przeczytałaś? skomentuj!
- Nienawidzę go! - wrzasnęłam do chłopaka, który bacznie mi się przyglądał.
- Nie rozumiem - westchnął i oparł się ręką o kierownicę - O jakim sekrecie mówiłaś?
Przegryzłam wnętrze policzka i wpatrywałam się w szybę przede mną. Nie mogłam mu nic powiedzieć, ale też nie chciałam kłamać.
- To teraz nie jest ważne - westchnęłam - Po prostu powiedziałam mu o czymś w sekrecie, a tu nagle wychodzi, że Camila też o tym wie. Zabije skurwiela.
- Masz okazję - mruknął.
Popatrzyłam na niego zdezorientowana, ale ten tylko kiwnął głową w kierunku siłowni. Podążyłam wzrokiem w tamtą stronę i wtedy go zobaczyłam. Nie panując nad sobą odpięłam pasy i już miałam wysiąść z samochodu, kiedy ręka Sandersa mnie zatrzymała.
- Co chcesz zrobić? - zapytał.
- Muszę mu to wszystko wygarnąć prosto w twarz. Inaczej nie dam rady, po prostu zwariuję! - odparłam głośniejszym tonem.
- Iść z tobą? - zaproponował.
- Nie - pokiwałam przecząco głową.
Widząc jego zaniepokojoną minę, dodałam:
- To są sprawy między nami, dlatego wolałabym iść sama... Rozumiesz?
- Tak - westchnął - Ale po prostu się o ciebie boję. Nie chce żebyś z nim rozmawiała. Już raz cię skrzywdził i nie pozwolę zrobić mu tego drugi raz.
- Ale nie mam zamiaru do niego wracać. Muszę coś tylko wyjaśnić - uśmiechnęłam się lekko.
- Uważaj na siebie.
Kiwnęłam głową i wysiadłam z samochodu. Rozejrzałam się dookoła. Było już ciemno, a zimny wiatr sprawiał, że okolica zrobiła się już naprawdę nieprzyjemna. Dzięki pobliskim latarniom ulicznym cokolwiek widziałam. Właśnie Camila i Michael odchodzili w stronę parkingu, natomiast Justin szedł chodnikiem. Wiedziałam, że muszę ten moment wykorzystać i po prostu go zatrzymać.
- Hej! - wrzasnęłam, jednak chłopak się nie obrócił.
Jego znajomi właśnie odjechali, a on skręcił w boczną uliczkę. Przyspieszyłam kroku i kiedy znalazłam się już naprzeciwko niego, chwyciłam go za ramię.
- Stój - syknęłam.
Bieber zatrzymał się, a po chwili zerknął na mnie. Był lekko zdziwiony.
- Co ty sobie w ogóle wyobrażasz?! Jak można być tak fałszywą osobą? Ja nikomu nic nie powiedziałam! Nikomu! - wrzasnęłam - Siedziałam cicho, chociaż równie dobrze mogłabym pójść na policję i wygadać im wszystko o tych pieprzonych narkotykach, wyścigach i innych nielegalnych rzeczach! Nie zrobiłam tego, bo mi zaufałeś. Więc dlaczego ty... No dlaczego?! Powierzyłam ci jeden sekret! Tylko jeden. A ty musiałeś to komuś powiedzieć, chociaż tak cholernie cię prosiłam, zaufałam...
- O czym ty mówisz? - jego głos był spokojny.
Otworzył lekko usta w zdziwieniu. Był świetnym aktorem, ale nie miałam zamiaru się na to nabrać. Nie tym razem. Teraz miałam pewność, że to on o tym powiedział. W końcu tylko Bieber o tym wiedział.
- Wygadałeś Camili, że zostałam zgwałcona! - wybuchnęłam, a chłopak zacisnął usta w cienką linię.
- Nic jej takiego nie powiedziałem - zaprzeczył.
- Och, daruj sobie - syknęłam - Nie rozumiem jednego. Co ci to dało? To miała być dla mnie jakaś kara za to, że cię rzuciłam? Bo jeśli tak, to jesteś sukinsynem! W końcu to z twojej winy się rozstaliśmy!
- Z mojej? - powtórzył zdziwionym tonem.
