- Więc... idziesz już do domu? - zapytałem niezręcznie Camile, która właśnie opadła na łóżko.
Po skończonym numerku miałem nadzieję, że już sobie pójdzie, ale jak zwykle się pomyliłem.
- Nie - odparła z lekkim uśmiechem na twarzy - Zapłaciłam za całą noc.
- Ty chyba nie myślisz, że my.. znowu.. - zacząłem, ale dziewczyna mi przerwała.
- Nie - wzruszyła ramionami - Sądzisz, że naprawdę mi na tym zależy? Tylko na tym?
- Mam odpowiadać na to pytanie? - zaśmiałem się pod nosem.
Poprawiłem się na łóżku i zerknąłem na Bailey, która była już lekko zirytowana.
- Justin.. - westchnęła - Po prostu jeszcze się poprzytulajmy, a rano sobie pójdę. No chyba, że wolisz, abym dała ci tylko połowę pieniędzy i..
- Stop - syknąłem.
Wiedziała, że temat pieniędzy jest dla mnie bardzo ważny. W końcu tylko dlatego to wszystko zrobiłem. Miała mnie w garści.
- W porządku, zostań - jęknąłem - Idę do łazienki, zaraz wracam.
Ciemnowłosa kiwnęła głową, dlatego wyszedłem z pokoju gościnnego i już miałem otworzyć drzwi do toalety, kiedy zatrzymał mnie rozbity wazon na środku przedpokoju. Kucnąłem obok rozbitych kawałków i zacząłem się nad tym wszystkim zastanawiać. To niemożliwe, żeby wiatr przewrócił wazon..
Pokręciłem głową i ruszyłem załatwić swoją potrzebę. Kiedy zamknąłem klapę od ubikacji, zerknąłem w lustro. Przeczesałem ręką włosy i nie potrafiłem nie myśleć o Grace. Zastanawiałem się co teraz robi. Wiedziałem, że jutro wieczorem poważnie z nią porozmawiać i postaram się wytłumaczyć, dlaczego zachowywałem się dość dziwnie. Oczywiście, nie mam zamiaru mówić jej całej prawdy. Wiem, że jest cholernie delikatna i łatwo ją skrzywdzić. A tego bym nie chciał.
Poszedłem do pokoju gościnnego, zgasiłem światło i położyłem się obok brązowookiej. Naprawdę tego nie chciałem, ale znając Camile, to ona byłaby w stanie nie dać mi całej sumy pieniędzy, dlatego wolałem mieć wszystko pod kontrolą i nie ryzykować.
Dziewczyna wtuliła się we mnie, dlatego zamknąłem oczy i zacząłem sobie wyobrażasz, że to Grace. Późniejsze myśli zaczęły zachodzić za daleko i wiedziałem, że jeśli w porę się nie opamiętam to będę miał problem. Po za tym już czułem, że robię się twardy na samą myśl o mojej dziewczynie, dlatego pokręciłem głową i starałem się zasnąć.
Obudziłem się przed dziewiątą. Bailey jeszcze spała, dlatego delikatnie ją od siebie odsunąłem i zszedłem po schodach na dół. Wyciągnąłem z półki i torby Camili równe dziesięć tysięcy i wsadziłem je do plecaka. Wyjąłem telefon z kurtki i zadzwoniłem do osoby, z którą miałem się dzisiaj spotkać.
- Hej, mamo - powiedziałem - Możemy dzisiaj iść do lekarza. Mam pieniądze.
- O mój Boże! - wrzasnęła - Nie wierzę, że to się dzieje.. Twoja koleżanka to skarb! Musisz ją zaprosić do nas na obiad. Zrobię kurczaka i..
- Przestań - westchnąłem cicho - Ona nie lubi takich rodzinnych spotkań, okay?
- Nie ma mowy, Justin - mruknęła - Musisz ją chociaż spytać. Nie wiem jak ja się jej odwdzięczę.
- Błagam, skończ - pokręciłem głową.
Jej słowa sprawiały, że czułem się jeszcze gorzej i nie mogłem nic na to poradzić.
- O której mam po was przyjechać? - dodałem.
- Byłoby dobrze jakbyś o 10.00 już był pod naszym blokiem - powiedziała radosnym tonem - Ale spytaj tą dziewczynę czy przyjdzie!
- Dobrze, mamo - zgodziłem się, chociaż i tak nie miałem zamiaru tego robić - Widzimy się za godzinę, a potem pojedziemy do szpitala.
Rozłączyłem się szybko, kiedy zauważyłem Camile. Schodziła powolnym krokiem i nie spuszczała ze mnie wzroku.
- Hej - uśmiechnęła się.
- Cześć - odpowiedziałem i schowałem telefon do kieszeni spodni.
Na szczęście dziewczyna była już ubrana, dlatego wystarczyło ją grzecznie wyprosić i pojechać do mamy.
- Zjemy śniadanie? - zapytała, wkładając kosmyk włosów za ucho.
- Naprawdę nie mam czasu, więc byłoby miło gdybyś już poszła.. - westchnąłem i wysiliłem się na uśmiech. Wyszło trochę sztucznie, ale co ja poradzę?
- Nie zjemy nawet śniadania? - wyglądała na zaskoczoną.
- Oczywiście, że nie - odparłem obojętnie - Camila, noc już minęła, jasne?
- Ale ja myślałam, że.. potem chociaż pogadamy - przegryzła dolną wargę.
- Przecież rozmawiamy - mruknąłem rozbawionym tonem - Idź już.
Ciemnowłosa kiwnęła głową i zaczęła ubierać buty, a ja w międzyczasie otworzyłem jej drzwi.
- Kiedy się zobaczymy? - zerknęła na mnie.
