sobota, 5 lipca 2014

4. Więc przyszłaś tu po to, żeby zapalić, chociaż nie palisz?

Nie wierzę, że to zrobił. Ale nie jestem pewna, czy wkurzyłam się z powodu, że mnie okłamał czy może dlatego, że okazał się trochę sprytniejszy i mądrzejszy niż ja. Chyba to drugie. Otworzyłam szafę i wybrałam ubrania, rzucając je na łóżko. Ściągnęłam sukienkę i założyłam czarną koszulkę z krótkim rękawem, na której był napis 'I hate everyone' (wiem, dobrze dobrana do sytuacji), szare szorty i czarne trampki przed kostkę. Rozpuściłam włosy i zeszłam na dół. Wzięłam moją torbę podręczną, ponieważ tata trzymał już walizki. Schowałam telefon do kieszeni szortów i wyszliśmy przed dom. Kiedy ojciec pakował bagaże, ja usiadłam na miejscu pasażera. Wiedziałam, że będzie chciał porozmawiać o tym, dlaczego się spóźniłam, że będzie mówił o tym jak bardzo jest zawieziony i w ogóle. Nie mam ochoty tego słuchać, dlatego włączyłam radio i nuciłam sobie piosenkę, nerwowo stukając palcami o kolano. Kiedy tata wszedł do auta, wpatrywałam się w szybę.
- Nie chcesz ze mną rozmawiać? - zapytał.
Pokiwałam przecząco głową.
- Bardzo dojrzale - powiedział, wyjeżdżając autem na ulicę - Ale uważam, że powinniśmy porozmawiać - ściszył radio do zera.
- Okej - wymamrotałam cicho.
Wiedziałam, że ta rozmowa mnie nie ominie, dlatego rozluźniłam się w fotelu i zaczęłam słuchać tego, co ma mi do powiedzenia.
- Słuchaj.. - zaczął - Wiem, że jesteś zła, bo musisz jechać do swojej matki, ale to nie powód, żeby ignorować mnie i to, że obiecałaś wrócić do domu na czas. Jednak nie gniewam się na Ciebie - oblizał usta - Ponieważ Cię rozumiem. Ale chce żebyś miło spędziła te wakacje, dlatego masz się dobrze zachowywać, nie pyskować i masz być życzliwa w stosunku do swojej mamy, tak?
Ha, nie.
- Oczywiście - pokiwałam głową.
- Obiecujesz? - zapytał z nadzieją w oczach.
- Tak, tato - uśmiechnęłam się - Obiecuję.
- Cieszę się, skarbie - powiedział. parkując samochód na dworcu autobusowym - Kocham Cię - dodał, przytulając mnie, kiedy już zaparkował.
- Ja Ciebie też - odwzajemniłam uścisk i wyszłam z auta.
Trzymałam torbę podręczna, a on ciągnął dwie walizki za sobą. Autobus był koloru srebrnego, dość nowoczesny. Kiedy moje bagaże były już w pojeździe, uśmiechnęłam się i powiedziałam:
- Napiszę, jak dojadę, dobrze?
- Dobrze - powiedział, przytulając mnie - Trzymaj się.
- Ty też - wymamrotałam, machając ręką na pożegnanie i wsiadłam do autobusu.
Usiadłam z tyłu. Przede mną zajęła miejsce starsza kobieta o czerwonych włosach, która rozmawiała ze sobą. Co? Po prawej stronie siedział facet, który wyperfumował się tak mocno, że co jakiś czas kichałam. Założyłam słuchawki na uszy i weszłam na instagrama. Kiedy autobus ruszył, wpatrywałam się w piękne widoki za oknem. Menele siedzący na ławkach albo opustoszałe fabryki. Ta, świetnie. Zamknęłam oczy i wsłuchałam się w rytm muzyki. Nawet nie wiem kiedy udało mi się zasnąć.

