niedziela, 15 marca 2015

34. Obydwoje nie umiemy dotrzymywać obietnic.

przeczytałaś = skomentuj

Nie mogłam nic powiedzieć czy zrobić. Po prostu usiadłam na kanapie i wpatrywałam się w jeden punkt.
Mama Sandersa właśnie rozmawiała z moją mamą. Nie mam pojęcia o czym, nie słuchałam co mówi.
- Grace? - usłyszałam jej głos.
Wyrwana z transu obróciłam głowę jej kierunku.
- Twoja mama już tutaj jedzie i za chwilę powinna być - mruknęła cicho.
Jedynie kiwnęłam głową i zaczęłam bawić się nerwowo palcami.
To wszystko nie tak miało wyglądać. Chciałam po prostu wrócić wcześniej do domu i spędzić końcówkę wakacji z tatą. Tylko tyle. Miałam nadzieję, że w ten sposób zapomnę o Justinie i wszystkim tym co doświadczyłam w Blater. Czy to coś złego?
Westchnęłam cicho i nagle moje poczucie winy maksymalnie wzrosło. Co jeżeli wróciłabym jeszcze wcześniej? Czy gdyby tak się stało mój tata ciągle by żył? Nie znałam odpowiedzi na żadne z tych pytań. Próbowałam się dowiedzieć czegoś od mamy Sama, ale ta jak na złość nie chciała nic powiedzieć, dlatego musiałam czekać na moją rodzicielkę. Miałam nadzieję, że wyjaśni mi wszystko dokładniej.
Po parunastu minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. Brunetka podbiegła do nich i je otworzyła. Po chwili do mieszkania weszła mama, a za nią Ted.
- Kochanie? - podeszła do mnie - Chodź na górę, musimy porozmawiać.
Tępo przytaknęłam i ruszyłam za nią. Podążałam za zielonooką wolnym krokiem, w końcu zatrzymałyśmy się w moim pokoju.
Rozglądnęłam się, właściwie od ostatniego czasu, kiedy tutaj byłam nic się nie zmieniło. Jedynie na parapecie pojawiło się więcej kwiatów oraz pościel została zmieniona. Najprawdopodobniej przez mojego tatę.
- Więc.. możesz mi powiedzieć co tak właściwie się stało? - zaczęłam - Dlaczego dowiaduje się o.. tym wszystkim dopiero teraz?
- Zostałam poinformowana o śmierci twojego taty dzisiaj rano i...
- Więc czemu nie powiedziałaś mi od razu? Dlaczego ukrywałaś ten fakt przede mną? - zapytałam z żalem w głosie.
- Słuchaj, Grace. Musiałam to wszystko przemyśleć na spokojnie, porozmawiać z Tedem - westchnęła i usiadła na krześle.
W tym czasie ruszyłam w stronę łóżka i rzuciłam się na nie. Chwyciłam poduszkę do ręki i nerwowo bawiłam się jej materiałem. Do moich oczu powoli napływały łzy. Dopiero teraz zdawałam sobie sprawę z tego, że mój tata naprawdę nie żyje. W głębi duszy miałam nadzieję, że moja mama wszystkiemu zaprzeczy, ale tak się nie stało.
- Co ma do tego Ted? - zmarszczyłam czoło.
- Nie możesz mieszkać w tym domu sama, dlatego przeprowadzasz się do nas. Już na zawsze, rozumiesz? - uśmiechnęła się lekko.
- Co? - otworzyłam szerzej oczy, a do moich oczu napłynęło jeszcze więcej łez.
Nie chodziło o to, że nie chciałam mieszkać z mamą. Już mi to przeszło. Bardziej dobiło mnie to, że muszę tam wrócić. Tam gdzie to wszystko się zaczęło. Będę codziennie widywać Justina, Luke'a i o mój Boże.. Camile, a to naprawdę nie jest dobry pomysł. Nie lubię się bić, właściwie z nikim nigdy tak na poważnie się nie pobiłam, ale jeśli spotkam tą sukę to wszystko może się zmienić.
- Wiem, że to dla ciebie szok, ale nie masz innego wyjścia. Wszystko będzie dobrze, skarbie - ponownie jej kąciki ust delikatnie się podniosły - Musisz się teraz spakować, dobrze? Weź wszystkie swoje rzeczy, które tutaj są i pojedziemy do domu.
- Ale tutaj jest mój dom.. - mruknęłam.
- Już nie, Grace - założyła kosmyk swoich włosów za ucho - Czy pani Sanders powiedziała ci jak to się stało? Z twoim tatą?
- Nie - odparłam od razu.
- W takim razie.. twój ojciec chciał do nas przyjechać. Wiesz, odwiedzić i porozmawiać o tym jak się u nas czujesz. Ale w czasie podróży miał wypadek i..
- O mój Boże! - wrzasnęłam - To wszystko przeze mnie. On zginął przeze mnie! Gdyby nie wsiadał do tego auta ciągle by żył. To wszystko moja wina, on chciał przyjechać do mnie, sprawdzić mnie.
Wtedy nie wytrzymałam i wybuchnęłam głośnym płaczem. W jednej chwili podeszła do mnie moja mama i mnie mocno przytuliła.
- Shhh, nie wolno ci tak mówić - uspokajała mnie - To nie twoja wina, jasne? Nikt z nas nie mógł tego przewidzieć. Widocznie tak musiało się stać.. Nie możesz tak myśleć. A teraz muszę iść na dół i porozmawiać z panią Sanders, a ty w tym czasie spakuj się, dobrze?
- Mhm - przytaknęłam głową i wytarłam mokre od łez policzki.
Kiedy mama wyszła z mojego pokoju nerwowo rozglądnęłam się po pomieszczeniu. Znalazłam walizkę pod łóżkiem, dlatego zaczęłam wrzucać do niej wszystkie ciuchy z szafy, które nie zabrałam wcześniej. Moja lewa ręka była w gipsie, dlatego wszystko robiłam dwa razy wolniej niż zwykle. To było naprawdę uciążliwe.
Kiedy skończyłam, zeszłam na dół. Położyłam wszystkie swoje rzeczy na podłodze i zerknęłam na dorosłych, którzy siedzieli w salonie przy stole i rozmawiali. Gdy mnie zobaczyli od razu ich rozmowa ucichła.
- Chodź, pojedziemy już - mruknęła moja mama i chwyciła moją torbę.
Wychodząc z domu, nie odzywałam się do nikogo. Nie sądziłam, że to wszystko może być tak cholernie trudne. Prawdopodobnie ostatni raz widzę ten dom. Już nie będę w nim mieszkać. To właśnie tu się wychowałam, a teraz tak po prostu mam to wszystko zostawić w cholerę i odjechać? To niemożliwe.

