sobota, 6 grudnia 2014

23. Bo chce tu być z tobą. + WYNIKI

 *Ten rozdział dedykuje mojej przyjaciółce, która jest najlepsza, najpiękniejsza i najcudowniejsza na świecie. Dziękuje, że jesteś.*


Siedziałam w samochodzie Justina i wpatrywałam się w przednią szybę. Nie wiedziałam co zrobić.. chciałam podejść do Sama, ale z drugiej strony, przecież on może rozmawiać z kimkolwiek chce. Pogadam z nim później, bo dobrze wiem, że teraz pewnie jest na mnie zły. Wiem, że wcześniej go olałam, ale naprawdę nie lubię jeśli ktoś wpycha się w nieswoje sprawy.
Po paru minutach usłyszałam otwieranie drzwi, a do auta wszedł Justin. W rękach trzymał pudełko, które położył na tylne siedzenie. Włożył kluczyk do stacyjki i odpalił silnik. Po chwili jechaliśmy już po drodze. Oparłam głowę o okno i cicho westchnęłam.
- Nie wiesz czy może Camila zna Sama? - zapytałam, nie patrząc na chłopaka.
- Nie, raczej nie zna - mruknął - A co?
- Bo przed chwilą ze sobą rozmawiali - odpowiedziałam, marszcząc czoło.
Justin kiwnął głową, ale nie przejął się zbytnio sytuacją. Może po prostu przesadzam? Przecież mogli rozmawiać o czymkolwiek, a to, że podali sobie rękę o niczym nie świadczy. Właściwie wiele osób tak się wita czy żegna. Ale jednak.. Sam zawsze wszystkich przytula. Ugh, już sama nie wiem czy się tym przejmować, czy raczej nie. Dobrze wiem, że Camila coś planuje, ale przecież Sanders by jej nie pomógł. Jest moim przyjacielem i nie zrobi mi krzywdy, jestem tego pewna.
Po 5 minutach jazdy, Justin zatrzymał się przed moim domem, a ja się tylko modliłam, żeby właśnie teraz nie patrzyła przez okno moja mama albo co gorsza, nie wyszła z domu.
- Dziękuje za podwózkę - uśmiechnęłam się i cmoknęłam go w usta - Do zobaczenia.
- Cześć - odpowiedział i oblizał powoli dolną wargę.
Wyszłam z samochodu i zamknęłam drzwi (bardzo delikatnie). Justin pojechał w dół ulicy, a ja stałam i wpatrywałam się w dom. Na szczęście w żadnym oknie nie widziałam mamy ani Teda. Niestety ich auto stało na podjeździe co oznaczało, że nie są w pracy. Westchnęłam i ruszyłam przed siebie wolnym krokiem. Kiedy otwierałam drzwi moje serce biło niemiłosiernie szybko. Stresowałam się. Wiedziałam, że moja mama będzie chciała ze mną porozmawiać, a ja muszę ją przeprosić. Właściwie powiedziałam prawdę, ale możliwe że było to trochę za ostro, dlatego wolę to zrobić.
Ściągnęłam buty w przedpokoju, a kiedy usłyszałam dźwięk telewizora, zaczęłam kierować się w stronę salonu. Mama i Ted siedzieli na sofie, a kiedy zakaszlałam, ich oczy momentalnie skierowały się na moją osobę.
- Hej - mruknęłam.
- Dzieckooo - przeciągnęła moja mama - Jak tak można?
- Możemy porozmawiać? - zapytałam - Na osobności? - dodałam, zerkając na Teda.
Szatynka kiwnęła głową, dlatego poszłam po schodach na górę, do swojego pokoju. Stanęłam przed łóżkiem i zaczęłam się zastanawiać jak rozpocząć rozmowę.
- Grace, mam już tego dość - mruknęła cicho.
- Mamo..
- Nie przerywaj mi, mam dość tego, że ciągle wychodzisz na noc i na dodatek nie mówisz gdzie i z kim! - podniosła swój ton głosu.
- Wiem i przepraszam za to - odpowiedziałam, uśmiechając się lekko.
Wiedziałam, że się martwiła. Widziałam to w jej oczach, a po za tym jaka matka by się nie przejmowała? Miałam wtedy zły humor, dlatego nie powiedziałam gdzie idę, ale przecież byłam w bezpiecznych rękach i nic mi się nie stało.
- Chce mieć pewność, że już nigdy nie wyjdziesz z domu w nocy bez poinformowania mnie - powiedziała, kładąc ręce na swoich biodrach.
- Właściwie to nie wyszłam w nocy - broniłam się - Koło 17:00 poszłam do.. uh Sama, a potem zostałam na noc. Przecież wiesz, że to mój przyjaciel, mogę mu ufać. Nigdy mnie nie skrzywdził i tego nie zrobi, zrozum - uśmiechnęłam się, żeby jakoś załagodzić tą sytuację.
- Grace, ale nie powiedziałaś mi, że wychodzisz właśnie do niego. Skąd mogłam wiedzieć? - zmarszczyła brwi - Mogłaś zostawić kartkę..
- Następnym razem tak zrobię - westchnęłam - I przepraszam za to co wcześniej powiedziałam..
Kobieta uśmiechnęła się i kiwnęła głową, na znak, że się nie gniewa, dlatego podeszłam do niej i mocno się w nią wtuliłam.
- Za godzinę będzie obiad - powiedziała, a kiedy ją puściłam, wyszła z pokoju.
Wiedziałam, że nie wybaczyła mi stu procentach. Na pewno gdzieś w głębi serca pamięta to co jej powiedziałam. Takich rzeczy się po prostu nie zapomina. Tak jak ja do końca życia będę pamiętać to co zrobiła mi i tacie, tak ona będzie pamiętała to co jej powiedziałam. Tak już niestety jest.

***
Właśnie siedziałam na łóżku i słuchałam piosenek Taylor Switf, kiedy zadzwonił mój telefon. Niechętnie sięgnęłam po niego, ale kiedy przeczytałam kto dzwoni, momentalnie się uśmiechnęłam. Przejechałam kciukiem po ekranie i przyłożyłam komórkę do ucha.
- Hej, Justin - powiedziałam.
- Cześć, kochanie - przywitał się - Widzimy się jutro?
- Jasne - powiedziałam i położyłam się wygodniej na łóżku - Gdzie i kiedy?
- Jutro jest organizowana sierpniowa impreza, dlatego...
- Co?! - krzyknęłam do słuchawki.
- No sierpniowa impreza - powtórzył rozbawionym tonem - Jutro jest 1 sierpnia, zapomniałaś?
- Ja.. ugh - mruknęłam - Jakoś strasznie szybko zleciał mi ten miesiąc.
- No cóż, może dlatego, że to właśnie ja zajmuje twój czas? - zaśmiał się.
- Tak, pewnie tak - powiedziałam rozbawionym tonem, chociaż tak naprawdę nie miałam powodów do śmiechu - Kto tam będzie?
- Pewnie Michael, Ryan, Rose, Emily, Camila. Z osób, które znasz to tylko oni, ale pewnie przyjdzie więcej ludzi - odpowiedział.
- Okay - westchnęłam.
- To widzimy się jutro. Koło 18:00 przyjadę po ciebie - mruknął.
- Jasne, do zobaczenia - pożegnałam się i szybko rozłączyłam.
Zmarszczyłam czoło w zdziwieniu i dla pewności spoglądnęłam na kalendarz. Faktycznie.. dzisiaj jest 31 lipiec, co oznacza, że jestem tu już miesiąc. Naprawdę szybko to zleciało. Ale najbardziej boli mnie to, że będę musiała wrócić do rodzinnego miasta. Wiadomo, tęsknie za ojcem, ale jednak.. tam nie mam żadnych przyjaciół, nie licząc Sama. Potrzebuje przyjaciółki, która mieszka właśnie tutaj. Chciałabym nadal spędzać czas z Alex, jest cudowną osobą i nie chce jej opuszczać. Tak samo Justin. Za nic w świecie nie chce wyjeżdżać, za bardzo się do niego przywiązałam. Ale chłopak nie przejął się tym, że jestem tutaj już miesiąc. Widocznie dla niego to tylko wakacyjne zauroczenie. Do moich oczu momentalnie napłynęły łzy. Świetnie, cholernie nie chciałam tutaj jechać, a teraz nie chce wracać. Ale może to i dobrze? Przecież zupełnie nie dogaduję się z mamą, może jestem dla niej tylko problemem? Na pewno jestem uciążliwa, dlatego lepiej żebym wróciła do ojca. Ale znowu.. tutaj mam ludzi, dla których chce żyć. Gdybym tutaj została miałabym przyjaciółkę i możliwego, że chłopaka, ale znowu.. straciłabym Sama, bo przecież on też jest tutaj tylko na wakacjach. A może poprawiłabym relacje z mamą? Cóż, wydaję się, że jest to niemożliwe, ale gdybym naprawdę się postarała.. A jeśli wrócę to będę spędzać czas z tatą, który jest dla mnie najważniejszy, ciągle będę miała kontakt z Samem, ale znowu.. stracę najlepszą przyjaciółkę i Justina. Wszędzie coś zyskam, ale również stracę. Westchnęłam i opadłam na poduszki. Po jakichś 15 minutach leżenia, usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
- Tak? - zapytałam, patrząc na sufit.
Drzwi się otworzyły, dlatego zerknęłam w ich stronę. Do pokoju wszedł Ted, a w prawej ręce trzymał białą kopertę.
- Rano przyszedł listonosz i przyniósł to - podał mi mały pakunek.
- Dziękuje - uśmiechnęłam się.
Kiedy Ted wyszedł, spoglądnęłam na adresata. To od Nicki. Momentalnie go otworzyłam i zaczęłam czytać:

