sobota, 11 października 2014

16. Nie nachylaj się tak..

Stałam w miejscu i wpatrywałam się w Luke'a. Chciałam coś powiedzieć, cokolwiek, ale nie mogłam otworzyć buzi. Czułam się jakby ktoś odebrał mi mowę. Momentalnie wyrwałam rękę z uścisku Justina i wypuściłam głośno powietrze.
- To my już pójdziemy - powiedział Jaxon, wkładając ręce do kieszeni swoich spodni.
- Tak, pójdziemy - potwierdził Luke, głośno się przy tym śmiejąc - Powodzenia, Bieber! - machnął ręką w stronę Justina i zacmokał.
Patrzyłam na oddalających się chłopaków, a w brzuchu poczułam nieprzyjemne ukłucie. Wiedziałam, że zostałam sam na sam z Justinem. Nie chciałam z nim rozmawiać, nie miałam zamiaru słuchać jakichś pieprzonych wyjaśnień. Nie byłam nawet zła o to, że sprzedaje narkotyki. Wiadomo, to był dla mnie wielki szok, ale bardziej martwiłam się o niego. Zastanawiałam się czy sam nie bierze tego gówno, ale najbardziej bolało mnie to, że mi o niczym nie powiedział. Żyłam w nieświadomości. Przecież w każdej chwili mógł mi czegoś dosypać. Chociaż tego nie zrobił.. jak na razie.. W głowie odbijało mi się kolejne pytanie. Dlaczego sprzedaje prochy? Czemu nie może znaleźć sobie jakiejś normalnej, legalnej pracy?
Chłopak stał za mną, nie widziałam go, ale słyszałam jego ciężki oddech. Wpatrywałam się w centrum handlowe przede mną. W oknach widziałam ludzi robiących zakupy. Nie byli niczego świadomi, nie wiedzieli co ja tutaj przeżywam. Chciałabym tak beztrosko kupować sobie ciuchy, ale niestety. Los przygotował dla mnie zupełnie coś innego. Chłopaka, który sprzedaje narkotyki.
Westchnęłam i nerwowo przegryzłam wargę. Nie chciałam się obracać, w pewnym sensie bałam się, że chłopak potwierdzi to co powiedział Luke, ale w głębi serca miałam nadzieję, że zaprzeczy i powie, że jego kolega to wszystko zmyślił. Niestety ta długa, niekomfortowa cisza utwierdzała mnie w przekonaniu, że Luke mówił prawdę.
- Powiedz coś - mruknął po chwili.
Nic nie mówiłam, ponieważ ciągle zastanawiałam się nad tym wszystkim. Próbowałam sobie to wszystko poukładać w głowie. Wiatr wiał we wszystkie strony, przez co moje włosy były w kompletnym nieładzie.
Justin chwycił mnie za łokieć i obrócił w swoją stronę. Spotkałam się z jego karmelowymi oczami, które wypalały we mnie dziurę. Spuściłam głowę i mruknęłam:
- Nie sądzisz, że to właśnie ty powinieneś coś powiedzieć?
Chłopak przeczesał ręką włosy i wpatrywał się w swoje buty. Długo się zastanawiał nad tym co powiedzieć, aż w końcu zaczął:
- Nie chciałem żebyś dowiedziała się o tym w ten sposób..
- A czy do kurwy nędzy miałeś zamiar kiedykolwiek mi o tym powiedzieć?! - wybuchnęłam.
Nie miałam już siły udawać, że mnie to nie dotknęło i nie zrobiło na mnie żadnego wrażenia.
- Oczywiście - oblizał powoli dolną wargę - Ale nie teraz. Nie wtedy, kiedy miało być dobrze. Mieliśmy iść na normalną randkę i miło spędzić czas. Ale nie. Zawsze coś się musi stać.
- Zauważ, że wszystkie złe rzeczy dotyczą ciebie - warknęłam - Ja nie mam nic wspólnego z narkotykami, tylko ty.
- Teraz wszystko zwalasz na mnie - odpowiedział przez zaciśnięte zęby - Zobacz, że wiele rzeczy dzieje się przez ciebie i twoje dziecinne zachowanie.
- Moje dziecinne zachowanie? - powtórzyłam, kręcąc głową.
- Kurwa, tak! - krzyknął - Zawsze masz o coś do mnie pretensję, chociaż tak naprawdę nie powinno cię to obchodzić. To moje gówniane życie, więc co za różnica czy sprzedaje prochy, czy też nie? To nie twoja sprawa. Nie robię tego przy tobie, więc w czym tkwi problem? To zachowanie jest dziecinne.
- Oh, mam prawo się tak zachowywać. A wiesz czemu? Bo jestem dzieckiem! Myślałam, że spotykając się z młodszą dziewczyną, będziesz tego świadomy, że nie jestem jak inne dziewczyny, z którymi umawiałeś się dotychczas - powiedziałam poirytowana - Nawet nie zauważyłeś, że staram się być dojrzalsza. Dla ciebie, dla ciebie, kurwa. Ale jeśli ty tego nie zauważasz to widocznie nie mam po co się starać - warknęłam - I przepraszam, że jestem zaskoczona tym, że sprzedajesz narkotyki. Przecież to nic takiego, to jest tylko nielegalne - prychnęłam - Rób co chcesz, ja mam to w dupie, nie wciągniesz mnie w to, nie ma mowy.
- Czy kiedykolwiek próbowałem cię w to wciągnąć? Nie - odpowiedział na swoje pytanie, patrząc na mnie z wyrzutem.
- Może miałeś taki zamiar - przymrużyłam lekko oczy.
- Czy ty siebie słyszysz? - pokręcił głową z niedowierzaniem.
Westchnęłam i ruszyłam przed siebie. Wiedziałam, że dzisiaj nic nie wyjaśnimy. Byłam za bardzo zdenerwowana, tak samo on. Jednym słowem - emocje brały nad nami górę. Niestety.
- Gdzie idziesz? - usłyszałam pytanie Justina.
Zatrzymałam się i odpowiedziałam sarkastycznie:
- Do kina - uśmiechnęłam się - No do domu.. a jak myślisz?
- Skoro cię tu przywiozłem, to muszę cię odwieźć - mruknął, podszedł do mnie i chwycił mnie za nadgarstek.
Zaczęłam się szarpać, bo naprawdę nie chciałam z nim jechać. Potrzebowałam samotności, ciszy. Tak trudno to zrozumieć?
- Wrócę sama, nie jestem dzieckiem - otworzyłam szerzej oczy na wypowiedziane wcześniej słowa - A właściwie to nim jestem.. - wyrwałam się z jego uścisku i zaczęłam iść w innym kierunku.
- Własnie, dlatego wsiądź do tego pieprzonego samochodu i pozwól mi cię odwieźć. Nawet w takich chwilach jak ta, ja.. nie chce żeby coś ci się stało - westchnął i lekko mnie popchnął w kierunku auta.
Chłopak kliknął przycisk na kluczyku, dzięki czemu samochód się otworzył. Weszłam do niego, trzaskając drzwiami (niechcący), zapięłam pas i wpatrywałam się w boczną szybę. Po chwili Justin usiadł obok mnie, włożył kluczyk do stacyjki i zaczął prowadzić samochód. Jechał szybko, ale w tej sytuacji, nie miałam zamiaru kazać mu zwolnić. Po paru minutach drogi, zatrzymał się na poboczu. Popatrzyłam zdezorientowana na niego, jednak ten tylko westchnął i obrócił się w moim kierunku. Spoglądnęłam za szybę i ujrzałam ciemny las. Świetnie, czuję się o wiele bezpieczniej.
- Dlaczego...
- Musimy sobie coś wyjaśnić - odparł, nie czekając na dokończenie mojego pytania - Nie stresuj się, przecież nic ci nie zrobię.
- Mhm - mruknęłam.
Siedzieliśmy w bardzo niezręcznej ciszy. Nie mogłam tego wytrzymać, w głowie siedziało mi jedno, cholerne pytanie, na które musiałam znać odpowiedź.
- Dlaczego to robisz? - zapytałam cicho.
- Co? - zapytał zdziwiony.
- No wiesz co.. - odpięłam pas i odwróciłam się w jego stronę - Dlaczego sprzedajesz prochy? Chcesz się wpakować w to całe gówno?
- Już to zrobiłem - mruknął - Nie zrozumiesz tego..
- Justin.. - westchnęłam.
- Chce się po prostu pogodzić - uśmiechnął się lekko.
- Chce po prostu poznać prawdę - odparłam szorstkim tonem.
- Nie dogadamy się - oznajmił.
- Widocznie nie - wzruszyłam ramionami i pokręciłam głową.
Siedzieliśmy w tym pieprzonym aucie równą godzinę. Nikt się do siebie nie odzywał. Zastanawiałam się nad tym jak chłopak rozmawiał ze mną przed kinem. To było coś w rodzaju.. wyznania miłości. Powiedział, że był zazdrosny o Sama, to naprawdę słodkie. Chciałabym wrócić do tamtej chwili, ale niestety.. to jest niemożliwe. Tą idealną chwilę zepsuł Luke. Szczerze? Wolałam o tym nie wiedzieć. Justin widocznie miał rację, nie mówiąc mi o tym. Chociaż.. prędzej czy później i tak bym się o tym dowiedziała. Kłamstwo ma krótkie nogi i każdy z nas doskonale o tym wie.
- Dobra.. - zaczął Justin - Porozmawiajmy na spokojnie.
- To dobry pomysł - pokiwałam głową.
- Porozmawiajmy jak dorośli ludzie - mruknął.
- Nie mogę, przecież jestem dzieckiem - przymrużyłam oczy.
- Nie zaczynaj, dobrze wiesz, że prawda jest inna. Nie miałem tego na myśli, jesteś naprawdę dojrzała jak na swój wiek. Przecież gdyby było inaczej, nie spotykałbym się z tobą, nie?
- Chyba - mruknęłam i się uśmiechnęłam.
- Nie chyba, tylko na pewno - zaśmiał się pod nosem.
- Justin - powiedziałam poważnie - Dlaczego sprzedajesz..? Odpowiedz na to pytanie, proszę.