Justin's POV

- Jestem chujem - powiedziałem do Michaela, który właśnie siedział u mnie w domu.
Nie mieliśmy nic ciekawszego do roboty, dlatego z nudów oglądaliśmy telewizję.
- Nie przeżywaj tak tego - zaśmiał się chłopak - Jak nie ta, to następna.
- Nie rozumiesz - westchnąłem - Ja po prostu nie lubię z kimś się rozstawać z mojej winy, czaisz?
Blondyn zrobił łyk swojego piwa, a po chwili zerknął na mnie.
- Bieber, przesadzasz. Z tego co wiem to ona z tobą zerwała, więc..
- Ale przeze mnie, jasne? Zdradziłem ją. Kurwa, rozumiem, że była zła, ale nawet mnie nie wysłuchała. Nie chciała usłyszeć tego co mam do powiedzenia, tak po prostu mnie olała - wyżaliłem się.
Chwyciłem do ręki telefon i po raz setny wykręciłem numer Grace. Ta jak zwykle nie odbierała.
- Stary, przestań. Robisz z siebie kretyna. Nie dzwoń do niej ciągle, daj jej trochę odpocząć - wymamrotał.
Już sam nie wiedziałem co robić. Nie miałem pojęcia gdzie teraz mieszka, więc nie mogłem do niej pojechać. Nie odbierała ode mnie telefonów i nie odpisywała na sms-y, dlatego nie miałem jak się z nią skontaktować.
To było chore, co ta dziewczynka ze mną zrobiła. Nie miałem na to wpływu, po prostu musiałem sprawdzić czy wszystko z nią w porządku.
- A gdybym pogadał z jej przyjacielem i dowiedział się, gdzie aktualnie mieszka? - myślałem na głos - Może dałaby mi drugą szansę?
- I co dalej? - zaczął Michael - To będzie związek na odległość? Błagam cię, stary. Skoro wyjechała to znaczy, że nie chce mieć z tobą nic do czynienia. Zrozum to.
- Nie pomagasz mi - warknąłem.
- Staram ci się przemówić do rozsądku, ona cię już nie chce i musisz to zrozumieć. Sam powiedziałeś, że wtedy w szpitalu kazała ci się wynosić i..
- Wiem, co mówiłem - syknąłem - Ale to nie zmienia faktu, że wtedy działała pod wpływem emocji.
- Według mnie bronisz ją na siłę, ale rób co chcesz - wzruszył ramionami.
Postanowiłem, że złożę wizyty pewnej osobie. Musiałem z nią pogadać i wszystko wyjaśnić.
- Chodź, stary - westchnąłem - Muszę pojechać do Camili.
- Tylko nie zabij jej tam na miejscu czy coś - parsknął śmiechem, ale ja nie miałem humoru, dlatego nie uraczyłem go nawet uśmiechem za ten świetny żart. Mam nadzieję, że czujecie sarkazm.
Chwyciłem kluczyki z półki i wyszedłem z mieszkania. Potem wsiadłem do samochodu i ruszyłem w wyznaczonym kierunku.
Pod jej domem byłem w ciągu pięciu minut. Górowały nade mną emocje i nie byłem pewny czy nic jej nie zrobię. Najchętniej udusiłbym ją za to wszystko.
Zadzwoniłem na dzwonek, a po chwili w drzwiach ukazała się dziewczyna.
Miała na sobie krótkie, dresowe spodenki i biały top. Włosy zawiązała w kucyka, a w uszach miała kolczyki w kształcie serduszek.
Bez witania wszedłem do jej domu. Stanąłem w przedpokoju i mierzyłem ją wzrokiem. Zastanawiałem się co chce jej powiedzieć albo raczej wykrzyczeć prosto w twarz.
- Jesteś jebaną dziwką - warknąłem, a na ustach dziewczyny pojawił się sztuczny uśmiech.
- Mi też cię miło widzieć, Justin - zachichotała - Gdy ostatnim razem się widzieliśmy, nie byłeś taki nieczuły.