Hej, Grace.
Właściwie to nigdy nie pisałam listu. Wiem, dziwne, ale taka jest prawda. Serio, nie mam pojęcia co tutaj napisać. Czuję się jak gówno, nie mogę przestać o tym wszystkim myśleć. 
Ciągle zastanawiam się co by było gdybym jednak nie wzięła tych tabletek. Możliwe, że byłabyś szczęśliwsza niż teraz. Naprawdę nie chce żyć ze świadomością, że zabiłam swoje dziecko. To okropne. Ledwo tu wytrzymuje, wprawdzie moja mama strasznie mi pomaga, więc jestem jej cholernie wdzięczna, tylko dlatego jeszcze żyję, jest dla mnie dużym wsparciem. A co do tego kutasa, chuja, pierdolonego sukinsyna palanta, czyli Michaela to.. cóż, ciągle o nim myślę. I wiesz co jest najgorsze? Że nie jestem na niego zła, bo to wszystko moja wina. Mogłam się nie przejmować tym co mi powiedział. Przecież tyle dzieci nie ma ojca i jakoś żyją, dają sobie radę. Wszystko spieprzyłam, jestem temu winna, dlatego teraz płacę za swoje grzechy. Ale wiesz co mi pomaga? Kościół. Wiem, że teraz pewnie jesteś zdziwiona, bo parę lat temu sama bym nie pomyślała, że mogłabym co niedzielę chodzić do niego z uśmiechem na twarzy. To wszystko mi naprawdę pomaga. Dzięki tym wszystkim kazaniom powoli się podnoszę, chociaż tak naprawdę wiem, że nie powinnam żyć na tym świecie. Zabiłam swoje dziecko, jestem morderczynią. Dobrze o tym wie, ale staram się poprawić. Tylko tyle mogę zrobić. 
To wszystko co chciałam Ci napisać. Nie musisz odpisywać na ten list. Nie chce użalania się nade mną. Chciałam tylko, żebyś wiedziała jak się teraz czuję. Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko dobrze i, że układa Ci się z Justinem. To cudowny chłopak i pamiętaj, walcz o niego! xxx
Pozdrawiam, Nicki.
PS Widzisz, że już nie przeklinam? Powstrzymuje się, masz być ze mnie dumna!

Czytając to, miałam ochotę się rozpłakać. Myślałam, że jest już z nią o wiele lepiej. Właściwie to dobrze wiem, że o takich rzeczach się nie zapomina, ale ona ciągle się obwinia. Chciałabym odpisać, ale dobrze wiem, że współczułabym jej i użalałabym się nad nią. A Nicki tego nie chce, więc tego nie zrobię.
Schowałam list z powrotem do koperty i włożyłam go do półki. To wszystko przypomniało mi o Michaelu. Muszę z nim pogadać. Chce żeby poczuł się winny, bo według mnie to wszystko jego wina. Gdyby przyjął wiadomość o dziecku z uśmiechem i radością na pewno moja siostra urodziłaby je. Byliby szczęśliwą rodziną. A przez jego głupotę stało się inaczej niż miało być.
Ponownie położyłam się na łóżku i nawet nie wiedząc kiedy, zasnęłam.