- Grace, czy ty zawsze wszystko musisz wiedzieć? Nie lepiej żebyś to po prostu zaakceptowała i nie wdawała się w szczegóły?
- Nie - wzruszyłam ramionami.
- Niech ci będzie - westchnął ze zrezygnowaniem - Robię to tylko i wyłącznie dla pieniędzy. Sam nie biorę, nie musisz mnie nawet o to pytać.
- Ale przecież jest tyle innych prac..
- W tej się zarabia naprawdę dużo.
- Ale..
- Mówiłem, że nie zrozumiesz.. - oblizał powoli usta.
- Rozumiem, już ci nie będę przerywać, przepraszam. Kontynuuj - pokazałam gestem ręki, żeby mówił dalej.
- Dobrze wiesz, jak mieszkam. To osiedle nie jest odpowiednie dla Jazzy i mojej mamy. A odkąd mój ojciec odszedł.. z kasą jest coraz gorzej. Przecież nie mogę stać i przypatrywać się mojej ciężko pracującej matce, nie? Wiem, że tego nie zrozumiesz. Jesteś za młoda i nie mówię tego w złym sensie. Po prostu twoi rodzice dają ci wszystko pod nos. Ja tak nie mam. Ale uzbierałem już sporo pieniędzy, więc za niedługo się przeprowadzimy.
- Ja.. um.. cieszę się - wymamrotałam - To dobrze, że będziecie mieszkać w lepszych warunkach, ale przecież ja tez nie mam wszystko podkładane pod nos..
Już miałam mu powiedzieć, że było mi naprawdę ciężko, kiedy moi rodzice się rozwodzili, ale na szczęście w porę się zatrzymałam. Przecież Justin miał dokładnie taką samą sytuację, więc nie miałam nawet prawa o tym wspominać.
- Rozumiem Cię - pokiwałam głową, uśmiechając się - Na twoim miejscu, też bym tak postąpiła. Jestem tego pewna. A tak w ogóle.. to co z twoimi firmowymi ubraniami i tym cholernie drogim samochodem? - wskazałam palcem na pojazd - Skoro nie masz pieniędzy, to jak..?
- Za zarobione przeze mnie pieniądze kupuje te ubrania, a auto.. teoretycznie samo na siebie zarabia - zaśmiał się cicho.
- Co? Co to znaczy? - zmarszczyłam nos.
- No wiesz.. w sumie to nic takiego.
- Tylko nie mów, że bierzesz udział w jakichś nielegalnych wyścigach samochodowych - zaczęłam się głośno śmiać.
Kiedy chłopak mi nie zawtórował, spoglądnęłam na niego. Zachłannie wpatrywał się w kierownicę, trochę zmieszany.
- O mój Boże - przyłożyłam rękę do swoich ust - Powiedz, że to nieprawda i zacznij się śmiać, proszę..
- Nie mogę - pokręcił głową i podrapał się po karku.
- Przecież to jest niebezpiecznie, możesz przez to zgin..
- Ale to jest nic trudnego. Chłopcy w tym mieście nie potrafią się ścigać, uwierz. Dlatego najczęściej, to ja wygrywam i zgarniam wszystkie pieniądze. Szybki sposób na zarobienie kasy - wzruszył ramionami.
Moje serce zaczęło bić szybciej, a ręce lekko trząść. Nie mogłam w to uwierzyć. To właśnie tym samochodem, Justin bierze udział w jakichś pieprzonych wyścigach.. dla pieniędzy. Gdybym miała, to sama oddałabym mu wszystkie moje pieniądze, żeby tylko przestał się ścigać. Zależało mi na nim. Ale niestety nie posiadam dużej sumy pieniędzy, a od taty ani mamy nie mogę pożyczyć.. musiałabym się im tłumaczyć, po co mi aż tyle, a to jest za bardzo ryzykowne. Niestety, nie mogę mu pomóc.
- To tym autem się ścigasz? - zapytałam, chociaż dobrze znałam odpowiedź i dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego, jak głupie było to pytanie.
- Nie mam innego - uśmiechnął się.
Przytaknęłam i położyłam ręce na swoich kolanach. Chłopak jedną ręką opierał się o kierownicę, a drugą trzymał się fotela.
- Wszystko wyjaśnione? - zapytał.
- Tak.. chyba tak - odparłam cicho.
- To dobrze. Ale mam nadzieję, że wiesz, że nie możesz nikomu o tym powiedzieć? Nikomu - podkreślił - Ufam ci.
Poczułam dziwne ukłucie w brzuchu, kiedy wypowiedział ostatnie zdanie,a przez mój kręgosłup przeszedł przyjemny dreszcz. Wiedziałam, że nie mogę go zawieść, dlatego bez żadnego namysłu odpowiedziałam:
- Nikomu nie powiem - uśmiechnęłam się szczerze - A tak w ogóle.. możemy już jechać? Tu jest naprawdę strasznie.
- Strasznie - powtórzył rozbawionym tonem - Boisz się? - mruknął i dźgnął mnie palcem w policzek.
- Tak - zaśmiałam się cicho - Jedźmy.
- Przy mnie nic ci nie grozi - odparł i przekręcił kluczyk w stacyjce.

Droga minęła naprawdę ekspresowo, ale nie dlatego, że Justin szybko jechał. Po prostu dużo rozmawialiśmy i się śmialiśmy. Mimo tego, że wyobrażałam sobie inaczej ten wieczór to i tak spędziłam go miło, ponieważ on był ze mną. W jego towarzystwie czuję się bezpiecznie.
Kiedy chłopak skręcił w prawo i był już jakieś 2 minuty drogi do mojego domu, obróciłam się w jego stronę, dotknęłam jego ramienia i mruknęłam:
- Zatrzymaj się.
Nie pytając o nic, zatrzymał się na poboczu i spojrzał na mnie.
- Grace, coś się stało? - zapytał, marszcząc czoło.
- Nie, po prostu nie chce żeby moja mama cię zobaczyła - odpowiedziałam zażenowana.
Było mi z tym cholernie źle, ale wiedziałam, że nie mogę mu powiedzieć prawdy. Nawet nie wiem czy wie, kim jest moja mama. Osobą, która rozwaliła jego rodzinę - odpowiedziałam na swoje pytanie. Nie chciałam się go pytać, o to czy o tym wie. Za bardzo się bałam tego, że mnie przez to zostawi. Właściwie, nie jesteśmy nawet razem, ale mówię to w tym sensie, że nie będziemy się spotykać. A tego bym nie chciała. Za bardzo go polubiłam.
- Dlaczego? - kontynuował.
- Ja.. powiedziałam jej, że idę do kina z kumpelą i to byłoby podejrzane, gdyby przywiózł mnie chłopak - westchnęłam.
- Czemu nie powiedziałaś jej, że spotykasz się ze mną? - pokręcił głową z rozbawienia.
- Nie znasz jej, ona jest nadopiekuńcza - skłamałam - Nie pozwala mi się spotykać z chłopakami. Za bardzo się martwi.
- Jak chcesz, to mogę z nią pogadać i zapewnić, że..
- Nie! - krzyknęłam, a potem zaśmiałam się nerwowo - Nie trzeba, ale zastanowię się nad tym. Obiecuję.
Wiedziałam, że kłamałam. Czułam się z tym źle, ale co miałam mu niby powiedzieć? Że moja matka zabroniła mi się z nim spotykać? Wyśmiałby mnie i moją mamę.
- Uwierz, że potrafię przekonywać ludzi..
- Wierzę - uśmiechnęłam się - Ale na razie nie trzeba, sama to załatwię, jest okay.
- Dobrze - wzruszył ramionami.
Od niechcenia spoglądnęłam na telefon, a kiedy zobaczyłam godzinę, momentalnie zesztywniałam. Była 23:59. Moje serce zaczęło bić szybciej, ponieważ znowu zawiodłam moją mamę. Nie zjawiłam się w domu na czas, ponownie. Ale dzisiaj wydarzyło się naprawdę dużo, dlatego zupełnie nie kontrolowałam czasu. Wiedziałam, że tym razem mama się wścieknie. Jednak nie miałam żadnych nieodebranych połączeń, to dobry znak.
- Jezu, jak późno - przeczesałam ręka włosy - Dziękuje za dzisiaj, cześć - musnęłam jego policzek i wysiadłam z samochodu.
Biegłam szybkim truchtem, co chwilę spoglądając na telefon. Kiedy znalazłam się przed drzwiami mojego domu była 00:04. Ta 5 z w-fu należała mi się, jestem tego pewna. Zaśmiałam się w duchu i weszłam do domu. Ściągnęłam buty i po cichu weszłam wgłąb korytarza. Zaglądnęłam do salonu, w którym na sofie leżała moja mama. Telewizor był włączony, co oznaczało, że zasnęła przed nim. Chwyciłam pilot, który znajdował się na stoliku i wyłączyłam go. Podniosłam koc, który leżał na ziemi i przykryłam nim moją mamę. Trzymała się za brzuch i miała lekko zmarszczoną minę. Źle się czuła.. zrobiło mi się jej żal, ale wiedziałam, że kiedy śpi to nie odczuwa, aż tak bólu.
Westchnęłam i wyszłam z pokoju, wchodząc pod schodach do łazienki. Zrzuciłam z siebie ubrania i weszłam pod prysznic. Włączyłam wodę i zaczęłam wmasowywać czekoladowy żel w ciało. Spłukałam się szybko, wyszłam spod prysznica i owinęłam się ręcznikiem. Zmyłam makijaż, umyłam zęby i poszłam w stronę pokoju Nicki. Chciałam z nią pogadać. Wiedziałam, że jestem do tego zobowiązana, aby opiekować się nią i jej przyszłym dzieckiem. Chciałabym pójść jutro na zakupy i kupić jakieś ubranka dla jej maluszka, myślę, że to dobry pomysł, aby zacząć kupować mu różne rzeczy, dlatego chce z nią o tym pogadać. Zapukałam i weszłam do pokoju. Na łóżku leżała Nicki i spała, nie chciałam jej budzić, dlatego uśmiechnęłam się, ponieważ wyglądała uroczo, kiedy spała i wyszłam. Po przejściu korytarza, znalazłam się w swoim pokoju. Ubrałam pidżamę i wskoczyłam do łóżka, otulając się kołdrą. Byłam strasznie zmęczona. Dzisiejszy dzień dużo zmienił w moim życiu, ale nie mam zamiaru oddalać się od Justina albo go odrzucać. W pełni go rozumiem, ponieważ chce pomóc matce. Jestem z niego cholernie dumna, chociaż nie pochwalam sposobu w jaki zarabia pieniądze. Z uśmiechem na ustach przeniosłam się do krainy snu.
***
Była godzina 19:30, a moja mama i Ted ciągle pracowali. Nicki wyszła do przyjaciółki i powiedziała, że na razie nie chce kupować żadnych ubranek, dlatego nie naciskałam. Leżałam samotnie w łóżku, słuchając piosnek. Za oknem była piękna pogoda, słońce mocno świeciło, a na niebie nie było żadnej chmurki. Kiedy usłyszałam dźwięk, który sygnalizował, że dostałam sms-a z niechęcią wyczłapałam się z łóżka i ruszyłam w kierunku biurka, na którym leżał telefon. Ściszyłam radio i przeczytałam treść wiadomości:
Justin:
Spróbuj się wyrwać z domu o 23:00. Chce Ci pokazać pewne miejsce. 
Pokręciłam głową i odpisałam:
Grace:
Nie ma mowy, moja mama się nie zgodzi. Nie możemy spotkać się trochę wcześniej..?
Na odpowiedź czekałam chwilę.
Justin:
Nie. Dasz radę, wierzę w Ciebie. Widzimy się o 23:00 pod Twoim domem, przyjadę po Ciebie.
Westchnęłam i wystukałam odpowiedź:
Grace:
Co to za miejsce? Czemu jesteś taki tajemniczy?
Bałam się, nie wiedziałam gdzie chce mnie zabrać o tak późnej porze. Miałam tylko nadzieję, że nie pojedziemy na te całe nielegalne wyścigi. To, że to zaakceptowałam, to nie znaczy, że mam zamiar na to patrzeć.
Justin:
Zobaczysz, księżniczko.
W moim brzuchu poczułam przyjemne ukłucie. Uwielbiałam, kiedy mnie tak nazywał.
Wyłączyłam radio i zeszłam na dół. Poszłam do kuchni, otworzyłam lodówkę i wyciągnęłam z niej karton soku pomarańczowego. Szybkim krokiem udałam się do salonu, gdzie się wygodnie położyłam na kanapie i włączyłam telewizor. Czas spędziłam na ciągłym przełączaniu programów, ponieważ nie mogłam znaleźć nic ciekawego. Mamy i Teda ciągle nie było. Zdecydowanie za dużo pracują. Wiem, że wyszli z domu koło 16:00, ale według mnie to i tak za długo siedzą w tej firmie. Popatrzyłam na zegar, wiszący na ścianie, wskazywał 22:00. Wyłączyłam tv i poszłam do swojego pokoju. Stanęłam przed szafą i zaczęłam się zastanawiać co mam ubrać na to spotkanie. Nawet nie wiem gdzie jedziemy. Zdecydowałam się na kwiecistą spódnicę, a do tego czarną bokserkę. Myślę, że ten strój jest odpowiedni na każdą okazję. Poszłam do łazienki, gdzie rozczesałam swoje włosy i nałożyłam lekki podkład. Potem musnęłam usta wiśniowym błyszczykiem, nałożyłam tusz na rzęsy, a oczy podkreśliłam eyelinerem. Do torebki spakowałam telefon i pieniądze i szybkim krokiem znalazłam się w przedpokoju. Ubrałam czarne trampki za kostkę i wyszłam przed dom. Zamknęłam drzwi na klucz i schowałam go do kieszeni. Stanęłam przed bramką i czekałam na Justina. Pierwszy raz byłam wcześniej niż on, przez co uśmiechnęłam się w duchu. Rozglądnęłam się po okolicy, było już ciemno, a lampy uliczne oświetlały drogę. Wiał lekki wiatr, ale było ciepło. To właśnie był urok lata. Wieczory (a raczej noce) były bardzo przyjemne. Po paru minutach zobaczyłam samochód Justina, jadący w moim kierunku, kiedy zatrzymał się przed moim domem, wsiadłam do niego. Justin siedział na miejscu pasażera, a w buzi trzymał papierosa. Miał na sobie jeansy i szarą koszulę bez rękawów. Wyrzucił peta za okno i cmoknął mnie w czoło.
- To gdzie jedziemy? - zapytałam.
- Zobaczysz, księżniczko, zobaczysz - uśmiechnął się.
Westchnęłam i spoglądnęłam za szybę. Podczas podróży autem, uwielbiałam patrzeć przez szybę. To mnie uspokajało i relaksowało. Po jakichś 15 minutach Justin wjechał w ciemny las, przez co na moim ciele pojawiła się gęsia skórka.
- Co tu robimy..? - mruknęłam.
- Chce Ci coś pokazać.
Zatrzymał się w środku lasu i wysiadł z samochodu. Ja nie miałam zamiaru tego robić. Czy mu ufałam? Pewnie, ale w tym momencie po prostu się bałam.
Chłopak otworzył od mojej strony drzwi i się uśmiechnął:
