piątek, 3 lipca 2015

42. A teraz najlepsza część.

Wpatrywałam się w bilet przez parę minut. Nie mogłam uwierzyć, że Justin naprawdę zarezerwował nam domek nad jeziorem na tydzień.
- Czym sobie zasłużyłam, że mam tak wspaniałego chłopaka? - zapytałam.
Mama, która stała w progu drzwi podeszła do mnie i chwyciła kartkę, którą trzymałam w rękach.
- Ile to kosztuje?
- Nie mam pojęcia - wzruszyłam ramionami - Wiem tyle co ty. Chyba zadzwonię do Justina i...
- Przecież przed chwilą powiedziałaś, że nie chcesz z nim rozmawiać, bo musisz coś sobie przemyśleć - pokręciła głową.
- Wiem, ale to może zaczekać. Sytuacja się zmieniła - westchnęłam.
Pobiegłam na górę do swojego pokoju i usiadłam na łóżku. Chwyciłam telefon z półki i wystukałam numer Justina.
Pierwszy sygnał. Drugi sygnał. Trzeci sygnał. Czekałam jeszcze chwilę, aż w końcu usłyszałam pocztę głosową.
Wiedziałam, że to nie najlepszy znak, ponieważ Justin zawsze odbierał ode mnie telefony. Postanowiłam, że pójdę do niego jutro z samego rana. Przed zajęciami.

*
Przed domem Biebera znalazłam się równo o 8:00. O 9:00 zaczynało się przedstawienie na sali gimnastycznej z okazji Świąt Bożego Narodzenia, więc miałam godzinę na rozmowę z Justinem. Zadzwoniłam na domofon. Po paru minutach usłyszałam zaspany głos chłopaka.
- Tak? - jęknął do słuchawki.
- Hm, tu Grace - westchnęłam - Przepraszam, zapomniałam, że dla ciebie ta godzina to jeszcze noc.. ale czy moglibyśmy porozmawiać?
Nie otrzymałam odpowiedzi, tylko brzdęk brami, dlatego popchnęłam ją i weszłam do ogrodu. Drzwi otworzyły się, a w nich pojawił się nie kto inny jak Justin Bieber. Miał na sobie spodnie dresowe. Jego zaspana twarz wyglądała tak uroczo. Uśmiechnęłam się na ten widok.
- Wejdź - mruknął i przesunął się lekko.
Kiwnęłam głową i weszłam do przedpokoju. Ściągnęłam buty oraz kurtkę.
- Byłem wczoraj u ciebie - powiedział beznamiętnym głosem.
- Wiem.
- I zostawiłem bilet - spojrzał na mnie.
- To też wiem. Dzwoniłam do ciebie - przegryzłam wnętrze policzka.
- Wiem - wzruszył ramionami.
- Dlaczego nie odbierałeś? - zapytałam.
- A ty dlaczego nie otworzyłaś drzwi? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
Wiedziałam, że czeka nas długa rozmowa, dlatego usiadłam na sofie, chłopak zrobił to samo, ale zachował odpowiednią odległość.
- Ignorowałaś mnie - stwierdził.
- Wiesz, że nie o to chodziło - pokręciłam głową.
- Nadal się gniewasz za to, że się spóźniłem? - zacisnął usta w cienką linię.
- Nie.
- W takim razie o co chodziło z Sandersem? - położył dłonie na swoje kolana.
- Słuchaj, byłam tak cholernie wściekła, ponieważ Sam uświadomił mnie o pewnych rzeczach. On chce żebym odwołała oskarżenia, inaczej się zemści. Wiem, że jeśli jednak powiem co zrobił to pójdzie do więzienia, ale pamiętajmy, że kiedyś z niego wyjdzie i wtedy nie będzie już tak miło. Powiedział, że skrzywdzi nie tylko mnie, ale też moich bliskich. A to już poważna sprawa. Justin, nie chce żeby cokolwiek stało się tobie albo mamie czy Alex. Nie pozwolę na to. Ale nie chce też odpuszczać. On myśli, że jest bezkarny. Jeśli odwołam oskarżenia, to on nie zapłaci za to co mi zrobił. Nie będzie sprawiedliwości na tym świecie - powiedziałam.
- Grace, po pierwsze nawet nie myśl, że możesz tak to zostawić i odwołać to co powiedziałaś. Nie pozwolę ci tego zrobić. Ty nie widzisz tego, że on się boi? Boi się, że pójdzie do więzienia. Nie pozwól się zastraszyć. Zapewniam cię, że jak już wyjdzie z paki, to nie odważy się zrobić ponownie coś złego; będzie się bał, że znowu tam wróci.
- Ale... - zaczęłam.
- Nie ma żadnego "ale". Koniec z uciekaniem - powiedział surowym tonem.
- Hm, masz rację - westchnęłam - Ale jeśli nie chcesz żebym uciekała to skąd pomysł na wyjazd? Czy  to czasem nie ucieczka?
- Nie, Grace. To będzie chwila relaksu, dla ciebie i dla mnie - uśmiechnął się szeroko - Jak ci się podoba?
- Wchodziłam na ich stronę internetową - przyznałam się - Oglądałam tą miejscowość i ogólnie cały domek. To wszystko jest takie wspaniałe! Ale musimy sobie coś wyjaśnić. Ja zapłacę za swój bilet.
- Nie ma mowy - pokręcił głową - Ja funduję cały wyjazd.
- Błagam cię, brzmisz jak jakiś sponsor - parsknęłam śmiechem - Nie może być tak, że ty ciągle za coś płacisz. Czuję się głupio. Też mam swoje pieniądze i chce zapłacić za siebie.
- Ale to wszystko jest już załatwione - uśmiechnął się.
- W takim razie oddam ci pieniądze, tylko powiedz ile - zerknęłam na niego.
- Naprawdę myślisz, że ci powiem? - zaczął się śmiać.
- Justin!
Wstałam z kanapy i usiadłam mu na kolanach.
- Masz mi powiedzieć - powiedziałam.
Moje usta znalazła się naprzeciwko jego ust. Chłopak nie tracąc chwili przycisnął swoje wagi do moich. Uśmiechnęłam się przez pocałunek.
Po paru minutach obściskiwania się zadzwonił mój telefon. Nie odrywając się od jego ust, wyciągnęłam z kieszeni komórkę i zobaczyłam, że dzwoni Alex. Odsunęłam się od chłopaka i odebrałam telefon.
- Tak?
- Gdzie jesteś? Za chwilę zaczyna się przedstawienie...
- O mój Boże, która jest godzina? - zapytałam.
- 8:50 - westchnęła - Gdzie jesteś?
- U Justina, ale już wychodzę.
Rozłączyłam się i wstałam z kolan Justina.
- Muszę już iść - jęknęłam.
- Zawiozę cię - wzruszył ramionami - I tak miałem jechać do mamy. Obiecałem Jazzy, że pomogę im piec ciastka.
- Aw, to urocze - zagruchałam - Gdzie spędzasz Święta?
- Z mamą, Jaxonem i Jazzy. Najprawdopodobniej przyjadą też dziadkowie i ojciec - przewrócił oczami - A ty?
- Wyjeżdżam - westchnęłam.
Chłopak stanął w bezruchu i bacznie mi się przyglądał. Wyglądał na przestraszonego, przysięgam.
- Wyjeżdżam na Święta - poprawiłam się - Do rodziny.
Blondyn kiwnął głową. Ubrał białą koszulkę i narzucił kurtkę moro. W czasie kiedy ja zapinałam kurtkę, on wiązał buty. Potem przepuścił mnie w drzwiach i w mgnieniu oka znaleźliśmy się w jego samochodzie.
- Więc nie zobaczymy się w czasie Świąt - westchnął.
- Niestety - mruknęłam - Ale.. potem tylko tydzień nauki i ferie. A co się z tym wiąże? Nasz cudowny wyjazd.
- Tak jest! - zgodził się - Wyjedziemy w piątek w nocy i będzie tam gdzieś koło 6:00.
- W porządku. Ale jest taki mały problem.
- A dokładniej? - zerknął na mnie.
- Moja mama. Nie sądzę, że się zgodzi - jęknęłam.
- Zostaw to mnie - wzruszył ramionami - Załatwię to.
- Uwierz, twoja charyzma nie wystarczy - przewróciłam oczami.
- Nie miałem tego na myśli, ale dzięki - zaśmiał się - Naprawdę uważasz, że jestem charyzmatyczny? Miło.
Pokręciłam jedynie głową. Kiedy znaleźliśmy się pod moją szkołą, pocałowałam go w usta i wybiegłam z auta.

*
Święta minęły w mgnieniu oka. Tydzień nauki także, właściwie oceny były już wystawione, dlatego nic konkretnego nie robiliśmy na lekcjach. Właśnie siedziałam w pokoju i pakowałam ostatnie rzeczy do walizki. Nie mam pojęcia jak udało się Justinowi namówić mamę na ten wyjazd, nie chciał mi tego zdradzić; mama również za dużo nie powiedziała.
Ale prawdę mówiąc to nie jest takie ważne; liczy się to, że jednak mogę jechać. Włożyłam do bocznej kieszeni ładowarkę i zapięłam wszystkie kieszenie. Przygotowałam rzeczy w których pojadę i położyłam je na walizce. Była godzina 22:00, a mój telefon właśnie zaczął wibrować.
- Tak? - zapytałam.
- Spakowana? - usłyszałam jego radosny głos.
- Yup, właśnie skończyłam - uśmiechnęłam się szeroko - A ty?
- Już prawie.
Z mojej twarzy nie schodził uśmiech. Byłam taka szczęśliwa, że za 5 godzin wyjeżdżamy.
- Ale pamiętaj, że jak tylko dowiem się ile kosztuje mój bilet, to oddam ci pieniądze - westchnęłam - Nadal nie rozumiem dlaczego nie chcesz mi powiedzieć.
- Bo to prezent ode mnie - jego głos był dość obojętny.
- Ale to za drogi prezent - jęknęłam.
- Dobra, skończmy ten temat. Spakuj się dokładnie, bo nie będę zawracał.
- Jasne, tato - przewróciłam oczami - Muszę już kończyć. Chce się trochę przespać przed wyjazdem. Mama nadzieję, że też tak zrobisz.
- Jasne, mamo - zaśmiał się, a ja  ponownie przewróciłam oczami.
- Do zobaczenia, Justin.
- Dobranoc, kochanie - jego delikatny głos sprawił, że na sercu zrobiło mi się ciepło.
Poprawiłam spodnie od pidżamy i ułożyłam się wygodniej w łóżku, a potem zasnęłam.

DING! DING!
Jęknęłam w duchu i wyłączyłam budzik. Była 2:00 w nocy, miałam jeszcze godzinę czasu do przyjazdu Biebera. Ubrałam się w zaplanowane wcześniej ciuchy; czarne spodnie oraz bluzkę z trzy czwartymi rękawami w czarno-białe paski. Włosy zostawiłam proste; opadały luźno na moje ramiona. Delikatnie się pomalowałam i popsikałam perfumami; zapach konwalii. Zniosłam torbę na dół. W kuchni była już moja mama. To miłe, że również postanowiła wstać o tak wczesnej porze, żeby zrobić mi śniadanie i pożegnać się, chociaż o 6:00 miała iść do pracy.
- Dzień dobry - uśmiechnęłam się lekko.
- Gotowa? - zapytała, układając ser na kanapkach.
- Tak, mam nadzieję, że o niczym nie zapomniałam - kiwnęłam głową.
Usiadłam przy stole i oparłam dłonie o blat.
- Pamiętaj, jakby się coś działo masz dzwonić. W każdej chwili mogę po ciebie przyjechać - zerknęła na mnie.
- Dobrze - westchnęłam - Będę pamiętać.
- Justin obiecał, że będzie się tobą opiekować, ale ja będę pod stałym telefonem - zacisnęła usta w cienką linię.
- Mhm - mruknęłam - Jestem ci wdzięczna, że jednak się zgodziłaś.
- Potrzebujesz trochę odpoczynku - wzruszyła ramionami.
Po chwili postawiła przed moim nosem kanapki oraz gorącą herbatę. Zaczęłam spożywać śniadanie, kiedy moja mama zerknęła za okno; w jej oczach zobaczyłam niepokój.
- Co jest? - zapytałam z pełnymi ustami.
- Nic, nic - pokręciła głową - Drogi są i tak ośnieżone, a śnieg znowu zaczyna padać. Czy Justin jest dobrym kierowcą?
- Jest znakomitym kierowcą - uśmiechnęłam się.
- Mam nadzieję, że będzie jechał ostrożnie.
- Na pewno, mamo. Nie denerwuj się tak - starałam się ją pocieszyć.
Naszą rozmowę przerwał dzwonek do drzwi.
- Już jest! - krzyknęłam.
Podbiegłam do drzwi i prędko je otworzyłam. Justin wyglądał jak zwykle doskonale; miał na sobie czarne spodnie, czarną kurtkę oraz białe buty. Rzuciłam się na niego i mocno go przytuliłam.
- Tęskniłam - wymamrotałam do jego kurtki.
- Aw, skarbie -pogłaskał mnie po plecach.
Zerknęłam na niego.
- A gdzie masz czapkę? - zapytałam.
- Przecież będziemy jechać samochodem, nie potrzebuję jej - wzruszył ramionami.
- Ale masz w bagażniku?
- Nie - uśmiechnął się przepraszająco.
- Justin, mieliśmy chodzić na spacery! - krzyknęłam.
- Wiem, ale mi tam bardziej odpowiada opcja, kiedy będziemy przy kominku się ko... Dzień dobry, pani Meet - spojrzał za mnie, a ja parsknęłam śmiechem - się ogrzewać - poprawił się, a ja miałam ochotę wybuchnąć śmiechem.
- Pa, mamo - uśmiechnęłam się - Widzimy się za tydzień! - cmoknęłam ją w policzek i mocno przytuliłam.
- Justin, błagam cię, jedź ostrożnie, uważaj na nią - spojrzała na niego tym swoim surowym spojrzeniem.
- Oczywiście - kiwnął chłopak.
Chwyciłam go lekko za rękę; on uśmiechnął się ostatni raz do mojej mamy i poprowadził mnie do samochodu. Usiadłam na miejscu pasażera; było tutaj tak ciepło. Justin spakował moją torbę do bagażnika i usiadł obok mnie.
- No to jedziemy - pogładził mnie kciukiem po dłoni, a potem zapalił silnik i zaczął kierować.
Blondyn włączył radio i już po chwili w głośnikach było słychać pierwsze nuty piosenki Eminema.
- Jeśli chcesz to możesz się położyć; na pewno jesteś zmęczona - szepnął.
Odwróciłam wzrok od szyby.
- Nie ma mowy - uśmiechnęłam się dumnie - Będę czuwać; muszę dopilnować, żebyś ty przypadkiem nie zasnął.
- Jasne - parsknął śmiechem.
- Co to miało znaczyć? - zmarszczyłam czoło.
- Jestem pewien, że zaśniesz - wzruszył ramionami.
- Jeszcze zobaczymy - uśmiechnęłam się lekko i ponownie zaczęłam patrzeć w szybę.
Wsłuchiwałam się w każdy tekst piosenki bardzo dokładnie. Musiałam robić wszystko, byleby nie zasnąć.

Just a feeling I've got, like something's about to happen, but I don't know what
If that means, what I think it means, we're in trouble, big trouble, and if he is as bananas as you say, I'm not taking any chances
You are just what the doc ordered

/Mam po prostu przeczucie że coś się wydarzy, tylko nie wiem co
Jeśli to oznacza to co myślę to mamy kłopoty, poważne kłopoty
A jak jesteś szurnięty jak mówią, to nie będę ryzykować
(Jesteś tym co zalecił Doktor)/*


- Grace, wstawaj - usłyszałam głos nad uchem.
- Co? - krzyknęłam i momentalnie otworzyłam oczy - Ja nie śpię.
- Jasne, wtedy kiedy tak uroczo chrapałaś to też nie spałaś - przewrócił oczami, a ja zmierzyłam go spojrzeniem - Chodź, już mam klucze od domku - uśmiechnął się.
Odwinęłam się z koca i wysiadłam z auta. Zimne powietrze uderzyło we mnie ze zdwojoną siłą. Rozglądnęłam się dookoła; było tutaj pięknie. Słońce przedzierało się przez chmury i odbijało się w szmaragdowym jeziorze. O dziwo nie było zamarznięte, w tej miejscowości śnieg już powoli topniał. Mały drewniany domek znajdował się zaraz przy wodzie. Wszędzie było pełno roślin. Ptaki latały z drzewa na drzewo i radośnie ćwierkały. Była tutaj dróżka, którą najpierw się szło koło jeziora, a potem przez las i trafiało na łąkę, na której można było ujrzeć sarny (czytałam na ich stronie internetowej).
- Nie wierzę! Tu jest tak cudownie! - zawyłam, a chłopak majstrował przy zamku do drzwi.
Po chwili otworzył je i przepuścił mnie w drzwiach. Wchodziło się od razu do salonu; jasne meble sprawiały, że wszystko wyglądało przytulnie, w kominku się paliło, przez co było ciepło. Na dole znajdowała się także łazienka w białych kolorach i kuchnia zrobiona w bardzo starym stylu. Na górze była sypialnia z wielkim łóżkiem i uroczymi obrazami na ścianach. Większość z nich to były zdjęcia przyrody z okolicznych lasów.
Zeszłam na dół i zaglądnęłam do półek w kuchni. Wszędzie było pełno jedzenia.
- Gospodarz był tutaj dzisiaj i zapalił w kominku oraz zrobił zakupy - usłyszałam głos Justina za sobą, a po chwili poczułam jak jego ciepłe dłonie owijają się wokół mojego ciała.
- Kocham cię - szepnęłam cicho, a chłopak przytulił mnie jeszcze mocniej - Ale spaceru ci nie odpuszczę.
- Ale kochanie...
- Nie ma mowy, skoro nie wziąłeś czapki to ja ci pożyczę - wzruszyłam ramionami.
- Nie będę chodził w damskiej czapce! - krzyknął i obrócił mnie tak, że teraz patrzyłam na niego.
- No to założysz kaptur od bluzy - uśmiechnęłam się.
- A może zostaniemy w domku? - uniósł brwi.
- Juuuuuustin - przeciągnęłam.
 - Ah, dobra. Ale jak już wrócimy to mamy sporo planów.
- Jakich? - zapytałam zaciekawiona.
- Zobaczysz, kochanie, zobaczysz - uśmiechnął się szeroko.
Na początku postanowiliśmy, że wniesiemy wszystkie rzeczy do domku i na spokojnie się rozpakujemy. Gdy skończyliśmy była 10:00.
- To co? Teraz spacer? - zaproponowałam.
- Niech będzie - wzruszył ramionami.
Ubraliśmy się ciepło i wyszliśmy przed domek.
- No chodź - pociągnęłam go za rękę.
Po paru minutach szliśmy już dróżką wokół jeziora.
- O mój Boże, patrz kaczki! - wrzasnęłam.
- Cholera, jeśli będziesz reagować tak na każde zwierzątko w tym lesie, to przysięgam, że znajdę sposób, żeby zamknąć ci te usta.
Moje policzki się zaczerwieniły; jestem pewna, że z zimna.
Podeszłam bliżej, żeby zobaczyć dokładniej kaczki. Po chwili poczułam jak ręka Justina owija się wokół moich bioder.
- Hej, czemu nic nie mówisz? - zapytał.
- Przepraszam, że tak reaguje; po prostu to miejsce to moje marzenie - uśmiechnęłam się.
- Wiem, Grace.
Dźgnął mnie palcem w nos, a potem cmoknął w usta.
- Masz może jeszcze te ciastka zbożowe? - zerknęłam na niego.
- Przecież ty ich nie lubisz.
- To nie dla mnie, dla kaczek - wytłumaczyłam.
- Nie będę ich marnować; wiesz, że je lubię - skrzywił się.
- Jedno ciasteczko, ładnie proooszę.
I już po chwili karmiłam kaczki, rzucając im małe kawałki ciasteczek Justina.
Potem szliśmy przez leśną dróżkę. Maszerowałam szybszym krokiem; chciałam jak najszybciej zobaczyć sarny.
- Kurwa, mam nadzieję, że tu nie ma kleszczy - jęknął.
- O ile mi wiadomo, to w zimie nie ma kleszy - westchnęłam.
Kiedy dotarliśmy już na łąkę, nie było żadnej sarny.
- Pewnie jest za zimno - Justin starał się mnie pocieszyć.
- Ale przecież muszą wychodzić - westchnęłam.
- To pewnie nie o tej porze - mruknął.
- No nic, wracamy - uśmiechnęłam się lekko i pociągnęłam go za rękę.