- Nie wiem - wzruszyłem ramionami - Teraz muszę coś załatwić, więc cześć.
Zmierzyła mnie spojrzeniem, a potem wyszła z domu jak gdyby nigdy nic.
Westchnąłem i postanowiłem, że zacznę się już ubierać. Włożyłem na siebie jasne rurki i o rozmiar za duży T-shirt. Chwyciłem telefon i wybrałem numer Grace. Chciałem się z nią umówić na wieczór... ale pierwszy raz nie odebrała ode mnie telefonu. Przegryzłem nerwowo wargę i schowałem komórkę do kieszeni, a potem chwyciłem kluczyki oraz plecak z kasą i wyszedłem z domu.
Wsiadłem do samochodu i zapaliłem silnik. Po paru minutach drogi, zacząłem się zastanawiać czy nie wstąpić do Grace. Chociaż zapytać czy wszystko z nią w porządku. Już miałem skręcić w lewo, kiedy nagle zmieniłem zdanie. Miałem się bardziej przygotować na to spotkanie. Teraz nie byłem gotowy. Musiałem mieć pewność, że niczego nie schrzanię i wszystko jej dobrze wytłumaczę.
Zaparkowałem pod moim dawnym blokiem i czekałem, aż mama i Jazmyn przyjdą. Po parunastu minutach zobaczyłem dwie postacie, które zaczęły się kierować w moją stronę. Momentalnie się uśmiechnąłem i wysiadłem z auta.
- Hej, kochanie - odezwała się moja mama - Przepraszamy za spóźnienie, ale jak zwykle Jazzy nie mogła się zdecydować, którą sukienkę wybrać.
- Nie szkodzi - wzruszyłem ramionami, po czym wziąłem na ręce siostrę - Jak się czujesz? - zapytałem i cmoknąłem ją w policzek.
- Dobrze - kiwnęła głową - Justin.. czy to boli?
Przegryzłem wnętrze policzka i przyglądałem się jej twarzy. Wyglądała jak mały aniołek.
- Nie wiem - odparłem szczerze - Chyba nie..
Dziewczynka westchnęła cicho, dlatego postawiłem ją na ziemi.
- Jedziemy? - zapytała niecierpliwie Pattie.
Kiwnąłem głową i wsiadłem do samochodu, a kobieta i Jazmyn zrobiły to samo.
Starałem się jechać powoli i ostrożnie. Zatrzymywałem się na każdym czerwonym świetle. Nie wyobrażałem sobie tego, że mógłbym spowodować wypadek z dwoma najważniejszymi kobietami w moim życiu.
Gdy jeździłem z Grace, też zawsze starałem się zwalniać.
Po dwudziestu minutach znaleźliśmy się przed szpitalem. Wysiedliśmy z samochodu i zaczęliśmy się kierować w stronę głównych drzwi. Trzymałem Jazzy na rękach. Wiedziałam, że to właśnie mama będzie wszystko załatwiać. Ja się na tym kompletnie nie znałem, a po za tym byłem pewny, że Pattie da sobie radę.
- Zaraz wracam, dobrze? - zwróciła się do nas kobieta - Poczekajcie tu na mnie, a ja pójdę porozmawiać z lekarzem.
Kiwnąłem głową i usiadłem na krzesełku razem z siostrą.
- Wszystko będzie dobrze - uśmiechnąłem się do niej szczerze - Nie stracisz wzroku, pamiętaj o tym.
Brązowooka kiwnęła głową, ale nie wydawała się być przekonana. Wyglądała na zmartwioną.
Zacząłem rozglądać się i szukać Pattie. Poczułem jak kamień spada mi z serca, kiedy ujrzałem mamę. Szła w naszą stronę z lekarzem.
Wyglądał na starszego i doświadczonego. To mnie trochę uspokoiło.
- Justin, nie możesz tam iść - westchnęła cicho i zabrała ode mnie Jazzy - Możesz już jechać do domu i..
- Nie ma mowy, poczekam tutaj - powiedziałem szybko.
- Ale ja nie wiem ile to będzie trwało, zadzwonię do ciebie po wszystkim, dobrze? - oblizała powoli usta i czekała na moją reakcję.
- Nie - wzruszyłem ramionami - Będę się tutaj kręcił.
- Jak wolisz - odparła ciemnowłosa i zaczęła iść za doktorem.
Siedziałem na krześle i obserwowałem każdego kto wchodził i wychodził ze szpitala. Potem nerwowo stukałem podeszwą buta o podłogę, a następnie bawiłem się palcami. Nie potrafiłem normalnie usiedzieć na miejscu, dlatego zacząłem iść wgłąb korytarza. Miałem nadzieję, że znajdę jakiś automat, bo byłem naprawdę głodny. Kiedy przeszedłem parę metrów zobaczyłem, że na końcu korytarza jest policja. Zaciekawiony całą sytuacją podszedłem bliżej.
- Ciągle go szukamy, ale nikt go nie widział, bo nawet nie wysiadł z samochodu.. Po prostu odjechał z miejsca wypadku, jednak chłopak, który czekał na autobus powiedział, że samochód był pomarańczowy. Tyle wiemy - powiedziała policjantka do paru osób. Nie widziałem ich, stali tyłem.
- Nadaliśmy komunikat w radiu i powiadomiliśmy sąsiednie miasta, że poszukujemy takie auto - do rozmowy włączył się drugi policjant.
- Robimy co możemy - ponownie odezwała się policjantka - Mam nadzieję, że wszystko dobrze się skończy i, że go znajdziemy.
Rodzina kiwnęła głową, a potem zwrócili uwagę na lekarza, który również stał obok nich.
