła z domu?
- Ale ja nie uciekłam z domu! - syknęłam - Mnie z niego wywalili.
- Grace - powiedziała spokojnie moja mama - Nikt cię nie wywalił z domu. Po prostu.. to było nieporozumienie. Jesteś moją córką i dobrze wiesz, że cię kocham - uśmiechnęła się delikatnie.
- Wrócisz do domu? - zapytała mnie Pattie.
- Nie rozumiem jednego - skrzywiłam się - Dlaczego próbujesz pomóc mojej mamie? To właśnie przez nią się rozwiodłaś. To przecież ona zniszczyła twoją rodzinę. Czemu to robisz?
- To nie jest wina twojej mamy - pokręciła głową - Mój mąż zdradzał mnie wiele razy. Na początku udawałam, że wszystko jest w porządku, ale któregoś dnia nie wytrzymałam i...
- Mamo.. - przerwał jej Justin.
- Jest w porządku - westchnęła - Chce żebyś wiedziała, że to nie jest wina twojej mamy. To wszystko się po prostu skumulowało.
- Rozumiem - westchnęłam.
Ale to nie zmienia faktu, że moja mama przespała się z tatą Justina. Wiem, że ten mężczyzna sypiał z wieloma kobietami, ale to nie usprawiedliwia mojej mamy. Kiedy to zrobiła, była w związku z Tedem. To nie jest w porządku.
- W takim razie skoro wszystko jest wyjaśnione, jedziemy do domu - powiedziała moja mama.
- Pójdę obudzić Jazzy - mruknęła Pattie i poszła po schodach na górę.
Kiwnęłam głową i obróciłam się w stronę chłopaka. Nic nie mówił. Wpatrywał się w jeden punkt.
- Będę czekać w samochodzie - moja rodzicielka wstała z kanapy i zaczęła iść w stronę drzwi.
Kiedy wyszła, pogłaskałam chłopaka po policzku. Delikatnie się uśmiechnął, ale jego wzrok był ciągle zimny, jeśli wiecie co mam na myśli.
- Co jest? - zapytałam - Możemy się spotykać, to chyba dobrze, nie?
- Tak, kochanie - westchnął - Ale nie będzie cię przy mnie w nocy..
- Coś wymyślimy - uśmiechnęłam się szeroko - Zawsze mogę powiedzieć, że idę na noc do Alex czy coś takiego. Do zobaczenia.
Przybliżyłam się do chłopaka, a ten przycisnął swoje usta do moich. Uśmiechnęłam się przez pocałunek i już miałam rozchylić usta, kiedy usłyszałam skrzypienie schodów. Oderwałam się od chłopaka i westchnęłam z rezygnacją, gdy zobaczyłam Pattie oraz Jazzy, które schodziły na dół.
- Cześć - dotknął swoim kciukiem mojej dolnej wargi i powoli oblizał usta.
Wstałam z kolan chłopaka i bez słowa ruszyłam do przedpokoju. Ubrałam buty i wyszłam z domu. Na ulicy stał samochód mojej mamy. Westchnęłam i ostatni raz spojrzałam na dom Justina, a potem dzielnym krokiem ruszyłam w stronę auta. Usiadłam z tyłu i nic nie mówiłam. Po chwili do pojazdu weszła Pattie razem z Jazzy. Mama Justina siedziała z przodu, a Jazzy z tyłu. Auto ruszyło, kobiety rozmawiały ze sobą, natomiast ja siedziałam cicho. Nie miałam humoru na nic.
- Dziękujemy za podwiezienie - powiedziała Pattie, kiedy moja mama zatrzymała się przy ich bloku i wyszła z samochodu.
Otworzyła tylne drzwi, wyciągnęła Jazzy i szybkim krokiem poszła w stronę swojego mieszkania. Ja w dalszym ciągu nic nie mówiłam. Wiedziałam, że dzisiaj muszę się jeszcze spotkać z Justinem. Chce iść do Michaela i wygarnąć mu wszystko co o nim myślę. Trzeba przemówić mu do rozsądku, powiedzieć jak się teraz czuję Nicki.