Wieczorem chłopak postanowił, że zrobi kolację w czasie, kiedy ja mam iść wziąć kąpiel; nie pozwolił mi wychodzić dopóki nie zapuka do drzwi. Dlatego siedziałam teraz w wannie pełnej piany i zastanawiałam się co kombinuje.
- Okej! - usłyszałam głos Justina i jego pukanie do drzwi - Możesz już wychodzić.
Wszedł do łazienki i położył coś czarnego na ubikacji.
- Co to?
- Ubierz się w to, proszę - uśmiechnął się lekko.
- Ale to nie moje...
- Kupiłem ci - wytłumaczył, a mi opadła szczęka.
- Justin, ile razy mam ci powtarzać, że nie chce abyś kupował mi rzeczy? Czuję się wtedy jakbym była z tobą dla pieniędzy!
- A jesteś? - zerknął na mnie.
- Oczywiście, że nie - powiedziałam stanowczo.
- W takim razie przymknij się i ją załóż.
To były jego ostatnie słowa, zanim wyszedł z łazienki. Wypuściłam wodę z wanny i owinęłam się czerwonym ręcznikiem i szybko wysuszyłam. Potem włożyłam na siebie czarną sukienkę, którą kupił Justin. Fakt faktem.. była idealna. Prosta i klasyczna, a jednocześnie błyskotliwa. Była na ramiączkach i kończyła się przed kolanem. Wysuszyłam włosy, nałożyłam lekki makijaż i wyszłam z łazienki.
- Justin? - zawołałam, ale nikt nie odpowiadał.
Powiesiłam ręcznik na kaloryferze i poszłam w stronę kuchni, ale to co tam zobaczyłam sprawiło, że moje serce przyspieszyło swoje bicie.
- O mój Boże, nie wierzę - szepnęłam.
Justin stał w garniturze z czerwonymi różami w ręku, oparty o stół na której była jakaś potrawa; pachniała bosko.
Chłopak wręczył mi kwiaty; podziękowałam i usiadłam na krześle. Po chwili nałożył kurczaka z ryżem w sosie śmietanowym.
- Zamówiłeś to?
- Nie - uśmiechnął się.
- Gospodarz zrobił?
- Pudło - parsknął śmiechem - Widzę, że wierzysz w moje możliwości.
- Mówiłeś kiedyś, że nie lubisz gotować...
- Mama mnie nauczyła - wzruszył ramionami.
- Aw, nauczyłeś się gotować specjalnie dla mnie. Dziękuje - uśmiechnęłam się szeroko.
Po posiłku chłopak chwycił mnie za rękę i zaczął prowadzić po schodach na górę.
- A teraz najlepsza część - zaśmiał się cicho.
Zerknęłam na niego podejrzliwie, ale kiedy otworzył drzwi do sypialni, zrozumiałam. Na łóżku oraz podłodze było pełno płatków róż, a na parapecie i półkach zapalone świeczki.
Do moich oczu napłynęły łzy. Zaraz na początku wakacji mówiłam mu o tym jak chciałabym, żeby wyglądał mój pierwszy raz. Nie sądziłam, że wtedy w ogóle mnie słuchał. Minęło sporo czasu, a on pamiętaj o każdym szczególe.
Stałam na środku pokoju i nie potrafiłam nic zrobić czy powiedzieć; to było za piękne. To musiał być sen z którego zaraz ktoś mnie obudzi.
- Pamiętałeś dokładnie o wszystkim - szepnęłam.
Chłopak obrócił mnie tak, że teraz patrzyłam na jego twarz. Nic nie powiedział, tylko przysunął się bliżej i mocno mnie pocałował. Odpowiedziałam na pocałunek, dobrze wiedząc do czego zmierzamy. Nie miałam już wątpliwości ani obaw. Chłopak popchnął mnie lekko na łóżko, a kiedy leżałam już wygodnie na materacu zaczął składać pocałunki na mojej szyi. Ssał i przegryzał moją skórę.
Teraz ja musiałam się odważyć na jakiś krok. Przejechałam dłonią po jego klatce piersiowej i przeciągnęłam mu koszulkę przez głowę. Blondyn uśmiechnął się i napiął mięśnie.
Następnie podwinął moją koszulkę i zaczął przejeżdżać palcami po moim brzuchu, sprawiając, że dostałam gęsiej skórki. Nie czekając na nic, przeciągnęłam koszulkę i byłam przed nim w spodniach i staniku, jednak nie czułam wstydu. Ufałam mu na tyle, że wiedziałam, że nie zawiedzie mnie w tej sprawie. Ani w każdej innej.
Dotknęłam jego skóry na ramionach; była taka miękka i gorąca. Potem przejechał palcami po moim podbrzuszu i delikatnie zaczął ściągać moje spodnie. Nie sprzeciwiałam się. Chłopak bacznie obserwował moją twarz. Jednak wiedziałam, że to już czas i nie będę żałować. Moje spodnie znalazły się w rogu pokoju. Nie miałam zamiaru zostać w tyle, więc jednym, szybkim ruchem ściągnęłam mu spodnie. Od połączenia naszych ciał dzieliła tylko bielizna.
Blondyn zaczął całować mój obojczyk, a potem wsunął rękę pod moje plecy; mój stanik znalazł się zaraz obok innych ubrań. Justin zawisł nade mną; wsadził twarz w moje włosy.
- Będzie dobrze. Skup się tylko na mnie.
Odetchnęłam głęboko. Byłam wpatrzona w bok twarzy Justina. Poczułam jak jedną ręką gładzi mój policzek, a drugą zsuwa majtki. Zerknęłam na sufit; teraz poczułam się dość niezręcznie, ale kiedy Bieber ściągnął bokserki moje policzki zaczęły płonąć; nie wiem czemu, przecież widziałam go już wcześniej. Serce biło niekontrolowanie szybko, a mój organizm wręcz wrzał.
Jego ręce badały moje ciało; odpowiadałam na jego każdy ruch.
- Zapomnij o Sandersie. Zapomnij o wszystkim, dobrze? To jest twój pierwszy raz, jasne?
- Mhm - przytaknęłam.
- Tylko spokojnie. Zrelaksuj się, tak?
Już po chwili poczułam jak delikatnie rozkłada moje nogi, a jego penis wchodzi we mnie. Kiedyś to uczucie sprawiało ból i upokorzenie. Tym razem było inaczej; po paru pchnięciach poczułam przyjemność. Pierwszy raz zapomniałam o wszystkich złych rzeczach; skupiłam się tylko na Justinie. Na moim Justinie.
- Justin! Ach! - wrzasnęłam.
Na jego czole pojawiły się pierwsze krople potu. Owinęłam mocniej nogi wokół jego bioder; przez co poczułam go jeszcze lepiej i mocniej.
Nie mam pojęcia ile to trwało. Doszłam pierwsza, Justin parę pchnięć po mnie. Potem opadłam na jego klatkę piersiową, a on owinął nas kołdrą. Następnie powoli odpływałam do krainy snu.

TRZASK!
Momentalnie podniosłam się do pozycji siedzącej, Justin również otworzył oczy.
- Słyszałeś to? - szepnęłam.
TRZASK!
- Zostań tutaj, pójdę sprawdzić co się dzieję - powiedział, całując mnie w czoło.
- Ej, nie zostawiaj mnie. Pójdę z tobą.
Ubrałam majtki oraz jego bluzę, chłopak nałożył bokserki i spodnie dresowe. Bieber już miał otworzyć drzwi, kiedy zatrzymałam go.
- Weź jakąś broń czy coś - szepnęłam.
- Grace, to nie jest film - pokręcił głową - Może gospodarz przyszedł coś sprawdzić.
Kiedy kiwnęłam głową, Justin chwycił za klamkę i wyszedł z pokoju. Zanim zeszłam na dół, postanowiłam sprawdzić przez drzwi balkonowe czy nie ma czegoś podejrzanego na podjedźcie.
Ale to co zobaczyłam sprawiło, że przypomniałam sobie każdy szczegół z nocy, kiedy potrącił mnie samochód. Na dworze stało pomarańczowe auto; dokładnie to, które chciało mnie zabić. To znaczy, że osoba, która spowodowała wypadek jest w tym domku. O Boże.

*Eminem - Rap God


Hej! Po pierwsze: nie bijcie! Wiem, że cholernie długo nie było rozdziału; wiem to. Nie musicie mnie uświadamiać. Po prostu Was przepraszam! Mam nadzieję, że mi wybaczycie. Lipiec to będzie dobry miesiąc. Rozdziały będą się pojawiać regularnie, a nawet częściej, dlatego, że komputer mam do własnej dyspozycji; wcześniej tak nie było. To ff właściwie dobiega końca. Pojawi się jeszcze parę rozdziałów i może epilog. Zobaczymy ile osób ze mną zostało. Ale nie będziemy się rozstawać! O nie! Mam pomysł na nowe ff, ale o szczegółach dowiecie się kiedy indziej. Mam nadzieję, że również spodoba Wam się tak jak to :) Do zobaczenia i jeszcze raz PRZEPRASZAM ♥
Komentujcie, to ważne!
40 komentarzy = następny rozdział
#Klaudia

sobota, 23 maja 2015

41. A dokładniej gdzie?

Grace's POV

- To ja panie zostawię.. - powiedział Justin i szybko wyszedł z pokoju.
 Bo przecież wsparcie chłopaka jest najważniejsze, prawda?
- Mamo - westchnęłam cicho - Wiesz, źle zrozumiałaś...
- Grace, przestań. Dosyć tych sekretów. Musisz mi powiedzieć prawdę. Co się dzieje, skarbie? - zapytała z naciskiem.
Moje serce przyspieszyło swoje bicie. Wiedziałam, że Justin wyszedł dlatego, żebym mogła mamie wszystko opowiedzieć. On chce żebym w końcu wyznała jej wszystkie moje tajemnice. Ale to okropne uczucie, nie tylko dla mnie, ale też zapewne dla mojej mamy. Nie będzie jej miło. Poczuję do mnie żal, że dowiedziała się przypadkiem, a właściwie to z przymusu.
Jęknęłam pod nosem i zdobyłam się na szczerość. Postanowiłam, że teraz albo nigdy. Właściwie nie było tak trudno. Słowa same wypadały z moich ust. Nie kontrolowałam tego; widocznie potrzebowałam takiej rozmowy.
- Gdzie on teraz jest? - to było pierwsze pytanie jakie usłyszałam, po tym kiedy jej wszystko opowiedziałam.
- Sam jest w areszcie - przegryzłam wnętrze policzka.
- Grace... nie wierzę, ja po prostu w to nie wierzę - po jej policzkach zaczęły spływać łzy - Jak mogłam być taka głupia? Dlaczego nie zauważyłam, że po tamtej imprezie... byłaś jakaś inna? Zachowywałaś się jak nie ty. Przepraszam, naprawdę przepraszam. Wiem, że to dla ciebie nic nie znaczy, ale jest mi przykro. Byłam zajęta rozwodem i tymi wszystkimi sprawami. Przeprowadzka, nowe życie. Ale nie zapomniałam o tobie. Ja po prostu się zagubiłam. Chciałam być szczęśliwa i przez to sprawiłam, że ty przeżywałaś piekło. Czy ojciec o tym wszystkim wiedział?
- Nie - pokręciłam głową.
- W takim razie kto o tym wszystkim wiedział? - oblizała spierzchnięte usta.
- Nikt - odparłam, a później dodałam - To znaczy Justin dowiedział się o tym wszystkim na początku wakacji...
- Zaufałaś bardziej chłopakowi, którego znałaś zaledwie parę dni, a nie własnej matce? - otworzyła szeroko usta i wypalała dziurę w mojej głowie.
Odwróciłam wzrok. Było mi głupio.
- Wiem, przepraszam, mamo. Po prostu... on miał coś takiego w sobie, że potrafiłam się przed nim otworzyć. Nie wiem sama co sobie myślałam... Na ciebie byłam cholernie wściekła, bo zdradziłaś tatę, zniszczyłaś naszą rodzinę - już miała mi przerwać, ale uciszyłam ją gestem ręki - Wszystko przemyślałam. Właściwie dzięki Justinowi i teraz już wiem, że pewnie w tym wszystkim jest też wina taty. Nie chce mówić źle o zmarłej osobie, ale widocznie nie opiekował się tobą jak należy skoro.. znalazłaś sobie kogoś innego - odparłam i zerknęłam na nią.
- Dziecko... nawet nie wiesz jak się cieszę, że doszłaś do takich wniosków. Myślałam, że będziesz mnie za to obwiniać do końca życia. Ten chłopak ma na ciebie lepszy wpływ niż myślałam...
- Wiem - uśmiechnęłam się delikatnie.
- Ale nadal nie mogę w to wszystko uwierzyć. Przecież znałam Sama od tak dawna, to taki dobry chłopiec. Pozory mylą.. - westchnęła.
- Mamo? Czy Justin mógłby u mnie dzisiaj nocować? - zapytałam na jednym wydechu.
- A szkoła? - założyła kosmyk włosów za ucho.
- Mogłabym jutro też nie iść? Nadrobię zaległości. Po prostu potrzebuję trochę odetchnąć, wszystko przemyśleć. Ta sytuacja sprawiła, że nie mogę się na niczym skupić.
- W porządku - kiwnęła głową - Ale śpi na podłodze. Przyniosę mu potem kołdrę i poduszki.
- Mamoooooo - przeciągnęłam.
- Nie ma mowy! - krzyknęła i wyszła z pokoju.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Właściwie nie było tak trudno. Cieszę się, że wszystko sobie wyjaśniłyśmy.
Po chwili do pokoju wszedł Justin. Jego twarz wyrażała zaciekawienie.
- I co? - zapytał od razu.
- Hm... - uśmiechnęłam się lekko i rzuciłam się na niego - Dziękuje.
Oplotłam rękami jego szyję i cmoknęłam go w policzek.
- Czyli rozmowa nie była taka straszna? Ale powiedziałaś wszystko? - badał swoim spojrzeniem moją twarz.
- Tak.
- Na pewno? Że wszystko-wszystko? - uśmiechnął się szeroko.
- Tak, Justin - zaśmiałam się - Gdyby nie ty to nigdy bym jej nie powiedziała. Jesteś cudowny! - przejechałam kciukiem po jego kości policzkowej - Jeśli chcesz to możesz dzisiaj u mnie nocować.
- Naprawdę? - na jego usta wkradł się ten pewny siebie uśmiech - A twoja mama....
- Zgodziła się - mruknęłam - Będzie naprawdę świetnie - jeździłam palcem po linii jego szczęki - Ale śpisz na podłodze.
- Co? Żartujesz sobie, prawda?
Jego wzrok mówił "Zabić cię teraz czy potem?"
- Jeju, ciesz się, że możesz spać w moim pokoju - przegryzłam dolną wargę.
- Och, jestem wniebowzięty, naprawdę - przewrócił oczami.
Pokręciłam głową i pacnęłam go w ramię.
- Coś wymyślimy - wzruszyłam ramionami.
Cały dzień spędziliśmy na oglądaniu filmów. Zauważyłam, że co chwilę się rozglądam, jakbym sprawdzała czy nikt za mną nie stoi. To przerażające. 
Wieczorem w drzwiach pojawiła się moja mama z kołdrą i poduszkami. Rzuciła wszystko na podłogę i zerknęła na nas podejrzliwie.
- Jutro z samego rana jadę do pracy, więc nie będę was budzić. Dobranoc - rzuciła.
- Dobranoc, mamo - uśmiechnęłam się.
- Dobranoc, proszę pani - powiedział Justin.
- Zostawić otwarte drzwi? - zapytała.
- Nie, możesz zamknąć - odparłam.
Starałam się być poważna, ale naprawdę miałam ochotę wybuchnąć śmiechem. Widziałam, że jest jej ciężko, ale starała się zachowywać normalnie. To dla niej zdecydowanie trudne, że śpi u mnie chłopak.
- W twoim pokoju jest strasznie duszno, Grace.. - zacisnęła usta w cienką linię.
- W takim razie uchylę na chwilę okno - odparłam, a ta pokręciła głową i wyszła z pokoju, zamykając drzwi.
Zaczęłam chichotać, a Justin podszedł do mnie i przyciągnął mnie do siebie.
- Jesteś teraz cała moja - wymamrotał i przycisnął swoje usta do moich.
- Zawsze jestem - wtrąciłam, odrywając się od jego ust.
Uśmiechnął się delikatnie i zaczął ciągnąć moją dolną wargę w dół. Bawiłam się jego włosami na głowie i lekko za nie ciągnęłam.
- Ale zakładam, że kiedy moja mama usłyszy nawet najmniejszy dźwięk to wparuje do pokoju i weźmie cię jako pierwszego do odstrzału - parsknęłam śmiechem.
- Będziemy cicho - szepnął mi do ucha i zaczął gładzić moje plecy.
Owinęłam nogi wokół jego bioder i delektowałam się jego dotykiem. Zrobiło mi się cholernie gorąco. Chłopak chwycił mnie za tyłek i przeniósł na łóżko. Ułożył się pomiędzy moimi nogami i zaczął składać mokre pocałunki na mojej szyi.
Nie czułam się komfortowo. Za każdym razem, kiedy chciałam się przełamać coś stawało na mojej drodze. Tym razem ostatnia sytuacja z Sandersem nie dawała mi spokoju. Wiedziałam, że Justin nigdy by mnie nie skrzywdził, ale jakaś odraza we mnie siedziała. Nie potrafiłam nic z tym zrobić. Ale tym razem miałam dobrą wymówkę.
- Nie, Justin - pokręciłam głową - Matka jest w pokoju obok. Jeśli wejdzie tutaj to będzie niezręcznie...
- Ona nie wejdzie -mruknął - Co najwyżej ja  w ciebie - parsknął śmiechem, ale kiedy zauważył, że mi nie jest do śmiechu, spoważniał - Spokojnie, zrelaksuj się...
- Nie, nie potrafię, jeśli ona jest w pokoju obok.
- W porządku - ostatni raz cmoknął mnie w miejsce nad obojczykiem i zszedł z łózka.
Usadowił się na podłodze i zaczął układać poduszki.
- Przepraszam - westchnęłam, ale on nie odpowiedział - Pójdę się umyć.