- Na szczęście noc przebiegła spokojnie. Tomografia nie wykazała żadnego urazu mózgu, a resztę pokażą badania - powiedział mężczyzna w czarnych włosach - Więc sytuacja nie jest najgorsza. Grace oprócz ogólnych potłuczeń nie ma obrażeń wewnętrznych. Tylko niestety lewa ręka jest złamana.
Westchnąłem cicho. Wszystko mi przypomina o Grace, nawet ta dziewczyna z wypadku ma tak na imię. To przerażające, że teraz wszędzie ją widzę i o niej myślę.
- Możemy ją zobaczyć? - odezwał się mężczyzna, który najprawdopodobniej był ojcem tej dziewczyny.
- Oczywiście, ale proszę wchodzić pojedynczo.
- Właśnie.. - odezwała się policjantka z blond włosami - My też chcielibyśmy z nią porozmawiać. Może widziała na miejscu coś więcej niż świadkowie.
Oblizałem usta i zacząłem się wracać. Nie miałem zamiaru spotkać się z policjantami. Zwłaszcza, że w moim plecaku było dziesięć tysięcy i jestem pewien, że ich by to zainteresowało. Lepiej nie kusić losu. Z powrotem usiadłem na krzesełku i bezsensownie wgapiałem się w podłogę. Po parunastu minutach zwróciłem uwagę na chłopaka, który właśnie wbiegł do szpitala. Zerknąłem na niego.
- Sanders - warknąłem cicho.
Chłopak nerwowo rozglądnął się po pomieszczeniu, a potem zauważył mnie i prędko podbiegł.
- Gdzie jest Grace? - zapytał.
- Skąd mam wiedzieć? - zaśmiałem się cicho - Dlaczego miałaby być w szpitalu?
Mój dobry humor momentalnie się zmienił. Przypomniały mi się słowa tego lekarza...
Grace oprócz ogólnych potłuczeń nie ma obrażeń wewnętrznych.
- Kurwa - powiedziałem do siebie.
Sam patrzył na mnie zdezorientowany, a potem pokręcił głową i zaczął biegnąć wgłąb korytarza, dlatego ruszyłem za nim. Policja już musiała wyjść, ponieważ przed salą stała tylko mama Grace i Alex.
Jak mogłem ich nie poznać?
- Co z nią?! - krzyknął Sanders i patrzył błagalnym wzrokiem na kobietę.
- Już w porządku, na szczęście skończyło się na złamanej ręce - odezwała się kobieta.
- Mogę do niej wejść? - zapytał chłopak, a ja przyglądałem się ze zdenerwowaniem tej całej sytuacji.
- Teraz jest tam Ted, więc musisz poczekać - odpowiedziała.
Podszedłem do Alex i pociągnąłem ją w swoją stronę. Staliśmy trochę dalej od rodzicielki Grace.
- Co tak właściwie się stało? Dlaczego nikt do mnie nie zadzwonił? - zapytałem dziewczynę.
- Wczoraj miała wypadek samochodowy - odezwała się, a potem zmierzyła mnie wzrokiem i podeszła do Sama.
Wyglądała jakby miała do mnie żal..
Pokręciłem głową i poczułem, że łzy napływają mi do oczu. Wtedy, kiedy spędzałem czas z Camilą, rudowłosa miała wypadek i spędziła noc w szpitalu. Beze mnie. Nie miała mojego wsparcia.
Zacisnąłem dłonie w pięści i przegryzłem wargę. Czułem się jak gówno. Może gdybym ten czas spędził z dziewczyną to nie byłoby tego pieprzonego wypadku?
Po paru minutach z sali wyszedł jakiś mężczyzna, najprawdopodobniej partner mamy Grace, a potem wszedł tam Sam.
Usłyszałem jak starsi żegnali się z Alex, ponieważ stwierdzili, że pojadą do domu po rzeczy dla Meet, bo ma spędzić tutaj więcej czasu.
Stukałem nerwowo palcami o ścianę i wpatrywałem się w drzwi. Tylko czekałem na moment, aż Sanders z nich wyjdzie i będę mógł zobaczyć moją księżniczkę.
Po jakichś piętnastu minutach u Grace nie było już nikogo, dlatego wiedziałem, że teraz moja kolej. Nerwowo nacisnąłem klamkę i wszedłem do sali.
Było tu ciepło. Białe ściany sprawiały, że pomieszczenie nie należało do najprzyjemniejszych. Po prawej stronie, na łóżku leżała Grace. Była cała w ranach i siniakach. Zerknęła na mnie, a kiedy złapałem z nią kontakt wzrokowy, odwróciła wzrok. Do jej oczu napłynęły łzy.
Wiedziałem, że taki wypadek to szok, ale żeby płakać?
Chwyciłem taboret, który znalazłem obok drzwi i usiadłem obok dziewczyny.
- Hej - uśmiechnąłem się delikatnie, a kiedy rudowłosa nie odpowiedziała, dodałem - Jak się czujesz?
Meet przestała się wpatrywać w ścianę i zaszczyciła mnie swoim spojrzeniem.
- Naprawdę cię to interesuje? - warknęła, a ja otworzyłem szerzej usta.
Byłem zaskoczony jej zachowaniem. Miałem raczej nadzieję, że będzie smutna i po prostu się do mnie przytuli, a nie będzie miała do mnie jakieś pretensje. Przecież ten wypadek to nie była moja wina.
Za każdym razem kiedy patrzyłem na jej twarz, czułem się głupio. Ciągle przypominała mi się Camila i ta cała sytuacja. Nie mogłem powstrzymać tych głupich myśli. Chciałem po prostu zapomnieć o wczorajszej nocy, ale jak widać to nie było takie proste.
- Skąd to pytanie? - wymamrotałem - Oczywiście, że tak.
- Mhm - zacisnęła usta w cienką linię i zaczęła bawić się materiałem kołdry.
- Więc jak się czujesz? - ponowiłem pytanie, a dziewczyna znowu zaczęła mnie ignorować i po prostu wpatrywała się w ścianę za mną - Naprawdę nie wiem o co ci chodzi. Stałem na tym pieprzonym korytarzu i zastanawiałem się czy wszystko z tobą w porządku. Cholernie się martwiłem, jasne? Rozumiem, że możesz być na mnie zła za to, że nie spędzałem z tobą czasu i przez ostatnie parę dni byłem dość.. dziwny, ale to się zmieni. Wiesz, że jesteś dla mnie..
- Zamknij się - syknęła - W ogóle po ze mną rozmawiasz? Po co tu przyszedłeś?
- To chyba jasne, że się o ciebie troszczę. Chce z tobą być w tak trudnej chwili - odpowiedziałem cicho.
- Justin, przestań grać. Kłamiesz od samego początku, naprawdę mam dość. Po prostu ze mną zerwij, a nie graj na dwa fronty. Zrozumiałeś?! - podniosła swój głos.
- Zerwać z tobą? - zapytałem, a moje serce zaczęło szybciej bić - Nie zrobię tego. O czym ty w ogóle mówisz? Nie kłamię i nie gram, naprawdę się o ciebie martwię.
- Czyli ze mną nie zerwiesz? - zapytała, a po jej policzkach zaczęły spływać łzy.
- Nie - odparłem.
- W takim razie ja to zrobię - wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się sztucznie - A teraz wyjdź stąd.
Nie mogłem uwierzyć w to co ta dziewczyna mówi. Wypuściłem głośno powietrze z ust i niekontrolowanie dotknąłem palcami jej dłoń, zadrżała na ten gest. Chwyciłem ją mocno za rękę.
- Proszę cię, uspokój się - powiedziałem cicho - Nie dali ci jakichś leków czy coś? Gadasz bzdury, bo nie gram na dwa fronty. Nie wiem kto ci naopowiadał głupot, ale uwierz mi, że liczyć się tylko ty i zrobię dla ciebie wszystko, bo..
- Kurwa, nie dali mi żadnych leków! - krzyknęła i schowała swoją rękę pod kołdrę, tak, że nie mogłem jej teraz dotknąć - Wynocha! - warknęła i wybuchnęła głośnym płaczem.
Wstałem z siedzenia i chciałem ją przytulić, zrobić cokolwiek, żeby się uspokoiła, ale kiedy zrozumiała co zamierzam zrobić zaczęła płakać jeszcze głośniej i piszczeć.
- Idź do Camili! - wrzasnęła, a ja poczułem, że robi mi się naprawdę gorąco - Widziałam was Justin, rozumiesz to?! Widziałam! Myślałam, że chociaż ty jesteś inny, że chociaż tobie mogę zaufać! Opowiedziałam ci wszystko, a teraz tego żałuję. Nie powinnam była tego robić... To był mój pieprzony błąd. Ale wiesz czemu to zrobiłam? Bo się w tobie zakochałam, bo cię kurwa kocham - powiedziała, a potem zakryła usta, jakby żałowała tego co powiedziała - Zdradziłeś mnie. Idź stąd, nie chcę cię więcej widzieć na oczy! Chce żebyś po prostu zniknął z mojego życia, chce zapomnieć o tobie i całych tych wakacjach, o każdej chwili spędzonej z tobą!
Grace wrzeszczała, a ja nie potrafiłem nic powiedzieć, czy zrobić. Patrzyłem na nią. Wpadała w furię.
- Jesteś głuchy? Wyjdź stąd! - warknęła.
- Grace... - zacząłem, ale ta nie pozwoliła mi dokończyć zdania.
- Powiedziałam ci coś! - krzyknęła - Saaaaaaam? - zawołała.
Do pokoju wszedł Sanders, a zaraz za nim Alex. Patrzyli na nas z niedowierzeniem, a potem czarnowłosa podeszła do Meet i zaczęła ją uspokajać.
- Chodź, stary - usłyszałem głos Sandersa.
Ostatni raz popatrzyłem na Grace, która była cała czerwona z płaczu, a potem wyszedłem z sali.
Grace's POV
Minęły trzy dni od wypadku. Właśnie dzisiaj otrzymałam zwolnienie od lekarza. Na szczęście mogę już wrócić do domu. Przez ten czas nie widziałam Justina. Nie próbował do mnie przychodzić, ani do mnie dzwonić, za co jestem mu naprawdę wdzięczna.
Moja mama właśnie poszła do lekarza by spytać się czy na pewno mogę już wyjść. Postanowiłam, że pójdę do automatu i kupię sobie batona. Od zerwania z Bieberem ciągle jem słodycze. To naprawdę pomaga.
Wstałam z łóżka i spakowałam do torby ostatnie rzeczy, a potem wyszłam z sali i zaczęłam iść korytarzem.
Kiedy miałam skręcić w prawo, zobaczyłam dobrze mi znaną dziewczynkę, która siedziała na krześle i wpatrywała się w podłogę.
Chciałam przejść niezauważona, jednak w momencie, kiedy patrzyłam na nią, ona podniosła wzrok.
- Hej, Grace - powiedziała cichym głosem.
- Hej, Jazzy - odparłam - Co tu robisz? Z kim tu jesteś?
- Miałam zabieg i teraz muszę chodzić na wizyty kontrolne. Ale to dobrze, bo dostaję naklejki - uśmiechnęła się dumnie.
- Zabieg? - powtórzyłam zdziwionym tonem.
- Tak, bo źle widziałam, ale już jest dobrze - pokiwała głową.
- A z kim tu jesteś? - ponowiłam swoje pytanie.
Rozglądnęłam się po korytarzu, ale nie widziałam nigdzie nikogo z jej rodziny.
- Z mamą, a Justin ma tu zaraz przyjechać - odparła.
W brzuchu poczułam ukłucie. To było śmieszne jak reagowałam na chociażby wzmiankę o nim.
- A gdzie jest twoja mama? - uśmiechnęłam się lekko.
- Rozmawia jeszcze z lekarzem - odpowiedziała.
Kucnęłam obok dziewczynki i głęboko się w nią wpatrywałam.
- A ty co tu robisz? - dodała.
- Miałam wypadek - odpowiedziałam - I spędziłam ostatnie dni w szpitalu, ale na szczęście dzisiaj już wracam do domu.
- Prawda, że w szpitalu jest okropnie? - zapytała, a ja wiedziałam co ma na myśli. Ta atmosferę i w ogóle te wszystkie pielęgniarki to naprawdę nie jest coś co lubię.
- Prawda - zaśmiałam się, a dziewczynka zawtórowała mi.
Już miałam zadać jej kolejne pytanie, kiedy zobaczyłam Justina, który szedł w naszą stronę. Momentalnie poczułam ciarki na plecach.
- Muszę już iść, cześć Jazzy - pogłaskałam ją po głowie, a potem odwróciłam się i zaczęłam iść w stronę sali na której leżałam.
- Grace, czekaj! - usłyszałam wołanie Justina i wiedziałam, że to nie wróży nic dobrego. Zacisnęłam mocno zęby.
Po chwili poczułam ucisk na prawym nadgarstku i przez jego siłę obróciłam się w jego stronę.
- Wychodzisz już ze szpitala? - usłyszałam jego pytanie.
Kiwnęłam głową, nie patrząc na niego. Tak naprawdę chuj go to obchodzi?
- Wiesz.. myślałem nad tym co mi ostatnio powiedziałaś. O tym, że mnie kochasz i...
- Zapomnij - powiedziałam momentalnie.
W pewnym sensie byłam na siebie zła, że mu to powiedziałam podczas kłótni. Miał nade mną władzę i wiedział, że mi ciągle na nim zależy. To znaczy już nie.
- Nie mam zamiaru zapominać. Przestań być taka uparta i mnie wysłuchaj. Chce ci tylko powiedzieć, że..
- Gówno mnie obchodzi co masz mi do powiedzenia - warknęłam - Zapomnijmy o tej całej chorej sytuacji między nami i będzie dobrze.
- Nie będzie dobrze - odparł i poczułam jak palcami podnosi mój podbródek. Spojrzałam na niego z pogardą - Nie mam zamiaru zapominać.
- Jak wolisz. Ja już zapomniałam - uśmiechnęłam się sztucznie.
To co mówiłam było kompletną bzdurą, zwykłym kłamstwem, ale on nie musiał o tym wiedzieć.
- A tak po za tym - zaczęłam - Dzięki, że powiedziałeś mi o tym, że Jazzy miała problemy ze wzrokiem. Ale nie mam żalu. Już się przyzwyczaiłam do tego, że o większości rzeczy mi nie mówisz.
Wzruszyłam ramionami, a potem wyrwałam się z jego uścisku i odeszłam.
***
Kolejnego dnia, kiedy mama i Ted pojechali do pracy (po moim wielokrotnym błaganiu i mówieniu, że dam sobie radę), zaczęłam pakować moją walizkę. Już postanowiłam.
Wyjeżdżam.
Wrzucałam po kolei wszystkie ubrania z szafy do torby. Nawet ich nie składałam. Nie było po co. Parę razy dzwoniłam do taty, ale nie odbierał. Nie miałam pojęcia dlaczego.. Zazwyczaj nawet jeśli miał ważne spotkanie to i tak ze mną rozmawiał, chociażby żeby powiedzieć, że zadzwoni potem albo pisał sms-a, że pogadamy później. Ale tym razem tak nie było. Kolejne połączenie.. i nic. Zaczęłam się już martwić. Chciałam go uprzedzić, że postanowiłam wrócić wcześniej. On by mnie zrozumiał. Mama i Ted nie wiedzieli o niczym, ale właśnie położyłam kartkę na stole z wyjaśnieniami. Starałam się opisać wszystko co aktualnie czuję. Nie wiem czy list był wzruszający, ale na pewno był szczery. Zapięłam walizkę i wsunęłam na stopy trampki. Postanowiłam, że do Alex i Sama zadzwonię dopiero jak już będę u siebie w domu. Dlaczego nie teraz? Odpowiedź jest prosta. Oni na pewno by mnie przekonali żebym została do końca wakacji. Ale ja już postanowiłam. Nie chce tutaj dłużej siedzieć i myśleć o Justinie. To jest bez sensu, a to miejsce przypomina mi o nim jeszcze bardziej.
Zerknęłam na zegar. Była już 20:00 i powoli się ściemniało. Mama i Ted mieli nocną zmianę, wracali dopiero rano, dlatego miałam pewność, że nie spotkam się z nimi. Zadzwoniłam już po taksówkę, która miała mnie zawieźć do domu. Założyłam bluzę i wyszłam z domu, zamykając drzwi na klucz.
Pojazd miał na mnie czekać na parkingu obok parku, ponieważ chciałam zrobić jeszcze małe zakupy w sklepiku. Dużo jedzenia na drogę, to jest to o czym marzę.
