Schowałam telefon do kieszeni i ruszyłam szybkim krokiem w dół ulicy. Łzy mimowolnie cisnęły mi się do oczu i gdyby nie moje postanowienie, już dawno bym się popłakała. Jednak mocno zacisnęłam zęby i starałam się nie myśleć o tym co zdarzyło się w domu Justina.
Spoglądnęłam za siebie, żeby zobaczyć czy chłopak nie wpadł na pomysł pójścia za mną, jednak na szczęście nikogo nie było.
Po piętnastu minutach znalazłam się przed blokiem Sama. Zadzwoniłam na domofon, który od razu otworzył mi drzwi. Sanders nawet nie sprawdzał kto to, bo dobrze wiedział, że mam przyjść.
Westchnęłam i pobiegłam po schodach na górę, Kiedy znalazłam się przed drzwiami jego mieszkania, otworzyłam je. Nie było sensu pukać czy dzwonić. Muzykę było słychać na korytarzu, przez co stwierdziłam, że impreza już się zaczęła.
Przy stole siedziało parę osób, a kilka dziewczyn tańczyło już na parkiecie. Sam stał w kuchni, dlatego od razu ruszyłam w tamtą stronę. Na szczęście nie zostałam zauważona przez Luke'a, który siedział w salonie.
- Cześć - przywitałam się.
- Zmieniłaś zdanie - uśmiechnął się Sanders - Co się stało, że jednak wybrałaś mnie, a nie Biebera?
- Czy musimy o tym rozmawiać? - jęknęłam.
Chłopak właśnie wyciągał z lodówki różnego rodzaju napoje, a ja opierałam się o blat.
- Teraz nie - odparł po chwili namysłu - Ale wrócimy do tego. Pamiętaj, że jeżeli te kutas zrobił ci cokolwiek co,.
- Nic mi nie zrobił - zaprzeczyłam.
- W takim razie dlaczego jesteś tutaj, a nie u niego? - zapytał.
- Ja...
- No właśnie - uśmiechnął się delikatnie - Ale czy to coś poważnego?
I co ja mam mu odpowiedzieć? Według mnie to było coś cholernie poważnego, ale może według Justina to tylko kolejna głupia kłótnia? Nie mam pojęcia co o tym myśleć. Dlaczego Bieber to w ogóle powiedział? Tymi słowami chciał mnie zagiąć? Dobić do końca? Pokazać jak beznadziejna jestem? Jeśli tak, to udało mu się to cholernie, ponieważ aktualnie czuje się jak nic niewarte gówno. Ale nie chce mówić o tym Samowi. Dzisiaj mam zamiar świetnie się bawić, a temat Justina odłożyć na bok.
- Nie, nic - pokręciłam głową - Zwyczajna kłótnia. Ale to dobrze, przynajmniej teraz możemy się razem zabawić i upić,
- Zabawić? - powtórzył rozbawionym tonem i poruszył sugestywnie brwiami - Czy masz ochotę na se.. - przerwałam mu.
- Poproszę coś mocnego - odpowiedziałam.
- Jasne, ale nie o to mi chodziło - zaśmiał się.
- Och, ja bardzo dobrze wiem o co ci chodziło, ale nie mam zamiaru odpowiadać na takie pytania - chwyciłam od niego otwartą butelkę piwa i przyłożyłam do ust, po czym zrobiłam spory łyk.
- Czyli, że nic między nami nie zdarzy się dzisiejszej nocy? - wolał się upewnić.
- Nie chcę, mam chłopaka - odparłam bez namysłu.
- Jesteście pokłóceni.. - wymamrotał i przyłożył plastikowy kubek do swoich ust.
- I co z tego? - zmarszczyłam czoło - Nawet jeśli to to nie zmienia faktu, że ciągle jesteśmy razem. Przecież jedna, głupia kłótnia to nie od razu koniec związku, prawda?
- Wiesz... z twojej perspektywy to pewnie tak. Ale błagam cię, myśl jak facet.
- To znaczy? - starałam się go zrozumieć.
- Większość chłopaków właśnie tak myśli. No wiesz, jedna kłótnia i stwierdzają, że to koniec, dlatego idą na bzykanko do klubu czy coś takiego - wzruszył ramionami.
- Co ty mówisz?! - podniosłam wyżej brwi - Justin nigdy by mnie nie zdradził, nie zrobiłby mi tego.
- Naprawdę jesteś tego taka pewna? - przechylił głowę na bok.
- Ale o co ci chodzi? Czy ty coś sugerujesz? - westchnęłam.
- Nie, oczywiście, że nie. Po prostu znam go trochę i wiem, że...
- Gówno wiesz - wtrąciłam się - Nie znasz go tak jak ja. Jest dobry i..
- Grace, życie nie jest tak kolorowe jakbyś chciała. Wszystko może się zdarzyć i chce żebyś była na to przygotowana.
- Zaczynam się bać. Serio, mówisz jak moja matka - zaśmiałam się cicho - Nic się nie zdarzy, Justin nie jest taki.
- Młoda, masz o nim za dobre zdanie - odparł.
- Za to ty za bardzo złe. Dobra, nie rozmawiajmy o nim - westchnęłam - Masz fajki?
- Ta - wyciągnął z tylnej kieszeni paczkę papierosów i podał mi ją, dlatego chwyciłam jednego i wsadziłam sobie go do ust, po czym sięgnęłam po zapalniczkę, która leżała na stole i podpaliłam go - A tak przy okazji, spałaś już z nim?
- Co to w ogóle za pytanie? - zaciągnęłam się mocno dymem i chwilę przetrzymałam go w ustach, po czym wypuściłam.
- Normalne, odpowiedz.
Pokiwałam przecząco głową i wpatrywałam się w chłopaka. Nie miałam zamiaru rozmawiać z nim o tych sprawach.
- I tak się dowiem, kochanie - zaśmiał się.
- Na pewno nie ode mnie - mruknęłam.
- Zobaczymy - prychnął - A chciałabyś podejść do Luke'a albo kogoś? Bo Camili nie ma.
- Tu jest mi dobrze.
- No nie daj się prosić. To chociaż ze mną zatańcz - oblizał powoli usta.
- W porządku, chodź - pociągnęłam go w stronę parkietu.
Gdy stanęliśmy na środku, chłopak objął mnie w talii, a ja położyłam dłonie na jego ramionach. Jak na złość leciała powolna piosenka, dlatego nie miałam zbytnio wyboru i musiałam się dostosować do tego niezręcznego tańca.
Nie patrzyłam mu w oczy. Byłam skupiona na jego koszulce, wtedy było mi łatwiej. Nawet nie wiem czemu wyobrażałam sobie, że tańczę z Justinem. To było chore. Właśnie teraz powinnam go nienawidzić za to co powiedział, ale w myślach broniłam go. Był zły, miał prawo tak powied... Nie. Nie miał prawa. Nawet w najgorszych kłótniach nie wolno mówić takich rzeczy. To po prostu przesada. Nawet nie chce ponownie o tym myśleć. W tamtym momencie czułam się okropnie. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Trafił w czuły punkt i dobrze o tym wiedział, ale to nie znaczy, że zerwaliśmy. Tak myślę. Sander mówi mi co innego, ale przecież co on wie? Nigdy nie miał dziewczyny, więc tak naprawdę nie ma prawa się wypowiadać.
- Muszę iść siku - szepnęłam chłopakowi do ucha.
Właściwie nie miałam takiej potrzeby, ale mdliło mnie już od tańca.
- To idź, czekam tu na ciebie, kochanie - uśmiechnął się delikatnie.
- Ej, nie mów tak do mnie - pokręciłam głową - Nie jestem twoim kochaniem.
- Jasne, jesteś kochaniem Justinka, czyż nie? - zachichotał, ale kiedy zobaczył, że ja jestem poważna, dodał - Jezu, dobrze. Idź już do łazienki, młoda.
- Lepiej - uśmiechnęłam się i ruszyłam do toalety.
Zamknęłam drzwi i stanęłam przed lustrem. Nie wyglądałam odpowiednio. Dziewczyny tutaj miały na sobie sukienki czy inne seksowne stroje, a ja? Krótkie spodenki i t-shirt. To na pewno nie jest odpowiedni strój na imprezę, ale gdybym tylko wiedziała, że sprawy się tak potoczą, w ogóle bym nie szła do Justina. Wolałabym już się zgodzić na propozycję Sama i przyjść do niego, a nie iść na nocowanie do Biebera i usłyszeć takie słowa od swojego własnego chłopaka. Gdybym tylko wiedziała..
Przemyłam twarz zimną wodą, a potem osuszyłam ją ręcznikiem. Ostatni raz zerknęłam w stronę lustra i otworzyłam drzwi. Już miałam wyjść, kiedy ktoś wepchnął mnie z powrotem do toalety.
- Jaki masz kurwa problem, żeby,. - zatrzymałam się w połowie zdania, kiedy ujrzałam osobę przede mną.
Luke stał z wyrytym uśmiechem na twarzy. Wpatrywał się we mnie ze zwycięstwem.
- Wypuść mnie - warknęłam i już chciałam przejść, kiedy blondyn lekko mnie popchnął, więc znowu znalazłam się daleko od wyjścia.
Gdy zamknął drzwi na klucz, moje serce zaczęło bić dwa razy szybciej niż powinno.
- Co to za mina? - zaśmiał się - Chce tylko pogadać, nie bój się.
- Możemy porozmawiać na zewnątrz - syknęłam.
- Tam gra głośno muzyka, a muszę mieć pewność, że dobrze mnie usłyszysz - oblizał powoli usta.
- W takim razie mów co masz mówić i daj mi spokój - warknęłam.
- Jesteś niemiła - pokręcił głową - Według mnie powinnaś być wdzięczna, za to co ci zaraz powiem.
- To się okaże - odparłam twardo.
- Rozmawiałaś z Bieberem o wyścigu w grudniu? - zapytał.
- Tak, ale nie jestem w stanie go przekonać, aby nie startował - pokręciłam głową - On nie chce mnie słuchać.
- Czyli wolisz żeby zginął, tak? - zaśmiał się.
- Ciebie to śmieszy?! Jesteś psychiczny, wypuść mnie stąd! - krzyknęłam.
- Jak skończymy rozmawiać - warknął - I radzę ci tak nie krzyczeć, chyba, że chcesz mieć blizny na buzi.
Kiedy usłyszałam ostatnie zdanie, zamilkłam. Nie miałam już nic więcej do powiedzenia.
- Och, w końcu się zamknęłaś. To dobrze, słoneczko. A teraz przejdźmy do konkretów. Pamiętaj, że jeśli Bieber wystartuje w tym wyścigu, to zginie.
- Ale ja nie mam na to wpływu!
- To nie mój interes - odparł spokojnie - Masz sprawić, żeby w ogóle się tam nie zjawił. Rozumiesz, kurwa?
- Przecież ci mówię, że jestem w stanie przemówić mu do rozsądku! A po za tym w grudniu mnie tutaj nie będzie, więc jakim cudem mam go przekonać, co? Nie dopilnuję tego - powiedziałam.
- Jesteś mądra, coś wymyślisz - uśmiechnął się - Ale pamiętaj, że jeśli nie wypełnisz tego zadania, to twój chłopak będzie 3 metry pod ziemią.
- Dlaczego to robisz? - przegryzłam wnętrze policzka.
- Takie mam zlecenie - wzruszył ramionami.
- Zlecenie? - powtórzyłam zaciekawionym tonem - Kto ci to wszystko zleca? - zapytałam szybko.
- To nie twoja sprawa - oblizał usta - I tak już za dużo wiesz.
- Ale dlaczego Justin nie może startować w tym pieprzonym wyścigu? Co, ten twój cały szef boi się przegranej? Wie, że mój chłopak jest lepszy i wygra, więc się boi, tak?
- Radziłbym ci się zamknąć, pieprzona kurwo - warknął, po czym popchnął mnie z podwojoną siłą.
W porę chwyciłam się blatu i dzięki temu nie upadłam.
- Czyli mam rację - uśmiechnęłam się sztucznie - To musi być naprawdę tchórz, skoro..
- Słoneczko, radzę ci przestań, Przekaże mu każde słowo, które teraz mówisz i jestem pewien, że on się na tobie odegra. Więc nie warto.
Zapalił papierosa, po czym dmuchnął mi dymem prosto w twarz. Zacisnęłam zęby. Nie mogłam dać mu się sprowokować.
- Tylko, że to prawda. Twój zasrany szef jest pieprzonym tchórzem z małym kutasem i..
Nie dokończyłam zdania, ponieważ Luke przyparł mnie mocno do ściany. Jego gorący oddech uderzył o moje usta.
- Głupia dziwko, mówię, żebyś się zamknęła! - wrzasnął.
Wzdrygnęłam się lekko, ale nie mogłam mu pokazać, że się boję, On tylko na to czekał, dlatego zaczęłam:
- Justin jest najlepszy w wyścigach, a twój szef jest zapatrzonym w siebie kretynem, który myśli, że może mnie zastraszyć, ale prawda jest inna. On..
Nie dokończyłam, ponieważ poczułam przerażający ból na nadgarstku. Zerknęłam w dół i zobaczyłam, że chłopak przywarł niedogaszonego papierosa do mojej skóry. Zawyłam z bólu.
- Grzecznie prosiłem, żebyś się zamknęła - uśmiechnął się ironicznie, po czym przycisnął peta mocniej i wyszedł z łazienki.
Momentalnie spojrzałam na nadgarstek. Był na nim wypalony ślad, który cholernie bolał. Podbiegłam do umywalki i odkręciłam kran. Włożyłam rękę pod zimną wodę. To lekko ukoiło mój ból, ale ciągle czułam niewyobrażające gorąco na skórze.
- Kurwa! - wrzasnęłam i kopnęłam kosz na śmieci - Nienawidzę go!
Łza spłynęła po moim policzku. W całym ciele czułam nienaturalne ciepło i nie mogłam nic na to poradzić, robiło mi się słabo. Wybiegłam prędko z łazienki i zaczęłam szukać Sama. Zerknęłam w stronę kuchni i zobaczyłam, że właśnie wyciąga z półek różne przekąski,
- Długo cię nie było - westchnął.
- No co ty kurwa nie powiesz? - warknęłam - Może trzeba było sprawić czy ze mną wszystko w porządku?
- A co niby miałabyś się utopić w kiblu? - zapytał, po czym wybuchnął głośno śmiechem.
- Po prostu daj mi coś do picia - syknęłam.
***
Po trzecim drinku byłam już lekko wstawiona. Luke najprawdopodobniej wyszedł zaraz po incydencie w łazience. Nie widziałam go już dzisiejszego wieczora, I bardzo dobrze. Czas spędzałam z Samem, ciągle piliśmy i tańczyliśmy. Starałam się nie myśleć o bólu, który ciągle się nasilał. Nie chciałam zawracać głowy Sandersowi i mówić mu o tym. Z resztą co on by zrobił? Zapewne nawet by mi nie uwierzył, gdybym powiedziała, że zrobił to jego przyjaciel.
- Mama do mnie dzwoniła - powiedziałam do chłopaka - Muszę spadać do domu.
Właściwie to nie była prawda. Moja rodzicielka myślała, że tą noc mam spędzić u Justina, ale cóż.. Plany się troszeczkę zmieniły.
- Od kiedy to słuchasz swojej mamy? - zapytał.
- Od dzisiaj, cześć.
Wyszłam z mieszkania i zbiegłam po schodach na dół. Nie mogłam tam siedzieć dłużej. Chciałam znaleźć się już w domu i przyłożyć lód do ręki. O niczym innym nie marzyłam.
Droga do domu zajęła mi paręnaście minut, z niewiadomej przyczyny ciągle się za siebie oglądałam. To nie chodziło o to, że bałam się Luke'a czy jego szefa.. Dobra, to właśnie o to chodziło. Ciągle wydawało mi się, że ktoś za mną idzie, że widzę jakieś cienie, ale oczywiście to tylko moja pieprzona wyobraźnia.
- Cześć! - krzyknęłam, kiedy znalazłam się w przedpokoju.
- Co tak wcześnie? - moja mama znalazłam się w mgnieniu oka naprzeciwko mnie - Miałaś zostać u tego chłopaka na noc, prawda?
- Wiem, plany się trochę zmieniły - westchnęłam - Idę się kąpać.
Już miałam przejść obok mamy, kiedy ta chwyciła mnie za rękę.
- Dziecko, czy ja czuję od ciebie alkohol?
- Co? Oczywiście, że nie. To nowe perfumy i..
- Nie rozmieszaj się.
Och, nowe perfumy, serio? W myślach przybiłam sobie otwartą dłonią w czoło. To najgłupsze co kiedykolwiek wymyśliłam.
Chciałam się wyrwać z uścisku, natomiast mama na to nie pozwoliła i chwyciła mnie również drugą dłonią co oznaczało, tylko jedno.
- Auuu! - wrzasnęłam, kiedy poczułam mocny dotyk na ranie.
- Nie trzymam cię aż tak mocno, nie przesadzaj.
Mama podniosła moją ręką, żeby ją obejrzeć po czym otworzyła szeroko oczy.
- Co to jest?! - wrzasnęła na cały dom.
- To nic, to nic - tłumaczyłam się - Tylko się przewróciłam i..
- Przecież widzę, że ktoś zgasił na tobie papierosa! - krzyknęła - Śmierdzi od ciebie alkoholem, papierosami i jeszcze ktoś robi sobie z ciebie zapalniczkę! Jedziemy do Justina, ale już! Musimy to wyjaśnić. Ten chłopak nie ma prawa...
- To nie on - zaprzeczyłam, a moje serce przyspieszyło swoje bicie - Mamo, to naprawdę nie on!
- Nie kłam, Grace - warknęła - Nie dam się już nabrać. Ted, chodź!
- Mamo, błagam cię, to naprawdę nie on!
- Ted? - ponowiła swoje wołanie - Zawiedziesz nas do Justina, musimy sobie porozmawiać z tym chłopcem.
Mama i Ted zaczęli ubierać buty, natomiast ja ciągle starałam się odwieść ich od tego pomysłu.
- Chodź, jedziesz z nami. Ten chłopak za to zapłaci.
- Kurwa, mówię, że to nie on! Ośmieszycie się tylko! - wrzasnęłam.
- Proszę, już nawet klnie przez niego. Grace, do samochodu.
Wiedziałam, że oni i tak by tam pojechali, Beze mnie czy ze mną. Nie ma różnicy i tak by to wyjaśnili. Już wolę tam być, żeby jakoś załagodzić sytuację i wszystko wyjaśnić z Justinem.
Tak więc, właśnie wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w stronę domu mojego chłopaka.
- Mówię wam, że to nie on. Ośmieszycie się tylko.
- Skoro to nie on, to niby kto? - zapytała mama.
- Nie znasz, ale to nie Justin.
- Bronisz go po tym jak się skrzywdził! To już podchodzi pod obsesję! - krzyknęła.
- To żadna obsesja - zaśmiałam się histerycznie - Zawróćmy, błagam.
- Jest za późno - powiedziała, kiedy zatrzymaliśmy się pod jego domem.
Ted zadzwonił na domofon, dlatego po chwili bramka się otworzyła, a w drzwiach pojawił się zdezorientowany Justin.
- Um,. tak? - zapytał i podszedł do nas.
- Jesteśmy oburzeni twoim zachowaniem! - wrzasnęła moja mama.
- Grace powiedziała pani co zrobiłem? - zapytał po czym spuścił głowę w dół.
- Oczywiście, że tak! - krzyknęła.
Justin teraz zapewne myślał o tym, co powiedział do mnie wieczorem. Ale nie to moja mama miała na myśli.
- Mamo, to nie on! Już ci mówiłam - syknęłam, nie patrząc na chłopaka.
Nie potrafiłam mu spojrzeć w oczy. Nie po tym co powiedział.
- Tak? - zapytała.
Kiwnęłam głową, natomiast kobieta chwyciła mnie mocno za rękę i pociągnęła w stronę blondyna.
- Wiem, że ty to zrobiłeś! - skrzywiła się kobieta - Nie mogę sobie wyobrazić jak można być takim potworem, żeby zrobić takie coś!
- Co to jest? - zapytał zaciekawiony chłopak.
Podszedł do mnie bliżej, po czym chwycił mnie za rękę i zaczął powoli oglądać ranę. Poczułam dreszcze na całym ciele, kiedy mnie dotknął. Przymknęłam oczy. Po chwili puścił moją dłoń.
- Jak mogłeś zgasić na niej papierosa? - zapytał Ted - Jesteś obleśnym typem.
- Dokładnie! - wrzasnęła moja mama - Nie chce żebyś zbliżał się do mojej córki.
Czułam, że moje policzki płoną. Byłam kompletnie zażenowana. Oni nic nie wiedzieli. Czekałam, aż Justin zaprzeczy, ale stało się coś zupełnie innego.
- W porządku, nie będę się już do niej zbliżał - odparł bez namysłu.
- C-co? - zapytałam cicho - Przecież to nie ty! - wrzasnęłam.
- Uspokój się, Grace - powiedział chłopak - Obiecuję, że nie będę już z nią utrzymywał żadnego kontaktu.
- Mam nadzieję - odparła mama - Idziemy - westchnęła i pociągnęła Teda za rękę - Grace, no chodź!
- Daj jej się pożegnać, co? - mruknął Ted.
- Masz dwie minuty, czekamy w samochodzie - odpowiedziała mama.
Kiedy usłyszałam trzask drzwi, spojrzałam na chłopaka.
- Możesz mi powiedzieć co ty wyprawiasz? - zapytałam - Naprawdę chcesz żebym się już do ciebie nie zbliżała?
- Grace, to nie o to chodzi..
- W takim razie o co? Wytłumacz mi to! Dlaczego przyznałeś się do czegoś, czego nie zrobiłeś? - zapytałam.
- Nie zrozumiesz. Po prostu musimy dać sobie trochę czasu - mruknął.
- Gadasz jak jakaś pieprzona cnotka - warknęłam - Co się dzieje?
- Wiem, że cię skrzywdziłem, Grace. Wiem o tym, ale.. cholera - jęknął - Nie miałem tego na myśli. Nie chciałem powiedzieć tego co wcześniej.. no wiesz. Ale skarbie, tak właśnie musi być.
- Co musi być? Dlaczego mnie od siebie odpychasz? - zapytałam.
- Obiecuję, że między nami będzie jeszcze w porządku, ale teraz.. musisz już iść - odparł.
- Justin, proszę cię, nie rób mi tego! - krzyknęłam.
- Nie rób scen i idź wsiąść do tego samochodu - mruknął.
- Powiedz mi kurwa czy ja dla ciebie cokolwiek znaczę? - zapytałam cicho, a mój głos się załamał.
- Oczywiście, że tak, ale.. Po prostu mi tego nie utrudniaj - westchnął,
- Och, ja ci to utrudniam?! Z tego co widzę, dla ciebie to jest banalnie proste takie zostawienie mnie - warknęłam.
- Czy naprawdę myślisz, że dla mnie to jest proste? - przegryzł wargę - Naprawdę, księżniczko?
- W takim razie dlaczego to robisz?
Patrzyłam na niego, jego twarz pokazywała wiele emocji. Ale nie mogłam zrozumieć jednego. Skoro dla niego to ciężkie, to dlaczego chce mnie zostawić? No dlaczego?
- Grace, idź już - westchnął - Przepraszam.
- Nie chce żebyś mnie przepraszał - jęknęłam, a po moim policzku spłynęła łza - Nie chce.
- Jezu, nie płacz - przybliżył się do mnie i otarł ją kciukiem - Nie warto, dobrze?
- Justin, proszę cię, nie zostawiaj mnie... - mruknęłam.
- Księżniczko, ja cię nie zostawiam - wymamrotał - Ja po prostu... idź już.
- Nie rób tego. Ja cię potrzebuje, Justin - mruknęłam.
- Kochanie, idź już - podszedł do mnie i pocałował mnie w czoło - Jeszcze raz przepraszam.
- Ale za co ty mnie przepraszasz?!
- Za wszystko co zrobiłem, co robię i co zrobię - odparł bez emocji po czym zniknął w swoim domu.
Nie wytrzymałam i wybuchnęłam płaczem. Wsiadłam do samochodu i skuliłam się na tylnym siedzeniu. W aucie nikt nic nie mówił, słychać było tylko mój cichy szloch. Miałam dość wszystkiego i wszystkich.
***
Kolejny dzień cholernie się dłużył. Nie wychodziłam z domu, ciągle siedziałam w pokoju przed laptopem. Co chwilę sprawdzałam komórkę. Miałam nadzieję, że zaraz dostanę sms-a od Justina z pytaniem, kiedy się widzimy, ale nic takiego się nie wydarzyło. Właściwie chłopak dał mi wczoraj do zrozumienia, że nie ma zamiaru do mnie napisać, ale gdzieś w głębi duszy miałam nadzieję i czekałam.
Wieczorem, kiedy obejrzałam kolejny nudny film, zawołała mnie mama na kolacje.
Westchnęłam i powolnym krokiem zeszłam na dół. Usiadłam przy stole i zerknęłam na talerz. Leżały na nim grzanki, a na nich narysowane było ketchupem serduszko i uśmiech.
- Serio? To ma mi poprawić humor? - zapytałam bez krzty humoru - Ale dziękuje - westchnęłam, po czym zaczęłam w spokoju spożywać kolację.
Właściwie teraz wszystko mnie wkurzało i nie mogłam na to nic poradzić. Nieważne czy Justin planował to zerwanie, czy też nie. Ważne jest to, że zrobił to wczoraj, zaraz po "napadzie" mojej mamy i Teda. Może gdybyśmy nie pojechali tam wczoraj to wszystko byłoby w porządku i dalej bylibyśmy razem?
Z moich myśli wybudził mnie dzwonek do drzwi. Westchnęłam cicho i mruknęłam:
- Pójdę otworzyć.
Doczłapałam się do drzwi i wolno je otworzyłam. Podniosłam wzrok i ujrzałam.. Pattie.
- Dzień dobry? - wysiliłam się na uśmiech.
- Cześć, kochanie. Jest u ciebie Justin? - zapytała.
- Nie, nie ma. Dlaczego pytasz? Czy on.. zniknął?
- Powiedział mi wczoraj wieczorem, że musi coś załatwić i miał wrócić dzisiaj koło dwunastej, ale jest dwudziesta, a go nadal nie ma. Mówił, że to jakiś ważny interes. To brzmiało podejrzanie, ale nie pytałam o nic więcej. Boję się, że coś mu się stało. Czy wiesz gdzie on może teraz być? Albo co to za sprawa? I zanim spytasz, nie odbiera telefonu. Jest poza zasięgiem sieci. Błagam, pomóż mi.
Cześć moi drodzy! Życzę Wam wszystkim udanych walentynek. Mam nadzieję, że rozdział Wam się podoba ♥
Jeśli to przeczytałaś, proszę, skomentuj, to ważne.
35 komentarzy = następny rozdział
Do zobaczenia! xoxo
#Klaudia
Super jestem pierwsza:** Rozdział bardzo ciekawy i duzo emocji wzbudza heh :) . Kurde Justin jest pewno z Camila :/ Biedna Grace, A Pattie o jeju szkoda mi jej :/ Rozdział naprawdę exstra :** ~Paulinaa
OdpowiedzUsuńOk znowu będę bronić Justina XD a więc, tak jak w tamtym komentarzu uważam że Justin postąpił słusznie, również uargumentowane jest to w tamtym komentarzu więc nie będę pisać dwa razy tego samego co nie? No to tak, Luke jest niezłym kutasem ( nie Hemmo, ten to mój misiunio i nigdy by tak nie zrobił) a Grace mi strasznie szkoda, Sam się zbyt wpieprza w nie swoje sprawy, tak samo jak rodzice, ale rodzice mają prawo.Zastanawia mnie tylko gdzie może być Justin, bo jeślu poszedł pieprzyć się z Camilą to co ona ho porwała? Śmieszne, ona nic nie umie robić poza nakładaniem tapety lub malowaniem swoich tipsów ( i pieprzeniem się oczywiście, bo to podstawa :)))))))))) ) Justin był taki słodki jak tłumaczył Grace że nie mogą być razem, no po prostu chłopak ideał, miód malina, oki teraz będę się dołować, fajnieee :)))) dzięki Klaudia DZIENKI BARDZO za wieczór przeżyć bo Justin to ideał w ff i w realu, i że nigdy go nie zobacze i nie przytule..... STOP, stop, stop, stop, zbyt się skupiłam na sobie a to jest twoje ff, mój konentarz, a więc supi rozdział, życzę weny itp. Itp. KLAUDIA, KIEDY NASTEMPNY BO JUŻ SIE NIE MOGE DOCZEKAĆ I NIE UMIEM ZAAKCEPTOWAĆ TEGO ŻE TY TEŻ MASZ ŻYCIE POZA TYM FF I ŻE NIE SIEDZISZ NAD NIM CAŁE ŻYCIE I MARTFISZ SIĘ ŻEBY TYLKO SZYBKO DODAĆ ROZDZIAŁ I NIE ZASMUCIĆ CZYTELNICZEK, BO WIESZ MASZ DODAĆ NASTEMPNY JA CI TYLKO TAK PSZYPOMINAM ŻE TY PISZESZ TO FF WIESZ? dobra dość xD koniec, dziękuje za uwagę i pozdrawiam @myprettyKlaudia
OdpowiedzUsuńSuuper i czekam nn 😝
OdpowiedzUsuńBoże :o nie mogę uwierzyć w to co się dzieje :( widać było, że Justin nie chce tego zrobić :( Rozdział świetnie napisany! Do następnego ✌
OdpowiedzUsuńjezu fzkem na nastepny martwue sue o niego:(<3
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńTo się porobiło. Cudny rozdział, czekam na następny. ❤
OdpowiedzUsuńRozdział genialny jak zawsze
OdpowiedzUsuńAle z Justina to świnia XD
Mam nadzieję że nic mu sie nie stało i że szybko z Grace się pogodzą :)
Z niecierpliwoscią czekam na kolejny rozdział :)
@daria_222
On kuźwa poszedł do tej zdziry pewnie !! I zdradził Grace :( chce kolejny , jak on może ja tak ranić? A rozdział suuuper
OdpowiedzUsuńO niee :( na pewno poszedł do tamtej :( albo do Luke'a. Oby go szybko znalazły i oby Grace źle tego nie zrozumiała.
OdpowiedzUsuńNo i przerąbał Justinek. Już go nie lubię.
OdpowiedzUsuńwww.collision-fanfiction.blogspot.com
Rozumiem, ze to najszybsze wyjście ale jak on tak może? Zrywa z nia I Rani Jehovah uczucia by pojsc do glupiej Camille a pozniej myslec ze ja przeprosi i wszystko będzie super? Ughhhh. Do nastepnego: )
OdpowiedzUsuńświetny nie moge doczekac sie kolejnego! :*
OdpowiedzUsuńmam nadzieje, że nie jest on u Camilli....
OdpowiedzUsuńjest świetnie, uwielbiam!
@magda_nivanne
Boże dziewczyno zabijasz mnie ;(
OdpowiedzUsuńJezu CUDO *.*
OdpowiedzUsuńświetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńlewcix.blogspot.com
Jebany Luke! Jebany Justin! ;-; Jezu żeby Jusowi nic się nie stało.. co jak co ale Grace bez niego nie przeżyje..
OdpowiedzUsuń@niemaco_
Ooo jaki świetny rozdział! Świetnie piszesz! :*** Jak Justin poszedl do Camili to chyba ona by mu nic nie zrobiła.. Może on poszedl do Lucka, o matko jak Jus tłumaczyl sie Grace to było urocze xdd, a na końcu sie przestraszylam troche ,och ta końcówka dlaczego skończyłas w tym momencie xddd Ale i tak cie kocham:***
OdpowiedzUsuńJebany Luke! Ale Justin, co z tego jest jaki jest, ale oby mu się nic nie zostało. Szczerze nie spodziewałam się takiej końcówki, ale jak jemu się coś stanie to Grace chyba się zapłacze na śmierć...
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział i czekam na następny, weny ;*
http://let-me-to-love-you.blogspot.com
Świetny jak zawsze :) nie moge doczekać sie nn :*
OdpowiedzUsuńOmg. Świetne :-) next
OdpowiedzUsuńrozdzial fajny, podoba mi sie.. przeczytalam go juz dosc dawno, ale jakos nie chcialo mi sie komentowac za co bardzo przepraszam.. hm. nie mam zadnych zastrzezen, chociaz.. bywalo tak, ze rozdzialy byly o niebo lepsze, jednak ten wcale zly nie jest. nie moge sie doczekac, az w koncu kochany juss przespi sie z camila i nie moge doczekac sie konca wakacji, bo ciekawi mnie czy grace wyjedzie czy nie. hm. to by bylo raczej na tyle jezeli chodzi o moje zdanie :)
OdpowiedzUsuńa tak do reszty czytelnikow.. CO TAK SLABO Z KOMENTARZAMI?!
Suuper ♡
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Jak Jus powiedział, że to on zgasil peta na ręce Grace to się trochę zaskoczyłam;/ Czemu on nie znalazl żadnego innego rozwiazania.. No ale w.każdym ff musi być jakas drama :) Nastepny w niedziele?
OdpowiedzUsuńPs. Moglabys dodac Jaxona i Nicki do zakladki ,,bohaterowie,, tak jak już prosił ktoś rozdział czy dwa rozdziały wcześniej? :*
Cudnyy <3
OdpowiedzUsuńSwietny rozdzial ! Kocham i czekam na nasteony :*
OdpowiedzUsuńKiedy dodasz nastepny rozdzial ? Juz nie moge sie doczekac :** <3
OdpowiedzUsuńDawac komentarze bo nie bedzie nastepnego !!! A rodzial super :**
OdpowiedzUsuńJak Luke mogł jej to zrobic ?! Swietny rozdzial ! Caluje i czekam na nn :******
OdpowiedzUsuńDodasz jutro nastepny ? Fajnie by bylo :)))) zycze weny,pozdwowki :*
OdpowiedzUsuńej, kiedy nastepny rozdzial? nie powinien byc dzisiaj? :(:(:(:(:(:(:(
OdpowiedzUsuńSwietny rozdzial !!!!
OdpowiedzUsuńDasz dzisiaj rozdzial ? Bo powinien byc :(
OdpowiedzUsuńWOW NO TO SIĘ ZACZYNA DZIAĆ ! JESTEM CIEKAWA CO SIĘ DZIEJE Z JUSTINEM I MAM NADZIEJĘ ŻE NAPRAWDĘ POGODZĄ SIĘ Z GRACE !
OdpowiedzUsuńKiedy nowy??? Jest już więcej niż 35 !
OdpowiedzUsuńKIEDY KOLEJNY RODZIAL, NOO?!
OdpowiedzUsuńJa też nie mogę się doczekać nowego rozdziału, ale bez przesady nie naciskajcie tak na Klaudię.. Ona też ma życie, szkole itd. Nie siedzi przed komputerem 24/h :////
OdpowiedzUsuńDziękuje. A teraz wiadomość do wszystkich czytelników, którzy czekają na rozdział. Pojawi się dopiero za tydzień! Bardzo przepraszam, ale dzisiaj jadę do rodziny i mam za mało czasu, a nie chce go napisać tak na "odwal się". Po za tym ten rozdział jest dla mnie bardzo ważny i wnosi dużo do tego opowiadania, dlatego nie chce go zepsuć. Mam nadzieję, że zaczekacie. Jeszcze raz przepraszam.
Usuń