Obudziłam się o 11:30. Wiedziałam, że przed spotkaniem z Justinem, muszę pogadać z Samem i wyjaśnić dlaczego rozmawiał z Camilą, dlatego założyłam puchowe skarpetki na stopy i niechętnie wstałam z łóżka. Zbiegłam po schodach na dół i ruszyłam do kuchni. W domu było cicho, co oznaczało, że mama i Ted są w pracy. Wyciągnęłam z lodówki jogurt, a z drewnianej szafki pieczywo. Przekroiłam bułkę na pół, położyłam ją na talerz i chwyciłam do ręki plastikową butelkę z piciem. Usiadłam przy stole i zaczęłam jeść śniadanie. Kiedy już to zrobiłam, włożyłam talerz do zlewu, a opakowanie po jogurcie wyrzuciłam. Postanowiłam, że wezmę prysznic, bo czułam się nieświeżo. Wczoraj wieczorem wcześnie zasnęłam i nawet nie zdążyłam się umyć. Poszłam do łazienki i zrzuciłam z siebie brudne ubrania oraz bieliznę. Otworzyłam kosz na pranie i stanęłam jak najdalej od niego. Zwinęłam rzeczy w kulkę i jednym ruchem rzuciłam je w tamtą stronę.
- Rzut za 2 punkty! - wrzasnęłam, kiedy trafiłam.
Momentalnie się uśmiechnęłam, zamknęłam kosz i poszłam pod prysznic. Namydliłam się kokosowym żelem, a na włosy nałożyłam brzoskwiniowy szampon. Kiedy się spłukałam, zakręciłam kurek z gorącą wodą i wyszłam. Chwyciłam beżowy ręcznik, który wisiał na kaloryferze i owinęłam się nim. Włosy rozczesałam i wysuszyłam, następnie przemyłam twarz zimną wodą i umyłam zęby. Poszłam do pokoju i otworzyłam szafę. Wyciągnęłam z niej majtki w różowe misie oraz biustonosz w niebieskie kwiatki.
- Ugh, muszę kupić jakąś seksowną bieliznę - westchnęłam, kiedy oglądałam moje cholernie dziecinne figi.
Kiedyś nie zwracałam na to uwagi, ale czas to zmienić, bo przecież spotykam się z Justinem. Kiedy będę już gotowa, zaczniemy robić jakieś nieprzyzwoite rzeczy, więc muszę iść na zakupy. Niestety wszystkie jednokolorowe staniki i majtki były w praniu, dlatego warknęłam do siebie i ubrałam to co miałam. Dla pewności zaglądnęłam jeszcze raz do szafy, ale do wyboru miałam majtki w słoniki, dlatego zrezygnowałam z tego pomysłu. Nałożyłam na siebie krótkie, czarne spodenki i włożyłam do nich niebieską koszulę w kratę, zapinaną na guziki. Do kieszeni wrzuciłam telefon i poszłam do łazienki. Włosy spięłam w kucyka, a na rzęsy nałożyłam tusz, oczy podkreśliłam eyelinerem, usta musnęłam błyszczykiem, a na całej twarzy rozprowadziłam lekki podkład. Na koniec wypsikałam się moimi ulubionymi perfumami i poprawiłam na ręce bransoletkę, którą dostałam od Justina. Nigdy jej nie ściągam, przynosi mi szczęście. Zbiegłam po schodach na dół i ubrałam czarne trampki przed kostkę. Kiedy już miałam wychodzić, przypomniałam sobie moją ostatnią rozmowę z mamą, dlatego westchnęłam i chwyciłam kartkę ze stołu oraz czarny marker. Napisałam dużymi literami : Idę na imprezę i pewnie nie wrócę na noc do domu, jak coś to dzwoń. Teraz nie może mieć do mnie pretensji, że nie powiedziałam gdzie idę, a z kim to już nieważne. A co do tej nocy to tak na wszelki wypadek, ponieważ nie wiem jak potoczą się sprawy z Justinem. Wychodząc z domu, zamknęłam drzwi na klucz i schowałam go do kieszeni. Na dworze było dość ciepło, słońce raziło mnie prosto w twarz, dlatego przymrużyłam oczy i zaczęłam iść w stronę bloku Sama. Trochę się stresowałam, nie byłam pewna co mi odpowie. Nie wiedziałam jak zareaguje.. a co jeśli będzie kłamał i powie, że nie zna żadnej Camili? Wtedy będę pewna, że coś przede mną ukrywa. Westchnęłam i przyśpieszyłam kroku. Chciałam mieć już tą rozmowę za sobą.
Po paru minutach znalazłam się przed blokiem Sandersa. Z przyzwyczajenia popatrzyłam w stronę starego bloku Justina, ale nikogo znajomego tam nie znalazłam. Zadzwoniłam na domofonie pod mieszkanie Sama i czekałam. Po chwili usłyszałam jego głos:
- Tak?
- Tu Grace, otworzysz? - zapytałam.
- Uh.. jasne, moment - wymamrotał.
Po minucie odblokował drzwi, więc powoli weszłam i ruszyłam szybkim krokiem na 8 piętro. Serio, nie chciałabym tutaj mieszkać. Za dużo schodów jak dla mnie. Mogliby zrobić chociaż windę. Co ze starszymi ludźmi, którzy tutaj mieszkają? Na pewno jest im ciężko.
Sam stał przed swoim mieszkaniem, na klatce schodowej. Miał na sobie tylko szare spodnie dresowe, a jego włosy były w kompletnym nieładzie.
- Co tu robisz? - zapytał zaspanym głosem.
- Jezu, obudziłam cię? - wymamrotałam cicho, a kiedy chłopak przytaknął, dodałam - Trudno, jakoś nie jest mi ciebie żal, popołudniu się nie śpi.
- Jak ja za tobą tęskniłem - powiedział z sarkazmem.
Prychnęłam i weszłam do salonu. Wszędzie były puste butelki po alkoholu oraz pudełka po ciastkach czy innych słodyczach.
- Świetnie, zorganizowałeś imprezę i mnie nie zaprosiłeś? - zmarszczyłam nos w zdziwieniu.
- To była męska impreza - wymamrotał chłopak, pocierając tył głowy.
- Jaaasne- przeciągnęłam - A tamte stringi? - wskazałam palcem na bieliznę, która leżała obok szafy - Do którego z twoich kolegów należą?
- A tak w ogóle po co przyszłaś? - zapytał, siadając na sofie.
- Unikaj tematu, unikaj - zaśmiałam się - Mam sprawę.. a raczej pytanie.
- No? - oblizał usta.
Usiadłam naprzeciwko chłopaka na fotelu i bacznie mu się przyglądałam. Skacowany Sam to śmieszny Sam, uwierzcie.
- Znasz taką dziewczyną w czarnych włosach? Duże brązowe oczy? Wielki tyłek? - zapytałam.
- Nie kojarzę - mruknął, nie patrząc mi w oczy.
Świetnie, znam na tyle chłopaka, że wiem, kiedy kłamię. On nie potrafi tego robić, zawsze rozgląda się na wszystkie strony.
- Nazywa się Camila Bailey - syknęłam.
- Nie znam - wzruszył ramionami - Coś jeszcze?
- Nie, nic - zmierzyłam go wzrokiem.
Nienawidziłam tego, kiedy mnie kłamał. I jeszcze robił to tak nieumiejętnie. Nie miałam pojęcia dlaczego to robi, zapewne Camila mu coś o mnie nagadała. Super, jeszcze by tego brakowało, żeby jakaś obca osoba skłóciła mnie z moim najlepszym przyjacielem.
- W takim razie już pójdę - uśmiechnęłam się słabo i wyszłam bez pożegnania.
Nie miałam ochoty na dłuższą rozmowę z nim. W tym momencie był.. obrażony? Tak, chyba tak. Zawsze się tak zachowuje, kiedy ma do mnie o coś pretensję. Wiem, że nie zachowałam się w porządku, wtedy przy Justina aucie, ale przecież to była.. trudna sytuacja. W każdej chwili mógł się zjawić Luke. Bałam się, najwyraźniej w świecie się bałam i chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu, w bezpiecznym miejscu.
Kiedy wyszłam na podwórko, miałam jeszcze trochę czasu do imprezy, dlatego postanowiłam, że pójdę do Justina. Stąd do jego nowego domu jest jakieś 25 minut drogi, dlatego nie opłaca mi się kupować biletu na autobus, a tak właściwie to nie wzięłam pieniędzy, więc nie mam wyboru.
Zaczęłam iść chodnikiem w tamtą stronę. Uwielbiałam tędy chodzić, droga była betonowa, gładka, bez żadnych dziur, a naokoło znajdował się piękny las. Słońce nie dało rady przebić się przed gęste korzenie drzew, dlatego był tutaj ciągły cień. Dla mnie to i lepiej, bo przecież nikt nie lubi chodzić w słońcu.
Po paru minutowym spacerze, znalazłam się przed domem Biebera. W ogrodzie stało jego auto co oznaczało, że jest tutaj. Spojrzałam na zegarek w telefonie, była 15:04. Do naszego spotkania miałam jeszcze 3 godziny, ale w sumie i tak nie mam nic do roboty, więc wolę spotkać się z nim wcześniej. Założę się, że sierpień minie dokładnie tak szybko jak lipiec, więc nie chcę marnować żadnej godziny.
Zadzwoniłam na dzwonek przy furtce, a po chwili Justin wyszedł z domu. Miał na sobie czarne spodnie dresowe i białą podkoszulkę, z tego co widziałam na jego szyi wisiał srebrny łańcuch.
- Hej! - pomachałam mu.
Justin się uśmiechnął i podszedł, żeby otworzyć mi bramkę. Weszłam do jego ogrodu i momentalnie się do niego przytuliłam. Jak zwykle, pachniał nieziemsko, dlatego schowałam głowę w zagłębieniu jego szyi i wdychałam jego perfumy.
- Chodź - powiedział i pociągnął mnie w stronę drzwi wejściowych.
Ruszyłam za chłopakiem, a kiedy przekroczyłam próg domu, ściągnęłam buty. Wchodząc dalej, potknęłam się o puszkę po pepsi, dlatego zaczęłam się rozglądać po podłodze. Wszędzie walały się ubrania, pudełka i butelki po piciu. Westchnęłam i zaczęłam przekraczać wszystkie przeszkody, a kiedy dotarłam do kanapy, wygodnie na niej usiadłam.
- Co robisz? - zapytałam, spoglądając na chłopaka.
- Właściwie to nic ciekawego - wzruszył ramionami - Akurat oglądałem telewizję.
Po chwili Justin usiadł na sofie, a mnie ułożył między swoimi nogami. Popatrzyłam na telewizor, leciał jakiś serial, ale nie zwracałam na niego uwagi. Dłonie chłopaka wędrowały po moim brzuchu, kiedy zastanawiałam się jak powiedzieć mu o Camili i Samie. Tylko.. właściwie to nie wiedziałam co mam powiedzieć. Przecież nic takiego nie widziałam, to są jedynie moje podejrzenia.
- Wiesz co? - zaczęłam.
- Hmm? -  mruknął chłopak i oparł swoją brodę o moją głowę.
- Byłam dzisiaj u Sama i on powiedział, że nie zna żadnej Camili - zmarszczyłam czoło - A przecież widziałam ich razem pod blokiem.. Okłamał mnie.
- Może ma swoje powody - odparł, bagatelizując sprawę.
- To znaczy? - spoglądnęłam na chłopaka, nie bardzo rozumiejąc co ma na myśli.
- Wiesz.. może są ze sobą, a on nie chce cię denerwować - westchnął.
- Tak myślisz? - otworzyłam szerzej oczy w zdziwieniu.
Nie wyobrażałam sobie Sama i tej dziewczyny razem. Jakoś.. nie pasowali do siebie. Sanders to naprawdę świetny chłopak. Jest miły, sympatyczny, troskliwy, szczery (nie licząc tego jednego razu, kiedy mnie okłamał) i słodki, a Camila? Cóż, wredna, przebiegła suka. Nie mogę pozwolić, żeby byli ze sobą. Przecież ona go zniszczy. Nie mam zamiaru patrzeć jak mój najlepszy przyjaciel się stacza.
- Tak - westchnął - Ale szczerze? Nie bardzo mnie to interesuje. Skoro Bailey znalazła sobie chłopaka to chyba dobrze, nie? W końcu się od niej uwolnię.
- Masz rację - uśmiechnęłam się.
Z jednej strony cieszyłam się, że dziewczyna zakręciła się wokół Sama, bo zostawi mnie i Justina w spokoju, ale jednak.. co z moim przyjacielem? Zresztą to duży chłopiec, przecież nie mogę go pilnować. Nie jestem jego matką. A po za tym sama nie lubię jak ktoś wtrąca się w moje życie, więc dlaczego robię dokładnie to samo? Powinnam wziąć przykład z Justina. Jego nie obchodzi z kim się kto spotyka. Muszę trochę wyluzować.
Westchnęłam i skupiłam się na oglądaniu telewizji, co chwila zerkając na delikatnie masujące mnie dłonie chłopaka. Po jakichś 15 minutach leżenia, Bieber objął mnie mocniej, co mnie lekko zdziwiło, bo zauważyłam, że robi tak wtedy, kiedy się denerwuje i boi się, że mu ucieknę, dlatego obróciłam głowę w lewo i czekałam na jego reakcje.
- Wiesz co jest pojutrze? - szepnął mi do ucha.
- Środa - odpowiedziałam i położyłam dłonie na swoim brzuchu.
- Uh, wiem, że środa - mruknął - Więc nikt ci nie powiedział..
Momentalnie się wyrwałam z jego uścisku i usiadłam naprzeciwko niego.
- O czym? - zapytałam zaciekawiona.
- Na początku sierpnia organizowane są wyścigi - uśmiechnął się lekko i potarł kciukiem moją dłoń.
- I co w związku z tym? - przekręciłam głowę w jego stronę, czekając na odpowiedź.
On chyba nie myślał, że mam zamiar pojechać z nim na te wyścigi? W dodatku o ile się nie mylę, takie coś jest nielegalne. Nie chce mieć problemów z prawem. Ale nie mogę zakazać Justinowi startowaniu w nich, w końcu to jego sprawa, nie mogę nic zrobić. Gdybyśmy byli razem to co innego. Wtedy miałabym wytłumaczenie, że się o niego martwię i nie chce żeby stała mu się krzywda. A teraz? Oczywiście, myślę to samo, ale nie mogę mu tego powiedzieć. Co jeśli mnie wyśmieję? Powie, że jestem żałosna.W końcu auta to jego pasja, a ja nie przepadam za nimi. Nie mam pojęcia jak takie wyścigi wyglądają, ale jestem pewna, że chłopcy i szybkie samochody to naprawdę mieszanka wybuchowa.
- Chciałem żebyś pojechała tam ze mną - odpowiedział, ciągle głaszcząc mnie po ręce.
- Żartujesz sobie? - podniosłam brwi w zdziwieniu - Niby po co?
- Żebyś mi kibicowała - odparł, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
Cóż, może dla niego była, ale nie dla mnie. Nie mam zamiaru patrzeć jak się ściga. Zeszłabym tam na zawał. Przecież to jest cholernie niebezpieczne. Niby mam na to patrzeć? Jak osoba na której mi zależy wsiada za kierownicę, wciska pedał gazu i jedzie najszybciej jak potrafi, żeby zdobyć jakąś głupią nagrodę? Pewnie chodzi o pieniądze, wiem, że Justina nie ma ich za dużo, ale przecież można zarobić je w inny sposób.
- Nie jadę - mruknęłam - Nie ma mowy.
- Ale dlaczego? - zmarszczył czoło w zdziwieniu.
- Nie interesują mnie takie rzeczy - odparłam krótko.
- Takie rzeczy? - powtórzył rozbawionym tonem - Czyli moje hobby?
- Justin.. wiesz, że nie o to chodzi - próbowałam mu to jakoś wyjaśnić - Cieszę się, że masz swoje zainteresowanie, ale po co mnie w to mieszać?
- Nie chce cię w to mieszać.. - westchnął - Ostatnio zająłem drugie miejsce, a może gdybyś teraz tam była, to miałbym motywację do wygrania?
- Na pewno zajmiesz pierwsze miejsce bez mojej pomocy - uśmiechnęłam się lekko.
- Grace, ale co ci szkodzi? - zachęcał mnie.
Kiedy nic nie odpowiedziałam, chłopak przybliżył się do mnie. Jego twarz była zaraz naprzeciwko mojej. Czułam jego oddech na moich ustach. Po chwili poczułam jak głaska swoim kciukiem mój policzek.
- Zgódź się - oblizał powoli usta.
- Nie - brnęłam w zaparte.
- Nie lubię jak jesteś tak uparta - pokręcił głową.
Przesunęłam się na sofie, żeby być jak najdalej od Justina. Jego spojrzenie i dotyk mnie dekoncentrowały. Wiedziałam, że nie chcę tam jechać, dlatego musiałam być pewna swojej odpowiedzi.
- Nie namawiaj mnie, bo i tak nie pojadę, nie ma szans - odpowiedziałam spokojnie.
- Zrobimy tak.. wybierzesz się tam ze mną i..
- Nie ma mowy! - syknęłam.
Nie chciałam tam jechać, za bardzo się bałam. Nie o siebie. O Justina. I to mnie coraz bardziej przerażało, bo pierwszy raz poczułam coś takiego. Miałam potrzebę troszczenia się o niego, nie panowałam nad tym.
- Posłuchaj mnie - powiedział łagodnie - Pojedziesz tam, a jeśli ci się nie spodoba to już nigdy cię o to nie poproszę. No weź, chociaż zobacz jak takie wyścigi wyglądają. Pomyśl sobie, że jak już wygram to ty będziesz pierwszą osobą, do której podejdę i z radości cię pocałuje - zaśmiał się, przegryzając wargę.
- Brzmi kusząco - szepnęłam, przybliżając się do niego - Ale tak naprawdę to możesz mnie pocałować w każdej chwili.
- Grace.. - westchnął - Jeden raz, nawet nie wiesz jak takie coś wygląda..
- Dobra - zgodziłam się - Raz pojadę, a potem już dasz mi spokój?
- Tak - uśmiechnął się i cmoknął mnie w czoło.
- Nie wierzę, że to robię, ja przecież zejdę tam na zawał - powiedziałam przerażona.
- Nie przesadzaj - chłopak się zaśmiał i przytulił się do mnie.
Po pierwsze.. muszę poćwiczyć nad asertywnością. Ale z drugiej strony jeśli teraz na to pojadę, to już będę miała spokój i drugi raz nie będzie mógł mi kazać na to jechać, bo obiecał, że mnie o to nie poprosi. Sądzę, że to uczciwy układ.A przynajmniej zobaczę jak te wyścigi wyglądają.

