czwartek, 28 sierpnia 2014

13. Przestańcie!

Pattie patrzyła na mnie z.. żalem? Tak, chyba tak. Stała przy drzwiach i wpatrywała się we mnie. Miała na sobie ciemne jeansy i dzianinowy, miętowy sweter. Nie miałam pojęcia co zrobić, powiedzieć.. nic. A najgorsze jest to, że ta sytuacja wygląda dwuznacznie. Mama Justina jest pewna, że uprawialiśmy seks, a to przecież nieprawda. Otworzyłam buzię, żeby cokolwiek powiedzieć, ale nie wiedziałam co, dlatego z powrotem ją zamknęłam. Siedziałam na łóżku, po turecku, owinięta kołdrą. Popatrzyłam na Justina, który smacznie spał, nieświadomy jeszcze całej sytuacji, natomiast moje serce biło dwa razy szybciej i wiedziałam, że wyglądam jak jakiś burak czy pomidor. Szturchnęłam chłopaka w brzuch, ale ten tylko wymamrotał pod nosem niezrozumiałe dla mnie słowa.
- Justin? - ponownie uderzyłam go łokciem.
- Mhm? - mruknął.
- Justin! - poklepałam go dłonią po ramieniu.
Chciałam, żeby jak najszybciej się obudził i wyjaśnił tą niezręczną sytuację.
- Księżniczko, wczoraj nie byłaś taka ostra - otworzył jedno oko i spoglądnął na mnie.
Czułam, że jeżeli zaraz się nie zamknie to uduszę go. Tu, teraz, w tym łóżku. Chłopak musiał zauważyć moją minę, bo zapytał:
- Co jest? - przetarł dłonią oczy i zachłannie się we wpatrywał.
Uniosłam wyżej głowę i popatrzyłam na stojącą przy drzwiach Pattie, Justin podążył za mną wzrokiem. Kiedy ujrzał swoją mamę, jego oczy się rozszerzyły. Po chwili mruknął:
- Hej mamo - podniósł się do pozycji siedzącej i podrapał niezręcznie po karku.
O mój Boże. Jego włosy były w kompletnym nieładzie i trzeba być niezłym idiotą, żeby się nie domyśleć, że ktoś się nimi bawił i ciągnął za nie. Chciałam zapaść się pod ziemię, a fakt, że miałam na sobie jego koszulkę, kompletnie nie pomagał. Rozglądnęłam się po pokoju. Wszędzie były porozrzucane nasze ubrania. No cholera! Wolałabym już nigdy nie spotkać Pattie, przecież.. co ona sobie o mnie myśli. Pewnie uważa, że jestem jakąś dziwką. Ale to był jeden pieprzony raz! Ugh, nienawidzę siebie. Jak mogłam być tak głupia i nieodpowiedzialna? Popatrzyłam za okno, słonce mocno świeciło, a chmury lekko je zasłaniały, co oznaczało że mamy piękny poranek. Kurwa, spędziłam tutaj noc. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam. Nie miałam nawet ochoty patrzeć na swój telefon. Jak tylko wrócę do domu, moja mama mnie zabije, jestem tego pewna.
- Możemy porozmawiać? - mruknęła Pattie.
- Jasne, zaraz przyjdę - odpowiedział z uśmiechem chłopak.
Kobieta pokiwała głową i wyszła z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Westchnęłam i opadłam na materac, chowając głowę w poduszce. Dlaczego wczoraj zasnęłam? Przecież dobrze wiedziałam, że nie mogę zostać na noc. Jak ja się wytłumaczę swojej mamie? Z moich rozmyśleń wyrwał mnie Justin, który masował opuszkami  palców moje ramię.
- Grace? - mruknął koło mojego ucha.
- Ugh, nie odzywaj się do mnie - warknęłam w poduszkę.
Właściwie to była też jego wina. Justin zasnął, tak samo jak ja, ale wieczorem mógł mnie uprzedzić, że jego mama wróci rano. Z resztą kto by pomyślał, że sprawy się tak potoczą? No właśnie, nikt. Chyba powinnam przeprosić Pattie. W końcu postawiłam ją w niezręcznej sytuacji i nocowałam w jej mieszkaniu, nie pytając się nawet o jej zdanie.
- Kochanie - dźgnął mnie palcem w policzek - Jesteś zła?
Podniosłam się i usiadłam na łóżku, patrząc w jego karmelowe oczy. Po chwili powiedziałam:
- Jasne, że nie. Po prostu.. co mam zrobić? Iść przeprosić twoją mamę? - mruknęłam.
- Co? - Justin wybuchnął niekontrolowanym śmiechem.
- Co w tym śmiesznego? - zapytałam zdziwiona.
Chłopak jak zwykle wszystko bagatelizuje i ma z tego niezły ubaw, ale ja naprawdę chciałabym mieć dobry kontakt z Pattie, lubię ją.
- Wiesz.. - ponownie się zaśmiał - Nie masz za co przepraszać. W końcu to ona weszła do mojego pokoju bez pukania - wzruszył ramionami.
- Justin.. błagam Cię, powiedz mi, że kiedyś Pattie też Ci weszła do pokoju.. wiesz, w dwuznacznej sytuacji. Powiedz, że to nie pierwszy raz.. proszę - mruknęłam z nadzieją.
- Niestety, księżniczko. To pierwszy raz - zaśmiał się.
- Ugh - zmarszczyłam czoło.
Właściwie mogłabym się cieszyć, bo to oznacza, że chłopak raczej nie sypiał z dziewczynami w swoim łóżku. No chyba, że.. Pattie ich nie przyłapała, ale gdzieś w głębi serca, miałam nadzieję, że Justin zapraszał do swojego łóżka tylko.. ważne dla niego osoby. Jezu, brzmi to jakby miał mnóstwo dziewczyn i z każdą sypiał, a przecież to nie jest potwierdzone. Możliwe, że źle go oceniam, nie chce w ogóle tego robić. Z resztą nie mam zamiaru obwiniać go za to co robił kiedyś. To tylko i wyłącznie jego sprawa. Jeżeli kiedyś sypiał z wszystkimi dziewczynami w mieście, trudno, jego sprawa. Nie żyjmy przeszłością.
- Pójdę z nią pogadać i wszystko wyjaśnię - uśmiechnął się - Nie przejmuj się - cmoknął mnie w usta i wstał z łóżka.
Chłopak przeczesał ręką swoje włosy, założył szare spodnie dresowe, a do tego czarną, bawełnianą koszulkę i wyszedł z pokoju.
Z niechęcią sięgnęłam po telefon, który leżał na szafce nocnej. Wstrzymałam oddech i go odblokowałam. No nie. 20 nieodebranych połączeń od mamy. Był wyciszony, dlatego nic nie słyszałam. Westchnęłam i stwierdziłam, że lepiej nie oddzwaniać, tylko napisać sms-a. No chyba, że chce słyszeć jej wrzaski i pretensję, ale chyba tym razem podziękuje.
Grace:
Nie martw się. U mnie wszystko w porządku, zaraz wrócę do domu.
Wstałam z łóżka i zaczęłam zbierać moje ubrania z całego pokoju. Ściągnęłam koszulkę Justina, położyłam ją na krzesło i założyłam na siebie wczorajsze ubrania. Przeczesałam ręką włosy i postanowiłam, że pójdę skorzystać z łazienki. Wyszłam po cichu z pokoju i ruszyłam korytarzem, ale zatrzymałam się, kiedy usłyszałam głosy, dobiegały one z kuchni.
- Justin.. czy wczoraj, kiedy mnie nie było.. Wy..? - usłyszałam zmartwiony głos Pattie.
- Mamo! Jasne, że nie - zaprzeczył chłopak - Do niczego nie doszło.
- Myślisz, że jestem głupia czy głupia? - zapytała.
- To podchwytliwe pytanie? - zaśmiał się i zapewne przeczesał ręką swoje włosy.
- Justin.. przecież widziałam na własne oczy! Wszędzie wasze ubrania, a ty półnagi.. - nie dokończyła, ponieważ syn jej przerwał.
- Okej, może to wygląda dziwnie i trochę.. podejrzanie. Ale zaufaj mi. Skoro tak mówię, to tak było - westchnął - A nawet jeśli nie.. to co? Nie lubisz Grace?
- Oh, oczywiście, że lubię. I właśnie o to chodzi. Przecież wiem, jaka jest różnica wieku między wami - powiedziała z wyrzutem.
- Różnica wieku między nami? - powtórzył rozbawionym głosem.- Mamooo.. Grace ma 16 lat. Jeśli według Ciebie 3 lata to dużo, to jesteś śmieszna. Mam Ci przypomnieć o ile mój ojciec był od Ciebie starszy? - nie czekając na odpowiedź, powiedział - O 5 lat - warknął.
- Justin! Przestań - pisnęła kobieta - To nie chodzi o mnie i o ojca..
- Ale taka jest prawda, więc przestań pierdolić o jakieś różnicy wieku. Mogę się pieprzyć z Grace i nic Ci do tego, jasne?! - krzyknął.
- Słownictwo! - byłam pewna, że kręci teraz głową i myśli nad odpowiedzią - Dokończymy tą rozmowę później. Teraz idź do niej.
Kiedy to usłyszałam, skręciłam w pierwsze drzwi po prawej i znalazłam się w łazience. Stanęłam przed lustrem i wpatrywałam się w swoje odbicie, bez jakichkolwiek emocji. Nie chciałam, żeby przeze mnie się pokłócili. To nie tak miało być. Mieli spokojnie porozmawiać, wyjaśnić to. I jeszcze Justin potraktował swoją mamę.. chamsko. Nie podoba mi się to, chociaż ja nie traktowałam swojej mamy lepiej, ale w końcu on jest chłopakiem. Zrobiło mi się trochę przykro, kiedy usłyszałam te słowa:
Mogę się pieprzyć z Grace i nic Ci do tego, jasne?!
To zabrzmiało jakbym była jakąś pieprzoną zabawką bez uczuć. Ale mam nadzieję, że Justin tak nie uważa i powiedział to tylko i wyłącznie w złości. Westchnęłam i odkręciłam kurek z zimną wodą. Opłukałam twarz, żeby się obudzić, kiedy już to zrobiłam, zakręciłam go i wytarłam twarz w żółty ręcznik, wiszący na grzejniku. Wyszłam z łazienki i ruszyłam w stronę drzwi, prowadzących do pokoju chłopaka. Otworzyłam je i zastałam Justina siedzącego na krześle przy biurku.
- I jak poszła rozmowa? - uśmiechnęłam się słabo.
- Dobrze - wzruszył ramionami.
Wzięłam z półki mój telefon, schowałam go do tylnej kieszeni moich spodenek i powiedziałam:
- Ja już um.. pójdę.
- Przepraszam, nie mogę Cię odprowadzić, mam jeszcze coś do zrobienia - zacisnął usta w cienką linię.
- Jasne - uśmiechnęłam się - To cześć - machnęłam niezręcznie ręką.
Justin pokiwał głową i nadal siedział na krześle. Zastanawiał się nad czymś, był zamyślony. Może chodziło o kłótnie z jego mamą? Możliwe, ale wiedziałam, że nie ma najlepszego humoru, dlatego grzecznie wyszłam. Ubrałam buty w przedpokoju i zaglądnęłam do kuchni. Pattie nalewała sobie soku do szklanki. Odchrząknęłam, więc kobieta zwróciła na mnie uwagę.
- Ja.. - zaczęłam - Przepraszam. Nie powinno mnie tutaj być w nocy, to się więcej nie powtórzy - wymamrotałam.
- Oh, skarbie. Nie przepraszaj, to było małe.. nieporozumienie - uśmiechnęła się szczerze - Po prostu uważaj na Justina... Nigdy nie wiadomo co mu wpadnie do tej głowy - zaśmiała się, kręcąc głową - Dbaj o siebie i jeśli nie będziesz miała na coś.. ochoty, to po prostu się na to nie gódź, jasne?
Podniosłam brwi w zdziwieniu i powiedziałam:
- Jasnee - przeciągnęłam, nie wiedząc dokładnie o co jej chodzi - Do widzenia - i wyszłam z mieszkania.
Podczas drogi do domu byłam bardzo zamyślona. Ciągle powtarzałam sobie słowa mamy Justina i próbowałam je zrozumieć. Czy jej chodziło o to, że jeśli chłopak namawiałby mnie do uprawiania seksu, to mam się dobrze na tym zastanowić? To przecież wiem, nie jestem jakaś tępa.. Ale rozumiem Pattie, chce dobrze. Widocznie nie zna najlepiej swojego syna, bo on nigdy nie naciskał.. jak na razie. Możliwe, że 'nasza relacja' przypomina Pattie jej dawne małżeństwo. Chociaż u nich różnica wieku była większa to i tak może trochę przypominamy ich? Możliwe. Jednak nie chciałabym poznać ojca Justina. Zdradził Pattie, a dla mnie to jest coś.. niewybaczalnego, okropnego, tragicznego, dlatego mam taki, a nie inny stosunek do mojej mamy.
Nagle zderzyłam się z kimś. Potknęłam się i w mgnieniu oka leżałam na chodniku. Wstałam, dość niezgrabnie i popatrzyłam na dziewczynę, która klęczała i otrzepywała swoje spodnie z kurzu.
- O mój Boże! Alex! - pisnęłam.
Dziewczyna miała długie, czarne włosy, które luźno opadały na jej ramiona. Piękne, brązowe oczy radośnie błyszczały w tym świetle, a jej malinowe usta uformowały się w duży uśmiech, kiedy mnie zobaczyła. Miała na sobie długie, czarne getry, białe adidasy i o rozmiar za dużą, niebieską bluzę z numerem 88. Jak zwykle, ubrana jak skate. Kochałam jej styl.
Kiedy dziewczyna wstała, momentalnie rzuciłam się na nią i mocno przytuliłam.
- Grace, co Ty tutaj robisz? - zapytała Alex, kiedy oddaliłyśmy się od siebie.
Wyciągnęła słuchawki z uszu i czekała na moją odpowiedź.
- Jestem tu na wakacjach.. Rany, nie wiedziałam, że to właśnie tutaj się przeprowadziłaś.. - wymamrotałam.
Alex Santiago to moja najlepsza przyjaciółka z czasów dzieciństwa. Kiedyś byłyśmy nierozłączne, ale dziewczyna musiała się przeprowadzić, bo jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym i z tego co pamiętam, musiała zamieszkać u babci. Dopiero po chwili zauważyłam chłopaka, który stał za nią. Miał czarne włosy i ciemne oczy, a broda, którą zapuszczał, sprawiała, że wyglądał trochę starzej. Ubrał się w długie, czarne rurki i koszulę w kratę. Uśmiechnęłam się na jego widok.
- Zayn - szepnęłam i momentalnie wtuliłam się w jego szyję.
Jest to brat Alex, zawsze miałam z nim dobry kontakt. Lubiłam go, był zabawny i zawsze szczęśliwy.
Oderwałam się od chłopaka i powiedziałam do Alex:
- Przepraszam, spieszę  się do domu. Mama na mnie czeka. Możesz mi podać swój numer? Zgadamy się, okej? - uśmiechnęłam się.
Kiedy  podałyśmy sobie numery, ruszyłam w stronę domu. Szłam jakieś 5 minut, co chwilę kopiąc kamyk i uśmiechając się jak jakaś idiotka. Cieszę się, że spotkałam Alex. Może odnowimy swoje relacje? Kiedyś dobrze się dogadywałyśmy i nawet obiecałyśmy sobie, że będziemy się przyjaźnić na zawsze. Może jednak dotrzymamy tej obietnicy?
Kiedy znalazłam się przed moim domem, czułam, że bicie mojego serca momentalnie przyspiesza, a ręce zaczęły się pocić. Wytarłam je szybko i zaczęłam obmyślać co mogłabym powiedzieć swojej mamie. Kiedy już miałam obmyślony plan, weszłam do domu. Ściągnęłam buty i poszłam do salonu, w którym znajdowała się moja mama. Stała przed kanapą i rozmawiała z kimś przez telefon, gestykulując przy tym rękami.
Westchnęłam i usiadłam na sofie.
- Dziecko! Gdzieś ty była przez całą noc? - wrzasnęła.
U Justina i uprawiałam z nim suchy seks.
- Mamo..  spokojnie, pozwól, że Ci to wszystko wyjaśnię. Spotkałam Alex, pamiętasz ją? Przyjaźniłam się z nią w podstawówce. Poszłam do jej domu, dużo rozmawiałyśmy, a potem zaczęłyśmy oglądać film i jakoś tak wyszło, że nawet nie wiem, kiedy zasnęłyśmy przez telewizorem.. Rano obudził nas jej brat i od razu do Ciebie napisałam - uśmiechnęłam się szczerze.
Czasami kłamstwo jest o wiele lepszym wyjściem.
Moja mama odetchnęła z ulgą i zapytała:
- Na pewno?
- No tak - wzruszyłam ramionami.
- Przysięgnij, że nie byłaś u żadnego chłopaka? - podniosła lewą brew w pytaniu.
Okej, tego się nie spodziewałam, ale cóż. Muszę przyznać, jest dobra w myśleniu.
- Mamo, proszę Cię.. Ja tu nikogo nie znam - wymamrotałam.
- Przysięgnij - warknęła.
Ugh, nie miałam innego wyboru, no chyba, że chciałam żeby mnie uziemiła na zawsze.
- Przysięgam - przegryzłam wargę.
- Czyli nadal jesteś dziewicą? - zapytała bez zastanowienia.
Gdybyś tylko wiedziała. Smutne, że moja mama o tym nie wie, ale nie mam zamiaru jej o tym mówić. Nie ufam jej. Po prostu.
- Tak - przytaknęłam - Mogę już iść?
- Idź - machnęła ręką w stronę schodów i chwyciła telefon, wystukała coś na nim, przyłożyła go do ucha i po paru sekundach, zaczęła mówić - Ted, tak, tak. Jest już w domu. Wszystko w porządku, tak.
Ruszyłam w stronę mojego pokoju i położyłam się na łóżku. Kłamanie przychodzi mi z łatwością. To trochę źle, bo nie lubię tego robić, ale mama mnie do tego zmusza. Nawet nie chce wiedzieć, co by zrobiła, gdyby dowiedziała się, że spędziłam noc u Justina. Chwyciłam telefon i napisałam do chłopaka:
Grace:
Masz jutro czas?
Musiałam z nim pogadać o tym, czy wie, że moja mama i jego tata... Tak, chce wiedzieć co o tym myśli.
Czekałam na odpowiedź 10 minut, ale niestety nie pojawiła się. Z nudów włączyłam jakiś film na laptopie, ale kompletnie nie potrafiłam się na nim skupić. Ciągle patrzyłam na ten pieprzony telefon i sprawdzałam czy przypadkiem i nie odpisał. Ale nie zrobił tego.
Minęły dokładnie 3 dni. Justin nie odbierał ode mnie telefonów i nie odpowiadał na sms-y. Po południami nie chciałam nigdzie wychodzić, dlatego się nudziłam. Czułam, że staje się taka jak na początku wakacji. Książki i filmy mi wystarczały. Postanowiłam, że wezmę prysznic, bo nie miałam nic ciekawszego do roboty. Ściągnęłam brudne ubrania i wrzuciłam je do kosza na pranie. Weszłam pod prysznic i relaksowałam się, kiedy gorąca woda parzyła moje ciało. Nawet nie wiem, kiedy zaczęłam płakać. Łzy mieszały się z wodą. Było mi cholernie smutno, bo miałam nadzieję, że Justin po naszym 'bliższym spotkaniu' odezwie się. W głowie kłębiło mi się mnóstwo myśli. Pewnie byłam słaba w łóżku, więc mnie olał. Mógł mi to chociaż powiedzieć, a nie unikać. A może jednak chodzi o coś innego? Nie mam pojęcia, ale to nie zmieniło faktu, że się do mnie nie odzywa. Umyłam ciało czekoladowo-migdałowym żelem pod prysznic i spłukałam się. Owinęłam się puchowym ręcznikiem i ruszyłam do pokoju. Położyłam się na łóżku i miałam wielką ochotę zasnąć. To było łatwiejsze, bo kiedy nie spałam, ciągle myślałam o Justinie o tym czemu do mnie nie napisał. Moje powieki stawały się coraz cięższe, kiedy usłyszałam dźwięk.
Beep! Beep!
Wyskoczyłam z łóżka i ruszyłam w stronę komórki, która znajdowała się na biurku.
Jedna nowa wiadomość.
Moje serce automatycznie zaczęło bić szybciej, a ręce trząść się. Chciałam, żeby to był sms od Justina. Właściwie byłam pewna, że to on, bo nikt inny do mnie nie piszę. Kiedy wyświetliłam wiadomość, westchnęłam ze złością.
Sam:
Jestem już w Blater. Mieliśmy spędzić te wakacje razem, pamiętasz? Masz ochotę się dziś spotkać?
Kompletnie o nim zapomniałam, ale właściwie i tak nie mam co robić. Kupimy jakieś jedzenie i obejrzymy filmy. Tak, to chyba dobry pomysł.
Wystukałam szybko odpowiedź.
Grace:
Jasne. Zobaczymy się o 19:00 pod sklepem przy parku?
Na odpowiedź czekałam parę sekund.
Sam:
Dobrze. Do zobaczenia.
Była 17:30, dlatego postanowiłam, że zacznę się już zbierać. Ubrałam koronkową bieliznę, czarne getry i dłuższą, niebieską koszulkę z napisem. Założyłam parę bransoletek i poszłam do łazienki. Nałożyłam tusz na rzęsy, podkreśliłam oczy eyelinerem i musnęłam usta wiśniowym błyszczykiem. Nałożyłam lekki podkład, żeby zakryć niedoskonałości mojej cery, a włosy rozczesałam i pozostawiłam luźno. Wyszłam z łazienki i poszłam do pokoju Nicki. Chciałam pogadać o tym co zamierza zrobić ze swoim przyszłym dzieckiem. Mówiłam, że ta rozmowa jej nie ominie, dlatego chce dotrzymać słowa. Zapukałam w drzwi, a kiedy nikt nie otwierał ani nic nie odpowiedział, otworzyłam je, ale w środku nikogo nie było. Westchnęłam, znowu mnie unika. Schowałam jeszcze do kieszeni pieniądze i telefon i pobiegłam na dół.
- Mamo, wychodzę! - wrzasnęłam.
- Gdzie idziesz? - zapytała.
Ugh, znowu się zaczyna.
- Do Sama, pamiętasz go? - mruknęłam i zaczęłam ubierać czarne trampki przed kostkę.
- Pamiętam. Wrócisz na noc do domu.. prawda? - podniosła brwi w pytaniu.
- Ugh, tak. Tamto to była.. jednorazowa sytuacja.
- No jasne - nie była przekonana.
- Nieważne - warknęłam - Cześć - i wyszłam z domu, nie czekając na odpowiedź.
Szłam powolnym krokiem, ponieważ miałam jeszcze sporo czasu. Cieszę się, że mogę się spotkać z Samem. Właściwie wszyscy się ode mnie odwrócili. Nicki jest obrażona i mnie unika, a Justin.. to samo. Nie mam pojęcia co się dzieje. Widocznie odpycham ludzi swoim zachowaniem, wyglądem? Nie mam pojęcia, ale nie powiem, że nie jest mi przykro. Bo jest. Potrząsnęłam głową, żeby wyrzucić te myśli. Po paru minutowej drodze znalazłam się przed sklepem. Stał już tam Sam Sanders i szeroko się uśmiechał. Brązowe włosy były przykryte czapką smerfetką, a zielone oczy dodawały mu charakteru. Ubrany był w 3/4 jeansy i czarny t-shirt z zielonymi, neonowymi napisami.
- Cześć! - zawołałam.
- Hej - podszedł do mnie i mocno przytulił.
- To co chcesz robić? - zapytał, kiedy się od niego odsunęłam.
- Możemy kupić coś do jedzenia i pooglądać filmy? Tak jak kiedyś..? - zapytałam z nadzieją.
- Jasne - wzruszył ramionami - W takim razie idź do sklepu, a ja do Ciebie zaraz przyjdę.
- Czemu nie wejdziesz ze mną? - zmarszczyłam czoło w zdziwieniu.
- Umówiłem się tutaj z kimś. To zajmie mi tylko chwilkę - uśmiechnął się szczerze.
- Dobrze, w takim razie do zobaczenia - odwzajemniłam uśmiech.
Chłopak pokiwał głową, więc weszłam do małego sklepu. Za ladą stała starsza kobieta o siwych włosach, która nie przejęła się zbytnio moim przyjściem. Chwyciłam koszyk i zaczęłam pakować do niego różne słodycze. Wzięłam chipsy, żelki, popcorn, czekoladę, batony, lizaki i dwie cole. Wiem, cholernie niezdrowo, ale chce miło spędzić czas z Samem, a po za tym to jest nasza mała tradycja. Kiedyś spotykaliśmy się w każdy piątek, u mnie w domu, zajadaliśmy się słodyczami i oglądaliśmy jakieś beznadziejne seriale. Tęsknie za tym.
Kiedy zapłaciłam za zakupy, chwyciłam reklamówkę i wyszłam ze sklepu. Rozglądnęłam się, ale nigdzie nie widziałam Sama. Było już ciemno, a drogę oświetlała mi pobliska lampa uliczna. Westchnęłam i kiedy byłam już w trakcie wyciągania telefonu, żeby zadzwonić do chłopaka, usłyszałam krzyk.
- Kurwa! - wrzasnął Sam - Puszczaj!
Cholera. Mam dzwonić na policję? Nie, zanim oni przyjadą do minie sporo czasu, a tej chwili go nie mam. Pójdę tam i zobaczę co się dzieje. W razie jakiegokolwiek niebezpieczeństwa mogę zadzwonić do Justina, prawda? Taaa o ile odbierze. A właściwie to.. chodziłam na te całe zajęcia samoobrony, więc zobaczymy czy się czegoś nauczyłam. Krzyk dobiegł zza sklepu, dlatego ruszyłam w tamtą stronę, schowałam telefon do kieszeni i czułam, że coraz bardziej się boję. Stanęłam za kontenerem na śmieci i przypatrywałam się całej sytuacji. Przy murku stał Sam, a wokół niego trzech chłopaków, ubranych na czarno, w ciemnych kominiarkach. Świetnie, ich jest trzech, a ja jedna. Na pewno dam sobie radę.
- Masz nam oddać hajs! - zawołał jeden z nich.
- Mówiłem, że oddam jak zdobędę te pieprzone pieniądze. Słuchasz mnie w ogóle? - zapytał Sam.
W twojej sytuacji, radziłabym Ci nie pyskować, chłopcze.
Jeden z chłopaków, najwyższy z nich, stał zaraz przed Samem, natomiast pozostała dwójka zaraz za nim, pewnie służyli za wsparcie. Ten na samym czele musiał być ich szefem czy coś takiego. Kiedy Sam się odezwał, pozostała dwójka podeszła do niego i zaczęli go bić w twarz oraz brzuch. Chłopak padł na ziemię i zwijał się z bólu, natomiast Ci nie przestawali, byłam pewna, że zaraz przestaną, ale tak się nie stało. Kopali go jeszcze mocniej. Kiedy chłopak zawył głośno z bólu, zobaczyłam krew spływającą z jego twarzy. Bez namysłu pobiegłam w ich stronę i krzyknęłam:
- Przestańcie!
Wszyscy nagle obrócili się i patrzyli prosto na mnie. Moje serce biło niemiłosiernie szybko, a ja miałam ochotę uciekać, ale wiedziałam, że nie mogę zostawić Sama w takim stanie. Jeden z chłopaków, ten, który był na samym czele podszedł do mnie i mruknął:
- Nie powinnaś tutaj być, słoneczko.
- Proszę, puśćcie go - mówiłam poprzez łzy.
Robiło mi się coraz słabiej, kiedy widziałam krew wokół ciała Sama. Chłopak ubrany na czarno podchodził do mnie coraz bliżej, natomiast dwójka przypatrywała się mi z daleka, a mój przyjaciel stracił przytomność.
- Wiesz co robię z takimi niegrzecznymi dziewczynkami jak Ty? - zapytał z nutką rozbawienia w głosie.
Przełknęłam głośno ślinę. Kiedy nic nie odpowiadałam, odpowiedział na swoje pytanie.
- Tak, dobrze myślisz. Będę Cię pieprzył tak mocno, że nie będziesz w stanie nic powiedzieć - jego oczy zrobiły się czarne - Bierzcie ją chłopaki! Zabawimy się nią trochę.
Dwóch chłopaków podchodziło do nas, chciałam uciekać, biec najszybciej jak potrafię, ale nie mogłam. Czułam, że nie mogę się ruszyć. Sparaliżowało mnie. Każdy mięsień mojego ciała zastygł. Byli coraz bliżej, a ja nie potrafiłam zrobić nawet kroku w tył. Jeden z nich podszedł do mnie i chwycił mnie za nadgarstki, żebym nie mogła uciec. W tym momencie zapomniałam wszystkie ciosy z tych pieprzonych zajęć. Nic, kompletnie nic nie pamiętałam. Pustka w głowie. Drugi chłopak nie podszedł do mnie, tylko do swojego szefa. Powiedział mu coś na ucho, a ten tylko przytaknął z grymasem na twarzy.
- Może następnym razem, słoneczko - powiedział rozbawionym głosem - Idziemy.
Odetchnęłam z ulgą i popatrzyłam na ciało Sama, które leżało całe we krwi, a potem na oddalających się chłopaków i w tym momencie zesztywniałam. Szef i ten drugi chłopak, który trzymał mnie za ręce mieli koszulki z krótkim rękawem, natomiast ten, który szepnął coś do ucha tego obleśnego typa, miał koszulkę bez rękawów. Widziałam wszystkie jego tatuaże. A w tym tym tygrysa, który najbardziej mi się podobał.
Jestem tego pewna, to był Justin.