Po niecałych dwóch godzinach jazdy, obudziłam się. Popatrzyłam w okno i zobaczyłam, że poruszamy się autostradą. Potem skupiłam swój wzrok  na tabliczce, która informowała, że za 2 km będziemy w miejscowości Blater. Po paru minutach autobus zatrzymał się na parkingu przy parku. Stało tam mnóstwo aut. (nie zdziwiłabym się gdyby nie było tutaj mojej mamy, ponieważ nigdy nie miała dobrej pamięci, na pewno zapomniała o mnie) Kiedy wysiadłam z autobusu, poszłam wyciągnąć walizki z bagażnika. Potem stanęłam na chodniku i zaczęłam się rozglądać, aby ją znaleźć. W końcu ujrzałam w tłumie kobietę o długich, kręconych, brązowych włosach. Jej grzywka opadała na czoło, była dość szczupła, oczy miała koloru brązowego. Cera była bez skazy, bardzo blada. Miała na sobie jeansy i białą koszulkę wykonaną z koronki. Obok niej stał mężczyzna. Miał czarne włosy i zielone oczy oraz pełno pieprzyków na policzkach. Ubrany był w czarne spodnie i jasnozieloną koszulkę z kołnierzykiem. Podeszłam do nich wolnym krokiem, stali przy granatowym samochodzie, mieszczącym jakieś 5 osób.
- Hej - wymamrotałam, stojąc naprzeciwko nich.
- Cześć, kochanie! - zawołała moja uradowana mama, miażdżąc mnie w niedźwiedzim uścisku.
- Hej, jestem Ted Merry - podał mi rękę mężczyzna, który pewnie każdej nocy pieprzy moją matkę.
- Grace Meet - uścisnęłam słabo jego dłoń.
- Urosłaś, skarbie. Robisz się coraz bardziej dojrzała! Tak, pięknie wyglądasz! - powiedziała moja podekscytowana mama z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Mhm.. dziękuje - przegryzłam wargę - Możemy już jechać do domu?
- Tak, pewnie. Chodźmy!
Jej radość była bardzo denerwująca.
Ted spakował moje walizki do bagażnika, następnie wszyscy wsiedliśmy do samochodu. Droga zajęła nam jakieś 5 minut. Zatrzymaliśmy się przed dość małym domkiem o białych ścianach. W oknach było mnóstwo kwiatów, a w ogrodzie pełno drzew i krzewów. Moja mama zawsze chciała zostać ogrodniczką, ale nic z tego nie wyszła, dlatego pozostało jej dbać o swój własny ogródek. Wchodząc do środka potknęłam się o próg domu, ale to tylko szczegół. Salon był przytulny, z dużym kominkiem i średniej wielkości telewizorem, sofy były koloru szarego, a ściany zielonego. Wisiało mnóstwo obrazków i zdjęć. Widać, że urządzała go mama, ponieważ to były jej klimaty. Rodzinny, przytulny, z wieloma obrazami salon. Kuchnia natomiast zaskoczyła mnie, bo była raczej w starym stylu. Meble i półki drewniane, stół z sześcioma krzesłami również. Ted wraz z moją mamą zaprowadzili mnie po schodach na górę do mojego pokoju. Ściany były pomalowane na fioletowo, łóżko, które zmieściłoby jak nic trzy osoby, leżało obok okna, a na nim mnóstwo różnokolorowych poduszek. Meble były koloru jasnego brązu. Na szafkach poukładano różnego rodzaju książki, a na półce przy łóżku położono lampkę nocną. Rzuciłam walizki za drzwi i pobiegłam do kuchni, na kolację. Przy stole siedziała już mama z Tedem, jedząc zapiekankę ziemniaczaną. Dołączyłam do nich i zaczęłam również spożywać kolację. W sumie nie było tak źle. Mama ciągle mówiła o tym jak bardzo się za mną stęskniła i opowiadała o swojej pracy. Dowiedziałam się, że pracuje w jakiejś firmie z Tedem i są tam ważnymi osobami, to znaczy dyrektorami. Potem chciałam odpocząć i miałam wielką potrzebę zapalenia. Tak wiem, obiecałam sobie, że z tym skończę, ale to był nagły wypadek. Właściwie, dawno nie paliłam, ale teraz nie ma mnie kto pilnować, ponieważ tata został w rodzinnym mieście. Poszłam na górę i wyciągnęłam z walizki paczkę papierosów. Ubrałam luźną bluzę i schowałam ją do kieszeni.