Wpatrywałam się w boczną szybę i powoli wymyślałam sobie swoją przemowę. Wiedziałam, że chłopak będzie zaprzeczał. Na pewno wszystkiego się wyprze, ale ja i tak muszę sprawić, że chociaż zadzwoni do mojej siostry i ją przeprosi. Chociaż tyle.
- Jesteśmy - usłyszałam głos mojej mamy.
Odpięłam pasy i wyszłam z samochodu. Nie patrzyłam na nią, tylko pobiegłam do domu i ściągnęłam buty w przedpokoju. Naprawdę nie chciałam z nią rozmawiać. A zwłaszcza sam na sam. Nie wiedziałam czy chce mi coś jeszcze powiedzieć. Zastanawiałam się czy oczekuje ode mnie przeprosin? Jeśli tak, to sobie poczeka. Jednak nie miałam zamiaru ponownie się kłócić. I tak byłam wdzięczna za to, że chociaż mogę się spotykać z Justinem, a moja mama nie będzie miała do mnie pretensji.
Kiedy weszłam na pierwszy stopień schodów, usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi i ciche westchnienie mojej mamy, dlatego niechętnie się odwróciłam i czekałam, aż coś powie.
- Więc.. - zaczęła - Mam nadzieję, że już wszystko jest wyjaśnione i ostatni raz u niego nocowałaś.
- Tobie chodzi tylko o jedno - westchnęłam - Ciągle masz na myśli to nocowanie. Chcesz wiedzieć tylko to, czy już się z nim przespałam, czy jeszcze nie. Nie interesuję cię to co do niego czuję. Może ja go naprawdę kocham? Zresztą co za różnica. Ważne żebym się z nim nie przespała, nie?
- Grace.. - pokręciła głową - Tak, chodzi mi o to. Ponieważ nie chce żebyś zniszczyła sobie życie przez takiego chłopaka jakim jest on. Nie znasz go. Przyjechałaś tu tylko na wakacje, ja tutaj mieszkam o wiele dłużej. Przecież widuję go często na ulicach. Kiedyś widziałam go codziennie z inną dziewczyną... Ty nie wiesz co to miłość. Mogłaś się jedynie zauroczyć w jego buźce, tylko tyle - powiedziała.
- Mamo, umiem o siebie zadbać. Ty mnie kompletnie nie rozumiesz. Wiem, kiedy chłopak chce się tylko dobrać do majtek, a kiedy nie. Justin jest inny. Oceniasz go, chociaż go nie znasz. I dobrze, że powiedziałaś 'Kiedyś widziałam go codziennie z inną dziewczyną'. To jest czas przeszły. On się zmienił - starałam się jakoś wyjaśnić tą sytuację.
- Czemu jesteś taka głupia? - zapytała - On chcę cię tylko wykorzystać. To o to chodzi! Dlaczego tego nie chcesz zauważyć? Po prostu się o ciebie martwię. Nie chce, żebyś przez niego cierpiała.
- Nie będę - syknęłam - Justin nigdy mnie nie skrzywdzi. Jestem tego pewna.
- Grace, chce dla ciebie jak najlepiej - mruknęła - Ale przysięgam, jeśli on ci coś zrobi, to nie ręczę za siebie.
Nic nie odpowiedziałam, tylko kiwnęłam głową i poszłam do swojego pokoju. Wiedziałam, że ta rozmowa nie ma sensu i prowadzi do niczego. Moja mama nie zrozumie tego, że Justin jest inny. Ona nie chce go poznać. Nie chce zmienić o nim zdania. Ja nie będę jej zmuszać. Może kiedyś zrozumie.
Położyłam się na łóżku i napisałam sms-a do Biebera:
Grace:
Masz wieczorem czas? Chce porozmawiać z Michaelem, a nie wiem gdzie on mieszka.
Na odpowiedź czekałam parę minut.
Justin:
Mam czas, ale nie sądzę, że to dobry pomysł. Kochanie, zrozum. To jest ich sprawa, nie możesz się do tego wtrącać.
Przegryzłam wargę i pokręciłam głową. Justin mnie nie rozumiał w tej kwestii. Jeśli nikt nie przemówi Michaelowi do rozumu to on nie wpadnie na pomysł żeby przeprosić Nicki. Ja po prostu muszę to zrobić. Może i się wtrącam, ale to dla dobra mojej siostry.
Grace:
To pojedziesz tam ze mną czy nie?
Justin:
Pojadę, ale nie licz, że przyłączę się do tej rozmowy.
Westchnęłam cicho i wystukałam odpowiedź:
Grace:
W porządku. Przyjedź po mnie o 18:00.
Odłożyłam telefon na biurko i poszłam do łazienki wziąć długi, relaksujący prysznic.

***
Przed 17:00 zaczęłam się zbierać. Nie chciałam się spóźnić, a po za tym wolałam coś robić. Przynajmniej nie myślałam o rozmowie z Michaelam. Przyznam szczerze, trochę się bałam. Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. To znaczy wiedziałam, ale znając życie, kiedy wejdę do jego domu, zacznę się jąkać i nie będę w stanie nic z siebie wydusić. Pokręciłam głową, żeby odgonić te okropne myśli i zaczęłam się ubierać.
Założyłam krótkie jeansowe spodenki i białą koszulkę z czarnym nadrukiem, a na to szary sweterek. Poszłam do łazienki i zaczęłam rozczesywać moje włosy. Kiedy odplątałam ostatni kołtun włosów, wyciągnęłam z szafki kosmetyczkę i zaczęłam nakładać podkład. Właściwie to się nie spieszyłam. Wiedziałam, że mam jeszcze sporo czasu, dlatego wszystko robiłam dwa razy wolniej niż zwykle. Potem pomalowałam rzęsy tuszem, a usta musnęłam malinową pomadką. Wypsikałam się perfumami i wrzuciłam telefon do kieszeni.
Zeszłam powoli po schodach. Moja mama z Tedem leżeli w salonie, nie miałam ochoty na rozmowę z nimi, jednak wiedziałam, że bez tego się nie obejdzie. Zaczęłam ubierać trampki za kostkę, kiedy do przedpokoju weszła moja rodzicielka.
- Gdzie idziesz? - zapytała cicho.
- Um.. - zaczęłam się zastanawiać czy powiedzieć jej prawdę, ale przecież kobieta zaakceptowała to, że spotykam się z Bieberem, dlatego mruknęłam - Do Justina.
- Wiesz, że na noc masz wrócić do domu? - uśmiechnęła się delikatnie.
- Wiem - przytaknęłam - Wrócę przed północą.
- Dobrze, trzymam cię za słowo - kiwnęła głową - Ale pamiętaj, że jeśli się spóźnisz, to pogadamy inaczej.
Mruknęłam cicho 'jasne' i wyszłam z domu. Pod bramą stało już auto Justina, więc przyspieszyłam kroku i wsiadłam do niego.
- Cześć, księżniczko - uśmiechnął się szeroko, ukazując rząd białych zębów.
- No hej - oblizałam usta i bez zastanowienia pocałowałam go w policzek.
Chłopak przeczesał ręką włosy, a potem przekręcił kluczyk w stacyjce i zaczął prowadzić samochód.
- Więc.. już wiesz co powiesz Michaelowi? - zapytał cicho.
- Mniej więcej - odparłam - Pomożesz mi w razie czego? Proszę..
- Nie ma mowy - westchnął - To mój kumpel i nie mam zamiaru go pouczać. To jego sprawa, czy zrobił komuś dzieciaka, czy nie.
- Justin! - odwróciłam się oburzona w jego stronę - Jak możesz tak mówić?
- To może jest trochę brutalne, ale prawdziwe - odpowiedział, nie patrząc na mnie.
 - Świetnie - burknęłam - Czyli jakbym zaszła z tobą w ciąże, a ty byś mnie wtedy zostawił to na przykład gdyby któryś z twoich kolegów chciał mi pomóc to to by było wtrącanie się? I jeśli chciałby ci przemówić do rozumu to według ciebie byłoby to głupie i niepotrzebne?
- My to co innego - zmarszczył czoło - A po za tym, żeby mieć dziecko to trzeba najpierw skończyć z kimś w łóżku. A my jak na razie...
- Okay, przestań! - syknęłam.
Chłopak westchnął i już nie próbował ze mną rozmawiać. Natomiast w mojej głowie pojawiło się mnóstwo myśli. Jego słowa nie były w porządku. Przynajmniej według mnie. I teraz ciągle przypominały mi się słowa mojej mamy. Nie chciałam, żeby miała rację. To normalne - wmawiałam sobie. Każdy chłopak ma swoje potrzeby i Justin nie jest inny. To naturalne - powtarzałam sobie. On wcale nie chce mnie przelecieć, tak po prostu. Dla niego to coś więcej. Tak samo dla mnie. Z nerwów żułam dolną wargę i próbowałam jakoś to zrozumieć.
Kiedy zatrzymał się, przed jak sądzę, Michaela domem, chwyciłam klamkę i obróciłam się w jego stronę.
- Pójdziesz tam ze mną? - mruknęłam z nadzieją.
- Nie, nie chce, żeby..
- Potrzebuje wsparcia - odpowiedziałam bez namysłu i zrobiłam minę smutnego szczeniaczka.
- Ale szybko to załatwimy, prawda? - zapytał.
 Kiwnęłam twierdząco głową, więc chłopak również wyszedł z auta. Gdy stanęliśmy przed drzwiami zrobiło się naprawdę niezręcznie. Bałam się zapukać, dlatego stałam w miejscu jak jakiś kołek i nie potrafiłam się ruszyć. Nie mogłam zmusić swojej ręki, żeby zadzwoniła na dzwonek albo zapukała do drzwi. Włożyłam dłonie do kieszeni i brałam głęboko oddechy.
Zerknęłam na Justina, który opierał się o barierkę. Miał na sobie czarne spodnie i szarą bejsbolówkę, a pod nią białą koszulkę, jego włosy były w lekkim nieładzie. Po chwili, kiedy Bieber zorientował się, że nie mam zamiaru się ruszyć, westchnął i zapukał do drzwi.
Po paru minutach przed nami stanął Michael. Jego blond włosy były postawione do góry i był ubrany w szare spodnie dresowe.
- Um.. cześć? - mruknął niezręcznie, drapiąc się po klatce piersiowej - Coś się stało?
- Przyszłam.. porozmawiać - wymamrotałam, zerkając na chłopaka.
- A o czym? - zapytał z lekkim uśmiechem.
- Mogę wejść? - zaproponowałam - To trochę dłuższa rozmowa, wszystko ci wytłumaczę.
- W porządku, zapraszam - oblizał usta i przepuścił nas w drzwiach.
Weszliśmy do salonu, więc usiadłam na kanapie, a Justin obok mnie. Michael stał naprzeciwko nas i opierał się o ścianę. Był widocznie zaciekawiony, tym co mamy, a raczej ja mam mu do powiedzenia.
- Przyszłam w sprawie Nicki..
- Co z nią? - zapytał i podniósł swoje brwi w zdziwieniu.
- Wiesz, że była w ciąży, prawda? - założyłam kosmyk włosów za ucho i czekałam, aż odpowie.
Justin siedział w milczeniu i tylko przypatrywał się całej sytuacji. Wiedziałam, że nie ma zamiaru mi pomóc, więc nawet o to nie prosiłam.
- Jak to była? - skrzywił się lekko - Przecież powiedziała, że nie potrzebuję mojej pomocy, że da sobie radę..
- Wzięła tabletki poronne - powiedziałam, a w sercu poczułam ukłucie.
Chłopak otworzył szeroko usta i przypatrywał mi się z szokiem oraz zdziwieniem. Nic nie mówił.
- Gdzie ona teraz jest? Jak się czuję? Pytała o mnie? Jak sobie po tym poradziła? Dlaczego do mnie nie zadzwoniła? - zadawał pytania, które nasunęły mu się na język.
- Hej, wolniej, bo nie nadążam - prychnęłam - Z resztą co cię to obchodzi? Powiedziałeś jej, że nie jesteś gotowy na dziecko, że go nie chcesz, więc w czym tkwi problem?
- Ja.. - zająknął się - Po prostu się przestraszyłem. Nie wyobrażałem sobie, że teraz mogę mieć dziecko. To było za dużo i.. jakoś tak wyszło.
- Jakoś tak wyszło - powtórzyłam zimnym tonem - Nicki wyjechała i nawet nie wiesz jak była załamana. Teraz jest już coraz lepiej. Widzisz, poradziła sobie bez ciebie. A dziecka już nie ma. Właśnie tego chciałeś, prawda?
- Przestań - syknął - Nicki była dla mnie ważna, ale nie wyobrażałem sobie z nią reszty życia, rozumiesz? To nie była ta jedyna i..
- Trzeba było o tym pomyśleć, zanim ją przeleciałeś i..
- Grace, przestań - wtrącił się Justin - Wystarczy.
- Nie, nie wystarczy - warknęłam - Nicki żyje ze świadomością, że zabiła swoje dziecko. Wasze dziecko. A to wszystko twoja wina i..
- Grace, koniec - powiedział Justin ostrym tonem i wstał z kanapy.
Pociągnął mnie za rękę, a kiedy wstałam, dodałam:
- Mam nadzieję, że coś zrozumiałeś. Musisz do niej zadzwonić. Proszę, porozmawiaj z nią - mruknęłam.
- Ja.. nie mogę - jęknął i usiadł na fotelu.
- Niby czemu? - zapytałam ze zdziwieniem.
- Bo już mam dziewczynę. Nie mogę jej tak po prostu zostawić i wrócić do Nicki.. - schował twarz w dłoniach i głośno oddychał.
Już miałam coś odpowiedzieć, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Michael wstał i poszedł je otworzyć. Zerknęłam na Justina, który piorunował mnie swoim spojrzeniem. Zacisnęłam usta w cienką linię, a kiedy usłyszałam znajomy głos, moje serce podskoczyło.
- Cześć, kochanie. Coś się stało?
Obróciłam się i zauważyłam Alex, która składa pocałunek na policzku Michaela.
- Alex? - zapytałam ze zdziwieniem - Ty z nim chodzisz?
- Um.. Grace - uśmiechnęła się delikatnie - Co tu robisz?
- Przyszłam porozmawiać z Michaelem o tym co zrobił Nicki - warknęłam i spojrzałam złowrogim spojrzeniem na chłopaka - Mówiłeś już o tym swojej nowej dziewczynie?
- Grace, skończ już - usłyszałam głos Justina i wręcz brutalnie popchnął mnie w stronę drzwi.
Alex patrzyła na wszystkich ze zdziwieniem, a kiedy wychodziliśmy, usłyszałam jak mówi:
- Co ona miała na myśli? Co zrobiłeś Nicki?
W ciszy ruszyliśmy do samochodu. Justin nawet na mnie nie patrzył. Kiedy znaleźliśmy się w samochodzie, wyjechał z piskiem opon. Jak zauważyłam, że jedzie do swojego domu, mruknęłam:
- Ej, muszę być zaraz w domu - westchnęłam - Wiesz, że moja mama mi nie pozwala u ciebie nocować. Obiecałam jej coś i..
- Chcę z tobą porozmawiać - syknął  i skręcił w lewo.
Jego ton był tak zimny, że poczułam w brzuchu nieprzyjemne ukłucia. Wiedziałam, że rozmawiałam z Michaelem dość.. brutalnie, ale właśnie o to chodziło. On musi poczuć się winny, inaczej nie przeprosi Nicki.
Kiedy wjechał na swój podjazd, wysiadł z samochodu, a mnie z niego wytargał.
- Delikatniej! - wrzasnęłam, kiedy popchnął mnie do salonu.
Chłopak stanął  naprzeciwko mnie i patrzył na mnie złowrogo.
- Przesadziłaś! - krzyknął - Nie widziałaś, że on już nie wytrzymuje? Że jest kompletnie załamany, a twoje docinki zupełnie mu nie pomagały?
- Właśnie o to chodziło! - pokręciłam głową - Miał się źle poczuć. On sprawił, że Nicki wzięła te pieprzone tabletki i..
- Nie, Grace - warknął - Zrozum, to nie jest tylko jego wina. Gdyby twoja siostra nie była taka słaba, to urodziłaby to dziecko tak czy siak. Może właśnie ona nie była na nie gotowa? Może od początku, kiedy dowiedziała się o ciąży chciała ją usunąć?
- W takiej chwili właśnie jest potrzebne wsparcie! Od drugiej osoby! - burknęłam - Gdyby Michael był przy niej, na pewno by tego nie zrobiła, więc to jest jego wina.
- Grace, to jest mój kumpel, a ty go zjechałaś z podłogą - przeczesał nerwowo ręką włosy - Tego dziecka już nie ma, a ty ciągle im o tym przypominasz! To jest sprawa Nicki. Czy widziałaś, że ona próbuje z nim rozmawiać? Czy ona tego chce? Nie. Ty to robisz na siłę.
- Staram się pomóc! To nie ty dostałeś od niej pieprzony list, w którym mówi, że czuję się winna, że zabiła własne dziecko! - krzyknęłam.
- To nie zmienia faktu, że zachowałaś się jak suka bez uczuć - powiedział spokojnie.
Miałam ochotę go uderzyć. Po prostu go zabić. Tu i teraz.
- Wcale się tak nie zachowuje - zaprzeczyłam - Nie masz prawa mnie tak nazywać! To dziecko mogło żyć i gdyby...
- Ale ono nie żyję i przestań w końcu gdybać! - zacisnął usta w cienką linię.
- Mam cię po prostu dość - powiedziałam - Ty mnie nie rozumiesz. To ty się zachowujesz jakbyś nie miał uczuć. To był człowiek, rozumiesz to, kurwa? Miał prawo żyć jak my.
- To właśnie Nicki go zabiła, to ona wzięła te tabletki. Nie Michael. A ty wszystko zwalasz na niego!
Jego słowa były okropne. Nie chciałam tego słuchać. Obróciłam się i poszłam w stronę okna. Musiałam się uspokoić i przemyśleć to. Gdy wpatrywałam się w widok za oknem, usłyszałam trzask drzwi. Justin wyszedł z domu. Jęknęłam ze zdenerwowaniem i usiadłam na podłodze.
Po paru minutach bezczynnego wpatrywania się w sufit, chciałam iść do domu. Nie miałam tutaj nic do roboty, a znając Justina, wróci w nocy. Ja muszę być w domu przed północą, obiecałam to mamie, jednak nie mogę teraz wyjść i zostawić otwartego domu na oścież. Justin wziął ze sobą klucze, więc muszę poczekać.

***
Zerknęłam na zegarek. Była 2:03, a Justina ciągle nie było. Leżałam na jego łóżku i czekałam, aż łaskawie wróci do domu i będę mogła iść do siebie. Napisałam mamie, że wszystko jej później wyjaśnię. Nie odbierałam telefonu, za bardzo się bałam, że na mnie nawrzeszczy czy coś takiego. Nie chciałam się z nią kłócić, miałam nadzieję, że między nami się już ułoży, jednak niestety los chciał inaczej. Westchnęłam i zamknęłam oczy. Powoli odpływałam do krainy snu...
Nie mam pojęcia, czy spałam długo, czy też nie. Minęło mi to strasznie szybko. Obudziłam się, ponieważ usłyszałam, że ktoś wszedł do sypialni. Otworzyłam oczy i zerknęłam w tamtą stronę. Przetarłam zaspane oczy i zauważyłam Justina, który wolnym krokiem szedł w stronę łóżka.
- Twoja suka bez uczuć musiała tutaj siedzieć i czekać, aż.. - zmrużyłam na niego oczy i podniosłam się do pozycji siedzącej - Co ty robisz?
Chłopak uklęknął przede mną i zaczął mnie głaskać po wewnętrznej stronie ud.
- Kochanie, nie gniewaj się - mruknął i pocałował mnie.
- Boże, przestań! - warknęłam i starałam się od niego oddalić - Jesteś pijany.
Od chłopaka okropnie śmierdziało alkoholem. Westchnęłam i starałam się uspokoić. Moje serce biło nienaturalnie szybko. Właściwie nigdy nie miałam do czynienia z pijanym Justinem, więc nie mam pojęcia do czego jest zdolny.
- Nie jestem pijany - zaprzeczył i zaczął się śmiać.
Po moim ciele przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Chłopak położył dłonie na moich bokach i nachalnie przygwoździł mnie do łóżka. Naparł na mnie całym swoim ciałem i spojrzał mi głęboko w oczy.
- Puszczaj mnie. Chce iść do domu - warknęłam i starałam się mu wyrwać.
- Shh, kochanie - uśmiechnął się zadziornie i zachichotał - Jesteśmy sami. Możemy ten czas miło spędzić.. - jęknął i zaczął ściskać moje uda.
- Proszę cię, przestań - mruknęłam - Jesteś pijany. Jutro będziesz tego żałował, proszę - westchnęłam i zaczęłam się kręcić.
Chłopak mnie nie zrozumiał. Zaczął się o mnie ocierać, co przestraszyło mnie jeszcze bardziej. Zaczęłam kopać nogami we wszystkie możliwe strony. Moje ręce uderzały we wszystko co napotkały, co chłopaka zezłościło jeszcze bardziej.
- Nie radzę - warknął i chwycił mnie za nadgarstki.
- To boli - jęknęłam, a jego uścisk się wzmocnił.
Położył moje ręce po obu stronach mojej głowy i przycisnął je do łóżka. Do bronienia się zostały mi tylko nogi, dlatego ponownie starałam się go gdziekolwiek kopnąć, ale napierał na mnie tak mocno, że nie mogłam się ruszyć.
Bałam się jak nigdy. Nie wierzyłam, że osoba, którą kocham, może mi zrobić coś takiego. On się nigdy tak nie zachowywał. Chciałam, żeby to był tylko pieprzony koszmar, z którego w każdej chwili mogę się obudzić. Jednak prawda była inna. Justin składał nachalnie pocałunki na mojej szyi i co chwilę zasysał i przegryzał moją skórkę. Po moich policzkach niekontrolowanie spływały łzy. Nie potrafiłam się bronić. Był ode mnie silniejszy. Z resztą co by to dało? Gdybym uciekła, pobiegłby za mną... Nie myślałam racjonalnie, ja się po prostu poddałam.
- Nie rób tego - mruknęłam z rezygnacją ostatni raz, jednak chłopak nie zwracał na to uwagi, tylko otarł się o mnie swoim kroczem jeszcze mocniej.
Wspomnienia wracały. Znowu wyobrażałam sobie tą imprezę, na której zrobiono mi taką krzywdę. Nie chciałam znowu być tak potraktowana. Nie chciałam poczuć go w sobie. Nie mogłam czuć się ponownie jak gówno. Nie wytrzymałabym tego.
Do głowy wpadł mi pomysł. Westchnęłam cicho i starałam się uspokoić. Jeśli chciałam, żeby to się udało, musiałam trzymać nerwy na boku. Uśmiechnęłam się zadziornie i mruknęłam:
- W porządku, zrobimy to - przegryzłam wargę - Ale teraz moja kolej, dobrze? Chce się tobą zająć..
Zdziwiło mnie to, że mój głos się nie załamał. Oblizałam usta i patrzyłam na reakcje chłopaka. Był lekko zdezorientowany, ale zaczął mnie powoli puszczać. Odetchnęłam z ulgą i podniosłam się do pozycji siedzącej. Przycisnęłam swoje usta do jego i zaczęłam poruszać nimi w szybkim tempie. Położyłam dłoń na kroczu chłopaka i lekko je ścisnęłam, na co jęknął. Ponownie się uśmiechnęłam i, kiedy chłopak odchylił głowę i czekał na więcej, bez wahania, kopnęłam go z kolana w najbardziej czułe miejsce i i zrzuciłam go z siebie. Wybiegłam z pokoju i szybko zamknęłam się w łazience.
Odetchnęłam z ulgą, jednak kiedy usłyszałam nagłe pukanie do drzwi moje serce znowu zaczęło cholernie szybko bić. Justin próbował się tutaj dostać.
- Otwieraj to, kurwa! - wrzasnął i walnął ręką w drzwi.
Osunęłam się powoli po ścianie, a kiedy moja pupa uderzyła o zimne płytki, zaczęłam cicho szlochać.
- Ja chce do domu - szepnęłam do siebie i schowałam twarz w dłoniach.





Hej! Tak bardzo chcieliście, żeby coś pomiędzy nimi zaszło, a tu takie coś... Ups, jestem wredna.
Jak Wam się podobał rozdział? Jeśli możecie to rozpisujcie się w komentarzach, ponieważ to naprawdę motywuje! xxx
35 komentarzy = następny rozdział
#Klaudia