- Tak, z twojej - parsknęłam śmiechem - Przecież to ty mnie zdradziłeś.
To zdanie ledwo co przeszło przez moje gardło. Już nawet nie chodziło o to, że byłam na niego zła za to, co mi zrobił. Było mi po prostu smutno. Bo wybrał ją, ja mu już po prostu nie wystarczałam i to mnie bolało. Gdybyśmy razem porozmawiali, gdyby powiedział mi, że tak bardzo potrzebuje się ze mną przespać, to może bym się przełamała. Chociaż spróbowała.. Ale nie. On wolał zrobić to z kimś innym.
- Ale to ty mnie nie chcesz wysłuchać! - warknął - Nawet nie wiesz jak mnie to boli, że tak po prostu ze mną zerwałaś, że dla ciebie to było takie proste.
- Naprawdę tak myślisz? - zapytałam cicho, a nasze spojrzenia się skrzyżowały.
- Tak - odparł beznamiętnie.
- Nie wiedziałam, że masz o mnie tak złe zdanie - wymamrotałam - Ale naprawdę sądzisz, że zdradę można jakkolwiek wytłumaczyć? Wybrałeś Camile i tyle. Temat skończony. Chce żebyś po prostu o mnie z nią nie rozmawiał. Czy o tak wiele proszę?
- Kurwa, nie wiem o ci chodzi. Nigdy z nią nie rozmawiałem na twój temat, a zwłaszcza o tej sprawie - mruknął - Grace, ja naprawdę nikomu o tym nie powiedziałem.
- W takim razie skąd ona wie? - zapytałam.
- Nie mam pojęcia, na pewno nie ode mnie - odpowiedział.
- To co, może ode mnie? - zaśmiałam się histerycznie - Błagam cię, nie kłam mi w żywe oczy!
- Dlaczego wierzysz jej zamiast mnie? - zmarszczył czoło.
- Bo uwierzyłam ci już za dużo razy, a ty to zmarnowałeś - oblizałam powoli usta.
Chłopak wpatrywał się we mnie. Nic nie mówił. Czułam się dość niezręcznie, nie bardzo wiedziałam jak się zachować, co zrobić. To co chciałam powiedzieć, powiedziałam, ale miałam nadzieję, że on się chociaż przyzna. Dlatego stałam naprzeciwko niego i czekałam na cokolwiek. Jakikolwiek gest z jego strony.
- Przysięgam na wszystko, że nic jej nie powiedziałem - mruknął.
Pokręciłam głową, a do moich oczu napłynęły łzy. Nie potrafił się nawet przyznać.
- Grace, uwierz mi - westchnął.
- Nie potrafię - odparłam po chwili namysłu.
Staliśmy naprzeciwko siebie w ciemniej uliczce. Wiedziałam, że chłopak nie ma już nic więcej do powiedzenia, dlatego miałam zamiar się oddalić, kiedy nagle Justin zrobił krok do przodu. Z nerwów przegryzłam wnętrze policzka, ale się nie cofnęłam. Nie mogłam mu pokazać, że się boję jego bliskości. On nawet nie zdawał sobie sprawy jak na mnie działa. Wystarczyło jedno jego spojrzenie, a moje nogi były jak z waty. Kiedy tylko patrzyłam na jego usta, wyobrażałam sobie jak mnie całuje, gdy spoglądałam na jego dłoń, automatycznie chciałam go za nią chwycić. Kompletnie nad tym nie panowałam, to nie było ode mnie zależne. Nieważne ile razy mnie skrzywdził. W mojej głowie nie było już złych wspomnień związanych z nim, tylko same dobre. Nie chciałam pamiętać o tych złych rzeczach, dlatego starałam się je wymazywać z pamięci i cieszyć się wspólnymi, miłymi chwilami. Nie miałam nad sobą kontroli. Ciągle o nim myślałam. O tym jak do siebie wracamy i jak jest nam dobrze. Robiłam tak, ponieważ ciągle go kochałam. Ale to nie było takie proste jak się wydawało.