- Idę się przejść! Zaraz wracam - powiedziałam, ubierając trampki.
- Dobrze, ale wróć zanim zrobi się ciemno!- krzyknęła mama.
- Mhm.
Wychodząc na świeże powietrze, zobaczyłam dziewczynę wychodzącą z samochodu. Miała czarne, lekko kręcone włosy z przedziałkiem na głowie, jej brązowy oczy były hipnotyzujące. Ciało miała bardzo zgrabne, ale w tym stroju wyglądała jak zwykła dziwka. Krótka mini i top odkrywający brzuch i dekolt. To nie mój styl. Dziewczyna cały czas gapiła się na mnie, dlatego zapytałam:
- Co się tak patrzysz? - włożyłam ręce do kieszeni bluzy.
- A co? Nie mogę? - zapytała, kładąc rękę na swoim biodrze.
- Nie - odpowiedziałam krótko.
- Patrze się tak, ponieważ - zakaszlała - Wyglądasz jak ciota!
Zacisnęłam pięści w kieszeni i odpowiedziałam:
- Naprawdę? Wolę wyglądać jak ciota niż zwykła dziwka - pokazałam jej środkowy palec i poszłam wzdłuż chodnika, uśmiechając się w duchu.
Usiadłam na wysokim murku w parku. Zapaliłam papierosa i wsadziłam go do buzi, mocno się zaciągając. Po chwili wypuściłam idealne kółka z dymu. Było już ciemno. Na niebie świeciły gwiazdy, a drzewa cicho szumiały. Nagle, obok mnie ktoś usiadł. Był to chłopak, wyglądał na jakieś 19 lat. Jego blond włosy były idealnie ułożone, a jego grzywka delikatnie zaczesana do góry. Miał brązowo-piwne oczy, niczym karmel. Jego cera była idealna. Miał dwa małe pieprzyki. Jeden pod okiem, a drugi na prawym policzku, obok ust. W uszach miał paręnaście kolczyków, wyglądał w nich świetnie. Ubrany był w szare, trzy czwarte spodenki i białą podkoszulkę, dzięki, której mogłam zobaczyć, że jest dobrze umięśniony i ma mnóstwo tatuaży. Do tego ubrał białe Supry.
- Jestem Justin - oblizał usta - Bieber - spoglądnął na mnie, patrząc mi prosto w oczy.
- Grace Meet - uśmiechnęłam się.
- Jesteś stąd? - zapytał.
- Nie, przyjechałam na wakacje - odpowiedziałam.
- Aa.. no właśnie, bo nigdy Cię tu nie widziałem. A znam wszystkie ładne dziewczyny w tej okolicy - uśmiechnął się.
Okej, co?
- Ta, dzięki - wymamrotałam cicho.
Chociaż nie brałam sobie tego głęboko do serca, ponieważ ten chłopak to zapewne miejski podrywacz, łamacz serc czy coś takiego. Wyrywa wszystkie laski w okolicy po to, żeby je przelecieć.
- Ty tutaj mieszkasz? - zapytałam, ponownie się zaciągając.
- Tak - pokiwał głową - Ile masz lat? - zapytał, przegryzając wargę.
To były naprawdę urocze. Zaśmiałam się w duchu.
- 16, a co? - zmarszczyłam brwi.
- I palisz? - zdziwił się.
- Nie, nie palę - powiedziałam.
- Właśnie widzę.. - zaśmiał się.
- To znaczy.. - wstałam i wyrzuciłam niedopałek papierosa, przydeptałam go butem i wróciłam na swoje miejsce - Tak, ogólnie to nie palę, ale teraz.. Miałam nagłą potrzebę. Rozumiesz?