- Nie wkurwiaj mnie jeszcze bardziej - zacisnąłem usta w cienką linię - Co ci to wszystko dało? Co chciałaś tym osiągnąć? Chodziło o mnie czy może o Grace?
- A co, zerwała z tobą? Jak przykro - wysunęła dolną wargę w udawanym smutku - Wiesz, na jej miejscu zrobiłabym to samo. W końcu ją zdradziłeś, jesteś złym człowiekiem.
- Jakim cudem Grace znalazła się wtedy w moim domu, co? - warknąłem.
I nagle dostałem olśnienia. Przypomniało mi się, że Camila trzymała w rękach moją komórkę, kiedy poszedłem po coś do picia.
- Wysłałaś do niej sms-a z mojego telefonu, prawda? - dodałem.
- Tak, Justin. I dobrze zrobiłam, a wiesz czemu? Bo gdyby ci na niej naprawdę zależało to nie przespałbyś się ze mną. Załatwiłbyś inaczej te pieniądze, a nie szedł na łatwiznę. Nie musisz dziękować, kochanie - przegryzła dolną wargę.
- Zależało mi na niej, ciągle zależy. Naprawdę potrzebowałem tych pieniędzy i nie miałem czasu, jasne? Chodziło o moją młodszą siostrę, a ty... Ty dobrze wiedziałaś co robisz! Wykorzystałaś sytuację, w której się znalazłem - warknąłem.
-  Postaw się na moim miejscu! Między nami było wszystko okay, dopóki nie pojawiła się ta suka. To ona wszystko zepsuła! Gdyby nie przyjechała do naszego miasta to bylibyśmy ciągle razem - powiedziała na jednym wydechu.
Zacisnąłem dłonie w pięści. Miałem wielką ochotę uderzyć ją w twarz. Jednak ciągle pamiętałem o zasadzie, że nie biję się dziewczyn.
- Słuchaj, nigdy nie byliśmy razem. Naprawdę nie wiem co ubzdurałaś sobie w tej pustej głowie, ale to zupełnie nie chodziło o nią. Nawet gdyby nie było Grace to i tak nie bylibyśmy razem - parsknąłem śmiechem - A jeśli myślisz inaczej, to jesteś po prostu tępa.
- Pamiętaj, że ja sobie ciebie tak łatwo nie odpuszczę - uśmiechnęła się lekko, a ja zmarszczyłem czoło - A po za tym w mojej pustej głowie jest pełno nowych pomysłów, więc radzę ci nie odbudowywać związku z Grace, bo i tak go zniszczę. A po za tym mam parę uroczych zdjęć z naszej ostatniej nocy. Myślisz, że podobałyby się Grace?
- Jesteś psychiczna! - krzyknąłem - Radzę ci się do mnie nie zbliżać, a tym bardziej do Grace albo pogadamy inaczej.
- Jesteś bardzo nerwowy - zaśmiała się pod nosem - Czyżby to z tego powodu, że zobaczysz dzisiaj swoją księżniczkę? To znaczy ona już nie jest twoja księżniczką i nigdy nią nie będzie - przewróciła oczami.
Zacisnąłem mocno zęby i starałem się uspokoić.
- Niby czemu miałbym się z nią dzisiaj zobaczyć? - zapytałem bez emocji.
- Nie idziesz na pogrzeb jej taty? - założyła ręce na piersi.
Zmroziło mi krew w żyłach. Nie wiedziałem co powiedzieć. Jaki pogrzeb? O co chodzi? Miałem cichą nadzieję, że to tylko Camila próbuje znowu mnie w coś wrabiać.
- Sądząc po twojej minie nic nie wiesz - parsknęła śmiechem - Trochę przykro, ale w sumie po co Grace miałaby mówić swojemu byłemu, że jej tatuś nie żyje, no nie?
- Skąd o tym wiesz? - oblizałem powoli usta i czekałem na jej odpowiedź.
- Alex powiedziała swojemu bratu, on Luke'owi, a Luke mi - uśmiechnęła się delikatnie.
Nic nie mówiąc, wyszedłem z mieszkania i od razu wyciągnąłem komórkę. Musiałem zadzwonić do Alex i dowiedzieć się jak najwięcej.

Grace's POV

Na pogrzeb przyszło sporo osób, nie wszystkim znałam, ale większość kojarzyłam z widzenia.
Stałam za mamą, która przyjmowała od wszystkich kondolencje. Nie mogłam tego dłużej znieść. Każdy do nas podchodził, przytulał i mówił jak bardzo nam współczuję. Naprawdę nie chciałam tego słuchać.
Uśmiechnęłam się w duchu, ponieważ kobieta, która właśnie przytulała mamę była ostatnia. Wszyscy się już rozeszli.
Zerknęłam w niebo, które robiło się coraz ciemniejsze. Zbierało się na burzę i deszcz. Wiatr coraz mocniej dawał się we znaki, ale starałam się nie zwracać uwagi na to, że jest mi cholernie zimno. Otuliłam się mocniej swoim czarnym swetrem i poprawiłam ciemną sukienkę, którą postanowiłam dzisiaj założyć. Kopałam kamyki, które leżały przede mną i starałam się zająć czymś swoje myśli.
Mama ostatni raz zerknęła na grób, a potem spojrzała na mnie.
- Grace, idziemy już - szepnęła.
- Nie, mamo. Możecie jechać, ja wrócę sama - wysiliłam się na uśmiech.
- Zaraz będzie padać. Proszę cię, pojedź z nami, jeszcze się przeziębisz. To naprawdę nie jest dobry pomysł żebyś została tutaj sama - namawiała mnie.
- Nie zmienię zdania. Chce tu jeszcze trochę pobyć - westchnęłam.
Moja rodzicielka nie próbowała się już ze mną kłócić. Po prostu kiwnęła głową i odeszła w stronę parkingu. A ja stałam i wpatrywałam się w tabliczkę. Nie mogłam w to uwierzyć. Człowiek, który był dla mnie najważniejszy na świecie, był moim wzorem do naśladowania, aktualnie znajdował się dwa metry pod ziemią.
Założyłam kosmyk włosów za ucho i podniosłam swoją głowę, żeby spojrzeć w stronę wąskiej uliczki. Szedł nią Sam, widocznie musiał się już pożegnać z Alex i innymi znajomymi. Zaraz po tym miał do mnie przyjść. Po paru sekundach poczułam jak jego silne ramiona oplatają moje ciało.
- Wszyscy już pojechali? - mruknęłam.
- Tak - odparł, a dopiero po chwili dodał -  Jeśli chcesz to możemy teraz pojechać do mnie..
- To niesprawiedliwe - westchnęłam - Wszyscy ode mnie odchodzą. Chłopak, tata... Z Alex układa mi się coraz gorzej. Nie wiem dlaczego, ale nie mogę zaakceptować jej związku z Michaelem. Ona twierdzi, że to przez zazdrość, ale to bzdura. Ja po prostu nie chce żeby on ją skrzywdził tak jak zrobił to z Nicki..
- Nie mów, że wszyscy od ciebie odchodzą, dobrze? - szepnął do mojego ucha - Ja wciąż tutaj jestem i nigdzie się nie wybieram.
- Kłamiesz - wymamrotałam cicho - Za chwilę koniec wakacji, więc wyjedziesz i mnie zostawisz. Tak jak wszyscy..
Trwaliśmy w milczeniu. Nikt z nas nic nie mówił, a atmosfera robiła się coraz bardziej napięta. Wiedziałam, że to nie jego wina, że musi wracać do swojego domu, ale w głębi duszy miałam nadzieję, że jednak zostanie, że mnie nie opuści.
- Mam pomysł - jego uścisk się lekko poluzował, dlatego zerknęłam w górę na jego twarz - Pogadam z mamą, może pozwoli mi tutaj zostać..
- Naprawdę zrobiłbyś to dla mnie? - zapytałam, a do moich oczu napłynęły łzy. Łzy szczęścia.