*
Poczułam przyjemny dotyk na brzuchu. Otworzyłam powoli oczy i zobaczyłam, że Justin leży obok mnie.
- Dzień dobry - uśmiechnął się szeroko.
Byłam pewna, że będzie na mnie zły, jednak się myliłam. To dobrze.
- Dzień dobry - odparłam - Mama jest w domu?
- Nie, pojechała już do pracy - oblizał usta.
- Ach - westchnęłam i przytuliłam się mocniej do poduszki.
- Co robimy? - usłyszałam nad sobą szept.
- Ja chce jeszcze spać - mruknęłam.
Doskonale wiedziałam do czego zmierza. Udawałam, że jestem niewyspana i potrzebuję więcej snu, ale on się nie poddawał.
- No weź, za godzinę muszę już jechać - zrobił smutną minkę - Wykorzystajmy ten czas wspólnie, hm?
- Możemy razem poleżeć - odpowiedziałam.
- Grace, skoro twojej mamy nie ma to może...
Zawisnął nad moim ciałem i zaczął całować mnie po policzku, a potem schodził niżej. Starałam się jak cholera, żeby odpowiedzieć na pocałunki. Chciałabym żeby było miło. Naprawdę zależy mi na Justinie, ale nie potrafię.
Chłopak podwinął już moją koszulkę, a ja nie potrafiłam się ruszyć. W końcu się opamiętałam i odepchnęłam go lekko.
- Nie mogę.. - wymamrotałam - To za szybko, jeszcze parę dni Sam...
- Grace, musisz zrozumieć, że ja nie jestem Samem - jęknął.
-Wiem, doskonale o tym wiem, ale po prostu... znowu jestem na tym cholernym etapie. On mnie zniszczył, ja nie potrafię normalnie funkcjonować - wytłumaczyłam się.
- Zaufaj mi, a wszystko będzie dobrze - odsunął się ode mnie i głęboko wpatrywał się w moje oczy.
- Justin, ja ci ufam.. Jesteś jedyną osobą, którą darze prawdziwym zaufaniem, ale nie dam rady - przegryzłam wnętrze policzka.
- Skarbie, dasz radę - zerknął na mnie - Musisz się przełamać, a ja ci w tym pomogę.
- Justin, nie teraz. Za każdym razem, kiedy próbuje coś zrobić,  w tym kierunku to... nie wiem, po prostu nie potrafię się przełamać. Ciągle widzę jego twarz, ten przebiegły uśmiech. To za dużo - nawet nie zauważyłam, że po moich policzkach zaczynają spływać łzy.
- Mam ochotę zabić kutasa - warknął.
Zacisnęłam mocniej zęby, żeby nie wybuchnąć płaczem i przytuliłam się mocniej do poduszki.
- Posłuchaj mnie przez chwilę, dobrze? - przeczesał grzywkę dłonią.
Kiwnęłam posłusznie głową.
- Obiecuję, że dzięki mnie przestaniesz się bać, nie będziesz już w ogóle o nim myślała, przełamiesz się, nie będziesz miała problemu z.. tymi sprawami. Obiecuję ci to, tylko potrzebujemy czasu. Nic na siłę, razem damy radę, tak?
- Tak - odparłam - Justin?
- Tak, skarbie? - oblizał usta.
- Dziękuje, naprawdę dziękuje. Właściwie za wszystko. Za to, że tyle czekasz i ogólnie mnie znosisz - powiedziałam szczerze i wysiliłam się na uśmiech.
- To dla mnie zaszczyt - jego oczy się zaświeciły.
Zaśmiałam się cicho.
- Muszę już iść. Mam zawieść Jazzy na basen. Ma dzisiaj pierwszą lekcję pływania, ale jeśli chcesz to mogę cię jutro odebrać ze szkoły?
- To nie byłby dla ciebie problem? - wolałam się upewnić.
- Oczywiście, że nie. O której mam być? - cmoknął mnie w policzek.
- Kończę o piętnastej - odpowiedziałam - Tylko błagam, bądź na czas. Od jakiegoś czasu mam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Ale to wszystko przez Sama. Wiem, że to złudzenie, jednak proszę, bądź na czas, dobrze?
- Dobrze, obiecuję, że się nie spóźnię. Do zobaczenia - pocałował mnie czule w usta, a potem zatrzymał się na środku pokoju - Zamknij za mną drzwi na klucz.
- Jasne - kiwnęłam głową i wstałam z łóżka.

*
Ostatnią lekcją okazał się wf. Razem z Alex przebrałyśmy się już w strój i wyszłyśmy z szatni.
- Co dzisiaj robisz? - zapytała z uśmiechem.
- Przyjeżdża po mnie Justin i szczerze mówiąc to nie wiem co będziemy robić. A ty? - zawiązałam włosy w kucyka.
- Od razu po tej lekcji jadę do lekarza - westchnęła - Tak cholernie mi się nie chce.
- To coś poważnego? Po co jedziesz? - zmarszczyłam czoło.
- Zwykła kontrola, babcia mi kazała - jęknęła pod nosem.
- Ach, pozdrów ją w takim razie - uśmiechnęłam się lekko.
Przed wejściem na salę, zawiązałam jeszcze buty. Wszystkie dziewczyny ustawiły się w szeregu i czekałyśmy aż nauczycielka powie co mamy robić. Na początku była rozgrzewka, a potem grałyśmy w siatkówkę. To sprawiło, że kompletnie nie myślałam o tym co wydarzyło się ostatnio. Po prostu skupiłam się na grze i nie myślałam o niczym innym.
- Okej, dziewczyny, na dzisiaj koniec! Idźcie się przebrać.
Weszłyśmy powolnym krokiem do szatni. Zaczęłam ściągać tenisówki i zerknęłam na Alex, która już była gotowa.
- Mam wizytę o 15:20, więc nie chce się spóźnić - wytłumaczyła się.
- Okej, no to powodzenia! - krzyknęłam, a Alex wybiegła z szatni.
Kiedy założyłam już jeansy, podwinęłam jeszcze rękawy szarego swetra, ubrałam czarne trampki i wyszłam z szatni. Skoczyłam  jeszcze po kurtkę i wybiegłam ze szkoły.
Stanęłam na podwórku i zaczęłam rozglądać się za Justinem. Z tego co mi mówił wczoraj, to wiem, że wypożyczył samochód. Ma być koloru czarnego, ale nie zapamiętałam marki. Westchnęłam cicho i wyciągnęłam komórkę z kieszeni, żeby do niego zadzwonić, ale jak na złość była rozładowana. Znowu zaczęłam się rozglądać i... zobaczyłam kogoś, kogo nigdy w życiu nie chciałabym spotkać. Założyłam kaptur na głowę, ale on zmierzał w moim kierunku. Jakim cudem znalazł się tutaj? Dlaczego nie jest w jebanym areszcie?
- Cześć! - zawołał, a mi opadła szczęka.
Jakim cudem Sam może tak po prostu się ze mną witać? Spojrzeć mi w oczy?
Podszedł do mnie jeszcze bliżej. Zerknęłam na zegarek na ręce, była już 15:15. Justin obiecał, że się nie spóźni! Obiecał, cholera! Tak go prosiłam..
- Czego chcesz? - warknęłam.
- Przechodzimy od razu do konkretów? - zaśmiał się cicho.
- Tak w ogóle co ty tutaj robisz? Jakim cudem...
- Nie sądziłem, że ci policjanci to aż tacy debile. Nie tak trudno było uciec - wzruszył ramionami.
- Więc czego ode mnie chcesz? - przegryzłam wnętrze policzka - Dlaczego nie możesz mnie zostawić w spokoju?!
Rozglądałam się nerwowo po okolicy w poszukiwaniu auta Justina.
- Jest sprawa. Musisz odwołać zeznania - wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów i zapalił jednego.
- Co? Nie ma mowy! Nie przekonasz mnie, więc stąd idź - wycedziłam przez zęby.
Nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy, ciągle patrzyłam na swoje buty.
- Słuchaj albo odwołasz zeznania i dam ci spokój albo powiesz jak było naprawdę i...
- Skończysz w więzieniu - dokończyłam za niego.
- Możliwe, ale pamiętaj, że kiedyś z niego wyjdę, a za dobre sprawowanie może nawet wcześniej niż ci się wydaję i wtedy nie będzie już tak miło. Zemszczę się, ale nie tylko na tobie. Ucierpią wszyscy twoi bliscy, możesz być tego pewna - położył rękę na moim policzku i zaczął go gładzić.
Odskoczyłam jak oparzona.
- Już nigdy więcej mnie nie dotkniesz - syknęłam.
Łzy cisnęły mi się do oczu. Zacisnęłam mocniej zęby.
- Pomyśl nad tym, jeszcze pogadamy! - krzyknął i odszedł w przeciwnym kierunku.
Stałam w miejscu jeszcze przez parę minut i myślałam nad tym wszystkim. Moje serce biło niewyobrażalnie szybko, a ręce zaczęły się trząść. To niemożliwe. Dlaczego on mnie tak cholernie krzywdzi?
Po chwili podjechał czarny samochód. Justin zatrąbił na mnie dwa razy, dlatego podbiegłam do niego i wsiadłam do auta.
- Cześć, skarbie. Jak ci minął dzień? - wyjechał z parkingu - Zastanawiałem się nad tym co możemy dzisiaj robić i proponuję lodowisko. Co ty na to? Weźmiemy Jazzy i...
- Zawieź mnie do domu - syknęłam i zapięłam pas.
Justin spojrzał na mnie zdziwiony.
- Ej, co jest? - zmarszczył czoło.
- Nic, po prostu zawieź mnie do domu - westchnęłam.
Chłopak jak na złość zatrzymał się na poboczu.
- Najpierw powiedz mi co się stało - mruknął i obrócił się na siedzeniu w moją stronę.
- Dlaczego się spóźniłeś? Tak cholernie cię prosiłam, żebyś był na czas! Dobrze wiesz, że się boję, mówiłam ci, że mam wrażenie, że jestem obserwowana, a ty robisz coś co sprawia, że coraz mniej ci ufam!
Wyrzuciłam z siebie wszystko. Nie miałam pojęcia co myśleć po tym co powiedział mi Sam.
- Hej, przepraszam, dobra? Matka zadzwoniła do mnie w ostatniej chwili i poprosiła, żebym zawiózł Jazzy do koleżanki, dlatego...
- Trzeba było najpierw przyjechać po mnie, a potem po Jazzy. Umówiliśmy się, tak? - w moich oczach zbierały się łzy.
- No tak, ale to było tylko parę minut. Zresztą pewnie nie czekałaś długo, bo musiałaś się jeszcze przebrać po wfie..
- Sam był pod szkołą! - wyrzuciłam ręce w powietrze.
- Co? - jego oczy się rozszerzyły - Mówisz poważnie?
- No nie, kurwa, żartuje - parsknęłam ironicznym śmiechem.
- Może ci się wydawało, może to nie był on..
- Czy ty robisz ze mnie wariatkę? - zapytałam.
Poczułam jak robi mi się słabo. On mi nie wierzy? Myśli, że sobie to wymyśliłam?
- Nie miałem tego na myśli, po prostu pomyślałem, że może ci się wydawało...
- Jeszcze nie zwariowałam. Po prostu zawieź mnie do domu, proszę - odetchnęłam głęboko i usiadłam wygodniej w fotelu.
Justin już nic nie powiedział, tylko włożył kluczyk do stacyjki i zaczął się kierować w stronę mojego domu. Gdy znaleźliśmy się na miejscu, już miałam wysiąść z samochodu, ale chłopak chwycił mnie za rękę.
- Grace, przepraszam...
- Wsadź sobie w dupę swoje przeprosiny. Poprosiłam cię o jedną rzecz, żebyś był na czas, a ty mnie zawiodłeś. Naprawdę dzięki.
- Robisz aferę z niczego! - krzyknął.
- Z niczego? - powtórzyłam zdziwionym tonem.
- Okej, był tam i co z tego? Patrzył się na ciebie, przyglądał ci się? Przecież nic ci nie stało. Wiem, że powinienem być na czas, ale pomyślałem, że poczekasz z Alex czy coś.
- Alex poszła do lekarza - mruknęłam.
- Proszę, odpuść. Nic ci nie zrobił. Nie groził ci ani nie dotknął cię ponownie...
- Jesteś tego pewny? - zapytałam.
- Co to znaczy? - skrzywił się.
Wyszłam z samochodu i zaczęłam się kierować w stronę drzwi.
Usiadłam na sofie i miałam ochotę walnąć się w twarz. Naskoczyłam na Justina może nawet za bardzo, ale cholera! Gdyby przyjechał na czas to nie spotkałabym się z Samem, a wtedy nie znałabym jego planów. Co mam zrobić? Przecież nie chce żeby coś się stało komukolwiek z moich bliskich, ale nie mam zamiaru znowu odpuszczać. On musi zapłacić za swoje czyny. Nie chce żeby to wszystko co mi zrobił upiekło mu się.
Westchnęłam cicho i zaczęłam przypominać sobie wczorajszą rozmowę z Justinem:
- Naprawdę mam tego dość. Chciałabym się stąd wyrwać.. chociaż na chwilę - szepnęłam mu do ucha.
- A dokładniej gdzie?
- Nie mam pojęcia, najlepiej daleko stąd. Chciałabym odpocząć od tych wszystkich problemów - westchnęłam cicho.
- Właściwie to możemy gdzieś pojechać - wzruszył ramionami.
- Taaa, to tylko moje skryte marzenie - zaśmiałam się pod nosem.
- Dlaczego marzenie? - zerknął na mnie podejrzliwie.
- Już to widzę jak moja matka zgadza się na wyjazd z chłopakiem. Poza tym jest rok szkolny, nie ma mowy, że opuszczę lekcje - westchnęłam.
- A konkretniej to jak sobie wyobrażasz ten wyjazd? W sensie, że w góry czy może nad morze? - uśmiechnął się lekko.
- Skoro już ci zdradziłam moje marzenie, to chyba mogę je opisać - parsknęłam śmiechem - Najchętniej to pojechałabym nad jezioro. Nocowalibyśmy w jakimś małym, drewnianym domku - założyłam kosmyk włosów za ucho - Wyobraź sobie jak mogłoby być cudownie.
- Wyobrażam sobie i naprawdę mi się podoba...
- No nie? - oblizałam usta - Chodzimy na spacery wokół zamarzniętego jeziora...
- Albo kochamy się przy płomieniach z kominka, hm? - zaczął masować moje biodro.
- Mhm, podoba mi się - uśmiechnęłam się szeroko - Marzenie...
Na moje usta wkradł się uśmiech. Zaczęłam sobie wyobrażać, że naprawdę wyjeżdżamy na parę dni. Szkoda, że mogę sobie to wszystko jedynie wyobrazić. Gdy wracam do rzeczywistości mam ochotę coś sobie zrobić. Dlaczego to wszystko musi być takie trudne? Nie dość, że Sanders zrobił mi tyle krzywd, to nie odpuszcza.
Postanowiłam, że przed przyjazdem mamy z pracy zrobię jeszcze zadanie na jutro. Gdy skończyłam geografię, napisałam jeszcze wypracowanie na angielski i spakowałam się na jutro do szkoły.
Mama przyjechała wieczorem. Nie sama, a pudełkiem z pizzą. Mój humor momentalnie się poprawił. Usiadłyśmy przed telewizorem i zaczęłyśmy jeść posiłek.
- Jak było w szkole? - zapytała, kiedy przełknęła kęs pizzy.
- Nawet okej, dostałam 4 z fizyki - wzruszyłam ramionami.
Mama kiwnęła głową i wróciła do oglądania telewizora. Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Zerknęłam za okno, było już ciemno. Kto by przychodził do nas o tak późnej porze? Poszłam cichym krokiem przez korytarz i zerknęłam przez judasz w drzwiach kto to.
Justin.
Wróciłam do mamy i usiadłam obok niej na kanapie.
- Dlaczego nie otwierasz? - zapytała zdziwiona.
- To Justin, a ja naprawdę nie chce z nim teraz rozmawiać - westchnęłam.
- Grace, nie można tak ignorować ludzi, to nie w porządku - pokręciła głową - Idź powiedzieć, że jesteś zajęta..
- Nie, mamo! To jeszcze gorzej - zrobiłam łyk wody - Zadzwonię do niego jutro. Po prostu muszę coś przemyśleć. A wiem, że jak przyjdzie to nie będę miała takiej możliwości.
Tak konkretnie to myślę o "propozycji" Sandersa, o ile mogę to tak w ogóle nazwać. Muszę się nad tym wszystkim porządnie zastanowić. Sama.
- To nie ma znaczenia. Nie wolno tak ignorować innych ludzi. Otworzę mu i powiem, że cię nie ma albo, że się źle czujesz - westchnęła.
- Chcesz kłamać? Myślisz, że to lepsze od ignorowania? - zapytałam.
- Nie, to nie jest lepsze. W takim razie otworzę mu i powiem, że nie chcesz  z nim rozmawiać - wzruszyła ramionami - Wtedy nie będę kłamać ani nie będę go ignorować.
Wstała z kanapy, a mi zmroziło krew w żyłach.
Nie zrobi mi tego... Prawda?
Oczekiwanie na nią dłużyło się w nieskończoność. W końcu weszła do salonu z jakąś kartką w ręce.
- Co to? - zapytałam zaciekawiona.
- Justina nie było, ale wsunął przez drzwi jakiś bilet - zerknęła na mnie podejrzliwie.
- Bilet? - powtórzyłam zdziwionym tonem.
Chwyciłam go do ręki i bacznie obejrzałam. Już wiem co to...
Justin zarezerwował domek nad jeziorem w czasie ferii zimowych na tydzień.
- Nie wierzę - szepnęłam do siebie.



Hej! Tak bardzo was przepraszam, że tyle musieliście czekać na ten rozdział, ale już jest. Prawda jest taka, że mój tyłek był zbyt leniwy, żeby usiąść przed komputerem i napisać porządny rozdział.  Teraz wszystko już wraca do normy i co tydzień będzie nowy :) Mam nadzieję, że Wam się podoba!
Zależy mi na waszej opinii, dlatego skomentujcie misie! Proszę ♥
40 komentarzy = następny rozdział
Do zobaczenia! x
#Klaudia

czwartek, 30 kwietnia 2015

40. Przemyśl to wszystko, dobrze?


- Sanders, nie bądź głupi! - krzyknął Justin, nie poruszając się nawet o krok - Zaraz tu będzie policja.
Poczułam, że dłoń Sama lekko zadrżała. Starałam się najbardziej jak mogłam odsunąć od niego, ale to było niemożliwe, bo przytrzymywał mnie całym swoim ciałem.
- Nie podchodź! - powtórzył Sanders.
- Lepiej odłóż ten nóż zanim stanie się jej krzywda - powiedział spokojnym głosem Justin - Naprawdę chcesz żeby coś jej się stało?
Sam nie odpowiedział. Nie widziałam jego wyrazu twarzy, bo był odwrócony tyłem do mnie.
- No chcesz?! - krzyknął blondyn.
- Nie - warknął Sanders, a do moich oczu napłynęły łzy.
- Więc to odłóż - mruknął Bieber, czekając na jakąkolwiek reakcje, ale była ona nikła - Słyszysz co mówię? Możesz ją skrzywdzić, a wiem, że tego nie chcesz.
- I tak już to zrobiłem - odpowiedział Sanders.
Justin momentalnie spojrzał na mnie, w jego oczach widziałam to jedno pytanie. Czy posunął się do czegoś więcej?
Pokręciłam delikatnie głową.
Czułam się okropnie. Moje dłonie starały się zakrywać jak najwięcej ciała. Patrzyłam w ziemie i marzyłam tylko o tym, aby ten koszmar się skończył.
- Mam nagranie, na którym jest widoczne jak już ją kiedyś zgwałciłeś - warknął Justin, a ja otworzyłam szeroko oczy - Chcesz żeby policja dołożyła jeszcze do tego usiłowanie zabójstwa?
Czułam na swojej szyi gorący oddech Sama, oddychał cholernie szybko.
- Nie rób nic głupiego, tylko odłóż ten jebany nóż - warknął Justin.
Po chwili poczułam jak narzędzie spada na ziemie, momentalnie wyrwałam się z objęć chłopaka i pobiegłam w stronę Justina. Jego wyraz twarzy był zwykły, nie pokazywał żadnych emocji. Po prostu ściągnął swoją bluzę i mi ją podał. Bez zastanowienia ją włożyłam. Właściwie nie wiem na co liczyłam.. Tak naprawdę chciałam się teraz do niego przytulić, tak bardzo przeprosić, ale Bieber nie spuszczał wzroku z Sandersa, a w stosunku do mnie.. był obojętny. Postanowiłam nic nie mówić, aż do przyjazdu policji.
Zerknęłam na Sama, opierał się drewniany blat i miał twarz schowaną w dłoniach. Po paru minutach do pokoju wbiegło paru policjantów. To wszystko działo się tak szybko. Rzucili się na Sama i zakuli go w kajdanki; nawet się nie sprzeciwiał.
- Mam nagranie w kieszeni - mruknął Justin, zerkając na mnie.
Po chwili wyciągnął płytę i wręczył ją policjantom.
- Najpierw musimy z nią porozmawiać - odpowiedział jeden z funkcjonariuszy.
- Ale ona...
- Musimy - przerwał Justinowi i podszedł do mnie.
Poprosił żebym opowiedziała wszystko, dokładnie ze szczegółami. Postanowiłam, że w końcu to zrobię. Nie będę chować głowy w piasek i udawać, że nic się nie stało. Trzymał notes, w którym wszystko notował. To mnie naprawdę dużo kosztowało, ale wiedziałam, że robię dobrze.
Kiedy skończyłam, mężczyzna  w mundurze spytał czy potrzebuje pomocy lekarskiej albo psychologa; odmówiłam. Aktualnie chciałam tylko porozmawiać z Justinem.
- Obejrzymy to nagranie jeszcze dzisiaj i przesłuchamy Sama Sandersa - powiedział twardym głosem jeden z policjantów do Justina.
- W porządku. Mógłbym ją zawieść do domu?
- Tak, ale proszę byście byli pod telefonem. My się tu jeszcze rozejrzymy - odpowiedział.
Po chwili podali sobie ręce, a Justin powiedział coś po cichu do niego, a ten tylko kiwnął głową. Wyglądali jakby się znali.
Justin podszedł do mnie wolnym krokiem i chwycił za rękę.
- Chodź, idziemy.
Chwyciłam go mocniej i wyszłam za nim z mieszkania. Po paru minutach znaleźliśmy się w samochodzie jego kumpla. Bieber zapalił silnik i wyjechał z parkingu. Cisza w aucie kompletnie mnie przytłaczała. Nerwowo ciągnęłam za rąbek bluzy, którą miałam na sobie. Patrzyłam w szybę i ciągle przegryzałam wargę. Czekałam, aż chłopak coś powie, ale on milczał. Kiedy zaparkował pod moim domem, nie wiedziałam co zrobić. Miałam nadzieję, że będę mogła mu to wszystko teraz wytłumaczyć.
- Justin? - mruknęłam, a on powoli obrócił się w moją stronę.
- Hm? - westchnął.
- Przepraszam za to wszystko. Wiem, że powinnam była pojechać z tobą, a nie z nim, bo..
- Przestań, Grace - pokręcił głową.
- Myślałam, że... - zaczęłam, ale Justin mi przerwał.
- Nie, Grace. Naprawdę mam dość tego wszystkiego. Nigdy mnie nie słuchasz, a potem oczekujesz ode mnie, że będę ci ratować tyłek.
- To nieprawda - pokręciłam głową, a w moich oczach zaczęły się zbierać łzy.
- Przemyśl to wszystko, dobrze? A jak nie, to nigdy więcej nie dzwoń i nie proś mnie o pomoc.
- C-co? - otworzyłam szeroko oczy.
- Miałem nadzieję, że będziesz mi ufać i mnie słuchać... A ty tymczasem wybierasz go. Chce żebyś to wszystko przemyślała.
- Ale ja już to wszystko dobrze przemyślałam - odparłam - Wiesz, że cię kocham. Popełniłam błąd, ale...
- Grace, idź już - westchnął i położył rękę na kierownicy.
- Powiesz mi chociaż jak zdobyłeś to nagranie? - zapytałam cicho.
- Ukradłem z tamtego klubu. Dzięki mnie policja ma teraz dowody i na pewno wsadzą Sandersa - oblizał spierzchnięte usta - A teraz idź do domu.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Zaskoczył mnie tym wszystkim kompletnie. Podniosłam głowę i spojrzałam na niego.
- Wiem, że zrobiłam źle, ale chce żebyś wiedział, że teraz się wszystko zmieni. Przestanę być taka naiwna. Musisz mnie zrozumieć. Sam to był mój przyjaciel i nie chciałam wierzyć w to, że on mógł mieć cokolwiek z tym wszystkim wspólnego. Chciałam to wszystko sprawić.. ale nie wyszło. W każdym razie dziękuje - wymamrotałam i wyszłam z samochodu.
Nie obróciłam się za siebie, tylko pospiesznie otworzyłam drzwi i weszłam do domu. Mamy jeszcze nie było za co byłam naprawdę wdzięczna. Ona nie może się o niczym dowiedzieć. Pobiegłam na górę do łazienki i postanowiłam wziąć relaksujący prysznic. Kiedy ściągnęłam majtki i bluzę Justina, a woda zaczęła parzyć moje ciało do mojej głowy wpadały najróżniejsze myśli.
Co by było gdybym jednak pojechała z Justinem, a nie z Samem? To wszystko potoczyłoby się inaczej. Ale teraz wiem, że nie chce mieć z Sandersem nic wspólnego. Był moim najlepszym przyjacielem, to właśnie jemu się ze wszystkiego zwierzałam, kiedy z Justinem przechodziliśmy trudny okres. A teraz się okazuje, że to właśnie on jest koszmarem mojego życia. To cholernie boli. Chciałabym go nigdy nie poznać. A co do Justina... wiem, że ma rację. Postąpiłam głupio, ale miałam nadzieję, że właśnie w takiej chwili postanowi na razie o tym wszystkim zapomnieć i mnie jakkolwiek pocieszy. Potrzebuję teraz go jak nikogo innego. A on najwyraźniej w świecie mnie zostawił w chwili, w której go najbardziej potrzebowałam.

*
Była niedziela. Minął dzień od wczorajszej katastrofy. Wzięłam prysznic nieskończoną ilość razy, a i tak czuje się brudna. Leżałam na łóżku i postanowiłam, że muszę z kimś poważnie porozmawiać. Poradzić się. Chwyciłam telefon i wystukałam numer Alex. Odebrała po paru sygnałach.
- Heeeeeej! - jej radość w głosie była niewyobrażalna - Co tam?
- Cześć - odparłam, przegryzając wargę - Masz chwilę czasu? Potrzebuje porozmawiać.
- Jasne, za chwilę będę.
Rozłączyła się, dlatego rzuciłam komórkę w stronę poduszek i położyłam się wygodniej. 
Dwadzieścia minut później, usłyszałam delikatne stukanie w drzwi, dlatego krzyknęłam "Proszę!" i ujrzałam Alex, która wchodzi do mojego pokoju.
Miała na sobie długie, czarne spodnie i białą bluzę z kapturem. Jej włosy były spięte w kucyka.
- Twoja mama wyszła właśnie do sklepu, więc jesteśmy same - mruknęła.
- To dobrze, teraz mam pewność, że nikt nie usłyszy naszej rozmowy - westchnęłam i podniosłam się do pozycji siedzącej.
Dziewczyna zmarszczyła brwi, ale nic nie powiedziała, tylko usiadła na krześle. Wpatrywała się we mnie zaciekawionym spojrzeniem.
- Więc o co chodzi? - zapytała - Mów, bo twoja twarz mówi, że nie jest dobrze.
Zebrałam się na głęboki oddech i opowiedziałam dziewczynie mój cały wczorajszy wieczór.
- Tylko błagam cię! Nie mów nikomu, a zwłaszcza mojej mamie. Ona ma teraz inne problemy, jest trochę.. załamana po rozstaniu z Tedem, a ja sobie poradzę. W końcu mam ciebie.
- Jasne, obiecuję, że nikomu nie powiem, a zwłaszcza jej - podeszła do łóżka i objęła mnie delikatnie - Zabiję tego skurwiela, możesz być tego pewna.
Zaśmiałam się pod nosem i odsunęłam się od niej na długość ramion.
- A co z Justinem? Dlaczego nie jest teraz przy tobie? - zapytała i zerknęła na mnie podejrzliwe.
- Jest na mnie zły - odpowiedziałam - Ma rację.
- Co?! - wrzasnęła - Przecież ty teraz go potrzebujesz. On nawet nie wie jakie to trudne dla dziewczyny..
- Sądzę, że wie - wzruszyłam ramionami.
- Oczywiście, że nie wie. Gdyby wiedział to by teraz tutaj był. Grace, ja bym się poważnie zastanowiła czy chcesz mieć chłopaka, który zostawia cię w takiej chwili - oblizała powoli usta.
- Ale nie wiesz wszystkiego. On mnie ostrzegał przed nim i prosił żebym pojechała z nim, a nie z Samem. Gdybym tylko go posłuchała to...
- Proszę cię, przestań. Stało się i nie ma odwrotu. Zresztą to był twój przyjaciel. Mój tak samo... Nigdy bym w to nie uwierzyła. Przecież on się tobą tak strasznie opiekował, pomagał ci, a przede wszystkim pocieszał. To wszystko jest strasznie dziwne. Co mu odbiło?
- Dobra, nie rozmawiajmy o nim. Na samą myśl o tym człowieku chce mi się rzygać. I teraz nie żartuję - przegryzłam wnętrze policzka.
Od ostatniego spotkania z tym potworem czuje się jak wrak człowieka. Zniszczył mnie.
- Grace, a może mogłabym zadzwonić do Justina i powiedzieć mu jak się teraz czujesz? Myślę, że by zrozumiał i sam tu przyjechał. Widzę, że to właśnie jego potrzebujesz, a nie mnie..
- To nieprawda! - krzyknęłam - Jesteś dla mnie bardzo ważna i...
- Ale to on jest dla ciebie najważniejszy. Ja o tym wiem. Wiem także, że to właśnie on sprawi ci bezpieczeństwo, którego tak potrzebujesz.
- Justin jest na mnie zły. Nie chce mnie teraz znać. Kazał mi się nad tym wszystkim zastanowić, więc to robię - wymamrotałam.
- Ale ile można się zastanawiać? - pokręciła głową - Zadzwonił do ciebie chociaż, żeby się spytać jak się czujesz?
Westchnęłam pod nosem i zerknęłam na telefon.
- Nie - odparłam, a do moich oczu napłynęły łzy.
- Mam z nim pogadać? - zapytała, a ja momentalnie pokręciłam głową.
- Oczywiście, że nie. Zadzwonię do niego jak tylko..
- Jak tylko co? - westchnęła - Jak się załamiesz do końca?
- Nie załamię się do końca - wysiliłam się na uśmiech, który jak sądzę, kompletnie mi nie wyszedł - Jutro nie idę do szkoły.
- Wiesz, że cię rozumiem, ale nie chce żebyś była sama przez cały dzień - popatrzyła na mnie z troską w oczach.
Poprawiłam się na łóżku i zaczęłam bawić się palcami.
- Chce jutro odpocząć. Wiesz, pobyć w samotności. A we wtorek wracam do szkoły, obiecuję - mruknęłam.
- Może jutro też nie pójdę i spędzimy razem cały dzień? - uśmiechnęła się delikatnie.
- Jesteś naprawdę kochana, ale chce być sama.
Kiwnęła głową, a potem się pożegnałyśmy.
Chociaż ona mnie rozumie: pomyślałam, kiedy założyłam słuchawki i położyłam się na łóżku.

Justin's POV

Siedziałem w salonie na kanapie i wpatrywałam się w swój telefon od dobrej godziny. Czułem się strasznie, po tym jak potraktowałem Grace. Na początku byłem pewny swojej decyzji. Chciałem, żeby się nad tym wszystkim zastanowiła, ale byłem pewny, że zadzwoni tego samego dnia i poprosi, żebym do niej przyjechał. A tymczasem minął kolejny dzień, a ona nawet nie napisała jebanego sms-a.
Zrobiła głupio, kiedy pojechała z Sandersem, ale kiedy zastanawiam się nad tym wszystkim coraz bardziej, to otrzymała już wystarczającą karę. A ja musiałem dobić ją jeszcze bardziej. Dobrze wiem, że nie zrobiłaby tego ponownie. Nie wybrałaby kogoś innego, zamiast mnie. Wiem to. Tylko dlaczego, do cholery, jeszcze nie zadzwoniła? A co jeśli postanowiła wziąć jakieś tabletki na uspokojenie? A jak je przedawkowała? A jak teraz płacze w kącie i nie może się pozbierać po tym wszystkim. Powinienem z nią teraz być... Przegryzłem wargę i kolejny raz spojrzałem na telefon. Była już 23:00, ale Grace o tej porze jeszcze nie śpi, więc spokojnie mógłbym do niej teraz pojechać i.. nie. To ona ma do mnie zadzwonić. Wyraziłem się jasno, jak się zastanowi, to ma do mnie zadzwonić. A co jeśli postanowiła się nad tym wszystkim nie zastanawiać?
Przemyśl to wszystko, dobrze? A jak nie, to nigdy więcej nie dzwoń i nie proś mnie o pomoc. 
Zdanie które jej powiedziałem tego cholernego dnia zaczęło się odtwarzać w mojej głowie. Pewnie postanowiła, że już nigdy do mnie nie zadzwoni i nie poprosi o pomoc. Świetnie.
Warknąłem pod nosem i postanowiłem, że podjadę jutro pod jej szkołę. Muszę z nią porozmawiać, nawet jeśli ona tego nie chce.
Udałem się do łazienki, wziąłem szybki prysznic i położyłem się do łóżka. Jutro nie mogę niczego schrzanić. Może nawet poproszę ją, żeby nie szła do szkoły, tylko w czasie lekcji porozmawiała ze mną i wszystko wyjaśniła. Wiem, że to nie najlepszy pomysł, bo będzie miała nieobecność, ale to ważne, a ja już dłużej nie wytrzymam ze świadomością, że mogłaby nigdy więcej się do mnie nie odezwać.
Nastawiłem budzik na 7:00. Jej lekcje zaczynają się dokładnie o 8:00, więc zdążę na czas. Przykryłem się szczelniej kołdrą i zacząłem sobie wyobrażać jak może wyglądać jutrzejszy dzień...