Cześć kochani! Pod ostatnim rozdziałem było mniej komentarzy niż się spodziewałam. Nie wiem, może nie lubicie scen +18? Albo nie podobało Wam się jak to opisywałam? Błagam, jeśli było coś nie tak to mi napiszcie. Zapraszam do zakładki INFORMOWANI. Zapisujcie się! :) JEŚLI PRZECZYTAŁAŚ/EŚ TEN ROZDZIAŁ, PROSZĘ, SKOMENTUJ! To dla mnie naprawdę ważne, nawet nie wiecie jak to cholernie motywuje. 
Do zobaczenia! Kocham <3
#Klaudia
PS Już w poniedziałek rozpoczęcie roku, nie wiem jak ja to przeżyje ;o

czwartek, 21 sierpnia 2014

12. Zrelaksuj się, księżniczko.

Stałam przed lustrem w łazience i nie potrafiłam nic powiedzieć. Trzymałam w ręce test ciążowy i co chwilę na niego spoglądałam. Chciałam się upewnić czy na pewno dobrze widziałam. Ale niestety nie pomyliłam się. Dwie kreski. Dlaczego Nicki nic mi nie powiedziała? Jestem pewna, że to właśnie z tego powodu uciekła z domu. Ale kto jest ojcem? Z kim ona się spotyka? Wspominała coś o Michaelu, ale czy to o niego chodzi? Nie mam pojęcia. Te pytania odbijały się w mojej głowie, a na żadne nie znałam odpowiedzi. Muszę z nią pogadać. I to szybko. Pochowałam wszystkie rzeczy do pudełek, ubrałam się w pidżamę i poszłam do jej pokoju. Zapukałam do drzwi, a kiedy usłyszałam ciche 'proszę', weszłam. Ściany były koloru czerwonego, za to białe meble idealnie kontrastowały z nimi, na parapecie leżało dużo płyt DVD i CD. Nicki siedziała i opierała się o zagłówek łóżka. Wyglądała normalnie..z tego co zauważyłam, nie była przerażona, co mnie bardzo zdziwiło. Gdybym była na jej miejscu już dawno załamałabym się. Ale w sumie.. mamy inne charaktery. A może jednak to wszystko to nieprawda? Westchnęłam i oparłam się o framugę drzwi.
- Wszystko w porządku? - zapytałam.
Dziewczyna spoglądnęła na mnie i odparła:
- Tak.. - uśmiechnęła się - Wiesz, raz przeprowadziłyśmy taką poważniejszą rozmowę, ale to nie znaczy, że będziemy to robić codziennie i jeszcze się o siebie martwić - zaśmiała się.
Zastanawiałam się czy powinnam jej powiedzieć.. a może poczekać aż sama mi powie? Zdecydowałam się na to pierwsze.
- Nicki - westchnęłam - Ja wiem.
Popatrzyła na mnie ze zdziwieniem, a potem odparła:
- Możesz mówić trochę jaśniej?  - przewróciła teatralnie oczami.
I wróciła stara Nicki.
Zamknęłam drzwi i usiadłam na czarnym, obrotowym krześle przy biurku. Założyłam nogę na nogę i zaczęłam:
- Widziałam test. Mówi Ci to coś? - zapytałam cicho.
Dziewczynie momentalnie rozszerzyły się oczy, a usta uformowały w kształtne 'o'.
- On był schowany - warknęła - Po gówno tam grzebałaś? - zapytała lekko zirytowana.
- Ja.. niechcącą przewróciłam pudełko i wszystko z niego wypadło - wytłumaczyłam się.
Taa albo raczej zrzuciłam go, ale nieważne.
- Skoro już wiesz to.. trudno. Masz nikomu nic nie mówić, jasne? - przeczesała ręką swoje czarne włosy.
- Dobrze - zgodziłam się - A kiedy masz zamiar powiedzieć mojej mamie i Tedowi? Bo zakładam, że jeszcze niewiedzą - splątałam palce razem i położyłam je na moich kolanach.
- Niewiedzą - wzruszyła ramionami - I nigdy się nie dowiedzą.
- Co? - wrzasnęłam zdezorientowana.
- Co co? - podniosła lekko brwi w zdziwieniu.
- Co to znaczy, że nigdy się nie dowiedzą? - zapytałam lekko zdenerwowana.
- A jak myślisz? - westchnęła.
Ona nie ma zamiaru.. nie.
- Ty chyba nie chcesz usunąć?! - krzyknęłam.
- Chce - wymamrotała.
- Pojebało Cię? Chcesz je zabić? Tak po prostu? - wstałam z krzesła i wpatrywałam się w nią wyczekująco.
- Cóż.. - zaczęła się zastanawiać - Ja um.. kurwa nie rób mi jakichś pieprzonych kazań, jasne? Idź stąd.
- Nie pójdę! Nie możesz usunąć.. - ze zdenerwowania przeczesałam ręką swoje włosy.
- Mogę. Nie będziesz mi rozkazywać. A teraz idź - wstała z łóżka i popchnęła mnie w stronę drzwi, ale zaparłam się  i chwyciłam szafkę.
- Nicki! Chociaż powiedz kto jest ojcem.
- Nie twój interes - warknęła - A teraz idź i dopilnuj, żeby Bieber założył prezerwatywę. Taka rada na przyszłość, kochana siostrzyczko.
Westchnęłam i wyszłam, a ta trzasnęła za mną drzwiami. Pokierowałam się w stronę mojej sypialni i opadłam swobodnie na łóżko. Otuliłam się kocem i zaczęłam obmyślać plan. Oczywiście, nie mogę pozwolić jej tego zrobić. Nicki na pewno będzie tego żałować. A dziecko? Ono nie jest winne. Ma prawno żyć tak jak każdy z nas. Muszę jej pomóc, nie mogę jej tak zostawić. Wstałam i wyciągnęłam spod łóżka walizkę. Powyciągałam ubrania z szafy i zaczęłam je układać. Potem spakowałam jeszcze kosmetyki, a kiedy już skończyłam, zaczęłam przeglądać Twittera na telefonie. Po chwili zachciało mi się siku, dlatego włożyłam telefon do kieszeni spodenek i poszłam do toalety. Kiedy chciałam już spuścić wodę, nachyliłam się za bardzo i mój telefon wpadł z pluskiem do ubikacji.
- Cholera! - wrzasnęłam.
Owinęłam rękę papierem toaletowym i wyciągnęłam go, a w myślach cały czas powtarzałam sobie ' fuj, fuj, fuj'. Wzięłam suszarkę i powędrowałam z powrotem do mojego pokoju, położyłam telefon na biurku, wyciągnęłam z niego baterię i kartę, a potem zaczęłam go powoli suszyć. Po jakichś 10 minutach, postanowiłam, że sprawdzę czy działa. Ale niestety nie dało się go włączyć. Westchnęłam i poszłam spać.

- Grace! - wrzasnęła moja mama.
- Mhm? - wymamrotałam w poduszkę.
- Wstawaj, za godzinę wyjeżdżamy - powiedziała, podnosząc rolety.
- Dobrze - nadal na nią nie patrzyłam, tylko owinęłam się szczelniej kołdrą. Kiedy wyszła, przetarłam oczy i głośno ziewnęłam. Wyszłam z ciepłego łóżka  i spoglądnęłam w okno. Świetnie, jest zimno i leje. Poszłam pod szybki prysznic, wyszczotkowałam zęby, podkreśliłam oczy kreską i nałożyłam tusz do rzęs, musnęłam usta wiśniowym błyszczykiem, a włosy zostawiłam proste, więc luźno opadały na moje ramiona. Wyglądałam dość dobrze. Owinięta w puchowy ręcznik, wróciłam do pokoju, zaglądnęłam do szafy i zaczęłam się zastanawiać w co się ubrać. Właściwie miałam duży wybór, bo na wakacje nie wzięłam za dużo rzeczy. Ciągle gapiłam się na ubrania, które wisiały na metalowych wieszakach. Czy Wy też tak macie, że w szafie leży mnóstwo ubrań, a Wy i tak nie macie się w co ubrać? To naprawdę wkurzające. Po chwili zastanawiania, wybrałam szare spodnie dresowe i tego samego koloru bluzkę, a na to czarną bluzę z kapturem z numerem '72'. Wzięłam walizkę i zeszłam po schodach, położyłam ją w przedpokoju i weszłam do kuchni. Ted siedział przy stole i pił kawę, a mama smażyła jajka i czytała jakąś gazetę, natomiast Nicki jeszcze nie było.
- Hej - wymamrotałam, siadając przy stole.
- Cześć - powiedziała mama, a Ted tylko pokiwał głową.
Z nudów zaczęłam rytmicznie stukać o blat stołu, a kiedy moja rodzicielka, postawiła przede mną talerz z tostami posmarowanymi masłem i jajkami z bekonem, wszystko pospiesznie zjadłam. Kiedy piłam herbatę z cytryną, Nicki przyszła do kuchni. Miała na sobie czarne rurki i różową koszulkę z jakimś napisem, a włosy upięła w wysokiego koka. Wymamrotała ciche 'hej wszystkim' i zaczęła pić sok pomarańczowy. Po jakichś 15 minutach, wszyscy byli już gotowi do wyjazdu. Ted zanosił walizki do samochodu, a Nicki z mamą malowały się jeszcze przed lustrem. Ubrałam niebieską, przeciwdeszczową kurtkę i założyłam czarne trampki. Pobiegłam do auta, żeby jak najmniej zmoknąć i usiadłam na tylnym siedzeniu, po lewej stronie, zapięłam pasy i czekałam. Po chwili wszyscy już siedzieli w samochodzie, więc ruszyliśmy. Wpatrywałam się w szybę i trochę nudziłam, ale za każdym razem, kiedy chciałam coś powiedzieć mojej siostrze, ona tylko posyłała mi ostrzegawcze spojrzenie, więc się zamykałam. Tak właściwie to nie chciałam rozmawiać o dziecku.. przecież mogłyśmy gadać o czymkolwiek, ale jak widać Nicki uważała inaczej. Kiedy chciałam ponownie zacząć rozmowę, dziewczyna założyła słuchawki i wsłuchała się w rytm muzyki. Postanowiłam zrobić to samo, zaczęłam szukać telefonu w moich kieszeniach, ale.. cholera, nie było go.
- Nie! - wrzasnęłam.
- Co się stało? - zapytała moja mama.
- Zapomniałam telefonu.. został na biurku, musimy się wrócić - przeczesałam ręką włosy.
- Skarbie, nie możemy, bo spóźnimy się na samolot.
- Przecież.. - zaczęłam, ale mi przerwała.
- Właściwie to dobrze. Od uzależnisz się trochę - uśmiechnęła się.
Prychnęłam i odwróciłam głowę w stronę szyby.
- A tak właściwie do kogo miałabyś niby dzwonić? Przecież nikogo tutaj nie znasz.. - westchnęła - No oprócz tej znajomej od dziecka, które pilnowałaś.
To pytanie, przypomniało mi o Justinie. No nie.. nic mu nie powiedziałam, a teraz nawet nie napiszę. Nicki na pewno mi nie pożyczy telefonu, bo jest obrażona, a mama i Ted.. nie chce ich znowu kłamać, że dzwonię do jakiejś pieprzonej koleżanki czy coś takiego. Ugh, to tylko dwa tygodnie. Po godzinie żmudnej jazdy, Ted powiedział:
- Jesteśmy - zaparkował samochód na parkingu - Niech każdy weźmie swoją walizkę i trzymajmy się razem, dobrze?
Wszyscy pokiwali twierdząco głową i wysiedli. Mama otworzyła bagażnik samochodu, więc chwyciłam swoją zieloną walizkę i ruszyłam w stronę lotniska.