- Nie wysiadasz? - zaśmiał się.
- Ja.. umm. - westchnęłam i wstałam ze swojego miejsca.
Ucieszyłam się, że nie zabrałam szpilek, ani żadnych butów na obcasie, ponieważ to by było naprawdę niekomfortowe. Justin patrzył na mnie z troską i widocznie zobaczył moją niepewność, bo powiedział:
- Nie bój się - pogłaskał mnie kciukiem po policzku - Nic ci nie zrobię.
Pokiwałam głową i się słabo uśmiechnęłam. Bieber chwycił mnie za rękę i poprowadził wgłąb lasu. Co chwilę potykałam się o wystające korzenie, ale nie przewróciłam się. Za każdym razem, kiedy byłam pewna, że znajdę się na ziemi, Justin mocniej mnie przytrzymywał. Po jakichś 5 minutach drogi, trochę się zniecierpliwiłam, dlatego zapytałam:
- Długo jeszcze?
Ale moje pytanie było zbędne, bo chłopak odsunął krzak i pozwolił mi iść przodem. Byłam zaskoczona tym widokiem. W błękitnym jeziorze odbijał się blask księżyca, a drewniano most był otoczony zielonymi roślinami. To miejsce było.. magiczne.
Bez zastanowienia ruszyłam w stronę mostu i usiadłam na nim, opuszczając nogi, przez co wisiały bezwładnie.
- Tu jest pięknie - uśmiechnęłam się szeroko.
- Wiem, dlatego pokazuję ci to miejsce - zaśmiał się i usiadł obok mnie.
Most nie był wysoko, jezioro znajdowało się jakieś niecałe 2 metry w dół. Gdybym chciała iść dalej, poszłabym do lasu, z tego co widziałam, dróżka właśnie tam prowadziła.
Obróciłam się w stronę Justina i chciałam mu pokazać jak bardzo jestem wdzięczna za to, że pokazał mi to miejsce. Nachyliłam się i dotknęłam jego warg. Chłopak przycisnął mocniej swoje usta do moich, a potem oblizał moją dolną wargę. Rozchyliłam usta, żeby mógł znaleźć się bliżej mnie. Bez zastanowienia znalazł się w środku mojej buzi i toczył namiętną walkę z moim językiem. Serce biło mi niemiłosiernie szybko, ale podobało mi się to. Nie chciałam tego przerywać, lecz musiałam zaczerpnąć powietrza. Oderwałam się od niego i zaczęłam głośno oddychać. Kiedy już ustabilizowałam swój oddech, chciałam więcej. Ponownie się do niego przybliżyłam i musnęłam jego wargi.
- Nie nachylaj się tak.. - mruknął przez pocałunek Justin.
Ale ja chciałam być jeszcze bliżej niego i nawet nie wiem kiedy, osunęłam się. Spadając w dół, usłyszałam słowa chłopaka:
- Bo wpadniesz do wody.
Byłam przygotowana na to, że zaraz wpadnę do brudnej, zimnej wody. Moje ciało zanurzyło się całe i uderzyła we mnie fala zimna. Pod wodą było cholernie lodowato, dlatego bez zastanowienia wypłynęłam na powierzchnie. Zaczerpnęłam powietrza i usłyszałam głośny śmiech Justina.
- Nie wierzę - zaśmiał się jeszcze głośniej.
- To uwierz - odpowiedziałam i potrząsnęłam głową.
- Tylko nie zgub majtek, tak jak ostatnio - wybuchnął niekontrolowanym śmiechem i chwycił się za brzuch.
- Ugh, zabawne. A teraz pomóż mi - wyciągnęłam rękę w jego stronę.
Miałam plan. Chciałam go wciągnąć do wody i pocałować go. Tak jak jest na tych wszystkich romantycznych filmach, ale niestety nie udało mi się. Kiedy chłopak wyciągnął rękę w moją stronę, momentalnie chciałam go pociągnąć, ale miał więcej siły, dlatego bez trudu znalazłam się znowu na moście.
- Wiedziałem, że będziesz przeze mnie mokra, ale nie sądziłem, że tak szybko - zaśmiał się.
- Serio, jest ci do śmiechu? Zaraz zobaczymy - uśmiechnęłam się szyderczo i zaczęłam się do niego przybliżać - No chodź tu, przytul mnie.
Chłopak zaczął się powoli oddalać, ale złapałam go i mocno przytuliłam przez co stał się mokry. Zaśmiałam się i oparłam czoło na jego klatce piersiowej.
- Musimy już iść, nie chce żebyś się przeziębiła - mruknął, całując mnie we włosy.
- Nic mi nie będzie - przegryzłam wargę, tuląc się do niego.
- Jestem starszy i mądrzejszy, chodź - odsunął mnie od siebie i chwycił za rękę.
Do auta szliśmy w komfortowej ciszy, nikt nic nie mówił, ale sądzę, że ten wieczór był udany. Chociaż był naprawdę krótki to i tak będę go wspominać do końca życia. Wsiadłam do samochodu i oparłam głowę o szybę. Zamknęłam powieki i zaczęłam powoli zasypiać.

- Księżniczko, jesteśmy już pod twoim domem, wstawaj - mruknął mi do ucha.
- Yhm - westchnęłam i otworzyłam oczy.
Justin siedział obok mnie i wpatrywał się w moje usta. Ziewnęłam i odpięłam pas.
- Mam pomysł - zaśmiałam się.
Wstałam z siedzenia i usiadłam okrakiem na chłopaku. Przybliżyłam się do niego i cmoknęłam go w usta. Chłopak położył ręce na moim brzuchu i pogłębił pocałunek. Rozchylił usta, więc wykorzystałam okazję i znalazłam się w środku jego buzi. Położyłam ręce na jego głowię i wplątałam palce w jego włosy, ciągnąc za końcówki.
Kierownica wbijała mi się w plecy, dlatego niespokojnie się poruszyłam i poprawiłam pozycję. Poruszyłam się jeszcze raz, żeby zbliżyć się do chłopaka i nie obijać o kierownicę. Justin zesztywniał, a potem zaczął się śmiać.
- Co jest? - zapytałam zdezorientowana.
- Popatrz w dół.
Spoglądnęłam niżej i zobaczyłam wybrzuszenie w spodniach chłopaka.
- Ja.. umm.. Boże.
- Trzeba było się tak nie wiercić - uśmiechnął się.
- Przepraszam? - mruknęłam.
- Nie przepraszaj, po prostu coś z tym zrób - wzruszył ramionami.
- Słucham? - otworzyłam szerzej buzię.
- No przecież to twoja wina - zaśmiał się i otarł się swoim nosem o mój.
Moje serce zaczęło bić szybciej, a oddech się przyśpieszył. Nie byłam gotowa na robienie mu loda ani obciąganie. Nie, nie chciałam. Bałam się, wiedziałam, że nie dam rady tego zrobić.
- Nie mogę, przepraszam - mruknęłam i spoglądnęłam na chłopaka przepraszającym wzrokiem - Muszę iść, pa - i wysiadłam z samochodu.
Kiedy zamykałam drzwi, usłyszałam wołanie chłopaka:
- Heeej, nie zostawiaj mnie tak!
Ale nie zwracałam na to uwagi. Wiedziałam, że to będzie za trudne dla mnie. Nie jestem na to gotowa, po prostu. To co robiliśmy wcześniej było przez ubrania, a teraz jeśli miałabym zobaczyć penisa Justina to nie sądzę, że dobrze by się to skończyło. Za dużo pieprzonych wspomnieć.
Weszłam do domu i ściągnęłam swoje trampki. Ciągle byłam cała mokra, dlatego wiedziałam, że jak najszybciej muszę się znaleźć pod gorącym prysznicem. W domu było ciemno, co oznaczało, że każdy z domowników już śpi. Westchnęłam i poszłam do swojego pokoju po pidżamę. Potem zapaliłam światło i weszłam do łazienki. Położyłam krótkie spodenki i koszulkę na pralce. Przemyłam twarz zimną wodą i spoglądnęłam na blat półki. Były na nim tabletki. Chwyciłam je do ręki i przeczytałam na głos:
- Tabletki poronne - mój głos się załamał.
Spojrzałam w lustro, najpierw zobaczyłam swoje odbicie, ale w dali, dokładnie za mną, leżała nieprzytomna Nicki, z wielką plamą krwi pomiędzy nogami. Moje ciało zesztywniało, a oddech się zatrzymał, serce biło niemiłosiernie szybko i czułam, że zaraz wyskoczy mi z piersi. Rzuciłam tabletki na bok i podbiegłam do niej.
- Nicki! - krzyknęłam - Dlaczego to zrobiłaś, kurwa?