Obudziłem się zanim zadzwonił dzwonek. Westchnąłem cicho i ruszyłem w stronę kuchni. Kiedy zjadłem śniadanie i wziąłem prysznic, wsunąłem na siebie czarne rurki i szarą koszulkę, a na to zimową kurtkę. Ubrałem buty i schowałem klucze do kieszeni. Po dwudziestu minutach zaparkowałem pod jej szkołą i czekałem. Postanowiłem nie wysiadać z samochodu, bo było w chuj zimno. Kiedy podkręciłem ogrzewanie, zauważyłem Alex, która szła szybkim, nerwowym krokiem. Zacząłem się rozglądać dookoła, ale nigdzie nie widziałem Grace. Wysiadłem z samochodu i zawołałem:
- Alex?!
Dziewczyna obróciła się w moim kierunku i poprawiła czapkę na swojej głowie, a potem podeszła do mnie.
- Hej - przywitała się.
- Gdzie Grace? Czemu nie przyszła z tobą do szkoły? Coś jej się stało? - zalałem ją pytaniami.
- Hm.. nie. Została w domu - odpowiedziała, wzruszając ramionami.
- Ale dlaczego? - zmarszczyłem brawi.
- Po prostu nie miała siły dzisiaj przychodzić na lekcje - owinęła ręce wokół swojego ciała - Ona naprawdę cierpi. Myślę, że potrzebuje teraz ciebie.
- Co? Nie, ona miała to wszystko przemyśleć, a dopiero potem do mnie zadzwonić. Skoro jeszcze nie zadzwoniła to...
- Byłam wczoraj u niej i jest na skraju załamania, mówię ci - westchnęłam cicho - Proszę, pojedź do niej.
- A jeśli...
- Wiem, że ją kochasz, dlatego zrób to dla niej - mruknęła.
Kiwnąłem głową.
- Dzięki, Alex - powiedziałem, wsiadając do samochodu.
Zapaliłem silnik i już po dziesięciu minutach znalazłem się pod domem Grace. Na podjedźcie nie stało żadne auto, co oznacza, że dziewczyna jest sama w domu. Myślę, że to dobrze. Przynajmniej będziemy mieli sporo prywatności.
Wysiadłem z auta mojego kumpla, który pozwolił mi zatrzymać pojazd na dłużej i zadzwoniłem na dzwonek. Po paru minutach w drzwiach pojawiła się zielonooka. Miała na sobie białe, krótkie spodenki, moją wczorajszą bluzę i bawełniane skarpetki. Uśmiechnąłem się na ten widok.
- Um cześć - przywitałem się.
- Heeej - oblizała usta - Co ty tutaj robisz?
- Przyszedłem sprawić co u ciebie - odpowiedziałem od razu, a dziewczyna lekko się uśmiechnęła.
Zaprosiła mnie gestem ręki do środka, dlatego wszedłem i ściągnąłem buty oraz kurtkę. Zaczęła iść w stronę swojego pokoju; ruszyłem za nią.
- Jesteś sama? - wolałem się upewnić.
- Tak.
Usiadła na swoim łóżku, więc zająłem miejsce obok niej.
- Okej, nie będę owijał w bawełnę. Nie mam pojęcia co myślisz po naszej ostatniej rozmowie, ale nie chce żebyś wzięła moje słowa na poważnie. Dobrze wiesz, że chce ci pomagać i..
- Przepraszam - przerwała mi.
- Nie, nie, ty nie musisz przepraszać. To ja zawaliłem. Wiem, że po tym... incydencie powinienem cię wspierać, a ja po prostu odjechałem i zostawiłem cię samą z tym wszystkim. Wiem, że to nie było fair z mojej strony, ale byłem zły, że wybrałaś właśnie jego.
- Justin, ja nie wybrałam jego. Po prostu nabrałam się na jego sztuczki. Nigdy bym nie chciała z nim być. To był mój przyjaciel - westchnęła - Fałszywy przyjaciel - poprawiła się.
- Jak sobie z tym wszystkim radzisz? - musiałem zadać to pytanie.
- Dość dobrze - wzruszyła lekko ramionami.
Już miałem odpowiedzieć, kiedy moją uwagę przykuły tabletki. Leżały na półeczce, zaraz obok łóżka. Podszedłem do nich i chwyciłem opakowanie. Tabletki nasenne - przeczytałem.
- Grace...
- Co? - obróciła się w moją stronę, a kiedy zobaczyła co trzymam, dodała - Ach, nie mogłam w nocy spać. Mama mi je dała.
- Ale.. wiesz jak je stosować? - zapytałem, marszcząc brwi.
- Co? Co masz na myśli? Nie rozumiem - obdarzyła mnie dziwnym spojrzeniem.
Westchnąłem cicho i kucnąłem przed nią.
- Wiesz... nigdy nie zrobiłabyś czegoś, żeby siebie skrzywdzić czy narazić swoje zdrowie, prawda? - przegryzłem wargę, patrząc na nią.
- Nie, ja... - przerwała i zaczęła wpatrywać się w ścianę. Jej wzrok był pusty.
- Hej, mi możesz powiedzieć - chwyciłem palcami jej podróbek i skierowałem w moją stronę.
- Zastanawiałam się nad tym...
Kiedy to powiedziała, moje serce automatycznie zaczęło szybciej bić. Poczułem się winny. Wiedziałem, że będzie to wszystko strasznie przeżywać, ale nie sądziłem, że aż tak. Sama myśl, że mogła by się po nich nigdy nie obudzić sprawia, że trzęsą mi się ręce. Gdybym tylko z nią był w sobotę. Postarałbym się ją jakoś uspokoić, pocieszyć... A tak, to musiała wszystko przeżywać sama.
- Ale potem pomyślałam sobie, że mam ciebie, Alex, mamę... Nie mogłam dać tej satysfakcji Samowi. On zgnije w więzieniu, a ja będę szczęśliwa.
- Tak, tak właśnie będzie - uśmiechnąłem się szeroko - Chodź do mnie, kochanie.
Dziewczynie rozbłysły oczy i momentalnie wstała z łóżka i podeszła do mnie. Mocno ją przytuliłem i pocałowałem w czubek głowy.
- Ale wezmę te tabletki, dobrze? - wysiliłem się na spokojny ton.
- Dlaczego? Nie ufasz mi? - zerknęła na mnie przelotnie, a ja pokręciłem głową.
- Nie chodzi o to, że ci nie ufam. Po prostu będę miał pewność, że nie zrobisz nic głupiego - ponownie cmoknąłem ją w czoło.
- Cokolwiek - wzruszyła ramionami - Możesz je wziąć.
Schowałem opakowanie tabletek do kieszeni.
- Jesteś już bezpieczna. Nikt ci nie zagraża, jasne? Nie pozwolę, żeby ktokolwiek cię skrzywdził. Sanders już nigdy więcej cię nie dotknie, nie pozwolę mu na to.
- Nie dotknie Grace? - usłyszałem słaby głos, dlatego obróciłem się i zobaczyłem mamę Grace, była kompletnie zdziwiona, a w jej oczach widziałem łzy. Teraz moja dziewczyna musi jej o wszystkim powiedzieć.
Hej! Jak Wam się podoba rozdział?
Zależy mi na waszej opinii, dlatego skomentujcie misie! Proszę ♥
40 komentarzy = następny rozdział
Do zobaczenia! xx
#Klaudia 

PS DZIĘKUJE ZA PONAD 130 000 wyświetleń! 
 

niedziela, 26 kwietnia 2015

Informacja

Kolejny rozdział pojawi się 30 kwietnia (czwartek). Przepraszam za takie opóźnienie, ale teraz naprawdę nie mam czasu na napisanie go. Przez weekend spędzam czas z rodziną, a w tym tygodniu muszę się skupić na nauce. Mam nadzieję, że zaczekacie... A tymczasem krótki spojler:

- Myślałam, że... - zaczęłam, ale Justin mi przerwał.
- Nie, Grace. Naprawdę mam dość tego wszystkiego. Nigdy mnie nie słuchasz, a potem oczekujesz ode mnie, że będę ci ratować tyłek.
- To nieprawda - pokręciłam głową, a w moich oczach zaczęły się zbierać łzy.
- Przemyśl to wszystko, dobrze? A jak nie, to nigdy więcej nie dzwoń i nie proś mnie o pomoc.

Do zobaczenia!
#Klaudia

sobota, 18 kwietnia 2015

39. Po raz drugi.


Obudziło mnie głośne stukanie w okno. Zdezorientowana spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam, że to gałąź pobliskiego drzewa uderza o nie. Westchnęłam cicho i wtuliłam się mocniej w kołdrę. Wczoraj wróciłam od Justina bardzo późno. Rozmawialiśmy na temat podróży do pamiętnego klubu. Musiałam mu opowiedzieć ponownie każdy szczegół z tamtej nocy, kazał mi także przypomnieć sobie konkretną datę i godzinę tego wydarzenia. Mamy jechać tam z samego rana. Zerknęłam na zegar, czyli wyjeżdżamy dokładnie za godzinę.
Jęknęłam pod nosem i poczłapałam w stronę szafy. Ubrałam ciemne jeansy, a do tego kremową bluzkę. Skorzystałam z toalety, pomalowałam się i ruszyłam szybkim krokiem na dół.
Moja mama siedziała już przy stole i piła kawę.
- Hej - przywitałam się.
- Co tak wcześnie? Myślałam, że skorzystasz z soboty i pośpisz sobie trochę dłużej - na jej czole pojawiła się kreska.
- Jedziemy z Justinem na.. małą wycieczkę - westchnęłam.
- A, w porządku. Ja idę do pracy, ale jakbyś czegoś potrzebowała, to dzwoń! - krzyknęła, wychodząc z pomieszczenia - Miłego dnia - dodała.
- Nawzajem - odparłam cicho i zaczęłam jeść tosty, które przygotowała brunetka.
Po paru minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. Momentalnie się uśmiechnęłam, wiedząc, że to Justin. Podbiegłam do przedpokoju i prędko otworzyłam drzwi.
- Cze... - urwałam, widząc osobę przede mną - Czego chcesz? - warknęłam do Sama.
Już miałam zamknąć mu drzwi przed nosem, kiedy zatrzymał je butem. Westchnęłam cicho.
- Poczekaj, chce z tobą porozmawiać - wyjaśnił i siłą wszedł do domu.
- Sam, wyjdź stąd. Naprawdę nie mam czasu, zaraz wychodzę i..
- Przestań być taka oschła! - syknął - Okej, możesz być na mnie zła za to, że powiedziałem ci, że czuję do ciebie coś więcej, ale musisz mnie zrozumieć. Spędzaliśmy ze sobą naprawdę dużo czasu i myślałem, że...
- Ja nic do ciebie nie czuję, a poza tym mam chłopaka. Zrozum to w końcu! - krzyknęłam.
- Który cię zdradził - dodał niskim tonem.
Miałam ochotę walnąć go w twarz za to, że odważył się mi o tym przypomnieć. Zacisnęłam dłoń w pięść.
- Wyjdź stąd, dobra? Nie odzywaj się do mnie nigdy więcej - warknęłam.
Chłopak wyglądał na zdezorientowanego. Spojrzał na mnie smutnym spojrzeniem.
- Naprawdę chcesz się ze mną przestać widywać, bo powiedziałem, że mi się podobasz? - otworzył szerzej oczy.
Wiedziałam, że jeśli chce z nim urwać kontakt raz na zawsze, muszę użyć dobrych argumentów, dlatego postanowiłam, że się przyznam do tego, że słyszałam jego rozmowę z Bailey.
- Wiem o tym, że uknułeś tą intrygę z Camilą - powiedziałam poważnym tonem - Wiem o wszystkim, dlatego najlepiej się ode mnie odczep, okej?
Zielonooki zacisnął mocniej szczękę i spojrzał na mnie dziwnym spojrzeniem. Nie potrafiłam go rozszyfrować.
- Mogę ci wszystko wytłumaczyć..
- Naprawdę nie chcę twoich wyjaśnień - przerwałam mu.
- Grace, proszę.. Mogę ci opowiedzieć o rzeczach naprawdę ciekawych. Wiem, że Camila ma kolejny plan rozdzielenia was. Ona jest psychiczna, dopiero teraz to zauważyłem.. Mogę ci powiedzieć o wszystkim, tylko daj mi kolejną szansę, proszę.
- Skąd mam wiedzieć, że nie kłamiesz? - zapytałam.
- Po prostu mi zaufaj i mnie wysłuchaj - mruknął cicho.
W jego oczach widziałam szczerość. Znam go na tyle długo, że wiem, kiedy kłamie, a kiedy nie. Teraz na pewno tego nie robił.
- W porządku - westchnęłam cicho - W takim razie mów.
- Nie, nie - pokręcił głową - Musimy pojechać do mojego mieszkania.
- Niby czemu? - skrzyżowałam ręce na piersi.
- Bo tam są dowody. Dzięki nim na pewno mi uwierzysz - wytłumaczył się - Chce naprawić naszą przyjaźń, nawet jeśli ty już tego nie chcesz.. Naprawdę przepraszam za to, że próbowałem cię rozdzielić z Justinem.
- Próbowałeś? - parsknęłam śmiechem - Ty to zrobiłeś! - przypomniałam mu.
- Wiem, wiem - jęknął - Ale zrozumiałem swój błąd. To pojedziesz ze mną?
Moja głowa była pełna myśli. Wiedziałam, że umówiłam się z Justinem, jednak Sam posiadał informacje co do kolejnego planu Camili, a to o wiele ważniejsze, niż pojechanie do tego przeklętego klubu.
- Okej - westchnęłam - Chodź.
Ubrałam kurtkę i buty i zamknęłam drzwi na klucz. Gdy wyszłam na zewnątrz, uderzyło we mnie zimne powietrze. Otuliłam się mocniej i spojrzałam na Sandersa.
- Zaraz tu przyjedzie mój chłopak. Muszę odwołać z nim plany, więc poczekaj chwilę.
Chłopak kiwnął głową, dlatego zaczęłam wpatrywać się w swoje buty. Staliśmy w milczeniu. Atmosfera była dość niezręczna, a ja modliłam się żeby Justin przyjechał jak najszybciej.
Po paru minutach jakiś sportowy samochód wjechał na moją posesję. Gdy zobaczyłam Justina za kierownicą, ruszyłam w tamtym kierunku. Usiadłam na miejscu pasażera i spojrzałam na Biebera. Był w dobrym nastroju, uśmiech nie schodził mu z twarzy. Cmoknęłam go w policzek na przywitanie i kiedy chłopak chciał przekręcać kluczyk w stacyjce, zatrzymałam go.
- Co jest? Zapomniałaś czegoś? - zapytał.
- Um, nie - pokręciłam głową - Zmiana planów.
Justin spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem. Wpatrywałam się w Sandersa, który stał przy moim domu. Bieber podążył za moim spojrzeniem i wtedy jego szczęka się zacisnęła, a na twarz wpełzło zniesmaczenie.
- A ten co tu, kurwa, robi? - warknął.
- Postanowiłam, że pójdę teraz do jego mieszkania i..
- Co?! Nie ma mowy - powiedział - Ja nie żartuję. Nie mam pojęcia jak udało mu się ciebie namówić, ale nie zgadzam się.
- Justin.. on mi powiedział, że Camila znowu chce nas rozdzielić. Sam zna jej plan i mi go powie, jak tylko pójdę z nim do jego mieszkania - wytłumaczyłam się drżącym głosem.
Nie chciałam spowodować kłótni. W głębi serca miałam nadzieję, że mój chłopak mnie zrozumie.
- Dlaczego jesteś taka głupia? Ten kutas chce cię znowu do siebie przekonać.. Grace, nie idziesz z nim - poprawił się na siedzeniu.
Wyprostowałam się i zacisnęłam mocno zęby. Nienawidzę, kiedy to robi. Nienawidzę, kiedy decyduję za mnie.
- Justin, ja już zdecydowałam. Chce się wszystkiego dowiedzieć i..
- Jestem twoim chłopakiem, prawda? - zapytał.
- Prawda - odparłam.
- To ze mną powinnaś jechać, nie z nim - powiedział - Obiecałaś mi to wczoraj, pamiętasz?
- Pamiętam, ale to naprawdę ważne.. Do klubu możemy jechać kiedy chcemy, dobrze o tym wiesz, a Sanders może zrezygnować z powiedzenia mi o tym całym gównie.
- Pożyczyłem samochód od kumpla - westchnął - Jutro nie będę miał takiej możliwości.
- Justin...
- Nie, Grace. Decyduj teraz - oblizał powoli usta - Albo jedziesz z nim, albo ze mną.
- Nie rób tego, proszę - wymamrotałam rozżalonym głosem - Ja chcę się tylko dowiedzieć o intrydze Camili, tylko tyle..
- Decyduj teraz - powtórzył rozwścieczonym tonem, a po moim ciele przeszedł dreszcz.
Nic nie mówiąc, otworzyłam drzwi samochodu i wyszłam na zewnątrz, a potem nimi trzasnęłam i podeszłam do Sama. Obróciłam się dopiero po chwili. Justina już nie było.
- Jedziemy? - zapytał zielonooki.
- Tak.

Justin's POV

Po godzinie jazdy zaparkowałem przed klubem. Z nerwów uderzyłem ręką o kierownicę, przez co samochód zatrąbił. Jak Grace może być taka głupia? Jeszcze niedawno żaliła mi się jak bardzo się  boi Sandersa. Obiecała, że już nigdy z nim nie będzie rozmawiać. A teraz? Teraz jest, kurwa, z nim. Jak tylko znajdę potrzebne mi nagranie, jadę do nich i jeśli będzie trzeba to wyszarpię ją nawet za włosy z tego pieprzonego mieszkania.
Wysiadłem z samochodu i ruszyłem do wejścia klubu. Nad wielkimi drzwiami widniał duży, kolory napis "Galactic beach". Już miałem wejść, kiedy okazało się, że jest zamknięty.
- Świetnie - warknąłem do siebie - Czynne dopiero od 22:00 - przeczytałem na tabliczce.
Miałem nadzieję, że z rana ktoś będzie sprzątał klub i jakimś cudem uda mi się wejść do pokoju, w ktrórym trzymają wszystkie nagrania, ale jak widać pomyliłem się.
Spojrzałem na zegarek; dopiero 12:00. Mam jeszcze jakieś 10 godzin do otwarcia.
- Po prostu zajebiście - warknąłem do siebie.

Postanowiłem nie tracić na benzynie i nie wracać do domu, a dobrze się tutaj rozejrzeć.

*

Ludzie zaczęli się powoli schodzić. Wszyscy mieli na sobie typowo imprezowe stroje. Byłem z lekka zdenerwowany. Wiedziałem, że nie mogę spieprzyć sprawy; to zbyt ważne. Wysiadłem z samochodu i jeszcze raz rozejrzałem się po okolicy. Ostatni raz spojrzałem na wszystkie kamery. Miałem wszystko dokładnie zaplanowane. Mój plan musi się udać. Przemyślałem go ze sto razy jak nic, w końcu miałem naprawdę dużo czasu.
Wolnym krokiem zacząłem iść w stronę wejścia. Gdy przeszedłem obok ochroniarzy, odetchnąłem z ulgą. Gdyby mnie przeszukali, znaleźliby w kieszeniach spodni nóż, broń i pęsetę. Wszystko na wszelki wypadek i  w razie jakichkolwiek niedomówień.
Usiadłem w kącie i zamówiłem drinka. Nie mogłem rzucać się w oczy, dlatego postanowiłem działać powoli i bez nerwów; wszystko musi się udać. Klub był już pełny ludzi, a ja wiedziałem, że to tylko ułatwia mi zadanie. Po raz któryś z kolei rozejrzałem się po pomieszczeniu. Zauważyłem długi korytarz, ludzie często w niego skręcali, co oznaczało, że jest tam łazienka. Nie chcąc wzbudzać jakichkolwiek podejrzeń, że nie piję, wylałem napój do kwiatka, który leżał na stoliku. Nie mogłem pić, bo prowadzę. Westchnąłem cicho.
- Teraz albo nigdy - mruknąłem do siebie.
Wstałem z kanapy i zacząłem iść wąskim korytarzem. Mocne, czerwony ściany sprawiały, że wszystko wyglądało tutaj na tanie. Światło nie było za mocne, a kamer nigdzie nie widziałem. Uśmiechnąłem się w duchu. Kiedy wyobraziłem sobie jak Grace spędza tutaj swój wolny czas, od razu mnie mdliło. Albo jak ktoś ją ciągnie właśnie tym pieprzonym korytarzem, a potem skrzywdzi.. Zacisnąłem mocno zęby i przyśpieszyłem kroku.
Najpierw minąłem damskie i męski łazienki, jednak korytarz nie miał końca, dlatego ruszyłem dalej. Miałem nadzieję, że na końcu znajduje się pokój właściciela tego jebanego klubu. Po paru minutach drogi spojrzałem na drzwi i tabliczkę informującą, że to pokój szefa. Nie myliłem się. Zerknąłem na klamkę i szybko ją nacisnąłem. Nie miałem nawet nadziei, że będzie otwarte. Jednak wolałem się upewnić. Wyciągnąłem z kieszeni pęsetę i zacząłem grzebać w zamku. Drzwi były stare, widać było, że nie mają większych utrudnień. W pewnym sensie byłem wdzięczny, że ten klub jest taki biedny, bo nie mam trudniejszego zadania. Z tego co zauważyłem, kamery są tylko na zewnątrz. Właściwie potrzebuje tylko stamtąd filmików, więc nie ma problemu.
Po wielokrotnym grzebaniu i przekręcaniu pęsety, zamek w końcu puścił. Otworzyłem drzwi i zapaliłem latarkę w telefonie. W pomieszczeniu znajdowało się okno, dlatego wolałem nie zapeszać. Jeszcze ochroniarze zaciekawiliby się światłem i postanowili to sprawić. Podszedłem do biurka i zacząłem przeglądać wszystkie rzeczy. Jak na razie znalazłem tylko niepotrzebne notesy i różne umowy. W końcu natrafiłem na półkę z płytami. Zacząłem je przeglądać i... tak! Były poukładane datami, co tylko ułatwiało sprawę. Zajrzałem do notesu w telefonie. Miałem tam zapisany dzień, w którym Grace zostałam zgwałcona.
- 12 lipiec - przeczytałem po cichu.
Zacząłem przeglądać wszystkie płyty i po paru minutach trzymałem tą właściwą. Schowałem ją do kieszeni i wyłączyłem lampę w telefonie.
- To wszystko było tak kurewsko proste - zaśmiałem się po cichu i już miałem wyjść z pomieszczenia, kiedy nagle usłyszałem kroki.
- Kurwa.
Nie wiedząc co zrobić, schowałem się pod biurko. W dzieciństwie, kiedy bawiliśmy się w chowanego, to była moja ulubiona kryjówka. Z odruchu schowałem się właśnie tam. Już po chwili do pokoju weszły dwie osoby.
- Nie zamknęłaś drzwi! - usłyszałem męski głos, a potem w pokoju zrobiło się jasno.
- Co? - odpowiedział bardziej piskliwy głosik - Niemożliwe, sprawdzałam dwa razy i jestem pewna, że..
- Zamknij się, kurwa. Mówię, że są otwarte.
Po chwili facet znalazł się bliżej biurka i zaczął czegoś na nim szukać.
- Gdzie są te zasrane fajki? - zapytał po cichu, a mi serce podskoczyło do gardła.
Idź sobie, idź sobie, myślałem w duchu.
- Może spadły na ziemię? - zapytała kobieta, a ja zacisnąłem zęby.
No to koniec.
Z odruchu wyciągnąłem po cichu pistolet i już miałem wstać z podłogi, kiedy facet ponownie się odezwał.
- Są! Były pod tymi papierami - powiedział ucieszony, a potem usłyszałem wolne kroki.
Odetchnąłem z ulgą, kiedy światło zgasło, a drzwi zostały zamknięte na klucz. Odczekałem parę minut, a dopiero potem znowu zacząłem bawić się z otwarciem zamka. Puścił dopiero po paru minutach. Żeby nie wzbudzać jakichkolwiek podejrzeń, zamknąłem je. Na szczęście nikt nie przechodził korytarzem, więc mogłem spokojnie pracować.
Szybkim krokiem ruszyłem korytarzem, a potem zapłaciłem za drinka i wyszedłem na zewnątrz. Nie obracając się, wsiadłem do samochodu i odjechałem z tego przeklętego miejsca. Zaparkowałem jakieś 2 kilometry dalej na opustoszałym parkingu.
Musiałem sprawdzić co z Grace, dlatego do niej zadzwoniłem, ale nie odebrała. Albo jest na mnie zła, albo... coś jej się stało. Oblizałem nerwowo wargi. Wyciągnąłem laptop z tylnej kieszeni fotela i położyłem go na kolanach. Kiedy się włączył, prędko włożyłem do niego płytkę z dnia 12 lipca. Grace nie była pewna co do godziny... mówiła, że mogło to się zdarzyć około 01:00, 02:00. Przewinąłem do tej godziny i zacząłem oglądać. Na początku nie działo się nic ciekawego, paru chłopaków wyszło na peta, a zaraz potem jakaś dziewczynka wybiegła, cała obrzygana. Dopiero po 25 minutach zauważyłem chłopaka ciągnącego dziewczynę. Wszystko było dokładnie widać. Przygwoździł ją do muru, a potem zacząć zsuwać jej spodnie  i.. zatrzymałem film.
Moje serce biło z niewyobrażalną prędkością. Kiedy widziałem jak Grace próbuje się wyrywać, jak stara się wymachiwać swoimi małymi piąstkami w każdą możliwą stronę moje serce się łamało. Chciałbym być z nią w tamtej chwili i zabić tego skurwiela. Wiedziałem, że muszę obejrzeń to nagranie do końca, jeśli chce się dowiedzieć kto jej to zrobił. Wcisnąłem "play" i patrzyłem na to wszystko z odrazą. W końcu po parunastu minutach skończył. Tak po prostu ubrał spodnie i.. odszedł. Spojrzałem na jego twarz, która była idealnie widoczna. Widok mnie nie zdziwił.
To był Sam Sanders.
Ale dopiero po chwili to wszystko do mnie dotarło. Ona jest z nim teraz, do jasnej cholery! Rzuciłem urządzenie na fotel obok i wcisnąłem pedał gazu. Co chwilę dzwoniłem do Grace, ale jej komórka nie odpowiadała. Miałem złe przeczucia.

Grace's POV

- Naprawdę miło spędziłam z tobą czas - powiedziałam, wchodząc za Samem do jego mieszkania - Ale wiesz, że teraz masz mi wszystko opowiedzieć?
- Nie wolisz porozmawiać o tym jaki ten film był świetny? - uśmiechnął się szeroko.
- Sam, proszę - westchnęłam cicho i usiadłam na kanapie - Naprawdę dziękuje ci za to, że starałeś się.. odbudować to wszystko pomiędzy nami, ale teraz chce znać szczegóły co do planu Camili.
- Jasne, jasne - uniósł ręce w geście kapitulacji - A może najpierw się czegoś napijesz?
- Nie, dziękuje - odparłam - Usiądź obok mnie i mi opowiedz, proszę.
Chłopak westchnął pod nosem, a potem usiadł naprzeciwko mnie. Spojrzał mi głęboko w oczy i powiedział:
- Okej, nie znam za bardzo szczegółów, ale wiem, że... - zaciął się.
- Że co? - dopytywałam zniecierpliwiona.
- Ona chce się z nim znowu przespać - odparł bezbarwnym głosem.
Wyglądał... jakby kłamał, naprawdę. Jego oczy latały na wszystkie możliwe strony, a z nerwów zaciskał rękę na kolanie.
- Przespać? - powtórzyłam zdziwionym tonem.
- Tak - wzruszył ramionami - Ale mam pewien plan, który wszystko ułatwi.
- A dokładniej? - przegryzłam wargę, czekając na odpowiedź.
- Tylko najpierw mnie wysłuchaj, okej? - zapytał, a ja kiwnęłam głową, dlatego dokończył - Napisz do Justina, żeby tutaj przyjechał i najlepiej niech nakryje nas na tym, że się pieprzymy, co? To dziwnie brzmi, ale wiem, jak bardzo cię to bolało, że on cię zdradził, dlatego odpłać mu się tym samym. To będzie zemsta doskonała, mówię ci. Poczujesz się o niebo lepiej. Ten frajer musi zobaczyć na własnej skórze, co ci tak naprawdę zrobił. Dopiero kiedy nas przyłapie poczuje to co ty wtedy, gdy...
- Co?! - krzyknęłam zszokowana - Masz rację, mam ogromny żal do Justina o to, ale nie chce żeby poczuł się tak jak ja wtedy. Nikomu tego nie życzę, nie ma mowy.
- Mam też plan B - wzruszył ramionami.
- Jeśli jest tak samo beznadziejny jak A, to nie chce o nim nawet słyszeć - warknęłam zirytowana.
Pokłóciłam się z Justinem i olałam go dla tego palanta, który tak naprawdę nie ma dla mnie żadnych informacji. To oczywiste, że kłamię, a Camila nie ma żadnego nowego planu. W moich żyłach zaczęła buzować krew. Sam tylko szuka jakiegokolwiek sposobu, żeby zemścić się na Bieberze. To chore.
- Jest tak samo dobry, jak poprzedni - odparł - A więc musisz się przespać z Justinem, a potem... Tylko się nie denerwuj, dobra?
- A potem co?! - warknęłam.
- Osądzić go o gwałt - odpowiedziałam beznamiętnym głosem.
Zaczęło mi się kręcić w głowie i zrobiło mi się niedobrze. Jak Sam mógł na coś takiego wpaść? A co dopiero mi o tym powiedzieć? W moim ciele zdenerwowanie wzrosło do maksimum.
- Tym sposobem udowadniasz, że jesteś zwykłym chujem! Czy ty w ogóle siebie słyszysz? Nie dość, że ze mnie robisz dziwkę, to jeszcze chcesz żebym osądziła Justina o coś takiego.. Jesteś chory! Wychodzę - syknęłam pewnym siebie tonem.
Podeszłam do drzwi i już miałam je otworzyć, kiedy okazało się, że są zamknięte.
- Daj mi klucz - westchnęłam, a chłopak tylko szeroko się uśmiechnął - No daj mi, kurwa, klucz! - krzyknęłam na całe mieszkanie.
- Naprawdę myślisz, że cię wypuszczę? - zapytał, a potem po pomieszczeniu rozległ się jego dźwięczny śmiech - Mylisz się, złotko.
Po moim ciele przeszedł dreszcz. Co on ma na myśli?
- Co ty odwalasz? - oblizałam nerwowo usta - Wypuść mnie.
Zaczęłam na siłę naciskać klamkę, ale ta nie ustępowała. Chłopak zaczął do mnie podchodzić z tym przeraźliwym uśmiechem na ustach.
- Niby dlaczego miałabyś nie udawać, że Justin cię zgwałcił? W końcu masz doświadczenie, prawda? - parsknął śmiechem, a ja obróciłam się w jego stronę i wpatrywałam się w niego z szokiem wymalowanym na twarzy.
- C-co ty mówisz? - zająknęłam się.
- Grace, naprawdę jesteś taka głupia? - pokręcił z rozbawienia głową, a ja poczułam, że jestem blisko omdlenia.
Zaczęłam walić w drzwi, właściwie nie wiem po co; musiałam coś robić, żeby nie zwariować.
- Nie podchodź do mnie! - wrzasnęłam, kiedy chłopak był już naprawdę blisko.
Następnie naparł na mnie całym swoim ciałem, a ja już wtedy wiedziałam, że jestem idiotką. Największą idiotką na tej planecie. Mogłam być teraz z Justinem, z moim Justinem, ale musiałam być na tyle głupia, że wybrałam spotkanie z Sandersem, zamiast wyjazd z moim chłopakiem. Na pewno jest teraz na jakiejś imprezie, świetnie się bawi i ma mnie w dupie. Właściwie to mu się nie dziwię.
- Zabawimy się po raz drugi - szepnął mi do ucha, a do moich oczu napłynęły łzy.
W głowie odtwarzały mi się ciągle te słowa: po raz drugi, po raz drugi, po raz drugi.
- Jak to po raz drugi? - załkałam.
Sam nie odpowiedział, po prostu objął mnie w pasie, podniósł i zaczął iść w stronę kanapy. Byłam zszokowana; nie mogłam nic zrobić czy powiedzieć, to wszystko to było dla mnie za wiele. Kiedy moje ciało upadło na miękką sofę, a chłopak usiadł na mnie okrakiem, do moich oczu napłynęły łzy. Nie mogłam w to uwierzyć; nie chciałam uwierzyć w to, że to wszystko dzieje się naprawdę.
Dopiero kiedy poczułam jak chłopak krąży dłonią po moich udach i rozpina rozporek moich spodni, zaczęłam się wyrywać. Ten jednak chwycił mnie ręką za włosy i starał się utrzymać w jednej pozycji. Kiedy jego usta dotknęły mojej skóry na szyi, momentalnie zaczęłam go odpychać. Starałam się wstać z kanapy, ale chłopak uniemożliwił mi to, był za ciężki. Zaczęłam kopać nogami w powietrzu. Machałam rękami w każdą możliwą stronę. Sam śmiał się jeszcze głośniej. Po chwili przycisnął swoje usta do moich. Poczułam się jak ostatni śmieć, kiedy jego ręka znalazła się pomiędzy moimi nogami. Nie wytrzymałam i splunęłam mu w twarz. Moja lepka ślina znalazła się na jego oczach i nosie. Zaczął się wycierać rękawem swojej bluzy. Chciałam wykorzystać okazję, wyślizgnąć się spod niego, cokolwiek... Ale gówno z tego wyszło. Nawet nie drgnęłam.
- Kurwa, uspokój się - syknął, a potem zsunął ze mnie spodnie.
Zaczął bacznie wpatrywać się w moje majtki, czułam się obezwładniona. Miałam łzy w oczach. Przejechał palcem po materiale moich majtek, a potem wesoło zacmokał. Szczerze? Wolałabym być zabita. Zamknęłam oczy; nie chciałam na to wszystko patrzeć, ale czułam go na sobie. Siedział na mnie i powoli wyczuwałam jak robi się twardy. To sprawiło, że miałam ochotę zwymiotować tu i teraz. Aktualnie czułam się jak ostatnie gówno, a on... On się podniecał.
Widząc, że chce ściągnąć moją bluzkę, zacisnęłam dłonie na materiale sofy. Nie chciałam ich unosić. Starałam się grać na czas, zrobić cokolwiek, żeby do tego wszystkiego nie doszło. Chłopak zaczął szarpać mnie za nadgarstki, ale starałam się być nieugięta. Dopiero po paru chwilach udało mu się i jednym ruchem ściągnął moją koszulkę. Zaczął wpatrywać się w mój dekolt, a potem składał pojedyncze pocałunki na moich obojczykach. Schodził coraz niżej...
Nie wytrzymałam i wybuchnęłam głośnym płaczem. Zaczęłam piszczeć, wiercić się na wszystkie możliwe strony, ale to tylko sprawiło, że ocierałam się o chłopaka, a on zaczął jęczeć z przyjemności. Zaszlochałam jeszcze głośniej.
- Błagam cię.. - wydukałam.
- O co mnie błagasz? - uśmiechnął się delikatnie.
- Nie rób tego - mruknęłam.
- Młoda, wiesz, że zawsze mi się podobałaś - powiedział głosem pełnym energii - Odrzuciłaś mnie, więc muszę zabrać cię siłą.
Zaczęłam piszczeć najgłośniej jak potrafiłam, ale Sam się już wkurzył i mocno przycisnął rękę do moich ust, aby mnie uciszyć. Bez zastanowienia go ugryzłam.
- Ja pierdole! - wrzasnął i lekko odskoczył dłonią - Suko, chciałem sprawić czy przyjemność, zrobić wszystko najdelikatniej jak potrafię, ale widzę, że moja dobroć już się skończyła. Zrobię to szybko i boleśnie. Obiecuję, młoda.
Starał się unieść moje plecy. Nie trudno się było domyślić po co. Już po chwili leżałam przed nim bez stanika. Starałam się zakryć jak tylko potrafiłam, ale chłopak tylko przygwoździł moje nadgarstki do sofy.
Zaczął ssać mojego sutka, a ja wrzeszczałam jak najęta. Miałam nadzieję, że któryś z sąsiadów mnie usłyszy... Chłopak warknął pod nosem, a potem przestał mnie ssać i najwyraźniej w świecie ugryzł. Krzyknęłam z bólu. Po chwili poczułam kładzie rękę pomiędzy moimi nogami. Zaczął mnie powoli i delikatnie masować. To był horror. Zacisnęłam zęby i spojrzałam w bok. Nie mogłam znieść tego wszystkiego.
- Hej, nie chcesz patrzeć jak sprawiam ci przyjemność? - zapytał, a potem przycisnął swój kciuk mocniej.
Czułam niewyobrażalny ból psychiczny, jak robił mi to przez majtki.. Jak będę się czuć, jeśli posunie się do czegoś więcej? Nawet nie chce o tym myśleć. Tak bardzo potrzebowałam zadzwonić do Justina, ale jak na złość zostawiłam komórkę w samochodzie Sandersa, a kiedy powiedziałam, że muszę po nią wrócić, on stwierdził, że nie będzie mi potrzebna. Dlaczego jestem tak cholernie głupia i naiwna?
Kiedy odsunął na bok moją bieliznę, wszedł we mnie dwoma palcami. Nie mogłam w to uwierzyć. On wszystko spowalniał, starał się mnie wyprowadzić na sam skraj. Chyba wolałabym być znowu szybko zgwałcona i pozostawiona w kącie niż teraz patrzeć na to wszystko; jak on wkłada we mnie palce, całuje i delektuje się każdym dotykiem.
W momencie, w którym zaczął wpychać palce głębiej, usłyszałam zgrzyt w zamku. Sanders obrócił się lekko, a potem otworzył szeroko oczy. Chwycił mnie prędko za rękę i pociągnął w stronę kuchni. Chciałam wołać najgłośniej jak potrafię "pomocy", ale chłopak zatkał mi usta.
Już po chwili drzwi otworzyły się z hukiem, a do mieszkania wpadł Justin. Nie mogłam uwierzyć w swoje szczęście, o ile mogę tak to nazwać. Mój chłopak stał się moim wybawieniem. Spojrzałam na Justina, który szedł szybkim krokiem w naszym kierunku. Gdy tylko nasze oczy się spotkały, zagryzł nerwowo wargę, ale potem zerknął na Sama. Zauważyłam w jego oczach chęć mordu.
Lecz to co zdarzyło się w następnym momencie, sprawiło, że moje nadzieja zniknęła szybciej niż się pojawiła.
Sanders chwycił nóż, który leżał na blacie i przyłożył mi go do gardła.
- Nie podchodź albo ją zabiję!
W oczach Justina zobaczyłam bezradność i strach; wiedziałam, że nie jest dobrze.