Szybkim krokiem ruszyłam w stronę parkingu, a po paru minutach znalazłam się przed drzwiami sklepu. Wsadzałam do koszyka, wszystko co popadnie. Nawet nie patrzyłam na ceny, co było dziwne, ponieważ zazwyczaj byłam oszczędna i starałam się pilnować ile wydaję. Ale teraz dla mnie nic się nie liczyło. Zapłaciłam za wszystko i wyszłam ze sklepu. Zauważyłam żółtą taksówkę, dlatego lekko się uśmiechnęłam. Zaczęłam iść w jej kierunku, kiedy zobaczyłam... Justina.
Wybiegł za mną ze sklepu i teraz stał naprzeciwko mnie. Musiałam być naprawdę roztargniona, że nie zauważyłam go wcześniej. A może nie chciałam?
Patrzył mi w oczy, a potem skierował swój wzrok na torbę. Schował paczkę papierosów, którą zapewne kupił w sklepie i odezwał się:
- Wyjeżdżasz?
Wzruszyłam ramionami. Za każdym razem, kiedy go widziałam starałam się zachowywać jakby wszystko co do tej pory mnie spotkało gówno mnie obchodziło, lecz prawda była inna. Przeżywałam to wszystko dwa razy bardziej niż powinnam. Nawet zastanawiałam się czy nie podejść do Camili przed wyjazdem i udusić ją na miejscu, ale zrezygnowałam z tego pomysłu. To nie była tylko jej wina, jestem tego pewna. Może i to była jej intryga, ale Justin uległ. Nigdy mu tego nie wybaczę.
- Grace, nie możesz wyjechać - zaczął - Nie teraz kiedy..
- No kiedy co? - odezwałam się - Kiedy zerwaliśmy?
- To ty ze mną zerwałaś - powiedział - Wiesz co teraz robisz?
- Co? - zapytałam i poprawiłam torbę, która spoczywała na moim ramieniu.
- Uciekasz - odparł.
- Możliwe - uśmiechnęłam się sztucznie - Było miło, a teraz cześć.
Już miałam go wyminąć, kiedy złapał mnie za rękę.
- Możesz przestać mnie dotykać? Nie masz już do mnie żadnych praw, dlatego odpuść sobie! - warknęłam.
- Czyli chcesz mi powiedzieć, że to co do tej pory przeżyliśmy razem nic dla ciebie nie znaczyło, tak? - zapytał, a moje serce zaczęło bić szybciej.
Nie odpowiedziałam, tylko przegryzłam wnętrze policzka. Wiedziałam, że gdybym odpowiedziała szczerze to to dałoby mu do zrozumienia, że jest jeszcze szansa.
- Widzisz.. - uśmiechnął się lekko - Możesz mnie posłuchać, chce ci coś powiedzieć.
- Mów - westchnęłam.
- Wtedy w szpitalu... powiedziałaś, że mnie kochasz - wymamrotał - Ja po prostu chce ci powiedzieć, że też cię ko..
- Justin - warknęłam - Nie mów czegoś, czego nie rozumiesz. Wiesz co? Ty nie umiesz kochać.
- Skąd możesz to wiedzieć? - zapytał, a w jego oczach zobaczyłam ból.
- Gdybyś mnie kochał to byś mnie nie zdradził, więc skończ odstawiać te szopki. Jeśli chcesz żeby twoje wyrzuty sumienia zniknęły, o ile w ogóle je masz, to przykro mi, ale ci w tym nie pomogę.
- Skoro jesteś tego wszystkiego taka pewna, to co do ciebie czuję? Powiedz mi - syknął.
- Nie mam pojęcia, ale nie interesuje mnie to - wzruszyłam ramionami - Mogę ci tylko powiedzieć, że jesteś jak twój ojciec. On też zdradził Pattie, więc możesz się jej spytać jak się czuła. Uwierz mi, ja się czuję dwa razy gorzej.
- Kurwa, posłuchaj mnie! - krzyknął - Kocham cię i naprawdę cię za to wszystko przepraszam. Wiem, że nawaliłem, wiem o tym. Ale miałem swoje powody i chce żebyś wiedziała, że to wszystko co do tej pory przeżyliśmy nie było kłamstwem! Zależy mi na tobie..
- Nie zależy ci, w końcu ja ci nie daję - uśmiechnęłam się ironicznie, a do moich oczu napłynęły łzy.
- Przestań mówić takie bzdury - westchnął.
- Ale to nie są bzdury! Ja po prostu cytowałam ciebie - warknęłam.
Chłopak się we mnie wpatrywał. Zabijał mnie swoim głębokim spojrzeniem. Wiedziałam, że on żałuję, ale czasu nie da się cofnąć. Już nigdy mu nie zaufam.
- Przepraszam - szepnął po chwili.
Już miałam powiedzieć, żeby wsadził sobie w dupę te przeprosiny, ale się powstrzymałam. W sumie to nie wiem czemu.
Wyminęłam go i zaczęłam iść w stronę taksówki. Chłopak momentalnie ponownie zagrodził mi drogę.
- Ile razy mam ci jeszcze powiedzieć, że cię kocham, co? - zapytał.
- Jak pieprzyłeś Camile, to jej też mówiłeś jak bardzo ci na mnie zależy i jak mnie kochasz? - oblizałam usta - No mówiłeś, Justin?
- Wiem, że jesteś zła, ale nie chce żebyś wyjeżdżała z myślą, że jestem kutasem, który cię zdradził - wymamrotał i zerknął na mnie.
- Nie jestem zła. Jestem zawiedziona, zrozpaczona i rozdarta psychicznie. Sprawiłeś, że już nigdy nikomu nie zaufam. Dzięki, Justin - uśmiechnęłam się sztucznie.
- Grace.. - westchnął - To nie tak..
- Mam nadzieję, że już się nie zobaczymy - mruknęłam - Cześć.