Dwa tygodnie później.
Właśnie siedzimy w aucie i wracamy z cudownych wakacji spędzonych w Turcji. Jestem opalona, z czego bardzo się cieszę, bo w końcu nie jestem taka blada. Wyjazd był udany. Mieliśmy wynajęte dwa dość duże pokoje w wielkim, luksusowym hotelu, mama z Tedem, a ja z Nicki. Trochę mnie to przerażało, że w nocy słyszałam jęki mojej mamy, ale starałam się udawać, że nic nie słyszę. Nicki słuchała muzyki, śpiąc, dlatego miała całkowity spokój. A co do mojej siostry..było ciężko, nie chciała ze mną w ogóle rozmawiać, co mnie cholernie denerwowało. Nie chciałam mieć zepsutych wakacji przez jej zachowanie, dlatego poważnie z nią porozmawiałam i ustaliłyśmy, że będziemy się zachowywać jak gdyby nigdy nic, po to żeby nikt się nie domyślił, że jest między nami jakieś napięcie. Ale zaraz po wypoczynku, muszę z nią o tym porozmawiać, to jej na pewno nie ominie. Tak właściwie to wszystko jest bardzo dziwne, że jestem do niej młodsza, a mam więcej oleju w głowię, myślę racjonalniej. Także po pierwszym, dość nieudanym dniu w hotelu, który polegał na tym, że się unikałyśmy, co było dość ciężkie, bo miałyśmy razem pokój, pogodziłyśmy się. Chodziłyśmy razem na imprezy (Nicki piła alkohol, który cały czas jej zabierałam, a ta się denerwowała), opalałyśmy się na plaży, kąpałyśmy się w morzu i basenie, jedliśmy wspólnie rodzinne posiłki z Tedem i mamą w hotelowej restauracji. Na czas wyjazdu postanowiłam zapomnieć o tym, że moja mama rozwaliła rodzinę Justina, dlatego starałam się być bardzo miła, co mi dobrze wychodziło. Sama się zdziwiłam, ale jeśli coś sobie postanowię, to to robię. Czwartego dnia pojechaliśmy do na wycieczkę do Efezu, za bardzo nie mogłam się skupić na tym, co mówił przewodnik, bo był mega przystojny, ale to tylko szczegół. Każdego dnia było bardzo gorącą, ale w dzień zwiedzania nie dało się wytrzymać, więc kiedy wróciliśmy do hotelu, od razu pobiegłam na basen. Faktycznie, mama miała rację. Ten wyjazd nas do siebie zbliżył, sporo rozmawialiśmy, każdy z nas trochę się otworzył. A ja naprawdę cieszyłam się na te wakacje, bo właściwie nigdy nie miałam okazji gdzieś wyjechać. Tata nie miał za dużo pieniędzy, a ja go w pełni rozumiałam, dlatego nie przejmowałam się tym zbytnio. Przynajmniej mogłam siedzieć w swoim pokoju i nic nie robić.. kiedyś mi to odpowiadało, teraz się trochę zmieniło. Za każdym razem kiedy rozmawiałam w hotelu z jakimś chłopakiem, który również się tu zatrzymał albo z kelnerem z restauracji czy ratownikiem.. było miło. Dobrze mi się z nimi gadało, ale jednak.. coś, a raczej ktoś mnie hamował. Tak, dobrze myślicie, Justin Bieber. Ciągle zastanawiałam się czy o mnie myśli, czy się martwi. Ale nie chciałam do niego dzwonić, to by było zbyt.. nachalne? Właściwie co go to interesuje, że jestem na wakacjach. W sumie trochę powinno, bo się spotykamy, nie? Ugh, kłóciłam się z własnymi myślami, kiedy w końcu moja mama powiedziała:
- Jesteśmy w domu.
Odpięłam pas bezpieczeństwa i wyszłam z samochodu. Słońce grzało dość mocno, ale w porównaniu do słonecznej Turcji, było zimno.Westchnęłam,  wyciągnęłam walizkę z samochodu i ruszyłam w kierunku mojej sypialni. Od razu rzuciłam się w stronę biurka, na którym leżał mój telefon. Byłam pewna, że będę miała jakieś 50 nieodebranych połączeń i 20 wiadomości od Justina, ale kiedy włączyłam telefon (który na szczęście działa), zdziwiłam się, bo miałam jednego sms-a od chłopaka z 3 lipca o godzinie 11:26.
Justin:
Spotkamy się dzisiaj?
Tylko tyle. Zrobiło mi się trochę smutno, bo ja w każdym dniu tego wyjazdu, myślałam o nim. A on.. nawet się nie martwił. Miło. No cóż, zdarza się. Westchnęłam i zaczęłam przeglądać Twittera oraz Instagrama. Miałam sporo zaległości, ale tak właściwie nie straciłam za dużo, bo w hotelu nie było Wi-Fi. Też mnie to zdziwiło, ale nie narzekałam. Wieczorem zjadłam kolację wspólnie z mamą, Nicki i Tedem. Było miło, zero napięcia, które czułam na początku przyjazdu tutaj. Kiedy skończyłam posiłek, poszłam pod relaksujący prysznic. Namydliłam ciało czekoladowo-migdałowym żelem pod prysznic, które kupiłam w Turcji, potem porządnie się spłukałam i owinęłam ciało beżowym ręcznikiem. Wyszczotkowałam zęby, a włosy upięłam w niedbałego koczka na czubku głowy. Poszłam do swojego pokoju i ubrałam czarne koronkowe majtki i w tym samym kolorze biustonosz. Założyłam białe szorty i zwykły, szary t-shirt. Była 20:00, więc postanowiłam, że obejrzę jakąś komedię. Nie chciałam dziś rozmawiać z Nicki o ciąży, stwierdziłam, że zrobię to jutro. Kiedy szukałam jakiegoś filmu na internecie, mój telefon zaczął wibrować. Przewróciłam oczami i sięgnęłam po niego, odczytując wiadomość:
Justin:
Jestem pod twoim domem, czekam na Ciebie.
Okej.. zdziwiło mnie to trochę. Po pierwsze skąd wie, że już wróciłam do domu? A po drugie jest bardzo pewny siebie. To trochę denerwujące. Schowałam telefon do kieszeni i zeszłam po schodach, zaczęłam ubierać moje czarne trampki, przed kostkę i kiedy miałam już wychodzić, pojawiła się znikąd moja mama, jak jakiś wampir.
- Gdzie wychodzisz? - zapytała.
- Do koleżanki - wymamrotałam.
- O której wrócisz? - oparła się o framugę drzwi.
- Nie wiem, jak skończymy rozmawiać to przyjdę, dobrze? - uśmiechnęłam się, przeglądając się w lustrze.
- Dobrze. Jakby coś się działo to dzwoń - przerzuciła sobie ścierkę, którą trzymała w ręce, na ramię.
- Jezu, co się ma niby dziać? Cześć - i wyszłam z domu.
Nie lubię jak mnie tak wypytuje i kontroluje, rozumiem, że się martwi, ale bez przesady, po za tym wyjazd się już skończył, więc mam prawo znowu myśleć o tym, że rozjebała rodzinę Justina i ją o to winić. Nabrałam powietrza do płuc, żeby się uspokoić i poszłam w stronę auta Justina. Było już ciemno, ale lampy uliczne lekko oświetlały postać chłopaka i jego samochód. Opierał się o niego i robił coś na swoim telefonie. Miał na sobie czarne rurki, opadające w kroku i białą koszulkę z wycięciem w serek, na stopy założył czarne Supry. Jego auto stało przed domem, ale na szczęście, drzewo w naszym ogrodzie, wszystko zasłaniało. Kiedy mnie zobaczył, uśmiechnął się i schował telefon do tylnej kieszeni. Trochę się zmartwiłam moim strojem, bo miałam na sobie krótkie spodenki, a było dość chłodno.
- Hej - wymamrotałam i stanęłam obok chłopaka.
- Co tak sztywno? - zapytał Justin i podniósł swoje brwi w zdziwieniu.
- Ja um.. - zaczęłam, ale nie dokończyłam, bo chwycił mnie w talii i przycisnął swoje usta do moich.
Momentalnie odpowiedziałam na pocałunek i owinęłam ręce wokół jego szyi. Polizał moją dolną wargę, prosząc o wejście, a kiedy nic nie zrobiłam, położył ręce na moich pośladkach i mocno je ścisnął. Głośno jęknęłam, więc chłopak uśmiechnął się i znalazł się w środku mojej buzi. Toczyliśmy zawziętą walkę językami, a kiedy poczułam, że Justin delikatnie mnie podnosi, owinęłam nogi wokół jego bioder. Po chwili oderwaliśmy się od siebie, ciężko oddychając i wsłuchując się w głośne i szybkie bicie naszych serc. Patrzyłam głęboko w jego karmelowe oczy, a kiedy się uśmiechnął, zapytałam:
- Co?
- Ładnie wyglądasz - trącił nosem moje ucho - I tęskniłem za tym.
- Ja też - wymamrotałam  i wtuliłam się w zagłębienie jego szyi, wdychając jego niesamowicie męski zapach - Gdzie jedziemy? - zapytałam.
- Jeśli chcesz możemy jechać do mnie.
Pokiwałam twierdząco głową, więc Justin mnie puścił. Ruszyłam w stronę samochodu, a chłopak zaraz za mną, otworzył mi drzwi i pokazał gestem ręki, żebym wsiadła.
- Jaki dżentelmen - uśmiechnęłam się szeroko.
- Nie, po prostu ostatnio za mocno zamknęłaś drzwi mojego samochodu, a ja nie chce żeby coś się stało mojemu cudeńku - pogładził swoje Lamborghini.
Przewróciłam oczami i weszłam do pojazdu, a on się zaśmiał. Po chwili znalazł się w środku, włożył kluczyki do stacyjki i ruszył z piskiem opon. Włączył radio, więc wystukiwałam rytm aktualnej piosenki i cicho śpiewałam. Po jakichś 5 minutach byliśmy już na miejscu, wysiadłam z auta i zamknęłam drzwi, ale chyba trochę.. za mocno. Popatrzyłam z przerażeniem na Justina, a ten tylko zacisnął usta w cienką linię.
- Grace no! - wypuścił powietrze - Delikatniej, kochanie - przeczesał ręką swoje włosy - Albo twój tyłek już nigdy nie usiądzie w moim samochodzie.
Szturchnęłam go łokciem w brzuch, a chłopak tylko jęknął. Kiedy zamknął swój pojazd, ruszyliśmy w stronę jego mieszkania. Wzdrygnęłam się na widok starych bloków, więc szybko złapałam go za rękę.
- Wydaje mi się czy nie lubisz do mnie przychodzić? - zapytał, mocniej ściskając moją dłoń.
- Oczywiście, że lubię - uśmiechnęłam się - Uwielbiam twoje mieszkanie, ale to osiedle.. nie za bardzo.
Justin westchnął i poprowadził mnie dalej. Kiedy znaleźliśmy się pod jego drzwiami, otworzył je sprawnie kluczem i mnie przepuścił. Weszłam i ściągnęłam swoje trampki, zostając w białych stopkach. Kiedy Justin zrobił to samo, pociągnął mnie za rękę do swojego pokoju, więc poszłam za nim. Usiadłam obok chłopaka na łóżku i zapytałam:
- Więc jesteśmy sami w domu?
Justin pokiwał głową, z nadzieją w oczach.
Pomyślałam, że to jest ten moment, w którym powinnam się przełamać. Przestać myśleć o przeszłości i zacząć żyć teraźniejszością. Usiadłam okrakiem na chłopaku i pocałowałam go namiętnie w usta, Justin uśmiechnął się poprzez pocałunek i posunął się trochę do tyłu, dzięki czemu opierał się o zagłówek łóżka. Po chwili oderwałam się od niego, a ten zaatakował moją szyję, czułam wszędzie jego pocałunki, ale gdy zaczął muskać miejsce pod moim uchem, jęknęłam. Chłopak wiedział, że to jest moje czułe miejsce, dlatego uśmiechnął się i zaczął je ssać i co jakiś czas przegryzać. Po chwili się odsunął  i patrzył dumnie na swoje dzieło. Przyłożyłam rękę do tego miejsca i domyśliłam się, że zrobił mi malinkę. Potem obrócił nas tak, że teraz on był na górze. Położył ręce po obu stronach mojej głowy i przywarł swoje ciało do mojego, był tak cholernie blisko. Przejechałam palcami po jego klatce piersiowej i chwyciłam rąbek jego koszulki. Justin popatrzył na mnie lekko zdezorientowany. Ucieszyłam się, że nie spodziewał się tego, pewnie myślał, że nadal żyje dawnymi wspomnieniami, ale to nieprawda. Chce przestać o tym myśleć.
- Możemy czegoś spróbować? - zapytałam z nadzieją w oczach.
- Grace, ja nie chce Cię skrzywdzić.. - uśmiechnął się słabo.
- Na razie nie mówię o seksie, ale.. spróbujmy czegoś innego, dobrze?
Chłopak pokiwał głową i zaczął ściągać swoją koszulkę. Uśmiechnęłam się, bo teraz miałam bardzo dobry widok na jego umięśnioną klatkę piersiową i tatuaże. Przejechałam opuszkami palców po małej koronie, która znajdowała się nad lewą piersią. Justin chwycił kawałek mojej koszulki i zaczął głęboko wpatrywać się w moje oczy, widocznie szukając jakiejś niepewności, ale kiedy nic takiego nie znalazł, ściągnął ją ze mnie i rzucił na drugi koniec pokoju, jego bluzka leżała na poduszce obok mojej twarzy. W jego oczach mogłam zobaczyć pożądanie.Cmoknęłam go w usta, po chwili Justin przejechał ręką po mojej szyi, potem błądził nią po całym moim ciele, zaczął masować moje boki, potem brzuch, a kiedy jego ręka dotykał mojego podbrzusza, było mi tak dobrze. Chłopak rozpiął guzik i zamek moich spodenek, a po chwili powoli je zaczął zsuwać. Cały czas patrzył mi głęboko w oczy. Potem odrzucił szorty na podłogę i przycisnął swoje ciało do mojego. Czułam się lekko skrępowana, było mi nieswojo, a Justin musiał to oczywiście zauważyć, bo przybliżył swoją twarz do mojego ucha i szepnął:
- Spokojnie.
- Jestem spokojna - przegryzłam dolną wargę.
- Zrelaksuj się, księżniczko - przegryzł płatek mojego ucha - Bo jesteś piękna.
Bo mi coraz cieplej, a na policzkach poczułam wypieki. Wplątałam palce w jego puszyste włosy, a chłopak oparł swoje czoło o moje. Po chwili sięgnęłam ręką w stronę rozporka Justina. Byłam cholernie zestresowana, ale chciałam to zrobić, dlatego nie poddawałam się. Rozpięłam go i zaczęłam zsuwać jego rurki, chłopak zobaczył, że jest mi trochę ciężko, dlatego sam je ściągnął. Leżał na mnie w samych białych bokserkach od Calvina Kleina i przysięgam, że mogłabym dojść od samego patrzenia na niego. Byłam przed nim w samej bieliźnie i bałam się. Wspomnienia cały czas wracały, ale starałam się o nich kompletnie nie myśleć. Postanowiłam się rozluźnić, głęboko odetchnęłam  i położyłam się wygodniej na łóżku. Rozkraczyłam lekko nogi, żeby Justin miał więcej miejsca. Chłopak od razu załapał, bo znalazł się pomiędzy moimi nogami i przycisnął swoje krocze do mojego. Poczułam twarde wybrzuszenie i od razu domyśliłam się co to jest. Erekcja Justina Biebera. Uśmiechnęłam się w duchu, bo udało mi się go podniecić. Właściwie on też powinien być z siebie dumny, bo czułam, że robię się coraz bardziej mokra. Chłopak przycisnął swoje usta do moich, a ja ponownie wplątałam palce w jego włosy i delikatnie ciągnęłam za końcówki. Po chwili Justin zaczął pocierać swoim kroczem o moje, jęknęłam na tą bliskość między nami, a on jedynie się uśmiechnął. Po paru minutach było słychać rytmiczne skrzypienie łóżka z powodu ruchów chłopaka. Byłam naprawdę podniecona i z każdym jego ruchem, robiło mi się jeszcze przyjemniej. Justin całował mnie po szyi, schodząc coraz niżej, aż muskał mój dekolt. W pokoju panowała bardzo przyjemna atmosfera, było dość ciemno, bo świeciła się tylko lampka nocna. Jęczałam głośno, ale po chwili zdałam sobie sprawę, że mogę to robić za głośno i sąsiedzi mogą mnie usłyszeć, dlatego starałam się siedzieć cicho, chociaż to było dość trudne.
- Skarbie, nie uciszaj swoich jęków - uśmiechnął się - Chce je słyszeć.
I wtedy odpuściłam. Jęczałam za każdym razem, kiedy tego potrzebowałam, Justin też co jakiś czas coś mamrotał pod nosem.
- Justin! - wrzasnęłam, kiedy poczułam się jeszcze lepiej, bo chłopak zaczął pocierać swoim kroczem mocniej i szybciej.
- Wiem, księżniczko - musnął moje usta.
Wyplątałam ręce z jego włosów i przeniosłam je plecy Justina, mocno je drapałam i szczypałam.
Czułam, że jestem już blisko, dlatego oplotłam chłopaka nogami, zacisnęłam je mocno i uniosłam miednicę do góry. Wrzasnęłam głośno 'Justin!' kiedy orgazm  przeszedł przez całe moje ciało. Z miejsca pomiędzy moimi nogami wystrzeliło przyjemne uczucie i zrelaksowało całe moje ciało. Czułam się wypoczęta, a jednocześnie zmachana. Zacisnęłam mocniej nogi, przymrużyłam oczy i delektowałam się tym uczuciem. Justin otarł się jeszcze parę razy swoim przyrodzeniem o mnie i wtedy doszedł. Głośno jęknął, zamknął oczy i odchylił głowę do tyłu. Zsunął się ze mnie i położył obok. Oplótł mnie swoim ramieniem i przyciągnął do siebie. Słuchałam naszego głośnego oddechu i szybkiego bicia serc. Po krótkiej chwili zapytałam:
- Było.. dobrze?
- Tak - uśmiechnął się - Nawet bardzo dobrze, ale to nie znaczy, że nie musimy ćwiczyć. Bo musimy. I to często - zaśmiał się.
Uśmiechnęłam się, a on dał mi mokrego całusa w czoło. Ubrałam jego białą bluzkę, która znajdowała się na łóżku, miała piękny zapach.. pachniała Justinem. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej i wsłuchiwałam się w rytm bicia jego serca. Nawet nie wiem kiedy zapadłam w głęboki sen. Kiedy śniłam o Justinie, usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Otworzyłam szeroko oczy i je przetarłam, żeby wszystko dokładniej widzieć. Do pokoju weszła jego mama. Jej mina mówiła wszystko. Właściwie nie trudno było się domyśleć co sobie pomyślała.. półnadzy nastolatkowie w łóżku.
Jestem skończona.


Jeśli to przeczytałaś/eś zostaw nawet najmniejszy komentarz, ponieważ KAŻDY motywuje mnie do dalszego pisania. Zapraszam do zakładki INFORMOWANI. Zapisujcie się! ;) Byłabym wdzięczna jeśli polecalibyście swoim przyjaciołom mojego bloga, chciałabym żeby jak najwięcej osób się o nim dowiedziało! W razie jakichkolwiek pytań zapraszam na mojego twittera @myprettyJowita =D
Do następnego! Kocham Was ;*
#Klaudia

piątek, 15 sierpnia 2014

11. Dwie kreski.

Szłam szybkim krokiem i gubiłam się we własnych myślach. Parę razy na kogoś wpadłam i słyszałam ciche 'uważaj jak chodzisz!' albo 'gdzie się tak spieszysz?', ale w tym momencie nie zwracałam na to uwagi, ponieważ zastanawiam się się dlaczego Justin powiedział o przeleceniu tej dziewczyny? Można by w tym znaleźć ukryte znaczenie tych słów. Zaczęłam myśleć o tym, że mógłby zaliczyć każda inną dziewczynę. Ale nie mnie. Opowiedziałam mu moją historię o zgwałceniu i bardzo dobrze wie, że mam uraz. Ale nie może mnie winić, prawda? Przecież to nie jest moja wina.. no dobra, może trochę jest, bo w końcu to ja poszłam na tą imprezę. Według mnie, on to zrobił specjalnie. Dobrze wiedział, że przez to, że zarywał to tej kelnerki i powiedział o ruchaniu to będę czuć się winna. Ale.. lubię Justina i nie chce go stracić. A przecież kiedyś trzeba przełamać swoje odrazy. Zrobię to. Nie tylko dla niego, ale też dla siebie. Pokażę, że jestem silna. Oczywiście, na razie nie mówię o seksie, ale o czymś innym. Zobaczymy na co się odważę. 
Stanęłam koło przystanku autobusowego, który znajdował się przy małym lasku. Zadzwoniłam do mamy, ciekawa tego czy Nicki znalazła się w końcu. Z resztą nie przejmuje się tym zbytnio, bo ją w pełni rozumiem. Kiedyś często uciekałam z domu. Za każdym razem kiedy coś się stało, kiedy ktoś mnie obraził albo zranił, uciekałam. Szłam na łąkę  i tam rozmyślałam nad wszystkim. Kiedy się uspokoiłam, wracałam do domu. To mi naprawdę pomagało, w takich chwilach wolałam być na świeżym powietrzu, z dala od ludzi. Pewnie Nicki czuję to samo. Może jednak jesteśmy do siebie podobne? Chociaż trochę? Tak, chyba tak.
Chwyciłam telefon i zadzwoniłam do mojej mamy.
Pierwszy sygnał.. drugi.. trzeci.. nie odbiera.
Mam się martwić?
Schowałam telefon do kieszeni i kiedy miałam zamiar iść do domu, żeby sprawdzić czy Nicki już wróciła, zobaczyłam Justina. Stał parę metrów przede mną z Jazmyn na rękach i wpatrywał się we mnie.
- Grace.. - zaczął Justin.
- Justin - uśmiechnęłam się słabo.
Zastanawiałam się co mam mu powiedzieć. Przeprosić? Tak, to chyba dobry pomysł. W końcu uniosłam się na niego bezpodstawnie. Nie powinnam na niego krzyczeć, obrażać się i wychodzić. To było niedojrzałe z mojej strony. Kurwa, teraz to na pewno sobie myśli, że jestem jakimś pieprzonym bachorem. Nie wiem dlaczego się tak zachowałam. Przecież my nawet nie jesteśmy razem.. cholera, co we mnie wstąpiło? Czy ja.. nie. Nie jestem zazdrosna. Chyba. Ale według mnie każda dziewczyna zachowałaby się tak jak ja, gdyby była na moim miejscu, prawda? Mógł umówić się z tą kelnerką, jak już pójdę.. a nie, cieszyć się jak głupi na widok jej cycków. Sprzeczałam się z własnymi myślami, aż w końcu chłopak powiedział:
- Jazzy, idź usiąść tam na ławce - wskazał palcem za mnie - A ja zaraz tam przyjdę.
- Dobrze - uśmiechnęła się i pobiegła.
- Ja um.. - zaczęłam, ale nie potrafiłam nic powiedzieć.
- Przepraszam - powiedział Justin i podrapał się niezręcznie po karku.
- Nie, to ja przepraszam. Nie chciałam się tak unosić. Właściwie to.. nie wiem czemu tak zareagowałam. Nie powinno mnie to obchodzić, możesz się spotykać z kim chcesz, a mi nic do tego - uśmiechnęłam się delikatnie, żeby trochę załagodzić sytuację między nami.
- Nie, Grace. Nie masz racji. Ja po prostu.. chciałem coś sprawdzić - wymamrotał.
- Co? - zapytałam trochę zdezorientowana.
- Po tym jak odprowadziłem Cię do domu, nie mogłem przestać o Tobie myśleć. I to mnie cholernie przerażało. Całą noc nie spałem, bo myślałem o tym wszystkim co mi wczoraj powiedziałaś. Zastanawiałem się nad tym. A dzisiaj.. chciałem sprawdzić jak zareagujesz na to, jak będę trochę.. zwracał uwagę na inną dziewczynę. I to mnie przekonało, że.. jesteś zazdrosna, kochanie. Więc coś do mnie czujesz - uśmiechnął się szeroko i przybliżył do mnie, obejmując mnie w talii.
- Co? Nie! Oczywiście, że nie. To był zwykły um.. odruch. Nie jestem zazdrosna - odepchnęłam go lekko.
- Nie zaprzeczaj, księżniczko, wiem co widziałem - znowu się do mnie przybliżył i włożył swoje palce do kieszonek moich spodni, lekko mnie przyciągając. Jego twarz była zaraz naprzeciwko mojej. Moje serce zaczęło bić coraz szybciej z powodu bliskości jego ciała. Przegryzłam dolną wargę i powiedziałam:
- Nic nie widziałeś.. nie rozumiesz..
On naprawdę nie rozumiał. Nie byłam zazdrosna, po prostu zdenerwowałam się, bo mnie olał. To tyle.
- Rozumiem na tyle, aby móc powiedzieć, że Cię lubię - uśmiechnął się i pogłaskał swoim kciukiem mój prawy policzek.
- Jak bardzo? - zapytałam uwodzicielsko i położyłam ręce na jego klatce piersiowej.
- Bardziej niż powinienem.
I wtedy przybliżył swoje usta do moich łącząc je w słodkim pocałunku. Pogłębiłam go trochę, a kiedy chłopak polizał moją dolną wargę, jęknęłam  i otworzyłam szerzej usta. Justin wykorzystał okazję i od razu znalazł się w środku mojej buzi. Toczyliśmy ze sobą walkę, ale po chwili odsunęłam chłopaka od siebie, a ten tylko popatrzył na mnie lekko zdezorientowany.
- Jazzy - szepnęłam.
- A tak, racja - powiedział lekko zdyszany i chwycił moją dłoń - Chodźmy do niej.
Pokiwałam twierdząco głową i poszłam za nim w stronę ławki na której siedziała dziewczynka.
- Chodźmy znowu na loooody - wrzasnęła Jazmyn.
- Nie! - odpowiedzieliśmy w tym samym czasie z Justinem i zaczęliśmy się śmiać.
Chłopak zaczął grzebać w kieszeniach swoich spodni, a potem westchnął i powiedział:
- Zgubiłem paczkę papierosów. Skoczę szybko do kiosku, a Ty w tym czasie mogłabyś zaczekać z Jazzy? - zapytał i poprawił swoje okulary przeciwsłoneczne.
- Jasne - odparłam i skrzywiłam się, ponieważ słońce świeciło mi prosto w oczy.
- Masz - zdjął swoje okulary i założył mi je na nos - Zaraz wracam - i pobiegł w stronę kiosku.
Podeszłam do Jazmyn, usiadłam obok niej i uśmiechnęłam się.
- Dlaczego Justin Cię pocałował? - zapytała dziewczynka.
- Ja um.. skąd wiesz? - byłam trochę zdziwiona, bo staliśmy za przystankiem autobusowym, więc nie powinna nas widzieć.
- Podglądałam - zaśmiała się łobuzersko.
- Aa - uśmiechnęłam się i miałam nadzieję, że zapomni o swoim wcześniejszym pytani, bo cóż.. nie miałam na nie odpowiedzi, ale jak zwykle się pomyliłam.
- To dlaczego Cię pocałował? Jesteś jego dziewczyną? - zapytała Jazzy i zaczęła wiązać swojego buta.
- Nie, jasne, że nie - podrapałam się po karku.
- A chciałabyś? - zaczęła kreślić jakieś niewidzialne wzorki na ławce.
- Ja.. um dlaczego pytasz? - byłam zszokowana jej nagłą śmiałością, wcześniej była bardziej.. zamknięta w sobie i nic nie mówiła.
- Bo Justin wczoraj dużo o Tobie mówił - powiedziała.
- Co? - wrzasnęłam - Co mówił? - zapytałam już trochę spokojniej.
- Coś tam mówił, że Cię lubi i że uwielbia, kiedy się uśmiechać. A i powiedział, że jesteś piękna! - dziewczynka wzruszyła ramionami, chwyciła mnie za rękę i wstała z ławki.
- Naprawdę? - czułam, że moje policzki robią się czerwone.
- Yhm. Grace, chciałabyś mieć z nim dzidziusia?
I to jest ten moment, w którym powinnam pić wodę i nagle ją wypluć.
- Skąd Ci się wzięło to pytanie? - odpowiedziałam, pytaniem na pytanie.
- Bo lubię dzidziusie - wzruszyła ramionami.
Poczułam, że mucha mi usiadła na nosie, dlatego zaczęłam poruszać głową, żeby odleciała. Kiedy już jej nie było, popatrzyłam na Jazzy, która wyglądała na uradowaną.
- Co? - zapytałam zdezorientowana.
- Pokiwałaś głową! - wrzasnęła - Chciałabyś mieć dzidziusia z Justinem! Jak super! Muszę mu o tym powiedzieć!
- Hej! - wzięłam dziewczynkę na ręce - Źle mnie zrozumiałaś..
I kiedy chciałam dokończyć, usłyszałam dźwięk klaksonu samochodu. Spoglądnęłam na auto, które się zatrzymało. Siedział w nim Ted, moja mama i Nicki. Znalazła się.. to dobrze. Kurwa, ale nie mogę do nich podejść, przecież tu jest Jazmyn, nie mogą się dowiedzieć, że to jest siostra Justina.
- Grace! - zawołałam moja mama.
Trudno, będę musiała kłamać.
- Cześć! - podbiegłam do nich z Jazzy na rękach.
- Dlaczego nie jesteś w domu? Miałaś tam zostać, prawda? - zapytała mama - A co to za dziecko? - wskazała ręką na dziewczynkę.
Rozmawiałam z nimi przez otwartą szybę w samochodzie, oparłam się o auto jedną ręką i powiedziałam:
- Moja um.. koleżanka, którą tutaj poznałam.. coś jej wypadło i poprosiła mnie żebym zajęła się jej siostrą. Postanowiłam się zgodzić - uśmiechnęłam się w nadziei, że mi uwierzyła.
Brzmiało dość wiarygodnie..
Nicki, która siedziała z tyłu samochodu tylko się głupkowato uśmiechała i sugestywnie poruszała brwiami. Cholera, mam nadzieję, że ona nie wie, że to jest siostra Justina.. A jeśli wie to jestem skończona.
- Wrócisz na obiad? - zapytał Ted.
- Tak, pewnie. Do zobaczenia - pomachałam im, kiedy odjechali.
Dziewczynka była zajęta bawieniem się moimi włosami, dlatego odetchnęłam z ulgą, że nie będę musiała jej tego wszystkiego tłumaczyć. Po chwili przyszedł Justin, który pachniał nikotyną. Tym razem, byłam wdzięczna, że prawdopodobnie postanowił zapalić pod kioskiem, bo byłoby naprawdę źle, gdyby przyszedł w momencie w którym rozmawiałam z moją mamą i Tedem. Nawet nie wiem czy on jest świadomy tego, że moja mama ma go za takiego człowieka. Ale nie chce mu o tym mówić, to mogłoby go urazić.
- Długo czekałyście? - zapytał lekko zdyszany i wziął ode mnie Jazzy. Kiedy niechcącą dotknęliśmy się opuszkami palców, zadrżałam. Tak właśnie, działam na jego dotyk.
- Justin? - zaczęła Jazzy.
- Mhm? - uśmiechnął się chłopak.
- Grace chce mieć z Tobą dzidziusia! Tak mi powiedziała! - wrzasnęła dziewczynka.
- O mój Boże! To nieprawda! - poczułam jak moja twarz przybiera kolor dojrzałego pomidora.
- Prawda! - Jazmyn pokazała mi język.
Westchnęłam i kiedy miałam również pokazać jej jakąś głupią minę, Justin powiedział:
- Skarbie, przecież zawsze można spróbować. Jestem za - zaśmiał  się i cmoknął mnie w policzek.
Potem objął mnie ramieniem i ruszyliśmy w stronę parku.
- Musze już wracać do domu. Wiesz.. na obiad - westchnęłam ciężko.
- Dobrze, w takim razie odprowadzimy Cię.
Kiedy szliśmy przez park, ludzie dziwnie się na nas patrzyli. Dobra, Justin mnie obejmował i trzymał dziecko na rękach, ale to przecież nie znaczy, że jest nasze. z resztą  co ich to interesuje? Gapili się, a w ich oczach można było wyczytać słowa typu 'na pewno wpadli!' albo 'nie zabezpieczyli się!' Ugh, nienawidzę takiego czegoś, jednak chłopak nie zwracał na to najmniejszej uwagi, tylko objął mnie mocniej ramieniem. Kiedy znaleźliśmy się przed moim domem, rozglądnęłam się w poszukiwaniu kogokolwiek, ale na szczęście nikogo nie zauważyłam. Zaczyna mnie to trochę wkurzać, że muszę się ukrywać. Ale kiedy przypominam sobie słowa mojej matki...
Więc pamiętaj, że jeżeli zobaczę Cię z którymś z nich to jedziesz do domu. Od razu! Naprawdę, nie chce żeby Ci się coś stało, dobrze?
To od razu mi przechodzi i ukrywanie się, kompletnie mi nie przeszkadza.
- Do zobaczenia - uśmiechnęłam się i cmoknęłam go w usta - Pa Jazzy.
- Cześć - chłopak odłożył dziewczynkę, dzięki czemu mogłam ją mocno przytulić. Kiedy mieli już odejść, chwyciłam Justina za nadgarstek i powiedziałam:
- Czekaj! Twoje okulary - ściągnęłam je i podałam chłopakowi, ale ten tylko się zaśmiał i pokiwał głową.
- Są dla Ciebie - i odszedł, trzymając Jazzy za rękę.
- Dziękuję - szepnęłam, chociaż i tak nie mógł mnie usłyszeć.
Pobiegłam do domu, ściągnęłam buty w przedpokoju i weszłam do kuchni. Nicki siedziała przy stole i była wpatrzona w ekran telefonu. Miała na sobie krótkie, jeansowe spodenki i białą podkoszulkę. Mama i Ted właśnie nakrywali do stołu.
- Może pomóc? - zapytałam.
- Nie trzeba, kochanie. Już kończymy - powiedziała moja rodzicielka.
Pokiwałam tylko głową i usiadłam obok Nicki. Po chwili jedliśmy wspólnie makaron z serem. Nikt nie wspominał o ucieczce mojej przyrodniej siostry ani o tym, że opiekowałam się dzieckiem, co mnie bardzo ucieszyło. Kiedy skończyłam posiłek, poszłam do swojego pokoju i położyłam się na łóżku. Leżałam na plecach i wpatrywałam się bez celu w sufit. Po paru minutach do pokoju ktoś wszedł. Niechętnie spoglądnęłam w tamtą stronę i zobaczyłam Nicki. Usiadła obok mnie i powiedziała:
- Musimy pogadać.
- O czym? - zapytałam zdziwiona.
- Tak ogólnie - uśmiechnęła się - Co robiłaś z siostrą Biebera? 
- Ja.. - zatkało mnie - Skąd wiesz, że to jego siostra?
- Ran z nią przyszedł na imprezę na plaży - wzruszyła ramionami.
- Aa - pokiwałam głową i zaczęłam się zastanawiać do czego zmierza.
- No opowiadaj! - wrzasnęła.
- Ale co? - zbytnio jej nie rozumiałam.
- Pieprzyłaś się już z Bieberem? - zapytała tak jakby mówiła 'co jemy na obiad?' albo 'jaka jest dzisiaj pogoda?' 
- O mój Boże! Nie - schowałam twarz w dłoniach, ponieważ Nicki jest taka.. bezpośrednia.
- Nie ma się czego wstydzić - wzruszyła ramionami - Ale muszę Ci coś powiedzieć.
Popatrzyłam na nią i kiedy nic nie powiedziałam, dziewczyna kontynuowała:
- Justin to świetny chłopak. Przynajmniej ja tak uważam, ale radzę nie mówić Ci nic twojej mamie, bo..
- Ciebie też przed nim ostrzegała? - zapytałam.
- Mhm, nieraz - po raz kolejny wzruszyła ramionami.
- Ale tak właściwie to o co chodzi? Dlaczego ona go tak nie lubi? - usiadłam po turecku, naprzeciw Nicki, ponieważ głupio mi było leżeć i jej nie widzieć, czułam się jakbym rozmawiała z sufitem.
- Nie wiem czy powinnam Ci mówić.. - zaczęła.
- No mów! - wrzasnęłam ciekawa.
- No dobrze. Nie wiem czy wiesz, ale rodzice Biebera niedawno się rozwiedli.
- Nie wiedziałam - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- No to teraz już wiesz. I.. cóż, ja znam powód ich rozwodu - uśmiechnęła się słabo.
- Jaki to ma związek z moją mamą? - nie bardzo rozumiałam.
- Już Ci mówię. No więc mama Biebera zerwała z jego tatą, po tym jak ją zdradził.
O mój Boże.
Nie. Proszę! Nie.
Nie z moją mamą.
Patrzyłam na nią przerażonym wzorkiem, a ta tylko zacisnęła usta w cienką linię, dlatego zapytałam:
- Do kurwy nędzy! Mów z kim.
- No z Twoją mamą.. - wymamrotała.
- Nie. Kurwa! - wrzasnęłam - Jak ona może być tak kłamliwą suką? Rozjebała rodzinę Justina..
- Grace, spokojnie - uspokajała mnie Nicki.
- Jak mam być spokojna, skoro moja matka to.. - nie dokończyłam, ponieważ moja przyrodnia siostra mi przerwała.
- Mój tata też to bardzo przeżył.
- Jak to? - zapytałam zdziwiona.
- Twoja mama była w związku z moim tatą, ale zdradziła go z ojcem Biebera. Więc mnie to też trochę zabolało. No bo wiesz, okazało się, że jest.. jak to powiedziałaś, 'kłamliwą suką'. Ale ja oczywiście nie oceniam ludzi - wzruszyła ramionami - Mój ojciec jej wybaczył, więc ja też.
- Moja nienawiść do niej, jeszcze bardziej wzrosła! - warknęłam.
- Hej, spokojnie. To było.. dość dawno - wymamrotała.
- I co z tego? - kiedy nic powiedziała, dodałam - No właśnie.
- Więc pewnie dlatego, nie chce żebyś spotykała się z Bieberem. 
- Teraz to ma sens - mruknęłam - A moja matka pieprzyła mi o tym, że Justin jest niebezpieczny i w ogóle.. a tak naprawdę chodziło o to, że przespała się z jego ojcem - westchnęłam.
- Tak, mi też to mówiła - wymamrotała Nicki.
- Więc skąd wiesz o tym wszystkim? - zapytałam.
- Mój tata mi opowiedział - mruknęła.
- Chociaż jeden lojalny w tej rodzinie - uśmiechnęłam się słabo.
Po krótkiej ciszy, Nicki zapytała:
- A łączy Cię coś z Bieberem?
Szczerze? Zatkało mnie to pytanie.
- Ja um.. lubię go - powiedziałam zgodnie z prawdą.
- Ale lubisz go, że lubisz czy może lubisz-lubisz? - zapytała, śmiejąc się.
- Chyba lubię-lubię - również się zaśmiałam i szturchnęłam ją łokciem w brzuch.
- Wiedziałam! - wrzasnęła - To teraz dostaniesz radę od wspaniałej, starszej siostry.
- Jesteś taka skromna.. - wymamrotałam cicho - Więc co to za rada?
- Musisz go pilnować, myślę, że zauważyłaś, że Camila się wokół niego kręci. A jeśli ona czegoś chce, to to dostaje. Radzę Ci na nią uważać. Ale nie martw się, to zwykła szmata... Myślę, że Bieber to zrozumiał i mam nadzieję, że już się nią nie interesuje. Wiesz.. ona rozkłada nogi przed każdym napotkanym facetem, więc..
- Wygląda na taką - wzruszyłam ramionami - Dzięki za radę, będę uważać - zaśmiałam się - A teraz Ty opowiadaj!
- Niby co? - zapytała zdezorientowana i włożyła kosmyk włosów za ucho.
- Dlaczego uciekłaś? - złączyłam ręce i wpatrywałam się w nią wyczekująco.
- Ja.. musiałam coś sprawdzić, ale wtedy napatoczył się mój tata i miał pretensje, że wróciłam tak późno.. naprawdę miałam tego wszystkiego dość, więc wyszłam. I zostałam na noc u Michaela - uśmiechnęła się.
- Uuu, działo się coś? - zapytałam, poruszając sugestywnie brwiami.
- A bo to raz.. - wymamrotała.
- A właśnie - przypomniało mi się coś - Co z moimi i Justina ubraniami? - zaśmiałam się.
- Nie mam pojęcia, chyba je wyrzucili. Nie pamiętam nic z tamtego wieczoru. Tylko urywki - mruknęła.
- Rozumiem - uśmiechnęłam się, a kiedy Nicki miała już wyjść, powiedziałam - Dziękuje.
Dziewczyna pokiwała głową i wyszła. Schowałam twarz w dłoniach i położyłam się na brzuchu. Trochę.. zmieniłam zdanie o Nicki. Wydaje mi się, że jest w porządku. Zaczynałam coraz bardziej ją lubić i szczerze? Cieszę się, że mam taką siostrę. Ale z drugiej strony, jestem zdziwiona tym co mi powiedziała o mojej mamie i ojcu Justina. Powiedziałam zdziwiona? Pomyliłam się. Miałam na myśli wkurwiona. I to bardzo. Jak ona mogła zrobić coś takiego ? Nie dość, że rozwaliła naszą rodzinę to jeszcze Justina. Cholera. A co jeśli on o tym wie? Może zadaje się ze mną tylko dlatego, że chce zemsty na mojej mamie? O mój Boże, nie! Justin taki nie jest.. chyba nie. Ja bym się wkurzyła w takiej sytuacji (właściwie to miałam bardzo podobną), ale na pewno nikogo bym nie skrzywdziła i nie chciałabym zemsty. Nie, on nic mi nie zrobi. To tylko moje głupie myśli. Muszę mu o tym powiedzieć.. albo spytać się czy o tym wie. Chce to wyjaśnić. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos mojej mamy:
- Grace, Nicki! Chodźcie na dół! 
Wygramoliłam się niezgrabnie z łóżka i poszłam do salonu, usiadłyśmy z siostrą na miękkiej sofie, a mama z Tedem stanęli naprzeciwko nas i wpatrywali się wyczekująco, lekko zestresowani.
- O co chodzi? - zapytałam cicho.
- Jedziemy na wakacje! - wrzasnęła moja mama.
- Co? - spytałyśmy razem z Nicki, nie bardzo orientując się w sytuacji.
- Rozmawialiśmy z Tedem i - uśmiechnęła się - postanowiliśmy spędzić z wami wakacje. Przyjechałyście tutaj do nas, racja? A my dużo pracujemy i właściwie nie mamy dla Was czasu. Chcemy się wami trochę zająć.. ten wyjazd na pewno nas do siebie zbliży. Co Wy na to? - zapytała moja mama.
- Czemu nie - mruknęła Nicki.
- A na jak długo? - zapytałam.
- Dwa tygodnie - odparł Ted.
- A kiedy wyjeżdżamy? - Nicki podniosła lewą brew w pytaniu.
- Możemy nawet jutro, tylko musimy jeszcze wszystko potwierdzić. To co? Zgadzacie się? - zapytał Ted.
- Tak - pokiwałyśmy nieśmiało głowami.
- A tak w ogóle gdzie jedziemy? - uśmiechnęła się Nicki.
- Co powiecie na Turcję? - moja mama chwyciła Teda za rękę.
- O rany! Tak! - wrzasnęłam.
Zawsze chciałam jechać do Turcji, ale tata nie miał za dużo pieniędzy, więc nigdzie nie wyjeżdżaliśmy.
- W takim razie.. idźcie się spakować! - wrzasnęła wesoło moja mama.
Poszłam do swojego pokoju, wzięłam pidżamę i pobiegłam do łazienki. Zmyłam szybko makijaż, przemyłam twarz zimną wodą i wyszczotkowałam zęby, a potem rozczesałam moje włosy. Ściągnęłam ubrania i weszłam pod prysznic. Kiedy poczułam, jak gorąca woda delikatnie parzy moje ciało, zaczęłam myśleć o jutrzejszym wyjeździe. W sumie cieszę się.. spędzę trochę czasu z Nicki, Tedem i.. mamą. Ale jednak.. Justin. Co z nim? Nie chce go zostawiać.. ale to tylko dwa tygodnie. Ugh, przejmuje się tym, a co będzie jak wyjadę z Blater? Nawet nie chce o tym myśleć. Polubiłam to miejsce.. a raczej Justina. Kiedy umyłam włosy kokosowym szamponem, a ciało namydliłam jagodowym żelem, spłukałam się i wyszłam spod prysznica. Owinęłam się niebieskim ręcznikiem i wpatrywałam w lustro. Zaczęłam myśleć o tym, jak Justin czuł się, kiedy jego rodzice się rozstawali. Cholera, dokładnie to co ja. Ta sama sytuacja.. tyle nas łączy. Ze złości uderzyłam pięścią w pralkę i zrzuciłam wszystkie kosmetyki i pudełeczka z blatu. Oddychałam ciężko, a kiedy już się uspokoiłam, zaczęłam wszystko sprzątać. Kremy, odżywki, golarki, perfumy (które na szczęście się nie rozbiły), waciki, test ciążowy, dezodorant. O cholera! To jest test ciążowy. Chwyciłam go i..
Rany.
Dwie kreski.
Kto jest w ciąży? Właściwie ta łazienka jest moja i Nicki, bo mama z Tedem korzystają z toalety na dole. Ja nie kupowałam, więc to musi należeć do...
- Nicki - szepnęłam do siebie.

 

Jeśli to przeczytałaś/eś zostaw nawet najmniejszy komentarz, ponieważ KAŻDY motywuje mnie do dalszego pisania. Dodałam zakładkę INFORMOWANI! Zapisujcie się! Chciałabym wam serdecznie podziękować za 8.000 wyświetleń! Dla mnie to.. naprawdę dużo znaczy! To wszystko dzięki Wam! I serdecznie dziękuje za tyle komentarzy pod ostatnim rozdziale.. przez to ruszyłam się trochę i napisałam szybciej rozdział. Taka niespodzianka dla Was! <3
#Klaudia

sobota, 9 sierpnia 2014

10. Ona Cię podrywała.

Kiedy jego ręka była na poziomie fioletowej bluzy, zamknęłam oczy. Musiałam wyglądać naprawdę dziwnie. Siedziałam na łóżku z zaciśniętymi pięściami na kołdrze, ciekawa tego co się zaraz wydarzy.
- Grace.. czemu masz zamknięte oczy? - zapytał Justin.
- Ja um.. - niechętnie je otworzyłam i spoglądnęłam na chłopaka, który stał nade mną z miętowym pudełeczkiem w ręku - Nieważne.
Chłopak tylko zmarszczył brwi w zdziwieniu i usiadł obok mnie. Z odruchu się odsunęłam.
- Ja nie gryzę - uśmiechnął się, ukazując rząd białych zębów.
Wiem, że nie gryziesz, ale posiadasz broń, która znajduje się w twojej szafie, a to już jest coś..
- Tak, wiem - delikatnie się do niego przybliżyłam.
Otworzył okrągłe pudełko i zaczął w nim grzebać. Wyciągnął parę papierków, a następnie.. srebrną bransoletkę. Była piękna, ale po co mi ją pokazuje?
- Jest śliczna - włożyłam ręce pomiędzy kolana i przypatrywałam się biżuterii.
- Moja babcia dała mi ją parę lat temu i powiedziała, że ta bransoletka jest dla niej ważna, bo należała do jej matki. Prosiła mnie, żebym przekazał ją wyjątkowej dla mnie dziewczynie i pomyślałem o Tobie. W końcu jesteś wyjątkowa, prawda? To jest taki jakby.. prezent za to, że mi wszystko opowiedziałaś. Chciałbym żebyś ją zawsze nosiła. Jeśli będzie Ci trudno, jeśli będzie chciała zrobić coś.. głupiego, wtedy popatrzysz na nią i przypomnisz sobie, że masz mnie. Pamiętaj, zawsze możesz do mnie zadzwonić. Bo wiesz.. powiedziałaś mi, że chciałaś się kiedyś zabić..
- Tak, ale to było dawno - przerwałam mu.
- Wiem, ale nie chciałbym, żeby coś Ci się stało, dlatego to dla Ciebie.
Justin chwycił mnie za rękę i położył ją na swoim kolanie. Założył bransoletkę na mojej lewej ręce i mnie przytulił. Usiadłam na nim okrakiem i położyłam dłonie na jego ramionach, a chłopak masował moje boki.
- Nie sądzę, że zasługuje na tą bransoletkę - potrząsnęłam ręką przed jego twarzą, żeby pokazać biżuterię, która ładnie na mnie wygląda, oczywiście, nie chwaląc się - Przecież ona była ważna dla twojej babci, a ja.. nie jestem wyjątkową dziewczyną. Jest piękna, ale nie chce jej.
- Grace, przestań. Już Ci ją dałem i nie masz nic do gadania. Zrozum, jesteś dla mnie wyjątkowa, więc ją zachowaj.
Pokiwałam twierdząco głową i czułam, że moje policzki delikatnie się zaczerwieniły.
- W takim razie.. dziękuje - uśmiechnęłam się szeroko, ponieważ ona naprawdę mi się podobała.
Chłopak przytulił mnie, a ja schowałam głowę w zagłębieniu jego szyi. Po chwili usłyszałam głos dziecka, które się śmiało. Zdezorientowana popatrzyłam na Justina, a on tylko westchnął i powiedział:
- Myślałem, że wrócą później..
Wstałam z kolan chłopaka i nadal patrzyłam na niego zdziwiona.
- Kto? - zapytałam.
- Moja mama i siostra - odparł.
Od kiedy od ma siostrę? O kurwa, poznam jego mamę.
- Mhm - pokiwałam głową.
- Chodź - pociągnął mnie za rękę i wyszliśmy z jego pokoju, kierując się w stronę kuchni. 
W przedpokoju spoglądnęłam szybko na swoje odbicie, bo byłam ciekawa tego, jak wyglądam. Cóż, dzisiaj dużo się wydarzyło, ale nie chce, żeby było to po mnie widać. Na szczęście wyglądałam w miarę dobrze, nie było żadnego śladu po płaczu. Weszliśmy do kuchni, która była dość mała, ale przytulna. Ściany były koloru zielonego, a meble ciemnego brązu. Przy otwartej, białej lodówce stała kobieta o ciemnych, długich włosach, była niższa ode mnie, a jej oczy wyglądały jak przejrzyste jezioro. Wydawała się być miłą, starszą kobietą. Nałożyła na siebie kremowy, dzianinowy sweter i jeansy, a uśmiech nie schodził z jej twarzy. Na blacie siedziała mała dziewczynka o jasnych włosach i brązowych oczach (takich jak Justin), zajęta jedzeniem truskawek. Miała na sobie żółtą, kwiecistą sukienkę i według mnie, miała około 6 lat.
- Widzę, że mamy gościa - powiedziała mama Justina.
- Tak.. to jest Grace, moja.. przyjaciółka. Grace, to moja mama.
- Dobry wieczór, jestem Grace Meet - podałam rękę kobiecie, która tylko pokiwała przecząco głową i przyciągnęła mnie do niedźwiedziego uścisku.
- Pattie Bieber - powiedziała - Kochanie, w naszej rodzinie tak się witamy, a to jest Jazmyn - wskazała palcem na małą dziewczynkę, wzięła ją na ręce i postawiła przy mnie.
- Cześć, jestem Grace - uśmiechnęłam się.
- Jazzy - powiedziała, trochę zawstydzona dziewczynka.
Zgięłam się i przytuliłam mocno siostrę Justina, a ta objęła mnie swoimi małymi rączkami i powiedziała:
- Masz takie miękkie włosy i.. - powąchała je - ładnie pachną.
- Dziękuje - pogłaskałam ją delikatnie po głowię - Twoje też są mięciutkie - uśmiechnęłam się.
Podrapałam się po ręce, a dziewczynka zaczęła się śmiać i przeczesała ręką swoje włosy.
- Może zostaniesz na kolację? - zapytała mama Justina.
- Nie, dziękuje. Musze już wracać do domu.
- Dobrze, w takim razie do zobaczenia - uśmiechnęła się szeroko.
- Miło było panią poznać. I Jazmyn oczywiście też.
- Oh, skarbie. Mów mi Pattie - powiedziała i oparła się jedną ręką o blat.
Pokiwałam twierdząco głową i wyszłam z kuchni, zaczęłam ubierać buty w przedpokoju, kiedy Justin zaproponował:
- Odprowadzę Cię do domu - włożył swoje ręce do kieszeni, tak, że tylko kciuki wystawały.
- Justin, nie trzeba - odmówiłam, ponieważ chciałabym to wszystko sobie przemyśleć, ale jak zwykle chłopak nie dał za wygraną.
- Jest już ciemno, nie ma mowy, że pójdziesz sama.
Westchnęłam i wyszłam z mieszkania. Justin po chwili dorównał mi kroku i szliśmy w ciszy, co jakiś czas stykając się ramionami.
- Dobrze, że nie zostałaś na kolacji. Przynajmniej nie uciekniesz ode mnie tak szybko - zaśmiał się.
- Dlaczego miałabym uciekać? - zapytałam ciekawa tego, co ma na myśli.
- Wiesz, moja mama jest trochę.. wkurzająca i założę się, że jak ją bliżej poznasz to będziesz miała dosyć i ode mnie uciekniesz.
- Wydaje się być miła. Lubie ją - powiedziałam szczerze - A Jazzy jest taka urocza. Nie mówiłeś, że masz siostrę.. - powiedziałam z wyrzutem.
- Nie pytałaś - uśmiechnął się.
I wtedy przypomniały mi się słowa mojej mamy..  
To są bracia. Mieszkają niedaleko nas.. To Justin Bieber i jego brat, Jaxon.
Nigdzie nie widziałam jego brata. Może gdzieś wyszedł? A co jeśli Justin ma tylko siostrę, a to o jego bracie to tylko głupie plotki? Nie mogłam wytrzymać, dlatego zapytałam:
- Masz jeszcze jakieś rodzeństwo, oprócz Jazmyn? - spoglądnęłam na niego, żeby zobaczyć jego reakcję, ale tylko zacisnął mocniej szczękę.
- Dlaczego pytasz? - zapytał bardzo spokojnym głosem.
- Z czystej ciekawości - wzruszyłam ramionami.
- Ta, mam jeszcze brata - odparł.
Kurwa, czyli to nie były plotki. 
- Nie było go teraz w domu, prawda? 
- Nie - mruknął szybko.
- Masz  z nim dobre kontakty? - zapytałam.
- Grace, o co Ci chodzi? - był lekko zirytowany.
- O nic - wzruszyłam ramionami i zaczęłam iść szybciej przez park.
- To dlaczego Cię to tak interesuje? - mruknął.
- Pytam z nudów.. - udałam niewzruszenie - Jeśli nie chcesz, to nie mów. Chciałam tylko nawiązać rozmowę.. - uśmiechnęłam się słabo.
- Nie chodzi mi o to - warknął - Nazywa się Jaxon i ma 16 lat, tyle co Ty, ale nie chce żebyś się do niego zbliżała, jasne?
- Dlaczego? - zapytałam zdziwiona.
- Bo tak powiedziałem - włożył ręce do kieszeni spodni.
Widać było, że ten temat jest dla niego.. dość wrażliwy, dlatego odpuściłam. Szliśmy w niezręcznej ciszy, a chłopak w tym czasie dwa razy zapalił. Nie miałam przy sobie żadnych papierosów, ale nie chciałam pożyczać od Justina, dlatego nie zwracałam na to najmniejszej uwagi. Szłam szybkim krokiem i nuciłam piosenkę. W sumie nie mam pojęcia o co mu chodzi, skoro poznałam jego mamę i siostrę, to dlaczego nie mogę poznać jego brata? To dziwne. Ciekawe co z jego ojcem.. ale teraz na pewno nie będę się o niego pytać. Jest za bardzo zdenerwowany. Po paru minutach, znaleźliśmy się przed moim domem. Chłopak cmoknął mnie w policzek i powiedział: 
- Trzymaj się - i poszedł.
On jest obrażony? A może zły? Nie mam pojęcia, ale wiem, że muszę się dowiedzieć więcej o jego bracie i go poznać. Weszłam do domu, ściągnęłam buty i poszłam do kuchni. Przy stole siedziała moja mama i piła samotnie herbatę.
- Hej - wymamrotałam.
- Gdzie byłaś? - zapytała, stawiając czerwony kubek w kropki na stole.
U Justina. Tak, tak to ten chłopak z którym mam się nie spotykać. Dobrze, usłyszałaś. A i wiesz czego się dowiedziałam? Ma broń w szafie, super co nie? 
- Poszłam na spacer po plaży.
- Chcesz?- zapytała, wskazując brodą na kubek.
- Nie, dzięki. Wolę coś zjeść. 
Mama tylko pokiwała głową, ale wydaje mi się, że jest.. smutna? Kiedy zrobiłam sobie tosty z dżemem, usiadłam naprzeciwko niej i zapytałam:
- Coś się stało? 
- Nie - odpowiedziała szybko.
- Okej.. - jakoś nie byłam przekonana - A gdzie Ted i Nicki?
- Pokłócili się ze sobą..  Nicki wybiegła z domu i do tej pory nie wróciła. Ted jej teraz szuka, a ja mam zostać w domu, na wypadek gdyby wróciła. Tak się o nią martwię..
- Długo jej nie ma? - zapytałam niewzruszona jej jakże interesującą historią. Czujecie ten sarkazm?
- Wybiegła z domu jakąś godzinę temu.
- Na pewno się znajdzie. Jak tylko ochłonie, wróci - potarłam pocieszająco jej ramię, chociaż tak naprawdę miałam to gdzieś - Idę do siebie - wzięłam talerz z tostami i wyszłam z kuchni. 
Usiadłam na łóżku i zaczęłam w spokoju jeść kolację. Zrobiło mi się zimno, więc podeszłam do szafy i wyciągnęłam szarą bluzę. Ubrałam ją i wtedy coś mi się przypomniało. Bluza. Fioletowa bluza. Broń. W szafie. O co chodzi? Po co Justinowi broń? Dlaczego trzyma ją w domu? W swoim pokoju, jak gdyby nigdy nic? Chociaż .. może była zabawkowa? Nie, na pewno nie, przecież była ciężka i wyglądała jak prawdziwa. Chciałabym się spytać chłopaka o to, ale przecież nie mogę. Co mam  mu niby powiedzieć? 'Słuchaj, znalazłam broń w twojej szafie. Po co Ci ona?' Pomyślałby, że grzebałam mu w rzeczach, a to przecież nieprawda! Kiedy skończyłam tosty, odłożyłam pusty talerz na szafkę nocną i zobaczyłam na mojej ręce bransoletkę. Teraz, za każdym razem, kiedy na nią patrzę, przypomina mi się Justin i nasza rozmowa. Moje pieprzone wyznanie. Boże, jak mogłam być taka głupia, żeby mu o wszystkim opowiedzieć? Przecież on to może komuś wygadać. Wszyscy będą się ze mnie śmiać. Nie chce tego, cholera nie chce! Kurwa. Przecież opowiedziałam mu jeszcze o swoim wymarzonym, pierwszym razie. Nie wierzę. Wzięłam pierwszą. lepszą książkę, która znajdowała się na podłodze i uderzyłam się nią prosto w twarz. Dlaczego mu to opowiedziałam?! Przecież go to zupełnie nie interesuje. Jak mu to mówiłam, był bardzo poważny, ale mogę się założyć, że w duchu się śmiał. I to cholernie głośno. Muszę się go zapytać o tą broń. Jakoś tak.. tajnie, żeby się nie zorientował, że o niej wiem. Chwyciłam szybko telefon i wysłałam mu wiadomość:
Grace:
Hej, możemy się jutro spotkać?
Po paru minutach odpisał.
Justin:
Jutro nie mogę, sorry.
Czyżby nadal był na mnie zły? Jezu, o co mu chodzi? Muszę to wyjaśnić.
Grace:
Dlaczego?
Odpowiedź przyszła momentalnie.
Justin:
Muszę się zająć Jazzy.
To świetnie! Przecież mogę mu pomóc. Ale.. nie narzucam się? Nie, chyba nie.
Grace:
Mogę Ci pomóc, jeśli chcesz.
Justin:
Ta, czemu nie. Bądź koło 10:00 na placu zabaw, okej?
Grace:
Jasne, do zobaczenia!
Szczerze? Cieszę się, że będzie Jazzy, przynajmniej jak coś pójdzie nie tak, Justin nie będzie mógł się zdenerwować, bo będzie tam jego młodsza siostrzyczka. Byłam tak zmęczona dzisiejszymi wydarzeniami, że nawet nie miałam siły wstać z łóżka, dlatego od razu zasnęłam.

Rano obudziłam się przed 9:00. Wzięłam szybki prysznic i umyłam włosy kokosowym szamponem i wyszczotkowałam zęby. Spięłam włosy w wysokiego koka, pomalowałam usta wiśniowym błyszczykiem i nałożyłam tusz na rzęsy. Wyszłam z łazienki i poszłam do swojego pokoju, stanęłam przed szafą i zaczęłam się zastanawiać w co się ubrać. Zdecydowałam się na trzy czwarte, czarne spodnie, a do tego białą bluzkę i szarą bluzę. Tak na luzie, w końcu będę się też bawić z Jazzy, racja? A wiem ile dzieci mają w sobie energii, dlatego przygotowałam się na najgorsze. Zbiegłam na dół i zastałam mamę i Teda w kuchni.
- Hej - powiedziałam.
- Grace.. Nicki jeszcze nie wróciła, teraz jedziemy znowu jej szukać. A ty zostań w domu w razie, gdyby wróciła - wymamrotała moja rodzicielka.
Ha, nie.
- Tak, pewnie.
Ted odłożył pusty kubek po kawie do zlewu i wyszedł, a mama wybiegła z domu zaraz za nim. Niby po co mam tu na nią czekać? Jeśli wróci do domu, to nie ucieknie znowu, bo po co by wracała? Pieprzona filozofia. Trzeba troszeczkę pomyśleć, moja droga mamusiu. Westchnęłam i rozglądnęłam się po kuchni. Zapomnieli o mnie i nawet nie zrobili mi śniadania. Miło. W końcu przyjechałam tu na wakacje, nie? Chociaż z drugiej strony, to dobrze, że mnie olewają. Przynajmniej mogę się spotkać z Justinem. Zrobiłam sobie płatki z mlekiem i pospiesznie je zjadłam. Potem ubrałam czarne trampki i wyszłam z domu. Pobiegłam w stronę placu zabaw, który znajdował się przy parku, ponieważ byłam już trochę spóźniona. Po paru minutach drogi, znalazłam Justina siedzącego na ławce, co chwilę spoglądał na Jazzy, która bawiła się grzecznie w piaskownicy. Na huśtawkach huśtało się dwóch chłopczyków, na zjeżdżalni zjeżdżała dziewczynka o kasztanowych włosach, a na karuzeli kręciły się bliźniaki. Przypomniało mi to wszystko, czasy z dzieciństwa, kiedy jeszcze spędzałam wolny czas z moimi rodzicami. Dziwne, od tamtej pory, zmieniło się wszystko. Wyrzuciłam z głowy tą głupią myśl i ruszyłam w stronę chłopaka. Miał na sobie jasne rurki, opadające w kroku i białą koszulkę, a na to czarną bejsbolówkę. Założył czarne Sneakersy i okulary przeciwsłoneczne. 
- Cześć - pomachałam Justinowi i usiadłam obok niego.
- Hej - uśmiechnął się szczerze.
Okej, już nie jest na mnie zły, chociaż tyle..
Po chwili niezręcznej ciszy powiedział:
- Chodźmy do Jazzy.
- Okej.
Ruszyłam za nim w stronę dziewczynki, która miała dwa kucyki i białą sukienkę w różowe kropki. Wyglądała przesłodko! Zresztą dla mnie każde dziecko jest słodkie. 
- Cześć Jazmyn - uśmiechnęłam się.
- Hej - przytuliła mnie - Pobawcie się ze mną w berka! - wrzasnęła i klepnęła mnie w nogę, a ja automatycznie, zaczęłam za nią biegnąć, oczywiście spowolniłam swoje ruchy, żeby dziewczynka miała trochę frajdy z tej zabawy. Po chwili dotknęłam ją w ramię i powiedziałam:
- Berek!
Jazzy uśmiechnęła się  i zaczęła mnie gonić. Po chwili zmieniła kierunek i biegła w stronę swojego starszego brata. Justin chwilę przed nią uciekał, aż w końcu dał się złapać. Popatrzył na mnie i uśmiechnął się łobuzerko. Wiedząc do czego zmierza od razu zaczęłam biegnąć. Chciałam sprawdzić, gdzie już jest i kiedy obróciłam się, Justin wpadł na mnie z całą swoją siłą. Upadłam na trawę, a chłopak zaraz za mną. Przygniótł mnie całym swoim ciałem, a ja zaczęłam się wiercić, bo był naprawdę ciężki i mnie trochę miażdżył. Chłopak położył ręce po obu stronach mojej głowy i szepnął:
- Nic Ci nie jest?
Pokiwałam przecząco głową.
Justin otarł się swoim nosem o mój i już miał mnie pocałować, kiedy usłyszałam piskliwy głosik.
- Coooo robicie? - zapytała Jazzy.
Chłopak szybko ze mnie wstał i podał mi rękę, żebym mogła sprawniej się podnieść.
- Nic - odparł Justin.
- Chodźmy na lody! Proooooszę! - wrzasnęła dziewczynka. 
- Dobrze - uśmiechnął się chłopak i wziął ją na ręce, a drugą chwycił mnie i splótł nasze palce. Po chwili drogi znaleźliśmy się w małej kawiarence. Było tutaj bardzo przytulnie, na miętowych ścianach wisiały obrazy a na parapetach leżało mnóstwo kwiatów. Usiedliśmy wokół szklanego stolika, kiedy podeszła do nas kelnerka. Wyglądała na jakieś 20 lat. Miała brązowe, kręcone włosy i długie (bardzo!) nogi. Zachichotała i zwróciła się do Justina:
- Co podać?
Kurwa, też tu jestem.
- Poproszę lody śmietankowe - uśmiechnął się i oblizał dolną wargę.
Ej, co to było?
- A ja poproszę lody truskawkowe! - wrzasnęła Jazzy, dzięki czemu kelnerka wróciła na ziemie, bo potrząsnęła głową.
Zaczęła coś pisać w notesie, a kiedy miała pójść, powiedziałam:
- Lody czekoladowe dla mnie.
- Jasne - przewróciła oczami i odeszła.
Już jej nie lubię.
Po chwili kelnerka wróciła z lodami i... kurwa! Najwyższy guzik jej koszulki był odpięty, a spódnica wyżej niż powinna i pomalowała usta błyszczykiem. Suka. Podała mi i Jazzy lody tak, że świeciła swoimi wielkimi cyckami prosto przed twarzą Justina. Chłopak ponownie oblizał usta i szeroko się uśmiechnął.
- Dziękuje - mrugnął do niej jednym okiem, a kiedy ta zachichotała, odprowadził ją wzrokiem. 
Po paru minutach zauważyłam, że obok jego lodów leży karteczka, ale nie widziałam co na niej piszę, dlatego sięgnęłam po chusteczkę, dzięki czemu mogłam dobrze zobaczyć.. numer telefonu i pieprzone serduszko! No chyba nie! Kiedy Jazmyn zjadła swój deser, powiedziałam:
- Słonko, popatrz, tam jest kącik z zabawkami. Idź się pobawić, a ja zaraz do Ciebie przyjdę, dobrze?
Pokiwała główką i poszła.
- Justin! Co to było? - wrzasnęłam szeptem.
- Co? - udawał, że nie wie o co mu chodzi.
- Ona Cię podrywała.. - wymamrotałam.
- Kto?
No Jazmyn, kurwa.
- Ta kelnerka!
- Zdaje Ci się - uśmiechnął się słabo.
- Justin! Pożerałeś ją wzrokiem..
- Nieprawda - zanurzył łyżeczkę w swoich lodach.
- Cholera, widziałam jak na nią patrzysz. A to co? - zapytałam i wzięłam karteczkę z jej numerem - Co to jest?
- Nie widziałem tego, serio. Ale.. zostawiła mi numer! Jak zaje.. to znaczy chujowo. Daj, wyrzucę to potem.
- sięgnął ręką po papierek.
- Nie, ja to wyrzucę - uśmiechnęłam się łobuzerko, bo dobrze wiem, że Justin by tego nie zrobił.
- Grace, nie! Daj mi to - wyrwał mi kartkę i wsadził ją do tylnej kieszeni spodni.
- Justin. O co Ci kurwa chodzi? - zapytałam zszokowana.
- Księżniczko, skończ z tymi wyrzutami, co? Dobrze wiesz, że gdyby Cię tu nie było, już dawno pieprzyłbym tą kelnerkę na zapleczu, więc się przymknij.
Zamarłam. Jak on mógł coś takiego powiedzieć?! Umówił się ze mną, a nie z nią.. racja? Nie mam zamiaru dłużej tego słuchać, dlatego powiedziałam:
- Świetny pomysł, Justin! W takim razie ja pójdę, a Ty ją przelecisz na zapleczu, co? - wstałam z siedzenia.
- Grace, poczekaj, nie to miałem na myśli..
- Nie odzywaj się do mnie! - i wyszłam w pośpiechu z kawiarni.

 Głupi Justin, co on narobił..

Jeśli to przeczytałaś/eś zostaw nawet najmniejszy komentarz, ponieważ KAŻDY motywuje mnie do dalszego pisania. Dodałam zakładkę INFORMOWANI! Zapisujcie się! Chciałabym wam serdecznie podziękować za 5.000 wyświetleń! To dla mnie dużo znaczy! Dziękuje! <3
#Klaudia 
PS ZA NIEDŁUGO ZMIENI SIĘ KOMPLETNIE WYGLĄD BLOGA I POJAWI SIĘ ZWIASTUN! Nie mogę się doczekać, mam nadzieję, że Wy też! :D