 W sumie nie wiem co napisać. Mam nadzieję, że Wam się podoba.
40 komentarzy = następny rozdział
#Klaudia

sobota, 11 kwietnia 2015

38. Będę dla niego idealna.


Zamknęłam za sobą drzwi i po cichu ściągnęłam kurtkę oraz buty. Miałam nadzieję, że Justin się jeszcze nie obudził i nie będę musiała mu tłumaczyć dlaczego wyszłam z domu. Weszłam głębiej mieszkania i już miałam iść na górę, kiedy zobaczyłam zdezorientowanego chłopaka. Stał na szczycie schodów. Podeszłam do niego wolnym krokiem.
- Myślałem, że... - zaciął się.
Zaczął wpatrywać się w podłogę. Zachowywał się dość dziwnie.
- Co myślałeś? - uśmiechnęłam się delikatnie.
Blondyn westchnął cicho i spojrzał na mnie swoimi czekoladowymi oczami.
- Że to wszystko to był sen - zaśmiał się cicho - Że mi nie wybaczyłaś, że to mi się tylko śniło.
- Jestem tutaj, Justin - przegryzłam wargę i uśmiechnęłam się pod nosem.
- Obiecaj, że już mnie nigdy nie zostawisz - powiedział z powagą w głosie.
W brzuchu poczułam jak coś mi się przewraca. Wiedziałam jak brzmi moja odpowiedź, ale chciałam podtrzymać trochę napięcia.
Przejechałam palcem po jego klatce piersiowej, potem objęłam jego szyję i szepnęłam mu do ucha:
- Obiecuję.
Nie mam pojęcia ile staliśmy w takiej pozie. Może dziesięć minut? Ale powoli zaczynały mi cierpnąć ręce, dlatego odsunęłam się od chłopaka. Wiedziałam również, że muszę mu powiedzieć o Samie i moich podejrzeniach.
- Justin? - mruknęłam, a brązowooki kiwnął głową na znak, że mnie słucha - Musimy poważnie porozmawiać.
Zmarszczył lekko czoło, a potem chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę sypialni. Usiadłam wygodnie na łóżku, naprzeciwko Justina.
- Coś się stało? - jego głos był zmartwiony.
- Tak. To znaczy nie - jęknęłam pod nosem i schowałam twarz w dłoniach - Słuchaj... to są tylko moje podejrzenia, ale wolałabym żebyś o nich wiedział, okej? Chce być z tobą w 100% szczera.
I wtedy opowiedziałam mu o sygnecie, rozmowie telefonicznej Sama z Camilą oraz o tym, że Sanders wyznał mi miłość, o ile tak to mogę nazwać.
- Zabiję skurwiela, przysięgam - napiął swoje mięśnie i już miał wstać z łóżka, kiedy gestem ręki go zatrzymałam.
- Poczekaj, mówię ci, że to są tylko moje podejrzenia! - oblizałam powoli usta - Poza tym powinieneś odpoczywać, tak? Nie możesz robić tak nagłych ruchów, twoja rana jest jeszcze świeża i..
- Dziękuje, że się o mnie troszczysz, kochanie - przybliżył się do mnie i cmoknął mnie w czoło - Ale i tak mam zamiar z nim porozmawiać. Jesteś moją dziewczyną i on nie ma prawa...
Justin przerwał i spojrzał na mnie. Widocznie moja twarz musiała wyrażać zdziwienie pomieszane z ekscytacją.W końcu nazwał mnie swoją dziewczyną po zerwaniu. Wiedziałam, że wczoraj się pogodziliśmy i wszystko sobie wybaczyliśmy, jednak nikt nie powiedział konkretnie, że znowu jesteśmy razem.
- Bo.. jesteś moją dziewczyną, prawda? - jego głos nagle stał się niepewny.
Uśmiechnęłam się szeroko i kiwnęłam głową.
- Dlatego chce z nim porozmawiać - dokończył.
- Ale Justin... - westchnęłam cicho - Dobrze wiem, że to się nie skończy na rozmowie, a nie chce żebyś miał przez niego problemy. Jeśli chodzi o gwałt - przełknęłam nerwowo ślinę - to to nie jest pewne.
- Ale kochanie, zrozum, że on chciał nas rozdzielić. I w sumie mu to wyszło. A wiesz co jest kurwa najgorsze? - pokręciłam przecząco głową, dlatego dokończył - W czasie kiedy nie byliśmy razem to.. czy on był blisko ciebie?
Zerknęłam na niego. Zauważyłam lekki strach w jego oczach.
- No tak - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Ale jak blisko? - dopytywał, a ja poczułam, że moje policzki się zaczerwieniły.
- Co masz na myśli? - otworzyłam szerzej oczy - Ty chyba nie sądzisz, że my.... że ja... cokolwiek z nim...
- Nie, nie. Oczywiście, że nie - odparł - Wiem, że nie byłabyś do tego zdolna.
- Jasne, że nie - potwierdziłam - W sumie teraz mogę ci o tym powiedzieć.. W czasie kiedy zerwaliśmy, to ciągle o tobie myślałam i naprawdę nie miałam zamiaru umawiać się z kimkolwiek innym, a co dopiero iść do łóżka!
- Moja księżniczka - mruknął, a moje serce przyspieszyło swoje bicie - Chodzi mi o to, czy on jakkolwiek próbował się do ciebie zbliżyć?
- Zbliżyć? - powtórzyłam - Nie, nic takiego nie zauważyłam. Ale pocieszał mnie po naszym zerwaniu. Zawsze powtarzał, że jesteś nic niewartym.. - nie dokończyłam, gdyż nie mogło mi to przejść przez gardło - Nienawidzę go! Sam ukartował to zerwanie, a po tym wszystkim jeszcze mi dodawał otuchy. Udawał, że jest mu mnie żal...
- Hej, spokojnie - Justin przybliżył się do mnie i wziął mnie na kolana. Otarł kciukiem pojedynczą łzę, która wypłynęła z mojego oka - Ja też dałem się na to wszystko nabrać. Nie sądziłem, że Camila i Sanders coś takiego mogą wymyślić, naprawdę. Ale już jest wszystko dobrze, prawda? Jesteśmy tu razem, tak?
- Tak - odpowiedziałam.
- A teraz zastanów się dobrze, jesteś pewna, że ten kto ci to zrobił miał coś zimnego na palcu? - objął mnie w pasie i przypatrywał się mi.
- No tak - kiwnęłam głową - Dopiero kiedy poczułam ten dotyk po raz drugi.. To mi się przypomniało.
- W porządku. W takim razie myślę, że to oczywiste, ale jednak wolę się upewnić. Wiesz, że masz zakaz spotykania się z Samem? Nawet jeśli będzie do ciebie dzwonił, nie odbierasz, tak? - przejechał delikatnie palcem po moim policzku, czekając na odpowiedź.
- Postaram się - odpowiedziałam.
- Nie, Grace - westchnął cicho - Masz całkowity zakaz spędzania z nim czasu. Nie ufam mu.
- Ja też mu nie ufam - przegryzłam wnętrze policzka - Obiecuję, że nie będę się z nim spotykać - wymamrotał i spuściłam lekko głowę.
W pełni rozumiałam Justina, ale jednak w głębi duszy bolało mnie to, że tracę przyjaciela. Chociaż okazał się być ostatnim, fałszywym chujem to i tak jest mi przykro.
- Och, błagam cię - chłopak pokręcił głową - Nie mów mi, że będziesz smutna z tego powodu.
- Wiesz.. kiedyś mu ufałam, byliśmy nierozłączni, a teraz to wszystko tak po prostu szlag trafił - bąknęłam słabym głosem.
- Masz mnie. Wiesz o tym? - zapytał, więc niezwłocznie kiwnęłam głową.
- Połóż się - uśmiechnęłam się lekko - Musisz odpoczywać.
Chłopak kiwnął głową, ale zanim to zrobił, objął delikatnie moją twarz i przycisnął swoje usta do moich. Prędko odpowiedziałam na pocałunek. Tak cholernie mi tego brakowało.

*
Wychodząc ze szkoły, spojrzałam na zegarek. Było już po piętnastej, a ja nie marzyłam o niczym innym, jak po prostu zobaczyć Justina. Nie widzieliśmy się od paru dni, a ja czułam jakby to była wieczność. A to wszystko przez gównianą szkołę i moją naukę. Miałam pewne podejrzenia, że to właśnie moja mama zadzwoniła do Biebera i opowiedziała mu o moich słabych ocenach i braku chęci do nauki. Blondyn cholernie się tym przejął, uważał, że to przez niego wszystko zawaliłam. To po części było prawdą, jednak nie przyznałam się do tego.
Schowałam telefon do kieszeni i już miałam skręcić w lewo, kiedy zobaczyłam czarny samochód. Moje serce zaczęło szybciej bić, a ręce zaczęły się trząść, kiedy zobaczyłam, że to Sam opierał się o niego. Poprawiłam smerfetkę na mojej głowie i dzielnym krokiem ruszyłam w stronę domu mojego chłopaka. Bieber powiedział, że jak tylko kupi jakiś samochód, to będzie mnie podwoził, ale to w sumie nie było konieczne. Lubiłam spacery, dlatego niespecjalnie mi to przeszkadzało. Poza tym dobrze wiedziałam, że on nie ma teraz pieniędzy. Jednak w tym momencie nie marzyłam o niczym innym jak to, aby Justin zrobił mi niespodziankę i przyszedł po mnie. Bałam się jak cholera, widząc Sama.
- Grace? - po chwili usłyszałam jak ktoś woła moje imię.
Nie musiałam się obracać, żeby wiedzieć kto to. Starałam się iść jak najszybciej potrafiłam. Nagle chłopak stanął przede mną i chwycił mnie za ramię.
- Stój, kurwa! - warknął przez zęby.
Starałam się odciągnąć jego dłoń od mojego ciała, ale na marne, gdyż ciągle czułam niewyobrażający ból na ramieniu, a jego uścisk tylko się wzmacniał.
- Puszczaj - syknęłam, ale on ani drgnął - Czego ode mnie chcesz?
- Ciągle odrzucasz ode mnie połączenia, nie dajesz znaku życia - jego głos był szorstki - Przestań mnie ignorować. Nie lubię tego.
- Po prostu się ode mnie odczep! Raz na zawsze! - krzyknęłam.
- Nie ma mowy. Jesteś moją przyjaciółką i nie pozwolę, żeby Bieber ponownie cię skrzywdził - oblizał dolną wargę.
Pokręcił rozbawiona głową i parsknęłam głośno śmiechem.
- Jedyną osobą, która mnie krzywdzi jesteś ty, dlatego daj sobie spokój! - warknęłam.
- Mogę ci obiecać, że pożałujesz, że to właśnie jego wybrałaś - uśmiechnął się sztucznie, a po moim ciele przeszły ciarki.
- To groźba? - zapytałam.
Zdziwiłam się, że mój głos się jeszcze nie załamał. Na zewnątrz udawałam twardą, ale w środku dygotałam ze strachu.
- Nazywaj to jak chcesz - wzruszył ramionami - Jeszcze mnie popamiętasz.
Zacieśnił swój ucisk, a potem lekko mnie popchnął i odszedł w przeciwnym kierunku.
Rzuciłam się do biegu. Chciałam jak najszybciej być w domu Justina, w jego ramionach, wypłakać się i powiedzieć mu o tej sytuacji. Obiecałam, że będę mówić mu o wszystkim, co mnie niepokoi, dlatego mam zamiar dotrzymać swojej obietnicy.
Bramka była otwarta, więc przeszłam przez nią i zaczęłam walić w drzwi. Po paru sekundach w progu ujrzałam mojego chłopaka.
- Co się stało? - jego głos był przejęty.
Nic nie odpowiedziałam, po prostu się do niego przytuliłam. Poczułam jak blondyn unosi mnie, a potem kładzie na sofie. Zaczął ściągać moją kurtkę, czapkę i rękawiczki.
- Grace, powiedz coś - mruknął delikatnie.
- On mi nie da spokoju - jęknęłam - Nigdy się od niego nie uwolnię.
- Sanders się do ciebie zbliżył, tak? - zacisnął szczękę, czekając na odpowiedź.
- Tak - odparłam niepewnie - On mi po prostu groził!
- Mam tego dość, kurwa - warknął - Gdzie on teraz jest?
- Nie, Justin - pokręciłam głową - Zostań tu ze mną, proszę.
Chłopak zacisnął dłonie w pięści, a potem zerknął na mnie. Jęknął cicho, a następnie podszedł do mnie i mocno mnie przytulił.
- Jeśli jeszcze raz się do ciebie zbliży, przysięgam, że go rozszarpię - syknął przez zęby, a potem zaczął głaskać mnie po plecach.

 *
- Chodź na barana! - usłyszałam głos Justina, dlatego podniosłam się z kanapy i spojrzałam na niego jak na idiotę.
- Dobrze mi się tutaj leży - mruknęłam i z powrotem położyłam głowę na poduszce.
- Oj, kochanie - zacmokał - No chodź.
Westchnęłam pod nosem i podeszłam do niego.
- Grzeczna dziewczynka - powiedział przez śmiech, za co oberwał ode mnie lekko w głowę.
Bieber kucnął, więc wspięłam się na jego plecy. Owinęłam dłonie wokół jego szyi i uśmiechnęłam się lekko. Poczułam się jak kiedyś. Tata zawsze mnie tak nosił. Nigdy nie lubiłam chodzić po górach, dlatego ojciec się nade mną litował i brał na ręce. W moich oczach niekontrolowanie pojawiły się łzy, dlatego szybko je otarłam.
Chłopak wstał i zaczął powoli iść.
- Nie dasz rady szybciej? - szepnęłam mu do ucha i przegryzłam jego płatek.
- Nie moja wina, że jesteś w chuj ciężka - zaśmiał się cicho, a potem przyspieszył.
Zmroziło mi krew w żyłach. Przysięgam, że nigdy, przenigdy w życiu nie chciałabym usłyszeć czegoś takiego od własnego chłopaka. Nie mam pojęcia, czy to była jakaś aluzja, czy też nie, ale czułam się po prostu głupio.
- Puść mnie - powiedziałam twardym głosem.
- Co? - zaśmiał się niczego nieświadomy i obrócił lekko głowę, aby na mnie spojrzeć.
- Powiedziałam, żebyś mnie puścił - powtórzyłam głośniej niż zamierzałam.
- Ale dlaczego? - zapytał zdezorientowany.
Nawet nie zdawał sobie sprawy, że to co powiedział, nie było dla mnie miłe.
- Muszę iść do łazienki - wymyśliłam na poczekaniu.
Bieber puścił mnie, dlatego stanęłam na ziemi i szybkim krokiem ruszyłam do toalety. Zamknęłam drzwi na klucz i spojrzałam w lustro. Niekontrolowanie podniosłam koszulkę do góry i zaczęłam wpatrywać się w swój brzuch. Potem zerknęłam na nogi. Faktycznie, ostatnio w ogóle nie patrzyłam na to co jem, w domu nie myślałam nawet o ćwiczeniach. Z nerwów zaczęłam żuć dolną wargę. Spojrzałam w lewo, zaraz obok umywalki znajdowała się waga. Wolnym krokiem ruszyłam w tamtą stronę, a potem stanęłam na nią.
55 kg.
Jeszcze raz stanęłam przez lustrem i ponownie zaczęłam się przyglądać swojemu odbiciu. Westchnęłam cicho. Skoro nawet Justina uważa, że jestem gruba, to naprawdę musi być coś na rzeczy. Opuściłam łazienkę i zaczęłam ubierać swoje buty.
- Grace, idziesz już? - usłyszałam pytanie Justina.
- Um, tak - odparłam cicho.
- Ale o co chodzi? Czemu tak nagle? - wyglądał na kompletnie zdezorientowanego.
Pokręciłam głową i niedbale wzruszyłam ramionami.
- To nic, po prostu przypomniałam sobie, że muszę się jeszcze nauczyć na sprawdzian z biologii - skłamałam.
- Okeeeej? - przeciągnął, marszcząc brwi - Wiesz, że nie będę cię zatrzymywać jeśli chodzi o naukę. Ale na pewno wszystko w porządku?
- Mhm - kiwnęłam głową - Cześć - cmoknęłam go w policzek.
Ubrałam kurtkę i wyszłam z domu. Idąc po chodniku, ciągle myślałam o tym wszystkim. Chłopak powiedział to świadomie? A może nie? W głowie miałam kompletny mętlik, ale wiedziałam, że zacznę stosować jakąś dietę i ćwiczenia. Od dzisiaj zaczynam. Jego słowa dały mi mocnego kopa. To była taka motywacja.
- Chce być dla niego po prostu idealna - mruknęłam do siebie, wchodząc do domu.
- Grace? - usłyszałam wołanie mamy - Jak było u Justina?
- W porządku - wzruszyłam ramionami - Jadłam już u niego, więc tym razem podziękuje za kolację - skłamałam.
- Byliście w restauracji czy może razem gotowaliście? - uśmiechnęła się lekko.
- Zamówiliśmy pizze - ściągnęłam kurtkę i poprawiłam swój plecak na ramieniu.
- Pizze? - zmarszczyła czoło - Wiesz, że jest niezdrowa, a zauważyłam, że u niego tylko to jecie. Jeszcze przytyjecie! - parsknęła śmiechem i założyła kosmyk swoich włosów za ucho.
Czemu wszyscy czepiają się mojej wagi?
- Taaaaa - przeciągnęłam - Pójdę już na górę i przemyślę to.
Weszłam do swojego pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. Usiadłam na łóżku i włączyłam laptopa. Pierwsze co zrobiłam, zaraz po wpisaniu hasła, było szukanie dobrych ćwiczeń i działających diet. Gdy znalazłam to czego szukałam, narysowałam sobie na kartce wszystkie ćwiczenia oraz rzeczy, które mogę jeść, a które nie.
- Będę dla niego idealna - uśmiechnęłam się delikatnie.