- Tak - pokiwał głową - Rozumiem, bo też palę.
- No, przecież mówię, że nie palę. To było jednorazowe - wzruszyłam ramionami.
Chyba.
- Jakoś Ci nie wierzę. Nie da się tak po prostu nie palić - zaśmiał się.
- Ugh, nieważne.
- Więc do kiedy tutaj jesteś? - położył swoją rękę na kolanie.
- Do końca sierpnia, niestety - westchnęłam.
- Uu, całe wakacje.
Po paru minutach ciszy, zapytał:
- Więc przyszłaś tu po to, żeby zapalić, chociaż nie palisz? - zaśmiał się.
- Okej, skończ z tym. Przyszłam tu po to, żeby odpocząć od ludzi - odpowiedziałam chamsko.
- Coś Ci to nie wychodzi - uśmiechnął się.
- Właśnie wiem.. - również się uśmiechnęłam, zakładając kaptur na głowę.
- Nie rób tego.
- Czego? - zapytałam zdziwiona.
- Nie zakładaj kaptura - powiedział i ściągnął ręką mój kaptur  - Nie lubię tego - dodał.
- Ale, ja to lubię - ponownie go ubrałam.
- Jesteś tutaj ze mną, dlatego masz go ściągnąć.
- Przecież to Ty do mnie podszedłeś.. - wymamrotałam.
- Racja - ponownie go zrzucił - Ale i tak masz go ściągnąć - uśmiechnął się, pokazując wszystkie swoje równe, śnieżnobiałe zęby.
Odpuściłam, bo naprawdę nie miałam ochoty kłócić się o głupi kaptur. Tak, wiem, brzmi to beznadziejnie.
- Więc, fajnie tu jest? Czy raczej nudno? - zapytałam.
- Wiesz.. jeśli lubisz palić papierosy - mrugnął do mnie - imprezy i seks, to na pewno Ci się tutaj spodoba.
Ugh, już mi się nie podoba. Kiedyś byłabym z tego powodu ucieszona, ale nie teraz. Staram się z tym wszystkim skończyć. A zwłaszcza z imprezami.
- Ta, brzmi super - wstałam - A teraz, muszę iść.
- Zobaczymy się jeszcze kiedyś? - zapytał, również wstając.
- Raczej nie - odpowiedziałam sucho.
- A gdzie mieszkasz?
- W domu - uśmiechnęłam się, chowając dłonie w kieszeniach bluzy.
- Zabawne - zrobił sztuczny uśmiech.
- Wiem, cześć - poszłam w stronę pasów na jezdni.
- Do zobaczenia! - zawołał i również się oddalił, ale w innym kierunku.
Oby nie.
Szłam parę minut, a podczas drogi myślałam o nim. W sumie.. potraktowałam go trochę chamsko, ale nie przyjechałam tu po to żeby poznać chłopaka, który by mnie przeleciał i rzucił, tylko po to żeby siedzieć w pokoju i oglądać filmy. Wchodząc do domu, ściągnęłam i rzuciłam trampki pod półkę, kierując się do kuchni. Wchodząc powolnym krokiem, zamarłam. Siedziała tam dziewczyna, którą wcześniej nazwałam dziwką. Rozmawiała z moją mamą i Tedem, najwyraźniej była lekko wkurzona. Mówić lekko, mam na myśli bardzo! Kiedy patrzyłam na nich, mama mnie zobaczyła i podeszła do mnie.
- Cześć, skarbie - potarła delikatnie moje ramię - To jest twoja przyrodnia siostra, Nicki. Przywitaj się.


Jeśli to przeczytałaś/eś zostaw nawet najmniejszy komentarz! Z góry dziękuje <3
#Klaudia

6 komentarzy:

  1. Kiedy będzie mniej więcej dodany nowy rozdział ?? Bo się strasznie wciągłam :)) Super prowadzisz blog kochana :* Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń