sobota, 29 listopada 2014

KONKURS ŚWIĄTECZNY

To niestety nie jest nowy rozdział, ale konkurs świąteczny! Mam nadzieję, że weźmiecie w nim udział, bo jeśli będzie naprawdę sporo osób, to postaram się robić częściej takie rzeczy.
A więc do wygrania są kartki świąteczne! Ale nie są one zwykłe, tylko malowane ustami przez ludzi, którzy nie mają rąk.
Aby wziąć udział wystarczy napisać w komentarzu:
1. Jaka sytuacja z tego opowiadania podobała Ci się najbardziej?
2. Dlaczego właśnie ta?
3. Za co lubisz to ff? (mile widziane rozpisanie się)
4.  Podaj swój user z tt, e-mail - cokolwiek, żebym mogła się z Tobą skontaktować w razie wygranej.
Wygrają 2 osoby, których komentarz według mnie będzie najbardziej kreatywny  ♥ 
6 grudnia dodam nowy rozdział (będzie się w nim działo, oj będzie:D) i wyniki.


Zapraszam! #Klaudia
PS Jeśli macie jakieś pytania, to śmiało pytajcie! xxx

sobota, 22 listopada 2014

22. Zawróć.

- Co się stało? - zapytał zmartwiony chłopak.
W myślach wyzywałam się od najgorszych. Sama tego nie rozumiałam, jak mogłam do niego zadzwonić? W ten sposób pokazuje, że nie dam sobie rady bez niego. Nie wiem czy to prawda, czy też nie, ale pewne jest to, że nie chce być nigdzie wywieziona. Postanowiłam, że to już ostatni raz, kiedy proszę go o pomoc. Teraz, to było konieczne, ponieważ wiem, że Justin na pewno poradzi sobie z Jaxonem.
- Jestem teraz u was i.. mam mały problem, bo twój brat zadzwonił po Luke'a, ma tu zaraz przyjechać i mnie.. - przerwał mi.
- Potem mi wszystko wyjaśnisz, już jadę - i się rozłączył.
Bez zastanowienia podeszłam do okna i zaczęłam patrzeć na nadjeżdżające samochody, nie miałam pojęcia za ile przyjedzie, ale w ten sposób czułam się trochę spokojniejsza, przynajmniej nie siedziałam bezczynnie.
Pogoda powoli się psuła, niebo było już ciemne i zbierało się na burzę, to wszystko idealnie pasowało do mojego nastroju. Wytarłam ręce w koszulkę, ponieważ były spocone i ze zdenerwowania przetarłam czoło.
Co mam zrobić jak przyjdzie Jaxon? Zachowywać się normalnie? Udawać, że nic nie wiem? A może kopnąć go tam, gdzie nie dochodzi słońce i uciec? Może lepiej, poczekam na Justina.
Po chwili do pokoju wszedł blondyn, uśmiechał się szeroko, a w rękach trzymał tacę, na której były dwie szklanki z sokiem pomarańczowym. Nie mogę tego wypić, na pewno już tam wrzucił tą tabletkę. Uśmiechnęłam się sztucznie i znowu zaczęłam przeglądać jego płyty DVD.
- Lubisz oglądać filmy, prawda? - zapytałam, nie patrząc na niego.
- Taaak - przeciągnął - Tu masz picie - podszedł do mnie i podał mi szklankę.
- Uh, dzięki - wymamrotałam i chwyciłam napój.
Miałam już mały plan. Nie byłam pewna czy się uda, ale z moją koordynacją, a raczej jej brakiem, na pewno.
Zaczęłam iść wolnym krokiem w stronę łóżka, spoglądnęłam na Jaxona, który bacznie mi się przyglądał. Ręce mi się strasznie trzęsły. Cholernie się go bałam, wcześniej nie rozumiałam dlaczego Justin tak bardzo nie chciał, żebym spotykała się z nim, ale teraz go rozumiem.
Teraz albo nigdy.
Zrobiłam jeszcze jeden krok i niechcącą się potknęłam o plecak, który leżał na ziemi, rozlewając cały sok na podłogę.
- Jezu, przepraszam - wymamrotałam i spoglądnęłam na chłopaka, który zrobił się cały czerwony.
Ups, chyba popsułam Ci plany.
Chwyciłam z biurka chusteczki, kucnęłam i zaczęłam wycierać podłogę.
- Nic się nie stało - uśmiechnął się lekko i przeczesał ręką włosy - Pójdę ci znowu nalać.
- Nie trzeba, nie chce mi się pić - przegryzłam wargę, ciągle wycierając panele.
- Pójdę - powiedział ostro i wyszedł z pokoju.
Świetnie, czyli ma więcej tych tabletek. 
Momentalnie wstałam i podeszłam do okna. Nie widziałam nigdzie auta Justina. W oczach zbierały mi się łzy. Wyobrażałam sobie najgorsze. Co jeśli nie zdąży? A jeśli Luke przyjedzie pierwszy?
Potrząsnęłam głową, żeby pozbyć się tych okropnych myśli i przeczesałam ręką włosy. Nie pozostało mi nic innego jak czekanie. Usiadłam na łóżku i patrzyłam w ścianę.
Po jakichś 5 minutach usłyszałam otwieranie zamka. Mogłam się tylko modlić, żeby to był Justin, a nie Luke. Zacisnęłam palce na pościeli i zamknęłam oczy. Usłyszałam trzask mebli i ciągłe krzyki, jednak nie miałam pewności kto to jest. Podeszłam do drzwi i ..
- Obiecałeś, że już nigdy tego nie zrobisz! Obiecałeś, kurwa! - usłyszałam głos Justina.
Odetchnęłam z ulgą i wyszłam z pokoju. Ubrałam szybko buty i weszłam do kuchni. Jaxon leżał na ziemi i się nie ruszał, a Justin siedział na nim i okładał go pięściami po twarzy. Miał na sobie długie, jeansowe rurki i czarną koszulkę.
- Wystarczy! - wrzasnęłam i podbiegłam do niego.
Chwyciłam go za rękę i zaczęłam go ciągnąć w moją stronę. Po paru sekundach Justin popatrzył na mnie, więc mruknęłam:
- Wystarczy.
Chłopak wstał z brata, otrzepał spodnie i powiedział do Jaxona:
- Należało ci się - pokręcił głową i poszedł do przedpokoju.
Ruszyłam za nim, nie bardzo wiedząc co robić. Łzy spływały mi po policzkach, byłam wdzięczna, że mnie uratował, ale jednak.. co z jego bratem? Przecież go tak nie zostawimy..
- Justin, musimy mu pomóc - wskazałam ręką na leżącego chłopaka.
- Luke tu zaraz będzie, pomoże mu, albo i nie - wzruszył ramionami - Nie mój interes.
- Przecież to twój brat.. - szepnęłam.
- Mama i tak wraca za pół godziny, spokojnie. Nic mu nie będzie - uśmiechnął się lekko i chwycił mnie za rękę.
Wzdrygnęłam się na jego dotyk, ale nic nie powiedziałam. Nie chciałam tak zostawiać Jaxona, ale jednak.. to co chciał mi zrobić było okropne, więc wmawiałam sobie, że Luke mu pomoże. A jeśli nie on, to Pattie.
Ciągle płakałam, bo widok nieprzytomnego chłopaka, naprawdę mną wstrząsnął. Jeśli cokolwiek mu się stanie, będzie to tylko i wyłącznie moja wina.
Justin ciągle trzymał mnie za rękę i szedł w stronę auta. Kiedy znaleźliśmy się przy białym Lamborghini, usłyszałam jak ktoś woła moje imię. Rozglądnęłam się dookoła i zobaczyłam biegnącego Sama w naszą stronę.
Świetnie, jeszcze jego tu brakowało.
- Grace, czekaj! - krzyknął Sanders.
Chłopak miał na sobie trzy czwarte, czarne spodnie i niebieski t-shirt z nadrukiem, na nos założył okulary przeciwsłoneczne, a na lewej ręce zegarek.
- Co jest? - mruknęłam, nie patrząc na niego.
- Czy ty płaczesz przez niego? - zapytał, mierząc wzrokiem Justina.
- Nie, jasne, że nie..
- Do chuja, nie broń go! - krzyknął - Bieber, co jej zrobiłeś? - zwrócił się do blondyna.
- Sam, przestań - pociągnęłam go za rękę - Nie wiesz co się stało, więc się w to nie mieszaj.
- To mi wytłumacz - powiedział, marszcząc czoło.
Pokiwałam przecząco głową i popatrzyłam na Justina, mówiąc:
- Jedźmy.
Blondyn uśmiechnął się lekko i wsiadł, dlatego po chwili zrobiłam to samo.
Sam nie próbował mnie powstrzymać, za co byłam mu naprawdę wdzięczna. Nie ma czasu na tłumaczenie mu co się właśnie stało. Po pierwsze Luke tu może zaraz przyjechać, a po drugie to nie jest jego interes. Wiem, że to mój przyjaciel, ale nie muszę mu o wszystkim mówić, mam prawo mieć swoje sekrety. Tak samo on, też nie chciał mi powiedzieć za co Luke, Jaxon i Justin go pobili. Jeśli on ma tajemnice, ja też mam do nich prawo.
Usiadłam wygodnie na fotelu, zapięłam pas i popatrzyłam na Justina, który przekręcił kluczyk w stacyjce i wjechał na ulicę. Jechaliśmy w kompletnej ciszy. Nie miałam zamiaru zaczynać rozmowy, wiedziałam, że jesteśmy pokłóceni, dlatego chciałam, żeby  zawiózł mnie tylko do domu i zostawił w spokoju. Po jakichś 3 minutach jazdy, zorientowałam się, że jeśli chce mnie zawieść do domu, musi skręcić w lewo, ale skręcił w prawo, co oznacza, że jedziemy do jego domu.
Jezu, nie.
- Justin, mój dom jest taaaam - wskazałam palcem za siebie.
- Wiem - wzruszył ramionami i wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów.
- Zawróć - powiedziałam ostro.
Nie miałam zamiaru jechać do niego, nie chciałam. Już wolałam pogadać z mamą i ją przeprosić, ale nie chce niczego wyjaśniać Justinowi.
- Nie - odpowiedział spokojnie i zapalił papierosa - Mamy do pogadania - mruknął i mocno się zaciągnął - A tak w ogóle mówiłem ci, że masz się nie zbliżać do Jaxona! Dlaczego ty mnie nigdy nie słuchasz? Po co z nim szłaś?
Nie wiedziałam co powiedzieć, dlatego mruknęłam cicho:
- Przepraszam.
Westchnęłam i zaczęłam wpatrywać się w szybę. Jechaliśmy po prostej drodze, a na około był las. Niebo miało naprawdę ciemny kolor i powoli zaczynało siąpić. Kiedy znaleźliśmy się pod jego domem, niechętnie wyszłam z domu i zaczęłam za nim iść. Otworzył mi drzwi na co mruknęłam ciche 'dziękuje' i weszłam. Ściągnęłam buty i podeszłam do salonu. Nie bardzo wiedziałam jak się zachować, kiedy ostatnio tutaj byłam, wszystko miało się świetnie. Z nami było w porządku. Ale trochę się pozmieniało. Kiedy Justin również ściągnął buty, stanął naprzeciwko mnie i zaczął mi się przyglądać.
- Nie wiem po co mnie tu przywiozłeś, nie mam zamiaru z tobą rozmawiać. Wszystko jest już wyjaśnione - wzruszyłam ramionami - Dlatego odwieź mnie do domu - syknęłam.
- Nie mam zamiaru - zaśmiał się i poszedł do kuchni.
Obserwowałam każdy jego ruch, otworzył półkę i wyciągnął z niej szklankę, po czym nalał do niej wody i zrobił duży łyk, patrząc na mnie.
- Justin, masz mnie odwieźć do domu! - krzyknęłam.
- Nie, kochanie - uśmiechnął się szeroko - Dopóki sobie wszystkiego nie wyjaśnimy, nie wrócisz do domu.
- Już mówiłam, mamy wszystko wyjaśnione! Kurwa, jeśli mnie nie odwieziesz to sama wrócę - zacisnęłam usta w cienką linię, czekając na odpowiedź.
- Nie - pokiwał przecząco głową - Po pierwsze drzwi są zamknięte, a ja mam klucze - pokazał ręką na swoją kieszeń - A po drugie dzisiaj śpisz u mnie.
- Słucham?! - krzyknęłam.
Nienawidziłam tego, kiedy był tak cholernie pewny siebie. To było tak denerwujące.
- To co? - oblizał powoli usta - Porozmawiamy na spokojnie czy będziesz ciągle krzyczeć?
Prychnęłam i pobiegłam po schodach na górę. Weszłam do gościnnego pokoju, wyciągnęłam telefon, rzucając go na podłogę i położyłam się na łóżku. Nie miałam zamiaru go słuchać. Mam dość jego bezczelnej postawy i pewnego siebie uśmiechu. To jest strasznie irytujące. Myśli, że może wszystko.
Podeszłam do okna, patrząc czy mogłabym nim wyjść, ale niestety, jest za wysoko. Nie mam zamiaru złamać sobie nogi czy coś takiego, już wolę tu zostać i poczekać, aż mnie wypuści. W końcu nie może mnie tu trzymać do końca życia, nie?
Podniosłam telefon z podłogi i zaczęłam pisać sms-a do Alex:
Grace:
Przepraszam, plany odwołane. Jestem zajęta.
Pokręciłam ze zdenerwowania głową. Odpowiedź przyszła po minucie.
Alex:
Coś się stało?
Kłamać czy mówić prawdę? Nie chce żeby się martwiła..
Grace:
Pokłóciłam się z mamą i dzisiaj mnie nigdzie nie wypuści.
Alex:
To ją przeproś i przychodź..
Uśmiechnęłam się lekko i wystukałam odpowiedź:
Grace:
Wiesz, że tego nie zrobię
Alex:
No okay, w takim razie widzimy się kiedy indziej..
Grace:
Jasne.
Nienawidziłam kłamać, ale nie miałam innego wyboru. Nie mogę jej powiedzieć, że Justin nie chce mnie wypuścić z domu. To brzmi zbyt dziwnie.
Położyłam się na brzuchu i zaczęłam przeglądać zdjęcia na komórce, co chwilę zerkając na okno. Na dworze szalała burza, właściwie uwielbiałam taką pogodę, ale tylko wtedy, kiedy mam się do kogoś przytulić. Inaczej się po prostu boję. Po jakiejś godzinie leżenia, usłyszałam pukanie do drzwi.
- Nie wchodź - warknęłam.
Wiem, że to niekulturalne, bo tak właściwie ten pokój należy do niego, ale kiedy jestem zła, nie panuje nad tym co robię.
Chłopak powolnym krokiem szedł w stronę łóżka, po chwili materac ugiął się pod jego ciężarem, dlatego westchnęłam i zablokowałam telefon.
- Już się uspokoiłaś? - zapytał cicho.
- Jestem zawsze spokojna - syknęłam, patrząc mu w oczy.
- Wychodzę - mruknął - Wrócę za jakieś 2, 3 godziny. Ale najpierw chce ci coś powiedzieć, mogę? - uśmiechnął się lekko.
- Słucham? - kiwnęłam głową, na znak, że może mówić.
- Chce żebyś wiedziała, że jest różnica pomiędzy spaniem z kimś, a spaniem u kogoś - oblizał powoli dolną wargę - Tylko tyle.
Westchnął i wyszedł z pokoju. Siedziałam oniemiała na łóżko, patrząc w jeden punkt i próbując przetworzyć to co właśnie mi powiedział. Moje myśli były mieszane. Czy on właśnie powiedział, że nie spał z Camilą? Tylko ona u niego nocowała i nie robili nic nieprzyzwoitego? Nie rozumiem. W takim razie, dlaczego nie powiedział mi tego zaraz na początku? Hmm.. no może dlatego, że nie pozwoliłam mu dojść do słowa. A co jeśli kłamie? Przecież każdy może tak powiedzieć, a tak naprawdę zrobić co innego. Ale wtedy przypomniała mi się nasza ostatnia rozmowa:
- Przecież to twoja wina! To ty się z nią przespałeś, nie ja!
- Nie zrobiłem tego..

Wtedy zaprzeczył, a ja mu znowu przerwałam. Ugh, jestem głupia.
 - Czy Camila spędziła u ciebie noc? (...)
- Tak.
Ale odpowiedział, że spędziła u niego noc.. przecież spanie z kimś, a spędzenie u kogoś nocy to zupełnie dwie inne rzeczy. Jezu, czyli teraz wychodzi na to, że to ja muszę go przeprosić? Dlaczego nie pozwoliłam mu tego wszystkiego wytłumaczyć? Dlaczego zawsze muszę być tak cholernie uparta?
Momentalnie schowałam telefon do kieszeni i pobiegłam na dół. Rozglądnęłam się po salonie i kuchni, ale nikogo nie było. Podeszłam do drzwi wyjściowych i zobaczyłam przez małe okienka w drzwiach, że nie ma auta Justina. Czyli już pojechał. Nawet nie spytałam gdzie, ale właściwie można się tego domyśleć. Sprawy z Lukiem.. albo chce sprawdzić co u Jaxona. Chyba, że jedzie do Camili i... Boże, przestań! On nic z nią nie zrobił, muszę mu uwierzyć. Chce mu uwierzyć. Pobiegłam do pokoju i znowu położyłam się na łóżku, zobaczyłam na ekran telefonu, który pokazywał, że jest 20:30. Bieber wraca za jakieś 2, 3 godziny. Na pewno teraz nie zasnę. Postanowiłam, że pójdę się umyć, żeby zabić jakoś czas.
Poszłam do łazienki i zamknęłam drzwi na klucz. Wiem, że jestem sama w domu, ale jednak.. wolę mieć pełną prywatność. Odkręciłam kurek z gorącą wodą i zrzuciłam z siebie ubrania. Patrzyłam jak woda nalewa się do wanny i momentalnie uśmiechnęłam się na ten widok. Zawsze marzyłam o tym, żeby mieć wannę, ale jak na złość i w moim rodzinnym domu i tutaj mamy prysznic. Umyłam zęby Justina szczoteczką i zmyłam makijaż wodą. Kiedy wanna była już pełna, włożyłam mały palec u stopy, sprawdzając temperaturę wody.
Idealna. 
Usiadłam i zaczęłam się relaksować. Po jakichś 15 minutach leżenia, postanowiłam się umyć. Zaczęłam się rozglądać, ale nie było tu żadnego mydła ani żelu Jazzy czy jego mamy. Cóż, tak myślałam, dlatego chwyciłam męski żel i zaczęłam wsmarowywać go w swoje ciało. Nie chce nic mówić, ale pachniałam jak Justin, czyli cudownie. Za każdym razem kiedy nalewałam go sobie na rękę wdychałam ten niesamowity zapach. Potem opłukana, wyszłam z wanny i owinęłam się zielonym ręcznikiem, który wisiał na kaloryferze. Wypuściłam wodę z wanny i już chciałam się ubrać w swoją pidżamę, której.. tak, nie mam. Ugh, zapomniałam, że nie mam się w co ubrać. Nie mam zamiaru ubierać swoich brudnych, spoconych ciuchów. Westchnęłam i ruszyłam do pokoju Justina. Otworzyłam szafę i wyciągnęłam z niej biały t-shirt oraz koszykarskie spodenki. Właściwie, mogłabym pożyczyć od niego bokserki, ale.. bez przesady. Nawet nie wiem czy jesteśmy pogodzeni czy też nie. Zrzuciłam z siebie ręcznik i ubrałam jego ciuchy. Potem poszłam do gościnnego pokoju i powiesiłam ręcznik na kaloryferze, żeby zaczął schnąć. Położyłam się na łóżku, owinęłam kołdrą i wzięłam telefon, wchodząc na Instagrama. Już naprawdę nie miałam co robić, dlatego znowu zaczęłam przeglądać stare zdjęcia z Turcji, które wysłała mi kiedyś Nicki. Z nudów dodałam jedno:


Zrobiła mi je moja siostra. Właśnie, Nicki. Miała mi wysłać list, ciekawe czy jeszcze o tym pamięta. Pewnie nie. Westchnęłam i weszłam na Twittera. W sumie próbowałam zasnąć, ale nie potrafiłam. Ciągle patrzyłam na błyskawicę za oknem i marzyłam tylko o tym, żeby przytulić się do kogoś. Kogokolwiek. Owinęłam się mocniej kołdrą, żeby dało mi to w pewien sposób bezpieczeństwo i przeczesałam ręką włosy, wdychając zapach ubrań Justina. Po dwóch godzinach siedzenia na portalach społecznościowych, poszłam na dół do kuchni, żeby się napić. Wyciągnęłam szklankę z półki i nalałam sobie wody. Kiedy wypiłam, włożyłam ją do zmywarki i oparłam się o blat wysepki kuchennej. Po chwili usłyszałam szum otwierania drzwi, dlatego bez zastanowienia pobiegłam do gościnnego pokoju i położyłam się na łóżku, w nadziei, że Justin pójdzie spać do swojego pokoju, a mnie nie będzie budził, dlatego ponownie weszłam na telefon, popatrzyłam na zegarek, który pokazywał 23:25. Długo go nie było, jestem ciekawa gdzie był, ale jutro go o to zapytam. Po chwili usłyszałam, że drzwi do gościnnego pokoju się otwierają.
Świetnie.
Momentalnie zablokowałam telefon i zamknęłam oczy, udając, że śpię.
- Wiem, że nie śpisz - chłopak się zaśmiał.
Westchnęłam i podniosłam się do pozycji siedzącej. Chłopak był cały mokry, ale widocznie nie przeszkadzało mu to, ponieważ usiadł naprzeciwko mnie i przeczesał ręką włosy.
- Dalej się gniewasz? - mruknął cicho.
- Jeśli to co powiedziałeś jest prawdą, to nie.. - odpowiedziałam, przegryzając wargę.
- To jest prawda, przysięgam - westchnął - Camila kłamała, nic pomiędzy nami nie ma. Uwierz mi.
- Wierzę - oblizałam powoli usta i przypatrywałam się mu.
- No w końcu - podszedł do mnie na kolanach - Tęskniłem za tobą, kochanie.
W moim brzuchu poczułam przyjemne ukłucie i szeroko się uśmiechnęłam.
- Ja też za tobą tęskniłam - przegryzłam dolną wargę.
- Wiem - wzruszył ramionami.
Prychnęłam i się cicho zaśmiałam, a kiedy Justin chciał się do mnie przytulić, krzyknęłam:
- Jesteś cały mokry!
- Jeśli chcesz, ty też zaraz możesz być mokra - poruszył sugestywnie brwiami.
Poczułam, że moje policzki się zaczerwieniły na jego dwuznaczne słowa, dlatego westchnęłam i pokręciłam z zażenowania głową.
Chłopak otarł się swoim nosem o mój i namiętnie mnie pocałował. Pociągnęłam go za jego mokre włosy, żeby był bliżej mnie, a kiedy położył się na mnie, zmarszczył brwi i chwycił kawałek koszulki, którą miałam na sobie.
- Dobry t-shirt - mruknął - Pozwoliłem ci? - zapytał, uśmiechając się.
- Cóż.. - wymamrotałam i zaczęłam się zastanawiać co powiedzieć.
Justin pociągnął kołdrę, żeby sprawdzić co mam na sobie i cicho się zaśmiał, widząc, że mam jego spodenki.
- Wiesz, że to moje ubrania, więc bez żadnych skrupułów mogę je ściągnąć - powiedział, głaszcząc mnie po ramieniu.
- Nie możesz - pokręciłam głową - Bo teraz ja je mam na sobie.
- I właśnie o to chodzi.
- Wysusz się - odparłam, dotykając jego mokrego t-shirtu.
- Dobrze, w takim razie zaraz wracam - mruknął mi do ucha - A tak przy okazji.. dodałaś seksowne zdjęcie na Instagrama, księżniczko. Uwielbiam twoje ciało.
Blondyn wyszedł z pokoju, a ja zaczęłam czuć się naprawdę dobrze. Kiedyś zawstydziłabym się na te słowa, ale teraz.. sprawiały mi przyjemność. Cieszyłam się, że podobam się Justinowi. Po chwili usłyszałam szum wody, który dobiegał z dołu, co oznacza, że bierze prysznic. Włożyłam telefon do kieszonki spodenek, a po 10 minutach, do pokoju wszedł Justin w czarnych bokserkach w białe gwiazdeczki.
- Jestem cholernie zmęczony - mruknął i potarł swoje czoło.
- W takim razie idź spać - uśmiechnęłam się - Dobranoc - i obróciłam się na drugi bok, próbując zasnąć.
Po chwili poczułam, że ktoś wyciąga mnie spod kołdry..
- Co ty robisz? - krzyknęłam, śmiejąc się.
- Jaja sobie ze mnie robisz? - zapytał, przerzucając mnie sobie przez ramię - Idziemy do mojego pokoju. Spać. Razem - powiedział każde słowo bardzo powoli.
Kiedy wszedł do swojego pokoju, rzucił mnie na łóżko i położył się obok mnie. Wsunęłam się pod kołdrę i położyłam się po lewej stronie łóżka, Justin zrobił to samo, a w chwili, kiedy się do mnie przybliżył, ja się lekko oddaliłam. Nie miałam pojęcia, czy między nami jest już wszystko okay. Czy nie ma do mnie żalu, że nie pozwoliłam mu dojść do słowa?
- Zaraz spadniesz, jak będziesz się tak ode mnie odsuwać - mruknął mi do ucha.
Po chwili poczułam jak owija wokół mnie swoje silne ramiona i przyciąga do swojego ciała. Moje serce biło maksymalnie szybko, ale jak widać, Justin w ogóle się nie stresował, przytulił się do mnie jeszcze mocniej i szepnął:
- Dobranoc, kochanie.
- Dobranoc - powiedziałam cicho i zaczęłam zasypiać, czując jego łaskoczący oddech na mojej szyi.

Obudziłam się przez promyki słońca wpadające do pokoju. Niechętnie otworzyłam oczy i już miałam przytulić się do Justina, kiedy zobaczyłam, że go nie ma. Popatrzyłam na godzinę na telefonie. Wskazywał 10:07. Westchnęłam i wyszłam z łóżka, kierując się w stronę drzwi. Przeszłam przez korytarz, zaglądając do każdego pokoju, ale niestety. Nigdzie nie było Justina. Zeszłam na dół, ale tu również go nie było, dlatego włożyłam na stopy trampki i wyszłam przed dom.
Słońce zaczęło mnie razić w oczy, a ciepły wiatr otulił moje ciało. Po wczorajszej burzy nie było ani śladu.
Bieber stał w samych trzy czwartych, podartych jeansach i niebieskich adidasach. Mył swój samochód.
- Hej! - krzyknęłam, a kiedy zwrócił na mnie swoją uwagę, pomachałam mu.
Justin rzucił żółtą gąbkę na ziemię i podszedł do mnie. Stanął naprzeciwko mnie i przycisnął swoje usta do moich. Kiedy się ode mnie oderwał, żeby zaczerpnąć powietrza, zapytałam:
- Czemu mnie nie obudziłeś?
- Bo spałaś - uśmiechnął się szyderczo w moim kierunku.
Zaśmiałam się cicho, a chłopak po chwili dodał:
- Chciałem zdążyć umyć samochód, zanim wstaniesz - westchnął.
- I zdążyłeś? - uśmiechnęłam się lekko.
- Nie do końca...
- Mogę iść zrobić śniadanie, jeśli chcesz - przeczesałam ręką włosy, czekając na odpowiedź.
- Nie chce cię wykorzystywać - wysunął swoją dolną wargę w smutku - Ale zrób.
Pokręciłam głową z rozbawieniem i weszłam do domu. Ściągnęłam trampki i poszłam do łazienki. Zrobiłam koka na czubku głowy i zaczęłam szczotkować swoje zęby, znowu szczoteczką Justina. Ruszyłam szybkim krokiem do kuchni, właściwie nie bardzo wiedziałam, gdzie co jest, dlatego zaglądałam do każdej napotkanej półki. Kiedy miałam już wszystkie potrzebne składniki zaczęłam robić omlety. Uśmiechałam się jak głupia. Cholernie się cieszyłam, że jestem już pogodzona z Justinem, naprawdę mi go brakowało. Kiedy smażyłam już ostatniego omleta, Bieber wszedł do domu. Jak poszedł umyć ręce, nakryłam do stołu i położyłam tam jedzenie. Nalałam soku do dwóch szklanek i również postawiłam je na blacie. Gdy chłopak do mnie przyszedł, cmoknął mnie w czubek głowy i mruknął:
- Chce mieć takie śniadania codziennie.
- Chcieć zawsze możesz, a czy je dostaniesz, to inna sprawa - odpowiedziałam i usiadłam.
Kiedy Justin również usiadł, zaczęliśmy jeść w miłej ciszy śniadanie.
- To jest naprawdę dobre - powiedział z pełnymi ustami.
- Wiem, przecież - zaśmiałam się cicho.
- A tak w ogóle.. dzwoniła twoja mama - powiedział.
- Co?! - krzyknęłam zdziwiona - Jak to dzwoniła?
- Na twój telefon i um.. odebrałem.
- Przepraszam, co? - otworzyłam buzię w zdziwieniu - Po co?
- Bo ta komórka nie przestawała wibrować, a nie chciałem, żebyś się obudziła - mruknął.
- To trzeba było ją wyłączyć - syknęłam - No nic, co mówiła?
- Była trochę zdziwiona, że odebrałem..
- A dziwisz się? - oblizałam powoli usta - Nic jej nie mówiłam, że wychodzę.. a zwłaszcza do chłopaka.
- Ale nic się takiego nie stało, bo chyba wzięła mnie za kogoś innego.. - zmarszczył czoło.
- To znaczy..?
Nie bardzo rozumiałam co ma na myśli.
- No bo powiedziałem jej, że jestem twoim przyjacielem i wtedy zaczęła mówić: "Jest u Sama, dzięki Bogu, a ja tak się martwiłam", chciałem zaprzeczyć, ale się rozłączyła.
- Um.. jasne, potem jej powiem, że byłam u ciebie - uśmiechnęłam się lekko.
- Na pewno? - chciał się upewnić.
- No tak - wzruszyłam ramionami i zrobiłam duży łyk soku.
W sumie nie powiem jej, że byłam u Justina. Dobrze wiem, jakby zareagowała, dlatego.. lepiej potwierdzić, że byłam u Sama. Wtedy nie dostanę żadnej kary ani ochrzanu.
- Właściwie musimy się kiedyś przejść do Michaela - powiedziałam, patrząc na niego.
- Po co? - podniósł wyżej swoją lewą brew w pytaniu.
- Musimy go nastraszyć! - krzyknęłam poważnie.
- Co?
Justin zaczął się śmiać, ale to była poważna sprawa, dlatego bez zastanowienia szturchnęłam go łokciem w brzuch.
- Przestań, mówię serio. Nie mówię, że musi wrócić do Nicki, ale ma ją chociaż przeprosić - mruknęłam - Wiesz dobrze, że zachował się jak dupek..
- Wiem, kochanie, ale nie mieszaj się w to. To są sprawy pomiędzy nim, a Nicki. Nie sądzę, że potrzebują osoby trzeciej.
- Justin, on ją musi przeprosić - podkreśliłam słowo 'musi'.
- Jak chcesz - wzruszył ramionami - W takim razie pomogę ci.
- Dziękuje - kiwnęłam głową i cmoknęłam go w policzek.

***
- Naprawdę musisz już iść? - mruknął Justin. ubierając buty.
- Tak, byłam u ciebie naprawdę długo - uśmiechnęłam się i schowałam telefon do kieszeni.
- Możesz zostać jeszcze dłużej - wzruszył ramionami, dźgając mnie w brzuch.
- Justin, nie. Wiesz, że muszę pogadać z mamą i wszystko wyjaśnić..
- No dobra, ale musimy jeszcze na chwilę pojechać do mojego starego mieszkania, okay?
- Jasne - zgodziłam się i wyszłam z domu, kierując się w stronę auta.
Kiedy stanęłam przed drzwiami pojazdu, Justin mi je otworzył, uśmiechnęłam, i weszłam do niego, pytając:
- Chcesz być dżentelmenem czy znowu się boisz, że zamknę za mocno drzwi?
- To i to - odparł i szeroko się uśmiechnął.
Kiedy usiadł obok mnie, włożył kluczyk do stacyjki i wyjechał na ulicę.
- Po co wczoraj wyszedłeś? - zapytałam cicho, patrząc przesz szybę.
- Musiałem załatwić parę spraw.. - mruknął i skręcił w lewo.
- To znaczy? - dopytywałam.
- Kochanie, nie martw się, chciałem tylko pogadać z paroma osobami - wzruszył ramionami.
- Justin, ale nie zrobiłeś czegoś co.. mogłoby zagrażać komukolwiek z ludzi, którzy nie przepadają za mną? - zapytałam - Nie chce żebyś miał przeze mnie problemy..
- Czy ty siebie słyszysz? - poprawił się na siedzeniu - To ty masz przeze mnie problemy, a nie na odwrót. Ale spokojnie, nikomu nic nie zagraża.
- Mam nadzieję, że nie kłamiesz - mruknęłam.
- Nie kłamię - odparł i włączył radio, co oznaczało, że nie ma ochoty na rozmowę, dlatego westchnęłam i zaczęłam nucić piosenkę, którą właśnie puszczono.
Kiedy znaleźliśmy się pod jego blokiem, zaparkował na małym parkingu i odpiął pas.
- Zaraz wrócę - powiedział.
- Dobrze - kiwnęłam głową i wyciągnęłam telefon.
Gdy wyszedł z auta, weszłam na Instagrama i momentalnie się uśmiechnęłam, kiedy przeczytałam komentarz pod moim ostatnim zdjęciem. Dodał go Justin, pisząc 'moja księżniczka ♥'. Momentalnie zrobiło mi się ciepło na sercu i już miałam odpisać, kiedy zobaczyłam, że przed blokiem stoi Sam. Chciałam do niego podejść i pogadać, ale jak zobaczyłam, że stoi tam z nią, moje serce automatycznie zaczęło szybciej bić. Stali obok siebie i rozmawiali, po chwili dziewczyna uścisnęła mu dłoń, a on kiwnął głową. Wyglądali jakby.. zawarli jakąś umowę czy coś takiego? Wiedziałam, że Camila oznacza same kłopoty, dlatego postanowiłam, że muszę się dowiedzieć o co chodzi i dlaczego rozmawiała z moim najlepszym przyjacielem.



Siemaneczko! Omg dziękuje za 50,000 wyświetleń! Awwww dla mnie to cholernie dużo znaczy ♥
Chciałam żeby ten rozdział był dłuższy od poprzedniego, ponieważ wiele osób narzekało, że jest za krótki, dlatego proszę bardzo :D Jak Wam się podoba?
Jeśli to przeczytałaś, skomentuj!
A jeśli chcesz być informowana, to zapraszam do zakładki INFORMOWANI.
35 komentarzy = kolejny rozdział.
Dziękuje za tyle komentarzy pod ostatnim rozdziałem! To mnie zmotywowało i napisałam szybciej rozdział, bo w sumie miał być jutro.
Do następnego!
#Klaudia 

sobota, 15 listopada 2014

21. Kiedyś byłaś dla mnie ważna.

- Kurwa, zaczekaj! - krzyknął Justin, wybiegając za mną ze sklepu.
Nie potrafiłam tam dłużej stać, łzy mimowolnie cisnęły mi się do oczu. Nie mogłam zrozumieć jednego. Skoro wrócił do niej, to po co marnuje swój czas na spotykanie się ze mną? Camila miała wzrok mówiący wszystko, dosłownie wszystko. Była z siebie dumna, wróciła do Justina, a przecież o to jej właśnie chodziło.
Było już ciemno, a wiatr rozwiewał moje włosy, szłam szybkim krokiem przez parking, chciałam jak najszybciej znaleźć się w moim domu. Byłam tak cholernie zła. Nie tylko na Justina, ale i na siebie. Coś ze mną musi być nie tak, że zostawił mnie właśnie dla niej. Każdy z nich wszystkich mnie okłamuje i ośmiesza, właśnie dlatego staram się nie ufać ludziom. Ale.. jednak Justinowi zaufałam. Myślałam, że był inny, ale skoro spędził z nią noc, to chyba wszystko wyjaśnione, prawda?
- Zatrzymaj się! - usłyszałam jego wołanie, a po chwili chwycił mnie mocno za nadgarstek i obrócił w swoją stronę.
Serce biło mi niemiłosiernie szybko, a do oczu napływały łzy. Miałam ochotę się rozpłakać. Tu i teraz. Ale wiedziałam, że nie mogę dać mu tej satysfakcji. Nie tym razem. Będę silna.
- Możesz na mnie nie krzyczeć? - spojrzałam na niego i starałam się wyrwać z jego uścisku, ale na marne.
- To się zatrzymaj - odpowiedział już trochę spokojniej.
Westchnęłam i stanęłam w miejscu, bacznie mu się przyglądając.
- Więc? - mruknęłam.
Chciałam mieć to za sobą, tą durną rozmowę z udawanymi wyjaśnieniami. Wiedziałam, że teraz układa sobie w głowie jakąś historię, w którą mam uwierzyć. Tylko po co, skoro jest z Camilą? Dlaczego gra na dwa fronty? Nienawidzę takich osób, są po prostu fałszywe.
- Dlaczego jej wierzysz? - zmarszczył czoło - Dlaczego chcesz zepsuć to wszystko co jest pomiędzy nami?
Mówił to tak spokojnie, że miałam ochotę wybuchnąć. W tej chwili wszystko doprowadzało mnie do szału. Jak może teraz zwalać całą winę na mnie? Przecież to on mnie zdradził, co ja jestem winna?
- Ja chce zepsuć? - powtórzyłam, nie dowierzając jego słowom - Przecież to twoja wina! To ty się z nią przespałeś, nie ja!
- Nie zrobiłem tego.. - zaczął, ale mu przerwałam.
- Ona mówi co innego, dlaczego miałaby kłamać?! - krzyknęłam i z nerwów przeczesałam ręką włosy.
- Właśnie dlatego.. chce nas skłócić, nie widzisz tego? I jak na razie dobrze jej to wychodzi - pokręcił głową.
- Justin.. jedno pytanie i kończymy tą rozmowę - syknęłam - Czy Camila spędziła u ciebie noc?
- Grace.. czy to ważne.. ja.. - zaczął.
- Tak czy nie? - warknęłam.
Chciałam mieć jasność. Jako odpowiedzi potrzebowałam tylko jednego słowa. Tak lub nie. Tylko tyle.
- Tak - odpowiedział, nie patrząc mi w oczy.
- Jasne, tylko tyle chciałam wiedzieć - mruknęłam i poczułam, że łzy znowu napływają mi do oczu, dlatego bez zastanowienia zaczęłam biegnąć w stronę domu.
Chciałam być daleko od niego. To było za dużo. Osoba, której zaufałam, skrzywdziła mnie. Nawet on. Chłopak, do którego powoli zaczynałam coś czuć.
Usłyszałam jego wołanie, ale nie obróciłam się. Biegłam najszybciej jak mogłam, nie patrząc na nikogo. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu.
Po paru minutach, spocona i zmachana, znalazłam się pod moją furtką. Ruszyłam w stronę drzwi i wyciągnęłam klucz z tylnej kieszeni spodni, po czym włożyłam go do zamka, przekręciłam i weszłam do przedpokoju. Ściągnęłam buty i zaczęłam biec w stronę schodów, ale zatrzymał mnie głos mojej mamy.
- Już wróciłaś? - zapytała z uśmiechem.
Takie pytania dobijają mnie jeszcze bardziej. Skoro mnie widzi to chyba wiadome, że wróciłam.
- Tak - uśmiechnęłam się sztucznie.
- Jak było? Co tam u Alex? - oparła się o framugę drzwi i spoglądała co chwilę na mnie - Wszystko w porządku? Wyglądasz jakbyś płakała.. - zmarszczyła czoło.
- Biegłam. Dlatego jestem taka czerwona - wytłumaczyłam cicho - Mogę już iść?
- Grace, kochanie.. możemy w końcu porozmawiać jak matka z córką? Musimy zacząć spędzać więcej czasu ze sobą. To nam dobrze zrobi.
- Teraz? A co z ostatnimi latami, kiedy cię potrzebowałam?! - wrzasnęłam na cały dom.
Miałam wszystkiego dosyć. Nie chciałam z nikim gadać, a moja mama jak zwykle ma ochotę na rozmowę w najlepszym momencie.
- Przestań się tak do mnie odzywać - zacisnęła usta w cienką linię i podeszła bliżej mnie.
Wiedziałam, że jutro będę żałować tych słów, ale nie panowałam nad tym. Złość buzowała w całym moim ciele.
- Kiedyś byłaś dla mnie ważna. Teraz nie jesteś mi już potrzebna, jestem prawie dorosła! Zrozum to, nie potrzebuję pieprzonych rozmów z mamusią - syknęłam - Zawsze mnie wkur.. wkurzasz swoim gadaniem. Więc daj mi święty spokój! - warknęłam i pobiegłam do swojego pokoju.
Wchodząc do swojego pokoju, trzasnęłam drzwiami. Opadłam bezwładnie na łóżku i wyciągnęłam telefon z kieszeni. Miałam 3 nieodebrane połączenia od Justina. Ale dla mnie już wszystko było jasne. Jeśli jeden raz kogoś zdradzisz, zrobisz to drugi. Nie wolno ufać fałszywym ludziom. Chociaż myślałam, że Bieber jest inny, ale jak zwykle się pomyliłam. Nie mam szczęścia do ludzi. Z łzami na policzkach i tymi właśnie myślami, zasnęłam.

Obudziłam się przed 10:00, na dole nie słyszałam żadnych odgłosów, co oznaczało, że moja mama i Ted są w pracy. Byłam wdzięczna, ponieważ naprawdę nie chciałam z nią rozmawiać. I od razu mówię, wiem, że przesadziłam, ale to była czysta prawda. Wtedy.. po gwałcie.. potrzebowałam wsparcia, pomocy. Właśnie od mamy, chciałam żeby była przy mnie. Potrzebowałam pocieszenia, jednak tak się nie stało. Zostałam sama ze swoim problemem. A teraz, kiedy jest już wszystko okay, kiedy powoli zapominam o wszystkim, ona nagle chce mi pomóc. Wiem, że chce dobrze, ale ja naprawdę nie potrzebuje jej wsparcia. Poradziłam sobie sama. Właściwie to dobrze, bo dzięki temu jestem o wiele silniejsza i samodzielniejsza. Nawet w tych złych chwilach, trzeba znaleźć pozytywne cechy. To podstawa, żeby być szczęśliwym.
Poprawiłam na stopach puchowe skarpetki i poszłam do łazienki, przemyłam twarz zimną wodą i umyłam zęby. Potem zeszłam na dół i ruszyłam szybkim krokiem do kuchni. Zrobiłam sobie kanapki, zaparzyłam herbatę z cytryną i usiadłam na sofie w salonie, aby zjeść śniadanie. Z nudów włączyłam telewizor i przełączyłam na pierwszy, lepszy program. Po jakichś 10 minutach bezsensownego wpatrywania się w tv, zadzwonił mój telefon. Niechętnie wstałam i pobiegłam do swojego pokoju. Komórka leżała na łóżku, więc chwyciłam ją i przejechałam kciukiem po ekranie. Dzwoniła Alex.
- Hej - mruknęłam i oparłam się o łóżko.
- Cześć - usłyszałam jej głos - Co tam? Zayn mi opowiedział o Samie i o Luke'u, który chciał cię skrzywdzić. Podobno rozmawiał z Justinem i on mu powiedział, że sytuacja jest opanowana. Grace, czy to prawda? W ogóle o co chodzi? - jej głos był pełen zdziwienia.
- Nie mogę ci tego wytłumaczyć - pokręciłam głową i przetarłam twarz ręką.
- Dlaczego? - zapytała lekko zirytowana.
- Bo sama tego nie rozumiem - odparłam i westchnęłam - Nie mam pojęcia o co w tym wszystkim chodzi..
- Możemy się spotkać? - zaproponowała.
- Jasne, czemu nie - mimowolnie się uśmiechnęłam - Może razem wpadniemy na jakiś pomysł.
- No właśnie - odparła - To bądź u mnie wieczorem, okay? Bo muszę iść jeszcze z babcią na zakupy, a potem jedziemy do mojej dalszej cioci..
- Pewnie, w takim razie do zobaczenia.
Kliknęłam na czerwoną słuchawkę i rzuciłam telefon na łóżko. Pobiegłam na dół i wygodnie położyłam się na kanapie. Ciągle myślałam o Justinie. Nie chciałam tego robić.. ale nie potrafiłam przestać. Zastanawiałam się czy kiedykolwiek coś do mnie czuł? A może to była tylko gra? Nie wiem czemu, ale miałam nadzieję, że wróci do mnie i powie, że to było tylko jedno, wielkie nieporozumienie. Chciałam, żeby tak było. On był pierwszym, któremu wszystko opowiedziałam.. wszystko, dosłownie wszystko. Nie mogę pozwolić, żeby komukolwiek innemu zdradził moje sekrety. W pewnym sensie bałam się, że opowie całą moją historię tej suce. A Camila ogłosi to już wszystkim.. bałam się, najwyraźniej w świecie się bałam. Byłam pewna, że ona jest do tego zdolna, ale Justin..? Czy byłby w stanie mi to zrobić? Dobrze wiedział jak bardzo mu zaufałam. Nie może tego wykorzystać przeciwko mnie. Wie, że wtedy byłabym skończona.. a co jeśli ta wiadomość jakimś cudem doszłaby do mojej matki? Do Alex? Do Zayna? Do Sama? Wszyscy by się o tym dowiedzieli.. o mój Boże, nie! Nawet nie chce wiedzieć, jakby się wtedy zachowywali. Byłoby im mnie żal, traktowaliby mnie jak kogoś gorszego.. jakbym była chora. To byłaby troska spowodowana żalem. Nie chce czegoś takiego, nie. Jeśli Justin to komukolwiek powie, nie wytrzymam. Wtedy nie zaufam już nikomu, do końca życia. Jestem tego pewna.. dlatego mam nadzieję, że tego nie zrobi. Wie, że mi na nim zależy. On nie może mi tego zrobić, nie może.. Bo wtedy byłabym skończona.

***
Zegar pokazywał 16:07, więc postanowiłam zacząć się już zbierać. Wiedziałam, że to jeszcze za wcześnie, ale nie chciałam się spotkać z mamą, byłoby to bardzo niezręczne, dlatego jak na razie chce omijać tą rozmowę. Chociaż prędzej czy później i tak będę musiała z nią pogadać. Ale wolę później. Koło 17:00 powinna wrócić z pracy, więc muszę wyjść z domu, tak aby się z nią nie zobaczyć.
Wstałam z sofy i poszłam do łazienki. Ściągnęłam pidżamę i wrzuciłam ją do kosza na pranie. Spięłam włosy w wysokiego koka na czubku głowy, żeby się nie zmoczyły i szybko weszłam pod prysznic. Gorąca woda relaksowała moje ciało, kiedy wsmarowywałam czekoladowy żel w moje ciało. Potem się opłukałam, zakręciłam kurek i wyszłam spod prysznica. Owinęłam się puchowym ręcznikiem i poszłam do swojego pokoju. Wyciągnęłam z półki szare majtki w kropki i czarny stanik. Położyłam to na łóżko i podeszłam do szafy, otworzyłam ją i zaczęłam zastanawiać się nad tym co powinnam dzisiaj ubrać. Zdecydowałam się na jeansowe spodenki, ponieważ jest gorąco, a do tego czarną bokserkę. Na stopy założyłam białe stopki i ubrana, ruszyłam do łazienki. Wypsikałam się moimi ulubionymi perfumami i rozpuściłam włosy, dzięki czemu swobodnie opadały na moje plecy. Nałożyłam tusz na rzęsy, a oczy podkreśliłam eyelinerem. Musnęłam usta wiśniowym błyszczykiem i nałożyłam trochę pudru. Do tylnej kieszeni włożyłam telefon i poszłam na dół. Założyłam czarne trampki przed kostkę i wyszłam z domu, zamykając drzwi na klucz.
Słońce raziło mnie w twarz, a wiatr rozwiewał moje włosy. Westchnęłam i ruszyłam przed siebie. Kiedy dotarłam do parku, usiadłam na ławce i zaczęłam grać w grę na moim telefonie. Postanowiłam, że zaczekam jeszcze trochę, a potem pójdę do Alex. Skupiona na grze, nie zwracałam uwagi na otaczający mnie świat. Po chwili zauważyłam, że słońce nie razi mnie prosto w oczy, co oznaczało, że ktoś nade mną stoi. Niechętnie oderwałam oczy od komórki i spojrzałam na chłopaka.
- Jaxon? - zapytałam, marszcząc czoło.
Chłopak miał na sobie trzy czwarte, jeansowe spodnie i czarną koszulkę z nadrukiem, na stopy założył białe tenisówki, a na lewej ręce miał parę srebrnych bransoletek.
- No hej - uśmiechnął się szeroko i usiadł obok mnie.
Jasne, możesz się dosiąść..
- Coś się stało? - zapytałam niezręcznie.
Nie wiedziałam dlaczego się do mnie dosiadł. Właściwie nie rozmawiałam z nim nigdy sam na sam, więc trochę się stresowałam. A po za tym w głowie ciągle odbijały mi się słowa Justina:
Po prostu się do niego nie zbliżaj.
Ale dlaczego? Co jest z nim nie tak? Wydaje się w porządku, więc o co mu chodzi? Dlaczego tak bardzo się wkurza, kiedy zaczynam wspominać o jego bracie? Nie rozumiałam tego, ale z resztą co za różnica? Nie będę już miała do czynienia z Justinem, więc jest mi to obojętne.
- Nie, nic - uśmiechnął się - Po prostu cię lubię, więc chyba możemy pogadać ze sobą od czasu do czasu?
- Jasne - wzruszyłam ramionami - Dzięki, też cię lubię - uśmiechnęłam się i spoglądnęłam na chłopaka.
- A jak tam z tobą i Justinem? Bo wczoraj nie mógł się do ciebie dodzwonić - mruknął.
- Wiem - przewróciłam teatralnie oczami i przymrużyłam oczy z powodu słońca.
- Coś się pomiędzy wami stało? - zapytał, marszcząc czoło - Możesz mi się wyżalić.
- Czyli Justin ci nie powiedział - mruknęłam.
- O czym? - zapytał, wyraźnie zaciekawiony.
- Nieważne - pokręciłam głową - Przepraszam, ale to nie jest twoja sprawa.
- Wiem, wiem - uśmiechnął się - Po prostu chce pomóc.
- Nie potrzebuje tego - odpowiedziałam lekko zirytowana.
Nienawidziłam tego jak ktoś próbował mi pomóc na siłę. Skoro mówię 'nie', to mam to na myśli. A on jeszcze bardziej naciskał.
- Może spróbuję wam pomóc. Na pewno dam sobie radę i..
- Jaxon, nie trzeba - pokręciłam głową.
- No okay, w takim razie może chcesz na chwilę do mnie wpaść? - zapytał z uśmiechem.
Spoglądnęłam na zegarek w telefonie, który wskazywał 17:25. Miałam jeszcze jakąś godzinę do spotkania z Alex, więc postanowiłam, że się zgodzę.
- A Justin tam jest? - zapytałam blondyna.
- Nie ma, wyszedł jakieś 15 minut temu - uśmiechnął się.
- W takim razie chodźmy - wstałam z ławki i poprawiłam swoją koszulkę.
- Nieźle się pokłóciliście, skoro nawet nie chcesz się z nim widzieć.. no nic, chodźmy.
Wzruszyłam ramionami i czekałam na chłopaka. Po chwili szliśmy razem w stronę ich mieszkania. Właściwie dobrze mi się z nim rozmawiało. Był naprawdę miły. W głębi serca miałam nadzieję, że nie zmusił go do tego Justin, aby się ze mną spotkać. Kiedy weszliśmy po schodach, czekałam aż Jaxon otworzy drzwi. Kiedy to zrobił, kulturalnie przepuścił mnie w drzwiach. Uśmiechnęłam się i ściągnęłam trampki w przedpokoju. W mieszkaniu było cicho, co oznaczało, że naprawdę nie ma tutaj nikogo. Mimowolnie się uśmiechnęłam i z przyzwyczajenia zaczęłam iść na koniec korytarza.
- Grace! - zawołał Jaxon.
- Mhm? - mruknęłam i się obróciłam.
- Mój pokój jest tutaj - wskazał na drzwi, które znajdowały się przed łazienką.
- A tak - zaśmiałam się - Przyzwyczajenie..
Chłopak wszedł do swojego pokoju, więc przeczesałam ręką włosy i poszłam za nim.
Jego pokój miał ciemnozielone ściany, a na nich parę półek z filmami DVD. Pojedyncze łóżko położone było zaraz przy oknie, a obok niego było biurko, na którym leżały papiery. Panele były drewniane, a pokój urządzony naprawdę ładnie. Było trochę pusto, ale to tylko moje zdanie. Usiadłam na krześle i spoglądnęłam niezręcznie na chłopaka. Jaxon uśmiechnął się szeroko, ale to był jakiś dziwny uśmiech... Jakby zwycięski? Złośliwy? Nie mam pojęcia. Może przesadzam?
- Zaraz wrócę, pójdę po picie, okay? - zapytał, przesadnie się uśmiechając.
- Um.. jasne - przegryzłam wargę i patrzyłam na chłopaka.
W mgnieniu oka wyszedł z pokoju, więc wstałam z łóżka i zaczęłam przeglądać jego płyty DVD. Miał naprawdę dużo filmów. Musi je uwielbiać oglądać, skoro ma taką kolekcję. Ale właściwie, to fajnie, jeśli masz hobby. Przynajmniej to twoje zajęcie i możesz mu się poświęcić. A po za tym, jeśli przyjdzie do Jaxona jakaś dziewczyna, będą mieli duży wybór. Ten chłopak miał na prawdę wiele płyt. Od komedii romantycznych po horrory. Mimowolnie się uśmiechałam i oglądałam kolejne płyty.
Po paru sekundach poczułam, że muszę skorzystać z łazienki, dlatego otworzyłam drzwi i już miałam iść w stronę toalety, kiedy zatrzymał mnie głos, który dobiegał z kuchni.
- No tak, ta suka jest u mnie.. - zaśmiał się - Widocznie Justin jej nie ostrzegał - zrobił chwilę przerwy, co oznaczało, że ktoś mówi po drugiej stronie linii - Nie wiem gdzie on jest, powiedział, że wraca za jakieś 2 godziny, więc mamy sporo czasu.. - znowu przerwał - No dobra, to co? Pigułka? - zaśmiał się - No jasne, że ją mam - znowu się zaśmiał - Wiem, że jestem genialny, mam nadzieję, że dostanę za to coś, najlepiej kokainę, co ty na to? To dość uczciwy układ - usłyszałam stukanie o blat - Dzięki, stary.. co? Nie chcesz jej już zgwałcić? Kurwa, co? Chcesz ją wywieść? Ale gdzie? - zrobił chwilę przerwy - Nie sądzę, że to... - znowu przerwał - No dobra, jak wolisz. Zatrzymam ją tu jak najdłużej, ale po tabletce powinna stracić przytomność, więc spokojnie. Jasne, dam radę. Do zobaczenia. Tylko.. pośpiesz się Luke, dobra?
Czułam, że robi mi się słabo, a serce bije jak oszalałe. Nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam, a na imię 'Luke' moje serce automatycznie zaczęło bić 10 razy szybciej.
Po cichu wślizgnęłam się do  pokoju Jaxona i wykręciłam potrzebny mi numer. To było konieczne, nie miałam innego wyboru, może się przed nim ośmieszę, ale musiałam do niego zadzwonić. Odebrał po 2 sygnale.
- Justin? - zapytałam z nadzieją - Błagam, musisz mi pomóc.




Hej! Wiem, że ten rozdział jest krótszy od pozostałych, ale to co chciałam w nim opisać, zostało opisane, więc po co dodawać tu jakieś niepotrzebne rzeczy? No właśnie. W sumie powinnam się teraz uczyć, bo w poniedziałek mam 5 kartkówek, ale piszę rozdział. Specjalnie dla Was jest wcześniej! Mam nadzieję, że to docenicie xx Jak Wam się podoba?
Jeśli to przeczytałaś, skomentuj!
A jeśli chcesz być informowana, to zapraszam do zakładki INFORMOWANI.
35 komentarzy = kolejny rozdział.
Wierzę, że dacie radę! Do następnego, kochani!
#Klaudia

niedziela, 9 listopada 2014

20. Nic nie mów.

Rzuciłam telefon na podłogę i momentalnie wstałam z łóżka, przeczesałam ręką włosy i głęboko wciągnęłam powietrze. Stałam na środku pokoju i nie wiedziałam co zrobić. Byłam pewna, ta wiadomość była od Luke'a, ale czy powiedzieć o niej Justinowi? A może to tylko żarty? Wiedziałam, że to drugie na pewno nie, ale w pewnym sensie chciałam sama sobie wmówić, że to wszystko nieprawda i żadnej wiadomości nie dostałam. Jednak prawda była inna i nie mogłam udawać.
Do pokoju wszedł Justin w samych bokserkach, zgasił światło i zapalił małą lampkę przy łóżku. Zrobił się miły klimat, ale w tym momencie byłam za bardzo przestraszona, żeby myśleć o czymkolwiek innym. Dlaczego to wszystko zdarza się właśnie mnie? Przecież to są sprawy między Justinem, a Lukie'm, więc co ja mam do tego?
Chłopak podszedł do mnie i położył rękę na mojej talii, a jego usta znalazły miejsce pod moim uchem. Nawet jeśli wcześniej było miło, nie mogę tego dokończyć. W głowie ciągle odtwarzał mi się ten pieprzony sms. Chciałam powiedzieć Justinowi, ale jednak.. miałam pewne wątpliwości. Co jeśli mnie wyśmieje i powie, że dramatyzuje? Nie chce tego. A może to faktycznie tylko jakiś głupi żart? Może to nie jest wiadomość od Luke'a? Chciałam sobie to wmówić i naprawdę dobrze mi szło.
- Przestań - mruknęłam i odsunęłam się od niego.
Justin patrzył na mnie ze zdziwieniem, ale ja tylko wzruszyłam ramionami. Podeszłam do okna i zaczęłam wpatrywać się w widok przede mną.
Bloki były równo oddalone od siebie, a między nimi było boisko oraz plac zabaw dla dzieci. Przymrużyłam lekko oczy, żeby się upewnić, ale.. miałam rację.
- Sam - szepnęłam cicho - Stąd widać jego mieszkanie - zaśmiałam się cicho.
Faktycznie, było wszystko dobrze widoczne. Chłopak właśnie siedział w swoim pokoju i leżał na łóżku przy laptopie oglądając coś. W lewej ręce trzymał butelkę coli. Światła w jego pokoju było oświecone.
- Taa - westchnął Justin i zasłonił żaluzje.
- On też nas widzi? - zapytał i ostatni raz spoglądnęłam w okno.
- Mhm - oblizał powoli usta i zmarszczył czoło - To jest minus mieszkania w bloku. Ty widzisz sąsiadów, a oni ciebie, zero prywatności - westchnął - Grace?
- Tak? - uśmiechnęłam się lekko i usiadłam po turecku na łóżku.
Justin kucnął pomiędzy moimi nogami i przymrużył lekko oczy, bacznie mi się przyglądając.
- No co? - westchnęłam, uśmiechając się - Czemu tak patrzysz?
- Co się stało? - zapytał poważnym tonem.
- A co się niby miało stać? - pokręciłam głową, nie bardzo rozumiejąc co ma na myśli.
- Przecież widzę - oparł się rękami o moje kolana i patrzył mi w oczy - Jesteś strasznie blada.. i jakby.. przestraszona? - bardziej zapytał, niż stwierdził - Zrobiłem coś nie tak?
Dlaczego po mnie zawsze wszystko widać? Starałam się jak najbardziej udawać, że nic się nie stało, ale jednak mi to nie wyszło. Postanowiłam nie mówić mu o tej wiadomości, bo to przecież nic takiego. Głupie żarty, z resztą nieśmieszne.
- Nie, jasne, że nie - przegryzłam dolną wargę i przypomniałam sobie sytuacje z przed chwili.
Było tak dobrze, zapomniałam o tych wszystkich odrazach i złych wspomnieniach. To dziwne, że właśnie przy nim potrafię się odprężyć i poczuć swobodnie. Przy nikim innym nie miałam czegoś takiego..
- Wiem, że miało do niczego nie dojść, ale nie protestowałaś, więc stwierdziłem, że mogę coś.. - nie dokończył, bo mu przerwałam.
- Nie o to chodzi - powiedziałam stanowczym tonem - Po prostu jestem.. zmęczona - uśmiechnęłam się lekko - Możemy iść spać?
- Jak chcesz - wzruszył ramionami - Ale gdyby coś się stało to byś mi powiedziała, tak..? - zapytał i pogładził mnie kciukiem po kolanie.
Nie chciałam kłamać, ale nie mogłam mu powiedzieć o tej wiadomości.. jeszcze zrobiłby coś głupiego. Co jeśli chciałby się zemścić na Luke'u o ile ten sms jest od niego? Co jeśli wpakowałby się z kłopoty? Przeze mnie? Nie chce tego.
- Tak - mruknęłam szybko, nie patrząc mu w oczy - Chodź.
Nie potrafiłam kłamać prosto w oczy. Pociągnęłam chłopaka za rękę i tym sposobem znaleźliśmy się na jego łóżku. Justin położył się po mojej prawej stronie, a ja delikatnie oparłam głowę o jego klatkę piersiową. Naciągnął na nas koc i zgasił lampkę nocną. Swoją lewą rękę położył na moim plecach i zaczął mnie delikatnie głaskać. Wtuliłam się w niego jeszcze bardziej i jak najprędzej chciałam zasnąć, żeby zapomnieć o tym wszystkim, co się dzisiaj wydarzyło.
- Przepraszam cię za tamtą sytuację z Lukiem, ale teraz nie masz się co martwić. On już się do ciebie nie zbliży.. - mruknął i pocałował mnie w czoło.
- Śpij - westchnęłam i starałam się zasnąć, jednak kompletnie mi to nie wychodziło.
Wszystkie sytuacje z dzisiejszego dnia siedziały w mojej głowie i nie mogłam nic na to poradzić.
- Ale tam.. w łazience.. było naprawdę miło - zaśmiał się cicho - Jesteś cudowna, kochanie.
- Justin, śpij - szepnęłam.
- Jesteś taka miękka i gładka - ponownie się zaśmiał i zaczął dotykać moje udo.
- Jezu, idź spać - warknęłam i obróciłam się na drugą stronę.
Naprawdę miałam dość, chciałam po prostu zasnąć, ale chłopak mi to uniemożliwiał. A po za tym czułam, że jestem czerwona jak burak, a serce łomotało mi jak szalone. To nie pomagało w zaśnięciu.
- Oj, kochanie - również się obrócił i przycisnął swoje ciało do mojego.
Swój nos wsadził w moje włosy, a ręce położył na moim brzuchu. Po chwili zaczął mnie masować i dzięki temu powoli zaczęłam odpływać do krainy snu. Czułam się tak ważna i bezpieczna w jego ramionach, że chciałabym, aby ten moment trwał wiecznie.

Obudziłam się, ponieważ ktoś mnie gilgotał po brzuchu. Niechętnie otworzyłam oczy i zobaczyłam Justina, który jeździł swoim nosem po moim odkrytym brzuchu. Podwiniętą koszulkę, naciągnęłam na siebie i zmarszczyłam czoło.
- Dzień dobry - uśmiechnął się szeroko i odsunął się od mojego brzucha, kładąc obok mnie.
- Hej - mruknęłam zaspana - Która godzina? - zapytałam.
- Przed 10:00 - westchnął - I jesteśmy sami - poruszył sugestywnie brwiami.
- Świetnie - oblizałam powoli spierzchnięte usta - W takim razie możemy iść dalej spać - zaśmiałam się cicho i wtuliłam się mocniej w poduszkę.
- Nie o tym myślałem - westchnął - Jesteś głodna?
- Tak - odpowiedziałam - Mogę ci pomóc ze śniadaniem.
- Najpierw muszę iść do sklepu, bo nie ma nic w lodówce - wstał z łóżka i podszedł do okna.
Odsłonił żaluzję, więc momentalnie przymrużyłam oczy, ponieważ słońce świeciło mi prosto w twarz.
- Idź się umyć, a ja zaraz wrócę. Zajmie mi to maksymalnie 20 minut, zaczekasz? - podszedł do mnie i kucnął na ziemi, patrząc na mnie.
- Boisz się, że ci ucieknę? - zaczęłam się głośno śmiać.
- A uciekniesz? - uśmiechnął się, pokazując rząd białych zębów.
- Nie - pokręciłam głową - Jestem za bardzo głodna.
- Grace - zaczął się głośno śmiać - I właśnie za to cie koch.. lubię.
Jego mina momentalnie zrzedła, tak samo jak moja. Obydwoje byliśmy speszeni tym co.. miał zamiar powiedzieć? Ale jednak tego nie zrobił.
Chłopak szybko wstał i nasunął na siebie czarne rurki i szarą koszulkę.
- Cześć - mruknął i wyszedł z pokoju.
Czy on chciał powiedzieć, że mnie kocha? Nie, jasne, że nie. Tak się przecież mówi.. "Właśnie za to cię kocham" - wszyscy tak mówią, chociaż nie mają tego dosłownie na myśli. Po prostu przesadzam. To na pewno nic nie znaczyło. To tylko małe nieporozumienie. On mnie lubi, tak, właśnie tak. Dobrze, że się poprawił. Ale jednak.. dlaczego nie powiedział, że mnie kocha? Chociażby w żartach? Jezu, jestem głupia. Bo mnie nie kocha i tyle. Koniec tematu. Ja jak zwykle za dużo sobie wyobrażam.
Pokręciłam głową i wstałam z łóżka. Chwyciłam plecak i ruszyłam w stronę łazienki, zamknęłam drzwi na klucz i zsunęłam z siebie pidżamę, zostając w samej bieliźnie. Jakoś nie potrafię z nim spać bez bielizny, to byłoby zbyt.. dziwne. Wyciągnęłam z plecaka szczoteczkę i nałożyłam na nią pastę. Poprawiłam swojego koka na czubku głowy i zaczęłam szczotkować zęby. Potem wypłukałam jamę ustną i przemyłam twarz zimną wodą. Powycierałam się ręcznikiem, który leżał na półce, przygotowany dla mnie i już miałam sięgać do torby po ubrania, ale dzwonek zadzwonił do drzwi.
Spoglądnęłam w lustro. Wyglądałam dobrze.. miałam na sobie czarny stanik i tego samego koloru koronkowe majtki. Przecież Justin już mnie widział w takim stroju, więc co za różnica? Raz się żyję. Z resztą myślę, że mu się spodoba. Wyszłam z łazienki i powolnym krokiem ruszyłam przedpokojem. Spoglądnęłam na stolik, na którym leżały klucze. Widocznie Bieber je zapomniał. Chwyciłam je i przekręciłam klucz w zamku. Otworzyłam szerzej drzwi i zobaczyłam Justina, który robił coś na swoim telefonie, a obok niego stał jego brat, wpatrując się we mnie. Zjechał mnie wzrokiem od dołu do góry i szeroko się uśmiechnął. Czułam, że jestem kompletnie czerwona i nie mogę się ruszyć z miejsca. Justin oderwał wzrok od swojej komórki i kiedy spoglądnął na mnie, otworzył szerzej buzię. Od razu spojrzał na swojego brata i warknął:
- Co się tak, kurwa, gapisz? - szybko zasłonił swoją ręką oczy brata - Idź się ubrać - zwrócił się do mnie.
Posłusznie kiwnęłam głową i obróciłam się na pięcie, idąc w stronę łazienki. Przed wejściem do niej, obróciłam się w stronę chłopaków. Jaxon próbował zdjąć ręce Justina ze swoich oczu, a kiedy udało mu się to, mrugnął do mnie jednym okiem i szeroko się uśmiechnął. Poczułam się jeszcze gorzej, dlatego szybko weszłam do łazienki i zamknęłam za sobą drzwi. Sięgnęłam do plecaka i ubrałam krótkie jeansowe spodenki i białą koszulkę z turkusowym ombre. Na stopy założyłam białe stopki i osunęłam się po ścianie. Kiedy mój tyłek uderzył o zimne płytki, głęboko westchnęłam. Dlaczego muszę być taką idiotką? Jak zwykle muszę się ośmieszyć. Byłam pewna, że Justin będzie sam, a nie z bratem. Ugh, pewnie teraz się ze mnie śmieją. Spakowałam wszystko do plecaka i cicho wyszłam z łazienki, położyłam torbę na półce w przedpokoju i poszłam w stronę kuchni. O blat stołu opierał się Jaxon, a Justin stał naprzeciwko niego, rozmawiali ze sobą. Po chwili blondyn obrócił się w moją stronę i lekko uśmiechnął, gestem ręki pokazał bratu, że ma wyjść, więc ten tak zrobił. Przechodząc obok mnie sugestywnie poruszył brwiami, więc poczułam się jeszcze gorzej. Usiadłam na krześle przy stole i kiedy zobaczyłam, że chłopak chce coś powiedzieć, mruknęłam:
- Nic nie mów. Po prostu nic nie mów - spuściłam głowę i zaczęłam przyglądać się moim nogom, które w tym momencie były bardzo ciekawe.
Chłopak kucnął pomiędzy moimi nogami i się uśmiechnął.
- Nic się takiego nie stało.. Jaxon chociaż raz mógł zobaczyć półnagą dziewczynę - zaśmiał się.
- Boże, to nie jest śmieszne. Nie wiedziałam, że z nim przyjdziesz, nic nie mówiłeś..
- Spotkałem go na ulicy, szedł w stronę domu, więc.. cóż, musisz się przyzwyczaić, że on też tutaj mieszka.
- Wiem - westchnęłam - Nie o to mi chodzi, po prostu.. było niezręcznie.
- Trochę - mruknął - Mam nadzieję, że to był pierwszy i ostatni raz, nie? Tylko ja cię mogę widzieć w bieliźnie - uśmiechnął się zadziornie i pocałował mnie w policzek, blisko ust.
- To było po prostu nieporozumienie - pokręciłam głową z zażenowania - Zapomnijmy o tym, dobrze?
- Dla mnie nie ma problemu, ale Jaxon.. założę się, że do końca życia nie zapomni tego widoku. Zapewne teraz się masturbu..
- Proszę, nie kończ! - krzyknęłam.
- Dobra - zaśmiał się - Masz rację, to obrzydliwe - uśmiechnął się lekko w moją stronę i pogłaskał mnie po nodze.
- Spędzimy razem dzisiejszy dzień? - zapytałam.
Nie wiem czemu zadałam to pytanie. Chyba chodziło o to, że.. bałam się Luke'a, a przy Justinie czułam się cholernie bezpiecznie, a po za tym lubię spędzać z nim czas.
- Chciałbym, ale.. - zmarszczył lekko nos.
- Ja um.. jasne, rozumiem. Przecież nie będę ci zajmować czasu, w ogóle najlepiej już pójdę, bo..
- Grace, spokojnie. Po prostu dzisiaj mam przeprowadzkę - oblizał usta i spoglądnął na mnie.
- Co? Kupiłeś już dom? - uniosłam brwi w zdziwieniu.
- No tak.. jakoś nie było okazji ci powiedzieć. Z resztą chciałem ci go pokazać jak już będzie gotowy. Ale jak chcesz to możesz mi pomóc. Znajdę jakieś bardzo lekkie pudełka, więc możesz je nosić do auta.
- Bardzo lekkie? - powtórzyłam rozbawionym tonem - Mogę nosić ciężkie, nie ma problemu - wzruszyłam ramiona.
- Myślisz, że ci pozwolę? - uśmiechnął się.
- Myślę, że tak - zaśmiałam się i poprawiłam koka na czubku głowy, ponieważ pojedyncze kosmyki włosów wypadły z niego.
- Mylisz się - odpowiedziałam - Zjedzmy śniadanie, a potem zaczniemy wszystko pakować, okay?
- Jasne, tylko potem muszę zadzwonić do mamy - odparłam.
Chłopak podał mi zieloną miskę z kukurydzianymi płatkami i mlekiem. W środku znajdował się pokrojony banan i jabłko. Potem usiadł naprzeciwko mnie i zaczęliśmy jeść wspólnie śniadanie. Rozmawialiśmy o różnych bzdurach, na szczęście Justin nie poruszył tematu wczorajszego prysznica ani mojego dzisiejszego 'występu'.
Następnie poszliśmy do jego pokoju i zaczęliśmy pakować do wcześniej przygotowanych pudełek jego rzeczy. Było przy tym mnóstwo zabawy. Chłopak włączył muzykę i wkładając jego ubrania, tańczyliśmy ze sobą. Chociaż moment, w którym znalazłam różowy stanik pod jego łóżkiem nie był za fajny, ale Bieber stwierdził, że to należy do byłej dziewczyny Jaxona i nie wie jakim cudem znalazł się właśnie tam. Nie chciałam robić awantury, więc stwierdziłam, że mu wierzę. Jakieś 6 kartonowych pudełek leżało w przedpokoju, a my ubieraliśmy buty. Potem chłopak otworzył drzwi i wyszłam jako pierwsza z pudełkiem. Oczywiście było lekkie, bo Justin stwierdził, że nie będzie mnie wykorzystywać. Schodziliśmy po schodach i wkładaliśmy je do jego auta. Nie mam pojęcia jakim cudem się tam wszystkie zmieściły, ale blondyn jakoś je upchał. Kiedy wszystko było już w samochodzie, poszliśmy jeszcze na górę po mój plecak. Kiedy założyłam go na jedno ramię, Jaxon wyszedł z pokoju.
- Już skończyliśmy - powiedział Justin - Idę, cześć.
- Siema - klepnął go po ramieniu - Pa, Grace - uśmiechnął się lekko w moim kierunku i mrugnął jednym okiem.
Machnęłam niezręcznie ręką, ale widocznie Justinowi się to nie spodobało, bo w momencie przycisnął go do ściany i popatrzył na niego wrogo.
- Radziłbym ci tego nie robić drugi raz - syknął.
Po chwili go puścił i wyszedł z mieszkania, ciągnąc mnie za rękę. Kiedy wsiedliśmy do auta, spojrzałam zdziwiona na niego.
- Dlaczego tak go.. potraktowałeś? Przecież nic takiego nie zrobił - zmarszczyłam brwi.
- Od mrugnięcia się zaczyna. Nawet nie wiesz co mógłby zrobić potem - spojrzał na mnie.
- To znaczy? Nie rozumiem - zapięłam pas i czekałam na jego odpowiedź.
- Nieważne.. po prostu się do niego nie zbliżaj - włożył kluczyk do stacyjki i wyjechał na ulicę.
Nie odzywałam się już, bo nie chciałam go drażnić, a po za tym prędzej czy później i tak się dowiem. Po jakichś 10 minutach drogi, mruknęłam:
- Zadzwonię do mamy.
Chłopak przytaknął, więc wyciągnęłam swój telefon i wybrałam numer mamy. Odebrała po 2 sygnale.
- Halo? - usłyszałam jej głos.
- Hej, jestem ciągle z Alex, wszystko w porządku - powiedziałam.
- Dobrze, a jak było na nocce u niej? - zapytała.
- Świetnie, nie wiem o której wrócę, ale się nie martw..
- Mhm.. chwila, czy ja słyszę szum silnika? Grace, z kim ty jedziesz? - zapytała ostro.
- No.. z jej bratem i nią jedziemy na zakupy. Muszę kończyć, bo już jesteśmy na miejscu. Pa!
Schowałam telefon do kieszeni i zobaczyłam, że Justin mi się przygląda.
- Co to było? - zapytał.
- No co.. przecież nie mogę jej powiedzieć, że u ciebie nocowałam, nie? - westchnęłam.
- No tak, ale możesz chyba powiedzieć, że w tej chwili jesteś ze mną, nie? - wyciągnął z kieszeni papierosa i zapalił go.
- Niby tak.. ale martwiłaby się, bo cię nie zna i tak dalej - uśmiechnęłam się - Daj - mruknęłam i wyciągnęłam mu z buzi papierosa.
- Cokolwiek - wzruszył ramionami.
Zaciągnęłam się mocno i wypuściłam idealne kółko. Po chwili oddałam mu i uchyliłam okno, żeby nie śmierdziało w samochodzie. Po paru minutach drogi zaparkował przed dużym domem. Wyszłam z auta i momentalnie się uśmiechnęłam. Tu było pięknie. Biały dom z tarasem, ślicznym ogrodem i basenem. Czego chcieć więcej? Otworzyłam czarną bramkę i zaczęłam iść chodnikiem zbudowanym z czerwonych cegieł. Blondyn otworzył drzwi wejściowe i puścił mnie w nich. Weszłam do małego pomieszczenia, które miało półkę na buty i prostokątne lustro. Potem zaglądnęłam głębiej i znalazłam się w salonie, w którym była czarna sofa i fotel, szklany stolik, a na bordowej ścianie wisiała plazma. Po lewej stronie znajdowała się otwarta kuchnia, meble były koloru białego, ściany takiego samego jak w salonie, natomiast lodówka była czarna. Po prawej stronie były drzwi, otworzyłam je i znalazłam się w łazience, kafelki miały kolor niebieski, a duże lustro dawało wrażenie, że toaleta jest naprawdę duża. Zaraz za łazienką leżały białe schody, które prowadziły na górę. Bez zastanowienia weszłam pod nich i znalazłam się w korytarzu z beżowymi ścianami i jasnobrązowymi panelami. Weszłam do pierwszego pomieszczenia, w którym był gościnny pokój, tak się domyślam, bo było za elegancko jak na sypialnię Justina. Dalej była wielka łazienka w odcieniach bordowo-białych z wielką, białą wanną po prawej stronie. Ostatni pokój był Justina. Miał ciemnoniebieskie ściany i duże łóżko na środku pokoju. Ciemne panele i meble dobrze pasowały do pomieszczenia, natomiast widać było, że trzeba się tutaj jeszcze urządzić. Brakowało wielu rzeczy. Wyszłam na balkon, który miał widok na ogród z basenem. Ciągle się uśmiechałam, ponieważ było tu cholernie pięknie. Chciałabym mieszkać w tak dobrze urządzonym domu. Wiadomo, że jak Justin tutaj zamieszka, to będzie niezły syf i mogę się założyć, że wszędzie będą porozrzucane jego ubrania, ale przynajmniej będzie wiadomo, że mieszka tu chłopak.
Zeszłam po schodach na dół i zobaczyłam Justina, który stał w salonie i wpatrywał się we mnie wyczekująco.
- I jak? - zapytał cicho.
- To miejsce jest niesamowite - uśmiechnęłam się szczerze, podeszłam do niego i go przytuliłam - Ciesze się, że w końcu masz swój własny dom. A co z twoją mamą i rodzeństwem? - zapytałam ciekawa.
- Mama powiedziała, że tam zostaną, bo nie chce brać odemnie żadnych pieniędzy, ale mogę ci to obiecać, że i tak się wyprowadzą, prędzej czy później.
- Cieszę się - uśmiechnęłam się.
Jak tylko położyliśmy wszystkie kartony w salonie, Justin stwierdził, że musi jeszcze jechać do sklepu, bo ma pustą lodówkę, a potem, po zakupach, odwiezie mnie do domu. Kiedy znaleźliśmy się przed supermarketem było już ciemno, dlatego przybliżyłam się do Justina. Ciągle pamiętałam o tej pieprzonej wiadomości, więc automatycznie rozglądałam się na boki. Tak dla pewności.
Kiedy Bieber pchał wózek, ja szłam obok niego i zaczęłam szukać działu ze słodyczami, bo właśnie od tego chciał zacząć. Trochę typowe.
- Tam - wskazałam alejkę, w której były szukane przez nas produkty.
Chłopak kiwnął głową, więc ruszyliśmy właśnie w tamtą stronę.
- Kurwa - mruknął, kiedy zobaczył, kto tam stoi.
Przymrużyłam lekko oczy i zobaczyłam Camile, która stała z odkrytym brzuchem i w spodenkach, które pokazywały jej pośladki. Myślałam, że się zaraz porzygam, jej długie włosy opadały luźno na ramiona, wiedziałam, że to spotkanie nie skończy się za dobrze.
Kiedy Justin już chciał się wycofać, dziewczyna nas zobaczyła i machnęła ręką. W mgnieniu oka znalazła się obok nas i uśmiechała się szyderczo.
- Heeej - przeciągnęła.
- Cześć - chłopak się lekko uśmiechnął w jej stronę.
- Co ty tu robisz, kochanie? - zapytała, przegryzając wargę.
Moje serce na moment się zatrzymało. Dlaczego go tak nazwała? Przecież nie byli ze sobą, więc o co chodzi?
- Camile, mówiłem ci, że.. - dziewczyna mu przerwała.
- Grace, moja kochana! Nie słyszałaś o tym? Justin i ja jesteśmy znowu razem! Od przedwczoraj - zaśmiała się i zaczęła się bawić swoimi włosami, potem przybliżyła się do mnie i szepnęła tak, że tylko ja to słyszałam - Justin zaprosił mnie na kolację, ale zostałam na śniadanie - uśmiechnęła się szeroko - Jeśli wiesz co mam na myśli.


Hej! Jak Wam mija weekend? Idziecie jutro do szkoły? Ugh, ja tak.
Jak Wam się podoba rozdział? Proszę o szczere opinie x
Jeśli chcesz być informowana, to zapraszam do zakładki INFORMOWANI.
30 komentarzy = następny rozdział.
Jeśli to przeczytałaś, skomentuj.
43,400 wyświetleń - o rany, dziękuje! :)
Do zobaczenia! xxx
#Klaudia
PS Będę informować wieczorem, bo teraz muszę jechać. Myślałam, że zdążę..
Przepraszam.

niedziela, 2 listopada 2014

19. Spróbujmy, a jeśli ci się nie spodoba, przestanę.

Bez zastanowienia wstałam z łóżka i zaczęłam pakować swoje rzeczy do plecaka. Alex, która właśnie się obudziła, patrzyła na wszystkich ze zdziwieniem, ale nie tylko ona nie wiedziała co się tutaj dzieje. Nie miałam pojęcia o co Justin się pokłócił z Lukiem, ale stwierdziłam, że zapytam go o to później. Wiedziałam, że w takiej sytuacji zrobię wszystko co Sam mi każe, byleby nie zostać skrzywdzoną. Znowu.
- Co on tu robi? - zapytała zaspana Alex i skierowała swój wzrok na Sama.
- Ja um.. muszę iść - mruknęłam i wybiegłam z pokoju.
Zayn został w pokoju z siostrą, więc na pewno zaraz jej wszystko wyjaśni, natomiast Sanders biegł przede mną. Założyłam szybko buty i wyszłam przed dom. Chłopak wyciągnął kluczyki z kieszeni i nacisnął przycisk, aby otworzyć samochód. Stanęłam jak wryta przed autem, bo przecież..
- Co tu robi auto Justina? - zmarszczyłam czoło.
- Później ci wszystko wyjaśnię.. no wsiadaj!
Sam był naprawdę wkurzony, dlatego szybko otworzyłam drzwi i usiadłam na miejscu pasażera. Chłopak zrobił to samo, włożył kluczyki do stacyjki, przekręcił je i wjechał na ulicę.
- Gdzie jedziemy? - zapytałam, zapinając pas.
- Do mnie - odpowiedział szorstko i wyprzedził samochód, jadący przed nami.
Droga minęła bardzo szybko, chłopak nie zwracał uwagi na czerwone światła czy pasy dla pieszych. W pewnym momencie byłam pewna, że zaraz wjedziemy w jakieś auto, ale na szczęście nic takiego się nie stało. Sam był dobrym kierowcą. Kiedy zaparkował za swoim blokiem, wysiadłam z auta i spoglądnęłam na niego.
- Chodź - mruknął i chwycił mnie za rękę.
Do jego mieszkania weszliśmy tylnym wyjściem, nie wiem dlaczego, ale nie chciałam o to pytać, za bardzo się bałam, że na mnie wybuchnie. Kiedy znaleźliśmy się w salonie, ściągnęłam buty i oparłam się o sofę. Chłopak natomiast wyciągnął swój telefon, położył go na stoliku i zaczął zasuwać żaluzje.
Podeszłam do włącznika światła, aby je zapalić, ale Sam znalazł się momentalnie przy mnie i pokiwał przecząco głową.
- Oni nie mogą się dowiedzieć, że ktoś jest w mieszkaniu - szepnął cicho.
Kiwnęłam głową na znak, że rozumiem i powoli osunęłam się po ścianie, siadając na podłodze. Sanders zrobił to samo i objął mnie ramieniem.
- Proszę cię, wytłumacz mi o co w tym wszystkich chodzi.. - mruknęłam cicho.
- Zaraz.. musisz poczekać - westchnął.
Moje serce biło niemiłosiernie szybko, wiedziałam, że jestem z moim przyjacielem, co oznaczało, że jestem bezpieczna, ale jednak.. jakiś głos w mojej głowie mówił mi, że historia lubi się powtarzać i zaraz przyjdzie tu Luke z kolegami, pobiją Sama, a mnie wezmą stąd i zgwałcą. Ta pieprzona myśl ciągle odtwarzała mi się w głowie. Nawet nie wiem kiedy łzy zaczęły spływać po mojej twarzy. Bałam się. I najgorsze było to, że to wszystko jest podobno przez Justina. To ma być dla niego 'kara'. Ale co to oznacza? Nie mam pojęcia, nie potrafię odpowiedzieć sobie na to pytanie.
- Nie płacz, wszystko będzie dobrze..  - uśmiechnął się i otarł swoim kciukiem łzy z mojego policzka.
Po paru minutach zaczął wibrować telefon, co oznaczało, że Sam otrzymał sms-a. Pospiesznie wstał i chwycił komórkę ze stołu, przejechał kciukiem po ekranie i zaczął czytać wiadomość.
- Od kogo to? - zapytałam cicho.
Już miał odpowiedzieć, ale przerwało mu głośne pukanie do drzwi. Podskoczyłam, a łzy znowu zaczęły spływać z mojej twarzy, nie potrafiłam się opanować. To pukanie było coraz głośniejsze i silniejsze, jakby ktoś chciał się tutaj dostać siłą. Stanęłam za Samem, ale ten tylko kiwnął głową i powiedział:
- Spokojnie.
Podszedł do drzwi i już miał je otworzyć, kiedy pisnęłam.
- Nie otwieraj tych drzwi! - krzyknęłam.
On był nienormalny, nie wiedział kto to, a chciał je otworzyć, zapraszając tym samym ludzi, którzy chcą mnie zgwałcić do środka.
Chłopak jednak nie zwracał na mnie najmniejszej uwagi i przekręcił klucz. W mgnieniu oka znalazłam się na końcu pokoju, za szafą, z zamkniętymi oczami. Głęboko oddychałam, chociaż tak naprawdę wiedziałam, że to koniec. Może na to zasługuje? To za takie, a nie inne traktowanie mojej mamy. Należy mi się. Nawet nie chciałam się bronić, to prędzej czy później i tak by mnie dopadło. Coś jak karma.
Drzwi się otworzyły, a za chwilę zamknęły. Nie słyszałam żadnej rozmowy, kłótni, bicia się. Nic. Moja ciekawość była większa, dlatego otworzyłam oczy i wychyliłam się lekko. To co zobaczyłam, momentalnie mnie uspokoiło.
Justin stał przed drzwiami z kamienną miną.
Padłam na kolana i zaczęłam głośno płakać. Nie wiem czy to był płacz z powodu, że to nie byli oni i nie stanie mi się krzywda, czy z tego, że Justin tu jest. Sam zapalił światło i usiadł na sofie, natomiast Bieber znalazł się obok mnie i wziął mnie na ręce. Owinęłam nogi wokół jego pasa, a rękami zaczęłam masować jego plecy. Musiałam się uspokoić. Kreśliłam palcami różne wzorki na jego barku i głęboko oddychałam, ale łzy ciągle leciały z moich oczu. Justin usiadł na sofie, a ja siedziałam na nim. W tym momencie byłam szczęśliwa, że nic się nie stało, ale wiedziałam, że to nie koniec. Tacy ludzie jak Luke, nie odpuszczają.
- Shh.. ze mną jesteś bezpieczna - mruknął cicho Justin i pogładził mnie po głowie.
Po chwili, kiedy już się uspokoiłam, zeszłam z chłopaka i usiadłam obok niego.
- Teraz mi macie wszystko wytłumaczyć - powiedziałam stanowczo.
Musiałam się wszystkiego dowiedzieć, teraz, w tej chwili, w tym momencie. Ta ciągła niewiedza dobiła mnie coraz bardziej.
- Bieber, ty jej wszystko wytłumacz. Ja się w to nie mieszam - odparł Sam i uniósł ręce w geście obrony.
Justin chwycił mnie za rękę i szepnął:
- Chodź, musimy pogadać w cztery oczy - uśmiechnął się lekko.
Kiedy pokiwałam głową, poszliśmy w stronę sypialni Sama. Usiadłam po turecku na łóżku i popatrzyłam na chłopaka, który właśnie zamykał drzwi.
Miał na sobie długie jeansy i czarny t-shirt, a na rękę założył złoty zegarek.
Justin usiadł za mną tak, że byłam zamknięta  w jego objęciach, jego ręce masowały mój brzuch, a głowa spoczywała na moim ramieniu.
- Właściwie nic się nie stało.. już jest wszystko w porządku - mruknął i potarł swoim nosem o mój policzek.
- Justin, przestań - westchnęłam - Powiedz mi wszystko od początku do końca.
- Dobrze, jeśli tego właśnie chcesz - oblizał powoli usta - No więc.. zaczęło się od tego, że byłem na takiej małej imprezie u Luke'a. Miałem mu załatwić.. ugh..
- Prochy - dokończyłam za niego.
- Tak, właśnie tak. Ale nie udało mi się, za późno mi powiedział i nie zdążyłem. To właściwie nie była moja wina, ale Luke się wkurzył, bo jeśli nie ma narkotyków to impreza jest nieudana, on tak uważa. No i się pokłóciliśmy, a kiedy niechcącą go.. no lekko szturchnąłem, to..
Spoglądnęłam na jego ręce, które masowały mój brzuch. Jedna ręką była z krwi, ale to nie była krew Justina.
- Jezu, popatrz na swoją rękę! - krzyknęłam - To na pewno nie było 'szturchnięcie'.
- No dobra.. lekko go uderzyłem i wtedy on mi oddał. Tak zaczęła się mała bójka. Ale potem, on powiedział, że za to zapłacę i wpadł na pomysł, żeby dorwać się do czegoś co jest dla mnie ważne. Wiedział, że ty.. jesteś dla mnie kimś więcej i chciał cię.. no skrzywdzić. Wiedziałem, że mu na to nie pozwolę. Przeżyłaś za dużo i nie miałem zamiaru patrzeć jak po ciebie jedzie, z mojej winy, dlatego zadzwoniłem do Sama i kazałem mu ciebie znaleźć. Miał cię odwieść w bezpieczne miejsce i nie pozwolić nikomu skrzywdzić. Zadzwoniłem po swoich kumpli i skopaliśmy Luke'a. Był naprawdę idiotą, że chciał sam do ciebie pojechać. Nie udało mu się to.
- Pozwoliłeś Samowi prowadzić swój samochód.. ja um.. wiem ile on dla ciebie znaczy - mruknęłam cicho, wiedziałam, że to auto jest dla Justina niczym dziecko, więc byłam naprawdę zdziwiona.
- Dla ciebie zrobię wszystko - cmoknął mnie w szyję i kontynuował - Sam się zgodził, wiedział, że jesteś u Alex, bo rozmawiał z nią dzień przed. Kiedy już Luke był.. lekko pobity, odwiózł mnie jeden z kolegów, a wtedy napisałem do Sandersa, że jestem już pod jego blokiem i zaraz będę.
- A Luke? On jest cały? Nic mu nie jest? Jest przytomny? - zaczęłam zadawać wszystkie pytania, które nasunęły mi się na język.
- Nie wierzę w to - mruknął i przytulił mnie jeszcze mocniej.
- Co? - zapytałam zdziwiona i zaczęłam delektować się jego nieziemskim zapachem.
- Mówię ci o tym, że Luke chciał cię zgwałcić, a ty jeszcze się pytasz o niego? Jesteś niemożliwa - zaśmiał się cicho.
- Nie martw się, nie obchodzi mnie jak on się teraz czuję. Bardziej chodzi mi o to, czy nie będziesz miał jakichś kłopotów przeze mnie.. - westchnęłam.
- Tym się nie martw.
Pokiwałam tylko głową i wtuliłam się jeszcze bardziej w chłopaka. Tego właśnie teraz potrzebowałam, ciepła i bezpieczeństwa, na które zasługiwałam po tej okropnej sytuacji.
Po parunastu minutach leżenia w objęciach Justina, do pokoju wszedł Sam, nie pukając. W sumie to był jego pokój, więc nie musiał pukać, ale jednak.. byłam tu sama z chłopakiem, więc mógłby to uszanować. Bo co by było, gdybyśmy znaleźli się w niekomfortowej sytuacji? To by było niezręczne. On jest moim przyjacielem i nie chciałabym, żeby widział mnie w takim momencie.
- Hej! To moje łóżko. Jeszcze się w nim przytulacie, wypad! - powiedział Sam, spoglądając z rozbawieniem na mnie, natomiast ze złością na Justina.
- Idziemy teraz do mnie - powiedział Justin, wstając z łóżka.
- Co? - warknął Sam - Nie, nie, nie. Możecie być tutaj.. ja nie mam nic przeciwko. Lepiej tutaj niż u ciebie w mieszkaniu, Bieber - warknął Sam i spiorunował go wzrokiem.
- Nie, ja chce iść do siebie do domu - mruknęłam cicho.
Byłam naprawdę zmęczona dzisiejszymi wydarzeniami i po prostu chciałam się znaleźć w swoim domu.
- O, widzisz! Grace chce iść do domu, ja ją zawiozę - uśmiechnął się szeroko Sanders.
- Ciekawe czym - zaśmiał się Justin - Bo chyba nie moim autem. Taka sytuacja zdarzyła się pierwszy i ostatni raz. Już nigdy nie wsiądziesz za kółko mojego Lamborghini.
Justin wyszedł z pokoju, a ja wstałam z łóżka i przytuliłam Sama.
- Dziękuje - szepnęłam - Za wszystko.
Ruszyłam w stronę przedpokoju i ubrałam buty. Kiedy Justin złapał mnie za rękę, wyszliśmy z mieszkania. Po paru minutach znaleźliśmy się w jego samochodzie.
- Czemu nie jedziesz? - zapytałam cicho i spoglądnęłam na niego.
- Nie możesz jechać do siebie - westchnął cicho.
- Co? Dlaczego? - zmarszczyłam czoło w zdziwieniu
- Po pierwsze, twoja mama myśli, że jesteś u kumpeli na noc, racja? A po drugie, chce żebyś była bezpieczna..
- I co? Mam teraz codziennie u ciebie nocować, żeby być bezpieczną? - zapytałam, lekko zirytowana.
- Mi to odpowiada - zaśmiał się cicho, ale kiedy zobaczył, że ja się nawet nie uśmiecham, spoważniał - Po prostu dobrze by było gdybyś chociaż tą noc spędziła u mnie. Nie mam pojęcia co Luke zamierza, ale wolę żebyś została ze mną. To tylko i wyłącznie dla twojego dobra. Z resztą.. co ci szkodzi? Twoja mama i tak myśli, że jesteś u Alex, więc w czym problem? - uśmiechnął się lekko.
- A co z twoją mamą? - zapytałam.
- Grace, z tego co wiem, to mam już te pieprzone 19 lat i mogę zapraszać do siebie dziewczynę na noc - westchnął - Nie ma z tym żadnego problemu.
- Ale ty nawet nie wiem jak się wtedy czułam.. - przegryzłam wnętrze policzka - Wiesz, jak twoja mama zobaczyła nas w dwuznacznej sytuacji.. To było okropne i ..
- Przestań, obiecuję, że teraz nie wejdzie do mojego pokoju. Po prostu się zgódź.. wiem, że tego chcesz - oblizał powoli dolną wargę.
Ugh, wiedział, że mnie ma, ponieważ uwielbiałam, kiedy tak robił.
- No dobra - przytaknęłam i zapięłam pas.
- Jesteś niesamowita - uśmiechnął się szeroko, ukazując rząd białych zębów.
Po dosłownie 2 minutach, zaparkował za swoim blokiem. To dziwne, że Sam i Justin mieszkają na tym samym osiedlu, nie mogę się do tego przyzwyczaić. Z resztą, obydwoje się nie lubią, więc im to pewnie też nie odpowiada.
Wysiedliśmy z auta i ruszyliśmy w stronę bloku. Kiedy znaleźliśmy się pod jego mieszkaniem, chłopak wyciągnął klucz i przekręcił go w zamku. Weszłam do środka, ściągnęłam buty i poszłam do pokoju Justina, położyłam plecak na podłodze i usiadłam na łóżku. Po chwili pojawił się chłopak i usiadł na krześle, które znajdowało się obok biurka.
- Możemy iść już spać? Jestem zmęczona - mruknęłam.
- Jasne - wzruszył ramionami i do mnie podszedł - Ale najpierw trzeba wziąć prysznic..
- Mhm - kiwnęłam głową i wstałam - Mam swoją pidżamę, szczoteczkę i żel, więc..
- Co powiesz na prysznic ze mną? - zapytał cicho, a jego gorący oddech uderzył mnie w szyję.
- C-co? - zająknęłam się.
- Mówię serio, masz ochotę? - uśmiechnął się szeroko i pocałował mnie w miejscu pod uchem.
Sama nie wiem dlaczego to zrobiłam, ale kiwnęłam głową. Wtedy nie myślałam racjonalnie, po prostu potrzebowałam rozluźnienia się. Chciałam zapomnieć o tej dzisiejszej sytuacji.
Justin chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę łazienki.
- Ale moje rzeczy zostały tam.. - powiedziałam, śmiejąc się.
- Pieprzyć to - uśmiechnął się i pociągnął mnie do łazienki.
Zamknął drzwi na klucz i wpił się w moje usta. Oparłam się o ścianę i owinęłam ręce wokół jego szyi, odpowiadając na jego pocałunek. Po chwili polizałam jego dolną wargę, więc chłopak uchylił lekko usta, a wtedy nasze języki zaczęły walczyć o dominację. Kiedy oderwałam się od niego, by zaczerpnąć powietrza, zaczął składać mokre pocałunki na mojej szyi. Oparłam ręce o zimną, kafelkową ścianę łazienki, a wtedy Justin jednym ruchem ściągnął moją koszulkę, rzucając ją za siebie. Bez wahania, chwyciłam kawałek jego bluzki i przeciągnęłam mu ją przez głowę i rzuciłam na pralkę. Teraz mogłam podziwiać jego dobrze zbudowaną klatkę piersiową, na której było parę tatuaży. Mogłabym dalej na niego patrzeć, ale kiedy chwycił sznurki od mojego dresu, zamarłam. Byłam odważna, było wszystko okay, ale w jednym momencie się przestraszyłam. Nie chciałam tego wszystkie psuć, ale też nie mogłam się przełamać.
- Justin, ale proszę. Obiecaj mi coś - westchnęłam.
- Co tylko chcesz - uśmiechnął się i cmoknął mnie w usta.
 - Obiecaj mi, że niczego teraz nie zrobimy, że do niczego nie dojdzie - popatrzyłam na niego lekko zażenowana.
- Obiecuję - kiwnął głową.
- I ja ugh.. po prostu zamknij teraz oczy i nie otwieraj ich dopóki nie będę miała na sobie ręcznika - uśmiechnęłam się blado.
- Słucham? - otworzył szerzej buzię.
- Mówię serio, Justin. Nie jestem jeszcze gotowa, żebyś zobaczył mnie nago.. - odparłam.
- Rozumiem - przegryzł wargę i zamknął oczy.
Przywarł swoje ciało do mojego, a wtedy jego ręce zaczęły zjeżdżać coraz niżej. Brzuch, podbrzusze, aż w końcu poluzował sznurki i jednym ruchem ściągnął moje spodnie dresowe. Też zamknęłam oczy, było mi wtedy łatwiej. Przejechałam ręką po jego dobrze wyrzeźbionym absie, a potem odpięłam guzik i rozporek jego spodni. Staliśmy przed sobą w samej bieliźnie z zamkniętymi oczami. To musiało wyglądać naprawdę śmiesznie, ale dla mnie wtedy to było o wiele łatwiejsze, dzięki temu mogłam się przełamać, bo nie widziałam co robię.
- Gotowa? - zapytał cicho i cmoknął mnie w usta.
- Jeśli masz zamknięte oczy to tak - odpowiedziałam.
- Mam - pogładził mnie kciukiem po policzku.
Uchyliłam jedno oko, żeby zobaczyć, czy faktycznie ma zamknięte oczy, ale nie kłamał. Mówił prawdę. Zamknęłam z powrotem jedno oko i szepnęłam:
- W takim razie gotowa - uśmiechnęłam się szeroko.
Chłopak pogładził mnie po plecach, a potem odpiął stanik i jednym ruchem go zdjął. Przegryzłam wargę i zaczęłam szukać jego gumki od bokserek, kiedy ją znalazłam, chwyciłam i pociągnęłam w dół. Potem jego ręka delikatnie masowała moje podbrzusze. Po chwili zahaczył o gumkę moich majtek i delikatnie je zdjął. Wstrzymałam oddech, a moje serce biło szybko, ale czułam się wtedy dobrze. Wiedziałam, że przełamuje lody. Kiedy byłam już zupełnie naga, miałam zamiar iść pod prysznic, ale zatrzymał mnie jego dotyk. Poczułam jak delikatnie położył swoją dłoń pomiędzy moimi nogami.
- Justin, nie.. -szepnęłam.
- Ja.. ugh jasne - mruknął i położył swoją dłoń na moich plecach.
Pocałował mnie w usta, a potem chwycił za rękę, więc ruszyliśmy w stronę prysznica. Po chwili usłyszałam stuknięcie o szybę prysznicową.
- Kurwa - warknął Justin.
Zaczęłam się głośno śmiać, bo to było naprawdę zabawne. Musiał uderzyć się głową, przez to, że nie otworzył tej szyby.
Po sekundzie usłyszałam otwieranie jej, więc weszłam pod prysznic za Justinem. Chłopak włączył wodę, dzięki czemu zaczęła parzyć nasze ciała.
- Musimy się umyć - mruknął i pogładził mnie po policzku - Zrobimy tak, ja ciebie, a ty mnie - cmoknął mnie w szyję.
- C-co? - zapytałam drżącym głosem.
- Spróbujmy, a jeśli ci się nie spodoba, przestanę - powiedział.
Pokiwałam głową i czekałam. Chciałam się przełamać, dlatego się zgodziłam. Usłyszałam otwieranie żelu pod prysznic, a po chwili jego dłoń zaczęła wcierać go w moją szyję, następnie ręce. W łazience pachniało męskim żelem, podobało mi się to. A Justin był cholernie delikatny. Jego dotyk sprawiał mi przyjemność. Kiedy usłyszałam, że znowu nalewa żel, wstrzymałam oddech. Wiedziałam co zaraz się wydarzy. Położył swoje dłonie, na moich piersiach i zaczął je lekko masować oraz ściskać. To trwało dosłownie 5 minut. Jeszcze nigdy nie miałam tak porządnie umytych piersi. Potem masował mój brzuch, a następnie przeniósł się na nogi i stopy. Kiedy znowu usłyszałam nalewanie żelu, zlękłam się.
- Może wystarczy? - szepnęłam cicho i zacisnęłam usta w cienką linię.
- Jeśli Ci się nie spodoba, przestanę - mruknął.
Po chwili jego dłoń znalazła się pomiędzy moimi nogami i zaczęła mnie masować. Jego palce przesuwały się wolno, dzięki czemu czułam każdy jego ruch. Kiedy zaczął zataczać kółka na mojej łechtaczce, czułam, że jestem w niebie. Jego dotyk sprawiał mi tak cholerną przyjemność. Było mi gorąco, a serce biło niemiłosiernie szybko, czułam krople potu na czole. Jego drugą ręka zaczęła ściskać moje udo, kiedy usłyszałam.. pukanie do drzwi.
- Justin! - zawołała Jazzy - Muszę siusiu, wychodź! - wrzasnęła cicho.
- Ja pierdole - warknął.
Otworzyliśmy oczu, a ja poczułam, że jestem czerwona jak burak. Woda ciągle się lała, więc byłam już spłukana i nie miałam na sobie żelu, dlatego wyszłam spod prysznica i owinęłam się ręcznikiem. Chłopak wyłączył wodę i znalazł się obok mnie.
- Załatwię to. Wyjdę pierwszy, zajmę ją czymś, a ty pójdziesz do mojego pokoju i się tam ubierzesz, okay? - uśmiechnął się łagodnie. Pokiwałam głową, nie patrząc na niego.
- Heeeej, uśmiechnij się - westchnął i pocałował mnie w usta.
Nasunął na siebie bokserki i wyszedł z łazienki. Pozbierałam swoje ubrania i po chwili pobiegłam do jego pokoju. Na szczęście nikogo nie spotkałam, jeszcze by tego brakowało, żebym wpadła na jego brata albo mamę. Ubrałam szybko czystą bieliznę, krótkie, czarne spodenki i szary top. Zawiązałam włosy w koka i usiadłam na łóżku.
O mój Boże. Co ja właśnie zrobiłam, a raczej co Justin zrobił. Ale ja się na to zgodziłam. I wiecie co było najgorsze? Podobało mi się to.
Wyciągnęłam z plecaka telefon, żeby zobaczyć, która jest godzina, ale miałam jedną, nieodebraną wiadomość. Byłam pewna, że to od Alex, dlatego z uśmiechem ją wyświetliłam, ale kiedy zaczęłam czytać jej treść, moja mina momentalnie zrzedła.
Nieznany:
Pamiętaj, suko, znajdę cię. Jak nie dzisiaj to jutro. Sprawię, że nie będziesz mogła spokojnie wyjść na ulicę. Zerżnę cię tak mocno jak tylko potrafię. Twoje życie zamieni się w piekło, przysięgam. 

Hej! Przepraszam za opóźnienie, ale naprawdę nie miałam czasu na napisanie rozdziału.
Jak Wam się podoba? Proszę o szczere opinie x
Jeśli chcesz być informowana, to zapraszam do zakładki INFORMOWANI.
30 komentarzy = następny rozdział.
Jeśli to przeczytałaś, skomentuj.
40,480 wyświetleń - o rany, dziękuje! :)
Do zobaczenia! xxx
#Klaudia