***
- Jesteś już gotowy?! - krzyknęłam, ubierając buty.
- Tak, już schodzę! - usłyszałam wołanie Justina z góry.
Była już 17:40, dlatego jeśli nie chcielibyśmy się spóźnić, musimy już jechać. Całe popołudnie spędziliśmy na leżeniu przed telewizorem i przytulaniu się. Nikt nie wspominał o wyścigach, więc nie było niepotrzebnych sprzeczek. Stanęłam przed lustrem i postanowiłam, że rozpuszczę włosy. Ściągnęłam gumkę z włosów i założyłam ją na ręką, przeczesałam je dłonią, żeby jakoś wyglądały, a kiedy usłyszałam skrzypienie schodów, odwróciłam się w ich stronę.
Justin schodził po nich powolnym krokiem. Miał na sobie trzy czwarte, szare spodnie i czarną podkoszulkę. Na lewej ręce założył srebrną bransoletkę, a jego włosy były wciąż mokre, po prysznicu, który właśnie brał.
- Jedziemy? - spytałam, zerkając na chłopaka.
Bieber przytaknął, dlatego otworzyłam drzwi i wyszłam na podwórko. Chłodny wiatr uderzył w moją twarz. Po porannym słońcu nie było żadnych śladów, jednak nie było zimno. Powoli się ściemniało.
Ruszyłam w kierunku auta, a kiedy Justin je otworzył, weszłam do niego. Patrzyłam przez szybę jak otwiera bramę, a potem wchodzi do samochodu i wyjeżdża z piskiem opon.
Po chwili wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów, zapalił jednego, a kiedy mocno się zaciągnął, sięgnęłam ręką w jego stronę.
- Co? - zapytał, wypuszczając dym.
- No daj - uśmiechnęłam się, próbując wyrwać mu z rąk peta.
- Nie - pokręcił głową i pacnął mnie w rękę.
- No heeej! - skrzywiłam się - Czemu nie?
- Nie lubię jak palisz - wzruszył ramionami, ponownie się zaciągając.
- Żartujesz, prawda? - zapytałam, unosząc brwi ze zdziwienia.
Poprawiłam się wygodniej na siedzeniu i próbowałam zrozumieć jego tok myślenia.
- Nie - powiedział całkiem poważnie - Niby czemu?
- Przecież sam palisz - syknęłam, patrząc w przednią szybę.
- Wiem - westchnął - Ale ty jesteś za młoda.
- Za młoda? - zaśmiałam się ironicznie - Wcześniej ci to nie przeszkadzało..
- Grace, to dla twojego zdrowia - mruknął - Jak będziesz miała pozwolenie od rodziców, to będę ci dawał za każdym razem.
Musiałam wykorzystać tą okazję. Chociaż raz mi się zdarzyła, dlatego odpowiedziałam pewnie:
- Będziesz mi dawał za każdym razem, ciekawie - poruszyłam sugestywnie brwiami.
Chłopak się zaśmiał z mojego podtekstu seksualnego, ale po chwili spoważniał i powiedział:
- Mówię serio, masz przestać palić. Jak będziesz starsza to okay, ale nie teraz.. niszczysz swoje zdrowie.
- To co? Mam ci przynieść karteczkę od mamusi z pozwoleniem na palenie? - syknęłam.
- Czemu nie? - uśmiechnął się szeroko, mocno się zaciągając.
- To nie jest śmieszne - warknęłam.
- Ale ja nie żartuję - wzruszył ramionami i zatrzymał się na czerwonym świetle.
Prychnęłam i nie odzywałam się już do końca podróży. Nie bardzo rozumiałam o co mu chodzi. Wiem, że to niezdrowe, ale jakim prawem mówi mi, że mam tego nie robić, skoro sam jest nałogowym palaczem? To bez sensu. Gdyby powiedział, że on też przestanie to czemu nie, ale w takiej sytuacji.. A po za tym nie miałam pojęcia, że on nie lubi jak palę. Właściwie nie robię tego przy nim, tylko czasem, jak on wyciąga paczkę, ale tylko wtedy..
Kiedy zaparkował przed plażą, wysiadłam z samochodu i ruszyłam szybkim krokiem w stronę unoszącego się dymu. Uwielbiałam ognisko i byłam wdzięczna, że Bieber mnie tutaj zaprosił.
Po chwili poczułam mocny ucisk na nadgarstku. Obróciłam się i zobaczyłam Justina, który patrzył na mnie błagalnie.
- No nie mów, że się obraziłaś - westchnął.
- Nie - wzruszyłam ramionami, patrząc mu w oczy.
Rozglądnęłam się dookoła, żeby nie patrzeć na niego. Akurat widok był piękny. Stałam na dość ciepłym piasku, a po prawej stronie były poukładane żółte parasolki oraz leżaki. Za Biebrem szumiało mnóstwo drzew przez silny wiatr. W oddali było słychać muzykę, co oznaczało, że impreza się już zaczęła.
- Przecież widzę - mruknął - Nie miałem nic złego na myśli, to dla twojego dobra - uśmiechnął się lekko i pogładził kciukiem moją dłoń.
- Wiem. Masz prawo poprosić mnie, żebym przestała palić, ale nie kazać. To przesada - odparłam spokojnie i wyrwałam mu się z uścisku.
- Okay, może masz rację. Źle się wyraziłem, ale to nie zmienia faktu, że chce dobrze dla ciebie.
- Impreza już się zaczęła - mruknęłam i obróciłam się na pięcie.
Jakieś 10 metrów przed morzem było rozpalone ognisko. Naokoło niego siedziała grupa nastolatków, śpiewając i tańcząc. Podeszłam bliżej i przyjrzałam się wszystkim. Parę osób kojarzyłam. Ryan, Michael, Emily, Rose, Camila i.. Sam.
Co on tutaj robi? Jeszcze niedawno czuł się okropnie po wczorajszej imprezie..
- Hej - krzyknęłam do znajomych i usiadłam obok Sandersa.
Parę osób przywitało się ze mną, a kiedy Justin podszedł do ogniska zerknął na mnie i Sama, ale nic nie powiedział tylko zaczął rozmawiać z Ryanem. Kiedy Sam zaczął mi mówić o tym, że już się lepiej czuje, zobaczyłam chłopaka siedzącego obok Camili.
To był Jaxon.
Ale jego twarz była dość.. opuchnięta. Miał pełno śladów zadrapań. Wzdrygnęłam się na ten widok, wiedząc, że to przez Justina. Westchnęłam i już nie patrzyłam w tamtym kierunku. Postanowiłam skupić się na rozmowie z przyjacielem.
- A ty co dzisiaj robiłaś? - zapytał z uśmiechem.
- Nic ciekawego - wzruszyłam ramionami - Ale cieszę się, że tutaj przyszłam. Uwielbiam ten nastrój.
Chłopak przytaknął i objął mnie ramieniem. Nie czułam się zbyt komfortowo, ale nie protestowałam, ponieważ wiedziałam, że to przyjacielski gest. A jeśli chodzi o Justina to w ogóle nie patrzyłam w jego stronę. Wiem, że to on mnie tutaj zaprosił i tak właściwie powinnam spędzać ten czas z nim, ale cóż.. nie miałam ochoty.
- Chcesz się czegoś napić? - zapytał szatyn.
- Sok - odpowiedziałam.
- Sok? - powtórzył rozbawionym tonem - Co się stało ze starą Grace?
- Nie mam ochoty na alkohol - wzruszyłam ramionami.
- No co ty.. - zaśmiał się - Wiem, że chcesz. Przyniosę ci.
Westchnęłam i zaczęłam wpatrywać się w płomienie ognia. Po paru minutach przyszedł Sam z dwoma kubkami. Nie miałam pojęcia co to było, ale przyłożyłam plastik do ust i zrobiłam duży łyk. Ostra ciecz przeszła przez moje gardło, na to uczucie wzdrygnęłam się, ale po chwili znowu zrobiłam łyk napoju.
Patrząc w ognisko, zobaczyłam Justina siedzącego po drugiej stronie. Bacznie mi się przyglądał. Wręcz.. piorunował mnie wzrokiem. Westchnęłam, a kiedy dopiłam resztkę, położyłam kubek obok siebie. Nie czułam się lepiej, to była za mała ilość, żeby poprawiła mi nastrój. Ale nie miałam zamiaru się dzisiaj upijać, dlatego nie prosiłam o więcej.
 Po spędzonej godzinie na plaży dziewczyna, której nie znałam, krzyknęła:
- Zagrajmy w butelkę!
Wszyscy zaczęli klaskać i usiedli w kółku, zaraz obok ogniska. Brunet, którego imienia nie znałam, przyniósł butelkę z coli, położył ją na środku i mocno zakręcił. Wypadło na Emily.
- Pytanie czy wyzwanie? - zapytał chłopak.
- Pytanie - wzruszyła ramionami szatynka i zrobiła łyk swojego napoju.
Była już nawalona, dlatego wiedziałam, że jeśli dostanie jakieś krępujące pytanie, bez problemu na nie odpowie. Szatyn dobrze wiedział, że nie może przepuścić tej okazji, dlatego szyderczo się uśmiechnął i zapytał:
- Czy kiedykolwiek masturbowałaś się myśląc o kimś z obecnych tu ludzi?
Światło od ogniska, oświetlało twarz Emily, dlatego zauważyłam, że na jej policzki wkradł się lekki rumieniec.
- Cóż.. - dziewczyna udawała, że mocno się nad czymś zastanawia - Wiadomo, że tak! - krzyknęła, a wszyscy inni wybuchnęli głośnym śmiechem.
Taa, nie chciałam tego wiedzieć.
Po chwili dziewczyna mocna zakręciła butelką i wypadło na Camilę. Westchnęłam i patrzyłam dalej w płomień ognia.
- To co? Pytanie czy wyzwanie? - zapytała z uśmiechem blondynka.
- Pytanie - odpowiedziała dziewczyna z uśmiechem.
- W takim razie.. czy jest tutaj osoba, którą chciałabyś przelecieć?
Cóż za kreatywne pytania. Zauważyliście, że za każdym razem, kiedy gra się w butelkę to padają tylko i wyłącznie zboczone albo intymne pytania? Tak było i tym razem.
- Hm.. - Camila oblizała powoli usta, obróciła swoją głowę w kierunku Justina i uśmiechnęła się szeroko - Jasne, że tak.
Moje serce zaczęło szybciej bić, a w brzuchu poczułam nieprzyjemne ukłucie. Bieber odpowiedział jej szczerym uśmiechem, na co miałam ochotę wszystkim w tym miejscu porządnie przyjebać. Na zewnątrz byłam oazą spokoju, nie dałam po sobie nic poznać.
Camila zerknęła na mnie, widocznie chciała zobaczyć moją reakcję, ale na szczęście siedziałam cicho i nic nie mówiłam, nawet nie poruszałam twarzą. Po prostu patrzyłam prosto w ogień.
Dziewczyna lekko zakręciła butelką.. po jednym obrocie zatrzymała się na Samie.
- Pytanie czy wyzwanie?
- Jak wszyscy pytania, to ja też - zaśmiał się i przytulił mnie mocniej.
- Okay - westchnęła, a po chwili namysłu zapytała - Gdybyś miał pocałować jakąś dziewczynę z tego otoczenia, to kto by to był? Wiesz, ta która ci się najbardziej podoba.
- Więc.. - Sanders oblizał powoli dolną wargę, a ja czekałam tylko aż powie 'Camila', ale to co usłyszałam, nie było tym czego się spodziewałam - Wiadomo, że Grace.
Otworzyłam szerzej buzię i popatrzyłam na Sama, który uśmiechał się szeroko i zaczął kręcić butelką. Ale nie zwracałam na to uwagi. Bałam się.. nie wiedziałam po co to powiedział. Przecież jesteśmy tylko przyjaciółmi.. to szatynka mu się podoba, nie ja, więc dlaczego tak odpowiedział?
Po chwili dopiero wpadł mi do głowy pewien pomysł. Powiedział, że chciałby mnie pocałować, chociaż tak naprawdę myślał o Camile, ale nie chciał się zdradzić. Może jeszcze nie są jeszcze na tym etapie, aby mówić otwarcie o swoich uczuciach? Tak, pewnie tak.
Westchnęłam i przytuliłam mocniej przyjaciela. Po paru pytaniach i wyzwaniach, znowu losowała Camila. Nie patrzyłam na nią, nie miałam ochoty patrzeć na jej okropną twarz, a zwłaszcza ten ironiczny i fałszywy uśmiech. Nie wierzę, że chciałaby przelecieć Justina.
Dziewczyna zakręciła mocno i.. znowu wypadło na Sandersa. Prychnęłam z nudów. Naprawdę te wszystkie pytania nie były ciekawe, ciągle gadali o seksie albo o masturbacji. Nie bardzo miałam ochotę odpowiadać na tak żałosne pytania. Uważam, że to osobista sprawa i tak naprawdę nie powinno ich to interesować.
- Wyzwanie? A może pytanie? - mruknęła dziewczyna z uśmiechem, wiedziałam, że miała już coś przygotowane, widziałam to po jej minie.
- Wyzwanie - odpowiedział chłopak, również się uśmiechając.
Ciągle na siebie patrzyli i uśmiechali się w ten sam ironiczny sposób. O co chodziło? Nie mam pojęcia.
- Musisz pocałować Grace - powiedziała i wypiła łyk swojego napoju.
- Słucham?! - krzyknęła, patrząc ze złością na dziewczynę.
- No przecież mówił wcześniej, że to właśnie ciebie chce pocałować, więc dajmy mu się wykazać - wzruszyła ramionami.
Zerknęłam na Justina, który nagle się spiął i patrzył na mnie oraz Sandersa złowrogo. Pokiwałam przecząco głową, nie mogłam się zgodzić. Przecież to przyjaciel, z nim nie mogę się całować. To mnie trochę.. obrzydza?
Sam nachylił się i szepnął mi do ucha:
- Zgódź się. To tylko i wyłącznie przyjacielski pocałunek - wzruszył ramionami.
- Tylko? - wolałam się upewnić.
- No tak. Krótki, niewinny pocałunek. Pokażmy im, że nie jesteśmy słabi - przegryzł wargę.
- No dobra - kiwnęłam głowa.
Chłopak nachylił się nade mną i przycisnął swoje usta do moich. Odpowiedziałam na pocałunek, ale po chwili go przerwałam. W końcu miało być krótko, racja? Ludzie naokoło zaczęli klaskać i gwizdać. Wzruszyłam ramionami i lekko się uśmiechnęłam. A kiedy złapałam wzrok Justina.. poczułam się głupio. Patrzył na mnie z żalem i złością jednocześnie. Odwróciłam głowę szybko i zaczęłam patrzeć w otaczający mnie piasek. Nie patrzyłam już na Biebera.
Po chwili poczułam wibracje w telefonie. Pewnie sms od mamy - pomyślałam. Ale kiedy przeczytałam nadawcę, moje serce automatycznie zaczęło szybciej bić, a w brzuchu poczułam nieprzyjemny ucisk.
Luke.
Bałam się przeczytać tą wiadomość, ale jednak ciekawość wzięła nade mną górę. Wyświetliłam sms-a i szybko go przeczytałam:
Luke:
Pamiętaj, widzę twój każdy krok. Unikaj ciemnych uliczek, kochanie.
Wzdrygnęłam się i szybko schowałam komórkę do kieszeni. Tak bardzo chciałam, żeby ten sms był jednak od mamy z pytaniem, jak się bawię czy coś takiego. Ale niestety. To nie było to.
Sam chwycił butelkę, ale ledwo ją zakręcił. Tak jakby chciał, żeby wypadło właśnie na nią. Camila szeroko się uśmiechnęła i zanim Sam cokolwiek powiedział, dziewczyna się odezwała:
- Wyzwanie.
- Okay - mruknął chłopak i zaczął się zastanawiać - W takim razie wybierz jakąś osobą, którą chciałabyś pocałować. Może to być chłopak, ale również może być dziewczyna. Nie wiem co wolisz - zaśmiał się cicho - Ale wiesz.. ten pocałunek ma być namiętny. Najlepiej z języczkiem!
Dziewczyną kiwnęła głową i zerknęła na Justina. Ręce, które włożyłam pomiędzy nogi, zaczęły się trząść. Zrobiło mi się niedobrze.
Ona nie może tego zrobić. On nie może mi tego zrobić.
A po chwili pomyślałam, że przecież zrobiłam dokładnie to samo. Przypatrywałam się całej sytuacji ze strachem. Czekałam na to co się stanie.
- Wybieram Justina - powiedziała Camila.
Blondyn kiwnął głową, a kiedy dziewczyna podeszła do niego i usiadła obok niego, uśmiechnął się. Szatynka nachyliła się i przycisnęła swoje usta do chłopaka.
Miałam ochotę zwymiotować. To wyglądało okropnie. Oni.. wręcz się jedli. Wstrzymałam oddech, kiedy Camila jeszcze bardziej pogłębiła pocałunek. Myśl, że to właśnie ja całowałam usta Justina jeszcze dzisiejszego dnia, sprawiał, że moje serce rozpadało się na drobne kawałeczki. W środku umierałam, ale na zewnątrz tylko przypatrywałam się tej sytuacji. Kiedy skończyli, wtuliłam się w ramię Sama i patrzyłam jak ponowne zaczęła się zabawa, w którą nie miałam ochoty już grać.
Po chwili stwierdziłam, że nie wytrzymam. Mój humor był kompletnie zepsuty, dlatego szepnęłam do Sama:
- Idę już do domu.
- Jasne, jak chcesz - wzruszył ramionami i zaczął pić swojego drinka.
Wstałam i otrzepałam się z piasku, zaczęłam iść w stronę parkingu. Właściwie nie wiem po co. Po prostu nie mogłam iść do domu. Za bardzo się bałam, wiedziałam, że muszę unikać ciemnych uliczek, a wracanie samej to naprawdę nie jest dobry pomysł. Było już ciemno, a szum drzew nie pomagał w uspokojeniu mojego organizmu. Wręcz przeciwnie, bałam się coraz bardziej.
Po chwili usłyszałam kroki, zerknęłam w tamtą stronę i zobaczyłam.. Justina. Szedł wolnym krokiem, patrząc na swoje buty. Kiedy stanął naprzeciwko mnie, podniosłam się z chodnika i zaczęłam patrzeć mu prosto w oczy.
- Czego tu szukasz? - syknęłam.
- Ciebie - odpowiedział spokojnie.
- Znalazłeś mnie.. w takim razie możesz już sobie iść - uśmiechnęłam się sztucznie.
- Odwieźć cię do domu? - zapytał cicho.
- Odwieźć cię do domu? - powtórzyłam rozbawionym tonem - Kurwa, nie! Idź sobie stąd. Mam dość ciebie i twojego zachowania.
- Mojego zachowania? Chciałbym ci przypomnieć, że to ty pierwsza pocałować Sandersa! - krzyknął.
- To był krótki, niewinny pocałunek! - warknęłam - Nie lizałam się z Camilą, w porównaniu do ciebie!
Te słowa ledwo przeszły przez moje gardło. Moje serce waliło jak młotem, a w brzuchu czułam dziwne ukłucia.
- Gdybyś nie pocałowała Sama, nigdy bym czegoś takiego nie zrobił - wzruszył ramionami.
- Aa.. świetnie. Czyli to była taka kara dla mnie, tak? - zapytałam ze sztucznym uśmiechem - Z resztą mam to w dupie. Nie wiem czy widziałeś, ale Camili się podobało. W takim razie idź do niej, po co tu ze mną stoisz?
- Bo chce tu być z tobą - odpowiedział, nie patrząc mi w oczy.
- Ale ja nie chce - odpowiedziałam krótko - Nienawidzę tego wszystkiego! - krzyknęła, a po moim policzku spłynęła łza.
To wszystko się skumulowało. Już nie mówiłam tylko o Camili, ale też o tym pieprzonym sms-ie. Luke sprawiał, że naprawdę zaczynałam się bać własnego cienia.
Bieber podszedł do mnie i otarł kciukiem łzę. Nie patrzyłam na niego, nie potrafiłam. Jeszcze przed chwilą całował się z Camilą, ja z Samem, a teraz stoimy obok siebie i dotykamy się. To wszystko jest chore. Przed oczami ponownie zobaczyłam blondyna liżącego się z tą suką. W moich oczach momentalnie zebrały się łzy, dlatego musiałam stąd jak najszybciej odejść. Nie chciałam rozkleić się przed nim.
Odsunęłam jego dłoń i zaczęłam iść przez parking. Postanowiłam, że pójdę na na przystanek i pojadę do domu autobusem. Nie mam pieniędzy, ale trudno. Pojadę na gapę.Kiedy byłam już przy aucie Biebera, poczułam, że ktoś mnie obejmuje w talii.
- Jezu, puść! - syknęłam - Już ci mówiłam, idź do Camili, ja pójdę do Sama i nie ma problemu!
To nie była prawda. Nie chciałam iść do Sandersa, nigdy nie patrzyłam na niego inaczej niż na przyjaciela, ale nie mogłam pozwolić na to, żeby Justin zobaczył, że mi na nim zależy.
Kiedy uścisk się nie poluzował, zaczęłam się wyrywać i kopać chłopaka gdziekolwiek natrafiłam. Nie chciałam żeby mnie dotykał, obejmował..
- Uspokój się! - krzyknął i postawił mnie na ziemi.
Już miałam uciec, kiedy zobaczyłam, że byłam w pułapce. Oparł mnie o swój samochód  i położył ręce po obu stronach mojej głowy. Już się nie wyrywałam, tylko patrzyłam  w jego karmelowe oczy.
- Chcę wyjaśnić tą dziwną sytuację - powiedział i przybliżył się jeszcze bardziej - Czujesz coś do mnie? Cokolwiek?
Nie odpowiedziałam, urwałam kontakt wzrokowy i patrzyłam w dal. Czy coś do niego czułam? Pewnie, ale nie mam zamiaru mu się do tego przyznać. To chłopak powinien pierwszy wyznać dziewczynie miłość.. nie na odwrót.
- No odpowiedz.. szczerze - dodał.
- Co to za różnica? - prychnęłam i zerknęłam na chłopaka.
- Chce wiedzieć - odparł spokojnie, a jego gorący oddech uderzył o mój policzek.
- Może tak, może nie - mruknęłam.
- Wiem, że tak - uśmiechnął się szeroko - Wariatko, przecież ja do ciebie też coś czuję - zaśmiał się.
Justin oblizał usta i przywarł swoje ciało do mojego. Po chwili poczułam jego usta na swoich. Na początku nie odpowiedziałam na pocałunek. Brzydziłam się jego ustami. Nie byłam zaskoczona, ale do końca nie wiedziałam, czy tego chcę. Jednak potem przypomniałam sobie wszystkie miłe wspomnienia związane z tym chłopakiem, dlatego przycisnęłam mocniej usta do Justina. Blondyn uśmiechnął się szeroko i oblizał moją dolną wargę, owinęłam ręce wokół jego szyi, a kiedy poczułam, że jego ręce wędrują po moich pośladkach, fala podniecenia odwiedziła moje ciało. Jęknęłam, a kiedy ścisnął je mocniej, owinęłam nogi wokół bioder chłopaka. Justin podniósł mnie i naparł na mnie jeszcze mocniej. Kiedy nasze języki toczyły namiętną walkę, chciałam się poprawić, ale niechcącą otarłam się o krocze chłopaka, na co głośno jęknął. Kiedy zaczął składać pocałunki na mojej szyi, wiedziałam już czego chce.
- Jedźmy do ciebie - westchnęłam.
Chłopak uśmiechnął się szeroko, a jego oczy błysnęły nadzieją. Wyciągnął z kieszeni kluczyki i otworzył pospiesznie samochód. Usiadłam na miejscu pasażera, a on na miejscu kierowcy i po chwili jechaliśmy już drogą. Podróż minęła cholernie szybko, ale nie dlatego, że miło nam się rozmawiało.. ponieważ wcale nie rozmawialiśmy. Po prostu Justin jechał tak szybko, jakby się paliło. Pierwszy raz poczułam się jak na jakimś.. wyścigu? O mój Boże, tak! I najgorsze było to, że podobała mi się ta adrenalina, która buzowała w moich żyłach.
Kiedy wjechaliśmy przez bramę, chłopak wysiadł prędko z auta, a mnie wręcz z niego wyciągnął. Zamknął swoje Lamborghini i wziął mnie na ręce. Uśmiechnęłam się i czekałam, aż otworzy drzwi. Kiedy to zrobił, trzasnął nimi i wniósł mnie po schodach na górę. Parę razy się potknął, pewnie dlatego, że zasłaniałam mu drogę, a moje pocałunki go dekoncentrowały.
Po chwili wpadł do swojego pokoju z zawrotną prędkością i położył mnie na łóżku, a po chwili naparł na mnie całym swoim ciałem. Zaczął odpinać guziki mojej koszuli, a kiedy odepchnęłam go lekko, popatrzył na mnie zdziwiony.
- Żaluzje.. - mruknęłam cicho.
Chłopak westchnął i podszedł do okna, żeby je zasłonić. Wolałam mieć pewność, że nikt nas nie zauważy. To miała być nasza intymna chwila i nie mam zamiaru przejmować się jakimiś wścibskimi sąsiadami. Kiedy Justin wrócił, uśmiechnęłam się lekko i pozwoliłam mu na zdjęcie mojej koszuli. Po chwili poczułam, że moje policzki się zaczerwieniły, ale nie dlatego, że leżę tutaj półnaga, tylko dlatego, że mam na sobie tą okropną bieliznę. Westchnęłam, ale miałam nadzieję, że Justin nic nie powie. W pokoju paliła się tylko mała lampka przy biurku, która dodawała nastroju, a także sprawiała, że przynajmniej coś widziałam. Wyciągnęłam ręce w górę, żeby ściągnąć koszulkę Justina, kiedy to zrobiłam rzuciłam ją na drugi koniec pokoju. Ponownie złączyłam nasze usta razem, a kiedy jego ręce zaczęły dotykać wewnętrznej strony moich ud, podniecenie w moim ciele wzrosło do maksimum. Przejechałam palcem po jego klatce piersiowej i szeroko się uśmiechnęłam. Chłopak odpiął rozporek moich spodenek i zaczął je delikatnie zsuwać z mojego ciała. Moje policzki ponownie przybrały czerwony kolor, a serce biło strasznie szybko. W brzuchu czułam przyjemne ukłucia, ale tylko czekałam na jakiś głupi komentarz blondyna.
- Awww - zaśmiał się, dotykając gumkę moich majtek - Jakie słodkie misie.
- Przestań - westchnęłam - Nie psuj chwili.
- Te misie to takie małe ochroniarze, muszą bronić skarb, który jest pod nimi - zaśmiał się i potarł swoim nosem o mój.
- Eh, zamknij się - mruknęłam i pocałowałam go namiętnie.
Kiedy zaczął całować mój dekolt, odpięłam rozporek jego spodni i zaczęłam je ciągnąć w dół. Po chwili sam je zdjął i teraz leżał na mnie w samych czarnych bokserkach.
- Pamiętasz, jak mówiłem ci, że ci się odwdzięczę? - szepnął mi do ucha - Teraz jestem ten moment.
Uśmiechnęłam się lekko i kiwnęłam głową. Jego dłonie zaczęły dotykać moje piersi. Potem znalazły miejsce na moich plecach i jednym, zwinnym ruchem ściągnął ze mnie stanik. Czułam się strasznie zażenowana. W końcu to pierwszy raz kiedy mnie widzi bez biustonosza. Chłopak przycisnął swoje usta do moich piersi i zaczął je całować. Następnie wziął do buzi mój sutek i zaczął go ssać. Jego ręce wędrowały po moich brzuchu. Jęknęłam z przyjemności, a kiedy popatrzyłam w dół, zobaczyłam, że penis Justina jest już gotowy, ponieważ stał na baczność. Chłopak przeniósł się do mojej twarzy pocałowałam mnie lekko w policzek. Patrzyłam mu głęboko w oczy, a kiedy jego palce zahaczyły o skrawek moich majtek moje serce zaczęło szybko bić.
- Przepraszam cię, kochanie - mruknął.
- Ja też przepraszam - uśmiechnęłam się lekko i pogłaskałam go po policzku.
Ale tak naprawdę nie byłam zła. Myślę, że on też nie. Zachowywaliśmy się jakby nie było dzisiejszej sytuacji z Camilą i Samem.
Chłopak odsunął się ode mnie na małą odległość i powoli zaczął ściągać moje majtki ciągle patrząc w moje oczy.
- Sory, misie - zaśmiał się - Ale dzisiaj ja się zajmę waszym skarbem - szepnął mi do ucha.
 Zaśmiałam się cicho, a po chwili moja dolna bielizna leżała w kącie pokoju. Justin kucnął nade mną zaczął powoli rozkraczać moje nogi. Moje policzki były gorące, a kiedy przypatrywałam się blondynowi, robiłam się coraz bardziej podniecona.
Pocałował wnętrze moich ud, potem zaczął składać mokre pocałunki na moich brzuchu, następnie podbrzuszu. Ciągle omijał miejsce, gdzie tak naprawdę chciałam go poczuć. Wiedziałam, że mogę mu zaufać. Byłam pewna, że nie zrobi mi krzywdy. Wszystkie złe wspomnienia odrzuciłam na bok. Teraz byłam tylko ja i Justin, którego tak bardzo pragnęłam.
Kiedy złożył soczysty pocałunek na mojej łechtaczce, jęknęłam głośno z przyjemności, wtedy głowa Justina znalazła się zaraz przy niej.
- Jesteś tylko i wyłącznie moja - szepnął.
- A ty mój - mruknęłam.
- Tak - przytaknął - Więc.. teraz jesteś moją dziewczyną, co? - zapytał, zerkając na mnie.
Kiedy kiwnęłam głową, Bieber uśmiechnął się szeroko i wrócił do wcześniejszych działań. Ponownie mnie pocałował w tamtym miejscu, przejechał językiem wzdłuż mojego sromu, od ujścia pochwy po samą łechtaczkę. Położyłam ręce na jego głowie i starałam się go przycisnąć do siebie jak najbliżej. Rozchylił palcami moje płatki, a po chwili czułam jego język wszędzie. To było tak cholernie przyjemne, że jęczałam za każdym razem, kiedy jego język posuwał się coraz dalej. Zassał mocną moją łechtaczkę, a po chwili ją puścił i ponownie polizał. Zrobił tak kilka razy, a kiedy czułam się coraz lepiej, jego twarz znalazła się naprzeciwko mojej. Zdziwiona jego poczynaniami zmarszczyłam brwi, ale ten tylko pocałował mnie w usta. Odpowiedziałam na pocałunek, a po chwili poczułam jak coś we mnie wchodzi. Oderwałam się od chłopaka i zerknęłam w dół. Palec chłopaka wędrował we mnie. To było tak jakby dokładnie mnie zwiedzał. Po chwili dołożył jeszcze jeden palec, na co jęknęłam z przyjemności. Za każdym razem kiedy to robiłam, uśmiechał się. Był z tego zadowolony, cieszył się, że sprawia mi przyjemność. Jego palce czułam coraz lepiej, ponieważ wkładał je coraz głębiej i mocniej. Zginał je w środku mnie, po to żeby zaraz je wyprostować.
- O mój Boże! - krzyknęłam, kiedy czułam, że jestem już blisko.
Moje całe ciało wrzało, było mi cholernie gorąco, serce biło niemiłosiernie szybko, a w brzuchu co chwilę czułam przyjemne ukłucia.
 Po paru pchnięciach jego palcami, poczułam jak cholernie dobre uczucie kumuluje się w środku mnie. Właśnie tam, gdzie pragnęłam tego najbardziej. Mój żołądek zaczął się zaciskać z przyjemności, a po chwili poczułam się jakbym wybuchnęła. Tam w dole, osiągnęłam szczyt i kiedy orgazm przeszedł przez moje ciało, jęknęłam głośno i zacisnęłam nogi wokół szyi Justina, delektując się tym uczuciem. W rękach trzymałam kołdrę, mocno ją ściskałam i relaksowałam się tym uczuciem. Zamknęłam oczy, kiedy Justin powoli wylizywał moje soki.
Po chwili uwolniłam chłopaka z uścisku i położyłam się wygodniej na łóżku. Moje serce waliło jak młotem, starałam się uspokoić po moim orgazmie. Westchnęłam cicho i próbowałam przywrócić mój oddech do normalnego stanu. Justin wyszedł z pokoju i poszedł do łazienki. Domyślam się co tam robił. Wiedziałam, że zajmie mu to chwilę, dlatego weszłam pod kołdrę i przytuliłam się mocniej do poduszki.
Po paru minutach chłopak wszedł do pokoju i położył się obok mnie. Owinął swoje ramiona wokół mnie, a ja czułam się trochę zakłopotana, ponieważ leżałam kompletnie naga, a on się do mnie przytulał i powoli zasypiał. Mogłabym chociaż założyć majtki.. ale nie chciałam go budzić, dlatego siedziałam cicho i stwierdziłam, że to co robiliśmy wcześniej było bardziej żenujące niż leżenie nago. Usłyszałam powolny oddech Justina, chłopak się nie ruszał, co oznaczało, że już śpi. Podniosłam się lekko żeby sięgnąć po telefon. Kiedy znalazłam moje spodenki, które leżały obok łóżka, wyciągnęłam z nich komórkę i zobaczyłam, że mam jedną nieodebraną wiadomość. Strzelam na Sama albo mamę, uśmiechnęłam się delikatnie, ale kiedy zobaczyłam, że to mms od nieznanego numeru  napięłam się. Zerknęłam na zdjęcie, byłam to ja i Justin przy samochodzie jak się całujemy. Czyżby Sam robił sobie ze mnie żarty? Kiedy przeczytałam wiadomość pod zdjęciem, moje ręce zaczęły się trząść, a serce zaczęło bić niemiłosiernie szybko.
Nieznany:
Jeśli nie zerwiesz z Justinem, twoja matka zobaczy to zdjęcie. C.




Cześć! Na samym początku chciałabym wszystkim życzyć udanych mikołajek x Mam nadzieję, że miło je spędzicie. Podoba Wam się nowy rozdział? Z racji, że musieliście czekać tydzień dłużej, rozdział także jest dłuższy i chyba trochę się w nim dzieje, nie? xd Tak w ogóle jestem cholernie zawiedziona tym, że do konkursu zgłosiły się tylko dwie osoby. No serio? Myślałam, że skoro czytacie to ff to chyba potraficie powiedzieć co Wam się w nim najbardziej podoba. No, ale nieważne. To po prostu nauczka dla mnie żeby nie robić takich rzeczy. Bardzo dziękuje dwóm dziewczyną, których komentarze były naprawdę kreatywne i zrobiło mi się ciepło na sercu, kiedy je czytałam x Dzięki, misie! Kartkę zgarnia @DopeShawtyBitch oraz @myprettyKlaudia Napisałam do Was na tt x 
Jeśli to przeczytałaś, skomentuj!
A jeśli chcesz być informowana, to zapraszam do zakładki INFORMOWANI.
35 komentarzy = kolejny rozdział.
Do zobaczenia!
#Klaudia

PS Mam zamiar zrobić z przyjaciółką zwiastun reklamujący tego bloga!


40 komentarzy:

  1. Jeśli najsłodsza para ever jaką znam się rozstanie to chyba zwariuję. O mój boże, nie mogę się doczekać jak rozwinie się ta sytuacja. A rozdział jest taki afgsydhf i dłuugi, że chłonęłam go zamiast czytać. Nie mogę się już doczekać następnego :))
    Ps. Bardzo cieszę się, że udało mi się wygrać, ale nie dotarła do mnie wiadomość od Ciebie na tt. @DopeShawtyBitch

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekałam aż dasz mi follow back x Już napisałam na dm :)

      Usuń
  2. Swietny jeju @biebs_ilysmx

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG tak !!!! Czekałam na ten rozdział tak długo ❤ ten idealny rozdział jest dla mnie ! Możecie być zazdrosne suki ! Nie no żart, żart ( to było głupie przepraszam Klaudio xD) , twoje czytelniczki są kochane ❤ Justin jej to zrobił ! Czekaj... Mina pedofila .. now :))) !!! Coś mi nie wyszła ta mina no ale walić to xDD tak rozdział jest świetny i jestem teraz taki fejm bo ten rozdział jest dla mnie i wgl. Yyy... Taak... Czy tylko ja zauważyłam jak Grace mówiła o Camili to "znasz taką dziewczynę? Czarne włosy (....) Wielki tyłek " Hahahhahaha Jezu spadłam z fotela xDD serio idealnie to napisałaś hahahah beka xD a o tych misiach to takie słodkieee !! ❤ a i zauważyłam że zaczęłaś pisać o Justinie " blondyn " idk. Czy to wcześniej napisałaś czy po tym jak się farbnął ale nieźle mnie to rozbawiło xDD Bieber blondynka hhahhahh xD nie no spokój ... Jowita ogar jesteś w ff Klaudii nie możesz jej siary robić... Co ja to? Tak właśnie BTW. Co znaczy to "C" na końcu wiadomości ? Czy to coś w stylu "A" w pretty little liars?? Jeżeli to przypadkiem to nie zwracaj na to uwagi xDDD no i ogólnie bardzo dziękuje za ten rozdział , za yą scenę :))) za ten początek co tak pięknie o mnie pisałaś i za wszystko ogólnie ❤ życze weny ,czekam nn i widzimy się jutro @myprettyKlaudia

    OdpowiedzUsuń
  4. boże cudowny rozdział! już nie mogę się doczekać następnego! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Omg nienawidze Camilli :/ jest okropnie wredna... nie moge sie doczekac nastepnego ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. O rany co tu się podziało :* Jestem pozytywnie zaskoczona warto było czekać :) czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  7. Działo sie działo hahahahaah świetnie! Do następnego! ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. wow, co to sie dzieje?wow, niezle:D
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  9. Boziu dawaj szybko następny rozdział!! :* ^.~

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeju, dziewczyno uwielbiam Cię. Masz talent :) Z niecierpliwością czekam na następny rozdział :)*

    OdpowiedzUsuń
  11. O boże dziewczyno dawaj następny nie mg się doczekać :*

    OdpowiedzUsuń
  12. O MÓJ BOŻE!!!!! To jest takie hahsjzjxjjdhsbsvshs

    OdpowiedzUsuń
  13. To C na końcu wiadomości do Grace, coś mi się wydaje że to będzie Camila. Najbardziej w tym rozdziale podobał mi się tekst Justina o tych majtach hahahaha i że on się teraz zajmie tym skarbem xDD Zastanawiam się czemu Luke tak bardzo chce coś zrobić Grace. Rozdział naprawdę genialny jak zawsze i z niecierpliwoscią czekam na kolejny :)
    @daria_222

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi jak zawsze się wszystko pięknie podoba czekam na następny :-)

      Usuń
  14. awww super <3 brak słów w pozytywnym znaczeniu,tyle się dzieje sms,ognisko,oni w domku i to na koniec jeśli nie zerwie to powie ;o ciekawe co dalej już się nie mogę doczekać kolejnego <33 @nxd69

    OdpowiedzUsuń
  15. Jejku, kolejny zajebisty rozdział aww *_*. Dodaj jak najszybciej następny rozdział, bo ja nie wytrzymam haha <3

    OdpowiedzUsuń
  16. dawaj następny nie mg się doczekać :*

    OdpowiedzUsuń
  17. Zajebiste!!!!Mysle ze Camilla chce odbic Grace Justina,a Sam sie zakochal w Grace i dlatego cos knuje z Cam...Mimo to mam nadzieje ze Justin bedzie z Grace!

    OdpowiedzUsuń
  18. Cudownyy rodział <3 czekam na nastepny i zapraszam do mnie :) to początek dopiero :) http://new-life-for-us-baby.blogspot.ie

    OdpowiedzUsuń
  19. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. DOŚĆ SZYBKO NADROBIŁAM ROZDZIAŁY TEGO BLOGA, BO BARDZO MNIE WCIĄGNĄŁ. MASZ ORYGINALNY STYL PISANIA I PODOBA MI SIĘ PRAKTYCZNIE WSZYSTKO. NIEKTÓRZY BOHATEROWIE MNIE DENERWOWALI, ALE BYŁY TO POSTACIE RACZEJ POBOCZNE I TAKIE TEŻ SĄ POTRZEBNE, DO GŁÓWNYCH SIĘ NIE CZEPIAM, BO SĄ ŚWIETNI. JUŻ NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ KOLEJNEGO ROZDZIAŁU. <3

      W wolnej chwili zapraszam do siebie:
      http://sinister-fanfic.blogspot.com/

      Usuń
  20. Ja chcę następny <3

    OdpowiedzUsuń
  21. Kocham twojego bloga *_*

    OdpowiedzUsuń
  22. igfvfdgv koniec. boski rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  23. Jednym słowem: Z A J E B I S T E <3

    OdpowiedzUsuń
  24. Kocham to ! I ich ;* czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  25. To jest najcudowniejszy blog na świecie! Kilka dni temu przypadkiem natrafiłam na Twojego bloga, a konkretnie na 6 rozdział.. Przeczytałam kawałek i od razu mi się spodobał. Zaczęłam więc czytać od prologu, a gdy w pierwszym rozdziale opisywałaś Justina to uśmiech nie schodził z mojej twarzy.. Twój blog sprawił, że na nowo pokochałam Justina i Jego każdą piosenkę.. Przypomniałaś mi jak cudownym i seksownym (heheszki XDD) chłopakiem On jest.. A gdy przed wczoraj przeczytałam już 22 rozdział to myślałam, że się rozpłacze.. Nie wiedziałam, że jest rozdział następny, myślałam, że będę musiała na niego czekać, co było dla mnie straszną udrenką, bo ten blog cały mnie pochłonął.. A gdy przed chwilą zobaczyłam, że jest jednak 23 rozdział to prawie się popłakałam ze szczęścia. Cudowny jest ten fanfiction i cudowna jesteś Ty jako pisarka.. Z każdym rozdziałem coraz mocniej zakochuje się w Twoich opowiadaniach. Są naprawdę wspaniałe. Nie przestawaj pisać, proszę Cię.. Bo ja nie wyobrażam sobie, że nadejdzie taki dzień, w którym Ty dodasz ostatni rozdział.. Okropna myśl! No w każdym bądź razie cholernie cudowne opowiadania, blog i wgl.. Nie mogę się doczekać następnej części. <3

    OdpowiedzUsuń
  26. O boziuu .... kocham kocham kocham czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  27. Świetny rozdziaał ! lubię czytać takie długie:)

    OdpowiedzUsuń
  28. lubię czytać takie długie :)

    OdpowiedzUsuń
  29. cudny ^^ czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  30. Jak zawsze się spóźniłam xD rodział taki świetny jsgjqqjvauqjquswkh <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  31. Oooooo tak dużo się dzieje :D ta gra najlepsza :D czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  32. Niesamowite *.* czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  33. Jest juz tyle kom. Ile chcialas. Kiedy dodasz?

    OdpowiedzUsuń
  34. Kiedy będzie następny rozdział? Ja już nie mogę się doczekać xd

    OdpowiedzUsuń
  35. Kiedy next odpisz pls

    OdpowiedzUsuń