Wyminęłam chłopaka i zaczęłam iść w stronę taksówki. Wsiadłam do środka i rzuciłam wszystkie rzeczy na siedzenie obok. Powiedziałam ulicę, na której mieszkam, a taksówkarz kiwnął głową i zapalił silnik. Ostatni raz zerknęłam w stronę Justina. Stał na środku parkingu i patrzył na mnie. Złapałam z nim ostatni kontakt wzrokowy. Kiedy auto skręciło w lewo, straciłam go z oczu. Momentalnie wybuchnęłam głośnym płaczem. Wyciągnęłam słuchawki z torby i telefon z kieszeni. Włączyłam piosenkę i powoli starałam się uspokić nucąc kawałek, który rozbrzmiewał w moich uszach.
Jesteś tą, za którą chcę podążać
Jesteś tą, którą chcę przytulać
Nie pozwolę, by kolejna minuta przepadła
Chcę Ciebie i Twojej pięknej duszy
Twojej pięknej duszy...
Możesz potrzebować czasu, żeby to przemyśleć
Ale ja po prostu wolę iść do przodu
Przyniosę Ci ulgę, jeśli dasz mi szansę
Nigdy nie doprowadzę się do płaczu, spróbujmy.*
Jesteś tą, którą chcę przytulać
Nie pozwolę, by kolejna minuta przepadła
Chcę Ciebie i Twojej pięknej duszy
Twojej pięknej duszy...
Możesz potrzebować czasu, żeby to przemyśleć
Ale ja po prostu wolę iść do przodu
Przyniosę Ci ulgę, jeśli dasz mi szansę
Nigdy nie doprowadzę się do płaczu, spróbujmy.*
- Miałeś dać mi spokój - powiedziałam z żalem do komórki, a potem usunęłam jego numer z kontaktów.
Ten rozdział jest już zakończony.
Wiecie co? Czasami zdaje nam się, że coś jest na zawsze, że nigdy tego nie stracimy. Gówno prawda. Nic nie jest na zawsze. Los sprawia, że prędzej czy później i tak będziemy cierpieć. Chwilę z Justinem były cudowne, nie powiem, że nie. Właściwie to nie wiem czemu, ale wcześniej nie zastanawiałam się nad tym jak to wszystko się skończy. W głębi serca miałam nadzieję, że to się po prostu nie skończy. Kiedy spędzałam z nim cudowny czas, nie zastanawiałam się nad końcem. Jednak teraz wiem, że powinnam bardziej się cieszyć każdą chwilą spędzoną z tym kretynem. Bo może nasza historia nie skończyła się dobrze, ale na pewno nauczyłam się czegoś i dzięki niemu jestem chociaż trochę pewniejsza siebie. Tak myślę. Czy jest mi żal? Pewnie, ale życie nauczyło mnie, że nie warto dawać drugiej szansy, ta osoba i tak ją zmarnuje, a tylko da ci nadzieję, niepotrzebną nadzieję. Teraz nie mogę w to uwierzyć. Jeszcze tydzień temu było wszystko w porządku, a teraz nie jesteśmy razem. To straszne, jak sprawy mogą się potoczyć. Teraz nawet do mnie nie dociera, że Justin już nie jest moim Justinem. Ale czas leczy rany, prawda?
Po trzech godzinach jazdy, taksówka zatrzymała się przed moim domem. Zapłaciłam za kurs i z wszystkimi rzeczami wyszłam z auta.
- W końcu w domu - powiedziałam do siebie.
W kuchni paliło się światło, dlatego zatańczyłam w duchu taniec szczęścia, ponieważ tata jest w domu.
Zadzwoniłam na dzwonek do drzwi i czekałam aż mój ojciec wyjdzie mi otworzyć. Naprawdę się za nim stęskniłam. Ale moja mina zrzedła, kiedy drzwi otworzyła mi moja sąsiadka, a dokładniej mama Sama.
- Uh, dobry wieczór? Co pani tu robi? - zapytałam niezręcznie.
- Podlewam kwiaty - odparła - Dziecko, tak mi przykro.. Twoja mama mówiła, że zostajesz jak na razie u niej.
- Plany się zmieniły - odparłam - To gdzie mój tata? Znowu ma jakieś spotkanie? - zaśmiałam się cicho. On zawsze był pracowity.
- Spotkanie? - zapytała z szokiem na twarzy - Kochanie, o czym ty mówisz?
- Spotkanie biznesowe - wzruszyłam ramionami.
- To ty nie wiesz? - zapytała, a ja zmarszczyłam czoło.
- O czym?
- Nie ode mnie powinnaś się tego dowiedzieć. Zadzwońmy po twoją mamę, tak będzie lepiej - wymamrotała.
- Nie, proszę mi powiedzieć teraz.. Chce wiedzieć - odparłam.
- Na pewno? Nie jestem pewna czy.. - zaczęła, ale jej przerwałam.
- Na pewno - uśmiechnęłam się delikatnie, ale kiedy usłyszałam to jedno zdanie, moje serce zaczęło bić niewyobrażalnie szybko, a w głowie poczułam pustkę i ból.
- Twój tata nie żyje.
*Beautiful Soul - Jesse McCartney
Hej! Rozdział troszkę dłuższy niż zwykle, ale to chyba dobrze, nie?
Mam nadzieję, że Wam się podobaaaaaaa! :D
Jeśli to przeczytałaś, proszę, skomentuj, to ważne.
35 komentarzy = następny rozdział
Widzimy się za tydzień!
#Klaudia
Ooo kuzwa coraz więcej sie dzieje :oooo ale kocham too !!!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ;) do następnego
OdpowiedzUsuń:oo nie moge sie doczekac następnego !!!!