*
Był piątek. Ostatni cholerny dzień w tej szkole, a potem weekend. Siedziałam w klasie na lekcji historii. Obok mnie zajmowała miejsce Alex. Była zainteresowana wpatrywaniem się w swój ołówek, natomiast ja gapiłam się w widok za oknem. Zawsze tak wyglądałyśmy na tej jakże ciekawej lekcji. W końcu usłyszałam upragniony dzwonek.
- I nie zapomnijcie zrobić zadania! - krzyknęła pani Parker.
Westchnęłam cicho i zaczęłam pakować swoje rzeczy do plecaka.Wiedziałam, że jak wrócę do domu to muszę wykonać ćwiczenia, które sobie zaplanowałam. Przestrzegałam tego wszystkiego od ponad dwóch tygodni i szczerze powiedziawszy... widziałam pierwsze efekty.
- Idziemy na jakiegoś szejka? - zapytała Alex.
- Um.. - już miałam odpowiedzieć, kiedy poczułam wibrację w kieszeni - Moment - mruknęłam.
Wyciągnęłam telefon z kieszeni i przeczytałam sms-a.
Justin Bieber:
Przyjdziesz do mnie po szkole?
Oblizałam powoli usta i spojrzałam przepraszającym wzrokiem na Alex.
- To Justin, chce żebym do niego wpadła, więc... Może innym razem?
- Jasne - wzruszyła ramionami.
- Na pewno? - wolałam się upewnić - Nie jesteś zła? Bo jak coś to mogę..
- Nie, nie! - zaśmiała się cicho - Nie ma takiej potrzeby, jest w porządku. Idź do Justina. Umówimy się na przykład jutro?
- Okej - kiwnęłam głową - No to chodźmy, nie mam zamiaru dłużej tutaj siedzieć.
Założyłam plecak na ramię i ruszyłam za Alex w stronę szatni. Gdy ubrałyśmy swoje kurtki i przebrałyśmy buty, wyszłyśmy na zewnątrz. Niekontrolowanie rozglądnęłam się po podwórku. Od jakiegoś czasu ciągle to robiłam. W pewnym sensie bałam się, że zobaczę Sama. Po naszym ostatnim spotkaniu ciągle wydawało mi się, że go gdzieś widzę. To paranoja.Wiedziałam, że on nie odpuści i szykuję coś złego. Tylko nie byłam pewna, w którym momencie zaatakuje.
- Baw się dobrze - mruknęła Alex - Tylko nie szalej za bardzo - parsknęła śmiechem - Chociaż w sumie... wyobraź sobie takiego małego Biebera biegającego po ogrodzie.
- Przestań - parsknęłam śmiechem - Dobrze wiesz, że my nic ze sobą...
- Wiem - wzruszyła ramionami - Ale kiedyś trzeba to zmienić.
- Dlaczego myślisz, że akurat teraz jest ten moment? - zmarszczyłam lekko czoło.
Rozglądnęłam się po okolicy, upewniając się czy na pewno nikt nie słyszy naszej rozmowy, ale na szczęście nikogo nie było.
- Jest piątek, więc możesz u niego nocować, bo nie ma szkoły, poprosił cię o spotkanie, wróciliście do siebie i jesteście bardzo spragnieni, dlatego...
- Okej, stop! - krzyknęłam ze śmiechem - Pewnie będziemy oglądać film, nic ciekawego.
- Jasne, jasne - odparła z nutką rozbawienia - Tak sobie wmawiaj, ale ja jutro wszystko z ciebie wyciągnę. Wszyściuteńko, słyszysz? I będę wiedzieć, kiedy kłamiesz, więc radzę ci tego nie robić.
- Hm, zaczynam się naprawdę bać - mruknęłam - Nie sądziłam, że Justin chce..
- Spać z tobą? - zmarszczyła czoło - Niby czemu by nie chciał?
- To znaczy... ugh, po prostu nie słyszę od niego jakichś podtekstów seksualnych czy coś takiego..
- Wiesz, sądzę, że nie chce być nachalny. W końcu niedawno do siebie wróciliście. Aw, jaki słodki Bieber. Pewnie się hamuje, bo nie chce cię znowu stracić - uśmiechnęła się uroczo.
- Ale ja nie chce żeby on się hamował - zaśmiałam się pod nosem, a potem przytuliłam przyjaciółkę - Do zobaczenia!
Włożyłam ręce do kieszeni i zaczęłam iść chodnikiem. Mój wzrok padł na czarny samochód, który właśnie przejechał obok mnie z niewyobrażalną prędkością.
- Czy Sanders mnie śledzi? Nie, to niemożliwe - pokręciłam głową - Na pewno mi się wydawało.
Po parunastu minutach znalazłam się przed posesją Justina. Weszłam do ogrodu, a potem zadzwoniłam na dzwonek do drzwi. Po chwili moim oczom ukazał się blondyn. Miał na sobie czarną koszulkę i szare spodnie dresowe. Pachniał niesamowicie, a jego włosy były w lekkim nieładzie.
- Stęskniłem się za tobą - mruknął, a potem przycisnął swoje wargi do moich.
Uśmiechnęłam się przez pocałunek i wplotłam palce w jego włosy. Zaczęłam ciągnąć je za końcówki, a po chwili odsunęłam się od chłopaka.
- Czemu tak nagle chciałeś się spotkać? Myślałam, że miałeś dziś wyjść z kumplami...
- Odwołali spotkanie - wzruszył ramionami - Jak było w szkole?
- Nawet okeeej - przeciągnęłam, zerkając na niego z dołu.
Wczoraj uczyliśmy się razem na sprawdzian z chemii i szczerze powiedziawszy nie poszedł mi za dobrze. Nie mam pojęcia na jakiej to jest zasadzie, ale gdy jestem z Justinem umiem wszystko, dosłownie wszystko, a kiedy otrzymuje w klasie kartkę i mam napisać odpowiedzi to mam pustkę w głowie. To bezsensu, ale tak jest.
- A co ze sprawdzianem? Jak ci poszedł? Wczoraj wszystko umiałaś, omówiliśmy razem cały materiał, więc mam nadzieję, że dostaniesz jakąś piąteczkę, co? - zasypywał mnie pytaniami.
- Ugh, może trzy będzie - wzruszyłam lekko ramionami, a potem ściągnęłam kurtkę i buty.
Usiadłam na kanapie w salonie, a następnie popatrzyłam za okno. Wiedziałam, że Justin mi się przygląda i oczekuje odpowiedzi, ale jak dla mnie jego ogród był teraz najciekawszym widokiem na świecie. Biały puch leżał na każdej roślinie i wszystko wyglądało magicznie.
- Grace? - jęknął lekko zirytowany - Przecież wczoraj siedzieliśmy nad książkami ponad trzy godziny, więc jakim cudem...
- Nie wiem! - przerwałam mu - Naprawdę nie wiem. Jeszcze dzisiaj rano powtarzałam sama materiał i umiałam wszystko. Ale na sprawdzianie mam zawsze pustkę w głowie, a poza tym moja nauczycielka zawsze daje trudne pytania i ja po prostu nie potrafię... - tłumaczyłam się.
- No dobrze - westchnął pod nosem - Następnym razem pouczymy się jeszcze więcej.
- Och, błagam! Zlituj się nade mną - przewróciłam teatralnie oczami.
Położyłam się wygodnie na sofie i wpatrywałam w chłopaka.
- Nie lubisz się ze mną uczyć? - zapytał i zbliżał się do mnie.
- Uwielbiam, uwielbiam - odparłam - Chociaż wolę robić inne rzeczy - parsknęłam śmiechem, a dopiero potem zdałam sobie sprawę z tego co powiedziałam.
Okej, czy to zabrzmiało jakbym była napalona?
- Jakie inne rzeczy? - uśmiechnął się lekko.
Bieber usiadł na mnie okrakiem, a ja już wiedziałam, że Alex miała rację.
- Wiesz... lubię oglądać z tobą telewizję - odparłam cicho.
- Coś jeszcze? - dopytywał.
- Lubię też chodzić z tobą na spacery - droczyłam się z nim.
- Tylko tyle? - przegryzł wargę, a potem zawisnął nade mną.
Przewróciłam oczami. Nie miałam zamiaru mówić już nic więcej, po prostu przycisnęłam swoje usta do jego. Ten pocałunek nie był jak wszystkie inne. Justin wyraził w nim różne emocje. Tęsknotę, czułość, a także pożądanie.
Chłopak obrócił nas tak, że to teraz on był na dole. Uśmiechnęłam się lekko, a potem przejechałam dłonią po jego torsie. Blondyn napiął wszystkie swoje mięśnie, a ja niekontrolowanie usiadłam na jego kroczu i niechcącą (przysięgam!) otarłam się o niego. Jęknął na ten gest, a ja podwinęłam jego koszulkę i przeciągnęłam ją przez jego szyję. Zaczęłam dotykać jego klatkę piersiową. Jego skóra była taka miękka, gładka, delikatna... Odchyliłam głowę do tyłu i ponownie się o niego otarłam. Powoli czułam jak w jego spodniach rośnie wybrzuszenie. Brązowooki przejechał ręką po mojej nodze, a potem dotarł do zamka moich spodni.
- Mogę?
Kiwnęłam głową, dlatego brązowooki bez żadnych skrupułów zdjął je i rzucił na drugi koniec pokoju. Poprawiłam swoje majtki i czułam, że robi mi się naprawdę gorąco. Dopiero teraz zauważyłam, że naprawdę się stresowałam. W końcu dzisiaj po raz pierwszy może do czegoś dojdzie między mną, a Justinem. Od momentu pogodzenia się nie robiliśmy nic nieprzyzwoitego. Nie wiem jak jemu, ale mi tego cholernie brakowało. Chłopak przejechał dwoma palcami po mojej i tak już przemoczonej bieliźnie.
- Tak szybko się podniecasz - usłyszałam jego szept.
Na moje policzki wlazł rumieniec. Dlaczego on musi mnie zawsze zawstydzać?
- Wiesz... - uśmiechnęłam się dumnie - Nie tylko ja - wzruszyłam ramionami, a potem wskazałam palcem na jego krocze.
- Masz racje - parsknął śmiechem.
Blondyn przeciągnął moją koszulkę, a potem zaczął składać mokre pocałunki na mojej szyi, następnie zszedł niżej i przeniósł się na mój brzuch. Nagle... zatrzymał się. Zerknęłam na niego lekko zdezorientowana.
- Jesteś na diecie czy coś takiego? - zapytał, a potem przejechał palcem po moim brzuchu.
Nie wyglądał na zadowolonego. Skrzywił się lekko, a potem zaczął sunąć palcem po moim podbrzuszu.
- Może - westchnęłam i przycisnęłam swoje usta do jego.
Nie chciałam z nim o tym rozmawiać, a także nie miałam zamiaru przerywać tego wszystkiego. Było mi tak gorąco, a widok półnagiego chłopaka nade mną kompletnie nie pomagał, uwierzcie. Myśl, że on jest mój potęgowała wszystko.
- Czekaj, czekaj - zatrzymał mnie.
Chwycił mnie za ręce i bacznie wpatrywał się w moje ciało.
- Naprawdę schudłaś - powiedział i zmarszczył czoło.
- Jezu,  odpuść - jęknęłam zirytowana, a następnie chwyciłam gumkę od jego dresu.
Już miałam je pociągnąć w dół,  kiedy chłopak ponownie mnie zatrzymał.
- Poczekaj,  porozmawiaj ze mną - mruknął.
Pociągnął mnie za ręce przez co, siedziałam teraz naprzeciwko niego. Cała atmosfera zniknęła tak szybko jak znika bańka mydlana.
- Ale o czym? - zmarszczyłam brwi - Przecież o to ci chodziło...
- Co? - jego głos był zdziwiony - Nigdy nie chciałem, żebyś schudła. Skarbie, co ci przyszło do głowy?
Zacisnęłam mocno zęby i spojrzałam w bok.
Co mi przyszło do głowy? Co mi przyszło do głowy? Naprawdę?! Przecież sam to sugerowałeś... - pomyślałam.
- Grace - mruknął, a kiedy nie odpowiedziałam westchnął pod nosem - Grace.. - nie poddawał się - Kochanie, spójrz na mnie - chwycił mnie delikatnie za podbródek, dlatego zaszczyciłam go swoim spojrzeniem.
- Kiedy nosiłeś mnie na barana... Nie,  to głupie - pokręciłam głową.
Nagle wstałam z kanapy i już miałam wyjść z tego pomieszczenia, kiedy ręce Justina mnie zatrzymały. Objął mnie w pasie, a potem podniósł i posadził z powrotem na sofie.
- Dokończ - poprosił i uśmiechnął się zachęcająco.
- Justin,  nie - odparłam - Będziesz się śmiał i..
- Przestań. Dobrze wiesz, że nie będę. Proszę cię, powiedz mi dokładnie o co chodzi - oblizał usta, czekając na moją odpowiedź.
- Ugh, po prostu jak ostatnio wskoczyłam ci na plecy to powiedziałeś, że jestem ciężka i w sumie to miałeś racje. Zważyłam się i faktycznie trochę przytyłam - wytłumaczyłam mu na jednym wydechu.
- Błagam cię, to był żart - wymamrotał - To był tylko żart - powtórzył - Teraz już wiem, że nieśmieszny... Nie wierzę, że odchudzałaś się przez to jedno zdanie...
- Jestem głupia - westchnęłam, a potem przeczesałam ręką włosy.
- Nie, nie jesteś głupia. Widzę, że moje słowa są dla ciebie ważne - powiedział, a potem przejechał palcem po moim policzku.
Myślałam, że temat skończony, dlatego usiadłam na niego okrakiem i zaczęłam całować go po szczęce.
- Nie, kochanie. Idziemy coś zjeść - mruknął, a potem uśmiechnął się szeroko.
- Nie jestem głodna - odpowiedziałam z odruchu.
- Kurwa - mruknął pod nosem - Czy ty się głodzisz?
- Co? Nie! Oczywiście, że nie - zaprzeczyłam szybko - Nie mam ochoty na jedzenie.
- Obiecaj mi, że z tym skończysz - powiedział twardym głosem, a ja wiedziałam, że ta rozmowa może spowodować niepotrzebną kłótnię.
- Przepraszam, ale nie - przegryzłam wnętrze policzka.
- Grace...
- Nie, Justin - pokręciłam głową.
- Jesteś idealna i nie potrzebujesz żadnych ćwiczeń - mruknął, a ja na dole brzucha poczułam niezwykłe ciepło.
- Nie ma ludzi idealnych - westchnęłam pod nosem.
- Jesteś dla mnie idealna. Obiecaj mi to. Proszę? - zapytał i uśmiechnął się w ten swój Justinowy sposób.
- To ja cię proszę, żebyś odpuścił - odparłam nieugięta.
- Nie. Cholera, przecież widzę twoje kości! - uniósł się, a ja lekko podskoczyłam.
- O to właśnie chodzi - przewróciłam oczami.
- Nie mogę tego słuchać. Dobrze wiesz, że kocham całą ciebie. Przecież wtedy, gdy wziąłem cię na ręce to żartowałem - westchnął - To był tylko żart - powtórzył - Jesteś w chuj lekka, naprawdę - pocieszał mnie, ale ja wiedziałam, że kłamię.
- Przestań - parsknęłam śmiechem - Gdybym była lekka, to nie powiedziałbyś tego wtedy...
- Grace, już ci mówiłem, że to był tylko żart - zaczął gładzić moje boki, a potem położył mnie na łóżku - Uwielbiam twoje ciało. Jesteś kurewsko seksowna. Twoje ciało jest perfekcyjne i nie mam zamiaru patrzeć jak się głodzić czy na siłę ćwiczyć. Dobrze wiesz, że uwielbiam twój brzuch. Teraz jest za chudy - westchnął - Wcześniej był naprawdę dobry, a twoje nogi są takie długie i uwielbiam, kiedy owijasz je wokół moich bioder, wiesz? Tak samo twoje piersi, są piękne i...
- Są za małe - wtrąciłam się, a chłopak pokręcił głową.
- Dla mnie są w sam raz, lubię je ściskać - uśmiechnął się lekko - Kocham kiedy twoje małe łapki starają się ściągnąć ze mnie ubrania. Jesteś najpiękniejsza na tym całym jebanym świecie i przepraszam, jeśli nie mówiłem ci o tym wcześniej. Sądziłem, że to wiesz. Kocham cię i masz skończyć z tą dietą, tak?
Słuchałam jego słów, a do moich oczu niekontrolowanie napłynęły łzy. Już po chwili leżałam cała zapłakana.
- Boże, nie płacz, kochanie - uśmiechnął się delikatnie, a potem przejechał kciukiem po moich policzkach i otarł wszystkie łzy.
- To ze szczęścia - mruknęłam - Że cię mam.
- Chodź tu do mnie - zaproponował, a ja uśmiechnęłam się lekko i przeczołgałam się na jego kolana.
- Kocham cię, wiesz? -  bąknęłam, a chłopak uśmiechnął się szeroko.
- Wiem - odparł nonszalancko - Zrobisz coś dla mnie? - zapytał, a ja kiwnęłam głową, dlatego dokończył - Pojedź jutro ze mną do tego klubu. Chce sprawdzić kamery, a sam nie dam rady. Musisz mi pomóc i...
- Justin, proszę cię - jęknęłam.
- Co ci szkodzi? - chwycił mnie za rękę i zaczął delikatnie gładzić - Robię to dla ciebie.
- Wiem o tym - odpowiedziałam - Ale ja nie jestem pewna czy chce wiedzieć kto mi to zrobił.
- Kochanie, nie możesz żyć w ciągłej nieświadomości - oblizał dolną wargę i chwycił mnie mocniej za rękę.
- No dobra, niech będzie.
Gdybym tylko wiedziała jak to wszystko się potoczy, nigdy bym się na to nie zgodziła...


Hej! Rozdział może trochę nudny, ale za to w kolejnym będzie akcja! bum bum bum
Zależy mi na waszej opinii, dlatego skomentujcie misie! Proszę ♥
40 komentarzy = następny rozdział
Do zobaczenia! xx
#Klaudia