Hejo! Po pierwsze: bardzo, bardzo, bardzo Was przepraszam za takie opóźnienie, ale miałam naprawdę dużo nauki i nie miałam czasu na napisanie rozdziału. Obiecuję, że to się zmieni i kolejne rozdziały będą się już pojawiać w normalnych terminach (co tydzień) :) Jak Wam się podoba rozdział? Czekam na szczere opinie x Jeśli to przeczytałaś, to proszę Cię, skomentuj! 
35 komentarzy = kolejny rozdział.
Wiem, że dacie radę, a nawet nie wiecie jak każdy komentarz motywuje, dlatego do dzieła! 
Jeśli chcesz być informowana zapraszam do zakładki INFORMOWANI.
Dziękuje za 30,800 wyświetleń :OOOO
Do następnego, misie!
#Klaudia

35 komentarzy:

  1. Cudowne ! Kocham too <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Chce Następny ! Co dalej będzie z Niki ??

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku, czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja chcę następny rozdział <3 *_*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawe co się stanie z Niki. boję się o nią

    OdpowiedzUsuń
  6. Proszę dodaj ten rozdział wcześniej :D

    OdpowiedzUsuń
  7. O cholera..mam nadzieję ze.Nicki nic.nie będzie
    Słodki ten rozdział
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  8. Zajebiste :) Aaa kiedy w końcu Grace i Justin będą razem ? <3 !

    OdpowiedzUsuń
  9. pewnie te tabletki sa jej matki
    czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  10. Proszę, dodaj następny rozdział wcześniej <3

    OdpowiedzUsuń
  11. jsdhsds, o jejuś, ale się dzieje. jak najszybciej dodawaj mi tu następny! x

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetne rozdział !!!!!

    OdpowiedzUsuń
  13. Szybki rozwoj akcji ! Bosko !!! Dodawaj juz następny

    OdpowiedzUsuń
  14. Cudowny! Czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  15. ROZDZIAŁ GENIALNY !!! AWWWW JUSTIN I GRACE :*

    Nie wierze, że w takim momencie zakończyłaś rozdział ! Jak mogłaś ?!
    Mam nadzieje, że Nicki nic się nie stanie bo inaczej znajdę cie i przypilnuje byś napisała rozdział od nowa xD :D
    Dodawaj szybko następny bo nie wytrzymam tygodnia !!!
    Życzę weny i udanego tygodnia w szkole <3

    OdpowiedzUsuń
  16. Masz talent. Świetny rozdział! :)

    OdpowiedzUsuń
  17. O boże genialny!! Czekam na kolejny!!

    OdpowiedzUsuń
  18. świetny rozdział.! ;***
    nie spodziewałam się tego po Nicki.. ; c

    OdpowiedzUsuń
  19. Błagam o kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  20. Kocham tego bloga czekam na nn !!!

    OdpowiedzUsuń