OdpowiedzUsuńKocham !! Jest zajebisyy aż miałam coś takiego jak ścisk w brzuchu co ty ze mna robisz
OdpowiedzUsuńO niee ! :'( jak to nie zyje ? To nie moze byc prawda. :'(
OdpowiedzUsuńi bardzo dobrze, że grace tak zareagowała, sama bym tak postąpiła na jej miejscu. justin zachował się jak świnia więc jak świnia został odwalony, niech spierdala ruchacz od siedmiu boleści. mam nadzieję, że będzie żałował i zostanie dobrze ukarany. całe szczęście, że z Jazzy wszystko już dobrze. Boję się tylko co jeszcze odwali camille. kurcze, niech w końcu zdarzy się coś dobrego.
OdpowiedzUsuńwww.collision-fanfiction.blogspot.com
O mój Boże. . Brak słów. Czekam ! :)
OdpowiedzUsuńSuper <3
OdpowiedzUsuńSwietny!!!! *o*
OdpowiedzUsuńja wiedzialam ze Grece sie wyprowadzi, i dobrze ze byla taka chamska dla Justina nalezy mu sie ! :) ale oby szybko do siebie wrocili bo kocham ich razem ahhaha :) a takiego zakonczenia sie nie spodziewalam no niezle, juz kiedys pisalam ale napisze jeszcze raz najlepsze opowiadanie everrr ! /@jaybeeex
OdpowiedzUsuńCudoooo! :3
OdpowiedzUsuńJustin czemu nie powiesz Grace prawdy, co? :/ Skoro ja kochasz to walcz o nią! Ona teraz Cię będzie potrzebować jak nikogo innego :(
Buziaki :3
Ja pierdziele! Co to się porobiło?:( przecież Grace się teraz nie pozbiera...wszystko się wali:( Justin może być dla niej teraz wsparciem, ale musi jej powiedzieć prawdę! Rozdział mega! Do następnego ✌
OdpowiedzUsuńCzemu Justin nie powiedział jej dlaczego to zrobił skoro tak bardzo ją kocha? :( ale teraz sie porobilo, na miejsvu Grace kompletnie bym sie załamała :( czekam na nastepny
OdpowiedzUsuńo cholera ! nie wierzę, w to wszystko..czemu Justin jej nie powiedział prawdy?! jeszcze ten tata, biedna Grace, tak mi jej szkoda
OdpowiedzUsuńz wielką niecierpliwością czekam na nowy
@magda_nivanne
Super
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńJejku! Nie dała mu się wytłumaczyć. Rozumiem ją, bo sama vym tak zrobiła, no ale .... Czekam.na nn ;)
OdpowiedzUsuńCoo tu się dzieje ?! Nie wierzę ,że Justin nie powiedział jej prawdy i ,że jej tata nie żyje. Płaczę :(
OdpowiedzUsuńNie mogę się juz doczekać nexta !! Ten blog jest niesamowity. Uwielbiam to ! <33
Świetny ale smutny rodział :// Coraz lepsze te rozdziały! Super :* Grace się chyba poprostu załamie ://~Paulinaa
OdpowiedzUsuńOoo boze swietny. Justin idioto powiedz jej prawde.
OdpowiedzUsuńojeju szkoda mi jej strasznie, niech on jej powie prawde, bo ona go potrzebuje teraz jak nikogo innego:(czekam na nastepny:(<3
OdpowiedzUsuńJak zawsze świetny rozdział!! Czekam na cd! :*
OdpowiedzUsuńKurde nie! :(( Justin trzeba było jej powiedziec odrazu :((( Tata Grace nie żyje???
OdpowiedzUsuńKocham to <3
OdpowiedzUsuń<3 <3
OdpowiedzUsuńYeah.. swietny rozdział. . Justin to idiota ale mam nadzieje ze sb to jakos wytlumaczą
OdpowiedzUsuńJejku, ja już chcę następny rozdział. Komentować, no dalej! <3
OdpowiedzUsuńWOW .. NO TO SIĘ SKOMPLIKOWAŁO WSZYSTKO ;_; MAM NADZIEJE ŻE GRACE POGODZI I WYJAŚNI SOBIE WSZYSTKO Z JUSTINEM I JESTEM CIEKAWA CZEMU JEJ MATKA NIE POWIEDZIAŁA O ŚMIERCI OJCA
OdpowiedzUsuńSwietny rozdzial <3
OdpowiedzUsuńbedzie dzisiaj wieczorem next ? :)) odpisz pls :)
OdpowiedzUsuńNie będzie dzisiaj ;)
UsuńA jtr ?
UsuńJestem w szoku: o
OdpowiedzUsuńTo wszystko co wydarzyło się w tym rozdziale...
Nie jestem w stanie opisać moich myśli co do tego
MIAZGA!
Zapraszam do siebie, dopiero zaczynam :)
lewcix.blogspot.com
Jejuu smutny : (
OdpowiedzUsuńDla mnie świetny jak zawsze
OdpowiedzUsuńO nieee :( czekam na następny. Mam nadzieje ze bed zie szybko
OdpowiedzUsuńBędzie dziś nowy rozdział? Proszę :D
OdpowiedzUsuńW niedzielę postaram się dodać.
Usuńbedze dzisiaj next ? odpisz plllllllls
OdpowiedzUsuńPrzeczytalam dzisiaj wszystkie rozdzialy na jednym wdechu!! Cudowne czekam na nastepny!
OdpowiedzUsuńRozdział pięknie napisany, szkoda ze justin zdradzil Grace.. ej! Czemu usmiercilas jej tate? :c do nastepnego: )
OdpowiedzUsuńBoże, płaczę :'€ Wuut?! Jej tata nie żyje?!? Woo, zaskoczyłaś mnie..
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział!♡Niech Grace teraz wróci do mamy.. :(
Nie mogę się doczekać następnego!! AWW♡♡♡*.*