- Oczywiście, skarbie - pocałował mnie delikatnie w czoło.
- Jesteś najlepszym przyjacielem na świecie - westchnęłam cicho - Dziękuje ci, Sam.
- Chodź, odwiozę cię do domu, a potem pojadę do mamy - zaproponował, ale ja musiałam znowu odmówić.
- Nie chce - uśmiechnęłam się - Mam nadzieję, że rozumiesz..
- W porządku, ale jakby coś się działo to dzwoń - pogłaskał mnie po plecach, a potem odszedł w stronę parkingu.
W głębi duszy byłam w pewnym sensie szczęśliwa, chociaż może wydawać się to absurdalne, bo właśnie skończył się pogrzeb mojego ojca. Ale byłam wdzięczna za to co dla mnie robi. Nie każdy by się tak poświęcał.
Chciałam sprawdzić czy Sanders już wyjechał z parkingu, ale gdybym tylko wiedziała kogo tam ujrzę, nigdy w życiu bym nie spojrzała w tamtym kierunku.
Na jego widok moje serce przyspieszyło swoje bicie, a do oczu napłynęło jeszcze więcej łez. Ale nie były to łzy szczęścia, tylko bólu jaki mi sporządził.
Wyglądał niesamowicie. Miał na sobie czarny garnitur, a jego włosy były zaczesane delikatnie do góry. Gdy tylko pomyślałam sobie o tym, że ten chłopak jeszcze parę dni temu należał do mnie, miałam ochotę przywalić sobie otwartą dłonią w twarz.
Jak mogłam go rzucić? Był idealny w każdym calu. Ale co z tego? Zachował się okropnie i nigdy mu tego nie wybaczę. Jest najbardziej fałszywym człowiekiem jakiego kiedykolwiek spotkałam.
Moje nastawienie do siebie ciągle się zmieniało. Na początku miałam do siebie żal, że tak pochopnie z nim zerwałam. Z takim pieprzonym ideałem. Ale potem przypominałam sobie go i Camile, ich widok na zawsze pozostanie w mojej pamięci .Momentalnie zrobiło mi się niedobrze i byłam z siebie dumna, że z nim zerwałam. Ja nie jestem dziewczyną, którą można się bawić. Nie będę też tą drugą.
Po chwili chłopak stanął obok mnie, a ja poczułam ogromny żal. Dlaczego nie mogę po prostu o nim zapomnieć? Dlaczego to jest takie trudne? Czemu on nie chce mi w tym pomóc i po prostu nie pokazywać mi się na oczy?
- Cześć, Grace - usłyszałam jego aksamitny głos.
Nie odpowiedziałam. Po prostu wpatrywałam się w swoje baleriny i udawałam, że go nie widzę. Tak było prościej.
- Mogę cię przytulić? - zapytał cicho.
Znowu nie odpowiedziałam, ale moje serce przyspieszyło swoje bicie. Zacisnęłam usta w cienką linię i starałam się uspokoić swój oddech. To było chore jak on na mnie działał. Sprawiał, że nie panowałam nad sobą, kiedy był w pobliżu.
Kiedy zaczął się do mnie zbliżać, nie protestowałam. Po prostu stałam jak kołek i nic nie mówiłam. Po chwili jego ramiona otoczyły moje ciało. Swoją brodę podparł na mojej głowie. Nie zareagowałam, stałam w bezruchu.
- Wiem, że teraz jest ci ciężko - zaczął - I nie mam zamiaru mówić, że wiem jak to jest albo, że rozumiem twój ból. Bo nie wiem i nie rozumiem. Będę mógł cokolwiek na ten temat powiedzieć dopiero wtedy jak ktoś z mojej rodziny umrze, czego oczywiście nikomu nie życzę - zatrzymał się na chwilę - Ale wierzę, że jesteś silna i dasz sobie radę, wiesz? Jesteś moją małą dziewczynką, która da sobie radę, tak?
Kiwnęłam delikatnie głową. Nie mam pojęcia dlaczego się nie wyrywałam. Chyba dlatego, że nie miałam na to siły, możliwe też, że po prostu brakowało mi jego dotyku. Jeszcze niedawno mógł mnie pocałować czy przytulić w każdej chwili, a teraz? Teraz nie był moim chłopakiem. Między nami wszystko było popsute.
Na samą myśl o tym, że jestem sama zaczęłam płakać. Na cmentarzu było cicho. Jedynie szum drzew delikatnie zagłuszał mój szloch.
- Wiesz co? - zaczął Justin - Obiecałaś mi kiedyś, że nie będziesz płakać, pamiętasz?
- A ty obiecałeś mi, że mnie nie skrzywdzisz - bąknęłam, a potem wybuchnęłam jeszcze głośniejszym płaczem.
Atmosfera zrobiła się strasznie napięta. Nie wiem czemu to powiedziałam. Nie chciałam, żeby czuł się przeze mnie winny czy coś takiego. Po prostu pamiętam, że obiecał mi, że mnie nigdy nie skrzywdzi, dlatego musiałam mu o tym przypomnieć.
- Obydwoje nie umiemy dotrzymywać obietnic - parsknął cichym śmiechem.
Ale to nie był normalny śmiech. Był raczej sztuczny, ironiczny.
- Widocznie tak - odparłam cicho, a potem odsunęłam się od niego.
Spojrzałam w jego karmelowe oczy i poczułam jak robi mi się gorąco. Jeszcze niedawno uwielbiałam w nie patrzeć. Widziałam w nich radość, szczęście, ale teraz wszystko się zmieniło. Był smutny. Tak jak ja.
Deszcz zaczął powoli spadać z nieba. Zerknęłam w górę. Zimny wiatr uderzył o moją twarz, a po moim policzku spłynęła kolejna łza. Po chwili mieszały się one z kroplami deszczu.
Ostatni raz spojrzałam na grób i tą przeklętą tabliczkę, która tylko dobijała mnie jeszcze bardziej.
- Był dobrym tatą, ale kiedyś nie potrafiłam tego docenić. To smutne, że dopiero teraz zdaję sobie z tego sprawę - westchnęłam - Spędzałam z nim za mało czasu, zdecydowanie za mało. Chciałabym to naprawić, ale już jest za późno.
- Myślę, że nigdy nie jest za późno - powiedział Justin - Zawsze możesz tutaj przyjść i powiedzieć co ci leży na sercu, wiesz? Twój tata na pewno da ci jakiś znak, że cię słyszy. Jestem tego pewny.
- Dziękuje - powiedziałam cicho - Do widzenia, Justin.
Popatrzyłam w jego smutne oczy i zaczęłam iść chodnikiem w stronę ulicy, na której mieszkam. Cieszyłam się, że jest taka brzydka pogoda. Idealnie pasowała do mojego humoru. Po parunastu minutach byłam już przed domem. Domem, w którym będę teraz mieszkać.
Westchnęłam cicho i otworzyłam drzwi. Ale to co tam zobaczyłam sprawiło, że już nigdy nie chciałabym do niego wracać.
Moja mama siedziała na środku kuchni, a wokół niej były porozbijane talerze i porozrzucane sztućce. Z jej oczu spływały łzy, a nad nią górował Ted. Wymierzył jej uderzenie w policzek, a potem kolejny raz i kolejny. Nie miałam pojęcia co się dzieje.
Podbiegłam do niego, chciałam go zatrzymać, ale nigdy nie spodziewałabym się, że sam uderzy mnie prosto w twarz z pięści.


Hej! Wiem, że w tym rozdziale nic specjalnego się nie dzieje i jest dość krótki, musiało być tak trochę smutno, ale spokojnie, za tydzień będzie bum heheh
 Jeśli to przeczytałaś, proszę, skomentuj, to ważne.
35 komentarzy = następny rozdział
Do zobaczenia misiee! xoxo
#Klaudia

49 komentarzy:

  1. Smutno naprawdę:( Ale w końcówce.. Ted? Uderzył matke Grace? I jak dobrze zrozumiałam też Grace? Dziwne bo ten człowiek wydawał się dobrym i spokojnym :/ Kończysz rozdziały w najciekawszych momentach :D hehhe :)) Przez to w mojej głowie jest pełno myśli. Świetny rozdział :) ~Paulinaa

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu co ten Ted wyprawia ? Świetny do następnego

    OdpowiedzUsuń
  3. Już nie mogę się doczekac kolejnego...
    A ta końcówka co to w ogóle miało być???
    Tego się nie spodziewałam, co sprawia że jestem jeszcze bardziej ciekawa :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Strasznie smutny rozdział.. :( nie moge sie juz doczekać następnego. Tak szczerze? Nigdy bym nie pomyślała że Ted może to zrobić, a moze to on stoi za śmiercią ojca Grace? I przyjechał do niej żeby zobaczyć czy jej mama to powie?

    OdpowiedzUsuń
  5. Jezu to się porobiło! :o tu jej ojciec nie żyje tu Ted bije jej mame i ja uderzył :o o matko czekam na kolejny z niecierpliwością!

    OdpowiedzUsuń
  6. Kolejny, jeden z najsmutniejszych rozdziałów na tym blogu. Ostatnio nie dzieje się tu nic, co by sprawiło uśmiech na mojej twarzy. Jest dołująco, smutno i mrocznie. Mam nadzieję, że niedługo to się zmieni i stanie się coś dobrego. Biedna Grace, biedny, wkręcony Justin, biedni rodzice Grace, co teraz będzie? Czekam z niecierpliwoscia na kolejny!


    http://collision-fanfiction.blogspot.com/

    Bardzo proszę o głosy: http://sonda.hanzo.pl/sondy,241637,P804.html

    OdpowiedzUsuń
  7. Jejku jak smutno;c co za debil uderzyl ja i mame ehh Justin powinien isc za nia i wejsc do domu i powstrzymac drania,wspolczuje im miec kogos takiego,jeju ich rozmowa na cmentarzu aw niech sie pogodza prosze niech on sie jeszcze bardziej stara,z niecierpliwoscia czekam na kolejny i co bedzie dalej :) @nxd69

    OdpowiedzUsuń
  8. Co tu się dzieje ? Co ten Ted wyprawia? I jeszcze ten pogrzeb :( smutny i zaskakujący rozdział. Nie mogę się doczekać nexta,jestem bardzo ciekawa co wymyśliłaś. Uwielbiam to ! < 33 oby Justin i Grace do siebie wrócili ! *.*

    Zapraszam :) :
    www.neversaye.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział mega smutny! Po części szkoda mi i Grace i Justina, ale niestety czsu się nie cofnie. Najbardziej zastanawia mnie czemu Ted zaczął bić Grace mamę i czy Justin z Grace się pogodzą i czy wszystko między nimi będzie w porządku.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny!!! :)
    @daria_222

    OdpowiedzUsuń
  10. Swietny rozdzial czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  11. Juz nie moge sie doczekac kolejnegk rozdzialu

    OdpowiedzUsuń
  12. jeju co ten Ted robi

    OdpowiedzUsuń
  13. Cudowne, nie moge doczskac sie nastepnego

    OdpowiedzUsuń
  14. W tym rozdziale też było ciekawie. Jejku, zazdroszczę Ci, że tak cudownie piszesz. Czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Źle mi się czytało ze łzami w oczach :(
    Nie mogę doczekać się następnego, kocham to jemu.
    Zdziwiło mnie zachowanie Teda... Nawet nie domyślam się o co chodzi...
    Pozdrawiam cieplutko, życzę weny :*
    lewcix.blogspot.com zapraszam do siebie;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Matko Boska!!! No to się porobiło. Jak ten gość w ogóle śmiał je bić. Za kogo on się ma. Fajnie by było gdyby Justin teraz tam wszedł, a a tak swoją drogą to nie wiem co mam myśleć o jego zachowaniu.

    OdpowiedzUsuń
  17. Omgf *. * what is this ?!?! Piękne! !!!*3*

    OdpowiedzUsuń
  18. Fantastyczny rozdział :) nie moge sie doczekac kontynuacji :*

    OdpowiedzUsuń
  19. Rozdział cudny jak każdy ^^ czekam nn <3

    OdpowiedzUsuń
  20. wow, nie wiem co powiedzieć, na prawdę nie wiem..jestem pod wielkim wrażeniem.. to jest zdecydowanie moja ulubiona historia, po prostu się w niej zakochałam..a rozdział świetny, jak zresztą zwykle
    z wielką niecierpliwością czekam na nowy, jestem strasznie ciekawa co dalej...
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  21. Zazdroszczę talentu.

    OdpowiedzUsuń
  22. Świetne opowiadanie.

    OdpowiedzUsuń
  23. Justin musi walczyć. A Grace nie powinna mu tak łatwo wybaczać.

    OdpowiedzUsuń
  24. <3czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  25. Najlepsze opowiadanie o JB.

    OdpowiedzUsuń
  26. Smutna, ale prawdziwa historia.

    OdpowiedzUsuń
  27. Załóżmy fanpage opowiadania na FB.

    OdpowiedzUsuń
  28. :*Pozdrawiam wszystkich czytelników

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ludzie, dzięki, że się staracie, ale chce żeby każda osoba, która przeczytała rozdział skomentowała go, a nie żeby jedna osoba robiła spam. To tak na przyszłość :)

      Usuń
  29. Neeext ! Błagam wstaw kolejny :* nie mg sie doczekac to kest zaje zajefajne ;D

    OdpowiedzUsuń
  30. pewnie jej mama zdradzila teda czy xos, niech go jakos uderzy czy cos hahaha czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  31. O boże co tu się dzieje?? Ja ty tylko o tej akcji na koncu: d gkupić ted x ok A e czemu Grace??? Ciekawe dlaczego ja bił.
    Do następnego: )

    OdpowiedzUsuń
  32. Dodasz dzisja next ? Odpisz proszeee

    OdpowiedzUsuń
  33. Bedzie dzisiaj nastepny ? :) juz nie moge sie doczekac heh

    OdpowiedzUsuń
  34. WOW NO TO SIĘ POROBIŁO , JESTEM CIEKAWA CO ZROBI GRACE, I MAM NADZIEJĘ ŻE POGODZI SIĘ Z JUSTINEM :(

    OdpowiedzUsuń
  35. Dodasz dzisiaj nexta ?;*

    OdpowiedzUsuń
  36. Kiedy dodasz ? Bo nie mam co czytac heh

    OdpowiedzUsuń
  37. Kiedy dodasz ? ;( bo niw mam co czytac heh

    OdpowiedzUsuń