Blondyn przybliżył się do mnie jeszcze bardziej, a moje serce zaczęło bić cholernie szybko. Wciągnęłam głośno powietrze i przypatrywałam się mu. Delikatnie chwycił mnie za ręce. Wpatrywałam się w niego pustym wzrokiem. Nie potrafiłam nic zrobić. Jego gorący oddech uderzył o mój policzek.
- Pozwól mi to wszystko naprawić - szepnął - Daj mi drugą szansę, a nie zmarnuje jej.
Jego słowa sprawiły, że w moich brzuchu coś się przekręciło. Przełknęłam głośno ślinę. Podniosłam wyżej głowę i kiedy zobaczyłam, że chłopak nachyla się nade mną, schowałam usta do środka. Justin uśmiechnął się pod nosem, a potem przejechał kciukiem po mojej brodzie, a potem policzku. Mimowolnie otworzyłam buzię na ten gest przez co moje usta były dla niego w pełni widoczne. Wtedy przycisnął swoje wargi do moich. Nie potrafiłam się ruszyć. Nie potrafiłam go odepchnąć... A może nie chciałam? Jego usta były tak miękkie i ciepłe. Cholernie za nim tęskniłam. Nie kontrolując tego co zrobię, przycisnęłam się do niego jeszcze bardziej, a potem wplotłam palce w jego włosy. Jego dłonie masowały moje plecy. Było mi tak dobrze, chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie, jednak... Wtedy coś się zepsuło. Do moich myśli napłynęły wspomnienia. Cholernie wspomnienia, a dokładniej widok Justina i Camili. Odepchnęłam go od siebie. Chłopak spojrzał na mnie zdezorientowany, ale ja nie potrafiłam nic powiedzieć. Justin chciał dokończyć pocałunek, ale położyłam dłoń na jego klatce piersiowej. Zrozumiał, że ja nie chce tego dokańczać.
- Czyli dasz mi drugą szansę? - szepnął.
- Nie.
Moja odpowiedź zaskoczyła mnie, tak samo jak jego. To wyszło niekontrolowanie z moich ust.
- Nie? - powtórzył zdziwionym tonem.
- Nie - westchnęłam - Justin, to co było już nie wróci. My do siebie nigdy nie wrócimy.
- Myślałem, że... - zaczął, ale mu przerwałam.
- Źle myślałeś - odparłam słabym głosem.
Zrobiło się naprawdę niezręcznie. Chłopak odsunął się ode mnie i spojrzał w niebo. Zacisnęłam usta w cienką linię i wpatrywałam się w Biebera.
- Pojedź ze mną do klubu, w którym zostałaś skrzywdzona - powiedział, a potem zerknął na mnie.
Zrobiło mi się gorąco, otworzyłam szerzej oczy i nie potrafiłam nic z siebie wykrztusić.
- Chce się dowiedzieć kto ci to zrobił. Ale najpierw muszę wiedzieć więcej szczegółów... Kiedy to się zdarzyło, najlepiej konkretna data i godzina - rzekł.
- Nie, Justin. Nie chce żebyś to robił - zaoponowałam - To nie jest dobry pomysł.
- Przestań być taka głupia. Robię to dla ciebie, dla twojej godności! - przeczesał ręką włosy.
- Ale ja tego nie potrzebuję! - warknęłam.
Wiedziałam, że ta rozmowa jest już skończona. Ostatni raz na niego spojrzałam, a potem odeszłam w przeciwnym kierunku.
3 miesiące później.
Nastał grudzień. W mojej głowie narodziła się jedna, nowa myśl.
Wyścig.
Dobrze pamiętałam datę. Wiedziałam, że mają być one w grudniu. Luke powiedział mi, że mam przypilnować Justina, aby nie startował w tym wyścigu, bo inaczej stanie mu się krzywda. Ale co ja mogę zrobić? Nie mam żadnego, pieprzonego prawa pójść do Biebera i zabronić mu w nich startować. Od naszej ostatniej rozmowy minęły trzy miesiące. Równe trzy miesiące. Nie widziałam się z nim. Nie dzwonił, nie pisał. Ale w końcu o to mi chodziło, prawda? Też tak myślałam, ale teraz już wiem, że nie miałam racji. Justin jest mi cholernie potrzebny. Bez niego czuje się.. niekochana? Tak, można tak powiedzieć. Co prawda jest moja mama, Sam i Alex, ale to ciągle nie to samo.
Z moją rodzicielką bardzo poprawiłam swoje relacje. Już się z nią w ogóle nie kłócę. Często rozmawiamy o tacie i o dawnych czasach. Chociaż wiem, że to nigdy nie wróci, to i tak lubię wspominać stare, dobre czasy.
Z Samem spotykam się często, prawie codziennie się widzimy. Chłopak znalazł pracę. Sprzedaje części samochodowe w sklepie, który znajduje się w centrum miasta. Mimo tego, nie zaniedbał mnie. Stara się pomagać mi w lekcjach, ale.. nie do końca mu to wychodzi. Właściwie nie wiem dlaczego postanowiłam się po prostu nie uczyć. To nie miał być bunt czy coś takiego. Zaraz na początku roku szkolnego, kiedy zapowiedzieli nam pierwsze kartkówki, starałam się powtarzać tematy, ale kompletnie mi to nie wychodziło. Nie mogłam się skupić, ciągle myślałam o Justinie albo o tacie. I tak też było z kolejnymi testami, dlatego stwierdziłam, że to bezsensu. Zawsze starałam się napisać chociaż na dwa. Sam był na mnie zły, ponieważ wiedział, że byłam piątkową uczennicą, ale nie mogłam nic na to poradzić. Sanders mówił, że nie chce, abym sobie siadła (tak jak on), ale szczerze powiedziawszy miałam to w dupie. Odkąd odszedł Justin, nic się dla mnie nie liczyło. Zabrakło mi chęci do życia, a poza tym ludzie się zmieniają. Ja jestem jedną z nich.
Zrozumiałam, że w życiu nie liczą się tylko jakieś cholerne regułki. Życie to kompletnie co innego i, kiedy przyjdzie nam się z czymś zmierzyć, nauka w szkole nam w tym nie pomoże. Moje nastawienie się kompletnie zmieniło.
A z Alex moje relacje również się poprawiły. Siedziałyśmy razem na każdej lekcji. Było tak jak za dawnych czasów. Dziewczyna mnie nieźle wspierała, jeśli chodziło o Justina. Doskonale mnie rozumiała. W stu procentach mogę nazwać ją moją prawdziwą przyjaciółką.
Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Ostatni raz zerknęłam w lustro, musnęłam jeszcze usta wiśniowym błyszczykiem i poprawiłam swojego kucyka. Założyłam puchową kurtkę, ocieplane buty oraz czarny plecak i wyszłam z domu.
- Hej! - przywitałam się z Alex.
Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko, a potem mnie przytuliła. Jak zwykle było mroźno. Przez noc zdążył już napadać śnieg, przez co teraz cały widok przede mną był biały. Drogi były już oblodzone, a zimny wiatr powiewał co chwilę.
Zaczęłyśmy iść w kierunku szkoły. Był piątek, co oznaczało, że wystarczy przeżyć to popołudnie, a potem mamy weekend! Jednak dzisiejszy dzień sprawiał, że się stresowałam. Oczywiście nie chodziło o jakiś sprawdzian czy kartkówkę. Wieczorem był wyścig. A ja miałam plan pójścia tam i przekonania Justina, aby nie startował. Nie mam pojęcia jak to zrobię. Ale muszę coś wymyślić.
- Umiesz na dzisiejszy sprawdzian? - zapytała dziewczyna.
- Ugh, z czego jest? - westchnęłam cicho.
- Grace, nie mów, że znowu zapomniałaś! - krzyknęła - Obiecałaś Sandersowi, że zaczniesz się uczyć!
Wczorajszy wieczór spędziłam na myśleniu o Justinie o tym jak go przekonam. Ale nic ciekawego nie wpadło mi do głowy. Było gorzej niż myślałam. Z tego widzę będę musiała działać spontanicznie.
- Niczego mu nie obiecywałam - odparłam spokojnie - Powiedziałam tylko, że spróbuje się poprawić. Więc z jakiego przedmiotu?
- Angielski.
- To nie tak źle - wzruszyłam ramionami - Pouczę się na przerwie..
- Jak zawsze - jęknęła Alex, a potem przyspieszyła kroku.
***
Dzień w szkole cholernie się dłużył. Ale w końcu, kiedy ostatni dzwonek zadzwonił, odetchnęłam z ulgą.
- Więc będziesz na dzisiejszym wyścigu? - spytałam Alex.
Dziewczyna spojrzała na mnie zdenerwowanym wzrokiem.
- Nie - odparła - I tobie radzę też nie iść.
Kierowałyśmy się właśnie w stronę naszych domów. Brązowooka mieszkała parę ulic przede mną, dlatego zawsze chodziłyśmy i wracałyśmy razem.
- Niby czemu? - zapytałam zdziwiona.
- Dobrze wiesz, że spotkania z Justinem źle na ciebie wpływają, a poza tym Sam nic nie wie. Będzie zły - założyła kosmyk włosów za ucho.
- O niczym się nie dowie - wzruszyłam ramionami - Mówiłam ci o tym milion razy! Muszę go chociaż ostrzec.
- Niczego nie musisz - westchnęła - Jest już twoim byłym i masz o nim zapomnieć. Raz na zawsze..
- Kiedy ja nie potrafię.. - mruknęłam.
- Grace, gdyby mu zależało to zadzwoniłby do ciebie albo chociaż napisał głupiego sms-a - powiedziała - Ale tego nie zrobił, więc..
- Więc mu nie zależy - dokończyłam smutnym głosem.
- Skarbie, wiem, że to dla ciebie trudne, ale musisz pogodzić się z rzeczywistością, tak? Olej Justina oraz Luke'a i chodź ze mną i Michaelem do kina - zaproponowała.
- Nie będę się wam wpychać w randkę. Bawcie się dobrze beze mnie - wymamrotałam.
- Nalegam żebyś jednak poszła - uśmiechnęła się delikatnie - To ci dobrze zrobi.
- Odmawiam - odparłam.
- Czuję, że na tym wyścigu stanie się coś niedobrego. Proszę cię, chodź z nami - zerknęła na mnie.
- Nie ma mowy. Już postanowiłam.
Pożegnałam się z dziewczyną, a potem weszłam do swojego domu.
- W końcu co się może stać? - mruknęłam do siebie.
***
Po 22:00 byłam już gotowa. Miałam na sobie czarne spodnie i czerwoną koszulę w kartę. Poprawiłam zegarek na ręce i ruszyłam schodami w dół. Mama wyszła na zakupy, dlatego byłam sama w domu. Ubrałam kurtkę oraz buty i wyszłam z mieszkania, zamykając drzwi na klucz.
Taksówka czekała już na zewnątrz. Wsiadłam do środka i pokierowałam mężczyznę na lotnisko. Po dwudziestu minutach byłam na miejscu. Zapłaciłam kierowcy i wysiadłam z samochodu. Dzielnym krokiem ruszyłam w stronę tłumu. Było już tutaj bardzo dużo osób, ale nie zwracałam na nich uwagi. Patrzyłam tylko na dobrze mi znany samochód.
Justin zaglądał do maski swojego pojazdu, a obok niego stała jakaś blondynka. Westchnęłam w duchu. W sumie mogłam się tego spodziewać. Podeszłam jeszcze bliżej i kiedy byłam już pewna, że chłopak mnie usłyszy, zaczęłam:
- Um... cześć? - bardziej zapytałam, niż powiedziałam.
Bieber obrócił się w moją stronę i obdarzył mnie pustym spojrzeniem.
- Lucy, idź zobacz kto jeszcze będzie startował - zwrócił się do dziewczyny - Co ty tu robisz? - zapytał mnie, jego głos był szorstki.
- Ja po prostu... No wiesz, chciałam... - nie mogłam się wysłowić.
- Powiedz to wreszcie - rzucił.
W brzuchu poczułam nieprzyjemne ukłucie. Nie podobało mi się to w jaki sposób się do mnie odzywa. Oczywiście nie liczyłam na to, że rzuci mi się na szyję czy coś podobnego, ale jednak w głębi duszy miałam nadzieję, że mnie zrozumie.
- Nie chce żebyś startował w tym wyścigu - zerknęłam na niego - Proszę?
- W porządku - wzruszył ramionami.
- Na serio?! - wrzasnęłam ucieszona.
Wiedziałam, że poszło mi za łatwo, dlatego czekałam, aż powie coś jeszcze.
- Pod jednym warunkiem - uśmiechnął się lekko i oparł się o swój samochód.
- Jakim? - zapytałam przerażona.
Nie miałam pojęcia co chłopak może wymyślić, a znając go, to jest zdolny do wszystkiego i...
- Wróć do mnie.
To jedno zdanie sprawiło, że w całym moim ciele poczułam gorąco. Wiedziałam, że nie mogę się zgodzić. Sam by mnie zabił, Alex tak samo, a poza tym ten związek mnie niszczył.
- Nie, nie... Zrobię wszystko, ale nie to. Mogę ci nawet zapłacić..
- W takim razie nie mamy o czym rozmawiać - westchnął cicho.
- Justin, proszę cię - wymamrotałam.
- Nie, Grace. Idź stąd.
Przegryzłam wnętrze policzka. Wiedziałam, że muszę coś wymyślić. Nie zastanawiając się długo, wsiadłam do jego auta, na miejscu pasażera i zapięłam pasy. Justin widząc to, również wsiadł do samochodu i spojrzał na mnie zdenerwowanym wzrokiem.
- Co ty kurwa robisz? - wrzasnął chłopak.
- Jadę z tobą - odparłam, wzruszając ramionami.
- Nie ma mowy! - krzyknął - Wysiadaj, no już!
Starał się mnie popchnąć ręką, ale byłam nieugięta.
- Nigdzie się nie wybieram - oblizałam powoli usta i wypuściłam głośno powietrze.
- Dobrze wiesz, że nie pojadę z tobą na ten wyścig! - syknął - To niebezpieczne, a ja nie chce żeby cokolwiek ci się stało. Martwię się o ciebie.
- Ciekawe - parsknęłam śmiechem.
- O co ci w tym momencie chodzi? - zapytał zdziwiony.
- Skoro się tak bardzo o mnie martwisz, to dlaczego nie widzieliśmy się od trzech miesięcy?! - wyrzuciłam ręce w powietrze.
Bieber oparł dłonie o kierownicę i głośno westchnął, a potem spojrzał na mnie.
- Podczas naszego ostatniego spotkania wyraziłaś się dość jasno. Powiedziałaś, że do siebie nigdy nie wrócimy..
- Ja...
- Sama nie wiesz czego chcesz - odparł smutnym głosem.
Chłopak wyciągnął z kieszeni klucz, wsadził go do stacyjki, a potem zaczął jechać prostą drogą.
- Gdzie jedziemy? - zapytałam, marszcząc czoło.
- Odwiozę cię do domu - wzruszył ramionami.
- Nie! - krzyknęłam, a potem ugryzłam się w język.
Nie mogłam sprawić, żeby ta rozmowa spowodowała kłótnię. Nie chciałam tego.
- Dlaczego?
- Nie chcę żebyś potem wrócił na wyścig... - mruknęłam.
- Mógłbym ci powiedzieć, że nie wrócę, ale przecież ty mi nigdy nie wierzysz.. - powiedział, nie patrząc na mnie.
- Sądzę, że dałeś mi do tego mnóstwo powodów, dlatego mam do tego prawo - odparłam stanowczo.
- Wiem.
Po paru minutach jazdy, Justin zaczął się dziwnie zachowywać. Co chwilę krzywił twarz i poprawiał się na siedzeniu.
- Nie denerwuj się, dobrze? - mruknął cicho.
- Co? - odparłam rozkojarzona.
- Powiem ci coś zaraz, ale się nie denerwuj.. - przegryzł dolną wargę.
Moje serce zaczęło szybciej bić. Nie byłam pewna, co chłopak chce powiedzieć. Bałam się.
- No dobrze - kiwnęłam głową.
- Nie działają mi hamulce w samochodzie. Nie mogę zahamować, ale, Grace, spokojnie, tak? - spojrzał na mnie przelotnie. Jego wzrok był zmartwiony.
Gdy to usłyszałam spanikowałam. Zaczęłam bawić się nerwowo palcami.
- Tak. Nie! Co my teraz zrobimy? - zamknęłam oczy ze strachu.
- Daj mi pomyśleć..
- W sumie to dobrze - uśmiechnęłam się w duchu.
- Co ty mówisz? - chłopak wyglądał na zszokowanego.
Zastanawiałam się czy warto to powiedzieć, ale przecież.. raz się żyje, więc czemu nie?
- Zawsze chciałam zginąć obok osoby, którą kocham - powiedziałam na wydechu.
Bieber zmarszczył czoło, a potem lekko się uśmiechnął.
- Myślałem, że mnie już nie kochasz. Byłem pewny, że mnie nienawidzisz za to co ci zrobiłem.. - oblizał powoli usta.
- Nigdy nie przestałam cię kochać - mruknęłam.
- Dobrze wiedzieć. Ale nie zginiemy, księżniczko, tak? - powiedział.
- Zawsze wiedziałam, że jesteś optymistą, ale nie sądziłam, że aż tak... - zaśmiałam się cicho, co w tej sytuacji było dość dziwne.
- Musimy wysiąść z samochodu - podrapał się po karku.
- Jak ty sobie to wyobrażasz?! - wrzasnęłam.
- Spadniemy na beton. Nic nam nie będzie, obiecuję - wysilił się na uśmiech.
Zerknęłam za szybę. Auto jechało strasznie szybko i.. nie miałam pojęcia, co ma zamiar zrobić.
- Ale Justin.. samochód jest rozpędzony i...
- Nie panikuj. Chodź tu do mnie - westchnął.
- Co? - szepnęłam spanikowana.
- Musisz usiąść na moich kolanach. Otworzę drzwi, a potem wypchnę nas z samochodu - powiedział.
- Justin, nie.. Przecież ja na ciebie spadnę. Coś ci się może stać.. - odparłam.
- Ale tobie nic się nie stanie, a to jest dla mnie najważniejsze - oblizał powoli dolną wargę.
- Przecież to ty przyjmiesz największe uderzenie. Nie zgadzam się! - krzyknęłam.
- Wiem co robię - jego głos był stanowczy.
- Nie, Justin. Wyskoczymy osobno - zaproponowałam.
Samochód jechał po prostej ulicy. Wiedziałam, że nie mamy za dużo czasu, bo za niedługo może na drodze pojawić się jakiś inny samochód czy coś takiego.
- Kochasz mnie? - zapytał, a mi zrobiło się gorąco.
- Wiem co kombinujesz! Nie pytaj mnie o to - zmarszczyłam brwi.
- Kochasz mnie? - powtórzył.
- Tak, najbardziej na świecie - odparłam zgodnie z prawdą.
- No to chodź tutaj.
Nie miałam pojęcia czy robię dobrze. Westchnęłam w duchu i odpięłam pasy, a potem przeszłam na miejsce pasażera. Usiadłam na Justinie i wpatrywałam się w niego. Był przerażony, widziałam to w jego oczach, ale starał się udawać twardziela.
- Dziękuje, Justin - szepnęłam, a do moich oczu napłynęły łzy.
- Wtul się we mnie i mocno mnie trzymaj, okej? - uśmiechnął się delikatnie.
Kiwnęłam głową i objęłam go rękami. Trzymałam go tak mocno, jak nigdy w życiu. Kierownica wbijała mi się w plecy. Właściwie teraz już nic nie widziałam, byłam wtulona w Justina i widziałam tylko jego czarną kurtkę. Czułam także jego niesamowity zapach. Zapach, którego tak bardzo mi brakowało. Po chwili usłyszałam jak drzwi się otwierają, poczułam mocne szarpnięcie, a potem zimne powietrze. Następnie spadłam na klatkę piersiową Justina, który mocno mnie obejmował.
Hej! Jestem zawiedziona ilością komentarzy pod ostatnim rozdziałem. Nawet nie wiem dlaczego ten pojawił się wcześniej. Pomyślałam, ze skoro mam dzisiaj czas, no to zrobię niektórym małą przyjemność :D Ale błagam, jeśli przeczytaliście ten rozdział, to wyraźnie swoją opinię. Dla mnie to niezmiernie ważne.
35 komentarzy = następny rozdział
#Klaudia